poniedziałek, 11 lutego 2013

Protest rolników i ich postulaty


Postulaty Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjnego
Rolników Województwa Zachodniopomorskiego
(grudzień 2012 r.)

Brak realizacji większości ustaleń z dnia 18 czerwca i 04 lipca 2012 r., dokonanych w trakcie spotkań z Prezesem ANR oraz Ministrem Rolnictwa i Rozwoju Wsi, zmusił Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny Rolników Województwa Zachodniopomorskiego do przeprowadzenia w Szczecinie w dniu 05 grudnia 2012 roku, kolejnej akcji protestacyjnej.
Domagamy się:
1. Wprowadzenia moratorium na sprzedaż ziemi z Zasobu WRSP w woj. zachodniopomorskim do czasu wejścia w życie rozwiązań prawnych gwarantujących skuteczną realizację podstawowego zadania ANR tj. tworzenia i poprawy struktury obszarowej gospodarstw rodzinnych.
2. Uznania dzierżawy za pełnoprawną formę rozdysponowania gruntów z Zasobu WRSP oraz zagwarantowanie możliwości kontynuacji dzierżawy przez następców prawnych.
3. Objęcie tarczą antykorupcyjną procesu gospodarowania gruntami z Zasobu WRSP oraz aktywnego udziału instytucji i organów państwowych w zwalczaniu patologii związanych z procesem rozdysponowania gruntów.
4. Przygotowania rozwiązań prawnych wzorowanych na innych krajach UE ograniczających pełną swobodę obrotu ziemią rolniczą i wspierających rodzinny charakter gospodarstw rolnych.
5. Zdecydowanie sprzeciwiamy się wprowadzeniu podatku dochodowego w rolnictwie. Naszym zdaniem będzie on dodatkowym obciążeniem finansowym w momencie kryzysu na wsi i pogłębi niekonkurencyjność polskiego rolnictwa w Unii Europejskiej.
6. Domagamy się kompleksowych działań Rządu RP w kwestii wyrównania warunków konkurencji polskich rolników wobec rolników starej „Piętnastki” poprzez wyrównanie poziomu dopłat bezpośrednich oraz zapewnienie odpowiednich środków finansowych w nowej perspektywie finansowej.
7. Sprzeciwiamy się wprowadzeniu tzw. programu zazielenienia (7 % wyłączeń z uprawy) szczególnie w kontekście zalegalizowania upraw GMO w naszym kraju.
8. Żądamy wyraźnego i zdecydowanego sprzeciwu polskiej delegacji w kwestii cięć środków finansowych na Wspólną Politykę Rolną w ramach negocjacji najnowszej propozycji Budżetu Unii Europejskiej na lata 2014 – 2020.
9. Domagamy się zaskarżenia do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości decyzji Komisji Europejskiej o potrąceniu rolnikom części krajowych płatności UPO, w ramach systemu modulacji dla gospodarstw o płatnościach całkowitych ponad 5000 €. Redukcja szczególnie negatywnie wpłynie na sytuację ekonomiczną gospodarstw i obszarów wiejskich woj. zachodniopomorskiego.
10. Żądamy wstrzymania procesu prywatyzacji spółek sektora rolno-spożywczego które są obecnie prywatyzowane bez czynnego udziału rolników.
11. Wnosimy o utrzymanie obecnego systemu ubezpieczeń społecznych w ramach KRUS i zmiany niesprawiedliwych zapisów ustawy o składkach na ubezpieczenie zdrowotne rolników.
12. Domaga się zwiększenia limitów zużycia paliwa rolniczego do 120 l/hektar i zwrotu pełnej akcyzy.
13. Domagamy się wprowadzenia przepisów umożliwiających rolnikom przetwarzanie własnych surowców gospodarczych i ich sprzedaży. Przepisy sanitarne dotyczące takiej działalności powinny być dostosowane do skali oraz sezonowości produkcji. Obecny stan prawny skutecznie uniemożliwia rolnikom prowadzenie działalności przetwórczej, która mogłaby polepszyć kondycję finansową gospodarstw i umożliwić konsumentom dostęp do lokalnych produktów.
14. Wyrażamy stanowczy sprzeciw wobec próby zalegalizowania upraw GMO w naszym kraju poprzez nową ustawę o nasiennictwie uchylającą zakaz obrotu nasionami GMO. Gwarancję na zakaz upraw roślin genetycznie zmodyfikowanych GMO może jedynie dać zapis ustawowy pozostający pod kontrolą Parlamentu, a nie rozporządzenie o nieznanej treści, które ma być wprowadzone w przyszłości.
( – )
Edward KOSMAL
Przewodniczący MKP RWZ
( – )
Jan KOZAK

