poniedziałek, 18 marca 2013

Haracz i grabek



Słowo "podatek" pochodzi od słowa "podaj, daj". Daje się dobrowolnie, A jeśli haraczyk jest zabierany obywatelowi bez jego zgody i często wiedzy - to jest kradzież, grabież. Także słówko powinno zostać zastąpione adekwatnym określeniem: "haracz", "haraczyk", "grabek" - "grabek" od "grabieży". Stawiam na grabek jeśli mały, a haracz - jeśli ogromny. ZUS jest ogromny. 800zł miesięcznie dla Tuska - to jest haracz. 19zł miesięcznie dla TV i radia - to jest grabek. 50zł miesięcznie od śmieci - grabek śmieciowy. 23% VAT - grabek lub haracz, zależnie od kwoty opodatkowania. Jeśli kupujesz mieszkanie za 123.000zł, to 23.000zł haraczu płacisz dla Tuska za to że kupiłeś to mieszkanie.

Trzeba sięgnąć do korzeni i diametralnie obniżyć podatki, a z wielu zrezygnować całkowicie. Ludzie powinni mieć pełną swobodę dysponowania swoimi pieniędzmi bez ich okradania na każdym kroku przez władze/system, jak to ma miejsce obecnie. Władza za dużo od nas bierze, a zabrane pieniądze przepierdala bezwstydnie. Każe sobie słono płacić (ZUS) za gównianej jakości usługi medyczne, gównianą emeryturę (lub jej brak) itd. Pieniądze ludzi powinny zostać w ich kieszeniach, aby mogli sami o siebie zadbać odpowiednio. Żadna władza nie zrobi tego lepiej za ludzi.

Władze udowodniły, że nie potrafią udolnie zarządzać budżetem naszego narodu. Marnują miliardy naszych złotówek, podczas gdy miliony Polaków cierpi niedostatek. Tak nie może być. To są nasze pieniądze i powinny zostać w naszych kieszeniach, abyśmy sami mogli o siebie zadbać lepiej, niż robi to pazerny system. Obecny system podatkowy działa jak rak na zdrowym ciele narodu. Ogranicza jego rozwój. Uniemożliwia ludziom osiągnięcie dobrobytu.

System podatkowy powinien zostać maksymalnie uproszczony. Powinien być klarowny i minimalistyczny. 

Wystarczy sama zrzutka narodu na armię, a reszta instytucji państwowych powinna zostać zlikwidowana lub sprywatyzowana. Takie instytucje jak ZUS, KRUS, Urząd Skarbowy, policja powinny zostać zlikwidowane. Służba zdrowia powinna zostać sprywatyzowana. Lekarze powinni prowadzić prywatne praktyki i w zamian za nie otrzymywać wynagrodzenie wprost od pacjentów. Dzięki temu będą szanować swoich pacjentów i faktycznie dbać o ich zdrowie. Ludzie chcący odkładać pieniądze na swoje emerytury, mogą korzystać z prywatnych funduszy emerytalnych, które zapewnią im wysokie emerytury na podstawie inwestowania złożonych przez przyszłych emerytów pieniędzy. 

Wystarczy jeden dzielnicowy na większy rewir który będzie przyjmował zgłoszenia i prowadził dochodzenia oraz przesłuchania. W razie potrzeby - może prosić armię o wsparcie w trudniejszych operacjach. W ten sposób ilość instytucji utrzymywanych przez obywatela będzie znikoma - obywatel będzie utrzymywał tylko armię, która ma się ćwiczyć w obronności kraju, a w czasach pokoju pełnić funkcje społeczne np. brać udział w gaszeniu pożarów, w pomocy w trakcie powodzi, w akcjach mających na celu zwalczanie przestępczości zorganizowanej. Dzięki temu potencjał armii będzie wykorzystany na bieżąco i zapobiegnie gnuśnieniu żołnierzy w czasach pokoju. Zdobyte w trakcie pokoju doświadczenie operacyjne przyda się w czasie wojny.

Tylko armia powinna być utrzymywana przez społeczeństwo i w czasie pokoju powinna zarobić na swoje utrzymanie poprzez czynny udział w pracach społecznych dla Narodu. W ramach armii można wyodrębnić sądy, które będą rozstrzygały spory obywateli. Prawo powinno zostać uproszczone i złagodzone w odniesieniu do obywateli. Obywatel nie może mieć zabronionej ani w żaden sposób utrudnionej budowy własnego domu na własnej ziemi. Obywatele muszą mieć prawo do samoobrony i posiadania broni. Obywatel, który zabije napastnika w obronie własnej, nie powinien być karany. 

