wtorek, 10 września 2013

Jak zrobić Twaróg?

Indianka raniutko wydoiła swoje mleczne kozy. Mleka jest nieco więcej niż zwykle. Jeszcze z dwa udoje i może będzie ok. 5 litrów mleka - ilości niezbędnej do wyrobu ok. kilograma do półtora kilograma sera białego twarogowego.

Pora przypomnieć sobie jak się robiło twaróg :))) Indianka całe wieki nie robiła twarogu i już jej się temperatury grzania mleka na twaróg zaczęły trochę mieszać z temperaturami grzania jogurtu, więc pora sobie odświeżyć wiedzę :))) Poniżej ciekawy przepis z bardzo ładnej strony na którą warto zajrzeć :)

Mleko już jest, przepis jest, garnek na mleko trzeba opróżnić z wczorajszego obiadu, umyć, wyparzyć i wlać świeże mleko, do którego jutro doleje kolejną partię mleka, aby było z czego zrobić więcej sera. Póki co - Indianka nagrzała wrzątku i moczy w nim naczynia z dodatkiem płynu do mycia. Myje i szoruje, płucze i suszy.

Jak zrobić Twaróg

10 sierpnia 2013
źródło: http://www.greenmorning.pl/jak-zrobic-twarog/

niedziela, 8 września 2013

Kociaczki Indianki :)

Kocięta kocicy polującej na gryzonie polne i pijącej kozie mleczko :)

Na farmie niedawno urodziły się śliczne, słodkie kociaczki.
Kicia Miriam szczęśliwą mamą. Maluchy rosną jak na drożdżach.
Mama ich codziennie jest obficie pojona kozim mlekiem. Kozie mleko to cudowny nektar życia. Dzięki niemu kocica ma mnóstwo odżywczego kociego mleka w swoich kocich cycuszkach... :)


W związku z zaskakującymi niektórymi komentarzami, w których niektórzy powielają jakieś totalne bzdury na temat rzekomej szkodliwości mleka - oto na fotkach żywe przykłady zadające kłam tym szkodliwym pomówieniom. 

Poniżej okaz zdrowia pojony regularnie mlekiem kozim - kocica Miriam - zdrowa mama zdrowych kociąt.


Spójrzcie na jej przepiękną, śliczną. lśniącą sierść :) Czysty okaz zdrowia :)
Kotkę Miriam adoptowałam rok temu. Była jednym z kociąt porzuconych w reklamówce pod kościołem we wsi. Reklamówkę znalazła i najpierw opiekowała się tymi kociętami dobra kobieta z tej wsi. Kotka wraz z innymi kociętami żyła w komórce na dworze, gdzie łapała myszy i była dokarmiana. 

Dwie zaprzyjaźnione przyjaciółki - puszysta kocica Miriam i suczka Saba
Po jej zabraniu do mego domu - aklimatyzowała się w domu przez dwa tygodnie będąc bardzo wystraszona nowym miejscem. Potem przełamała się i zadomowiła. Teraz Miriam jest szczęśliwą, pewną siebie kicią, która zawojowała serce nawet suczki Saby :))) Nocuje w domu, a całe dnie spędza na siedlisku i w polu polując na gryzonie. Także latem chętnie nocuje na dworze, gdzie nocami gryzonie się bardziej uaktywniają i dają się łatwiej złapać.
Zimą kicia oczywiście nocuje w domu, gdzie ma do dyspozycji 300 metrów na łowy licznych tu myszy, które ciągną do żywności tutaj zgromadzonej i do ciepła.

Niedzielne śniadanie

Dziś na śniadanie Indianka spożyła: ciacho drożdżowe z dodatkiem dżemu dyniowego oraz świeży jogurt kozi.

Jogurt kozi

Pogoda piękna, słoneczna – trzeba ogrodzenie dokończyć przerabiać i nakosić trawy królikom i drobiowi.

sobota, 7 września 2013

Wielkie ciacho


Indianka zrobiła 4 litry jogurtu koziego. Jutro rano będzie gotowy.
Pod warunkiem, że bakterie nie zginęły w zbyt wysokiej temperaturze.
Termometr się zepsuł i Indianka nie jest pewna, czy temperatura mleka nie była za wysoka, gdy do niego włożyła szczepy bakterii jogurtowych. Okaże się jutro rano :))) Taki termometr to spory wydatek. Kosztuje 50zł, z przesyłką to 60-65zł.

Ciasto na ciasto drożdżowe i bułki wyrosło. Pora nałożyć do piekarnika i upiec ciacho na kolację. Do soku z bzu czarnego – będzie jak znalazł.

Indianka piecze wielkie ciacho drożdżowe z dodatkiem dżemu dyniowego. Ciacho jest przeogromne i strasznie się rozrosło J ))). Nie mieści się w piekarniku. Dała ponad kilo mąki, ponad pół litra mleka koziego, ponad szklanę cukru, jajo (bo kury zarwały niesienie jaj po ataku lisa). Ciekawe, co z tego ciacha wyjdzie. Już podnosi ono wieczko, ciekawe świata wokół :)

Kozi jogurt


Taki gęsty jogurt wyszedł Indiance :)) A jaki smaczny! Naturalny! Pycha :)


Jak zrobić kozi jogurt? Kozi jogurt robi się bardzo prosto i przyjemnie :). Zajmuje to w sumie sporo czasu, dlatego jogurt zaliczamy do tzw. slow food'u czyli do żywności domowej praco i czasochłonnej. 

Najpierw raniutko doimy kozę :). Następnie cedzimy mleczko przez gęste sito. Wlewamy odrobinkę wody na dno nieprzypalającego garnka i zagrzewamy wodę do stanu wrzenia. 

Wlewamy w ten wrzątek mleko kozie i mieszamy często drewnianą łopatką po dnie, aby mleko nie przywarło do dna garnka. Podgrzewamy mleko do temperatury 80-90 stopni Celsjusza. Zlewamy wyparzonym kubkiem lub chochlą do wyparzonych słoików. Nakrętki słoików też muszą być czyste i wyparzone.

Studzimy mleko do temperatury 37 - 45 st. C. Do wystudzonego mleka dodajemy wcześniej kupiony świeży jogurt naturalny w proporcjach 1:10 (1 porcja jogurtu na 10 porcji mleka). 

