sobota, 25 maja 2019

Socjalistyczna tyrania niszczy polskie hodowle

Kraj trzeba uwolnić od socjalistów głęboko ingerujących w prawa właścicielskie i polskie hodowle, albowiem to są szkodliwe, okrutne debile.

Postuluję o przywrócenie kary śmierci dla urzędnika, który okradnie rolnika. Niektóre kreatury są tak złe, że lepiej by nie stąpały po tej ziemi.
Naród należy uwolnić od łajdaków niszczących polskie hodowle.

Państwo PiS stawia wyżej formalności, niż dobro rolnika, jego bydła, jego hodowli. Jest to działanie skrajnie antyrolnicze, antypolskie. Godzi w prawa rolników, narusza ich gospodarzenie, godzi w suwerenność żywieniową Polski. Jest to sabotaż polskiego rolnictwa, polskiej hodowli.
Jest to działanie skrajnie wrogie polskiej wsi wymagające radykalnej reakcji.

Urząd, który zadecydował o wymordowaniu zwierząt, powinien zostać postawiony przed Trybunał Stanu z uwagi na zdradę polskiej racji stanu, albowiem niszczenie polskich hodowli to jest akt niszczenia suwerenności żywieniowej Polski.

Indianka


Inspektorzy weterynarii chcą zamordować krowy 

Ludzie zawinili, a krowy zapłacą
Wiadomości Interwencje
Data publikacji 24.05.2019r.

Przybywa cieląt w najsłynniejszym stadzie bydła w Polsce, które należy do Pawła i Mariana Skorupów z Ciecierzyc w gminie Deszczno. Stado okrzyknięte przez media „dzikim” zostało zamknięte w odizolowanej zagrodzie.

W tych dniach urodziło się kolejne cielę, które już bryka z około 30 pozostałych. Zgodnie z decyzją sądu stado, teraz już ponad 180 krów, ma być zabite, a następnie zutylizowane.
Taką decyzję rozumie i popiera argumentami zdrowotnymi oraz epidemiologicznymi dr Edyta Siwicka, powiatowy inspektor weterynarii w Gorzowie Wielkopolskim, która mówi o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą stado. 
– Nie wiadomo, czy krowy z tego stada są chore – może one zarażają dziką zwierzynę, a może one są zarażane? – wskazuje dr Siwicka. –Zagrożenia mogą być różne, choćby gruźlica czy białaczka, bo zwierzęta nie przeszły od wielu lat żadnych badań i stanowią zagrożenie dla siebie nawzajem, ale też dla innych zwierząt
Ponadto bydło braci Skorupów nie jest kolczykowane i nie ma paszportów.
– Co gorsze, odtworzenie historii poszczególnych krów byłoby bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe, właśnie ze względu na wieloletnie zaniechania i uchybienia – dodaje dr Siwicka. 
Inspekcja Weterynaryjna próbowała temu zapobiec, gdy przez długie lata wysyłała do gospodarstwa kontrole i zawiadomienia, próbowała się kontaktować z rolnikami. Ale, jak twierdzi, pisma nie były odbierane, a kontakt z rolnikami wręcz niemożliwy. 
– Inspektorom udało się tylko raz porozmawiać z jednym z rolników, ale wtedy właściciel powiedział, że nie będzie kolczykował zwierząt – wspomina dr Siwicka. 
Mimo tak wielu uchybień ze strony gospodarzy i nakazu likwidacji krów podlegają one dalej ustawie o ochronie zwierząt i dlatego będą zabijane zgodnie z prawem pod nadzorem lekarza weterynarii, a następnie utylizowane zgodnie z procedurami.
Ostatecznie koszty tej operacji będzie musiał pokryć właściciel stada, bo ministerialne pieniądze przeznaczone teraz na te potrzeby to pożyczki na wykonanie zadania.

Nic nie wiedziałem?

