wtorek, 15 stycznia 2013

TWOJA rzeka mi to zrobiła!

Indianka wczoraj do późna w nocy kursowała, bo jest nocnym Markiem i przykładem starożytnych myśliwych - uaktywnia się najbardziej w nocy. Rano jest śnięta jak ryba, a że nie truje się żadną kawą - więc rankiem ma ruchy jak w zwolnionym tempie i trudno jej się dobudzić. Dziś rano znów się późno obudziła. Gość włoski już był na nogach i udał się na dwór by zająć się porządkowaniem pociętych gałęzi i kłód.

Indianka korzystając z okazji, że gość był poza domem - wzięła kąpiel. Po kąpieli wysuszyła się, ubrała i zabrała do karmienia drobiu i królików. Gość w tym czasie wrócił znad rzeczki, gdzie porządkował owe gałęzie. Podczas porządkowania gałęzi wsadził girę do wody. To jest, źle ocenił grubość lodu na rzece i wdepnął jedną nogą w rzeczkę. Wrócił wkurzony do domu z mokrą girą i oskarżycielsko wskazał na swoją mokrą nogę - "TWOJA RZEKA MI TO ZROBIŁA!"  

Hm... pomyślała Indianka. Gość zaczyna wymiękać. Pewnie niedługo tu zabawi.

Wieczorem zadzwonił kurier z międzynarodowej firmy kurierskiej Shenker. Nigdy nie był na gospodarstwie Indianki, więc udzieliła mu szczegółowych wskazówek, jak się ma na gospodarstwo i podwórko dostać. Zbyt rzetelnie go poinformowała, bo gościu nadmiernie zwolnił i wręcz stanął przed rzeczką, będąc o niej ostrzeżony. Zatrzymał się i oświadczył, że on dalej nie jedzie.

"No jak nie?!" - oburzyła się Indianka.
"Musi pan wjechać na podwórko bo inaczej pan tutaj nie zawróci. Paczka jest cholernie ciężka - waży 80kg - tyle co pan lub więcej." - tu spojrzała wymownie na kuriera.
"Musi pan wjechać na górkę. Niech pan się rozpędzi. Mostek jest wystarczająco szeroki, by pan przejechał. Zrobię panu ślad w śniegu po środku drogi i niech pan po nim wjedzie na górę. Tam pan zawróci i wyładuje pakę"
Facet bał się jechać.
"Ja tu zawrócę." - wskazał palcem sadek Indianki.
"Ale ja się nie zgadzam by mi pan sadek masakrował! Tam nie wolno wjeżdżać. Musi pan przejechać przez mostek i tam jest płaskie miejsce i sobie pan zawróci. W tej chwili pan zjechał z drogi i stanął na moim polu. Proszę jechać po moich śladach na górę. Niech pan przynajmniej spróbuje!"

"Nie powinienem tu w ogóle przyjeżdżać. Jakbym wiedział, że tu taka droga, to bym tutaj w ogóle nie przyjechał." - skwitował malkontencko kurier.

Indiance oczy zabłysły: "No, ALE JAKA droga??? Przecież pan dojechał. Na górkę też pan wjedzie. Niepotrzebnie pan stanął u podnóża góry. Teraz będzie panu ciężej podjechać na podwórko. Trzeba było rozpędem z tej wcześniejszej góry wjechać na moje wzgórze, to by pan bez problemu podjechał. Niepotrzebnie panu mówiłam o mostku i rzeczce i spanikował pan. Niech pan chociaż spróbuje wjechać na podwórko. Ta paczka jest za ciężka by ją nosić taki kawał."

Kurier spróbował i wjechał na podwórko jak po maśle.
"No widzi pan!" - zawołała Indianka dochodząc do dużego busa parkującego na jej podwórku, który ją wyminął na podjeździe pod podwórko.

Sante uprzedzony o przesyłce i ewentualnych trudnościach z transportem paki na podwórko czekał przed domem na paczkę. Złapał pakę wraz z kurierem i obaj wnieśli ją do domu Indianki, do jej "cudownej" kuchni. Tam postawili i Indianka pokwitowała pakę.
Kurier opuścił dom Indianki.

"Niech pan wraca po śladzie swoim to bez problemu pan stąd wyjedzie."
"Teraz to ja już będę wiedział jak jechać."
Pożegnał się i odjechał.