Mleko z odrobiną tego jogurtu mieszamy, szczelnie zamykamy i odstawiamy w ciepłe miejsce na kilka godzin - najlepiej około 6 godzin. Dobrze jest owinąć słoje ręcznikiem i kocem lub wstawić do wiadra z ciepłą wodą taką o temperaturze około 37 stopni i przykryć, aby dłużej utrzymać ciepło w wiadrze. 

W ciepłej temperaturze bakterie zawarte w jogurcie zaczną się namnażać i mleko pod ich wpływem zamieni się w smaczny jogurt kozi :) W za niskiej temperaturze mogą zacząć mnożyć się niedobre bakterie, dlatego warto utrzymywać optymalną temperaturę ok. 30 - 34 stopni Celsjusza. 

Po kilku godzinach mamy gotowy kozi jogurt. Nie powinien dojrzewać w cieple dłużej niż 9 godzin, bo skwaśnieje za szybko. Najlepiej wstawić go wieczorem do dojrzewania po to by na rano był gotowy do jedzenia. Można do jogurtu dodać przecier owocowy lub sok i wymieszać tworząc w ten sposób jogurt owocowy :) 

Niezjedzony od razu jogurt należy wstawić do lodówki. Jogurt po zrobieniu nieotwierany może stać do 2 tygodni w lodówce. Po otwarciu należy go przechowywać w lodówce i zjeść w ciągu dwóch dni.

Jogurt Indianki wyszedł gęsty jak serek homogenizowany :) Smaczny :)

piątek, 6 września 2013

Kawa z kozim mleczkiem

Kawa z kozim mleczkiem. Postawi Indiankę na nogi! :)

Indianka zadowolona, że WRESZCIE udało jej się pozbyć paroletnich śmieci – sączy zrobioną sobie kawę z kozim mleczkiem. Kozie mleczko idealnie pasuje do jej kawy. Jest smaczniejsze i zdrowsze niż krowia śmietanka. O zdrowotności samej kawy Indianka nie wspomni, bo wiadomo, że to trucizna. Zatem Indianka pije trującą kawę z leczniczym kozim mleczkiem - dla lepszego smaku i neutralizacji toksyczności kawy. 

Indianka tylko dlatego pije kawę, bo znów ją senność ogarnia, a przed nią koszenie trawy dla królików i ocalałego drobiu, bo kury przerażone napaścią lisa zarwały niesienie jaj i nie chcą się nieść. Trzeba je zmobilizować dobrą karmą. Pszenicy mają mnóstwo - pora ukosić taczkę trawy. Do tego celu jest niezbędna sprawna Indianka. Nie śpiąca królewna. Kawa pomoże. Ma pomóc. Kawa z mleczkiem jest dużo smaczniejsza niż kawa bez mleczka. Być może czysta kawa postawiłaby ją szybciej na nogi, ale... ta kofeina też powinna, a z mleczkiem jest łatwiejsza do przełknięcia.

Odbiór śmieci po dwóch latach!

Indianka czekała aż 2 lata, aż zabiorą śmieci... :)))

Indianka dostała wczoraj cynk, że dzisiaj po dwóch latach ma znowu przyjechać śmieciara odebrać śmieci :))) Hmmm... Aż dziw :) To chyba ta ustawa śmieciowa pomogła, bo do tej pory mimo licznych Indianki monitów w tej sprawie – zarówno w Urzędzie Gminy, jak i w samej firmie zajmującej się odbiorem śmieci – śmieciarze śmieci nie zabierali.

Indianka co prawda stosuje ostry recycling – ale mimo wszystko przez te dwa lata uzbierało się 10 worów śmiecia, które zagracało piwnicę. Teraz w piwnicy zrobiło się luźniej i przestronniej. Ufff... Wreszcie będzie można zrobić przegląd gratów w piwnicy i na strychu oraz na parterze i jeszcze co połamane lub niekoniecznie potrzebne – wywalić.

Także Indianka czeka na panów śmieciarzy za dwa tygodnie z wielkim utęsknieniem :))).

Tata Indianki to zbieracz, a Mama Indianki to bezwzględny śmieciowy exterminator. Żaden śmieć czy zbędna lub podejrzana o zbędność lub zagracanie mieszkania rzecz się w domu rodzinnym Indianki nie uchowa. Tato nie raz płakał, gdy mu Mama coś pożytecznego, zachomikowanego wywaliła
:))). Gdy miał swój garaż – to tam trzymał swoje skarby w sposób totalnie chaotyczny, ale mimo to poruszał się w tym chaosie płynnie i co potrzebował – to znajdował. Gdy stracił garaż – jedyną ostoją okazała się piwnica i balkon mieszkania. 

Niestety – exterminator i tam wkroczyła, by odkryć i usunąć wszystkie podejrzane o zagracanie rzeczy. Być może piwnica domu rodzinnego Indianki jest ostatnią ostoją skarbów taty, ale niekoniecznie. Podobno był tam wpuszczony w porządkowym celu brat Indianki. I piwnica może być już miejscem przestronnym :))). Chociaż jest to klatka tak mała i ciasna – że nie ma mowy o jakiejkolwiek przestronności.

Indianka po rodzicach odziedziczyła lub raczej z wychowaniem nabyła – obie umiejętności – zarówno zbierania pożytecznych rzeczy, jak i ich się pozbywania w zawrotnym tempie – o ile na to ma ochotę.

Od dłuższego czasu ma włączony zachowaczy tryb – “zbieranie” ale właśnie naszła ją ochota, by chałupę przemeblować – totalnie przemeblować i w tym celu jest jej potrzebne miejsce. Zatem wszystkie zbędne graty, które do tej pory się nie przydały – wyfruną. :)))

Taka totalna czystka jest przydatna od czasu do czasu. Poza tym ktoś fajny ma przyjechać i trzeba dla niego wygospodarować miejsce. Człowiek wydaje się rzetelny i w porządku, więc warto się dla niego wysilić i zrobić cokolwiek w kierunku przetarcia dżungli by przybysz mógł sobie tutaj uwić przyjemne gniazdko na czas swego pobytu :)))

Piwnica Indianki w porównaniu z piwnicą rodziców jest miejscem wielkich przestrzeni. Około 100 metrów wspaniałej powierzchni i sklepionych sufitów. Oczywiście jest to zagospodarowane na składowisko różnych gratów oraz ziemniaków i przetworów, ale Indianka ma chęć zrobić tutaj totalną czystkę i miejsce na coś fajnego. Teraz, dzięki upragnionemu odbiorowi śmieci z gospodarstwa – będzie to wreszcie realne i możliwe.

