piątek, 13 grudnia 2013

Dziadkowie


Szkoda, że nie da się ludzi wskrzeszać. Bym wzięła Dziadków pod mój dach. Byłoby swojsko, przyjaźnie, miło, serdecznie i rodzinnie.

Dziadek byłby przeszczęśliwy i wielce dumny ze mnie, że kupiłam sama o własnych silach taki kawał pięknej ziemi, że wyhodowałam takie cudowne konie i inne zwierzęta. By mi pomógł obrabiać ziemię końmi i byśmy jeździli zimą saniami po okolicy, a latem nad jeziora kąpać się i pływać.

Babcia wspaniale gotowała i piekła. Potrafiła uprawiać niebiański ogród. Jej ogród to było cudo – wielki, piękny i zadbany. By mi pomogła uprawiać ogród tutaj i byśmy razem gotowały przepyszne potrawy i wypiekały smakowite ciasta.

Byśmy sobie tutaj żyli razem zgodnie i szczęśliwie.

Jakby się dało, to bym chętnie poświęciła moich wioskowych sąsiadów na to by ich wymienić na moich Dziadków. Tutejsi wieśniacy to beznadziejne, nieżyczliwe rarogi bez czci i honoru. Jest mi samej ciężko, a oni jeszcze dokładają się do tego, by było mi jeszcze ciężej. To podły narodek bez zasad ludzkich, bez elementarnej przyzwoitości ludzkiej. Zbieranina z Rosji Sowieckiej. Wrogo i nieprzyjemnie nastawiona do nowych osadników, chociaż sami są osadnikami.

Dziadek był dziarskim, bojowym ułanem. Gdyby któryś z okolicznych łachów robił mi krzywdę - poszedłby do niego i natrzaskał by mu po ryju. Nie było by tego, co jest teraz. Tych podłych podjazdów i kopania dołów pode mną. Nie byłoby zatruwania mi życia przez lokalnych skurwysynów.


Kilka miesięcy temu wieśniak sąsiadujący ze mną oskarżył mnie o wypas koni na jego łące.
Mam swoich hektarów 11 i mam gdzie paść moje zwierzęta. Moje zwierzęta pasą się u mnie, na moich łąkach. Ale wieśniaka brat to policjant, więc jego zgłoszenia i wnioski o ukaranie są traktowane priorytetowo i ze szczególnym namaszczeniem.

Moje wnioski zawsze przepadają na etapie policji i nigdy nie są w stanie przebić się do sądu - są umarzane najpierw na etapie policji, a jeśli się odwołam - na etapie prokuratury.
Standardowo, policja nigdy "nie umie znaleźć przesłanek" aby mój wniosek uhonorować i posłać go do sądu do rozpatrzenia. 

Natomiast wnioski przeciwko mnie są pchane do sądu z prędkością świetlną i bez żadnych skrupułów i zahamowań, mimo, że często gęsto są bezpodstawne lub co najmniej mocno naciągane.

Ale sąsiadujący wieśniak ma plecy, a Ja ich nie mam - więc jestem zawsze na przegranej pozycji. Moje straty, może szkody - są dla lokalnych organów ścigania niezasługujące na uwagę. Moje zagryzione kozy, moje ukradzione drzewka, pobicie mnie przez wieśniaka , szczucie mnie i moich kóz psami, grożenie mi śmiercią, niszczenie mojego ogrodzenia, itp. - to są sprawy niegodne policyjnej uwagi, czy chociażby rzetelnej notatki bez przemilczeń. 