Wymiana nasion


Indianka po raz pierwszy w tym roku bierze udział w akcji wymiany nasion. Wczoraj popakowała torebki nasienne, dzisiaj je opisuje. Dość mozolne zadanie. Dobrze, że miała maleńkie torebki foliowe w domku. Gorzej z kopertami bąbelkowymi – ale jakieś z odzysku ma. Koperty bąbelkowe też można ponownie używać :)

sobota, 9 lutego 2013

Ekonomika wiejskiego robotnika

Indianka postanowiła uskutecznić wcielanie swoich ekonomicznych postanowień – czyli po każdym większym wysiłku, robić sobie przerwę. Nawaliła siana koniom i kozom. Przytargała sporo słomy do stajni i koziarni i pościeliła zwierzętom świeżą, suchą warstwę słomy. Przyciągnęła też sankami trochę opału na ganek. Pora odsapnąć i zjeść śniadanie.

Suczka i kotka już dostały karmę. Kury i króle jeszcze mają co jeść, ale trzeba zajrzeć do nich i może uzupełnić wodę.

piątek, 8 lutego 2013

Nowa piła nie dojechała

No, niestety - kurier Siódemki odmówił dostarczenia nowej piły. Jako wymówkę podał “śnieg na drodze i brak dojazdu do gospodarstwa”. Indianka musiała zrezygnować z zakupu. Będzie się musiała nadal męczyć z tym okropnym Stihlem. Kupiła mu tylko nowe prowadnice i łańcuchy, zestaw do ostrzenia i konserwacji łańcuchów, smar oraz olej do paliwa. Te rzeczy przyjadą pocztą, więc nieuchronnie i niezawodnie. Indianka już dwa tygodnie jest bez piły i nie może nic uciąć, ani pociąć. Przeraża ją ten nieprzyjazny Stihl, ale nie ma wyjścia. Trzeba się będzie do niego przyzwyczaić i dać sobie z nim radę.

Ekonomika zarządzania zasobami ludzkimi

Indianka postanowiła popracować nad lepszą ekonomiką zarządzania zasobami ludzkimi. Obecnie ma do dyspozycji jedno ciało. Trzeba nim tak zarządzać, aby się za szybko nie zużyło i nie popsuło. I tutaj się przyda jej doświadczenie z wwooferami i różnej maści wolontariuszami i pomocnikami.

Ostatni z nich – Włoch Sante np. po każdym ścięciu jednego drzewa robił sobie przerwę na papierosa. Przerwa była długa, bo najpierw robił skręta, a potem go palił. Przywiózł swoje produkty spożywcze, więc Indianka go nie opierdzielała za marnowanie czasu. Ale skutek jest taki – że niewiele pocięte.

Włoch także robił sobie przerwy na kawę lub herbatę. Gdy to była przerwa na kawę – również trwała dość długo, bo najpierw parzył sobie kawę sposobem włoskim, co niekiedy trwało nawet do pół godziny, jeśli piec nie był mocno nagrzany. Zdarzało mu się też odpalanie laptopa w godzinach pracy. To Indianka ukróciła wyłączając dyskretnie router :)

Tak więc – z deklarowanych 6 godzin pomocy – realna jego pomoc kurczyła się do około 4 godzin pomocy.

Gdy Indianka robiła lunch w trakcie godzin pracy – źle na tym wychodziła, bo przerwa wyciągała się nie tylko z powodu spożywania posiłku przez gościa, ale następnie przez jego długie parzenie, a następnie sączenie kawy oraz zwijanie skręta i jego palenie. Jednak Indianka nie zwracała mu uwagi na marnowanie czasu, gdyż przywiózł swoje produkty spożywcze.

Dodatkowo należy tu wspomnieć, że przyjechał do Indianki po rocznym byczeniu się w Italii – więc pełen sił witalnych.