Indianka z racji swego ubóstwa i dużej odległości od miasta, a także z racji swoich ekologicznych przekonań – zbiera różne rzeczy, które da się ponownie wykorzystać. Zbiera słoiki, butelki, puszki, plastiki. Na farmie wszystko się przydaje choćby na mleko, jogurt, sadzonki, gwoździe itp. Ale ostatnimi czasy urosła sterta połamanych plastików oraz te piwniczne wory śmiecia utrudniały poruszanie się po piwnicy i zajmowały niepotrzebnie cenne miejsce. Zatem Indianka z ulgą oddała panom śmieciarzom ich łup :)))

Na kolejną wizytę już się cieszy i ma nadzieję, że nie będzie musiała interweniować w ministerstwie ochrony środowiska czy w ministerstwie rolnictwa, aby zmusić firmę zajmującą się odpadami – do zabrania kolejnych odpadów.

Przemoc w wydaniu wiodącego kraju Unii Europejskiej


Szturm policji na niewinną rodzinę


DODANE 2013-09-02 15:00
20 uzbrojonych policjantów pracowników socjalnych przemocą odebrało czwórkę dzieci (7-14 lat) rodzinie, która postanowiła kształcić swe pociechy w domu. W Niemczech homeschooling jest nielegalny.
Szturm policji na niewinną rodzinę LIFESITENEWS.COMRodzina Wunderlichów w 2012 r.
Do szturmu na dom Petry i Dirka Wunderlichów niedaleko Darmstadt doszło w czwartek rano. Właśnie zaczynali się uczyć. Dirk spojrzał przez okno i zobaczył, że dom został otoczony. - Powiedzieli, że chcą ze mną rozmawiać. Chciałem zadać pytanie, ale zobaczyłem trzech policjantów z taranem, chcących wyważyć drzwi, więc je otworzyłem - relacjonuje mężczyzna. Dodaje, że chwilę potem policjant pchnął go na krzesło. - Przy moim najlżejszym ruchu chwytał mnie jak terrorystę - mówi ojciec.
Ekipa, która wtargnęła do domu, oświadczyła, że ma nakaz odebrania dzieci.  I rzeczywiście miała. Sąd przewidział nawet możliwy opór ze strony dzieci i zezwolił na użycie wobec nich siły (sic!).
- Nikt by się nie spodziewał, że coś takiego zdarzy się w naszej cichej, spokojnej wiosce. To było jak sceny z filmu science fiction. Nasze dzieci i sąsiedzi przeżyły traumę - żali się Dirk Wunderlich, który musiał patrzeć, jak jego 14-letnia córka Machsejah jest zabierana siłą przez dwóch potężnych policjantów.
- Gdy wyszedłem na zewnątrz, zobaczyłem płaczącego sąsiada. Moja żona próbowała ucałować i przytulić córkę na pożegnanie. Jeden z agentów specjalnych odepchnął ją łokciem, mówiąc: “Na to już za późno”. Jaki rząd tak postępuje? - pyta retorycznie Dirk Wunderlich.
Po tym zajściu odbyło się spotkanie rodziców z przedstawicielami władz. Ci okazali im nawet odrobinę sympatii. Nie zmieniło to jednak faktu, że przesłuchanie w ich sprawie zarządzono na czas, kiedy „sędzia wróci z wakacji”.
Domowe nauczanie było jedynym powodem odebrania dzieci Wunderlichom. W dokumentach nie ma zarzutów stosowania przemocy czy zaniedbania.
Wunderlichowie, prześladowani w Niemczech za domowe nauczanie dzieci, szukali już schronienia za granica, w innym kraju Unii Europejskiej. I znaleźli go. Niestety, utrzymujący rodzinę Dirk nie mógł tam znaleźć pracy i w zeszłym roku cała rodzina wróciła do Niemiec.
- Ci ludzie są rozbici. Są wstrząśnięci do głębi i zszokowani. Ale powiedzieli mi też, że postępowali zgodnie ze swoim sumieniem i wiarą. Nie pokładają jej w państwie niemieckim, ale mają jej wiele wobec Boga. To inspirująca i odważna rodzina - powiedział Mike Donnelly z HSLDA, amerykańskiej organizacji broniącej praw homeschoolersów.
Przypomniał, że Niemcy ratyfikowały szereg międzynarodowych traktatów praw człowieka, gwarantujących rodzicom prawo do wychowania dzieci zgodnie ze swymi przekonaniami. Utrzymywanie przymusu szkolnego w obecnej formie oznacza - jak podkreślił - niewywiązywanie się z przyjętych zobowiązań oraz łamanie standardów demokratycznych.
Wunderlichowie nie są jedyną niemiecką rodziną, która ma problemy w związku z wyborem homeschoolingu jako metody kształcenia dzieci. Z tego samego powodu o azyl w USA poprosiła rodzina Romeike. Amerykański sąd przyznał im ten azyl, jednak wyrok ten został zaskarżony przez administrację prezydenta Obamy, która argumentowała, że prawo do wychowania dzieci zgodnie z przekonaniami rodziców nie należy do podstawowych wolności człowieka. W toku jest więc proces w sprawie zgody USA na deportację tej rodziny do Niemiec. Tam czekałyby na nich rujnująco wysokie kary finansowe oraz - najprawdopodobniej - odebranie dzieci. Sprawa trafi najprawdopodobniej do amerykańskiego Sądu Najwyższego.

czwartek, 5 września 2013

Plan pracy pięknego dnia wrześniowego :)


Scindapsus - rozflancowanie sadzonek.

