RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
środa, 26 grudnia 2012
Postanowienia Świąteczne?
Postanowiłam się nie nadwyrężać w żadnej dziedzinie. Tzn. ani finansowo, ani zawodowo, ani remontowo.
Zrezygnować z wszelkich nowych projektów w ramach oszukańczych programów unijnych.
Nie brać żadnych kredytów na żadne inwestycje. Nie wchodzić w żadne nowe programy unijne. Wycofać się z tych starych, skoro generują tylko straty i długi oraz stresy. Przestać sponsorować obcych (wakacyjnych pomocników), skoro mnie na to nie stać. Nie inwestować kasy w ziemię, skoro jej nie mam, czyli odpuścić sobie kredyty i pożyczki od rodziny. Spłacić aktualne kredyty.
Zrezygnować z harówy typu: posadzenie 2500 drzewek owocowych w kilka tygodni. Jeśli sadzić, to kilka sztuk, bez musu, bez stresu i bez kosztów. Nic nie kupować, żadnych sadzonek. Jeśli sadzić, to tylko dzikie drzewka lub wyhodować swoje z nasion. Zrezygnować z dawnych, śmiałych, ale kosztownych planów.
Urządzić sobie niewielki, podręczny ogródek warzywny i ziołowy. Wypasać zwierzęta.
Olać remont skoro nie mam na niego kasy. Olać wolontariuszy, skoro im brak komfortu w moim domu nie odpowiada. Spróbować się uniezależnić żywnościowo tj. wyhodować tyle warzyw i zwierząt aby było co jeść przez cały rok. Znaleźć czas na leżenie na łące i wąchanie kwiatów oraz zabawy z moimi zwierzętami. Nic nie musieć. Totalnie olać. Totalna nirvana ;)))
Teraz chodzi tylko o to, by przetrwać zimę. Aby do wiosny :) Jeszcze 3-4 miesiące i wiosna :)
Czas siewów, uprawy ogródka, koniec palenia w piecu...
Zamiast dosadzać wymarznięte drzewka - Indianka posieje warzywka.
A w maju i czerwcu - Indianka będzie leżeć na łące zapomniawszy o tym pieprzonym wyścigu szczurów narzuconym przez Unię Europejską. Za mało kasy dają - za dużo wymagają. W dodatku polscy nadgorliwi urzędnicy stają na głowie, by zgnębić drobnego, biednego rolnika. Trzeba się z tego chorego klubu wypisać i tyle.
17 komentarzy:
Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊
Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!
🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎
Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈
Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.
Please no spam! I will not publish your spam!
Ciekawe czy Ci się uda i czy Ci nieróbstwo zasmakuje.Ja mam zamiar zdecydowanie mniej jeść,choć już do tej pory jadłam mniej niż inni ale też mniej mam ruchu...No zobaczymy
OdpowiedzUsuńNa nieróbstwo to mnie nie stać.
UsuńZresztą brzydzę się nierobami i nieróbstwem.
Chodzi o to, by pracować w zgodzie z naturą czerpiąc z tego przyjemność, a nie zajeżdżać się dla obiecanych pieniędzy unijnych, które pod byle pretekstem zapierdalają.
Będę sobie żyć skromniutko, naturalnie i bezstresowo. Olał te ich agroturystyki, ekologie itp. Zanim wejdziesz w jakikolwiek program musisz się zadłużyć i go zasponsorować ze swoich pieniędzy, czy pożyczonych pieniędzy, ponosić zawyżone koszty (bo używanych rzeczy nie można kupować, tylko nowe z VATem nierefundowalnym, itp., różne opłaty i koszty towarzyszące, znosić pierdoloną biurokrację i pojebane kontrole, a potem jedna kontrola i zostajesz z długiem w banku).
Po co mi to??? Kończy mi się w nowym roku 5 letni plan rolnośrodowiskowy i rezygnuję z kontynuacji. Mam dość tych stert durnowatych rejestrów, rubryczek pierdolonych i kontroli corocznych, a najbardziej opłat po 1000zł za certyfikację. Do tej pory nie dostałam zwrotu za zeszły rok, ani za ten a wydałam na samą certyfikację 2000zł.
