niedziela, 5 maja 2013

Znów knują by wcisnąć nam chorobotwórcze turbiny wiatrowe!



Do mieszkańców gminy Kowale Oleckie - "Mazury Cud Natury"? czyli jak Gmina kopie nam groba...

 zdjęcie ze strony nowa-stepnica.x25.pl
Tym razem to Robert a nie Ania stuka nerwowo w klawiaturę.
Sprawa jest pilna, czasu niedużo, więc będzie może trochę chaotycznie.
Ważne jest meritum. Nie przegapcie go i zabierzcie głos, żeby znów nie było, że mądry Polak po szkodzie.
Mieszkańcy gminy Kowale Oleckie mają czas do 9 maja 2013 na pisemne opinie kwestionujące projekt „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy Kowale Oleckie”.
Należy je kierować na adres gminy do Wójt Gminy Kowale Oleckie.
Informacja o wyłożeniu projektu jest tu: gmina.kowale...komunikat_o_wylozeniu_studium
Na dole załączniki (studium, prognoza oddziaływania na środowisko i mapy) i info o tym jak kierować opinie do projektu.
Wczoraj TO do mnie dotarło (wcześniej zarobiony byłem jak mało kiedy) i powiało GROZĄ.
Gminę podzielono na strefy - w trzech z nich gmina planuje i dopuszcza lokalizację przemysłowych farm wiatrowych. Mówimy o obiektach mających sto kilkadziesiąt metrów wysokości i stojących zwykle ZA BLISKO domów. Na to wskazuje wiele zrealizowanych już lokalizacji w Polsce. Poświęćcie kilka chwil na wizytę w: stopwiatrakom.eu i dowiedzcie się więcej.
O szumie, infradźwiękach, migotaniu cienia i efekcie stroboskopowym w mieszkaniach.
I o przewałach, bo brakuje prawa, działaniach 'z cicha pękł' i olewaniu mieszkańców i ich zdrowia.
Posłuchajcie ludzi żyjących obok farm wiatrowych, poczytajcie wiadomości.
Większość złych ale są i dobre:
wojt-augustowa-odmowil-wydania-decyzji-srodowiskowej-dla-wiatraka
Albo jedźcie pod Gołdap na kilkugodzinny piknik pół kilometra od turbin… a przy okazji pogadajcie z mieszkańcami.
Jeśli studium zostanie zatwierdzone, to potem zgodnie z nim będą powstawać miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, potem będą wydawane zgodne z planami warunki zabudowy, potem pozwolenia na budowę a potem to już nawet Don Kichot nie pomoże.
Przy istniejącej w naszej gminie rozrzuconej zabudowie, walorach przyrodniczych i turystycznych projekt Studium w części dotyczącej farm wiatrowych jest TOTALNĄ BZDURĄ wymagającą (ze względów humanitarnych i zgodności z gwarancjami konstytucyjnymi) wysiedlenia połowy mieszkańców gminy.
Takie jest moje zdanie.
 wiatraki ze strony naszego lokalnego radia 5
I takie jest chyba zdanie władz naszego województwa skoro w projekcie Strategii Rozwoju Społeczno-Gospodarczego Województwa Warmińsko-Mazurskiego do roku 2020 uznano, że:
„biorąc pod uwagę uwarunkowania przyrodnicze, koncentrację środków finansowych oraz warunki prawne, produkcja energii elektrycznej na terenie województwa powinna rozwijać się w oparciu o biogazownie rolnicze, fotowoltaikę oraz małe elektrownie wiatrowe w układzie rozproszonym.”
Ale wszystkie decyzje będą podejmowane w Gminie i w zgodzie z zatwierdzonym STUDIUM!!!
W strefie F1 (lub zaraz obok) są Zawady Oleckie, Sokółki, Stacze i Cicha Wólka. Zwarta zabudowa jest oczywiście wyłączona ale już kilkaset metrów obok niech się kręci, szumi i migocze. I niech miele nasze bociany, bieliki, żurawie i czajki.
W strefie F2 (lub zaraz obok) jest Mściszewo, Żydy, Sokółki, Czukty, Kiliany, Wężewo.
Jest jeszcze strefa G.
Czasu jest niewiele. Jeśli w proponowanych strefach powstaną przemysłowe turbiny wiatrowe, ceny naszych nieruchomości spadną kilka razy. A i tak nikt ich nie będzie chciał. Bo nikt przy zdrowych zmysłach tu nie przyjedzie. Przez minimum 30 lat. A wielu wyjedzie - tylko, że nie każdy ma gdzie uciec. Ja już nie mam.
Oczywiście będzie jeszcze opcja, żeby siedzieć w domu ze stoperami w uszach i zaciągniętymi roletami, walić 'dyktę', dostawać pierdolca i użalać się nad swoim obesranym życiem.
Ale niektórzy od życia oczekują ciut więcej. I inny mają plan na życie swoich dzieci.
Mam nadzieję, że Ty/Pan/Pani też.
 Wyobrażacie sobie taki krajobraz obok nas? Takie potwory na horyzoncie niczym z filmu „Wojna światów”?? To znowu wiatraki spod Gołdapii ze strony wspolczesna.pl (przy tym zdjęciu dopisek Ani)
Pomóżcie Wójt i radnym zmienić projekt Studium, oni może nie wiedzą, że jest jakiś problem - piszcie polecone przed 9 maja.
Nie muszą być długie ani super mądre. Kilka zdań o tym czego się obawiacie i dlaczego.
A opinie tych, którzy w 'wiatrakowych' strefach mają domy albo ziemię będą wyjątkowo cenne.
I Ci niech podają w opiniach numery swoich działek.
Zróbmy to, bo potem będziemy płakać.
I to nie jest jakiś kiepski, makabryczny żart - ONI naprawdę mają taki plan na nasze życie.
A potem niech sołtysi zwołują Zebrania Wiejskie i podejmujcie uchwały w sprawie turbin blisko Was.
To kolejny ważny krok.
Projekt lini 110 kV mającej odebrać energię z farm planowanych w naszej gminie już powstaje.
Trzymam kciuki.