Metoda małych kroczków dnia czwartego w tygodniu, a piątego w miesiącu wrześniu ;)))

Zrobione i odhaczone:
Kozy wydojone – odhaczone
Mleko przecedzone i zlane do butelki - odhaczone
Kicia napojona - odhaczone
Suczka nakarmiona
Kury napojone i nakarmione
Trawa nacięta i króliki nakarmione
Ususzona mięta zapakowana do kartoników – odhaczone
Koza przestawiona na świeżą trawę i zioła – odhaczone
Gorąca woda wlana do wiaderka z bielizną do prania do namoknięcia – odhaczone
Warzywa zważone – odhaczone
Pokrzywa kurom narwana i podana – odhaczone
Bazylia zielona posiana w dwóch donicach – odhaczone
Posiany majeranek
Posiany koperek
Posiana pietruszka ozdobna
Przesadzony kaktusik
Przesadzone wiele kaktusików
Posiany szczypiorek
Bielizna wyprana, wypłukana i powieszona – dynda!
Na obiadek przygotowana cukinia w cieście – zrobione i zjedzone :)
Pozbierane połamane plastiki przygotowane do zabrania przez śmieciarę – sterta rośnie

Oh... Indianka już znużona, bo zrobiła się późna pora, ale ciepło, ładnie – warto jeszcze przesadzić to i owo :)

Ufff... głupi Jaś posadzony :)
Także scindapsus rozflancowany i jeszcze jedno domowe pnącze. 
Kolejna seria kaktusików dostała po indywidualnej doniczuszce.
Na strychu stajni część kostek siana ułożone ściśle i piętrowo. Przy okazji wieszania na strychu bielizny :)

Wieczór – pora na kolację :)

Wrzesień

Zagajnik przy pasku Indianki.
Wstał nowy dzień, a wraz z nim wstała piękna Indianeczka :)))
Obudziła się wpierw i rozmyślała, jak zacząć ten dzień i go mądrze zagospodarować. Przez ostatnie parę dni jeździła do wsi po pszenicę dla kur. Na rowerze, gdyż niestety koń do wozu jeszcze nie nauczony. Rower się już rozpada i niewiele jeszcze nim przewiezie. Zamieniła też jaja na warzywa. Kupiła kaczora dla ocalałej kaczki.

Indianka ostatnio przyrządza sobie jagnięcinę przywiezioną przez znajomego, ale stwierdza, że smakowo nie jest lepsza od koziny – po prostu inna. Chyba jednak woli kozinę. Przywykła do niej. Jest bardzo zdrowa i odżywcza, a odpowiednio przyrządzona – przesmaczna.

Dzisiaj się nigdzie nie wybiera. Trzeba wydoić kozy. Ugotować karmę dla psa. Napoić kicię mlekiem kozim, by miała duużo mleka w swoich maleńkich cycuszkach dla swoich ślicznych kociaczków.

Trzeba trawę ukosić dla królików i drobiu, naprawić pastuch przy wjeździe na podwórko. Naciąć pokrzywy dla kur i indycząt, krwawnika dla indycząt. Zajrzeć do papierów. Posiać zioła w donicach do uprawy domowej na parapetach. Pozmywać naczynia. Trochę ogarnąć chałupę. Znaleźć precyzyjną wagę do ważenia warzyw. Zrobić jogurt kozi. Upiec chleb. Może upiec ciasto? Zaparzyć herbatę z czarnego bzu. Naciąć młodą pokrzywę do suszenia na zimową herbatę wzmacniającą. Napisać reklamację do Zakładów Energetycznych i parę innych pism.

środa, 4 września 2013

Nowy kaczor srokaty


Z pogromu drobiu ocalała jedna kaczka. Indianka udała się na wieś we wiadome jej miejsce, gdzie już wcześniej widziała osamotnionego kaczora. On też ocalał jako jedyny z pogromu kaczek i kacząt sąsiadki, który miał miejsce rok temu. Sąsiadka, podobnie jak Indianka mieszka na kolonii pod lasem. Na górkach, nieopodal jej domu – lisy gnieżdżą się w norach skąd wychodzą na żer. W ten sposób straciła cały swój drób. Z kur ocalała jedna jedyna kokoszka, a z kaczek – jeden jedyny kaczor.

Te ocalałe bardzo na siebie uważają. Kurka kręci się koło domu, wchodzi do domu do kuchni – jest zadomowiona całkowicie. Jajka znosi w samochodzie rolników. Tylko tam się czuje bezpieczna.

Indianka po drodze odświeżyła wiejskie znajomości. Generalnie mało kto trzyma na jej wsi drób. W większości przypadków z drobiu rolnikom pozostały tylko niedobitki. Niektórzy trzymają drób w piwnicy pod domem, bo nie są w stanie upilnować drobiu w kurnikach. Wniosek? Dla Mazur Garbatych powinno być przyznane najwyższe ONW – za szczególnie trudne warunki gospodarowania.

Nigdzie w Polsce – może tylko w Bieszczadach – jest taka masa dzikich drapieżników mordujących masowo rolnikom inwentarz. Jak nie jastrząb – to lis, jak nie lis – to kuna, jak nie kuna – to wydra. Aż roi się od tego drapieżnego zwierzyńca.

Państwo nie zadbało by rolnikom poszkodowanym przez owe drapieżniki wypłacano z urzędu odszkodowania. Nie zadbało także, by ONW dla tego regionu było na przyzwoitym poziomie. Ten rząd jest zły, bo zupełnie nie dba o zwykłych, zapracowanych ludzi. Trzeba go zmienić i to szybko – na nowy, ludzki i przyjazny ludziom.

Okolica
Tymczasem nowy kaczorek ucieszył się widokiem kaczki, a kaczka widokiem kaczora. Już się zaprzyjaźniły i kaczor zalotnie macha ogonem próbując oczarować jeszcze przerażoną po lisowej rzezi kaczkę.

Odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta

Odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta

dzikKto odpowiada za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta?
Aby rozstrzygnąć, kto w danym przypadku odpowiada za taką szkodę, niezbędne jest ustalenie, na jakim terenie szkoda została wyrządzona, a po drugie - przez jakie zwierzę.