W zupełności wystarczy jeden podatek dochodowy od każdego zarabiającego w wysokości 10% płatny raz do roku w terminie wygodnym dla płatnika tego podatku.
Przy odciążeniu ludności i przedsiębiorców od nadmiernego opodatkowania – gospodarka się rozwinie i firmy, które obecnie ledwo przędą – rozwiną skrzydła, zwiększą obroty i zysk, zwiększą ilość miejsc pracy, zwiększą pensje dla pracowników. Kraj rozwinie się. Teraz dusi się. A właściwie jest duszony. Buta na gardle Narodu trzyma obecna władza uniemożliwiająca zdrowy rozwój kraju.

niedziela, 17 marca 2013

Organizacja dnia pracy

Organizacja dnia pracy

To dzisiaj niedziela??? Indianka była pewna, że to już poniedziałek :)

Dzień piękny, słoneczny. Ciepło i miło. Napoiła i nakarmiła konie i kozy, także psa. Kot coś upolował sobie sam.

Króliki wdarły się do paszarni i same się obsłużyły. Teraz kicają w kuchni radośnie od czasu do czasu odwiedzając Indiankę w jej gabinecie. Trzeba jeszcze zejść do kurnika. Indianka zrobiła sobie przerwę na herbatę.

Indianka gdy rano wstaje wypuszcza najpierw konie na dwór.

Poi konie letnią wodą z wiadra.

Następnie nakłada koniom trochę siana pod paszarnią – cokolwiek, aby się zajęły sianem i jej nie przeszkadzały karmić i poić kozy.

Gdy konie są za paszarnią – wtedy nosi kozom wodę, siano i zboże oraz sypie koniom do żłobów owies. Konie się nauczyły, ze gdy Indianka nie woła – to nie ma po co przychodzić i sprawdzać żłobów, bo owsa nie ma. Owies jest tylko wtedy, gdy ich Pani je woła.

Gdy w żłobach owies gotowy leży – Indianka woła konie. Klacz Indiana głośno odpowiada radosnym rżeniem. Konie przylatują rączo i każde z nich ustawia się grzecznie przy swoim żłobie. Jedzą jednocześnie swoje porcje owsa. Nie biją się o nie. Indianka w ten sposób im sypie owies, aby każdy koń był oddalony możliwie daleko jeden od drugiego i sobie nie przeszkadzał i nie podbierał owies. Indianka tak wyszkoliła koniki, że nawet gdy jeden z nich wejdzie do pustego boxu gdzie są wszystkie 3 kupki owsa dostępne – idzie posłusznie do swojej kupki i innych kupek nie rusza :))) Pełna kultura :)))

Gdy konie są w stajni zajęte jedzeniem owsa – Indianka idzie do paszarni gdzie przez okno wywala im na dwór wielką kopę siana. Wywala widłami, więc dobrze jest to robić gdy koni nie ma pod oknem. Lepiej nie ryzykować, że się któryś za mocno pochyli nad oknem i nadzieje na widły.

Wywaliwszy wielką kopę siana – wychodzi z paszarni i idzie rozłożyć siano równomiernie pod ścianą paszarni, aby każdy koń miał jednakowy dostęp do siana. Najstarsza klacz lubi przeganiać swoją starszą córkę, więc lepiej im tak to siano rozłożyć, aby się o nie nie biły.

Targanie siana to wysiłkowa robota, tak samo jak noszenie ciężkich 20 litrowych wiader z wodą, więc Indianka robi sobie przerwę na herbatę lub śniadanie aby odsapnąć :)

Po przerwie karmi i poi drób i króliki.

Następnie idzie na pole po drewno i pali w piecu. Przy rozpalaniu pieca, dymi się strasznie, więc gdy już gęsta chmura wisi w kuchni – otwiera strych by wywietrzyć ten dym do góry i idzie nawieźć słomy do pościelenia boxów koniom kozom.

Następnie robi obiad i gotuje karmę dla psa i kota. Zmywa naczynia, ogarnia nieco kuchnię i łazienkę.

Jeśli dobrze się woda nagrzeje na piecu – robi pranie w malutkiej wirówce.

Temperatura

Dzisiaj po południu na dworze: 0, w domu w gabinecie 9C, w kuchni 15 C.

