niedziela, 31 marca 2013

Indianka płacze...


Indianka płacze. Skurwysyny jebane nie dają jej zagospodarować się i stanąć na nogi. Bez przerwy rzucają kłody pod nogi :(((. Znów dostała odmowę przyznania wnioskowanych dotacji... Dom w ruinie, nie ma czym uprawiać pola, dług w banku, a skurwiele ciągle zapierdalają jej forsę... :(

http://www.youtube.com/watch?v=n6P0SitRwy8

Indianka jest dzisiaj także w nieprzysiadalnym nastroju... ;)))
http://www.youtube.com/watch?v=pxCr5UsPEQ0

Zwrot wyłudzonych składek ZUS i KRUS


Indianka złoży też wnioski o zwrot wyłudzonych od niej i jej byłych pracodawców składek ZUS i KRUS. Zwrot wyłudzonych składek wraz z odsetkami ustawowymi. Zrewaloryzowanych składek wraz z odsetkami. Tego sporo jest. Samego KRUSu Indianka zapłaciła ponad 12.000zł. Indianka potrzebuje gotówkę, by iść do dentysty i by wynająć sobie fizjoterapeutę do kręgosłupa. Indiankę bolą zęby i kręgosłup i potrzebuje realnego leczenia, a nie zrywać się o 4 rano raz w miesiącu by się załapać na pierdolone punkty albo czekać rok w kolejce do fizjoterapeuty i jeździć dziennie 100km i wydawać na te przejazdy 50zł dziennie, aby jej fizjoterapeuta z urzędu kręgosłup wymasował. Indianka potrzebuje kasy tu i teraz i lekarza dojeżdżającego do niej, gdy jest chora i potrzebuje pomocy. Nie chce łaski pazernych instytucji, które się migają od swoich obowiązków wobec ubezpieczonej i wprowadzają opłaty od większości usług lekarskich oraz pełną odpłatność za leki. Indianka potrzebuje żywej gotówki, by zapewnić sobie dobrą opiekę lekarską oraz by wykupić sobie odpowiednie leki. Indianka nie zgadza się, by wielkie, pazerne instytucje państwowe okradały ją od lat z jej pieniędzy i stawiały sobie za to potężne pałace, podczas gdy Indianka mieszka w zrujnowanym domu i nie ma szans na jego remont, ani na rzetelną opiekę lekarską.

Zbyt ciężko, by finansować darmozjadów

Indiance jest bardzo ciężko i nie stać jej, aby utrzymywać panią wójt czy Tuska i jego świtę. Indianka postanowiła wystąpić z wnioskami o dożywotnie zwolnienie z wszelkich podatków (grabków).

Gmina w ciągu ostatnich 10 lat przeprowadziła za nasze pieniądze dwa kapitalne remonty swojej siedziby. Urzędnicy siedzą w ciepłych, dobrze ogrzanych, ładnie umeblowanych, wyposażonych w najnowocześniejszy sprzęt biurowy, czystych pokojach, biorą regularne pensje  bez względu czy pracuje czy siedzi i pije kawę i gaworzy, podczas gdy Indianka świątek/piątek ciężko haruje,  żyje w zimnie, nędzy i wiecznie nie ma pieniędzy. Gdy potrzeba, Gmina nie udziela żadnej pomocy samotnej rolniczce w potrzebie. Zatem nie należy im się ani grosz od Indianki.

budynek gminy Kowale Oleckie: http://www.gmina.kowale.fr.pl/www/


Polskie chrześcijaństwo

Chrześcijaństwo ma przynajmniej ugruntowaną wielowiekową pozycję:strukturę, majątki, kościoły piękne, sztukę sakralną, plebanie, wierzenia, tradycję, prowadzi zapisy historyczne, przede wszystkim czynnie prowadzi swoich wyznawców ku Bogu, wspiera ich w ciężkich chwilach, dodaje otuchy tak jak to
robił Papież Jan Paweł II. A pogaństwo? Dawno zatarte. Nikt nic nie wie o dawnych wierzeniach słowiańskich, o bogach słowiańskich, rytuałach. Biała plama. Jeśli mam wybierać między tym, co znane, lubiane i akceptowane, co niesie za sobą realne wartości ludzkie i wiarę w dobro, a tym o czym nic nie
wiadomo - to wolę chrześcijaństwo.