Włosi, generalnie południowcy oraz ludzie Zachodu – nie lubią się przemęczać. Ceregielą się ze sobą z wielkim namaszczeniem. Indianka tak nie potrafi. Gdy pracuje – to pracuje do upadłego, często zapominając o zjedzeniu posiłku.

Ale w związku z tym, że się tak eksploatuje od lat i jest przemęczona oraz niezbyt zdrowa – postanowiła łagodniej siebie potraktować i robić sobie częste przerwy po każdym większym wysiłku – tak jak to robił Sante. Jest to tym bardziej słuszne podejście, iż ma znacznie mniej siły niż Sante czy jakikolwiek inny pomocnik.

Indianka nie truje się papierosami, ani nie napędza się kawą, więc nie potrzebuje przerw na te rzeczy. Ale potrzebuje tych chwil po każdym większym wysiłku, by usiąść, odsapnąć, napić się gorącej herbaty i przy okazji napisać kilka linijek tekstu lub sprawdzić pocztę email lub poszukać czegoś w Internecie.

Przed chwilą wróciła ze stajni i paszarni, gdzie szarpała się z sianem. Natargała siana koniom i kozom na podwórko.

Teraz trzeba będzie zaciągnąć saniami słomę do pościelenia w stajni, no chyba że wejdzie na strych nad stajnią i zwali z niego słomę. Ale na razie nie chce zcieniać warstwy ocieplającej stajnię. Więc raczej pozostaje przyciągnięcie słomy z paszarni przez całą długość podwórka – niestety – bele stojące bliżej już zostały zużyte.

 

 

Baranina i jagnięcina

Indianka znalazła ostatni kawałek mięsa włoskiego (? - ono równie dobrze może być polskie, bo Polska exportuje do Włoszech baraninę i jagnięcinę). To chyba baranina lub jagnięcina. Smaczna jest.

Indianka upewniła się w swoim zamiarze zakupu jagniąt.

Chorobliwe zmęczenie

Indianka już wie, co jej jest. Wsłuchała się w swój organizm i odkryła źródło swego zmęczenia. To nie jest zwykłe zmęczenie. To reumatyzm, który atakuje serce i stawy. Musi się oszczędzać i dbać o siebie. Zapewnić sobie ciepło przez cały rok.

Śnieży!

Indianka własnym oczom nie wierzy – znowu śnieży!

Napadało mnóstwo, miękkiego, białego puchu.

czwartek, 7 lutego 2013

Jaskółeczki

O! Już pierwsza jaskółeczka wleciała do środeczka. Co prawda innym okienkiem niż się Indianka spodziewała, ale też niewielkim. Okienkiem tak wąskim, że tylko ktoś bardzo zwinny mógł się przez nie przecisnąć.

Zatem najbliższy egzotyczny gość wpadnie w marcu – pomóc Indiance na gospodarce w weekend. Ciekawe. Student robotyki. Gość jest z kraju nierozpieszczonego nadmiernym luksusem, to może nie będzie marudził na brak komfortu w indiańskim teepee. Nie powinien, bo na indiańskim okienku napisane czarno na białym, o co się może w indiańskim teepee potknąć :D

A w sierpniu zapowiedział się kolejny fajny egzotyczny gość na tydzień. Tym razem z kraju południowego – z Hiszpani, ale giętki jest, bo to akrobata, to chyba da radę sprostać gospodarskim zadaniom :) Ten gość przybędzie własnym camperem, więc tam sobie będzie mógł spać.

Skupianie uwagi na tym co ważne

Internet obecnie jest pełen różnych ludzi. Niektórzy są fajni – inni nie. Tak jak w życiu – możesz mieć fajnych sąsiadów, lub nie. Indiance się to w Internecie najbardziej podoba, że w przypadku spotkania w necie osób negatywnych – nie musi ich znosić na co dzień – wystarczy się z danej strony wylogować lub te osoby ze skrzynki emailowej wykasować, usunąć z kręgu przyjaciół na Facebook lub Skype jeśli tam są itp. Szybko i bezboleśnie.

Fajne też jest to – że równie łatwo można spotkać osoby pozytywne – z którymi można coś tworzyć fajnego, współpracować, przyjaźnić się online, a nawet w realu. Takie osoby Indianka ostatnio też spotkała. Także nie ma co rozdzierać szat nad jedną czy dwiema fałszywymi małpami. Internet jest pełen niespodzianek – w większości pozytywnych. O tym należy pamiętać.

