środa, 31 października 2012

Kontrola Weterynaryjna


Jak cudnie być rolnikiem w dobie pieprzonej Unii Europejskiej ;)))
Indianka przeżyła dziś wyjątkowo szczegółową kontrolę swego gospodarstwa – kolejną w tym roku. Wpierw z rana została najechana przez troje: dwóch inspektorów weterynarii pod wodzą urzędnika L. z Gminy.

Jako, że stosunek siły był nierówny – trzech na jedną – wyprosiła dwoje zbędnych i zaprosiła do współpracy jednego inspektora godnego jej zaufania. Pokazała mu zwierzęta, paszę, pomieszczenia itd. Inspektor był nienapastliwy – a wprost przeciwnie - bardzo grzeczny, kulturalny, skrupulatny. Już na poprzedniej kontroli wzbudził zaufanie Indianki.


Urzędnik Gminy jako, że doskonale zna sytuację gospodarstwa od lat, a zwłaszcza od ponad roku, gdy Indianka zwróciła się o pomoc do Gminy na piśmie w związku ze stratami w gospodarstwie (wichura i deszcz nawalny uszkodziła budynki gospodarcze i dom mieszkalny, mrozy wymroziły drzewka owocowe) i której to pomocy nie dostała z Urzędu Gminy żadnej – uznała, że obecność tego urzędnika to czysta kpina i nadużywanie kompetencji urzędniczych celem pognębienia samotnie gospodarującej, biednej rolniczki i wyprosiła pana z jej posesji.


Ten pan nie przyjechał na jej gospodarstwo aby Indiance pomóc, więc nie był godny by stąpać po jej świętej ziemi.

Jako, że pan urzędnik wydawał się mocno wrośnięty w podwórko Indianki – musiała swą prośbę powtórzyć nieco głośniej, a potem bardzo głośno (mało gardła sobie nie zdarła) aż dotarło ;) Kazała państwu zaparkować swe auta przed gospodarstwem i zaprosiła do kontroli inspektora o rzadkim, dźwięcznym imieniu “Kornel”. Pan Kornel został wylegitymowany – miał przy sobie niezbędne upoważnienie weterynaryjne i dowód osobisty. 


Upoważnienie weterynaryjne wygląda jak odznaka szeryfa ;))). Świadczy to wymownie o stosunku PIW do rolnika - PIW to kolejny bat na rolników polskich. Przeciętnego obywatela tylko policja może gnębić w świetle prawa - rolnik ma tych gnębicieli więcej i są bardziej szczegółowi niż policja oraz mają prawo rolnika karać mandatami.

Po dopełnieniu formalności, przystąpiono do szczegółowej kontroli gospodarstwa. Indianka oprowadziła pana inspektora, pokazała konie w stajni, kozy na wybiegu przy stajni, zboże w czystych nowych workach stojące w suchym i zabezpieczonym od gryzoni magazynie, siano na strychach stajni. Kontrola trwała od 9.00 do 12.00. Wszystko zostało dokładnie sprawdzone i opisane w odpowiednim protokole, a nawet w dwóch różnych protokołach, których oryginały Indianka dostała do ręki.

niedziela, 28 października 2012

Zimowa Niedziela

Dzisiaj w nocy znowu śnieg padał. Przez większość dnia nie było Słońca, więc nie zdążył w całości stopnieć, tak jak to miało miejsce wczoraj. Po południu dopiero Słońce na tyle przygrzało, że połowa śniegu stopniała.

Przez pierwszą część dnia Indianka karmiła zwierzęta, potem zajęła się wycinaniem sztobrów i zabezpieczaniem sadzonek przed zimą. W domu już brakuje doniczek na sztobry – trzeba będzie resztę od razu wprost do ziemi posadzić. Byle tylko mrozu nie było. W domu nacięła kilkaset sztobrów porzeczki czerwonej. Na pocięcie czekają gałęzie ałyczy i malin. Wczoraj usmażyła 7 słoi dżemu i zasłoikowała. Zamrażarka działa, więc można by pociąć wszystkie dynie lub chociaż większość i zamrozić na zimę. W tym roku zrobiła pierwsze własne mrożonki z własnych warzyw. W przyszłym roku musi się postarać o więcej słoi, to będzie mogła porobić przetwory z dyń.