Wkurzają mnie też ograniczenia typu, że nie można trawy podsiać. Mam jałowe pastwiska i muszą być podsiane. Nic nie można posadzić co nie jest zgodne z planem. A ja mam ochotę posadzić. W końcu to jest moja ziemia.
Urzędnicy i ich durne rubryczki, projekty i wymogi to czysta głupota. Papier przyjmie wszystko, a życie to nie plan który można realizować w punktach.
UsuńJa sam nigdy nie korzystałem z żadnych dotacji i choć wiele osób to zrobiło i sobie chwali to w moim odczuciu wiem, że mi to nie było do niczego potrzebne. I jestem przy tym szczęśliwy, że żaden dureń nie mówi mi co i jak mam robić ze swoją własnością.
Mam też tę świadomość, że nie zadłużam się przy tym i nie jestem niewolnikiem systemu. Bo powiedzmy sobie szczerze - większość "unijnych dotacji" jest tak skonstruowana, że ma przynosić zyski głównie dla banków i poszerzać władzę urzędnika nad obywatelem.
W moim odczuciu takie środki nie są żadną pomocą, to rodzaj smyczy na której prowadzi cię urzędnik.
Ostatecznie lepiej jest liczyć tylko na siebie - tak jest taniej. Może się mniej osiąga ale człowiek ma poczucie, że to co zrobił zostało wypracowane jego rękoma. Przy tym w razie niepowodzenia wcześniej przyjętych planów można je zmienić nie popadając przy tym w ruinę ponieważ nie jest się związanym formalnymi umowami.
Moim zdaniem żadne unijne środki nie są nikomu do szczęścia potrzebne, są one wręcz przeszkodą w rozwoju kraju i życiu ludzi. Gdybyśmy mieli mądrzejsze prawo, prosty i tani system podatkowy, mniej urzędników, mniej zakazów i wymogów w dziedzinie wszelkiej działalności gospodarczej to byśmy wszyscy byli bogatsi. Bo przede wszystkim społeczeństwa bogacą się pracą, wszelkie tworzenie fikcji jest tylko kosztem.
Przyroda nie lubi sztucznych tworów i zawsze doprowadza je do zniszczenia. Podobnie jest w życiu i gospodarce - każda sztuczna rzeczywistość to zakażenie które może doprowadzić do zapaści systemu. Tego w ostatecznym rozrachunku nie da się oszukać.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w realizacji postanowień,
Tomek.
Rób tak jak Ci wygodniej mniej stresów ma swoją cenę
OdpowiedzUsuńMam dosyć 10letniej harówy zakończonej zamiast profitami - zapierdoleniem całej mojej należnej mi kasy i długiem w banku. Wystarczy.
UsuńNiech się dzielą kasą unijna posłowie co nakupowali za swe poselskie pensje hacjendy, których nawet nie obrabiają.
Dla drobnego rolnika, który ciężko haruje od 10 lat nie ma nawet drobnej forsy - tylko same kłody.
Dlaczego piszesz - niekonsekwentnie - tytuły postów raz dużą literą wszystkie wyrazy (co jest zresztą błędem ortograficznym - patrz zasady pisowni) a raz tylko pierwszy wyraz tytułu ?
OdpowiedzUsuńludzie, ludziska
Usuńze na takie bzdety zwracata uwagie !
ja do tego czasa tego ni uwidzialam a dopiro jak posta naczytala,
pozdro.
j.
hahaha :)))
UsuńDzięki J. :)
Pani Ania B. mi więcej dokuczała, aż się opierniczenia doczekała i teraz już grzecznie chodzi jak w zegarku ;)))
Tak trzymać, pani Aniu B. - tak trzymać ;)))
Przez nieuwagę. Ostatnio - odkąd piszę mojego angielskiego bloga - piszę wszystkie tytuły postów z dużej litery. I w angielskim i polskim blogu. Taki styl mam.
OdpowiedzUsuńDodam, że pisanie z dużej litery wszystkich słów tytułu w języku angielskim jest całkowicie prawidłowe. Z tego języka zaczerpnęłam ten styl.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tak :)
....Chodzi o to, by pracować w zgodzie z naturą czerpiąc z tego przyjemność, a nie zajeżdżać się dla obiecanych pieniędzy unijnych, które pod byle pretekstem zapierdalają....
