Indianka właśnie po długim i pracowitym dniu ułożyła się do snu, gdy nagle rozbudził ją ryk wjeżdżającego na jej podwórko samochodu. Czym prędzej się ubrała i wyskoczyła zobaczyć kto to? Czyżby kosiarz przyjechał dokończyć robotę?
Ale nie. Na podwórku stał znajomy oryginalny jeep. To lokalny veganin z przyjezdną veganką (tak na oko veganką – Indianka nie zdążyła się zapytać, czy veganka, ale wyglądała na vegankę – czyli szczupła i mizerna oraz w hippisowskich ciuchach) oraz jej dzieciaczki - podobnie odziane. Chciały zobaczyć indiańskie zwierzaczki. Zobaczyły i nawet poczuły :) Zwłaszcza malec miał przyjemność poznać się bliżej z Sabą ;) Akcja była błyskawiczna, na szczęście psisko nie zjadło małego.
Potem wypili razem kawę i porozmawiali troszkę. Indianka pokazała maluchom swoje zwierzaczki. Veganie zachwycali się, jak owce Indianki pucowały im jeepa uwełnionymi tyłkami. Owieczki są przesympatyczne. Dały radę oswoić sukę Sabę w tydzień.
Przyglądając się wygłodzonym veganom Indianka nabrała ochotę na drugie udko, które sobie dziś upiekła na obiad. Zatem na kolację – kurczaczek pieczony z ziemniakami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊
Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!
🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎
Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈
Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.
Please no spam! I will not publish your spam!