Zanim wyruszyłam, niestety mimo, że Brunhilda pożyczyła mi na autobus - autobus uciekł i musiałam rowerem jechać do Olecka.
Co prawda próbowałam wynająć taksówkę za jaja, ale miałam pecha, bo pan taksówkarz dosłownie kwadrans przed moim telefonem kupił 40 jaj i nie chciał moich 40 jaj. Także do Olecka dotarła rowerem już bardzo późno.
O 12:00 byłam w sądzie i już nikogo nie było na mojej sprawie, chociaż w zawiadomieniu miałam informację, że przesłuchania mają być do 14:00.
Ale ten wyjazd nie mógł być wyjazdem zmarnowanym, więc wyjęłam przywiezione dokumenty i je poskładałam w biurze podawczym. Są już w aktach.
Ledwo zdążyłam podjechać do prokuratury i tam też złożyłam pisma moje. Teraz zadaniem prokuratorów będzie nadanie biegu sprawom, co trzeba będzie monitorować, bo widzę, że nie są skorzy do procedowania spraw, w których jestem poszkodowana.
Nie zajęli się też sprawą znęcania nad moimi zwierzętami przez Wąsewicza, który moje konie i kozy, owce rozjezdzał traktorem, kładem i motorem.
Powinni wnioskować o odebranie Wąsewiczowi wszystkich zwierząt, a nie pastwić się nad niewinną Indianką, której ukradziono i zamęczono stado zwierząt.
Tak byłoby sprawiedliwie, ale prokuratura Olecka nie ma pojęcia, co to jest sprawiedliwość. Ten organ jest jedynie narzędziem lokalnych, nieczystych rozgrywek.
Indianka
Nie rozumiem dlaczego nie wyślesz dowodów na to, że było zamówienie na Ciebie, do Pana Ziobry ?
OdpowiedzUsuńMoże jesteś prześladowana za swoją działalność polityczną.
OdpowiedzUsuń