Zamiast marnować czas na fałszywe bźdźiągwy – lepiej zająć się tym, co ważne, konstruktywne, potrzebne i pozytywne.

Tak więc Indianka po napisaniu krótkiego, acz treściwego listu do pewnej zakłamanej wiedźmy w odpowiedzi na jej oszczerczego, zakłamanego posta – już zapomniała o całej sprawie i zajęła się swoją pracą, która jest dla niej cenniejsza, niż kontakty z niby przyjazną koleżanką z netu. Niech zakłamana ropucha sama sobie robi stronę.

Indianka wywiozła drugą taczkę popiołu do swego planowanego, nowego ogródka. Już późno – pora napalić w piecu i ugotować obiad. Sałatka ziemniaczana też jest do zrobienia.

Fałsz i obłuda

Indianka dzisiaj przeczytała jeden wpis na pewnym forum – i mało nie zwymiotowała ze wstrętu i obrzydzenia, jaki w niej wzbudziły obłuda i fałsz pewnej niby zaprzyjaźnionej i niby życzliwej kobiety. Normalnie ręce opadają. Jak tu się z ludźmi przyjaźnić, jak wielu z nich to takie zakłamane małpy? Gdy mają w tym swój interesik – snują cudowne, okrągłe zdanka pełne słów kipiących od zachwytu i podziwu, wmanewrowują cię w robienie im przysług typu budowa blogu itp. Jednocześnie za plecami – te same osoby robią zwykłe, ohydne świństwa. Cóż... :) Brak słów...

Jest jedna pozytywna rzecz wynikająca z tego doświadczenia. Indiance nie szkoda już, że nie jest uczestnikiem tego zakłamanego forum. Zgodnie ze swoim postanowieniem – postanowiła się odciąć od rzeczy i ludzi negatywnych – a tam ich jest sporo. Tym groźniejszych, że pod niby szlachetnymi sztandarami – potrafią robić innym świństwa. Zwykłe, trywialne, całkiem nieuduchowione, przyziemne świństwa.

Indianka nie ma ochoty na “wojenkę z całym światem” – musi oszczędzać swoje siły na to co jest dla niej istotne i konstruktywne. W związku z tym najzdrowiej jest odciąć się od wszelkich zgniłych, robaczywych fałszywców, zwłaszcza, że nie są jej takie kreatury do niczego potrzebne – tylko zajmują cenny czas i trują dupę o przysługi dla nich.

Jak ktoś napisał “za uwagą idzie energia”. Indianka nie ma zamiaru skupiać swojej uwagi na zakłamanych małpach i w dodatku marnować na nie swoją drogocenną energię. Także Indianka odcina się od tego robaczywego forum raz na zawsze i bez cienia żalu.

Ciepło

Jak na luty – nawet bardzo ciepło. Indianka wyprosiła konie i kozy ze stajni, nawaliła im siana na podwórku do żarcia, wróciła do stajni i koziarni, gdzie naszykowała na noc siana dla koni i kóz. Suka Saba już garnek karmy zjadła.

Kotka w nocy w spiżarni polowała i wyszła z niej cięższa o kilka myszy, co się dało wyczuć, gdy Indianka ją niosła na dwór :)

Teraz pora wywieźć popiół do ogrodu i przywieźć opał do pieca. Ogień w piecu wygasł, ale to ciepło nagrzane wczoraj w nocy utrzymuje się jeszcze w domu.

Indianka wyniosła na ganek potężną donicę z popiołem, a w drodze powrotnej zebrała kłodiczkę drewna do pieca.

Gdy się pochyliła – Saba próbowała ją cmoknąć, ale Indianka wykręciła się i tylko pogłaskała suczkę po łepetynie.

Kicia kłusuje po podwórku i czai się, by włamać się do domu. Nic z tego. Dzień ładny, ciepły – niech poluje na siedlisku, zamiast zwalać talerze ze stołu.

Nie ma wiatru – będzie można spokojnie i starannie popiół rozsypać. W piecu już nowa warstwa popiołu narosła, więc można ją usunąć.

Konie i kozy zgodnie skubią siano w jednym miejscu, chociaż Indianka wyłożyła siano osobno dla kóz w innym.