W sadzie pracowała, aż zrobiło jej się w nogi bardzo zimno i godzina wskazywała, że pora zabrać się za gotowanie obiadu. Trzeba też zajrzeć do papierów, które niestety ciągle leżą odłogiem. Najgorzej zacząć, ale jest tyle pracy na gospodarstwie, że po prostu nie ma na nie czasu.

piątek, 26 października 2012

Rasowe Reproduktory

Indianka podumała nad losem swoich cudownych, rasowych koziołków i doszła do przekonania, że szkoda, by się takie wspaniałe geny marnowały. Ma trzy kozły saaneńskie (najbardziej mleczna rasa kóz na świecie) w tym dwa bezrożne i jednego rogatego. Warto by je użyć do zapylania gorszych jakościowo kózek – aby poprawić parametry mleczności i ogólnie sylwetkę koźląt. Indianka sama ma mało kóz samic i już są zapylone, a paszy dla nich aż za nadto – więc pomyślała, że przygarnie niechciane sieroty z okolicy.

Ogłoszenie Rolne

Przyjmę kozy, gm. Kowale Oleckie, tel. 607507811, CreativeIndianka (at) vp.pl

TO

Indianka ulokowała wszystkie kozy pod dachem w koziarni. Przy prowadzeniu skocznych kóz miała okazję się zorientować, a właściwie przypomnieć sobie, gdyż to żadna nowość dla niej, iż kozy, a zwłaszcza kozły charakteryzują się niebywałą siłą w porównaniu do masy swojego ciała.

W międzyczasie zadzwonił klient który chciał nabyć parę mlecznych kóz za psi grosz, lub najchętniej za pocałowanie go w mankiet, iż raczy wybawić aktualną właścicielkę z towarzystwa tych upierdliwych zwierząt.

(Gdyż trzeba przyznać, iż kozy tak samo jak potrafią być słodkie i pocieszne – równie dobrze potrafią wkurzać i być po prostu utrapieniem). Klient, wypytał o towar, następnie zapytał “Ile TTO miałoby kosztować?” Spojrzałam na kozę, a koza na mnie z wyrazem wielkiej urazy. “Hm, 250zł za mleczną kozę.”

Wielmożny pan rzekł “Dziękuję bardzo” i raczył się ostentacyjnie wyłączyć. “Hm” – pomyślałam. Piękne, zdrowe zwierze, z pięknym grubym futrem i wartościową skórą na grzbiecie nadającą się wyśmienicie na bęben, koza, która jest zakocona dobrym kozłem i aktualnie daje mleczko, choć niewiele, ale daje – sympatyczne stworzonko co podchodzi do mnie samo – i wielmożny klient skąpi marnych 250zł???

Koziołkiem nawet nie był zainteresowany. A błąd. Bo koziołek zaiste urodziwy i piękne futro ma, ale że taki duży, zdrowy okaz po dobrej, mlecznej matce, dobre geny ma – do tego silny niebywale, że mnie wciągnął pod górkę na lince bez trudu. Aż szkoda takie zwierzę dać na zabicie, bo mięsa niewiele, co prawda pyszne i futro cudne – ale kozioł jest rasowy, piękny reproduktorek i do tego niebywale silny.

I tu nasunęła mi się myśl. A jakby tak takiego rogatego koziołka użyć jako ciągaka do sanek? Pomógłby mi drewno z pola zwieźć gdy spadnie śnieg. Silne bydle niesamowicie. Mały, a ma moc niebywałą.

Myślę, że warto spróbować koziołka wykorzystać do drobnego transportu drewna z pola. Może da się go ułożyć jak konia? Spróbuję. Trzeba mu będzie skonstruować odpowiedni rynsztunek i zaprząc do sanek (micha - górna część taczki – nie mam zwykłych sanek).

Wietrzenie Piwnicy

Ja wiem, że komuś opisywanie wietrzenia piwnicy może się wydać banalne i niegodne uwagi, ale jako, że to jest zajęcie daleko bardziej produktywne niż np. przerywane sporadycznym ziewnięciem wysiadywanie posła na sali sejmowej– opiszę to pokrótce, tym bardziej, że jest to część większego procesu mającego swój cel jakim jest przetrwanie zimy na wsi wśród pól i łąk z dala od cywilizacji.

Gdy Indianka zeszła do piwnicy z kostkami słomy – odkryła, że kilka dyń się psuje, część sadzonek pleśnieje i ogólnie wilgoć wielka w piwnicy. Więc otworzyła okno piwniczne na oścież, by dobrze piwnicę wywietrzyć. Ufa kici na tyle – że zrobiła to. Kicia pokazała ostatnio – że potrafi wymknąć się z domu i tą samą drogą wrócić.

