poniedziałek, 20 maja 2013

Certyfikowane gospodarstwo ekologiczne


Indianka prowadzi certyfikowane gospodarstwo ekologiczne od kilku lat.
Jej gospodarstwo jest poddawane kosztownym i szczegółowym kontrolom i certyfikacjom i spełnia narzucane wymogi dobrostanu zwierząt, właściwej agrotechniki upraw, prowadzenia niezwykle rozbudowanej i szczegółowej dokumentacji, natomiast niestety koszty tych kontroli nie zawsze są zwracane. Na dzień dzisiejszy jest z tego tytułu stratna 2000zł.

Natomiast w tym roku szykuje się kolejna opłata certyfikacyjna w wysokości: 1500zł. Plus opłata za nowy plan rolnośrodowiskowy w wysokości ok. 2000zł lub więcej, więc Indiankę na to nie stać i mimo, że jej gospodarstwo pozostanie ekologiczne i bez stosowania chemii – będzie musiała zrezygnować z tego programu rolnośrodowiskowego – po prostu opłaty są zbyt wysokie i w praktyce nierefundowalne, lub dopiero po roku lub półtora roku czasu – Indiankę nie stać na to, by sponsorować te opłaty – nie chce brać więcej lichwiarskich kredytów.

Nadal boryka się ze spłatą starego kredytu – zaciągniętego na zakup drzewek owocowych.

8 komentarzy:

  1. Opłaty i przepisy po to, żeby wyeliminować ekologię i wprowadzić monsato i gmo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety z tymi certyfikatami, moze byc jak z prawami jazdy, potwierdzaja glownie dokonywanie oplat i jest pretekstem do tresury petenta.

    Przeciez "panika ogorkowa" w 2011 zostala wywolana przez niemieckie certyfikowane gospodarstwo rolne.

    Certyfikaty nie potwierdzaja za wiele - mozna tak powiedziec chocby na przykladzie takiego dokumentu, jaki jest prawo jazdy. Ze co?! Ze niby sie inaczej nazywa - ale tez jest wydawane przez instytucje powolana do certyfikacji na podstawie formalnego procesu jego uzyskiwania.

    I potem okazuje sie, ze ok. 30% wypadkow samochodowych w Polsce wywoluja mlodzi kierowcy. Coz mamy do czynienia czyms takim, jak fetysz certyfikatu - pewna rodzaju magia (ale czarna ;).

    Dlatego Indianko nie rozpaczaj - prawdziwe produkty rolne, z ktorych mozna wytwarzac prawdziwe jedzenie, zawsze znajda chetnych nabywcow, ktorzy zaplaca odpowiednia cene.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Certyfikat ekologiczny otrzymuje się w wyniku kontroli. A kontroluje się po to ,żeby oszustów nie było. Trudno bez odpowiednich badań stwierdzić samemu czy rolnik pryska chemią. A niestety oszuści się zdarzają, co myślą, że będą pryskać co by uzyskać większe plony, a sprzedadzą drożej jako ekologiczne.
      A co do "paniki ogórkowej" poczytaj dokładniej. Wcale nie wywołało ją gospodarstwo ekologiczne. Co do bakterii EHEC podejrzewano najpierw, że źródłem są zwykłe ogórki z Hiszpanii, potem z Niemiec. Następnie podejrzewano kiełki z gospodarstwa ekologicznego, ale badania większej ilości kiełek również niczego nie wykazały. Tak więc ostatecznie przyczyna pozostała nieznana. I certyfikaty nie mają tu nic do tego.