Kwestie odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta regulują obecnie przepisy dwóch ustaw - z 13 października 1995 r. Prawo łowieckie oraz z 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody. Prawo łowieckie reguluje odpowiedzialność za trzy rodzaje szkód. Po pierwsze, zgodnie z art. 46 ust. 1 tej ustawy, do wynagradzania szkód wyrządzonych w uprawach i płodach rolnych przez następujące zwierzęta łowne: dziki, łosie, jelenie, daniele i sarny zobowiązany jest dzierżawca lub zarządca obwodu łowieckiego.

Odpowiedzialność na podstawie przytoczonego przepisu, co jasno wynika z jego brzmienia, obejmuje wyłącznie szkody w uprawach i płodach rolnych (czyli w określonego rodzaju mieniu, a nie na osobie), które zostały wyrządzone przez wymienione w tym przepisie zwierzęta. Jak wskazał SN, uprawą rolną w rozumieniu tego przepisu jest każda uprawa prowadzona na gruncie rolnym (uchwała z 27 listopada 2007 r., sygn. III CZP 67/07). W omawianym przypadku wypłaty odszkodowania dokonują dzierżawcy lub zarządcy obwodów łowieckich w terminie trzydziestu dni od dnia sporządzenia protokołu ostatecznego szacowania szkody.

Natomiast przy szacowaniu szkód łowieckich pojawił się problem, jak należy rozumieć sformułowanie „płód rolny". Nie miejsce tu na wyjaśnianie tego pojęcia, warto tylko wskazać, że w praktyce problem pojawia się. Drugi rodzaj szkód, o którym mówi prawo łowieckie, to szkody wyrządzone w uprawach i płodach rolnych przez zwierzęta łowne objęte całoroczną ochroną (co w obecnym stanie prawnym dotyczy tylko łosi), za które zgodnie z art. 50 ust. 1 odpowiada Skarb Państwa. Zgodnie z art. 50 ust. 2, za szkody wyrządzane przez łosia na obszarach obwodów łowieckich leśnych odszkodowania wypłaca Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe ze środków budżetu państwa, zaś na obszarach obwodów łowieckich polnych, a także obszarach niewchodzących w skład obwodów łowieckich odszkodowania wypłaca zarząd województwa ze środków budżetu państwa.

Wreszcie, na podstawie art. 50 ust. 1b prawa łowieckiego, za szkody wyrządzone przez dziki, łosie, jelenie, daniele i sarny na obszarach niewchodzących w skład obwodów łowieckich odpowiada Skarb Państwa.

USTAWA O OCHRONIE PRZYRODY
Jak już wspomniałem, do szkód wyrządzonych przez dzikie zwierzęta znajduje zastosowanie ustawa o ochronie przyrody. Jej przepisy regulują odpowiedzialność za dwa rodzaje szkód: po pierwsze - za szkody wyrządzone przez zwierzęta objęte ochroną gatunkową, a po drugie - za szkody wyrządzone przez zwierzęta łowne na terenach chronionych, takich jak np. parki narodowe, strefy ochrony zwierząt lub rezerwaty przyrody. 

Jeżeli chodzi o pierwszy rodzaj szkód, to na podstawie art. 126 ustawy o ochronie przyrody Skarb Państwa odpowiada za szkody wyrządzone przez żubry — w uprawach, płodach rolnych lub w gospodarstwie leśnym, wilki - w pogłowiu zwierząt gospodarskich, rysie - w pogłowiu zwierząt gospodarskich, niedźwiedzie - w pasiekach, w pogłowiu zwierząt gospodarskich oraz w uprawach rolnych oraz bobry - w gospodarstwie rolnym, leśnym lub rybackim. Drugi przypadek regulują przepisy art. 126 ust. 7 i nast., o czym szerzej poniżej.

SZKODY WYRZĄDZONE PRZEZ DZIKI
Już na pierwszy rzut oka widać, że wskazane przepisy nie należą do jasnych. Dlatego też warto przeanalizować je na przykładzie szkód wyrządzonych przez konkretne zwierzę. Proponuję dzika. W świetle obecnie obowiązujących przepisów prawa dzik jest zwierzęciem łownym, które nie podlega ani całorocznej ochronie, ani ochronie gatunkowej. Podmiot odpowiedzialny za szkody będzie zależał od miejsca ich wyrządzenia. Jeżeli szkoda została wyrządzona w uprawach lub płodach rolnych na terenie obwodu łowieckiego, do jej wynagrodzenia zobowiązany jest dzierżawca lub zarządca obwodu łowieckiego.

Aby stwierdzić, czy tak rzeczywiście było, należy ustalić, czym jest obwód łowiecki. Prawo łowieckie podaje jego definicję. Jest to obszar gruntów o powierzchni nie mniejszej niż trzy tysiące hektarów, na którego obszarze istnieją warunki do prowadzenia łowiectwa. Obwody dzielą się na leśne oraz polne. Znaczenie prawne wskazanego podziału obwodów polega na innym określeniu dzierżawców - leśne wydzierżawią dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, zaś polne - starosta. W świetle prawa administracyjnego jest to zatem rodzaj obszaru specjalnego, wyodrębniony ze względu na cel w postaci hodowli zwierzyny łownej (W. Radecki, „Prawo łowieckie. Komentarz", str. 122). Dzierżawca lub zarządca obwodu łowieckiego powinien poinformować właściwego miejscowo wójta (burmistrza, prezydenta miasta) o osobach uprawnionych do przyjmowania zgłoszeń tych szkód.

Jeżeli dzik wyrządził szkodę na terenie niewchodzącym w skład obwodów łowieckich, czyli m.in. na obszarze parku narodowego lub rezerwatu przyrody (ich definicje znajdziemy w ustawie o ochronie przyrody), w granicach administracyjnych miasta (gdy granice te obejmują większe obszary leśne lub rolne, może być z nich utworzony obwód łowiecki lub mogą być one włączone do innych obwodów łowieckich), na terenie zabudowanym budynkami mieszkalnymi lub gospodarczymi, na podwórzu, na placu, na ulicy lub na drodze w granicach administracyjnych miejscowości innej niż miasto, za szkody odpowiada Skarb Państwa. Wszystkie obszary, które nie wchodzą w skład obwodów łowieckich, wymienia art. 26 prawa łowieckiego.