Na dworzu słonecznie, ciepło. W Słońcu pewnie jest więcej niż 0 C.

piątek, 15 marca 2013

Śnieżna zamieć na Mazurach

Ależ mroźno! Jaki przejmujący wicher wzbija tumany śniegu w górę! Brrr...

Indianka nakarmiła kozy i konie, jeszcze musi przytargać opał do domu z pola. W nogi strasznie zmarzła i weszła do domu zagrzać się gorącą herbatą i poszukać cieplejszego obuwia.

Jak w Polsce przestrzega się zakazu upraw GMO


http://www.youtube.com/watch?v=w437uQf_A7c

Zgodę na zamierzone uwolnienie topoli genetycznie zmodyfikowanej do środowiska wydał Minister Środowiska mimo protestów ekspertów z zakresu ochrony środowiska. Zamierzone uwolnienia ma trwać do dnia 30 września 2014 r.

Organizmem genetycznie zmodyfikowanym, będącym przedmiotem zamierzonego uwolnienia do środowiska, jest topola kalifornijska (Populus trichocarpa L ). Transgeniczne drzewo "posiada zwiększoną zawartością flawonoidów co ma mieć wpływ na odporność na infekcje patogenne i ochronę nienasyconych kwasów tłuszczowych przed utlenieniem".
Zamierzone uwolnienie topoli genetycznie zmodyfikowanej odbywa się na polu doświadczalnym “WOLICA”, należącym do Katedry Genetyki, Hodowli i Biotechnologii Roślin SGGW przy ul. Nowoursynowskiej, w sąsiedztwie Rezerwatu - Park Natoliński.
Jak wynika ze “Sprawozdania z kontroli zamierzonego uwolnienia GMO do środowiska GMO do środowiska” genetycznie zmodyfikowane topole rosną na wydzielonej i pilnie strzeżonej części pola.

Rośliny GMO są tak groźne dla środowiska, żę "Wszystkie urządzenia używane podczas zamierzonego uwalniania topoli genetycznie zmodyfikowanej do środowiska, mające kontakt z materiałem genetycznie zmodyfikowanym, nie mogą być w tym samym czasie używane do prac z roślinami niezmodyfikowanymi genetycznie. Po zakończeniu badań polowych, a przed wykorzystaniem ich do prac z innym materiałem, urządzenia te muszą być dokładnie oczyszczone z wszelkich pozostałości materiału roślinnego” – czytamy w sprawozdaniu.
Niebezpieczny warszawski eksperyment z topolami GMO ostro skrytykował prof. Ludwik Tomiałojć z Polskiej Akademii Nauk. Według tego szanowanego eksperta ten eksperyment naraża naszą przyrodę na zmniejszenie bioróżnorodności, ponieważ topola to gatunek wiatropylny, lekkonasienny, a "pyłku roślin nie zatrzyma się zaklęciami bio-echnologicznych czarowników ". Już obecnie mamy problem nadmiernych przekrzyżowań topoli poprzez krzyżowanie z amerykańskimi (innymi) ich gatunkami. Również bliskość naturalnych stanowisk rodzimych topoli w dolinie Wisły oznacza szczególne zagrożenie ze strony całkowicie nieobliczalnego w skutkach skażenia ich GMO.

Kontrowersyjną uprawę drzew GMO w Warszawie uzasadnia się "wykorzystywaniem topoli jako źródła energii odnawialnej, oraz do produkcji alkoholu". Specjalista z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu dr inż. Roman Andrzej Śniady przedstawiając wyjątkową szkodliwość tego eksperymentu z uwalnianiem GMO w Warszawie, zapowiedział wkroczenie na drogę sądową przeciwko eksperymentatorom z SGGW i ministerstwu środowiska, które wydało pozwolenie na tą groźną uprawę.

Źródło: http://naturalnegeny.pl/aktualnosci/topole-gmo-zagrazaja-warszawie/



Linki tematycznie związane:
http://naturalnegeny.pl/petycja/
http://www.youtube.com/watch?v=w437uQf_A7c

czwartek, 14 marca 2013

Dziś słoneczko

Przygrzewa miło, lśni oślepiająco wokół. Kozy i konie nakarmione, napojone. Kozy dostały owsa. Koniom jeszcze trzeba zanieść. Indianka czeka, aż pójdą sobie spod domu pod paszarnię, gdzie tam dla nich siano wyłożone.

