RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
czwartek, 26 września 2019
4 komentarze:
Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊
Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!
🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎
Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈
Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.
Please no spam! I will not publish your spam!
Dlaczego Brunhilda nie pomaga w pracach ogrodowych? Żywisz, dajesz dach nad głową i co w zamian?
OdpowiedzUsuńBrunhilda ostatnio zbiesiła się. Nie pomagała, pyskowała, obrażała mnie. Została wyproszona. Siedzi u Warszawiaka.
OdpowiedzUsuńJa pojechałam w poniedziałek do sądu, wcześniej prosiłam ją by pozbierała dynie, bo miała być znacząca obniżka temperatury i ryzyko przymrozków. Wracam w nocy, już mróz, a w piwnicy nie ma ani jednej dyni. Pannica siedzi u mnie w domu i bazgroli obrazki. Kotów też nie nakarmiła. Sama zeżarła kotom ugotowane przeze mnie jajka. Wkurwiłam się. Ledwo żywa po wyprawie rowerowej do Olecka, musiałam po ciemku iść do ogrodu i rwać te dynie.😕
Następnego dnia podobna sytuacja. Miała inne warzywa poznosić do domu, zamiast tego dyskutowała, była arogancka, odmówiła zebrania warzyw i poszła na wieś do Warszawiaka. Po godzinach wróciła i poszła się najeść do mojego ogrodu.
Ja tymczasem znów sama musiałam zbierać. Zamiast pisać pismo procesowe, musiałam zajmować się warzywami. Stwierdziłam, że nie potrzebuję takiej "pomocy". Ona mnie tylko denerwuje i przeszkadza mi skupić się na sprawach sądowych. Jeździła przez dwa dni z taczką i wywoziła swoje rzeczy, a ja musiałam pilnować, by i moich nie powiozła i by mi z ogrodu nie wyżerała warzyw. Teraz jak jestem sama, to wiem na czym stoję - tak planuję tydzień by pozbierać warzywa i opracować pisma.
Ona mnie tak obraziła, że ja nie chcę z nią mieszkać pod jednym dachem. Mam dosyć obcych chamów w moim domu. Wystarczy.
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam, długo nie wytrzymacie bez siebie. Już tak bywało w przeszłości, a w końcu zżyłyście się przez parę lat. Ona już trochę jak siostra. Warszawiak to nie instytucja charytatywna, choć bardzo dobry człowiek. Zobaczymy, jednak nie bardzo wierzę w Wasz gniew. Właściwie dlaczego nie wróci do siebie, do swojego kraju. Tam ma rodzinę, swój język, kulturę w której się wychowała. Woli wędrówki z taczką po wsi mazurskiej? Przyznasz, że dziwny z niej człowiek.
OdpowiedzUsuń