Poza tym nasze polskie chrześcijaństwo jest przesiąknięte dawnym słowiańskim pogaństwem, stąd: pisanki, choinki, święto zmarłych. Nasze polskie chrześcijaństwo to konglomerat chrześcijaństwa i słowiańskich wierzeń. Musimy chronić nasze polskie chrześcijaństwo, bo jest unikalne i bardzo nasze, bardzo polskie, bardzo słowiańskie. Chrześcijaństwo polskie to nie tylko religia, ale i kultura oraz pamięć i historia przeszłych pokoleń, naszych przodków. Pierwsze polskie dokumenty pisane w języku łacińskim, a potem polskim powstały dzięki chrześcijańskim zakonnikom, którzy byli jedynymi piśmiennymi ludźmi w Rzeczypospolitej polskiej. To polskie chrześcijaństwo pomogło nam, Polakom i wszystkim obywatelom Rzeczypospolitej polskiej przetrwać 124 lata ciemiężnej i okrutnej niewoli zaborców: Rosji, Austrii i Prus, 6 lat krwawej, bestialskiej niemieckiej okupacji hitlerowskiej oraz 40 lat parszywej sowieckiej komuny. To nasze polskie chrześcijaństwo pomogło nam, Polakom wydobyć się z bagna w którym trwaliśmy przez niemal pół wieku. To nasz polski Papież tchnął wiarę w naród: "Niech zstąpi duch Twój w ten Naród" i sprawił, że Naród podniósł się i zrzucił kajdany komuny - obcego, rosyjskiego systemu totalitarnego narzuconego nam Polakom siłą po II Wojnie Światowej. Narzuconego krwawą przemocą i zastraszaniem i terroryzowaniem obywateli polskich.

Moim zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, aby nasze polskie chrześcijaństwo wzbogacać starosłowiańskimi tradycjami, rytuałami, aby znajdować podobieństwa istniejące w obu religiach czyli w chrześcijaństwie i
pogaństwie słowiańskim i je eksponować, łączyć. Czasy inkwizycji się dawno temu skończyły i nikt nikogo za herezję nie spali. Jeśli takie dodanie indywidualnego rysu polskiemu chrześcijaństwu miałoby mu pomóc przetrwać i zjednoczyć większe rzesze wyznawców - to czemu nie? Nikt wtedy nie będzie zarzucał polskiemu chrześcijaństwu, że to obca religia wcielona do Polski siłą ponad tysiąc lat temu przez obcych misjonarzy.

To fakt, że chrystianizacja polski miała przebieg krwawy. Ale to było dawno. Bardzo dawno. Obecna forma chrześcijaństwa jest wzorem humanitaryzmu. Jest oparciem i wskazówką moralną dla milionów zagubionych dusz. Gdy wszystko wokół zawodzi - możesz zawsze zwrócić się do Boga. On cię wysłucha. Bóg jest
uniwersalny. Każda religia widzi tego samego Boga przez swój własny pryzmat.Ale to jest ten sam Bóg. Nieważne jak Go zwią: Bóg, Budda czy Allah. To ta sama postać.

Zakłamanie i obłuda instytucji, organizacji i stowarzyszeń wyłudzających podatki i datki od obywateli

Czy w tym kraju znajduje się chociaż jedna instytucja, organizacja czy stowarzyszenie, które REALNIE pomaga drobnym rolnikom zagospodarować się i ruszyć z rentowną produkcją rolną? Czy istnieje chociaż jedna organizacja, która REALNIE pomaga rolnikom znajdującym się w ciężkiej sytuacji materialnej i finansowej?

Wesołych Świąt!

Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja!
Z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych życzę radości i pogody ducha w oczekiwaniu na zbliżającą się wiosnę. Niech ten czas upłynie pod znakiem radosnego odpoczynku :)
 
Życzy: Indianka
 


piątek, 29 marca 2013

Obudzona!