Komentarze

Gosia Ruc2013/05/04 14:15
Czy gmina bierze pod uwagę,że podjęte przez nią działania spowodują,że ludzie nie będą chcieli się osiedlać na terenie tak niefortunnie zainwestowanym,że nie będą też przyjeżdżali na wypoczynek??.Podejście Gminy jest szalenie krótkowzroczne,nie wspominając tego,że absolutnie nie liczy się z opinią mieszkańców.Niestety doprowadzi to do zahamowania rozwoju gminy np.pod wzlędem turystycznym.TO PODCINANIE GAŁĘZI,NA KTÓREJ SIĘ SIEDZI :(..........
ania2013/05/04 22:47
Problem w tym, że niektórzy mieszkańcy również są krótkowzroczni i nie mają nic przeciwko. Niektórym obiecywana kasa mąci rozum i jest ważniejsza, niż przyszłość ich i dzieci, niż zdrowie, utracony majątek w nieruchomościach, nie mówiąc o przyrodzie, krajobrazie, walorach turystycznych, i "takich tam pierdołach".
-r.2013/05/04 23:14
Większość turbin wiatrowych w gminie Kowale Oleckie i sąsiedniej Świętajno są planowane na ziemiach właścicieli setek lub tysięcy hektarów. Oni nie mieszkają pod turbinami tylko daleko
stąd i kasa zwykle zmąciła im rozum już dawno, dawno temu.
Indianka2013/05/05 00:18
Witaj.

Ja się absolutnie nie zgadzam na stawianie turbin w mojej wsi i okolicy. Odpada. Parę lat temu moja wioska się nie zgodziła, ze względów zdrowotnych, hodowlanych i turystycznych. Pisaliśmy petycję do Gminy. Ponadto ekolodzy ustalili, że w Czuktach są siedliska rzadkich nietoperzy, którym te wiatraki zagrażają.

Ja parę lat temu do Gminy wysłałam obszerne opracowanie lekarki zajmującej się syndromem turbin wiatrowych i dokładnie poinformowałam Gminę o szkodliwości turbin wiatrowych na zdrowie mieszkańców i zwierząt pod nimi mieszkających. Gmina dokładnie wie, że to cholerstwo jest chorobotwórcze, a mimo to forsuje ten syf na siłę? Dla forsy? Urząd Gminy będzie miał z tego forsę, a my zrujnowane zdrowie i obniżoną wartość ziemi, spadek zdolności kredytowej! Chcą naszą piękną, czystą, naturalną gminę zamienić w fabrykę prądu??? Pojebało ich??? Oni bazują na tym, że ludzie tutaj ciemni, zapracowani i dają sobie wciskać byle co.

Tu moje info o turbinach m.in. na podstawie opracowań naukowców:

http://www.kreatywnaromantyczka.blogspot.com/search/label/syndrom%20turbiny%20wiatrowej

Trzeba iść do księdza i porozmawiać. Ja już rozmawiałam z naszym księdzem o turbinach parę lat temu. Zgodził się ze mną, że to jest szkodliwe. Idź do księdza, wydrukuj ulotki tak jak ja to zrobiłam parę lat temu, powieś na tablicy i poproś księdza, by z ambony ludzi uświadomił i zagrożeniu. Możesz też tych ulotek wydrukować więcej i rozdawać w niedzielę dziś przed kościołem. Masz samochód, więc jesteś bardziej mobilny.

W Czuktach możesz pogadać z malarzem Wojtkiem Łukasikiem. On też jest przeciw turbinom, także Tomek Sawicki ze względu na krowy, Kapała, Rakowski, Domaradzcy, myślę że teraz Szczodruch także. On chce sprzedać ziemię. Jak tu postawią wiatraki, to mu nikt nie da tyle ile on chce za gospodarstwo.