Gdzieś w oddali słychać piłowanie drzewa przez sąsiadów. To Indiance przypomina, że i ona musi jeszcze sporo drewna pociąć. Jak na razie jest bez piły. Czeka na nową.

Indianka opróżnia piec z nowej warstwy popiołu. W międzyczasie kicia z szybkością ponadświetlną wślizgnęła się do domu. Indianka złapała ją za sierść i zaniosła do spiżarni, by tam polowała, skoro jej się podwórko dzisiaj nie podoba.

Indianka przyjrzała się swoim kozom. Jeden koziołek jakiś taki chudy jest. Trzeba będzie kozy odrobaczyć póki zima.

Na ranczu spokojnie i miło. Indianka zaraz idzie z taczką do ogrodu rozsypać ten popiół równomiernie, aby odkwasić ziemię.

Zawiozła, rozsypała. Jest dobrze. Cienką warstwą. Ciekawe, czy zadziała i odkwasi. Tam warzywa nie chciały rosnąć w tym miejscu. Indianka chyba jeszcze wygrzebie z pieca kolejną taczkę, ale potrzebuje do tego celu dluuugie grabie.

No, z pieca już się nie dało więcej wybrać, chociaż tam w jego końcu jeszcze coś jest, ale Indianka nie może tam sięgnąć bez wczołgiwania się do pieca, a nie ma ochoty na to, zwłaszcza po wczorajszej kąpieli :)

Jest czysciutka – niech tak będzie chociaż przez najbliższe kilka dni.

Za to znalazła jeszcze popiół w donicach i pojemnikach, do których część popiołu pierwotnie wybrała, aby użyźnić ziemię w donicach i ją “rozmnożyć”. Jak doczytala – nie jest dobrze siać nasiona wprost w popiele, bo popiół je by popalił, więc wywaliła ten popiół z donic do taczki którą zaraz zawiezie na pole, by odkwasić kolejny paseczek ziemi pod ogród. Ma jeszcze wapno budowlane, które używała do bielenia ścian w oborach oraz piwnicy. Ono też nadaje się do odkwaszania ziemi. Już dzisiaj sobie daruje to wapno, ale jutro zawiezie je na pole.

Dała koniom owsa. Zjadły. Wyszły zadowolone ze stajni. Teraz dosypie kolejną partię na noc.

W kurniku spod rozpłaszczonej na gnieździe kury delikatnie wyjęła 3 jaja. Będą na obiad. Włoskie i polskie mięsko się już skończyło. Teraz na obiady będą jaja sadzone lub jajecznica.

Indianka gdy molestowała kurę, uczuła, że coś ją ciągnie za rękaw. Spojrzało w prawo – to królica sobie pozwalała :) Indianka zajrzała do jej gniazda – a tam owies zjedzony, a garnek po owsie ostentacyjnie wywalony do góry nogami :). Indianka dosypała nową partię owsa królicy i jej młodym, które ładnie rosną.

Indiankę czeka jeszcze jeden kurs z taczką. Ślisko jest i dość ciężko taczka jedzie, ale Indianka i tak dojedzie na miejsce i zrobi co zaplanowała.

Nocna kąpiel

Pierwsza w nocy to doskonała godzina na kąpiel. Indianka pełną godzinę moczyła się w gorącej wodzie, chociaż już senna była. Lecz jutro nie będzie miała czasu na kąpiel w ciągu dnia, a wieczorem znowu będzie senna, więc nie ma co zwlekać – co masz zrobić jutro – zrób dzisiaj :)

Piec dobrze rozgrzany – przyjemnie się przy nim suszyć i wygrzewać. Mnóstwo gorącej wody na nim. Jednak Indianka nie ma zamiaru zarywać swojego cennego snu na pranie ciuchów i pościeli oraz zmywanie podłóg w łazience i sypialni.

Jutro rano musi być wyspana, aby wstać i ogarnąć stajnię i koziarnię.

środa, 6 lutego 2013

Okno na świat

Indianka doszła do wniosku, że nie ma sensu tak całkiem zamykać okna na świat i zupełnie się odcinać od ludzi.