Mimo, że mróz i na dworze piździ i nic, ale to nic nie zapowiada wiosny – Indianka właśnie obudziła się z zimowego snu i zaczęła kopać po kostkach tych, co jej namolnie szkodzą. Czuje w sobie wielki przypływ energii i konstruktywnej agresji.

Rozprawi się z łachudrami w try miga.

Wieje!

Jak strasznie wieje! Na dworze słonecznie, ale wiatr dokuczliwy zamiata podwórko.

Indianka wypuściła konie by się napiły wody. Sypnęła im ziarna. Wypiły wodę, zjadły ziarno i schowały się do stajen. Będzie trudno nosić im paszę z paszarni do boxów przez całe podwórko, tak silnie wicher dmie. Indianka się ciepło ubrała, założyła grubą uszatą czapę na głowę i idzie nosić siano do boxów. Kozy też już napojone i zjadły swoje ziarno. Wicher wyciąga z domu resztki ciepła. Trzeba dobrze napalić w piecu. Coś tam się nieśmiało tli, ale nie daje wystarczającego ciepła w domu. Przy piecu 14 C, pod oknem kuchennym 10 C, w sypialni i gabinecie zimniej.

czwartek, 28 marca 2013

Wielkanoc



Pora się do tej Wielkanocy ustosunkować. Indianka pali w piecu w kuchni i myje lodówkę, by poukładać w niej wiktuały przysłane przez Mamę. Jutro zrobi sałatkę. Kilka jaj od swoich kur uzbierała. Zastanawia się, czy ma odpowiedni koszyczek na święconkę. Hmm... chyba nie ma nic takiego. Ale i tak nie pójdzie do kościoła, bo nie ma siły chodzić przez ten śnieg, tym bardziej, że odciski nadal dokuczają.

Indianka zastanawia się, jakie potrawy jutro uszykować i jak stół udekorować. Po pojeniu i karmieniu zwierzyny zostanie jej niewiele czasu i sił na wielkanocne śniadanie, więc zaplanuje sobie je dzisiaj.

Pora odświeżyć pamięć co do reguł tradycji i potraw świątecznych oraz wyszukać też inne ciekawe przepisy na potrawy wielkanocne. Z dzieciństwa pamięta, że Wielkanoc to gotowane jaja na twardo, farbowane farbami lub łupinami z cebuli.
Koszyk pełen pięknie skomponowanych wiktuałów spożywczych typu: jaja barwione, biała kiełbasa, kiełbasa jałowcowa, szynka, boczek, chleb, sól, pieprz, woda – to wszystko ładnie ułożone w koszyku wymoszczonym serwetą.
Przy stole świątecznym śniadanie zaczynał konkurs na zbijane jaja. Które jajo najdłużej wytrzymało nie uszkodzone – ten wygrywał :)

Indianka nie ma gotowej palmy, ale zrobi ją z gałązek derenia który akurat w dzień po Palmowej Niedzieli nałamała.
Przy okazji posadzi też inne sztobry które powinna była posadzić już parę dni temu. To będzie jej nowa tradycja: sadzenie sztobrów w Niedzielę Palmową i Wielkanoc.
Indiance pięknie zakwitły hiacynty – nimi udekoruje stół. Także rzeżuchą i szczypiorem... Jakiś obrus też się znajdzie. Będzie ładnie. A krzyż??? Gdzieś był. Jeszcze Babciny.

Zajączki są – kicają po króliczarni i kuchni :)
Baranków nie ma, ale są kózki w koziarni :)
Słodkich brył w kształcie baranka nie ma, ale jest cukier zbrylony. Może by wyrzeźbić z niego baranka?
Indianka nie będzie miała tyle czasu. Musi najpierw zwierzynę nakarmić aby nie cierpiała z powodu świąt głodu i miała pełne brzuchy.

Tradycje Wielkanocne
Wielki Post

Święta Wielkanocne poprzedza Wielki Post. Trwa on 40 dni. Zaczyna się od Środy Popielcowej nazywanej również wstępną środą lub Popielcem.

Podczas środy popielcowej w kościołach podczas nabożeństwa posypuje się głowy wiernych popiołem powstałym w wyniku spalenia palm wielkanocnych z zeszłego roku.

Kiedyś wierzono że posypuje się głowy popiołem ze szczątków ludzkich znalezionych na cmentarzach.