Natomiast wnioski wrogo nastawionych sąsiadów - w tempie expresowym są przepychane do sądu, gdzie nawet zaocznie, bez powiadamiania mnie o terminie rozprawy są wydawane za moimi plecami wyroki, od których nie mogę się odwołać i przed, którymi nie mogę się bronić. Skutkiem ostatniej takiej sprawy zainspirowanej przez lesby nawołujące wszystkich moich wrogów do składania na mnie donosów - wrogi wieśniak pozwał mnie do sądu i wymierzono mi karę grzywny, mimo, że sprawa błaha - nie zasługuje na rozpatrywanie w sądzie, a zwłaszcza na wymiar jakiejkolwiek grzywny. Wszak - jeśli moje konie weszły mu na jego trawę (a jego krowy wchodziły wielokrotnie w moją szkodę i nigdy nie został ukarany) - to może sobie skosić trawę u mnie, której mam pod dostatkiem i co mu niejednokrotnie proponowałam. Ale nie. Wieśniak dyszy chęcią zemsty. Jego psy kilka lat temu zagryzły mi kozy, a ja od niego żądałam odszkodowania za tę masakrę. Co prawda policja oczywiście umorzyła mój wniosek "gubiąc" przy okazji istotną część moich zeznań, ale on i tak nie chce trawy. On chce krwi! Krwi samotnej osoby w ciężkiej sytuacji materialnej i finansowej. Takim to sposobem Indianka ma tuż przed świętami wizytę komornika, który ochoczo i rączo bieży, by zagarnąć jej majątek pod tę grzywnę 200 zł i przyznane samemu sobie komornicze abstrakcyjnie wysokie wynagrodzenie na kwotę grubo ponad 300 zł. Tak się narobił komornik wystawiając tytuł egzekucyjny do ściągnięcia grzywny w kwocie 200 zł, że musiał sobie aż ponad 300 zł naliczyć. Oczywiście Indianka nie ma pieniędzy nawet na podstawowe rachunki, a co dopiero na jakieś wydumane, naciągane grzywny.

Więc komornik wczoraj próbował się niepostrzeżenie wślizgnąć do mojego domu podczas mojej nieobecności  Pracowałam w koziarni akurat, gdy zaczął się zakradać do mojego domu 

Na szczęście wierna suka Saba nie dała się zwieść pogodnym uśmiechom komornika i jego uspakajającej mowie i nie wpuściła typa do środka 
Saba ma powiedziane: "nie wpuszczać złodziei". Dla mej psiny ktoś, kto wdziera się wbrew mojej woli do naszego domu i próbuje coś z niego wynieść to ZŁODZIEJ 

Nie jestem nikomu nic winna. Ani Wąsewiczowi, ani Sądowi, ani komornikowi.
Ten wyrok to hańba.

10 komentarzy:

  1. Ja mam marzenie dokładnie w drugą stronę :)
    Jestem babcią, jest przy mnie dziadek. Nie pracuję, chociaż jeszcze nie jestem w wieku emerytalnym, mieszkam za granicą w mieście, bo w Polsce nie było dla mnie legalnej pracy ani mieszkania. Smutne czasy :( Mam wykształcenie, umiem wiele rzeczy dodatkowych ale i tak nie było dla mnie możliwości zatrudnienia w Polsce (nie mam odpowiednich znajomości) z takim zarobkiem, by chociaż wynająć kawalerkę.
    Dobrze gotuję, piekę i znam się na uprawie ogrodu, lubię to, robiłam to wiele lat. Marzę o mieszkaniu na wsi i produkowaniu własnej ekologicznej żywności ale nie mam środków, by sobie kupić coś małego.
    Chętnie bym jeszcze komuś pomogła np. w wychowaniu dzieci, w prowadzeniu gospodarstwa ekologicznego, w zamian za możliwość mieszkania, korzystania z tej zdrowej żywności i cieszenia się pięknem przyrody.
    Życzę Ci Indianko, żeby na Twojego bloga trafił wartościowy mężczyzna, który nie będzie się bał zakochać w tak silnej kobiecie i poprowadzić razem z nią to piękne gospodarstwo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadna babcia nie zastąpi mi mojej ukochanej Babci - przede wszystkim dlatego, że moja Babcia mnie bardzo kochała :)

      W moim przypadku najbardziej sensowną i pożądaną osobą na mym rancho winien być wartościowy mężczyzna - kochający mnie całym sercem i troszczący się o mnie i moje gospodarstwo :)

      Natomiast takich przyszywanych dziadków jak wy może bym kiedyś zaprosiła na wakacje? :)