Indianka woli im nakładać owies do żłobów, gdy ich nie ma w stajni i nie tłoczą się za nią. To niebezpieczne. Mogłyby ją zgnieść niechcący przepychając się do owsa. Więc czeka aż oddalą się spod domu, by zanieść im owies, ale one uparcie stoją właśnie naprzeciw ganku i czekają na ziarno :) Widziały, jak Indianka karmiła kozy owsem pod domem i nie ruszają się stąd nawet o krok.

Młode króliki zadomowiły się na dobre w kuchni i sypialni Indianki. Szaleją po kuchni rozrabiając na całego.

Kot siedzi pod piecem i grzeje grzbiet.

Pies na ganku.

W piecu ledwo się pali – trzeba donieść opał z pola. Indianka zrobiła sobie przerwę na herbatę.

Znalazła nasiona pietruszki naciowej karbowanej. Roślina ładnie wygląda i zawiera wiele witamin. Posieje ją w doniczce, aby była świeża przyprawa do kanapek i zup i jednocześnie ozdoba kuchni :)

środa, 13 marca 2013

Dzień jak co dzień

Koniki nakarmione. Kózki nakarmione. W stajni i koziarni pościelone. Drewno przywiezione. Pora rozpalić w piecu, bo mu się wygasło, a noc zapowiadają mroźną – minus dwanaście stopni Celsjusza. Brrr...

Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy...

 

Dość oszołomów w moim domu!

“Mam dosyć oszołomów w moim domu!” – zawołała Indianka odczytawszy smsy i emaile z pogróżkami od Tulipana.

“Furtka się zamyka! Już nie wpuszczę do domu żadnego bzika!” - stanowczo postanowiła.

wtorek, 12 marca 2013

Uprawa hydroponiczna :)

Indianka założyła 3 uprawy hydroponiczne. Uprawia w ten sposób zielistkę (roślina doniczkowa domowa ozdobna z liści), cebulę na szczypior oraz rzeżuchę. Myśli jeszcze o uprawie pszenicy i owsa na kiełki :)

poniedziałek, 11 marca 2013

Regeneracja zdrowia

Indianka powoli dochodzi do siebie. Oczywiście dzisiaj post. Żołądek ma totalnie wyczyszczony. Pije tylko miętę.

Zmywa naczynia i garnki w kuchni. Porządkuje wysuszone ciuchy, rozwiesza nowe pranie, próbuje prać w pralce, która się znowu zacięła i odmówiła posłuszeństwa. Napaliła w piecu. Temperatura podnosi się z wolna. Dała owsa koniom i zamknęła je na noc w stajni. Jedna koza też dostała owies.

Króliki kicają po korytarzu. Mają tu obierki ziemniaczane, zboże i siano. Dziwne, że przyszły tutaj wszystkie na górę.

Chyba Tulipan nie dał im jeść, albo niewłaściwie – stąd te wycieczki na parter. Indianka dzisiaj już nie ma siły schodzić do króliczarni i sprawdzać jak tam sytuacja wygląda. Jutro to zrobi za dnia.

Trzeba obrać ziemniaki na jutro. Chleb już się piecze. Sprzątnęła jedną półkę w korytarzu, zmyła ją i poustawiała tam słoiki. Pora spać. Już bardzo późno.

Zatrute ciasteczka

Indianka zatruła się sklepowymi, fabrycznymi ciasteczkami. Po raz kolejny jedzenie z marketu rozstraja jej żołądek. Postanowiła, że w tym roku wyprodukuje tyle warzyw, owoców i mięsa, że będzie się żywić jedzeniem tylko ze swojego gospodarstwa. Ma dość tych chemicznie naszpikowanych, genetycznie modyfikowanych mutantów, które psują jej zdrowie. Dziś leży struta i wyczerpana rozstrojem żołądka. Leniwy Tulipan bez entuzjazmu nakarmił zwierzęta i po paru godzinach dumania – wyniósł się. W mieście dużo wygodniejsze i łatwiejsze życie niż na wsi. Tutaj zapowiadają mrozy i śniegi, wichury – drewno trzeba będzie znowu targać z pola, a Tulipanowi taki wysiłek się nie uśmiecha. Do łowcy posagu dotarło, że Indianki posagu nie dostanie i tak. Indianka ani myśli wychodzić za leniwego legata, którego nie kocha, który o nią nie dba i tylko patrzy, by przykleić się do jakiejkolwiek kobiety z majątkiem. Majątek jest, ale robić na gospodarce trzeba. On chciał Indiankę wysłać w świat do roboty, aby zarobiła na remont domu, traktor i na niego, a Indianka się nie zgodziła. W dodatku biedak nie podupczył. Nie opłaciło mu się robić te 700km z Wrocławia :)