      A przykład z prawem jazdy trochę bezsensowny. Uważasz, że ludzie powinni wsiadać za kółko bez uzyskania prawa jazdy? Kto przy takiej liczbie ludzi ma nadzorować umiejętności prowadzenia pojazdów? Może w idealnym świecie było by to możliwe, ale nasz świat nie jest idealny.Nie wszyscy luzie są uczciwi. Skoro te 30% jakoś uzyskało prawo jazdy, a wypadek jednak spowodowali, to właśnie efekt braku odpowiedniego nadzoru. I nie poczekali jak umiejętności zdobędą i wykorzystali powiedzmy "farta", żeby na ulice wyjechać. A to, że ryzykują zdrowiem i życiem swoim czy nawet innych ludzi to mają to gdzieś.Nadzór nie jest zły sam w sobie, tylko to jak ludzie z tego korzystają czy wykorzystują. Zniknięcie "prawka" nie spowoduje, że zmniejszy się liczba wypadków. "Prawko" samo w sobie przyczyną wypadków nie jest.

      A co do Indianki- nie przejmuj się, dobre jakościowo jedzenie zawsze znajdzie nabywców, tylko musisz ich znaleźć. Musisz dać się potencjalnym klientom poznać. Np. blog czy jakieś forum jest dobrym do tego miejscem.

      Usuń
  3. Skoro wiadomo, że są oszuści to znaczy, że zostali zdemaskowani i pewnie szybko skończyli lub szybko skończą swój żywot jako ekologiczni producenci. Drobni producenci nie potrzebują certyfikatów. Nie ma nic lepszego niż renoma i zaufanie zbudowane na własnej uczciwości. Sam producent nie musi się bać o brak zbytu, wie czym karmi swoje zwierzęta, jakie nasiona sadzi, na jakiej ziemi uprawia, czym podlewa, itd. Konsument nie musi tego wiedzieć, musi wiedzieć, że to co kupuje w zaufaniu i dobrej wierze jest ekologiczne i wolne od chemii. Raz się "przejedzie" - więcej nie kupi, a wici pójdą w świat: U tego nie kupujemy. Nie certyfikat, ale producent i same produkty są dla siebie certyfikatem. Najlepsza reklama - poczta pantoflowa, z polecenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie ma nic lepszego niż renoma i zaufanie zbudowane na własnej uczciwości."

      Zgadzam się z tym. Ale w tym momencie całkowicie ufasz rolnikowi, a niewielu jest godnych takiego zaufania i trudno do takich dotrzeć. Dlatego drodzy producenci rolni dajcie ludziom poznać siebie i swoje produkty:)Chcemy dobrej jakościowo żywności prosto od rolnika w racjonalnej cenie.

      Usuń
    2. Anonimowy - damy się wam poznać. Zapraszam z haczką do pielenia grządek :)))
      Poznasz produkcję warzywną od podszewki i będziesz widział czy się stosuje chemię czy nie ;)))

      Po osobistym wypieleniu grządek, nazbierasz sobie umiejętnie pod instruktaż rolnika warzywa (no tak, aby nie zniszczyć całej rośliny a tylko np. zebrać umiejętnie pomidory) - zaniesiesz na wagę, zważysz i uiścisz stosowną opłatę za to smakowite, zdrowe dobro :)

      Usuń
  4. "całkowicie ufasz rolnikowi, a niewielu jest godnych takiego zaufania"

    Dziwię się takim wypowiedziom. Kupujecie ludzie całkowicie naiwnie oszukańcze, sztuczne, szkodliwe, toksyczne papki z fabryk żywności i nie macie żadnych oporów.

    A tutaj z tak lekkim sumieniem pomawiacie rolnika. Bardzo nieładnie. Dlaczego miałby oszukiwać?

    Przecież jest wyczuwalna i zauważalna różnica pomiędzy żywnością naturalną, a chemicznie traktowaną. Zarówno w smaku, jak i w przechowaniu.

    Natomiast co do GMO - zmuście rząd aby zabronił sprzedaży nasion i produktów GMO w Polsce, to nie dostaniecie takich produktów.

    Rolnicy sieją normalne, tradycyjne nasiona, ale nigdy nie wiadomo, czy im jakiś nieuczciwy hurtownik nie wciśnie nasion GMO jako normalnych.

    Rząd powinien zakazać z urzędu handlu nasionami GMO i produktami GMO a także zwierzętami karmionymi GMO. Wtedy nie będzie problemu.

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!