Należy zrobić rozróżnienie między podmiotem odpowiedzialnym za szkodę a podmiotem faktycznie wypłacającym odszkodowanie.

I tak, co do zasady, zgodnie z art. 50 ust. 3 prawa łowieckiego, za szkody wyrządzone przez dzika na terenach niewchodzących w skład obwodów łowieckich odszkodowanie wypłaca zarząd województwa ze środków budżetu państwa. Gdy dzik wyrządził szkodę na terenie parku narodowego lub rezerwatu przyrody, odszkodowanie wypłacane jest ze środków odpowiednio - parku narodowego lub regionalnej dyrekcji ochrony środowiska. Zastosowanie znajduje tu bowiem art. 126 ust. 7 prawa ochrony przyrody, który jest przepisem szczególnym wobec art. 50 ust. 3.

CHARAKTER ODPOWIEDZIALNOŚCI
Odpowiedzialność przewidziana w art. 46 ust. 1 prawa łowieckiego ma charakter obiektywny w tym znaczeniu, że nie zależy od winy dzierżawcy lub zarządcy obwodu łowieckiego, która mogłaby polegać na przykład na dopuszczeniu do nadmiernego zwiększenia się liczby zwierzyny lub na zaniechaniu zimowego dokarmiania (W. Radecki, „Prawo łowieckie. Komentarz", Warszawa 2007, str. 248). 

W praktyce oznacza to, że nawet wzorowe prowadzenie gospodarki łowieckiej i dołożenie wszelkich możliwych starań w celu niedopuszczenia do powstania szkód w uprawach i płodach rolnych nie zwalnia z odpowiedzialności, jeżeli szkody powstaną. 

Oczywiście nie znaczy to, że nie istnieją sposoby pozwalające ograniczyć rozmiar tych szkód. Wręcz przeciwnie - określone osoby są prawnie zobligowane do podejmowania działań w celu ich ograniczenia. Na przykład dzierżawcy i zarządcy obwodów łowieckich obowiązani są dokarmiać zwierzynę wówczas, gdy w sposób istotny może to wpłynąć na zmniejszenie szkód wyrządzanych w uprawach i płodach rolnych oraz w gospodarce leśnej. 

Natomiast właściciele lub posiadacze gruntów rolnych i leśnych są zobowiązani, zgodnie z potrzebami, współdziałać z dzierżawcami i zarządcami obwodów łowieckich w zabezpieczaniu gruntów przed tymi szkodami. W przywoływanej już uchwale z 27 listopada 2007 r. SN wskazał, że regulacja zawarta w art. 46 prawa łowieckiego rozwiązuje konflikt interesów pomiędzy dwiema dziedzinami gospodarki: gospodarką łowiecką i rolnictwem.

Skoro w interesie gospodarki łowieckiej ograniczone zostały środki zabezpieczające grunty rolne przed wdzieraniem się na nie zwierzyny łownej, należało nałożyć na podmioty prowadzące tę gospodarkę odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez zwierzynę łowną w uprawach i płodach rolnych.

Zdaniem SN celem art. 46 ust. 1 pkt 1 i przepisów z nim związanych jest skompensowanie przez podmioty prowadzące gospodarkę łowiecką wspomnianych szkód na gruntach, których charakter nie pozwala stworzyć skutecznych zabezpieczeń przed wolno żyjącą zwierzyną łowną.

Na koniec warto dodać, że brak obecnie przepisów regulujących kwestię odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez np. lisy, kuny, wydry czy łasice w gospodarstwach rolnych czy stawach hodowlanych. Sprawa ta wiele razy była poruszana przez rzecznika praw obywatelskich w wyniku składanych przez rolników skarg uzasadnionych niemożnością uzyskania odszkodowania za szkody wyrządzone w gospodarstwach rolnych, a także stawach hodowlanych przez wyżej wskazane, a także inne zwierzęta. Zmiana przepisów wydaje się nieunikniona, gdyż problem jest realny.

Źródło: tygodnik "Wspólnota"



"brak obecnie przepisów regulujących kwestię odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez np. lisy, kuny, wydry, jastrzębie czy łasice w gospodarstwach rolnych czy stawach hodowlanych."

To co kur...a???! Brak przepisów a Sejm ŚPI??? Opierdala się??? Zajmuje się homoseksualistami??? i innymi duperelami???
Za co do kurwy nędzy biorą kasiorę z naszych podatków obywatelskich???

Lis wymordował cały drób!


Zagryziony drób.
Kto jest odpowiedzialny za lisa? Pilnie potrzebuję porady prawnej.
Kto jest właścicielem lisa? Kto jest odpowiedzialny za szkody poczynione przez lisa?
Jakie kroki prawne powinnam podjąć w sytuacji gdy lis wymordował mój drób?
Proszę o info w rubryce komentarze lub na email.

Piórka po wywleczonym z kurnika i zagryzionym drobiu.
Ja potrzebuję konkretnej porady prawnej. Poniosłam ogromną stratę. Nie pierwszy raz na Mazurach. Ale tym razem nie odpuszczę tego. 

Jestem obywatelką tego kraju i należy mi się obrona i ochrona mojego majątku i inwentarza. Wszystkie kaczki i gęsi zagryzione. Stada zarodowe trafił szlag. Kurczaki pozagryzane. Mam dosyć strat. Ktoś musi mi wypłacić odszkodowanie. Właściciel lisa. Zapewne Państwo nim jest lub koło łowieckie.
Proszę o porady jak mam postępować w zaistniałej sytuacji.

poniedziałek, 2 września 2013

Masakra


To był chujowy dzień. Mega chujowy dzień. Lisy wymordowały cały drób wodny. Oba stada. Stado zarodowe gęsi i stado zarodowe kaczek. Tylko jedna kaczka i jeden gąsior ocalały. Zginęły też rasowe kurczaki, indyczka, królik i kilka kur.

Zagryziony przez lisy drób :(((


Indianka jest psychicznie wyczerpana. Wzięła gorącą kąpiel by zmyć z siebie stres i smutek. Ale to nie koniec problemów. Wieczorem wynikł kolejny. Dzień do bani – całkowicie. W dodatku leje. 