      Usuń
  2. Szkoda mi Ciebie Indianko.Moja śp.Mama w latach 50 tych i dalej po 80 lata też tak walczyła z niesprawiedliwością ludzką i urzędniczą.Ach,ile zdrowia musiała stracić na to wszystko,ale zawsze Ją pamiętam,że się "nie dawała" i nie załamywała się i mówiła "Przez cierpienia do zwycięstwa".
    A na chłopków "Cham,chamem na wieki wieków amen"
    To zapamiętałam jako mała dziewczynka i do dziś pamiętam.
    W modlitwie jest potęga i pomodlę się za Ciebie,żeby Ci nie dokuczali i żeby uśmiechnęło się szczęście.
    Pozdrawiam,podczytująca Cię Katarzyna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała, silna kobieto podziwiam Cię ciągle z ukrycia.Kulę się w sobie, jak czytam, co Cię spotyka i,że dalej działasz.To jakiś matrix.Wszystkiego dobrego, Kochana.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobne kłopoty ma połowa Polaków z urzędami, firmami windykacyjnymi, bankami, komornikami, senapidami..., tak po ludzku mówiąc ze zwykłymi sukinsynami - to ta druga połówka polaków. W większych skupiskach ludzkich jest się bardziej anonimowym i to działa na korzyść, niestety w w mniejszych pipidówach i wioskach jest najgorzej (szczególnie teraz). W instytucjach publicznych, bankach (szczególnie spółdzielczych) nie wspominając o zwykłych sąsiadach jest zawiść, żądza krwi, ludzkich łez, cierpienia i zemsty nie wiadomo za co. Poddać się, znaczy ginąć. Ja WALCZĘ od samego początku. Coraz częściej wygrywam i utwierdzam się w przekonaniu, że to jest ta droga. Draństwo, które cię lekceważy i próbuje dobijać musi się ciebie bać, wtedy można tych sukinsynów utrzymać w pewnych ryzach, w pewnej odległości od nas i od naszych spraw. Cieszy mnie, że ludzie coraz częściej idą w moje, czy Twoje ślady, czasem też nie mają wyjścia i walczą przyparci do ściany jak zwierzę. Indianko, świat się nie kończy dziś, ani jutro. Tego jutra właśnie się boją te sukinsyny nie tylko urzędowe. Te jutro należy DO NAS. Jest nas coraz więcej. Widać to po Twoim liczniku. Część tych odwiedzin nabijają sukinsyny, ze strachu. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, trafiłaś w sedno z tymi Dziadkami... tez mam podobne marzenia i często myślę o swoich ukochanych Dziadkach... jakze mogliby nam slużyć radą i wsparciem i jakie byłoby to dla nas odciążenie w tej cieżkiej pracy.
    Żałuję że moi tak szybko odeszli... pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moi Dziadkowie byli wspaniali. Szkoda, że umarli tak szybko...

      Usuń
  6. Witaj Indianko, po przeczytaniu tego postu trochę się przeraziłem (tym, że do takich sytuacji jak pobicie, może w ogóle dojść) i utwierdziłem w przekonaniu, że ludzie miejscowi z napływowymi, bardzo rzadko potrafią się zrozumieć i dogadać. Sam mieszkam na wsi ( a właściwie to nie sam bo z żoną, dzieckiem i dziadkiem), nie wychowałem się tam, ale z racji względnie bliskiej odległości, często tam bywałem, później były studia, jeżdżenie trochę po świecie a w końcu powrót. W najbliższej okolicy mamy kilka siedlisk zamieszkałych przez ludzi "z zewnątrz", najczęściej z mniejszych lub większych miast. Schemat jest zawsze ten sam - jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi dopóki potrzebna jest pomoc. Jak już dom się wybuduje/wyremontuje następuje koniec przyjaźni i wchodzą: nieprzekraczalne granice działki (zamiast sąsiedzkiego zrozumienia, że chcę tylko przejść po polu, albo że mój pies nie widzi granicy między działkami) i usługi (zamiast sąsiedzkiej pomocy na zasadzie, ja potrzebuję pomocy przy wyciągnięciu drewna z bagna, ale mogę ci pomóc przy odśnieżeniu drogi, zaczyna się proponowanie spisania umowy na różnego rodzaju sąsiedzkie "usługi"). Taki jest schemat, i na prawdę nie znam wiele przypadków żeby było inaczej.Uważam że sąd to najgorsze miejsce na rozstrzyganie sąsiedzkich sporów. Ludziom brakuje umiejętności pójścia na kompromis.Życzę wytrwałości i odnalezienia sposobu na integrację z miejscowymi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Beznadzieja, jak można tak manipulować prawem. Sąsiedzi z piekła rodem. Zazdrość? Brak tolerancji dla kogoś, kto żyje inaczej? Nuda? niech sobie skoczą na bangi, z jakiejś stodoły, głową do obornika, będzie frajda ;)

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!