Działaj,

Trzymam kciuki,
Izabella vel Indianka

źródło:
http://ceramika.zawady-oleckie.com/wiki/do_mieszkancow_gminy_kowale_oleckie_-_mazury_cud_natury?&#comment_69d2963d0bb5efc0d1824caa18d97f66


sobota, 4 maja 2013

Niepostrzeżenie

Dzień minął szybko i niepostrzeżenie. W ciągu ciepłego, słonecznego dnia Indianka, wbrew zaplanowanemu wypoczynkowi – jednak zabrała się za kontynuowanie wyrobu słupów ogrodzeniowych. Wczoraj nie mogła ich szlifować i malować, bo padało, a warsztat pracy urządziła sobie przy domu pod gołym niebem.

Dzisiaj wyszlifowała i wymalowała pięknie kolejne 4 słupy. Razem to jest już ich 33 sztuki. Kolor – cudownie, głęboko łososiowy. To już końcówka farby i jest gęsta, więc lepiej kryje powierzchnie drewna. Po za tym pomalowała ławeczkę oraz podkładki pod naczynia.

Posadziła kilka topinamburów. Przerobiła wybieg dla kur. Podczas przerabiania wybiegu, jedna kurka rudopiórka odważyła się śmiało opuścić teren zagrody i poszła na spacer po podwórku. Gęsi ją ofuknęły. Kurka nadziobawszy się trawy i gąsienic do woli – weszła na ganek, do suki Saby, gdzie została złapana i zaniesiona do kurnika. Jutro Indianka skończy przerabiać ten wybieg i kurka sobie będzie mogła w nim bezpiecznie przebywać, bo strach ją puszczać luzem na podwórko i siedlisko, gdyż jastrzębie siedzą na pobliskich drzewach i polują na drobne stworzenia w tym ptactwo.

Dzisiaj było ładnie, ciepło, przyjemnie. Suczka Saba i kicia Miriam oraz wielki kozioł Aramis wylegiwały się w Słońcu na podwórku. Pozostałe kozy kręciły się po podwórku dokazując. Konie na wybiegu – szczęśliwe z nadejścia wiosny i pełnej swobody. Rano dostały owies i brykały jak szalone.

Wieczorem złocista poświata spowiła podwórko i budynki, podkreślając ich rudy kolor. Zrobiło się chlodno. Indianka weszła do domu i zajęła się gotowaniem obiadokolacji.

Na obiadokolację przyrządziła sobie:

grzybki boczniaki młodziutkie świeżutkie podsmażone z cebulą, zalane sosem dyniowym i podduszone razem z tym sosem, do tego gotowane ziemniaki, a do popicia herbata.

Na jutro rano zrobiona przepyszna sałatka warzywna z majonezem Winiary :) (innego Indianka nie uznaje, ewentualnie wyrabia swój)

A w niej siekane: ziemniaki, cebula, marchewka oraz groszek, kukurydza, marchewnik anyżkowy, pietruszka naciowa.

Do głąbów i hien internetowych

Tłumaczę jak Abel krowie: wszelkie oferty mojego gospodarstwa powielane przez rożne stare i nowe portale agroturystyczne i turystyczne są nieaktualne, przeterminowane, nieważne. Do większości tych stron nie mam dostępu i możliwości wykasowania tych przestarzałych ofert, przeto nie odpowiadam za ich treść. Nie stanowią one oferty w świetle przepisów prawa.

Jedyną aktualną treść dotyczącą mojego gospodarstwa można znaleźć na tym blogu, na bieżąco. Ewentualne oferty dane kiedyś tam są nieważne i proszę się na nie nie powoływać.

Zwłaszcza stare np. 8 letnie lub 6 letnie ogłoszenia – są dawno nieważne :)))

Zawierają one często przestarzałe dane i stare zdjęcia.

Są tam podawane linki do nieistniejących już stron firmowych gospodarstwa, są nieaktualne emaile, których już nie używam. Jest też nieaktualna nazwa gospodarstwa pt: “Izabelin”. Tą nazwą nie posługuję się od lat!

Wiele z tych ofert jest powielane i kopiowane przez nowe portale bez mojej wiedzy i zgody. Wiele z tych ofert nie ja redaguję, a robi to pracownik danego portalu za co nie odpowiadam.

Wyjaśnię, że część tych stron powstało w czasach, gdy przez moment tam zawarta oferta była dostępna, lub była w trakcie realizacji i planów.

Gdybym obecnie dała ogłoszenie, że wynajmę pokój, to w tym ogłoszeniu będzie zawarta aktualna oferta i nie należy wyszukiwać w Internecie innych, starych ogłoszeń mojego gospodarstwa, bo tamte są już nieważne i nie mają zastosowania przy ewentualnej współczesnej ofercie. Jeśli kiedyś oferowałam “banana” a teraz oferuję “jabłko” to znaczy, że teraz dostaniesz “jabłko” a nie “banana” więc nie strugaj durnia i nie domagaj się “banana”. Poniał?