Sante w międzyczasie roztwierał pakę. Zaczął wyciągać dobroci z niej - włoskie specjały. Niektóre z nich w dość niegrzeczny sposób rzucał na stół. Indiance przypomniała się opowieść koleżanki jej Mamy, jak to krewniak ze Stanów Ameryki kiedyś zaszczycił ich rodzinę odwiedzinami i przywiózł ze sobą różne drobiazgi. Też tak je grubiańsko rzucał. Widać ci z Zachodu tak mają - pomyślała.

Urażona nadmiernie demonstracyjnym i grubiańskim rzucaniem produktów z paczki na stół przy którym siedziała - wyślizgnęła się z kuchni i poszła do łazienki prać spodnie. Sante chyba zdziwił się, że nie padła przed jego paką na kolana i nie zaczęła się modlić na sposób arabski składając głębokie pokłony.

Wróciła z łazienki, rozlokowała artykuły spożywcze gdzie się dało i przygotowała Włochowi gorący posiłek. Starczyło tylko dla niego, ale sama nie czuła się głodna.
Nałożyła mu talerz i poszła do swojego gabinetu sprawdzić pocztę email. On w czasie, gdy przygotowywała mu posiłek palił papierosa na zewnątrz domu.

Gdy wrócił i zobaczył, że jej talerz pusty - obraził się. Wygarnął Indiance, że to niegrzecznie nie poczekać na niego 5 minut z jedzeniem.

"Ależ ja nie jadłam!" - wyjaśniła mu Indianka. "Zrobiłam potrawę tylko Tobie, bo na więcej mi nie starczyło wcześniej ugotowanego spagetti."

Włoch chyba jest zawiedziony, że jego skarby nie wywołały w Indiance ekstazy. Owszem, cieszy się z nich, bo dzięki nim będzie dużo dobrego i oryginalnego jedzenia gotować. Ale żeby od razu w szał zachwytu wpadać? Bez przesaaady! :)

25 komentarzy:

  1. Twój gość przyjechał bo sam się "wprosił? czy na Twoje zaproszenie? Mówiąc szczerze, nie lubię gościć całkiem obcych ludzi w domu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sante, on to ma chyba to imię nadane przewrotnie, coś mi się tak zdaje...

    OdpowiedzUsuń
  3. Sante jest w porządku, nawet bardzo.
    Tylko jak to facet - nie w humorze, jak się pokochać z kobietą nie może ;)))

    Polki na Zachodzie łatwe są, puszczają się nader łatwo. Może mu się wydawało, że tutaj też taka łatwizna go spotka? W sumie kobieta samotna, to przeciętny facet spodziewa się, że się mu na szyje rzuci tylko jak on tutaj zajedzie???
    Może zamarzył mu się romans albo nawet stały związek, a tutaj zamiast tego spotkała go mazurska królowa śniegu? :)))

    A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Zachodzie kobiety wogóle są łatwe, żebyś widziała co tu w Anglii się dzieje, to normalnie o pomstę do nieba woła.

      Usuń
  4. Mój gość sam się do mnie zgłosił, że chciałby pomóc mi na gospodarstwie dobrowolnie i za darmo (za samo zakwaterowanie i wyżywienie, ale wyżywienie w sumie swoje przywiózł). Więc go zaprosiłam. No i jest :)
    Razem pracujemy, rozmawiamy, razem jemy i gotujemy.
    Ale śpimy osobno, choć w tej samej sypialni :)
    Ale to dlatego, że jest zima i mój gabinet zimny jest. Latem śpię w gabinecie, a goście w mojej sypialni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Indianko,

    Dobre wychowanie wymaga, aby za prezenty pięknie podziękować, zwłaszcza jak ułatwiają życie.
    Gość się namęczył, wykosztował, liczył zapewne na docenienie jego dobrej woli, gustu, dobrego smaku.

    Więcej ciepła mu okaż, oczywiście bez przesady :0

    Pozdrawiam
    Mark0wy

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie podziękowałam obdarzając gościa olśniewającym uśmiechem :D

    Myślę, że to wystarczy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Taka paka z Włoch wysłana Schenkerem kosztuje parę tysięcy złotych za sam fracht, plus koszt zakupu 80 kg produktów spożywczych. Z okazji wyprawy na Rancho Indianki, poczciwy makaroniarz wykosztował się przynajmniej na jakieś dwa i pół tysiąca euro, a został potraktowany jak pierwszy z brzegu agroturysta.

    Podejrzewanie gościa o turystykę seksualną jest dla niego obraźliwe, bo gdyby faktycznie chciał, mógłby za ułamek kwoty którą wydał, długo bawić się gdzie indziej.