Chociaż może to zbyt pochopne zaufanie – bo kotek nowy i dzikawy nadal, ale kicia ma prawo do spaceru i złapania paru gryzoni w ogrodzie, podczas gdy dom już praktycznie wolny od tych gryzoni jest. Co prawda dzisiaj rano kicia ze znudzeniem bawiła się świeżo upolowaną myszką – ale niech kicia pozna otoczenie domu i nauczy się wracać do niego samodzielnie. Motywacją do powrotu powinien być nocny mróz i miseczka pełna mleczka czekająca na kicię w kuchni.

Zatem Indianka otworzyła szeroko okno piwniczne i zajęła się dyniami. Poprzestawiała je wszystkie w inne miejsca, a w miejsce dyń – dobrze oświetlone słońcem – poustawiała doniczki z sadzonkami. Sadzonki wymagają interwencji – część z nich się psuje. Trzeba je dobrze przewietrzyć i poprzycinać.

Indianka otworzyła też starą zamrażarkę by ją także przewietrzyć i wieczorem włączyć. Jeśli zamrażarka będzie działać – pokrojone dynie powędrują do środka. Powinny się wszystkie zmieścić po pokrojeniu w kosteczkę.

Na piecu kuchennym który jest letni, ale nie ciepły, bo nie ma czym go załadować i resztka popiołu z wczoraj się w nim jeszcze tylko ledwo tli – stoi misa z podsmażonym lekko dżemem. Jeszcze nie jest gotowy, więc trzeba będzie chrustu nazbierać suchego i napalić w piecu wieczorem porządnie, by skończyć tę partię dżemu smażyć i móc je zasłoikować.

Nie ma ciągu w piecu. Pomocny Irlandczyk, który latem czyścił komin – tak zapamiętale powykuwał smołę i sadzę z komina w piwnicy, że dziur narobił w ścianie z drugiej strony komina. Przez te szczeliny teraz się ulatnia dym i zapewne śmiercionośny czad, więc trzeba ten komin załatać. Indianka prowizorycznie załatała szczeliny wełną mineralną, ale to nie wystarcza. Dym nadal się ulatnia. Trzeba będzie zaprawę tynkarską zrobić i narzucić na ten komin.

Wybrała większość wilgotnych drewienek tam nagromadzonych by utworzyć jako taki dostęp do tej ściany.

Jeszcze tam tych wilgotnych szczapek kilka leży – trzeba je wybrać do końca, dorzucić do pieca, poszukać piasku i rozrobić go z cementem i wapnem i narzucić zaprawę na tę ścianę.

Ale to może innego dnia – dziś Indianka musi przygotować choć z grubsza piwnicę na przyjęcie drobiu.

Box dla kóz w zasadzie już gotowy. Jeszcze drabinę trzeba by wynieść. Ciężka jest i nieporęczna. Ciężko się nią manewruje. Pod koziarnią stoi jeszcze kilka pojemników, które należy zabrać do domu. Jest w nich żyzna gleba przygotowana pod kolejną partię sztobrów. Indianka znalazła swój stary ukorzeniacz i tym razem ma zamiar go wykorzystać, aby uprawdopodobnić przeistoczenie się tych sztobrów w sadzonki.

Na dworze paskudnie zimno. Wcześniej padał grad i świeciło Słońce. Teraz nad błękitną połową nieba wisi szara chmura, która niechybnie dzisiaj plunie najprawdopodobnie śniegiem.

Indianka nacięła siekierą trochę gałęzi. Pora się przejść po włościach pozbierać sztobry, póki śnieg nie wali po oczach a lodowaty wiatr nie urywa głowy i powoduje kostnienie dłoni.

Trzy Kostki

Indianka przytargała ze stajni pod dom 3 cholernie ciężkie kostki słomy. Jedna ma służyć jako zapchajło do wnęki okiennej za oknem piwnicznym - jednym z dwóch, które takowe wnęki posiadają, druga ma stanowić podłoże pod zamówioną grzybnię boczniaka, a trzecia jako ściółka pod gniazda dla kur, które na okres zimowy zostaną dziś wieczorem ewakuowane do jednego z pomieszczeń piwnicznych, gdzie będą się cieszyć światłem dziennym i sztucznym oraz znacznie wyższą niż w kurniku temperaturą, co rokuje stałą ilość jaj codziennie.