Jednak, ponieważ spotkałam się z nieuczciwością paru osób, które odpowiedziały na moje współczesne ogłoszenia i mimo, że były przeze mnie jasno uświadomione w piśmie i w mowie o warunkach mieszkalnych mojego domu przed ich przyjazdem, a mimo to przyjechały i dopiero po wyjeździe wyszukały w Internecie stare, nieaktualne ogłoszenia i powołując się na nie fałszywie mnie pomawiają o rzekome oszustwo – w związku z tym nikomu nie będę udostępniać mojego domu i pokoi. Ewentualnie grzecznościowo można się rozbić namiotem lub postawić swój kamper, o ile na to wyrażę zgodę.

Mówiąc prosto: są osoby, które odpowiedziały dajmy na to na ogłoszenie:

“Dam jabłko” i faktycznie te jabłko dostały, a po wyjeździe żądają “banana” i maja pretensje, że nie było “banana”, “ananasa” i “arbuza” :))) Bo nie miało być! :)

Skoro oferowałam “jabłko”, to nie oferuję “banana”. Zrozumiałe?

piątek, 3 maja 2013

Bezsenność


Indianka obudziła się dzisiaj o 3.48 nad ranem. Wypuściła kotkę na dwór, bo kicia chciała wyjść się załatwić. Wstawiła chleb do pieczenia. Włączyła komputer. Kotka wskoczyła na parapet po zewnętrznej stronie okna i zażądała wpuszczenia jej do środka. Indianka zawołała kicię i asekurowała jej przejście przez ganek, na którym siedzi suka i nikogo nie przepuszcza :) Kicia weszła za Indianką do gabinetu, gdzie zajęła swoje ulubione miejsce na starym monitorze od komputera. Leży na monitorze i cichutko, pieszczotliwie i czule pomrukuje. Indianka przejrzała, co miała przejrzeć i idzie dospać :)

Indiankę męczą nie załatwione do końca, rozgrzebane różne sprawy. Musi się nimi zająć, a nie ma na to ochoty i czasu. No, ale nie ma wyjścia. Trzeba bronić siebie i swojego spokoju. Trzeba bronić swojego prywatnego raju i szczęścia. 

Najbardziej jest wkurzające to, że kiedy ma ona najwięcej roboty w polu i zagrodzie – musi to odkładać i zajmować się papierami. Ma pracy papierkowej na pełny etat. 

Trochę trudno jest się przestawiać z rytmu fizycznego na umysłowy. Gdy Indianka pracuje na zewnątrz i dobrze je się pracuje, szkoda jej przerywać pracę i zabierać się za gnuśne papiery. Z kolei jak wpada w ciąg papierowy, to wtedy trudno jej to jest rzucić i brać się za prace fizyczne. 

Spróbuje jakoś to pogodzić. Tak czy inaczej musi coś robić fizycznego codziennie na dworze, bo potrzebuje dużo tlenu. Indianka aby się dobrze czuć, musi spędzać dużo czasu na świeżym powietrzu. Lubi spędzać czas na świeżym powietrzu. To jest zgodne z jej naturą. Nie dla niej pomieszczenia zamknięte, duszne i ciasne. Pamięta jedno piękne, upalne lato spędzone w zimnych murach starego gmachu sądu, gdzie zajmowała się prowadzeniem dokumentacji dla pani sędziny. Praca była fajna, Indianka ją lubiła, ale tak szkoda jej było patrzeć przez okno na ludzi kąpiących się w pełnym Słońcu, podczas gdy ona musiała siedzieć w ponurym, chłodnym pomieszczeniu, gdzie nie docierały promienie słoneczne. Marzyła o tym, by choć na chwilę wyjść na dwór i się przejść. Po pracy, już takiego pięknego Słońca nie było.
To już nie było to. Szkoda jej było życia, by tak je marnować w zamknięciu. Teraz, gdy pracuje u siebie – może w każdej chwili wyjść z domu na dwór i się przejść. Popracować na dworze. To jest piękne. Zgodne z jej wolną, kochającą swobodę naturą... 

Dziś piątek. Indianka postanowiła poświęcić week end na papiery. Troszkę coś na dworze porobi, a potem siada do komputera i działa. Tyle papierów rozmaitych się nawarstwiło, że nie można odkładać już nic... 


czwartek, 2 maja 2013

Projekt "słupki, słupy, słupce".


Ufff... Minął dzień. Pracowicie jak zwykle. Zaowocował kolejnymi czterema słupami. Razem w tym roku Indianka do tej pory wytworzyła 29 słupów ogrodzeniowych. Powinno z grubsza starczyć na ogrodzenie ogrodu. Ale aby połączyć słupy żerdziami, to może być ich za mało. Trzeba jeszcze dorobić kolejne słupki. Poza tym Indianka ma też pastwiska do grodzenia. Dwa lata temu ogrodziła jedno duże pastwisko i sad, ale tego grodzenia to jest tutaj mnóstwo. No i te istniejące ogrodzenie warto zagęścić. Indianka będzie wyrabiała te słupy dopóki jej materiału starczy. Potem trzeba to będzie wkopać, zanim ziemia wyschnie na pieprz.