Posypywanie głów popiołem zostało wprowadzone do liturgii Kościoła powszechnego ok.IV wieku.

Początkowo posypywano głowy jedynie osobom które publicznie odprawiały pokutę. Osoby te nie mogły powracać do kościoła, aż do spowiedzi wielkanocnej odbywającej się w Wielki Czwartek.

Od X wieku  posypywanie popiołem stało się obrzędem dla wszystkich wiernych – symbolem pokuty, żalu za grzechy, gotowości do wielkiego postu – umartwień i rozważań.

W wiekach XVIII i XIX – a w niektórych rejonach również na początku XX wieku księża posypywali popiołem jednego najważniejszego człowieka z rodziny – ojca, dziada, oraz dawali mu nieco popiołu do modlitewnika. W domach ta osoba „dawała popielec” rodzinie – czyli posypywała głowy popiołem domownikom.

Wielki post miał być okresem umartwień, pobożności, dobrych uczynków, umiarkowania.

W dawnych czasach mieszkańcy wsi przestrzegali zaleceń kościelnych oraz samodzielnie wybierali sobie różne umartwienia.

Mięso, a w niektórych domach również nabiał, cukier i miód znikały ze stołów.

Na stołach za to pojawiał się żur postny (zobacz przepis), ziemniaki, kapusta kiszona, śledzie, chleb.

W domach bogatych, magnackich post nie był tak dokuczliwy gdyż tam jadano wiele wspaniałych potraw z ryb, jedzono również sery, masło i mleko.

Zazwyczaj na czas wielkiego postu ludzie rezygnowali z palenia tytoniu, picia alkoholu. Nie urządzano zabaw, spotkań towarzyskich (spotykano się na wspólnych modlitwach), nie śpiewano i nie grano.

W połowie Wielkiego Postu obchodzono Półpoście. Była to chwila wytchnienia od umartwień i ciszy postnej. Po wsiach biegali chłopcy hałasując drewnianymi kołatkami i rozbijając o drzwi domów garnki wypełnione popiołem

Wielki Tydzień

Wielki Tydzień to tydzień bezpośrednio poprzedzający Wielkanoc. To czas przygotowań do świąt. Czas porządków, przygotowywania potraw wielkanocnych, a także czas codziennych nabożeństw.

Niedziela Palmowa

Wielka Środa

Wielki Czwartek

Wielki Piątek

Wielka Sobota

Wielkanoc

Lany Poniedziałek

Czym naturalnie zabarwić jaja?
Łupinami od cebuli
Burakami czerwonymi

Jaja w majonezie dekorowane zieleniną
5 jaj, 2 łyżki majonezu, szczypta natki pietruszki, szczypiorku, rzeżuchy.
Ugotować jaja na twardo. Obrać z łupin. Pokroić w ósemki. Udekorować majonezem. Posypać siekaną natką pietruszki, szczypiorkiem i rzeżuchą.

Sos curry do jaj
6 łyżek majonezu, 4 łyżki jogurtu naturalnego, 2 żółtka z jajek ugotowanych na twardo, 2 łyżeczki przyprawy curry, 3 ząbki czosnku, sól, pieprz, imbir.
Żółtko przetrzeć przez sitko, dodać zmiażdżony czosnek i wymieszać. Później dodać majonez, jogurt i przyprawy.

Sałatka warzywna
Ziemniaki, seler, marchew, puszka kukurydzy, 4 jajka, 1-2 łyżki majonezu, 1 łyżeczki musztardy, sól i pieprz
Kukurydzę odsączyć. Jajka ugotować na twardo, obrać i posiekać. Warzywa ugotować w rosole, odsączyć i posiekać. Wymieszać z kukurydzą, majonezem i musztardą. Posolić i popieprzyć do smaku. Można też dodać posiekany szczypiorek lub natkę pietruszki lub rzeżuchę.