– Nie wiedziałem, że jest taka rozprawa – mówi Paweł Skorupa, odnosząc się do decyzji sądu podtrzymującej wniosek inspektora weterynarii. – Pojechałbym na nią, żeby wszystko wyjaśnić przed sądem. 
Razem z bratem od niemal 40 lat prowadzi gospodarstwo rolne odziedziczone po rodzicach. Teraz zostały im zaledwie 2 hektary, a jeszcze kilkanaście lat temu dzierżawili ich 30. To starczało, aby wykarmić stado niemal 50 krów mlecznych. Z czasem, gdy mleko przestało być opłacalne, bracia przerzucili się na bydło rzeźne. 
Dawniej respektowali konieczne formalności, o czym mogą świadczyć kolczyki, jakie mają jeszcze w uszach niektóre ze sztuk w stadzie. 
– Zwierzęta trafiły na wolny wypas około 10 lat temu, gdy straciliśmy szansę na dzierżawę gruntów na pastwiska i paszę dla krów. To wtedy zaczęły się kłopoty – opowiada Paweł Skorupa. –Nie wiem, dlaczego nie przyznano nam gruntów, a nie potrzebowaliśmy dużo, może dwadzieścia, trzydzieści hektarów dzierżawy. 
Dlatego swoje krowy od tamtego czasu wypasał z bratem na nieużytkach w zakolu między Notecią i Wartą. 
Teraz, gdy wszystkie przepisy sprzysięgły się przeciwko nim, nie wiedzą, co mają zrobić.
– Co teraz będzie? Trzeba jakoś ratować te zwierzęta, ich zabicie byłoby haniebne – mówi pan Paweł. – Gdyby ktoś nam pomógł dopełnić formalności, zakolczykować krowy, chcielibyśmy je sprzedać, żeby choć ich nie zabijać. 


Rolnik zaczął się już starać, aby do tego doprowadzić. Ma kolczyki, a w zeszycie spisał część stada, matki, ale dalej... 
Brat Marian nie traci nadziei i chwali się nowymi cielakami, które przychodzą w stadzie na świat. 
– Proszę zobaczyć, jak skaczą, jak się bawią – mówi Marian Skorupa, pokazując na cielaki. 

350 tys. zł na likwidację

Stado braci to problem, który lokalne i krajowe władze rozwiązują po kilkunastu latach od jego pojawienia się. 
Aleksander Szperka, zastępca wójta gminy Deszczno, na terenie której stado krążyło, deklaruje ciągle chęć pomocy rolnikom. 
– Nie chcemy, żeby panowie ucierpieli w efekcie tych działań. Nie chcemy ich krzywdzić. Chcemy pomóc – zapewnia. 
Historię „dzikiego stada” relacjonuje z wyraźną troską, ale i niepokojem. 
– Chcieliśmy nawiązać z nimi współpracę, aby rozwiązać ten problem. Rozmawialiśmy z nimi. Wtedy zapowiadali załatwienie sprawy, ale niestety bez skutku – opowiada samorządowiec z Deszczna.
Teraz, gdy stado zostało już zapędzone do zagrody na obrzeżach wsi, dziennie opieka nad zwierzętami (pasza, woda, nadzór) kosztuje samorząd około 3,6 tys. zł.

  • Bracia Skorupowie ciągle nadzorują swoje stado i zajmują się nim, choć zostało zagonione do zagrody 
– Krowy z tego stada należało odizolować, bo inni rolnicy chcą na wiosnę wypuszczać na wypas swoje zwierzęta, ale także dlatego, że stanowiły zagrożenie na drogach dla kierowców i naturalnie chorobowe. A to niedopuszczalne – zaznacza Aleksander Szperka. 
Podkreśla, że gmina realizuje te zadania z przykrością, ale trwającą od kilkunastu lat sytuację należało przerwać. 
– Stado na wolnym wybiegu nie może stanowić zagrożenia, utrudniać normalnego funkcjonowania innym rolnikom czy stwarzać niebezpieczeństwa – podkreśla Szperka. 
350 tysięcy złotych na załatwienie sprawy, czyli likwidację stada, a potem jego zutylizowanie, przeznaczył na wniosek wojewody minister rolnictwa, ale... jest jeszcze nadzieja dla nieszczęsnych krów. 
Jak bowiem informuje biuro prasowe ministerstwa rolnictwa: „(...) ostateczne decyzje dotyczące dalszych losów nieoznakowanego stada krów jeszcze nie zapadły. Ustalenia i konsultacje w tej sprawie prowadzone są przez Inspekcję Weterynaryjną”. Chęć zaopiekowania się krowami zadeklarowały organizacje zajmujące się ochroną zwierząt. To jednak nie eliminuje zagrożenia ewentualnymi chorobami. 
Redakcja „Tygodnika Poradnika Rolniczego” apeluje, aby znaleźć rozwiązanie, które pozwoli oszczędzić krowy. Wszak one niczemu nie są winne. Zawinili ludzie. 

18 komentarzy:

  1. This is a topic which is near to my heart... Many thanks!

    Exactly where are your contact details though?