Pora upichcić obiadek. Dziś ziemniaki gotowane oraz jajko sadzone na cebuli plus sos dyniowy curry. Indianka tęskni za mięsem...

indiańskie słupki w pięknym, łososiowym kolorze :)

Agroturystyka?



W związku ze spiskiem zawiązanym pomiędzy lesbijkami z Krakowa, a lokalną sołtysową i wójtową mającym na celu pozbawienie mnie moich zwierząt, zrujnowanie mi życia oraz pozbawienie mnie jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz – oświadczam wszem i wobec, że nie prowadzę działalności agroturystycznej, a wszelkie oferty agroturystyczne zamieszczane przez jakiekolwiek portale agroturystyczne są zamieszczane bez mojej zgody i wiedzy lub są co najmniej grubo przeterminowane i zawarta w nich oferta jest dawno nieaktualna i nieważna. 

Nowopowstające portale przekopiowują stare, nieaktualne oferty z innych portali agroturystycznych z których nie korzystam od lat. Robią to bez pytania mnie o zgodę. Nieaktualne obecnie oferty dałam kiedyś dawno temu do Internetu jako probierz zainteresowania agroturystycznego.

Rekreacja konna była tutaj dostępna kilka lat temu przez bardzo krótko i jest to oferta przestarzała, gdyż tych koni ujeżdżonych, które tu kiedyś były dawno nie ma. Nie ma także instruktora, który by jazdy poprowadził. 

Są natomiast konie nieujeżdżone, które są do ujeżdżenia. Są to moje prywatne konie do moich prywatnych celów transportowych, gdyż wójt do dziś dnia nie umiała drogi do gospodarstwa zrobić, tak, aby była przejezdna przez cały rok. Przez 8 miesięcy w roku do mojego gospodarstwa można się dostać jedynie konno lub pieszo. Są mi więc potrzebne do celów transportowych.

Koni moich nie udostępniam obcym. Moje konie to nie maszynki do zarabiania pieniędzy, lecz członkowie mojej zwierzęcej rodziny. Nie hoduję moich koni z takim poświęceniem tyle lat, aby woziły dupy jakichś żałosnych lesbijek, które jeżdżą na wakacje bez kasy i liczą na drapane. Ja kocham moje konie i dbam o nie od lat. One mi się kiedyś odwdzięczą pomocą w przemieszczaniu się i targaniu ciężkich zakupów z miasta. Na pewno nie będę udostępniać moich koni darmozjadom i pasożytom.

Ponadto oświadczam, że zażądałam od pani wójt, aby wyrejestrowała moje gospodarstwo z rejestru gospodarstw agroturystycznych.

Kiedyś znalazłam się w tym rejestrze, ponieważ wcześniej usilnie próbowałam uruchomić działalność agroturystyczną. Niestety, zabór moich dotacji przez komornika oraz brak jakichkolwiek środków finansowych mi na to nie pozwala. 

Dom i siedlisko zwłaszcza po klęskach żywiołowych jakie dotknęły moje gospodarstwo są do kapitalnego remontu. Nie ma standardu agroturystycznego, ani normalnego miejskiego. Warunki mieszkalne mam bardzo złe. 
Wójt odmawia jakiejkolwiek pomocy finansowej lub materialnej, więc agroturystyki tutaj nie będzie. 

Także pomimo deklaracji niektórych chętnych, że im niski standard domu nie przeszkadza, że mogą spać gdziekolwiek i jakkolwiek – pokoi nie będę udostępniać ani za pieniądze, ani za darmo. Tym bardziej za darmo. 

Te lesbijki które nadużyły mojego zaufania w zeszłego lata - gościłam w moim domu grzecznościowo za darmo przez kilka dni, mimo, że uzgodnienia przed ich przyjazdem były inne – miały spać w swoim namiocie na łące. 

Niestety, bezczelnie wpierdzieliły mi się do niewyremontowanej chałupy, a następnie nakablowały gdzie się da i co się da. Takie osoby nie są tutaj mile widziane. Takim osobom należy się kop w dupę i nic więcej. Rażąco naruszyły moją gościnność. Ja ciężko pracuję od lat i to nie moja wina,  że jestem biedna i to nie powód, aby mnie pogrążać w jeszcze większą biedę. Nie kopie się leżącego. Robią to tylko najgorsze wywłoki - degeneraci bez sumienia i serca.

Jeśli ktoś chciałby mnie tutaj odwiedzić i zanocować, to musi mieć ze sobą namiot lub camper. Nie będę ryzykowała nocowania tutaj kogokolwiek w moim domu.