Sałatka z marynatami
Mała kapusta pekińska, 1 słoika marynowanych patisonów miniaturowych, 4 gruszki marynowane, 15 dag rokpola, 3 łyżki posiekanych orzechów włoskich, sok z cytryny, 5 łyżek oliwy z oliwek, sól, pieprz.
Kapustę pokroić w wąskie paski. Patisony w plasterki. Gruszki i rokpol pokroić w kostkę. Składniki delikatnie wymieszać. Posypać orzechami włoskimi i polać oliwą z oliwek wymieszaną z sokiem cytrynowym, solą i pieprzem.

Żur postny
2 marchewki, 1 pietruszka, 1 selera, 1 pora, grzyby suszone, 1 litra zakwasu na żur (gotowego w butelce), 2 ząbki czosnku, 4 ziemniaki, sól
W 1 litrze wody ugotować marchewki, pietruszkę, selera, pora i suszone grzyby. Wywar odcedzić dolać zakwas. Zagotować i dołożyć zmiażdżone ząbki czosnku i ziemniaki obrane i pokrojone w kostkę. Gotować aż ziemniaki będą miękkie. Posolić do smaku.

Biała kiełbasa gotowana w wywarze z przyprawami. Na masełku rumienimy mąkę, dodajemy przecedzony wywar, w którym gotowała się kiełbaska, mieszamy i gotujemy, aż masa zgęstnieje. Dodajemy śmietanę i tarty chrzan, mieszamy i zagotowujemy. Na koniec dodajemy sok z cytryny i przyprawy. Gorącym sosem polewamy białą kiełbaskę.

Poranna woda


Indiance już się kończą pomysł na tytuły postów
:))) Wczoraj w nocy wzięła gorącą kąpiel i wymoczyła obolałe stopy. Odciski po odmoczeniu zrobiły się wrażliwsze i bardziej bolesne. Trzeba to ścierpieć. Wyspała się. Rano wstała i wystawiła na ganek wiadro z ustaną wodą. Otworzyla stajnię i zawołała konie, by podeszły się napić. Po kolei piły, a Indianka dolewała im wody do tego dużego wiadra z mniejszych wiaderek. Wszystkie się napiły do syta. Wtedy zrobiła śniadanie i pozmywała naczynia. Pora iść zwierzętom dołożyć siana i sypnąć owsa.

środa, 27 marca 2013

Przy blasku księżyca

Indianka poszła na pole po opał. Idąc śpiewała sobie głośno, dźwięcznym, melodyjnym głosem. Już ciemno, ale księżyc jasno świeci. Oświeca całe pole. Nocna sceneria pagórkowatych łąk poprzecinanych strumieniem i miejscowymi zadrzewieniami wygląda tajemniczo. Wiatru nie ma. Mróz jest, ale nieduży jak na tę szerokość geograficzną i jej mroźne możliwości. Pozbierała suchy chrust i przyniosła do domu. Napaliła. Nakopciło się aż gęsto. Teraz wietrzy. Rozpaliła piec suchym chrustem i gałęziami. Dwie większe suche kłody ma już w domu dawniej przyniesione. Aby one się zajęły – trzeba najpierw żar wytworzyć w piecu. Może by jakąś kolację zjeść? Chleb z dżemem? Dżem własnej roboty. Pyszny. Oczywiście :) Wczoraj miała dzień bardzo ciężki. Wręcz mega wyczerpujący. Mega masakra. Dzisiaj niewiele lepiej, ale już nie musiała człapać 20km. Dzisiaj ledwo kolebała się po swoim własnym podwórku, tak zakwasy i odciski dokuczały.

Teraz już jest lepiej. Zrobiła 80 procent tego co sobie na dzisiaj zaplanowała. W stajniach porządnie pościelone. Konie nakarmione i napojone. Kozy też. Trzeba jeszcze do kurnika zajrzeć. Warto przy okazji przynieść smakowitą pastę dyniową. Są wyśmienite na kanapki do smarowania.