    Sante najwyraźniej wyidealizował sobie w głowie całą wyprawę na Mazury wraz z właścicielką rancha, a teraz dostrzegł swoją pomyłkę i przeżywa.

    Żeby uniknąć niefajnych dla obu stron sytuacji, należało się długo i głęboko zastanowić po co taki chce jechać, zanim jeszcze dostał zaproszenie i wyruszył z domu. Zwłaszcza zimą. Bo teraz wygląda to tak, jakby Indianka była małodusznym biorcą, a Sante poczciwym frajerem.


    P.S. - Normalnego faceta nie odstręczają trudne warunki życiowe. Będzie mieszkał w nieremontowanym domu albo i w zimnej szopie, jeśli tylko znajdzie w niej ciepło drugiego rodzaju, czyli to metafizyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nie jest zupełnie tak, jak sobie to wyobrażasz Anonimie. Jest w Europie pewna grupa ludzi, która świadomie wybiera sobie taką formę podróżowania po obcych krajach - w zamian za pomoc mają gratis zakwaterowanie i z reguły wyżywienie, choć nie zawsze. Pomagają ile chcą i jak chcą. Jadą do kogoś w goście i korzystają z czyjegoś domu. Mój dom pałacem nie jest, ale jest gdzie spać, gdzie się umyć i gdzie zjeść i co zjeść. A że skromnie jest i biednie - więc facet zaopatrzył się we własne, narodowe jadło. I tyle.

      Więc zostaw indiańską duszę w spokoju. Jest ona wielka i piękna. Indianka cieszy się z wiktuałów, bo dzięki nim ma z czego gotować smaczne potrawy dla nich OBOJGA.

      "Sante najwyraźniej wyidealizował sobie w głowie całą wyprawę na Mazury wraz z właścicielką rancha, a teraz dostrzegł swoją pomyłkę i przeżywa."
      Być może sobie wyidealizował i nawyobrażał czegoś. My wszyscy czasem sobie coś lub kogoś idealizujemy i coś wyobrażamy.

      "Żeby uniknąć niefajnych dla obu stron sytuacji, należało się długo i głęboko zastanowić po co taki chce jechać, zanim jeszcze dostał zaproszenie i wyruszył z domu. Zwłaszcza zimą. Bo teraz wygląda to tak, jakby Indianka była małodusznym biorcą, a Sante poczciwym frajerem."

      Wiesz, Sante był poprzednio u innej kobiety gdzieś tam we Francji. Był mniej więcej miesiąc. Ogólnie to od lat jeździ po róźnych cudzych domach jako wolontariusz i pomaga ludziom w czasie swoich wakacji czy urlopu. To nie jest tak, że go wyrwałam z głębi Włoch obietnicami romansu lub go czarowałam. Nic z tych rzeczy. Zadawałam mu konkretne, profesjonalne pytania na temat obsługi piły spalinowej i narzędzi budowlanych, bo dla mnie kryterium wyboru było, co potrafi i czy potrafi być tutaj dla mnie użyteczny. Gdyby coś między nami zaiskrzyło, gdybym się zakochała - sytuacja by się zmieniła. Ale nie kocham go, a on robi się wredny, więc tym bardziej go nie pokocham. I wsio :)

      Usuń
    2. "Żeby uniknąć niefajnych dla obu stron sytuacji, należało się długo i głęboko zastanowić po co taki chce jechać, zanim jeszcze dostał zaproszenie i wyruszył z domu."

      Wiesz, są portale specjalnie stworzone do wymiany barterowej, gdzie ludzie, którzy chcą pomóc i ruszyć się ze swojego kraju do innego, podróżować i mieć darmowe zakwaterowanie i wyżywienie - zgłaszają się, do gospodarstw lub domostw, które potrzebują takiej pomocy, nie zawsze wykwalifikowanej.

      Więc z tych portali przyjeżdżają do mnie zarówno kobiety jak i mężczyźni, niekiedy nawet pary. Celem tej wymiany jest wymiana dóbr i usług - bezgotówkowa. Obie strony na tym korzystają. Czasem może się zdarzyć romans... miłość lub nawet stały związek.
      Mi się to jeszcze nie zdarzyło. Nie spotkałam właściwego mężczyzny i tyle.

      Dlatego, gdy go tutaj zapraszałam, nie spodziewałam się żadnego romansu itp. i on też nie powinien był na to się nastawiać.
      On jest okay, ale nie jest w moim typie.