Indianka działa

Indianka energicznie krząta się po stajniach i całym siedlisku. Usunęła taczki i narzędzia z boxu gdzie kozy mają od dzisiaj być. Napełniła donice i korytka żyzną ziemią, gdzie ma zamiar ukorzeniać sztobry drzewek owocowych i zaniosła pod dom, skąd będą zabrane do środka. Teraz pora przytargać kilka kostek słomy do piwnicy by uszczelnić piwnicę przed mrozem i pościelić kurom nowe gniazda tam. Koniom pod ich wiatą pościeliła świeżą słomą, by miały gdzie sucho i czysto spać.
 
Przyszła na chwilę do domu, by odsapnąć i zaraz wraca działać dalej.

Zima przyszła

Dziś spadł pierwszy śnieg. Bardzo wcześnie w tym roku zaczęła się zima. Pora na przyspieszoną reorganizację stad zwierzyny. Kury od dziś wędrują do zimowego kurnika czyli do piwnicy z oknem i światłem pod domem mieszkalnym, kozy wędrują do jednego boxu w stajni, konie mają dostępną osobną otwartą wiatę dla siebie gdzie na razie będą sypiać, do czasu aż Indianka natnie drewna na opał i nim rozdzieli dwa boxy w stajni zamkniętej.
 
Paskudna pogoda na cięcie drewna na opał, no ale urzędas strasznie długo przewlekał wydanie decyzji, Indianka jest pewna w 100% by specjalnie by dokuczyć i zaszkodzić Indiance. W domu zimno jak cholera.
Teraz ciąć drewno w takich warunkach klimatycznych gdy zimno, mokro i wieje - to makabra. Można się łatwo nabawić zapalenia płuc. Indiankę boli gardło. Urzędas na pewno się ucieszy, gdy Indianka zachoruja na zapalenie płuc.
 
Jedno naciąć drewna, a drugie zwieźć z pola. Indianka nie ma sprzętu by to drewno z pola zwieźć.

czwartek, 25 października 2012

Jurny Koziołek!


kliknij koziołka by powiększyć go

Sprzedam młode kozy: jurnego, pełnego wigoru, młodego, białego, rasowego koziołka rogatego po bardzo mlecznej matce rasy saaneńskiej, oraz śliczną, beżową młodą kózkę z czarną pręgą na grzbiecie - kózka jest mleczna i daje mleko obecnie.
Parka nie jest blisko spokrewniona. Zwierzęta są zdrowe, odrobaczone, dobrze wypasione i zadbane. Pasione ekologiczną trawą z ziołami, sianem, owsem, ze stałym dostępem do wody i lizawki. Zakolczykowane i zarejestrowane. 
Koziołek ma dobre, bardzo mleczne geny, więc wyśmienicie nadaje się na reproduktora.
Zwierzęta zrzuciły już letnią okrywę i pokryły się zimowym, grubym futrem. Są odporne na surowe warunki klimatyczne i niewybredne. Zwierzęta pochodzą z certyfikowanego gospodarstwa ekologicznego, więc mogą być nabywane na inne gospodarstwa ekologiczne bez specjalnej zgody z odpowiedniej instytucji.

Za parkę chciałabym dostać 500zł (po 250zł za sztukę). Możliwa wymiana na siano lub słomę. Możliwe krycie koziołkiem w cenie 50zł od krytej kozy. tel. 607507811, gmina Kowale Oleckie
CreativeIndianka    at    vp.pl

Zdjęcie kózki zamieszczę jutro.

***

Nadeszło jutro. Oto bardzo sympatyczna kózka Bezia :) Jest z rasy bardzo odpornej na surowe warunki klimatyczne, ale po białych, mlecznych rodzicach. Geny praprapradziadka wybiły tutaj, stąd to umaszczenie i pręga. Kózka jest zdrowa, towarzyska, nieduża, oswojona, daje mleczko. Jest zakocona i zakolczykowana oraz zarejestrowana w ARiMR.



wtorek, 23 października 2012

Postrach Wsi

Wczoraj na Czukty padł blady strach. Komornik zapukał do drzwi ośmiu dłużników ;)))

Indianka jest zaskoczona, gdyż jej sąsiedzi mają 10 razy więcej ziemi i dotacji, mają po kilka traktorów i wszystkie niezbędne maszyny do uprawy ziemi, żyją i pracują całymi rodzinami więc jest im łatwiej, dodatkowo ich dziadkowie zasilają budżet domowy o pieniędze z rent i emerytur, dostali odszkodowania od Telekomunikacji za wykop pod kabel internetowy (niektórzy podobno nawet po 20.000zł) i mimo tego, są zadłużeni i nie płacą rachunków ;))) Ciekawe. Cała wioska po uszy zadłużona :)))