Ponadto, w związku z rażącym nadużyciem mojej gościnności przez te lesbijki z Krakowa – nikt bez podpisana zobowiązania o nieszkodzeniu mi pod karą grzywny pieniężnej nie będzie miał prawa wjazdu na moje gospodarstwo. 

W zamian za moją nieodpłatną gościnę, te lesbijki dołożyły wszelkich starań, aby zrujnować mi życie, aby pozbawić mnie moich ukochanych zwierząt oraz jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz. Nie godzę się na tak wrogie działania wobec mnie.

Nic złego tym kobietom nie zrobiłam, a one od zeszłego lata, kiedy to miałam nieszczęście je ugościć, rujnują mi życie i sprowadzają coraz to nowe problemy na mój dom, gospodarstwo i na mnie. Ja jestem w bardzo złej sytuacji finansowej i materialnej od lat, ciężko pracuję fizycznie od 10 lat by zagospodarować się tutaj i stanąć na nogi i nie potrzebuję tutaj wrogów ryjących pode mną i doprowadzających mnie swoimi wrogimi donosami do samobójstwa. 

Ja potrzebuję prawdziwej pomocy i prawdziwych przyjaciół. Ludzie dobrej woli, ludzie dobrzy, szczerzy o szczerych intencjach – zawsze będą tutaj mile widziani. Innych tutaj nie chcę widzieć. Moje gospodarstwo to moja strefa prywatna i nie życzę sobie tu byle łachudr działających na moją szkodę. Zatem każdy kto tutaj będzie chciał przyjechać, będzie musiał wypełnić formularz aplikacyjny i podpisać zobowiązanie, że nie będzie działał na moją szkodę. 

Rzekłam.

środa, 1 maja 2013

Pęd a zwolnienie


Indianka z jednej strony podlega pędowi do szybkiej i sprawnej realizacji swoich celi, a jednocześnie odczuwa ogromną potrzebę zwolnienia tempa i zredukowania poziomu stresu do absolutnego minimum. Co z tego, że jakaś zawistna dziumdzia z internetu będzie miała radochę, że Indianka zamiast duży ogród, założyła maleńki i to późno. Dziumdzia nie jest ważna. Indianka nie pracuje dla dziumdzi, tylko dla swojej przyjemności. Dziumdzie się zupełnie nie liczą. Ważne jest dobre samopoczucie Indianki. Nie będzie tak gnać by sprostać wygórowanym, narzuconym sobie wymaganiom. Zrobi troszeczkę, ale z przyjemnością i radością.

Jeśli z powodu pracochłonnego grodzenia nowoplanowanego ogrodu zabraknie jej czasu i siły na obsianie tego ogrodu – trudno. Obsieje w następnym roku. Świat się nie zawali. Na jej łąkach i tak rośnie nieco jadalnego ziela które Indianka potrafi wykorzystać w kuchni.

Już mocno zwolniła tempo z powodu załamania się jej planów agroturystycznych. Odsunęła od siebie zamysł realizacji planów agroturystycznych za wszelką cenę. Już nie chce jej się głodować byle było za co kupić cement. Nie chce jej się rezygnować z jej pragnień hodowlanych, byle tylko starczyło na materiały budowlane i narzędzia. Już ją ten temat znudził całkowicie. Teraz myśli o sobie, jak sobie zorganizować życie, by się utrzymać i jednocześnie czerpać maksymalną przyjemność ze swojej ziemi, budynków i obecności kochanych, przyjaznych zwierząt. Po prostu ZEN :)


Dzikie kaczki gnieżdżą się na mojej ziemi w pobliżu zbiorników wodnych :)
W zeszłym roku znalazłam gniazdo z kilkunastoma jajami :)

wtorek, 30 kwietnia 2013

Pokrzywa na obiad


No! Obiadek się pichci. Dzisiaj będzie dziwo. Młoda, zielona pokrzywa z dodatkami i przyprawami, a do tego ziemniaki gotowane. Musi być smaczne, bo w dodatkach są:
czosnek, seler, grzyby, jajka i przyprawy m.in. parmezan. Ma powstać coś a la szpinak.
Ma być smaczne :

Obiad na bazie pokrzywy :) Smaczny nawet :)

Ufff!


Ufff... Udało się wyszlifować kolejne 4 słupy. Z trudem, bo bolą ręce, ale udało się. To już razem 20 słupów będzie. Starczy na jedną stronę ogrodzenia. Teraz trzeba zrobić obiad, a właściwie drugie danie, bo pierwsze już odgrzane i zjedzone - była to zupa: rosół domowej roboty zmagazynowany w słoiku zimą. Gdy się ziemniaki będą gotowały na drugie danie - będzie czas, by pomalować wyszlifowane równiutko belki.


Wyszlifowane flexem słupy ogrodzeniowe z drewna olchowego
Drewno olchowe jest najlepsze na  ogrodzenia,
bo jest odporne na warunki  atmosferyczne i bardzo trwałe.