      Usuń
  8. Taka duża dziewczynka powinna wiedzieć, że z facetami sprawy należy stawiać jasno od początku. Może i nie przyjechał z założeniem spotkania łatwej dziewczyny, a chciał poznać interesującą pannę imponującą mu samodzielnym gospodarowaniem na odludziu. Jedno jest pewne - bardzo, ale to bardzo się postarał - sama przesyłka takiej paki z Włoch to kilka tysięcy złotych, zakładam więc, że jej wartość jej wnętrza przekracza wartość transportu kilkakrotnie. Dokładając do tego jego fizyczną pracę u Ciebie - mamy miłego faceta, który za swoje starania oczekuje odrobiny wdzięczności (nie mam tu nic zdrożnego na myśli). Przyjmujesz pomoc z zewnątrz, więc w koszty własne musisz wliczyć potoczyste wyrażanie wdzięczności. Tak to po prostu działa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, to nie jest zupełnie tak, jak myślisz. On tę pakę wysłał sam do siebie, aby nie płacić w samolocie za nadbagaż. Owszem, dostałam jakieś drobne podarunki typu nasiona włoskie i parę słodyczy, ale reszta wiktuałów jest do wspólnego podziału, a część z nich jest tylko dla niego, także w pace 80kg były jego ciuchy i ciężkie buciory robocze.

      Także to nie jest tak, że ta cała paka to prezent dla mnie. Generalnie to jest dla NAS do wspólnego użytkowania. Mieszam moją żywność z jego żywnością i z tego przygotowuję posiłki.

      Sante przed przyjazdem tutaj wiedział, że mam skromne menu oparte głównie na ziemniakach, dyniach, ryżu, kaszy, mące, dżemie i niewielkiej ilości przypraw.

      Za nasiona i przyprawy oraz słodycze które mi dał dla mnie - podziękowałam mu.

      Reszta paki także mnie cieszy, bo dzięki niej będziemy mieli bardzo dużo, dobrego i urozmaiconego jedzenia. OBOJE. A Sante wybredny jest i byle czego nie zje. Więc wysyłając tę pakę na pewno myślał głównie o sobie i swoich potrzebach kulinarnych, które jak widzę, ma dosyć rygorystyczne i trudne w zaspokojeniu. Także Sante może sobie podziękować, za tę wspaniałą pakę.

      Usuń
    2. Dodam, że miły to on szczególnie nie jest. Jest w porządku, ale jest dość trudny, obraźliwy i kapryśny.

      Usuń
  9. Od pewnego czasu myślałem o jakiejś poważniejszej pomocy ale opis wdzięczności polegającej na wyjściu z pokoju przy rozpakowywaniu paczki trochę mnie ostudził. Uznawanie tylko dwóch stanów wdzięczności; pokłony na kolanach lub uśmiech też jakoś mnie usadza. A w jakiejś formie słyszalnej wyraziłaś podziękowanie?
    O sobie powiem, że mam już sporo lat i mam też żonę.
    Mikołaj

    OdpowiedzUsuń
  10. cosik miedzy wami zgrzyta, obyś nie zraziła kolejnego gościa, trzeba wrzucić na luz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nic nie robię, aby go zrazić...
      Nic na to nie poradzę, że jest zawiedziony...
      Staram się gotować mu smaczne posiłki...
      Mnie też zawodzą i też nic na to nie mogę poradzić i nikt się tym nie przejmuje :)

      Usuń
  11. Powiem tak:
    Za każdy podarowany osobiście dla mnie podarunek typu nasiona, słodycze czy przyprawy - powiedziałam słyszalne "dziękuję" oraz wyraziłam werbalnie zachwyt (szczery zresztą) nad nasionami i przyprawami, które jedne i drugie się tutaj bardzo przydadzą.

    Z kuchni wyszłam, gdy Włoch podając mi słodycz drażnił się ze mną jak z małym dzieckiem. Myślę, że takie jego zachowanie nie jest zbyt eleganckie.

    Czy Mikołaj jest usatysfakcjonowany i przyśle mi wreszcie te farby??? :)))

    Czy Mikołajowi wystarczy, gdy napiszę dziękczynnego emaila, czy mam nagrać plik audio i mu wysłać??? ;)
    W jakiej tonacji ma być słowo "dziękuję"?
    Czy może to być ciepły, niski alt?
    Czy mam zaśpiewać sopranem?? :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Prawdopodobnie i Ty i Sante jesteście dominujący. Ty nie ulegniesz facetowi a facet chciałby mieć uległą Ciebie-ot cały problem, który się pojawił pod wspólnym dachem :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak, wzgórzu. Oboje jesteśmy istoty dominujące. Ja przynajmniej jestem obiektywna.
      On to taki "wszystko wiedzący i umiejący lepiej". Boże broń nie można mu zwrócić uwagi, bo się zaraz obraża, ale on to sobie pofolgował wczoraj w związku z tą mortadelą...

