piątek, 4 listopada 2016

Dzień umysłowy

Dzień upłynął na sporządzaniu korespondencji sądowej, odblokowywaniu internetu i telefonicznym pilotowaniu wstawionego Kamyka w mieście (zdążył się szybko zaprawić, gdy ledwo dotarł do Olecka). Wieczorem udało się sprowadzić wstawionego wora wraz z ostatnim, trzecim oknem, oraz drobnymi zakupami. Taksówkarz tylko kręcił głową patrząc na obciachowego żula. Ledwo go Indianka uprosiła, by padalca przywiózł do domu z całym majdanem.

Jutro, gdy wór wytrzeźwieje, wstawi to okno do kurnika. Kury odzyskają światło dzienne. Nareszcie!

Wieczorem już delikatnie śnieżyło. Trzeba zagęszczać ruchy z łupaniem i zwożeniem drewna na zimę.

Indianka ma za dużo pracy. Dom do sprzątania, wełnę do prania, korespondencję do ogarnięcia.

Kamyk musi sam porąbać i pozwozić drzewo. Ona nie ma czasu.

Ciekawe, czy on się wreszcie weźmie za robotę, skoro siedzi jej na karku i na jej garnuszku.

Indianka pracująca głową

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!