czwartek, 28 lutego 2019

Nie mamy pani zwierząt i co pani nam zrobi? "Uciekły!"


Prawdziwe znęcanie nad zwierzętami jest popełniane przez przestępcze organizacje prozwierzęce.

Pastwienie się nad zwierzętami przez organizacje prozwierzęce jest ukrywane i tuszowane. Nikt tego nie kontroluje. Żadna władza nie ma wejścia do organizacji prozwierzęcych i skontrolowania warunków i sposobu utrzymania  ukradzionych ludziom zwierząt.

Kradzione są zdrowe zadbane zwierzęta wywożone w sposób niehumanitarny gdzie podczas transportu ulegają okaleczeniu i zadeptaniu na śmierć. Te co przeżyją następnie przetrzymywane są w gorszych warunkach niż miały u właścicieli. Dochodzi do nielegalnych działań, skrajnego zaniedbywania ukradzionych zwierząt, a także nielegalnego handlu rasowymi zwierzętami.

Państwo PiS pisząc ustawę pod dyktando eko terrorystów wspiera przestępczość zorganizowaną.

Indianka

Wygrała z organizacją prozwierzęcą, ale nie może odzyskać psów bo... uciekły

Milczenie ma swoją cenę? Historia Urszuli Gańko, która wygrała z fundacją SOS Bokserom w walce o buldożki francuskie jest precedensem, bo nie było jeszcze dotychczas wyroku nakazującego organizacji prozwierzęcej zwrócić 28 rasowych psów.

6 czerwca 2018 roku Prokuratura umorzyła postępowanie oskarżające panią Urszulę Gańko o znęcanie się nad zwierzętami. Postanowienie o umorzeniu postępowania uprawomocniło się 30 października 2018 roku i zgodnie z nim 28 psów, które zostały pani Gańko odebrane podczas interwencji przeprowadzonej przez SOS Bokserom i Pogotowie dla Zwierząt, powinno zostać zwróconych ich właścicielce. I tu zaczyna się kolejny etap „zabawy” z Animalsami...

„Zaraz po uprawomocnieniu się [umorzenia postępowania – red.] psy powinny wrócić do domu, ewentualnie powinnam przynajmniej wiedzieć, co się z nimi dzieje"

– mówi pani Urszula.

Ciekawostką w jej sprawie jest to, że chwilę po zakonczeniu postępowania w sądzie pełnomocnik fundacji SOS Bokserom zadzwonił do pani Urszuli z ciekawą propozycją...

[Pytali – red.] "Czy nie przewiduję opcji sprzedaży zwierząt, które mają do mnie wrócić, tym osobom, które ofiarowały domy tymczasowe przez ten czas, gdy opiekowały się tymi zwierzętami. Świeżo po wizycie w sądzie nawet o tym nie pomyślałam, ale poprosilam o czas na rozmowę z prawnikiem"

– wyjawia naszemu portalowi pani Gańko.

Okazuje się, po rozmowach z obserwatorami organizacji prozwierzęcych w Polsce, że praktyka odkupienia odebranych interwencyjnie zwierząt, jest powszechna. Animalsom jest nie na rękę oddawać psy, które w wielu przypadkach, nie wiadomo gdzie są, czy faktycznie przebywają w domach tymczasowych, w jakim stanie przede wszystkim psiaki zostałyby oddane. Co, jeżeli okazałoby się, że odebranych rasowych psów, mimo nieroztrzygnięcia postepowania już dawno nie ma? Albo są one w takim złym stanie, że wyszłoby na jaw rzeczywiste „humanitarne” traktowanie zwierząt pod okiem Animalsów? No nie daj Boże! Lepiej spróbować się dogadać i zapłacić.


"Pieski były okaleczane, bo dwóm  pinczerkom wyrwano zęby. To były sunie dwu-trzyletnie, którym wyrwano ząbki tylko dlatego, że gryzły. Taki powód podała pani Ludmiła S. ze skały, bo to ta pani prowadzi hotelik albo fundacyjkę i w taki brutalny sposób obeszła się z tymi suczkami"

– komentuje pani Gańko.

Pani Urszula postanowiła negocjować warunki sprzedaży szczeniaków z fundacją SOS Bokserom. Z 28 buldożków i pinczerków hodowczyni z Halinowa postanowiła sprzedać 23 psy.  5 miało wrócić do prawiwitej właścicielki.