      Dziś niby grzeczny, ale zbulwersowany zdążył mi wytknąć, że oni Włosi nie dodają do sałatek orzechów :))) A ja dodaję i to jest smaczne :)
      Ciekawe, co on ugotuje w weekend... ;)
      Będę kaprysić jak on teraz :D

      Usuń
  13. Mikołaj Tobie wyjaśnił nie tak dawno, że nie jest tym Mikołajem który obiecał wysłać farby. Napisał szarzej o swoim działaniu w ramach komentarzy na Twoim forum Indianki. Więc ten Mikołaj nie wyśle Tobie farb i ich nie obiecał.

    Trzeba było dokładniej opisać Twoje wyjście z pokoju gdy rozpakowaywał paczkę. A nie w stylu "wymknęłam się". Wówczas wiecej ludzi być może zrozumiało by pozytywnie Twoje zachowanie a tak, nie tylko ja, spojrzałem na Ciebie nagatywnie.
    Sama też zaczęłaś opisywać zachowania seksualne Sante ale one zrodziły się w Twojej wyobraźni a nie w jego zachowaniu. Jego oczekiwania wyrażały buty robocze do pracy dla Ciebie.

    A napewno Ci wytkną te orzechy w sałatce a nie tylko powiedział jak to jest w kuchni włoskiej? Zreszta w kuchni polskiej też tak jest. Sadzę, że nie tylko ja ale też wiele innych osób oceniło by orzechy w sałatce jako dziwoląg. Może jeszcze kiełbasa z dżemem przyprawiona octem.
    Mikołaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nastepnym razem wymieszaj z salatka orzechy wloskie i bedzie kompromis :-)))

      Usuń
  14. "Zreszta w kuchni polskiej też tak jest. Sadzę, że nie tylko ja ale też wiele innych osób oceniło by orzechy w sałatce jako dziwoląg."

    Mikołaju - guzik mnie obchodzi jak inni by ocenili orzeszki w mojej sałatce. Ja przyrządzam swoje sałatki tak jak lubię, jak mi pasuje i jak mi smakuje. W mojej kuchni ja rządzę - nie moi czytelnicy :)
    A gust mam dobry i jeśli mnie coś smakuje - zwykle inni się tym zajadają pasjami.

    Skoro Cię razi kreatywność w kuchni, to co robisz na blogu kreatywnej romantyczki???? Myślisz, że tak się określiłam bez związku?
    Jestem osobą kreatywną z natury - w każdej dziedzinie, także w kuchni. Nudzi mnie z natury wszelka rutyna i szarzyzna. Dlatego jestem tu gdzie jestem, zamiast w nudnym, szarym, betonowym mieście.
    Orzeszki w sałatce to kapitalny pomysł. Gdyby go wymyślił jakiś tam Okrasa - pewnie byś się rozpływał w zachwytach.
    Tymczasem Ja mam niespotykanie wysoki współczynnik kreatywności i żaden Okrasa itp. nie umywa się do moich osobistych zdolności umysłowych w tej dziedzinie.

    Jeśli odbierasz mnie na postawie bloga, jako tępą kurę domową i zacofaną rolniczkę - to się mocno mylisz co do mojej osoby. Mam silnie rozbudowany intelekt i gdybym poświęciła się pracy naukowej - zapewne odniosłabym niejeden sukces odkrywczy jako wybitny naukowiec. Mój umysł jest zarówno syntetyczny jak i analityczny. Mam też skłonność do przetwarzania dużej ilości danych na sekundę. Każdą najprostszą czynności widzę z kilku aspektów jednocześnie i wszystkie je biorę pod uwagę przy podejmowaniu każdej decyzji. Tak więc, gdy wycinam dane drzewo - wycinam je nie z jednego powodu, ale z kilku lub kilkunastu. Przykład: wycinam dane drzewo bo:

    1. potrzebuję drewno na opał
    2. dane drzewo psuje mi kompozycję mojego parku czy ogrodu
    3. planuję na pniaku posadzić grzybnię boczniaka
    4. planuję z gałęzi wykonać łyzki do mieszania konfitur, łyżki do nakładania ziemniaków puree i trzonek do siekiery która się akurat połamała
    5. wycinam teraz, bo teraz mam na to zezwolenie
    6. wycinam teraz, bo teraz mam pomoc przy wycince
    7. wycinam teraz, bo mam resztkę paliwa, więc trzeba ją wykorzystać, aby zwolnić kanister na zakup nowego paliwa
    8. wycinam, by zwolnić miejce na rośliny uprawne

    i jeszcze parę istotnych powodów, których tutaj nie wymienię, bo ten blog czytają także ludzie mi nieżyczliwi i nie mogę wszystkiego wyjawić.
    Powiem tylko, że mam jeszcze 2 inne poważne powody aby je wyciąć :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Jednak wybrałam życie na łonie natury w zgodzie z nią i moją kreatywność wykorzystuję na codzień do poradzenia sobie z moim codziennym życiem.

    "Może jeszcze kiełbasa z dżemem przyprawiona octem.
    Mikołaj "

    Mikołaju - przeginasz. Jest ogromna różnica pomiędzy robieniem zlewek dla świń, a wykonaniem pysznej, fajnej innowacyjnej potrawy.
    Spróbuj dodać orzeszki do swojej sałatki, także pszenicę spęczniałą - to będzie miłe i smaczne urozmaicenie. Orzeszki wyśmienicie komponują się w sałatce warzywnej.
    Jeśli robię coś, co zasługuje na krytykę - to krytykuj. Ale jeśli robię coś innowacyjnego, co jest dobre - to daruj sobie tę pośpieszczną krytykę.
    Zrozum, spróbuj sam, a potem oceniaj.

    A tak w ogóle, to jeszcze jeden taki atak i...
    dostaniesz gumowcem w głowę ;)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Mikołaju, a jeżeli chodzi o farby - to niezależnie kto obiecywał i kto myśli mi je podarować - to i tak nie mam teraz na nie czasu.

    Teraz mam bardziej prozaiczne potrzeby typu:
    zakup paliwa do piły spalinowej
    zakup nowej prowadnicy do Stihla
    zakup oleju do smarowania łańcucha
    zakup nowego łańcucha
    zakup oleju do uszlachetniania paliwa

    OdpowiedzUsuń
  17. "Mikołaj Tobie wyjaśnił nie tak dawno, że nie jest tym Mikołajem który obiecał wysłać farby. Napisał szarzej o swoim działaniu w ramach komentarzy na Twoim forum Indianki. Więc ten Mikołaj nie wyśle Tobie farb i ich nie obiecał."

    Wiem wiem :) żartowałam sobie z Mikołaja :))

    "Trzeba było dokładniej opisać Twoje wyjście z pokoju gdy rozpakowywał paczkę. A nie w stylu "wymknęłam się". Wówczas więcej ludzi być może zrozumiało by pozytywnie Twoje zachowanie a tak, nie tylko ja, spojrzałem na Ciebie nagatywnie."

    W moim odczuciu napisałam dość jasno, że on grubiańsko rzucał produkty na stół i w związku z tym poczułam się urażona i wyszłam z kuchni. Mogę to lepiej wyrazić w poście.
    Ja posty piszę szybko, na prędce, na gorąco. Nie mam czasu ich dopracowywać, ale skoro widzę po komentarzach, że wywołują tyle kontrowersji, to mogę wyłożyć kawę na ławę i je uściślić."

    "Sama też zaczęłaś opisywać zachowania seksualne Sante"

    O O O?! Nic z tych rzeczy! Żadnych zachowań seksualnych Santego nie opisywałam i nie mam zamiaru opisywać. On tu jest jako gość i nic więcej.

    "ale one zrodziły się w Twojej wyobraźni a nie w jego zachowaniu."

    To nie wyobraźnia. Mam silną intuicję i potrafię rozpoznawać pewne rzeczy bez wykładania kawy na ławę.

    "Jego oczekiwania wyrażały buty robocze do pracy dla Ciebie."

    Przesada. Zbyt jednoliniowe myślenie. Jedno nie wyklucza drugiego - pomoc na gospodarstwie nie wyklucza romansu. Tyle, że w moim przypadku prawdopodobieństwo romansu jest równe niemal zeru.
    Rzadko się zakochuję, prawie wcale, a tylko zakochana mogę romansować :)

    "A na pewno Ci wytkną te orzechy w sałatce a nie tylko powiedział jak to jest w kuchni włoskiej?

    Ton jego głosu świadczył o tym dobitnie, że to było "wytknięcie" a nie zwykłe neutralne wypowiedzenie się.

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!