    OdpowiedzUsuń
  2. Idioci. Zaniedbali zwierzęta a teraz płaczą. I niech ktoś pomoże zakolczykować i zaszczepić . To są obowiązki właściciela! To przez nich te krowy zostaną zabite a nie przez prawo i przepisy! Bo te dotyczą każdego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Głupia pizda jesteś! To nie ludzie są źli, tylko przepisy.
    Muszą być zlikwidowane. Potrzebujemy nowej, rozsądnej władzy, która zlikwiduje szkodliwe przepisy i urzędasy przestaną wtrącać się do cudzych zwierząt.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie teraz, w tym momencie jest reportaż w znienawidzonej przez Ciebie telewizji tvn24, jak twierdzisz żydowskiej, na temat stada krów z Deszczna. Jest spora grupa obrońców zwierząt, którzy trzymają dyżury żeby nie pozwolić na wywóz zwierząt do rzeźni. Ciekawe dlaczego inne media nie przedstawiają w ten sposób?

    OdpowiedzUsuń
  5. Znienawidzona stacja??? Nie mam żadnych uczuć dla TVN. Nie oglądam od lat TV i nawet nie kojarzę ich ramówki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten okradany rolnik powinien mieć karabin i poprosić wszystkich obecnych o zostawienie jego i jego zwierząt w spokoju.
    Seria ostrzegawcza powinna być puszczona, aby intruzów zachęcić do opuszczenia gospodarstwa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Okazuje się, że to są bracia. A ludzi spora grupa. Teraz przyszło mi do głowy, że informacje pewnie znajdziesz na jakimś portalu. Dam znać jak gdzieś trafię.

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś źle zrozumiałaś, ci ludzie są obrońcami. I do nich strzelać?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale jego zwierzęta nie przebywały na jego terenie. Pasly się u okolicznych rolników na polach i on ma chodzić po cudzych polach i strzelać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest napisane jak wół, że krowy tych rolników pasły się na nieużytkach nad rzeką, czyli na ziemi państwowej. Rzeka Warta należy do państwa i nabrzeże też. Zarośnięte łąki nadrzeczne zapewne zalewowe, gdzie nic nie można uprawiać, bo jest podtapiane mogą być tylko wypasane zwierzętami i dzięki jego krowom te nieużytki, te łąki naturalne były utrzymane w dobrej kulturze rolnej. Wzajemna korzyść: krowy się najadły i wybrzeże rzeki utrzymane w dobrej w kulturze rolnej dzięki krowom.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ci dwaj rolnicy są w tej chwili między młotem, a kowadłem: między inspektoratem weterynarii który chce zamordować ich krowy i między fundacjami pseudo prozwierzęcemi, które chcą ukraść im te krowy. Jedni i drudzy są warci siebie - lewacka hołota pasożytująca na cudzym mieniu 🙄

    OdpowiedzUsuń
  12. Założę się że przyjechała tam niejedna karawana pasożytów z fundacji pseudo prozwierzęcych i tylko czeka żeby zapierdolić rolnikom krowy🙄🙁

    OdpowiedzUsuń
  13. Życie publiczne i społeczne w Polsce jest przeżarte fałszem. Ci tak zwani obrońcy - oni nie przyjechali bronić tych rolników - absolutnie nie. Oni nie przyjechali bronić krów przed śmiercią. Oni przyjechali nachapać się, wyrwać za darmo wielkie stado wartościowych zwierząt. Brzydzę się nimi. To są hieny takie same jak Kozłowska. Ta branża tak działa, że żeruje na cudzym majątku. Jak pseudo obrońcy wywiozą krowy to obciążą rolnika kosztami utrzymania tych krów u siebie I to będą ogromne kwoty.

    OdpowiedzUsuń
  14. Gdybym była ministrem rolnictwa to pogoniłabym tych wszystkich pseudo obrońców i tych pseudo inspektorów weterynarii, a rolnikowi dałabym 350000 nagrody za to, że dał radę utrzymać I rozwinąć wielkie stado wspaniałego bydła mimo braku ziemi własnej i za to, że utrzymał w dobrej kulturze tereny nadrzeczne. To bohater!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ty nie czytałaś wczesniejszych informacji, że okoliczni rolnicy skarzyli się, że stado od 10 lat lata po ich polach i zżera ich plony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przez 10 lat nikt chociażby z ARiMR, nie wspomnę już o powiatowym nie raczył przejechać się do rolnika, aby skontrolować co się dzieje i ewentualnie pomoc np w zakolczykowaniu krów. Nagle po 10 latach znalazły się jakoś materiały na ogrodzenie, kasa na utylizacje. A przez te 10 lat nic, zupełnie nic.

      Usuń
  16. To taka ściema była tych rolników bo oni chcą się pozbyć konkurencji gdyż sami wypasają tam swoje bydło

    OdpowiedzUsuń
  17. Tereny nad Wartą to ziemia niczyja i okoliczne rolasy
    postanowiły wygryźć hodowcę i jego krowy

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!