Kicia i jej monitor

Kicia odkryła, że stary monitor komputera jest cieplutki. To najcieplejsze miejsce w chłodnym dość domu, więc chętnie na nim wyleguje się.

Pora się przejść i posadzić kilkanaście sztobrów bzu czarnego, bo już zaczyna rosnąć.

Indianka wreszcie znalazła swój aparat fotograficzny. Spoczywał sobie niezauważony w kieszeni kurtki. Będzie można zrobić kilka fotek.

Dochodzenie do siebie

Indianka nadal się źle czuje – pobita i obolała, ale zwierzęta nakarmiła, a teraz zaczęła porządkować podwórko. Ma mnóstwo roboty na podwórku, w zagrodzie i ogrodzie. Nie wiadomo w co najpierw ręce włożyć. Jako, że się niezbyt dobrze czuje, postanowiła się niezbyt dziś forsować, ale noszenie ciężkich kamieni to jest forsowne. Pomaga sobie taczką przy przenoszeniu kamieni z miejsca na miejsce.

Od czego zacząć? Czy najpierw urządzać grządki przy domku, czy ogrodzić ogród i tam kopać i siać? A jeszcze trzeba naprawić wybieg dla kur i zbudować nowy przy domu. Jak na razie ma gotowych 16 słupów, które można już wkopać. Kilka lekko poprawić bo się okazało, że gdzieniegdzie niedomalowane. Warto też kolejne słupy uszykować. Pomalutku trzeba robić ile się da zrobić. Dzisiaj nie ma co z siebie flaków wypruwać, bo Indianka i tak nie da rady za wiele zdziałać. Po tych piątkowych zajściach jeszcze długo będzie dochodziła do siebie.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Zmaltretowana rolniczka


Policjantki naruszyły nietykalność osobistą i znieważyły rolnika na służbie. Żywiciela narodu bić??? SKANDAL!

Jak można się znęcać nad rolnikiem, który ma na utrzymaniu kilkadziesiąt zwierząt za które jest odpowiedzialny i o które musi dbać, więc musi być sprawny fizycznie by podołać zadaniom? Ja teraz się nie mogę ruszać. Wszystko mnie boli. Wszystkie stawy i mięśnie mnie bolą. Jak mam teraz kurwa pracować???!!! Cały tydzień albo dwa tygodnie będę kuśtykać, a roboty mam od chuja i ciut ciut! Kurwa, samo się nie zrobi!

sobota, 27 kwietnia 2013

Próba odebrania Satji


Indianka pojechała wczoraj odebrać swoją suczkę ze “schroniska” dla zwierząt w Bystrym. Nie oddali pieska mimo usilnych próśb Indianki i wielu telefonów i pism do Urzędu Gminy. Indianka i jej znajomi z którymi pojechała po suczkę widzieli przez moment suczkę. Była strasznie brudna, wręcz czarna od brudu i zabiedzona... :((( Jest tam trzymana w strasznych warunkach... :(((

Właściciel schroniska nie tylko, że nie oddał pieska, tak jak to było umawiane pierwotnie, gdy suczka była zabrana do odkarmienia szczeniąt, ale jeszcze poszczuł Indiankę policją, a dokładniej dwoma policjantkami, które Indiankę pobiły boleśnie... :((( Indianka jest cała połamana, obolała. Całe ciało ją boli od tej brutalnej przemocy. Ledwo się rusza. Będąc w takim stanie musiała sama wracać stopem 60km z Komendy w Giżycku do domu po nocy spędzonej na koszmarnie niewygodnych krzesłach w poczekalni komendy, cały dzień o suchym pysku, głodna, zmęczona, znużona, zmaltretowana i obolała :(((

piątek, 26 kwietnia 2013

Żądanie naprawy zniszczonego ogrodzenia

W związku z ponownym połamaniem i zniszczeniem podczas wczorajszego równania drogi gminnej 3 słupków ogrodzeniowych mojego gospodarstwa znajdujących się przy tejże drodze gminnej domagam się wkopania tam nowych słupków i wkręcenia nowych izolatorów oraz założenia nowego pastucha oraz zabrania rzuconych przez kierowcę na moją ziemię śmieci czyli puszek po piwie.

Ps. Czy Urząd Gminy zgadza się na to, by jego pracownicy wykonujący równanie drogi pili alkohol w pracy podczas jazdy ciągnikiem po drodze publicznej z podczepionym zestawem równającym?

Z poważaniem,

I.

Zapytanie do Rady Gminy i mieszkańców Gminy Kowale Oleckie


Proszę o informację, ile schronisko w Giżycku zarabia na moim psie rocznie?
Tzn. ile pieniędzy Urząd Gminy Kowale Oleckie przeznacza z budżetu Gminy na utrzymanie psa w schronisku? Czy Rada Gminy i mieszkańcy Gminy Kowale Oleckie zgadzają się wydawać 6000zł rocznie z budżetu Gminy na utrzymanie psa w schronisku, skoro ustalenia były inne (suka miała być zwrócona właścicielce po odkarmieniu szczeniąt) i właścicielka chce psa odebrać i utrzymywać go nadal na swój koszt na swoim gospodarstwie tak jak to robiła przez 9 lat życia suczki, która urodziła się na tym gospodarstwie, wychowala i gdzie czeka na nią jej rodzona siostra i jej dom rodzinny?

