Indianka powoli dochodzi do siebie. Oczywiście dzisiaj post. Żołądek ma totalnie wyczyszczony. Pije tylko miętę.
Zmywa naczynia i garnki w kuchni. Porządkuje wysuszone ciuchy, rozwiesza nowe pranie, próbuje prać w pralce, która się znowu zacięła i odmówiła posłuszeństwa. Napaliła w piecu. Temperatura podnosi się z wolna. Dała owsa koniom i zamknęła je na noc w stajni. Jedna koza też dostała owies.
Króliki kicają po korytarzu. Mają tu obierki ziemniaczane, zboże i siano. Dziwne, że przyszły tutaj wszystkie na górę.
Chyba Tulipan nie dał im jeść, albo niewłaściwie – stąd te wycieczki na parter. Indianka dzisiaj już nie ma siły schodzić do króliczarni i sprawdzać jak tam sytuacja wygląda. Jutro to zrobi za dnia.
Trzeba obrać ziemniaki na jutro. Chleb już się piecze. Sprzątnęła jedną półkę w korytarzu, zmyła ją i poustawiała tam słoiki. Pora spać. Już bardzo późno.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTrzymam się :) Z każdą godziną lepiej się czuję, tylko mi się w głowie trochę kręci.
OdpowiedzUsuń