niedziela, 10 marca 2013

Szarak

Dziś niedziela bezsłoneczna, wietrzna, zimna, nieprzyjemna. Indianka nakarmiła i napoiła kozy i konie i ukryła się w domu. Zimno! Napaliła w piecu. Podgrzała obiad dla siebie i współlokatora. Miała siać nasionka, ale utknęła przeglądając Internet i zastanawiając się nad innymi i sobą. Doszła do wniosku, że nie potrafi brać, tak jak inni. Powinna się tego nauczyć. To pożyteczna umiejętność :). Próbuje się tego uczyć. Nie jest łatwo zostać biorcą, komuś, kto jest urodzonym dawcą i kto zawsze o wszystko walczy sam, indywidualnie, bez szukania wsparcia. Trzeba przełamać się. W końcu to nic zdrożnego umieć brać. Inni biorą całkiem bezwstydnie. Robią to często pod fałszywymi hasłami, na pozór szlachetnymi i społecznymi. Jest to cwany sposób na rozwiązanie swoich osobistych problemów, na zdobycie kasy i innych korzyści. Taka postawa jest Indiance dość wstrętną, więc może jednak sobie ją odpuści. Zastanawia się nad tym. Indianka jest zbyt uczciwa i prostolinijna, by robić to co innym przychodzi z taką łatwością.

Współczesne społeczeństwo składa się generalnie z biorców. Niewiele jest dobrodusznych, szczerych dawców.

No, ale może sobie tak przyswoić tę umiejętność? Może pozwolić sobie na nieco pobłażliwości wobec samej siebie?

Indianka toleruje cudze słabości i wady. Wobec siebie jest zbyt surowa, zbyt wymagająca. Może pora potraktować siebie czulej? :) To tylko kwestia ubrania pewnych akcji w odpowiednie słowa :) Indianka duma nad tym tematem. Takie naciąganie ludzi kłóci się z jej wewnętrzną etyką i moralnością. Musi się nad tym zastanowić czy warto sobie życiorys kalać czymś takim. Indianka woli kierować się w życiu czystymi, jasnymi intencjami. Tak się lepiej czuje sama z sobą. Ale żyje w społeczeństwie, które jest mega dwulicowe. Zakłamane do bólu. Chyba właśnie dlatego, właściwie nie żyje w tym społeczeństwie, lecz w swojej pustelni :) Indianka właściwie nie ma nic przeciwko ludziom, ich słabościom. Potrafi je tolerować. Ale z powodu obrzydzenia do dwulicowości lepiej czuje się na uboczu :)

Zebrała ze sznura wiszącego nad piecem wysuszone pranie i poskładała w kostkę. Poukładała na półkach.

Pozbierała wszystkie zgromadzone nasiona w jeden pojemnik. Jutro będzie siać w doniczkach. Paskudna pogoda sprzyja temu :)

Na korytarz przykicał szarak. Indianka postawiła mu wodę do picia. Szarak skorzystał z wody i pokicał do króliczarni. Trzeba zejść na dół i uzupełnić wodę zwierzakom. Szarak nie bez powodu przykicał na parter. Widać woda w króliczarni wypita albo wylana.

W nogi zimno. W piecu ogień słabo się pali. Trzeba dołożyć czegoś suchego. Koniom sypnąć owsa na noc i je zamknąć w stajni. Dzisiaj Indianka rozwaliła całą belę dla koni i kóz. Sypnęła koniom wielką kopę siana, kozom też zaniosła po snopku do ich boxów.

Gość po nieudanych próbach zalotów zrezygnowany położył się spać jak zwykle do swego łóżka i już grzecznie śpi.