Dzisiaj Indianka miała niezapowiedzianą wizytę dwóch miłych pań z pewnego urzędu. To była przyjemna wizyta. Tulipan byłby zawiedziony ;) Okazało się, że Tulipan to wyjątkowo mściwe bydle. Indianka więcej do swojego domu żadnego przypadkowego łachudry nie wpuści. Już sobie to obiecała wcześniej, ale ten ostatni typek wprosił jej się na chatę przez zaskoczenie. Jej błąd, że się na to zgodziła nie znając faceta zupełnie. Wprawdzie mówiła mu, żeby tu nie jechał, ale on się oburzył, że już jest w trasie i skoro wyjechał to przyjedzie. No i przyjechała lebiega. Tak samo nagle jak przyjechała tak samo nagle wyjechała. Łowcy posagu się jego plany nie powiodły i teraz się mści. Indiance krew psuje. Indianka zanim kogokolwiek tutaj zaprosi – prześwietli go dokładnie. Wzdłuż i wszerz ;) Tak sobie obiecała i tego się będzie trzymała. Hough!

Zakwasy


Wczoraj łącznie Indianka zrobiła na nogach 20km – 12km rano i 8km wieczorem. Była wczoraj już mega wyczerpana.
W sumie do domu przyniosła 6 litrów mleka.

Zakwasy i odciski ma takie, że ledwo się rusza dziś po siedlisku. Słońce świeci i ciepło. Indiana wyprowadziła małą z boxu i mała bryka po podwórku. Pozostałe konie zamknięte w stajni chwilowo, aby nie przeszkadzały Indianie zjeść jej owies. Jak na jeden tydzień – Indiance wystarczy tych wypraw. Dwa tygodnie miną zanim się odciski rozejdą, a parę dni nim zakwasy znikną.

Przy okazji dowiedziała się od życzliwej rolniczki kilka cennych wiadomości na temat glukozy. Trzeba ją mieć w swojej apteczce, zwłaszcza w terminie wyźrebień, wycieleń i wykoźleń, ale nie tylko – glukoza stawia na nogi każde stworzenie boskie łącznie z człowiekiem. Także warto mieć mleko zastępcze na wszelki wypadek, bo wysyłka trwa, a dojazd do miasta zimą stąd dla Indianki jest wręcz niewykonalny i nie ma żadnej pewności, że w lokalnym sklepie weterynaryjnym jest to mleko. Dla cieląt może być, ale dla źrebiąt?

Jest też w pobliżu hurtownia z paszami dla zwierząt – jest tam karma dla cieląt, świń, kurcząt i być może mleko zastępcze dla cieląt, ale dla źrebiąt Indianka nie widziała tam takiego mleka. Tutaj teren głównie rolniczy, mleczno-mięsny, głównie hoduje się bydło, świnie, drób - koni dużo mniej. No i Indianka nie będzie mogła kóz sprzedać, bo kozie mleko to mleko zastępcze dla końskiego mleka. Trzeba pilnować, aby kozy się koźliły grubo przed klaczami, aby można było koźlęta odstawić bez szwanku dla nich w razie potrzeby dania źrebięciu mleka.

Pora na lunch i odpocząć troszkę. Koniom siano nałożone, konie napojone, owies dany. Jeszcze kozom trzeba będzie dołożyć paszy i przytargać opał z pola.

wtorek, 26 marca 2013

Mleko krowie

Indianka zrobiła dzisiaj 12 km za krowim mlekiem. Ma odciski na piętach, ale mleko zdobyła. Pełnotłuste, krowie. Niestety - schłodzone i mieszane od wielu krów. Znalazła też miejsce gdzie może kupić mleko od jednej krowy co rodziła tydzień temu. Ciepłe mleko prosto od krowy. Takie jest najlepsze. Na to ciepłe, świeże mleko musi poczekać do wieczora.

Kiedy wiosna?

Kiedyż, ach kiedyż ta wiosna??? :)

Dana chodzi


Na dworze minus 7 w cieniu. W Słońcu pewnie cieplej. Słonecznie. Klaczka chodzi za matką.
Indiana napiła się całe wiadro wody. 
W obu boxach jeszcze jest siano, ale trzeba uzupełnić. Indianka wypije herbatę i da klaczom owsa oraz dołoży siana. 

poniedziałek, 25 marca 2013

Dana


Źrebię wylizane, wysuszone, puszyste i czyste. W stajniach fest pościelone. 
Indianka tak zmęczona, że nawet nie ma siły się wykąpać. Pora spać. Przez najbliższe dwa tygodnie do dentysty na pewno nie pojedzie. Trzeba mieć źrebię na oku, dobrze karmić i poić matkę, ścielić boxy bogato.