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że to dobra decyzja. Przynajmniej ja bym tak zrobiła i zobaczyła dla odmiany jak się poczuję działając inaczej jak dotąd. Skoro poprzednia koncepcja się nie sprawdziła, to trudno oczekiwać, że się sprawdzi w kolejnym roku. Czas na zmiany :) Na niezależność od tej paskudnej biurokracji, co zżera ten kraj od środka. Bardzo to smutne.
Żyjąc w mniejszym stresie, bardziej szczęśliwie, ze spokojną głową pewnie będziesz pewnie miała jakieś nowe pomysły na przyszłość. Same przyjdą podczas leżenia na łące i wąchania kwiatków :) Nie zapomnij poleżeć, bo pracy z gromadką zwierząt i ogrodem i tak Ci nie zabraknie :) Trzymam kciuki za pozytywne zmiany.
Ola
I bardzo mądre postanowienia! Trzymam kciuki, żeby Ci się wreszcie udało! Mieszkasz w cudownym miejscu,masz piękne siedlisko, jesteś wolnym człowiekiem- i za to Cię podziwiam. A że czasami jest trudno- życie nie jest łatwe. Jesteś niezwykle dzielną kobietą i życzę Ci, abyś swoją miłość kiedyś też spotkała :) A wiosną- jeśli tylko zechcesz- podzielę się z Tobą nasionkami, bo sama kocham uprawiać ogród.
OdpowiedzUsuńdziękuję za dobre słowo, a po nasionka chętnie się zgłoszę... Sama też będę miała coś na wymianę, całkiem sporo nawet :)
OdpowiedzUsuńA co masz ciekawego z nasion, Dusiu?
Również Ci życzę spełnienia świątecznych postanowień. Szkoda życia na walkę z biurokracją. A jeśli się da to może uda Ci się wytworzyć jakiś chociaż skromny dochód z gospodarstwa co pozwoli Ci spłacić kredyty i optymistyczniej patrzeć w przyszłość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
PS: Co tam u królików?
Indianko i myślę że to dobre postanowienie. Zamiast dbać o setki drzewek będziesz miała czas na dopilnowanie 5 sztuk które wystarczą na Twoje potrzeby. To samo z ogródkiem warzywnym. Ja co roku sieję i uprawiam mały ogródek na swoje potrzeby. Czasem są mniej udane warzywa ale swoje własne. Ogórków i pomidorów nigdy nie kupuję w sklepie, marchew, buraczki i inne też mam swoje i starczają prawie na całą zimę. Dodatkowo trochę malin, porzeczek i agrestu. Wcale przy tym wszystkim ciężko nie muszę się napracować. To samo z kozami, w obecnej chwili mam 3 które w sezonie zaopatrują naszą rodzinę w nabiał. Dojenie i opieka nad nimi nie zajmuje zbyt dużo czasu. Na allegro kupuję podpuszczkę co znacznie przyśpiesza robienie serów.
OdpowiedzUsuńNiezbyt często zdarza mi się leżeć na majowej łące, wolę wycieczki po górach lub picie kawki przed domem ;) Mam na to wszystko czas i nie czuję się zmęczona trzymaniem zwierzaków i ogrodu czego i Tobie życzę :)
Pozdrawiam serdecznie
Indianko,powodzenia we wprowadzaniu postanowień w życie! Ja też mam coraz większe wątpliwości co do dopłat, a już na pewno rolnośrodowiskowych. Pakiet rolnictwo ekologiczne - na to już nigdy nie dam się złapać. Konie i tak mam, i użytki zielone dla nich, więc na to mogę brać dopłaty. A te wieczne kontrole, rejestry działań agrotechnicznych, papióry i papióry ( papier+ARiMR=kolejne drzewo wycięte)Wydaje mi się, że dobrze sobie wymyśliłaś plan. Będę trzymać kciuki, żeby Ci się udało. A nasiona jakieś jak będę miała za dużo to też chętnie podeślę. Pozdrawiam poświątecznie.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za powodzenie!:)
OdpowiedzUsuń