Połowa łóżka Indianki i tak przezornie zawalona pojemnikami i nasionami, tak, że nikt więcej poza Indianką w jej łóżku się nie zmieści ;) Indianka zada zwierzętom ten owies i wodę oraz dołoży opału do pieca i chyba weźmie kąpiel aby się wygrzać i oczywiście umyć porządnie. Od targania siana ma mnóstwo kurzu we włosach.

sobota, 9 marca 2013

Słoneczna sobota

Dziś był piękny dzień. Niezwykle pozytywna, pełna Słońca sobota. Indianka natargała świeżej ściółki koniom do ich boxu i pościeliła starannie cały box. Kozy mają w swoich boxach czysto. Jak zwykle nakarmiła kozy i konie sianem, dała zwierzętom wody do picia. Utknęła tylko z owsem, bo weszła do domu na chwilę by go nałożyć, a tam gość zajął ją swoim dylematem. Gość próbował rozkminić działanie instalacji elektrycznej, aby podłączyć gniazdka w kuchni. Gość to z zawodu elektryk, więc powinien sobie dać radę sam, ale miał do Indianki wiele pytań na temat przebiegu i ilości kabli.

Więc Indianka utknęła w tej kuchni. W kuchni gorąco, gdyż w piecu dobrze napalone, więc się rozebrała i jak siadła rozmawiać z Tulipanem, tak już nie poszła z tym owsem. Zabrała się za sadzenie otrzymanych dopiero co sztobrów porzeczek, a potem szykowaniem obiadu. Dzień się szybko skończył i już ciemno. Indianka śpiąca. Da owsa koniom na noc, a kozy dostaną jutro rano. Warto by posiać nieco warzyw w donicach. Lepiej to robić za dnia. Lepiej widać. Dziś obsadziła 4 donice sztobrami porzeczki czarnej i czerwonej. W kuchni ciepło i przyjemnie się siedzi, tylko gość rozprawia o rzeczach, które nudzą Indiankę, a sposób jego wypowiadania ją drażni, więc ukryła się w swoim gabinecie by zajrzeć do Internetu :)

 

piątek, 8 marca 2013

Narzędzia gospodarcze



Indianka zachwyca się funkcjonalnością swoich nowych narzędzi gospodarczych i ogrodowych :)
Gość opowiada o niebie – a Indianka o chlebie ;). Gość rozpościera przed Indianką teorie spiskowe, ale to takie na prawdę odleciane na maksa, a Indianka żyje dniem bieżącym, przygotowaniami do wiosny, pracami gospodarskimi itp. :)

Indianka ostatnio kupiła taczkę, ale okazała się ona niewygodna w użytkowaniu – miała dwa kółka i Indianka liczyła na to, że będzie się nią lżej posługiwać niż tą na jednym kółko – ale niestety – taczka nadmiernie i nieprzyjemnie podryguje na nierównościach terenu i w związku z tym źle się nią jeździ. Zatem Indianka załadowała taczkę na furę gościa i odwieźli ją do miasta. Tam, po zwrocie kasy za taczkę – Indianka kupiła podstawowe, niezbędne narzędzia.

Włoch i niektórzy poprzedni wolontariusze i pomocnicy połamali narzędzia Indianki i teraz nadszedł czas by kupić nowe, sprawne, bo już nie było czym pracować. Zatem Indianka kupiła: młot 4ro kilowy do szczepania drzewa oraz do wbijania słupków ogrodzeniowych (chciała 5cio kilowy, ale był znacząco droższy od tego 4ro kilowego), widły do gnoju, widły do bel, nowe widły do siana, kultywator ręczny do równania grządek, siekierę do rąbania drzewa na opał, małe wygodne grabki do grabienia grządek. Full wypas :) No, ale narzędzia na gospodarstwie są potrzebne i muszą tu być.

Indianka dziś wypróbowała część nowych narzędzi – widły do bel i widły do siana. Rewelacja :) Pazury czyli zagięte trójzębne widły do bel siana bardzo ułatwiają i usprawniają rozwijanie zbitych bel. Z kolei dwuzębne widły do siana na dłuuugim trzonku – są wygodne do noszenia wielkich snopów siana z paszarni do stajni. Te praktyczne nabytki bardzo cieszą Indiankę. Poza tym, przy okazji wizyty w Biedronce – Indianka nabrała całe mnóstwo skrzynek tekturowych, które przydadzą się jej do segregowania dokumentów oraz jako rozsadniki do warzyw.