Nieproszona ekipa



Przybyła nieproszona ekipa: pani z Opieki Społecznej w asyście dwóch policjantów. To na wniosek “troskliwego” Tulipana. I tak nic Indiance nie pomogą, tylko gitarę zawracają, ale chwilę zajęli. Gołym okiem widać, że dom trzeba remontować, ale kasy oczywiście żadnej nie dadzą. Tak działa ten system. Wyłudza od ludzi pieniądze na niby różne pożyteczne świadczenia, a gdy obywatel potrzebuje pomocy – to żadnej pomocy oczywiście nie dostaje.

Tak to jest zorganizowane. Gdzieś tam pod Olsztynem rolnicy zbuntowali się i przestali płacić podatki. Bo za co mają je płacić? Do ich wsi nie ma drogi. Gmina nic nie robi od lat – tak samo jak tutaj. To za co darmozjadom płacić podatek?

Rrradosna Nowina! :)))


Klacz Indiana powiła córkę :)))
Indianka odebrała poród samodzielnie – jak zwykle.
Jest wyczerpana i musi odpocząć, a potem zająć się źrebięciem i matką... :)
Klaczka już napiła się mleka matki i wydaliła smółkę.

niedziela, 24 marca 2013

Ogłoszenia duszpasterskie

Indianka ponownie uruchomiła swoje GaduGadu: 20473683 Indianka Mazurska

Sympatycznych rozmówców/rozmówczynie zaprasza na krótkie pogawędki jeśli dusza pragnie :)

Oberżyna

Indianka nurzając się w kłębach dymu – rozpaliła w piecu wczoraj. Wywietrzyła chałupę. Nad piecem jest 24 stopnie, pod oknem tylko 10 C – i to w kuchni, która jest najcieplejsza. Większość nasion potrzebuje wyższą temperaturę aby kiełkować, więc na piecu, na garach i garnkach stoją zwarte zastępy doniczek, pojemniczków i mini szklarenek. Niestety – pomidory i bazylia padły w dniu nagłego wyziębienia chaty. Natomiast papryki jakoś przetrwały. Także inne warzywa mniej ciepłolubne jakoś kiełkują, ale nie wszystkie – ale czy to wszystko dotrwa do ocieplenia i wiosny to jest WIELKI ZNAK ZAPYTANIA. Indianka robi co może. Jeśli otworzy piec, jeśli go tylko lekko uchyli – kłęby dymu znów zasnują chałupę i znów trzeba będzie wietrzyć czyli wyziębiać chatę, więc to jest bez sensu. Zamknięty piec słabo grzeje, ale grzeje i nie kopci. Ma temperaturę gorącego grzejnika, a że jest ogromny – więc jednak temperaturę w domu podnosi. Indiankę kusi, aby go uchylić i nagrzać chałupę fest. Ale nie ma ochoty na zadymę w kuchni. Dylemat! Wczoraj w piwnicy sprawdziła wyczystki – są czyste. Tylko z tej do której podłączony jest komin, walą kłęby dymu z pieca. Tzn. że jest w tym kanale zator gdzieś u góry nad piecem. Może oblodzony kanał albo zarośnięty smołą i sadzą. Natomiast w sąsiednim kanale, który akurat nie jest podłączony do pieca – ciąg jest rewelacyjny. Co z tego, kiedy do niego piec nie jest podłączony?

Indianka posiała oberżynę w doniczkach torfowych umieszczonych w większej szklarence. Trzeba to umieścić nad piecem, bo oberżyna potrzebuje minimum 24 C by kiełkować. Nad piecem nie ma już miejsca. Trzeba zrobić przegląd i warzywka, które nie potrzebują takiego ciepełka przenieść w inne miejsce, lub napalić bardziej w piecu, aby temperatura w domu podniosła się. Ot, dylemat. Kurzyć czy nie kurzyć??? :)

Indianka poprzestawiała doniczki i szklarenki. Gdzieniegdzie zbudowała misterne konstrukcje 3 piętrowe, byle tylko dać możliwie dużej ilości siewek szansę na ciepełko emitowane przez piec.