Postanowiła dać im jeszcze jedną szansę i zobaczyć, co z tego wyniknie. Postanowiła otworzyć dla nich małe okienko i zobaczyć, co wpadnie do środka z tego wielkiego świata :)

Nowe życie starego szkła


Indianka utknęła w kuchni. Robi nic :), czyli: zmywa i szoruje stare, mocno zakurzone i zabłocone słoiczki, pochodzące jeszcze z czasów prehistorycznych, czyli znalezione po poprzednich właścicielach gospodarstwa. Znaleziska dokonała na strychu, w piwnicy i w oborze dawno temu. Słoiki i butelki już jakiś czas temu zebrała w worki i miała chęć je wyszorować by ponownie spożytkować, ale jakoś czasu na to nie było. Tzn. dawniej nie miała bieżącej wody w domu i zmywanie polegało na łapaniu deszczu do wiader, podgrzewaniu ich Słońcem w ciągu upalnego dnia i następnie zmywanie namoczonych naczyń z dodatkiem płynu w ciepłej,  nagrzanej Słońcem wody. Wtedy część słoików zmyła. Większość ktoś wyniósł do piwnicy i wstawił w ciemny kąt, gdzie zostały zapomniane na kilka lat. Indianka je niedawno odnalazła, przyniosła do kuchni, namoczyła, odmoczyła, wyszorowała i wysuszyła. Stoją teraz lśniące na suszarkach. Zużyła na tę czynność kilka godzin, ale warto było.

Przydadzą się, a trzeba wykorzystać gorącą wodę stojącą na piecu. Latem Indianka tak często nie pali w piecu, a wodę szkoda grzać bojlerem, bo prąd potwornie drogi. Ekonomiczniej jest szorować takie ilości starych słoików zimą, gdy na piecu stoi mnóstwo gorącej wody. 

Sante, gdy był – miał kilka dobrych pomysłów, choć niekoniecznie nowych dla Indianki. Doradzał, jak można zrobić domowym sposobem płyn do mycia naczyń i w ogóle zachęcał do mycia naczyń bez płynu – tylko piaskiem i wodą. Pomysł nienowy – stary sposób harcerski. Latem warto go wykorzystać. Indianka ma czysty, ładny piasek w strumieniu. Zresztą gdy ma do umycia mocno zarośnięte gary to używa do ich szorowania piachu i wody ze strumienia. Tylko trzeba wiedzieć, jakie garnki i naczynia można piachem szorować, aby nie porysować. O myciu butelek mówił, że wystarczy wsypać do środka trochę piachu i wlać wodę i chlupotać tą mieszaniną w środku, aż się ścianki butelek wyszorują. Indianka swoje butelki – butelki po kubusiach głównie – nigdy nie dopuszczała do takiego stanu, by resztki soku w nich zaschły i przylgnęły do ścianek butelek na amen.

Ale butelki po dawnych właścicielach bywają strasznie zawalone w środku ziemią, błotem i czymkolwiek. Takie najpierw trzeba długo moczyć w strumieniu. Teraz nie pora na to – za zimno by się pchać do lodowatej wody na dworzu. Latem się można tak bawić. Indiance skończył się płyn do naczyń, więc używa do mycia szkła octu.
Dodaje trochę na miskę wody, moczy w gorącej wodzie, a potem szoruje gąbką z zewnątrz i w środku jak się da.

Szczotka do butelek gdzieś wsiąkła, wiec na razie nie może domyć butelek w środku – tych, które takiego szorowania wymagają. Usunęła z suszarek wysuszone słoiczki i wyniosła je do miejsca, gdzie będzie do nich dopasowywać nakrętki. Ma nadzieję większość nakrętek dopasować. 

Podczas mycia i szorowania słoiczków i butelek najtrudniej było usunąć stare, przyschnięte etykiety, a zwłaszcza klej pod nimi. Słoiczki są bez wieczek, ale wieczka można do nich spróbować dokupić, dopasować. Indianka liczy na to, że przynajmniej część wieczek znajdzie gdzieś  na strychu, bo je tam kiedyś umyte wyniosła. Część wieczek ma w kuchni. A jak zabraknie ich – gdy będzie jakaś kasa – zamówi różne wieczka i dopasuje co się da. Taka ilość słoiczków i butelek to duża oszczędność na opakowaniach do przechowywania żywności. Nawet te małe słoiczki się przydadzą do różności. Są też buteleczki bardzo kształtne, nadające się idealnie na maleńkie wazoniki. Mogą one być użyte w obecnej postaci jako wazoniki, lub wykończone dekoracyjnie, np. przy użyciu farb do szkła lub owinięte czymś ozdobnym. Buteleczki są na tyle zgrabne, że Indianka zostawi je w obecnej postaci. Prostota też ma wdzięk. 