Co prawda w przypadku zastosowania jako rozsadniki do warzyw trzeba je wyścielać folią, aby nie przeciekały– ale dobrze będą trzymać ziemię w sobie i dzięki temu będzie można posiać w nich sporo warzyw. Dodatkowo mają takie podwyższone progi, więc da się rozpostrzeć na nich przezroczysty celofan – po prostu zrobić z nich mini szklarenki :) Indiankę te praktyczne nabytki cieszą. Indianka lubi robić coś konkretnego, konstruktywnego. Nie ma nic przyjemniejszego i bardziej budującego, niż uprawa warzyw w mini szklarenkach w domu :) Wielką frajdę jej sprawia obserwowanie, jak wysiane przez nią nasionka kiełkują i przeistaczają się w siewki :)

Bywały w świecie gość twierdzi, że Indianka ze swoimi wszechstronnymi umiejętnościami zarobiłaby za granicą majątek w krótkim czasie, ale przecież Indianka nie może porzucić swojego gospodarstwa by pracować za granicą... Musi tu być i dbać o to co ma. Bez kasy też można wiele zrobić, chociaż kasa by przyspieszyła wiele rzeczy w tym remont domu...


niedziela, 3 marca 2013

Współlokator

Ten silny wiatr przygnał z drugiego krańca Polski ciekawego gościa. Indianka ma teraz współlokatora na czas jakiś.

Gość opowiada ciekawe rzeczy opisując swoje doświadczenia z wypraw zagranicznych. Mieszczuch, ale miłe towarzystwo :)

Strasznie wieje

Indianka w nocy się kąpała i nadal jest jakby taka mokrawa, chociaż w zasadzie sucha, ale niemniej jednak nie ma ochoty wychodzić na dwór w tę zawieruchę ;) W domu ciepło, ale ostatnia kłoda się spala i trzeba będzie przynieść kolejne. Na dworze wiatr głowę urywa i targa przedmiotami nie przymocowanymi do ziemi.

No, ale trzeba wyjść, wypuścić konie i dać im jeść. Jeszcze troszeczkę Indianka się zagrzeje w domu i ubierze cieplej – wtedy odważy się wyjść na dwór.

sobota, 2 marca 2013

Ostatnie wodowanie w stoczni gdańskiej - prom Bergensfjord

Autor zdjęć: Grzegorz Redlarski

Wodowanie miało miejsce wczoraj, tj. 1 marca 2013r. w Stoczni Gdańskiej. Na zdjęciach prom Bergensfjord

Piękny statek! Polska jest w stanie produkować takie piękne, funkcjonalne okręty i powinna to robić nadal.

Może zamiast wydawać miliardy na amerykańskie wadliwe dreamlinery które nie latają, tylko generują straty - warto było zamówić w polskiej stoczni nowe statki pasażerskie i towarowe? Budujemy świetne statki i nasz polski potencjał powinien zostać wykorzystany, a nie zmarnowany.

Wtedy nie byłoby 100.000 długu państwowego na jedną osobę, ale 100.000 zysku państwowego na jedną osobę. Gospodarka by się lepiej rozwijała, ludzie by mieli pracę i dochody, bo przemysł stoczniowy, to napęd gospodarki kraju.

No, ale do tego jest potrzebny dobry gospodarz! Potrzebujemy mądre, gospodarne, patriotyczne i nie korumpowalne władze, które pomogą wznowić działalność polskich stoczni.. Takie władze, które nie ugną się pod obcymi naciskami - tak jak gną się regularnie władze PO. Rząd PO jest odporny tylko na naciski swoich obywateli i ma je głęboko w dupie.

Ostatnie wodowanie


Jak to jest możliwe, aby polskie kluczowe zakłady przemysłu stoczniowego zostały rozwalone w ciągu ostatnich 20 lat?

Stocznie polskie: szczecińska i gdańska powinny się rozwijać, a nie zwijać. Czyj interes został zrealizowany kosztem Polaków tym razem? Obie stocznie zatrudniały dawniej tysiące stoczniowców. Dawały pracę i utrzymanie tysiącom Gdańszczan i Szczecinian. Zatrudniały nie byle jakich stoczniowców. Twardzieli, którzy pierwsi odważyli się postawić komunie. Stocznie polskie, to nie tylko kluczowe zakłady przemysłu polskiego, ale także synonim walk wyzwoleńczych.

