niedziela, 23 grudnia 2012

Grypa Żołądkowa

Indiankę wczoraj rozłożyła potworna grypa żołądkowa. Grypa, albo kiełbaska co ma zawartość 10 procent tłuszczu, a reszta to spulchniacze, wypełniacze, soja GMO i mnóstwo chemikalii. Żołądek Indianki odwykł od przemysłowego jedzenia i go po prostu nie trawi. Organizm na prostym wiejskim jedzeniu oczyścił się z chemikalii i GMO. Po czystej kozinie czy wołowinie własnej hodowli nigdy nie zdarzyło się jej tak ciężko chorować czy w ogóle chorować na żołądek. Natomiast wczoraj po tej kiełbasce (raczej po niej, bo odbijała się potwornie) - mało ją nie rozerwało. Czyściło ją wszystkimi otworami - jak psa chorego na parwowirozę. Odwodnila się tak, że mało nie zemdlała. Dzisiaj organizm już prawie czysty od tego syfu, ale musi uważać co je i najlepiej dzisiaj nic nie jeść, bo żołądek totalnie rozregulowany... Tylko herbatka ziołowa dziś i może potem jakiś kleik ryżowy.

17 komentarzy:

  1. Wedline dostalas w paczce od wspanialych ludzi, a Ty piszesz ze karmisz nimi koty, a teraz o zatruciu.Nie pomyslalas, ze moze zrobic im sie przykro i juz wiecej nikomu nie pomoga?Jesli Tobie zaszkodzila,nie znaczy ze kazdy klient hipermarketu nia sie zatrul.Predzej to dyn za duzo sie objadlas.Miej troche taktu i oglady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem bardzo wdzięczna i bardzo mnie cieszą te prezenty - każdy z nich.
      Nie karmię kotów wędlinami - dostały po parę plasterków kiełbasy, bo jakaś przewrażliwiona kociara mi robiła pranie mózgu, że kot musi mięso jeść i że ja rzekomo głodzę kota. Kot powinien się sam wyżywić - ma cały dom jako rewir do łapania myszy plus siedlisko kilka godzin dziennie, wiec sam jest w stanie nałapać tyle myszy ile potrzebuje plus nadwyżki zostawia na później. Ode mnie dostaje to co mam - czyli gotowany ryz i resztki ze stołu. Nie mam mięsa i pieniędzy by je kupować, a gdybym miała to i tak bym go nie kupowała, bo kot, to taki zwierz, który naturalnie powinien się żywić sam, zwłaszcza na wsi, gdzie gryzoni jest multum.

      Ja wiem, że wspaniali ludzie mają wspaniałe intencje i nie chcieli mnie otruć. To nie ich wina. Zatrułam się kiełbasą którą dostałam od Mamy, a Mama na pewno nie chciała mnie otruć.

      Piszę o zatruciu, bo się mi ono przydarzyło faktycznie, a mój blog jest wolny od hipokryzji. Nie obwiniam Mamy za zatrucie, tylko producenta tego syfu, którym wypełnia półki supermarketów i truje tymi produktami wszystkich mieszczuchów, którzy się potem wielce dziwią, że mają różne dziwaczne alergie na żywność.
      Piszę to po to, by uzmysłowić, że przemysłowe żarcie bez względu na to jak ładnie wygląda - jest niezdrowe, często trujące i wręcz szkodliwe. Powinniśmy jeść żywność prostą, nie oszukaną (bo kiełbasa składająca się z 10 procent tłuszczu ze skór i słoniny, chrząstek plus 90 procent soi GMO, mąki, spulchniaczy, wypełniaczy i chemii - to nie jest kiełbasa tylko oszustwo).
      Powinniśmy zwracać uwagę na to co jemy i nie dawać się oszukiwać i truć.

      Usuń
  2. Ja myślę, że zdrowie jest ważniejsze niż "takt i oglada".
    Wolę ostrzec ludzi, że to co na półka marketów wygląda fajnie i apetycznie - może być szkodliwym oszukaństwem.
    Samo to, że w większość produktów używa się wzmacniaczy smaku, sztucznych aromatów, sztucznych smaków itp. barwników - przeraża mnie, bo zadaję sobie pytanie, co by było, gdyby fabryka nie użyła by tych dodatków? czy by się przypadkiem nie okazało, że jemy beznadziejną, cuchnącą padliną breję o smaku żygowin lub padliny?

    zdrowa wędlina powinna być naturalnie pachnąca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dynia mi nie szkodzi, ale mam jej dosyć, bo to monotonne jeść codziennie to samo lub prawie to samo.
    Tym bardziej cieszy mnie to urozmaicone świąteczne menu, a zwłaszcza czekolady :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby..

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawdziwej swojskiej kielbasy to nawet nie wiem gdzie w sklepie szukac.Pewnie musialbym jechac autem kilkanascie kilometrow za miasto, na wies.Dobre wedliny to byly wyrabiane za komuny, gdzie wszystko wyprzedawalo sie na pniu, nie wymagalo przechowywania, tym samym konserwantow itp.Nawet kupujac od rolnika nikt nie ma gwarancji, ze jest swieza.Taki z kolej doprawia na maksa czosnkiem.Jem od lat ta z marketu, czasami i paczkowana, jakos nie narzekam.Niemniej marzy mi sie taka kielbasa suszona nad piecem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rolnicy robią kiełbasy, ale generalnie dla siebie i swoich rodzin, bo przepisy są tak skonstruowane, że rolnik nie może sprzedać wprost ze swojego gospodarstwa wędliny.