środa, 24 kwietnia 2013

Indianka dała radę!

Indianka pomalowała kolejne 6 słupów. Razem z poprzednimi to daje 16 gotowych słupów ogrodzeniowych. Na upartego, można by je już wkopać i w ten sposób zaznaczyć i wyznaczyć granice ogrodu i wybiegu dla koni. Ale to jeszcze mało. Potrzeba więcej tych słupów. Dużo więcej – tak by starczyło na odgrodzenie grządek wzniesionych od podwórka, na zrobienie wybiegu dla kur oraz co najistotniejsze i najpilniejsze – wykonanie ogrodzenia ogrodu, aby się tam żaden zwierzak mały czy duży nie dostał i szkód nie poczynił w planowanych uprawach. Prace codziennie posuwają się o kilka kolejnych gotowych słupów do przodu więc w maju będzie już co wkopywać.

Urosła już pokrzywa. Na razie jest mała, ale wystarczająco duża by ją zrywać i drób nią obdarowywać. Rośnie też ulubione ziele Indianki. Jeszcze malutkie jest, ale za kilka dni już będzie warto się przejść i narwać tego bogatego źródła witaminy C.

Pokrzywa zresztą też nadaje się do celów kulinarnych i można ją na różne ciekawe sposoby przyrządzać.

Zastęp słupów rośnie! :)



Ufff... następne 6 kloców wyszlifowane. Teraz tylko pomalować i będzie razem już 16 słupów ogrodzeniowych. Na zachodnią stronę ogrodu powinno wystarczyć. Do pastucha na pewno, a do żerdzi to niekoniecznie. Ale Indianka ma co szlifować, więc dorobi tyle słupów, ile trzeba, aby zbudować masywne, trwałe ogrodzenie.

Pogoda piękna, słoneczna, ciepła choć wietrzna. Ten wiatr przydaje się podczas szlifowania. Zabiera silnymi podmuchami pył spod szlifierki, dzięki temu Indianka nie pracuje w kłębach drewnianego kurzu. Gęsi i kozy zgodnie wygrzewają się na podwórku w pobliżu Indianki. 


wtorek, 23 kwietnia 2013

Dziesięć łososiowych słupów!

No, dzisiaj kolejne 6 słupów w kolorze łososiowym Indianka przeszlifowała i zaimpregnowała. Nakarmiła też zwierzęta, jak zawsze i zrobiła sobie posiłek. Szlifowanko i malowanko dobrze idzie, ale trzeba coś niecoś posadzić i posiać dla równowagi. To już jutro.

Płotek jest pilnie potrzebny, aby grządki wzniesione i ogród oddzielić od zwierzyny gospodarskiej. Póki płotka nie ma – nie ma sensu nic siać ani sadzić :D

Co prawda można postawić płotek przenośny, ale to prowizorka. Indianka potrzebuje solidny płot, przez który żadne zwierzę nie przejdzie. Poza tym mało jest tyczek plastikowych. I tak by ich nie starczyło na wszystkie ogrodzenia.

Eee... i tak jest zimno :) Nie ma co się śpieszyć z sianiem, bo wymarznie. Lepiej te ostatnie dni kwietnia poświęcić na wyrób słupków ogrodzeniowych. Już Indianka ma ich 10 – na jedno ogrodzenie do samego pastucha by starczyło, ale Indianka chce tym razem zrobić solidny płot składający się z masywnych słupów spiętych poprzecznymi żerdziami, więc tych słupów musi być więcej, aby zachować odległość między słupami maximum 2,5 metra. Taki masywny płot wytrzyma co najmniej 10 lat.

Tyczki plastikowe są wygodne i szybkie w montażu, ale są kruche i niszczą się łatwo.

Są dobre do tymczasowych ogrodzeń, ale na stałe lepszy jest solidny drewniany płot.

Zwłaszcza do brykających koni! W zeszłym roku Dakota pasjami rozrywała tyczkowy pastuch przy ogródku. Na masywne słupy drewniane tak bezczelnie nie będzie się pchała.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Impregnowanie drewna


Indianka drewniane słupy pomalowała na słodki, cukierkowy kolorek - impregnatem do drewna. Do jutra wyschną na tyle, że będzie mogła je wkopać przed domem. Kolejne 4 słupy wytargane i przygotowane na jutrzejsze szlifowanie i malowanie... :)

Słupy wyszlifowane


Indianka wytargała ze stajni i wyszlifowała 4 potężne słupy :D Gotowe do malowania. Pora wynagrodzić się pożywnym obiadem :)