To tutaj zaczęły się strajki w latach 80 które doprowadziły do odważnej fali strajków w całej Polsce, do spontanicznego powstania 10 milionowego ruchu Solidarność (w czasach, gdy nie było Internetu, ani komórek, a telefony stacjonarne mało kto miał i zostały przez komunistów wyłączone, aby obywatele nie mogli się zwoływać), do zniesienia komuny.
Ratowanie naszych polskich stoczni, to nie tylko dbanie o interes ekonomiczny kraju, o miejsca pracy, ale także o nasze patriotyczne wartości. Stocznie polskie – to nie jakieś tam budki z piwem, tylko potężne zakłady stoczniowe, które powinny produkować statki i dawać zatrudnienie Gdańszczanom i Szczecinianom oraz stanowić naszą dumę narodową. To w Polsce przedwojennej, przed II Wojną Światową, słabsza ekonomicznie Polska od obecnej Polski – potrafiła w try miga zbudować port w Gdyni, a teraz, przy takim gigantycznym udziale dotacji unijnych – aby zmarnować nasze polskie dobro narodowe jakim są stocznie??? Jak to jest możliwe??? To tyle milionów leje się na jakieś bzdetne naciągane szkolenia które nikomu do niczego nie są potrzebne, a nie potrafiono stoczni polskich uratować i urentownić???

Potrzebujemy władze, które zadbają o stocznie polskie! Które przestaną pieprzyć o pedałach, a wezmą się za to co dla Polski ważne, istotne i pilne!

Dokręcanie śruby Polsce, luzowanie śruby Niemcom


“Bundesrat zablokował przepisy paktu fiskalnego w Niemczech
W Niemczech nie będą obowiązywać przepisy paktu fiskalnego. Ich wprowadzenie zablokowano w Bundesracie, czyli drugiej izbie niemieckiego parlamentu.”

Co to oznacza dla Polski?
Narzucając Polakom przyjęcie Paktu Fiskalnego - rząd PO zrobił z Polski kozła ofiarnego, którego Unia będzie ciemiężyć aby utrzymać wysoki standard życia w krajach Europy Zachodniej kosztem pogłębiającej się biedy w Polsce.

Co to praktycznie oznacza dla Polaków?
W Polsce likwidacja wszystkich ulg, podniesienie podatków, maksymalne dokręcanie śruby obywatelom polskim, wprowadzanie kolejnych niekorzystnych ustaw dla Polaków typu odebranie emerytur, a ten reżim w Polsce poza polskim rządem PO będzie jeszcze dodatkowo pilnował rząd niemiecki, którego ten reżim o ironio nie będzie dotyczył :)

Obcy, którego nie obowiązują upierdliwe przepisy Paktu Fiskalnego – będą nas karać dotkliwymi karami finansowymi za nie przestrzeganie postanowień Paktu Fiskalnego przez Polaków, jeśli Polsce nie uda się sprostać wymogom tego Paktu. Aby tego ryzyka uniknąć, rząd PO będzie dokręcał Polakom śrubę na maksa, by z nich krew wycisnąć i każdą złotówkę na łatanie dziury budżetowej, która w tej chwili już jest gigantyczna. Nasze władze zadłużyły nas na niemal 100.000 złotych od osoby. To znaczy, że każdy Polak, poza swoimi kredytami ma jeszcze zasponsorować dla rządu PO spłatę ok. 100.000zł od osoby.

Nasze władze zadłużyły nasz kraj w takim stopniu, że każdy obywatel jest obciążony spłatą około 100.000zł od osoby – ten deficyt (dług) stworzyły nasze władze poprzez swoje nieudolne rządy, a my mamy za to płacić. Więc będą teraz kombinować: ustawiać radary aby zarobić na kierowcach, obcinać ulgi kolejarzom, obcinać emerytury, renty, narzucać wyższe podatki, ZUSy i KRUSy, będą rugować (wyrzucać) z ziemi rolników, których nie stać na płacenie ZUS, ziemię polskich rolników przejmą Niemcy, którzy mają łatwodostępne dofinansowania na zakup ziemi w Polsce, robotnicy i pracownicy w Polsce będą mieli wydłużony czas pracy itp. itd.
Bardzo źle się stało, że rząd PO narzucił swoim obywatelom Pakt Fiskalny. Wszyscy to odczujemy negatywnie. Będzie nam ciężej niż jest.

Będziemy podwójnie tyrać po to, by Szwabom i Grekom się poziom życia nie obniżył, poziom, który jest bardzo wysoki, do którego nam w Polsce brakują kilometry. Nasi emeryci będą niedojadać, pozbawi się ich leczenia, polskie rodziny tanich żłobków itd. – tylko po to, by bogatszym narodom Unii Europejskiej poziom życia się nie obniżył. To jest taka zależność. To oznacza wprowadzenie Paktu Fiskalnego dla Polaków.

Więcej:

http://forsal.pl/artykuly/686310,bundesrat_zablokowal_przepisy_paktu_fiskalnego_w_niemczech.html