"Żadnego z tych pięciu ogonków nie zobaczę, bo jedna [suczka – red.] została uśpiona, na co mam dokument. Dwie suczki buldożki, jedna niebieska, młoda suczka została wysterylizowana, druga miała ciężką chorobę skóry, gdzie ode mnie była zabrana zdrowa, przebywając u jednej pani coś się dziwnego wydarzyło. Ja tą suczkę widziałam na widzeniu w maju zeszłego roku, suczka była w koszmarnym stanie. Proszę sobie wyobrazić, że te dwie suczki, jak tylko się dowiedziały, że mają wrócić do domu, uciekły"


– tłumaczy.


"Liczyłam na to, że może chociaż te pinczerki wrócą, bo od końca października już minęło sporo czasu. Jak byłam na przesłuchaniu w komisariacie  ponieważ złożyłam doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa wobec ludzi, którzy przywłaszczyli moje psiaki. Dowiedziałam się, że te dwie pinczerki zerwaly się z szelek i również uciekły. W takim wypadku pozostaje mi tylko droga sądowa"

– dodaje pani Gańko.

Zastanawiające jest, że mimo prawomocnego postanowienia o umorzeniu postępowania, czyli tak naprawdę oczyszczenia pani Gańko z zarzutów, te psy, które prawomocnie powinny do niej wrócić, nagle uciekają od osób współpracujących z Grzegorzem Bielawskim. Po raz kolejny rzuca to bardzo negatywne światło na działalność organizacji prozwierzęcych w Polsce, które mają ogromny problem z przestrzeganiem prawa, jak widać na załączonym obrazku.

Gdy uprawomocnia się wyrok oczyszczający z zarzutów jest problem, by odebrać zwierzęta, które należą do właściciela. Jednak gdy nie ma jeszcze decyzji o konieczności odebrania zwierząt, bo ktoś jest podejrzany o znęcanie się nad zwierzętami, nie ma problemu, by Animalsi wtargnęli na posesję i zabrali czworonogi lub zwierzęta gospodarskie. Absurdalne.

"Prokurator okręgowy w Siedlcach ręczył, że ma pieczę nad zwierzętami i gdy zapadnie prawomocna decyzja, psy do mnie wrócą. Gdy zapytałam w końcu co z moimi psami, prokurator odparł, że złożyłam doniesienie o domniemanu przestępstwa przywłaszczenia zwierząt w stosunku do SOS Bokserom więc czekamy co w tej sprawie powie prokurator w Mińsku Mazowieckim"

– wyjaśnia nam pani Gańko.

"Gdy pojechalam do prokuratora w Mińsku Mazowieckim usłyszałam, że nie można tak po prostu wejść do tych ludzi i odebrać im zwierzęta"

– dodaje.

Przerzucania się odpowiedzialnością za to, kto i jak powinien odebrać współpracownikom fundacji SOS Bokserom psy należące do pani Gańko nie było końca, a psów jak nie było, tak nie ma. No bo jak mają być, skoro wszystkie pouciekały...

"SOS Bokserom chciało podpisać ugodę, która gwarantowałaby im nietykalność.  Natomiast ja, po sprzedaży psów, nie mialam żadnego interesu, by jakąkolwiek ugodę podpisywać. W tej ugodzie miała być gwarancja nietykalności, to znaczy, że ja nie wystąpię na drogę sądową przeciwko nim i nie będę nikomu nic mówiła, co mnie po porstu rozśmieszyło"

– wyjawia nam pani Gańko.

Reputacja pani Urszuli, jako hodowcy psów rasowych została zniszczona. Jej rodzina była zastraszana i szkalowana, w związku z czym pani Gańko zapowiada wkroczenie na drogę sądową w celu uzyskania zadośćuczynienia za to, co przeżyła w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy.

Tymczasem pani Urszula angażuje się w działalność Komitetu Obrony Polskiego Rolnictwa i Hodowców Zwierząt. Organizacja protestowała wczoraj pod Sejmem przeciwko dwóm nowelizacjom ustawy o ochronie zwierząt. Obydwie są takie same, różnią się kilkoma zapisami i barwami partyjnymi posła wnioskodawcy. Monopol dla jednej organizacji kynologicznej, szerokie uprawnienia dla organizacji prozwierzęcych, jak np. możliwość wejścia na prywatną posejsę bez zgody lub mimo sprzeciwu właściciela, likwidacja branży futrzarskiej i zakaz uboju rytualnego zebrały pod Sejmem kilkaset osób.

https://swiatrolnika.info/hodowla-i-uprawy/21-hodowla/5262-wygrala-z-organizacja-prozwierzeca-ale-nie-moze-odzyskac-psow-bo-uciekly?fbclid=IwAR0JVs3EiC1fkijvPNdxvx8gls_GptONdjmPXHpJdTnyokMAt6fw4QARu7o

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!