Ciekawe czy wójtowa umorzy im podatek rolny ;) Ciekawe, czy sołtysowa będzie umiała napisać im odpowiednie podania ;)))

niedziela, 21 października 2012

Mgła

Indianka się obudziła dziś rano, by stwierdzić, że za oknami wszechogarniająca mgła. Przed nią mnogość zadań do wykonania. Wielka mnogość. Aby dodać sobie energii i rozgonić te mgliste kłęby, zaczęła słuchać niesamowicie energetycznej, pozytywnej i pełnej wiary piosenki Rafała Brzozowskiego. Piosenka jak i sam wykonawca jest genialny, mega talent, więc Indianka chce się swoim odkryciem podzielić ze swoimi czytelnikami i także podzielić tą niesamowicie pozytywną energią:
 

Sprzedam lub zamienię


Sprzedam metalowy, malowany zaczep do ciągnika i wozu konnego (w bardzo dobrym stanie), metalowe, malowane na zielono dyszle do wozu konnego na jednego konia, grube, długie pomalowane na zielono impregnatem burty do wozu konnego,  4 koła do dużego fiata, szybę tylną i przednią do dużego fiata, parnik do gotowania karmy dla świń (zbiornik szczelny) - parnik nadaje się jako stelaż pod wykonanie pieca wolnostojącego oklejonego kaflami, kafle miodowe, brązowe i białe, wagę zawieszaną do 100kg, dwie sztuki używanych drzwi starodawnych (100cm szerokie, jedne wejściowe i jedne pokojowe), cement 500kg, bialą fugę do luksferów lub kafelków, zabytkową centryfugę, suchą kłodę jesionową i suchą kłodę gruszaną, Gmina Kowale Oleckie, ceny do uzgodnienia lub zamienię na siano, słomę, drób, króliki, tel. 607507811

Udzielę lekcji języka angielskiego w zamian za siano, słomę, drób, króliki, 
lub w zamian za usługi polowe, remontowe lub w zamian za pomoc przy nacięciu i zwiezieniu drzewa, Gmina Kowale Oleckie, tel. 607507811

http://rolne.blogspot.com/

piątek, 19 października 2012

Czysta


Indianka pracuje całymi dniami, a nocami pada na pysk i już nie ma sił by się nawet porządnie umyć.
Choć szkoda dnia, postanowiła dziś rano się wykąpać i z czystym ciałem i umysłem, zabrać się za robotę umysłową i fizyczną. Póki włosy mokre – pisze pisma. Napisała już jedno i wysłała je emailem. Pan listonosz przyniósł korespondencję, z którą trzeba się zapoznać i na którą trzeba zareagować.

Indianka niedawno zaopatrzyła się w 2000 arkuszy papieru do drukarki i 100 kopert oraz kilka znaczków.
Tusz do drukarki się kończy, więc trzeba z nim oszczędnie postępować, bo na razie rolniczka nie ma kasy na zakup nowego tuszu. Nawiasem mówiąc, nie ma kasy żadnej. Indianka już wysłała emailem i wydrukowała pismo, podpisała je i owo podpisane pismo wraz ze swoim podpisem, aby jej przypadkiem nie wzywano o podpis długopisem – skanuje, aby wysłać ponownie. Dokleiła też do pisma skan swojego dowodu. Pismo zeskanowane, zaraz będzie wysłane. Trzeba się nauczyć transformować swoje wnioski z Word’a do formatu pdf. W pismach emailowych jest możliwość manipulacji, także w pismach w formacie Word’a.
W plikach pdf takiej możliwości nie ma, więc warto się zabezpieczyć przeciwko ewentualnymi ingerencjami w treść jej wniosków, choć zazwyczaj ma ona oryginały wydrukowane w domu i przy okazji gdy jedzie do Urzędu Gminy – zabiera je ze sobą i jeden egzemplarz zostawia w Gminie.

Oj, jeszcze trzeba dobrze ząbki wyszorować, aby móc dobrze gryźć ten beton ;)))

Jeszcze sobie trzeba speed'a dodać odpowiednio energetyczną i porywająca muzyką, więc Indianka włączyła kanał:
http://www.polskastacja.pl/webplayer/index.php?channel=40

Polecam! Super muza :)

czwartek, 18 października 2012

Atlas Grzybów

Pora doszkolić się w temacie grzybów.