„Recycling is a process using materials (waste) into new products to prevent waste of potentially useful materials, reduce the consumption of fresh raw materials, reduce energy usage, reduce air pollution (from incineration) and water pollution (from landfilling) by reducing the need for "conventional" waste disposal, and lower greenhouse gas emissions as compared to plastic production.”

http://en.wikipedia.org/wiki/Recycling

Lutowy dzionek

Indianka rano wstała – jeść koniom i kozom dała. Psa nakarmiła, w piecu napaliła.

Coby tu tak z tym pięknie zaczętym dniem zrobić? Co tu najpilniejsze?

Póki jasno na dworze i w oborze, warto ogarnąć stajnie i koziarnię oraz paszarnie. Przywieźć drewna na opał.

Na piecu stoi jeszcze gorąca woda, więc warto ją wykorzystać do zmywania i prania.

No i te zaległe pisma oraz korespondencję w końcu trzeba uszykować

Przepychanki sejmowe

No, ożesz ty! Co oni tam wyprawiają? Nowicka czy Grodzka? Zamiast się wziąć do roboty i przygotować choć jedną niegłupią ustawę - oni się szarpią o stołki! Marnują czas pracy (czas posługi społecznej) na pierdoły! Kroś ich powinien z tego rozliczyć. Odjąć im wszelkie premie. Nie należy się im nic!

wtorek, 5 lutego 2013

Prace gospodarcze

Nic nowego – to samo od lat, ale zawsze trochę inaczej. To Indianka lubi – urozmaicenie w pracy.

Nakarmiła drób i króliki, sypnęła koniom owsa i wytargała dużo siana na podwórko do jedzenia dla nich.

Podłożyła do pieca, przytargała trochę drewna. Przeszlifowała deskę do krojenia chleba. Deska jest z kasztanowca – jej kasztanowca. Gruba, masywna – bardzo wygodna do krojenia chleba, warzyw i mięsa.

Co jakiś czas, aby dobrze ją zdezynfekować – Indianka przeszlifowuje ją flexem czyli inaczej mówiąc – szlifierką kątową. Po takim szlifie jest nie tylko bardzo czysta, ale gładka i mocno odświeżona i jasna.

Trzeba iść na początek gospodarstwa tam gdzie wjazd i naprawić rozerwany przez odśnieżarkę pastuch. Odśnieżarka staranowała też słupki od pastucha i nie ma do czego tego pastucha zapiąć, ale coś tam wykombinuje, aby zamknąć bramę wjazdową.

Na dworze jak na tę porę roku ciepło i dość miło.

Zmiana perspektywy

Śnieg leży, słońce świeci, z dachu kapie woda. Jest gdzieś około zera.

Kozy i konie jedzą siano na podwórko. Suka dostała garnek karmy i już zjadła.

Kotka kręci się po stajniach łapiąc myszy. Kogut w kurniku pieje.

Jeszcze nie wiosna, ale już czuć przedwiośnie. Pora posiać warzywka w doniczkach – ile się da.

Ale najpierw trzeba ogarnąć stajnie, pościelić słomą, naszykować siana na noc, sypnąć owsa do żłobów na noc koniom, dołożyć siana do jedzenia na podwórku, nakarmić króle i kury, przywieźć opał z pola, ugotować obiad, ogarnąć kuchnię, pozmywać naczynia, napisać parę listów oficjalnych, przygotować nasiona i sadzonki do wysyłki.

Indianka zastanawia się, dlaczego od jakiś dwóch lat jest tak zdołowana. W końcu przeżyła tutaj 10 lat o własnych siłach pracując, żyjąc w bardzo pionierskich warunkach i jakoś jej one nie przeszkadzały, bo cieszyła ją ziemia. Więc co się zmieniło? Chyba chodzi o to, że brak jej miłości, że nie spotkała fajnego mężczyzny, że nie zakochała się z wzajemnością. No i te kłody pod nogi od złych ludzi i instytucji. To podcinanie skrzydeł.