      Już fabryki pseudo wędlin się o to postarały, aby konsument nie mógł swojskiej kiełbasy prawdziwie wędzonej nad dymem spróbować :)

      Mój ś.p. Dziadek wyrabiał wspaniałe kiełbasy.
      Ludzie się zajadali. Babcia prowadziła sklep i w nim te kiełbasy sprzedawała. Ludzie je rozschwytywali. To było w okresie 20lecia międzywojennego i za okupacji niemieckiej.
      Po drugiej wojnie tułali się po Polsce gnębieni przez komuchów, którzy ich okradali w biały dzień z wszystkiego co mieli.
      Gdy osiedlili się ostatecznie pod Szczecinem - Dziadek znowu wyrabiał smakowite kiełbasy, ale tylko dla naszej rodziny.

      Usuń
  6. Pod warunkiem, że to nie są zęby wampira ;)
    Nie chciałabym w mojej stajni konia mordercy, który poprzegryza tętnice moim klaczom.
    Poza tym - ja żadnego darowanego konia nie mam zamiaru przyjmować. W zupełności wystarczą mi moje własne konie mojej hodowli i innych nie chcę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli mogę coś doradzić konsumentom żywności z supermarketów - jeśli leży Wam na sercu wasze zdrowie i waszych bliskich, a kupujecie często mięso - starajcie się kupować takie mięso, które wygląda jak mięso i nie jest przetworzone, czyli kurczaki w tuszkach, kaczki, gęsi, króliki, wołowinę, jagnięcinę, kozinę - wszystko w tuszach. Tutaj fabryka ma najmniej pola do oszustwa. Owszem, mogą te tusze napompować wodą i wykąpać w barwnikach, ale nie dadzą rady wymieszać tego mięsa z mąka, gumą guar i innymi wypełniaczami mającymi na celu oszukanie klienta, że je mięso, podczas gdy je jakieś syfiaste odpady udające mięso.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczaki przemysłowe są także karmione paszą GMO, więc są niezdrowe, ale wszelkie mielonki i kiełbasy to ogromne ryzyko dla konsumenta, bo tam nie tylko GMO, ale i masa chemii i wypełniaczy typu mąka, skrobia, soja itp.

    z dwojga złego lepiej kupić sobie tuszkę kurczaka i upiec w domku nawet na pieczeń do chleba. Przynajmniej jest to 100 procent mięsa w mięsie a nie jakiś mieszany syf nafaszerowany chemią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze że te uprawy GMO pod pasze modyfikuje się w ten sposób żeby były odporne na działanie jakiegoś konkretnego herbicydu (producenci żywności GMO są też producentami herbicydów np. Monsanto czy Feinchemia).
      Wiadmo, że niesamowicie wygodnie dla branży rolnej jest opryskać uprawy herbicydem niszcząc tylko chwasty, tyle że konsumenci później jedzą mięso z Roundapem...

      Usuń
    2. Tak, współczesne Roundapy nie rozkładają się, zostają na roślinach uprawnych i wnikają w nie.
      Takie rośliny jemy.
      Nie dość, że zboża np. pszenica jest GMO, czyli genetycznie modyfikowana czyli niestabilna i rakotwórcza, to jeszcze nafaszerowana trującym Roundapem. Czyli jemy żywność z gruntu zchemizowaną, trującą, plus doprawianą konserwantami chemicznymi.
      Jemy czystą chemią i robimy się coraz bledsi, bardziej chorowici, alergiczni, zapadamy na poważne choróbska typu rak itp. dzieci się rodzą z wadami rozmaitymi lub coraz częściej mamy do czynienia z bezpłodnością.

      Usuń
  9. Mnie już kilka razy zdarzyło się, że kupiłam w sklepie apetycznie pachnącą i smakującą pasztetową lub parówę udającą kiełbasę i niestety po nich było mi niedobrze.

    Gdy kupuję kurczaki - przynajmniej nie mam niestrawności i wiem co jem.

    W przyszłości postaram się o własne kurczaki, aby nie jeść tych przemysłowych skarmianych szkodliwą paszą GMO.

    co prawda na tuszkach nie piszą, czym ten kurczak był żywiony, ale ja byłam w takich fermach i widziałam czym karmią. Karmią gotowymi paszami GMO.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie bardzo wiadomo gdzie takiej zdrowej wedliny szukac.Pewnie musialbym jechac kilkanascie kilometrow za miasto, na wies.Ostatnia prawdziwa szynke to jadlem pewnie za komuny.Kielbasa, poledwica, nawet mortadela wyprzedawala sie na pniu i nie potrzebowala konserwantow itp.I teraz kupujac od rolnika nie ma sie gwarancji, ze wyrob swiezy, bo ten doprawi na maksa czosnkiem.Jem ta z marketow, czasami i paczkowana, jakos nigdy sie nie oszukalem.Niemniej marzy mi sie suszona kielbaska z nad kuchennego pieca :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Współczuję, bo własnie przechodziłam grypę żołądkową, cieszę się,ze już Ci lepiej.

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!