Oto linki grzyboznawcze:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Grzyby_jadalne
http://www.mojapolska.az.pl/grzyby.html
http://grzyby-polskie.eu.interia.pl/21.htm

Jako dziecko, zbierałam grzyby z ojcem - zapalonym grzybiarzem, więc pamiętam kilkanaście gatunków jadalnych i niejadalnych, ale tak na sto procent pewności, aby nie bać się pomyłki to tylko kilka bardzo charakterystycznych takich jak:
borowik, prawdziwek, kurka, gąska, pieczarka.

Pielęgnacja Drzewek

Te niedobitki drzewek owocowych, które ocalały zabezpieczam na zimę. Owijam w co się da, aby i one nie wymarzły. Najpierw jednak trzeba im odciąć odrosty i nadmiar pędów, więc to zajmuje trochę czasu, ale to przyjemne zajęcie. Dzisiaj była ładna, słoneczna pogoda, więc zajęłam się pielęgnacją nielicznych ocalałych drzewek owocowych w mym sadzie. Jutro owinę kolejne drzewka folią od sianokiszonki i czym się da.

Dobrze by było drzewka podsypać obornikiem, ale kółka u taczek dziurawe. Ciężko się je łata i ja tego nie potrafię.

Czarna Porzeczka

Nie pamiętam jej nazwy, ale duże owoce ma. Pocięłam gałązki na sztobry i posadziłam w torfie.

Śliwa Herman

Obcięłam zbędne gałązki i pocięłam na sztobry. Ukorzenią się? Zobaczymy!

Farfocel


A tu jaskrawopomarańczowy farfocel który rośnie na dębowej, próchniejącej gałęzi. Widać, żywi się tą gałęzią. Jest miękki, gumowaty, wygląda trochę jak glut ;)))

Na zdjęciu wyszedł trochę niewyraźnie, bo mam kiczowaty aparat fotograficzny. Muszę się postarać o lepszy do robienia ostrych zdjęć w skali mikro :)

Co to za grzyby?


A tu inne grzyby, które rosną taką właśnie zgrupowaną kolonią pod uschniętym kasztanowcem. Co to jest i najważniejsze, czy jest jadalne?
Spód mają ciemny, żebrowany. Kapelusze takie lekko stożkowate, kolor beżowo-brązowy. Są kruche. Łatwo się łamią.

Podobno to maślanki niejadalne.
Co za pech. żaden grzyb którego znalazłam nie jest jadalny ;)))

Czarne Łebki

Pani Elu - kocham Panią :))) Niesamowitą niespodziankę mi Pani zrobiła :))) Bardzo się cieszę, serdecznie dziękuję i pozdrawiam :))) Akurat sos gotowałam, więc dwa grzybki dla smaku do tego sosu dodałam :))) Pyszny sosik wyszedł :)

Ja się na grzybach nie znam, więc nie zbieram, ale dzisiaj kilka zebrałam i bym chciała porady od kogoś kto się zna, co to jest i czy jest jadalne.

Krowiak Olszowy - niejadalny

Są na tych grzybach ślady bobków gryzoniowych, są one obgryzione chyba przez te właśnie gryzonie, robale je wpierdzielają pasjami, również ślimaki, więc wnioskuję, że nie są zabójczo trujące, ale nie wiem, czy są jadalne dla ludzi. Dałam kozie - polizała, ale nie zjadła. Kiedyś w tym miejscu rosły na pniakach całe kolonie grzybów, ale chyba innych, ale widziałam, że kozy je zżerały pasjami.

Teraz w tym miejscu, obok pniaków rosną właśnie takie grzyby (to jest teren lekko podmokły, gleba torf). Co to jest??? Rosną pod olchami. Są kruche, łatwo się łamią. Są cienkie. Pachną grzybami znaczy dobrze, surowe smakują też jak grzyby jadalne, żadnej goryczy.

Już wiem, że to krowiak olszowy... niestety - niejadalny... http://pl.wikipedia.org/wiki/Krowiak_olszowy

Dziękuję za podpowiedź. Opis stanowiska i wygląd grzyba się zgadza, z tym co zebrałam.

Rośnie także tutaj druga odmiana krowiaka - krowiak podwinięty. Niestety, także niejadalny...
http://pl.wikipedia.org/wiki/Krowiak_podwini%C4%99ty