Przez te kłody musiała zrezygnować ze swoich planów agroturystycznych. To ją rozgoryczyło. Że tyle lat poświęciła ciężko pracując i realizując swoje plany krok po kroku i zamiast cieszyć się z owoców swoich planów – stanęła w miejscu i nadal wegetuje na granicy ubóstwa.

Trzeba odciąć się od tych negatywnych instytucji, nie wchodzić w żadne duże projekty. Skupić się na sobie i swojej ziemi, olać brak traktora, kupić cielęta jeśli będzie za co, wypasać, na jesieni sprzedać lub ubić na mięso.

Założyć duży, ładny ogród i czerpać z niego zdrową żywność i przyjemność.

Przypomnieć sobie tę radość jaką czuła, gdy kupiła tę ziemię i zamieszkała tutaj 10 lat temu.

Nadal ma piękną ziemię i fajne, zabytkowe budynki. Szkoda jej tylko, że nie spotkała miłości swego życia i przemieszkała te10 lat sama, bez miłości, której jej tak brak. Widać nie każdemu jest pisane spotkać swoją bratnią duszę. Nie każdemu jest pisane kochać i być kochanym. Ale nadal otacza ją piękna natura, która jej źródłem jej szczęścia.

Trzeba się skupić na tym co jest pozytywne. Sarenzir ma rację. Jest tak wiele możliwości. Zresztą Indianka wie o tym doskonale. Sama sobie to powtarza od początku jej zamieszkania tutaj – to nic, że nie ma wielkiej kasy na duże inwestycje i szybkie zagospodarowanie się – ale jest mnóstwo rzeczy, które można zrobić bez pieniędzy, lub za niewielkie pieniądze. Trzeba zweryfikować swoje plany i nastawienie. Skupić się na tym co jest pozytywne i konstruktywne. Odciąć się od negatywnych rzeczy i ludzi. Skupić swoją uwagę i energię, na tym, co dobre i konstruktywne. Przestać postrzegać swoją sytuację jako biedę, lecz widzieć ją tak, jak widziała przez większość lat – jako warunki pionierskie. Ona do nich przywykła i dzielnie je znosi od lat, ale inni postrzegają to jako skrajną nędzę. Szydzą z tego, zamiast pomóc – więc niech spadają na drzewo. Tacy ludzie to podludzie. Nic nie warte kreatury. Wolność Tomku w swoim domku. To Indianki sprawa, jakie warunki ma w domu. Innym nic do tego. Nie potrafią pomóc, tylko potrafią ględzić jak jacyś popaprani debile. Nie zapraszać miejskich pasożytów na darmowe wakacje. Mało robią – dużo pyskują albo składają donosy. Niech siedzą w swoich zapyziałych blokach lub spacerują wśród zasranych miejskich skwerów. Ziemia Indianki – dla Indianki. To ona tutaj ciężko haruje od tylu lat wszystkiego sobie odmawiając, by tylko starczyło na paszę i karmę dla zwierząt i by ogarnąć ten dom i ziemię na ile się da. Koniec z harówą. Pora na przyjemność. Pora na sielankowe czerpanie przyjemności z tego, że się żyje na łonie cudnej natury!

 

poniedziałek, 4 lutego 2013

Gdy dwóch Polaków się bije, tam Unia korzysta!

Trzy i pół miliarda forsy w plecy ma Polska. Gdzie dwóch się bije - tam trzeci korzysta. Polacy drą koty o forsę unijną, a Unia tę sytuację wykorzystała i im tę forsę zabrała i sama zużyje.
 
Zamiast mądrze zarządzać środkami unijnymi - przepierdzielają przyznaną forsę, a zaraz potem ustawią 160 radarów aby sobie powetować straty na Bogu ducha winnych kierowcach.
 
Wypadki na drogach Polski to wynik nie nadmiernej szybkości, tylko fatalnego stanu dróg.
 
Jeśli zdarza się wypadek, bo droga dziurawa, krzywa lub oblodzona - kierowcy powinny pozywać skarb państwa o odszkodowania za poniesione straty materialne, fizyczne i moralne. Może wtedy władze się wezmą za remonty dróg i budowę nowych zamiast ustawiać dodatkowych misiów z nowymi suszarkami na każdym kilometrze drogi!