Tylko jedna pozytywna rzecz się zdarzyła tego dnia. Na tym warto się skupić. Tym delektować.

sobota, 31 sierpnia 2013

Kaczuchy

Kaczki francuskie piżmowe - stadko zarodowe i do wysiadywania jaj gęsich.
Para lęgowa gęsi i młoda gąska (chyba gąsek bo też trąbi, jak tatuś).
Gąsior z wielkim garbem na nosie.
Indyczęta - przyszłe nasiadki.
Jaśniejszy kaczor i kaczka ciemniejsza.
Kaczki francuskie piżmowe - stadko zarodowe.
Para lęgowa gęsi kubańskich garbonosych - ten większy to gąsior. Trąbi jak syrena okrętowa.

Wczoraj był wielce radosny dzień :) Upragniony transport przybył. Pierwszy z trzech ostatnio zaplanowanych interesów doszedł do szczęśliwego uwieńczenia. Przyjechały kaczuchy! Wraz z nimi para lęgowa gęsi kubańskich – gęś i gąsior oraz podrośnięta gąseczka. Gąsior trąbi jak syrena i ma garba mocniej zarysowanego. Jest też znacząco większy od gąski z którą przyjechał, ale szczerze mówiąc to nie jest większy od gęsi indiańskich, które tutaj już żyją 3 lata w zdrowiu i szczęściu. Gęsi indiańskie są dorodniejsze i wyglądają zdrowiej, ale nie rozmnożyły się. Może przekarmione? Indianka suto karmiła gęsi zimą owsem i ziemniakami oraz sianem. Może przekarmiła. Nie wiadomo dlaczego nie rozmnożyły się. A może to dwa gąsiory? Trudno zgadnąć. Indianka zaopatrzyła się w poradnik i zajrzała na forum drobiowe i już wie, jakie mogły być przyczyny. Chociażby brak gniazda. Gęsi sobie same nie zrobiły – trzeba im to gniazdo zrobić fachowo z opony.

Dzisiaj Indianka użyła oponę by im uszykować gniazdo. Napchała do niej trzcin. Teraz są cztery dorosłe gęsi i co najmniej jeden gąsior i gąska. Jeśli pozostałe dwie lub chociaż jedna jest samicą – to jest szansa że będą i od niej jaja, a dzięki gąsiorowi – będą to jaja zapłodnione i może się uda Indiance w przyszłym roku dochować z tych gęsi swojego potomstwa. Byłoby cudownie, gdyby się okazało że Indianka ma de facto 3 dorosłe samice i gąsiora. W sam raz. Od każdej gęsi niech będzie z 15 gąsiąt – to w przyszłym roku Indianka będzie jeść gęsinę i będzie miała wartościowe mięso na sprzedaż.

Kaczuchy będą wysiadywać jaja gęsiom, bo gęsi niechętnie je wysiadują. Dlatego Indianka je kupiła. Kaczuchy są fajne, dorodne, barwne.

Przyjechały też indyczęta. Indyczki też są dobre w wysiadywaniu jaj gęsich i kaczych, więc jest nadzieja, że w przyszłym roku na wiosnę dojdzie do naturalnych lęgów i Indianka dochowa się swoich gąsek, kaczek i indycząt.

Nie trzeba będzie już kupować i płacić drogo za drób i przesyłkę lub transport. Byle tylko wszystko zdrowo wyrosło i przeżyło nietknięte przez jakiegoś drapieżnika lub chorobę. Teraz trzeba zadbać należycie o to co się ma. Pozabezpieczać dokładnie kurniki i porządnie karmić drób. Rozbudować woliery. Uszczelnić. Kupić pszenicę i owies.

Idealnie byłoby posiać pszenicę i owies, ale niestety – nie ma czym zaorać ziemi. Na szczęście gęsi żywią się głównie trawą, a tego u Indianki nie brakuje. Mają co jeść przez pół roku w roku, a po pół roku od wyklucia są już gotowe do uboju.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozmowy handlowe


Indianka prowadzi różne rozmowy handlowe z różnymi osobami.
Od tygodni, dni, i od ręki jak się trafi okazja na jakiś handelek – czy to wymienny, czy to gotówkowy.

Na razie nie załatwiła tego na czym jej zależy, czyli koszenia i pszenicy oraz paru innych rzeczy, ale nie lubi tracić czasu i skoro nie może załatwić tego na czym jej zależy od ręki, załatwia to, co się daje załatwić – zwłaszcza, jeśli daje się to załatwić szybko i łatwo.
Nawiązała współpracę z hodowcą owiec wielkopolskich. Ma on jagnięcinę na sprzedaż. Indianka postanowiła, że zamiast kupować chemiczne mięso w Biedronce – kupi zdrowe mięso wprost od hodowcy. 
Tym bardziej, że chce wspierać lokalnych rolników i dać im zarobić.
Taka z niej patriotka :) Co prawda ona też ma jagnięta, ale te jagnięta trzyma na rozmnożenie, więc ich ubijać nie będzie. Tym bardziej, że durnowate przepisy unijne tak komplikują ubój na gospodarstwie, że praktycznie uniemożliwiają, Cholerna Unia się musi wpierdalać rolnikom do gospodarzenia i utrudniać pracę i wiejski żywot.

Na 5 napoczętych interesów 2-3 dojdą do skutku na pewno i to już niebawem, a reszta być może – z dużym prawdopodobieństwem, lecz nieco później. 

Znajomy też obiecał Indiance pomoc w podskubaniu gęsi i strzyżeniu owiec. Zaskoczył ją tą ofertą pomocy. Ciekawe, czy dotrzyma słowa. Pora dorwać owce, wyczesać z nich rzepy i trawę. Być może wykąpać. Wtedy będzie można je wygolić. Będzie runo.

Owce Wrzosówki i kurki rasy Rhode Island


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Współpraca


4-5 hektarów do zaorania pod zboże (lub więcej).
Indianka dysponuje areałem około 11 hektarów 
plus dwie stajnie do remontu i do wykorzystania na hodowle.
Indianka nawiążę współpracę w dziedzinie uprawy ziemi pod zboża na swoim pięknym gospodarstwie.
Do obsiania będzie 4-5 hektarów areału.

Indiankę także interesuje stała współpraca w dziedzinie koszenia trawy na siano i sianokiszonkę.

Indianka może podjąć się odchowu cieląt i innych gatunków zwierząt na zlecenie.
Także może wyrabiać na zlecenie: sery kozie, jogurty kozie, kefiry kozie.

Podstawa współpracy: uczciwość.

Indianka chętnie będzie współpracować z ludźmi uczciwymi,
rzetelnymi i słownymi oraz przede wszystkim ludzkimi.

Kupię pszenicę, owies, kozy


Tak jak w tytule:
Indianka kupi 500 – 1000kg pszenicy
(najchętniej 500kg pszenicy i 500kg drobno zmielonej śruty/mąki pszennej na chleb),
500 – 1000kg owsa bez plew,
300kg ziemniaków – ilości zależnie od ceny.
Marchew paszową: 100kg – 300kg lub więcej zależnie od ceny.
Dostawa na podwórko mile widziana.

Indianka przyjmie lub niedrogo kupi młode kozy do krycia.
Indianka dysponuje super reproduktorem i chce go maksymalnie wykorzystać do poprawienia cech mlecznych kóz w swojej okolicy.

Mości Kozioł Reproduktor mega mlecznej rasy saaneńskiej imć Aramis ;)

Zaprasza kozy do krycia. Krycie kozłem rasowym super mlecznej rasy saaneńskiej tylko 60zł od kozy. Pozostawienie kozy w pensjonacie na miesiąc dla pewniejszego pokrycia: 60zł.

Kozy rasy saaneńskiej to najbardziej mleczne kozy na świecie. Czempionki świata dają do 10 litrów mleka dziennie i kosztują po kilka tysięcy dolarów!

Pełnorasowa koza saaneńska daje dziennie tyle mleka co niejedna krowa, a nawet więcej, gdyż krowy typowo mięsne dają niewiele mleka - nawet poniżej 10 litrów dziennie, np. ledwo 6 litrów. Krycie takim kozłem na pewno poprawi walory mleczne kóz urodzonych po tym pięknym, dorodnym reproduktorze. Gorąco polecam i zapraszam kozy na randkę z Aramisem :)

Oferty na: CreativeIndianka((@))vp.pl (usunąć nawiasy).
Tel. 607507811 (wcześnie rano lub późnym wieczorem)

Trawa do skoszenia

Trawę oddam za połowę plonów lub zapłacę za skoszenie i zbiór:

Zapłacę 100zł/hektar koszenia.

50zł/hektar przewracania trawy

50zł/hektar zgrabiania siana

120zł/hektar kostkowania lub belowania.

Cena zwiezienia siana na podwórko do uzgodnienia

Tel. 607507811

Jazdy konne w zamian za trening koni!


Indianka idąc w ślady znajomego “rancher’a” ;) postanowiła udostępnić swoje konie do jazd konnych w zamian za pomoc w treningu koni i przyuczenie ich do wozu (przynajmniej jednego konia) oraz za pomoc przy zwiezieniu siana i drewna z pola.

Widok z ruin starej stodoły na hektarowej powierzchni padok nad rzeczką :)
Zatem do ujeżdżenia i przyuczenia do wozu konnego – kilka srokatych piękności rasy małopolskiej. Konie są w znakomitej kondycji, wybyczone, najedzone, znudzone. Pora zaangażować je w prace gospodarskie :)
Indianka kupiła wóz konny i ma do zwiezienia z pola siano oraz drewno.
W tym celu należy co najmniej jednego konika przyuczyć do wozu.


Przestronne pastwiska Ranch'a Indianki, a wokół pola uprawne i też pastwiska.
Jedna klaczka jest wstępnie ujeżdżona. Siedział i jechał trochę na niej Czegewara, a nawet nakłonił Indiankę, by sama wsiadła na klacz. Czegewara chciał podsadzić Indiankę z ziemi, ale uparła się że sama wejdzie na klacz po swojemu. Podprowadzili klacz pod stajnię gdzie leży wielki głaz. Indianka po tym głazie weszła na Indianę. Czegewara oprowadził klacz wraz z Indianką po podwórku, ale Indianka wcale nie czuła się pewnie na ledwo ujeżdżonym koniu i sama nie ryzykowała żadnych akcji. 

Klacz jest jeszcze niedouczona i pcha się na człowieka i wymaga dalszego treningu ujeżdżeniowego, a także przyuczenia do ciągania wozu z sianem. Wstępnie udało jej się pociągnąć pług przez kilka metrów (z Czegewarą i Indianką) oraz dwie ciężkie kłody ciągnęła przez kilkadziesiąt metrów (z Indianką i miejscowym poczciwym chłopem, którego z imienia nie wymienię, bo go żona z domu pogoni ;))) ).

To tyle jeżeli chodzi o dotychczasowy trening. Klaczka jest mądra, bystra, szybko się uczy i jest chętna do pracy. Potrzebuje dobrej, doświadczonej ręki i systematycznego treningu.
Odważnego lub odważną Indianka zaprasza :)


Jedno z zielonych wzgórz Indianki. Piękny z niego widok na okolicę :)


Wschodni stok wzgórza Indianki. Widok na zagajnik, las i rzeczkę oraz mokradła.
Woliera. Własnoręczne dzieło Indianki :) (TYMI RĘKAMI ZROBIONA! :D)
Rancho na Mazurach Garbatych. Zagajnik nad sadzawką.
Rancho na Mazurach Garbatych. Zagajnik nad rzeczką Indianki :)
Miedza północno-wschodnia. Srokate konie Indianki, a za nimi łaciate krowy sąsiada.


Szczegóły na email: CreativeIndianka(((@)))vp.pl
Na miejscu możliwość rozstawienia swojego namiotu.
Warunki zakwaterowania: dzicz kosmata :D
Rancho na Mazurach Garbatych znajduje się na Mazurach Garbatych :D
Na kolonii, 2km za wsią. Wokół: pola, pastwiska, wzgórza, zagajniki.
Teren – przepiękny. Powietrze: czyste. Żyć – nie umierać :)

Indianka zaprasza osoby pozytywne, a dobrych, szczerych intencjach, lojalne i uczciwe.