czwartek, 22 listopada 2012

Sztuczny Szum

To ciekawe, że akurat w momencie, gdy premieru Tusku ma negocjować forsę dla Polski - tyle odwracających uwagę zdarzeń się nasiliło: rzekomy zamach na sejm, postawienie ostatniego niezamordowanego Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu...
 
Założę się, że Tusk przegra sprawę polską w Brukseli i wie o tym z góry, dlatego robi dym w Polsce, aby nie było widać jego porażki gdy wróci sromotnie z Brukseli... ;)
 
A Wy jak sądzicie??

11 komentarzy:

  1. Tu nie trzeba dużo myśleć żeby stwierdzić, że tak będzie. Biedna ta nasza ojczyzna, ale ponoć każdy naród ma taki rząd na jaki zasługuje, bo sam wybiera. Tylko, co mają powiedzieć ci, co wybierali inaczej?
    A niedługo kończą się dopłaty dla rolników. Czy będzie śmiesznie - nie wiem, ale na pewno będzie strasznie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Im więcej gadania tym mniej roboty, to stara zasada i doskonale odnosi się do tuska.
    Oczywiście usłyszymy, że odniesie sukces - to jest już zaplanowane, szkoda tylko, że każdy jego sukces jest naszą porażką.
    Pozdrawiam, Tomek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Indianko ja uważam że jest sporo teraz tez do przepchnięcia ustaw dla koncernów- GMO, szczepienia i takie o których nawet nie wiemy, zawsze jak chcą przepchnąć to wymyśla się cuda wianki i inne tematy .Szukam tych linków do tych kurzych przenośnych wybiegów i kurcze nie mogę znaleźć , ale na pewno w końcu znajdę to wyślę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tego co słyszę, to Tusk na szczycie w ogóle się nie stara o kasę dla nas. To ciekawe, że w kraju dokręca śrubę komu się da, wszystkim pracującym ciężko Polakom, także emerytom odbiera emerytury, a jednocześnie ma w nosie walkę o kasę dla Polski w Unii Europejskiej. Dla kogo on właściwie pracuje? Kogo wyście wybrali???

    To Marcinkiewicz umiał się w Brukseli postawić i wywalczył dla Polski dwa razy większe dotacje (grożąc vetem) niż chciano nam dać (bravo Marcinkiewicz!), podczas gdy Tusku ponoć godzi się na każde obniżenie dotacji dla naszego kraju!

    Nasz kraj jest zacofany w porównaniu do Europy Zachodniej i KAŻDE euro jest nam tutaj bardzo potrzebne. KAŻDE.

    Ja bym się nie zgodziła NA ŻADNE OBNIŻKI dotacji dla Polski. Zwłaszcza dla rolników. Nasze rolnictwo ma wiele do nadrobienia. Przepaść między finansowaniem rolnika niemieckiego i polskiego jest ogromna.
    Oczywiście na szkodliwą niekorzyść polskiego rolnika.
    Polski rolnik nie ma szans na rynku płodów rolnych w Europie bez takiego samego dofinansowania co mają Niemcy czy Francuzi. To czysta dyskryminacja rolnika polskiego w Unii Europejskiej.

    Pieprzą w TV o jakichś chorych pseudo marszach niby równości gdzie paradują pedały - podczas gdy w tym samym momencie NIE MA ŻADNEJ RÓWNOŚCI pomiędzy rolnikami polskimi i zachodnioeuropejskimi.

    Niech polscy rolnicy urządzą marsz równości w Brukseli. Niech pokażą swoje sfatygowane traktory odpalane z górki - a obok niech staną najnowocześniejsze Deery Niemców i Francuzów.

    Jaka równość w tej Europie? Chyba tylko dla pedałów promowanych na siłę w Polsce przez SLD. Opluwają polskie wartości, pozwalają na dyskryminację polskiego rolnika, także na dyskryminację polskiego naukowca - a jednocześnie sprowadzają z Europy zgniliznę degeneratów.

    Ciekawe kiedy zaczną organizować marsze pedofilów, a w podstawówkach wyświetlać pornole.

    Komuś się zdrowo w czerepach pojebało.

    OdpowiedzUsuń
  5. Asia, też wolę dzikie ogrody, ale na 11 ha można zrobić i ogród i las, a na las są dopłaty - na sadzonki, ogrodzenie i potem przez 20 lat, nasz przyjaciel-wesoły stolarz tak zrobił i teraz ma luz na prace stolarskie i się cieszy, że nic w lesie nie musi robić, poza sporadycznym przetrzebianiem na opał, a forsa mu leci. Archaniły - chciałam dać wpis na Twoim blogu, ale tam anonimowi nie są dopuszczani, a ja z zasady nie mnożę kont i logowań - nie wszędzie wieś popadła w "umiastowienia", u nas ciągle uprawy są wzorowe i zwierzęta hodowane i jakoś to się ludziom opłaci. Powstaje masa gospodarstw ekologicznych, dobrze widzianych w dolinie Biebrzy. Dopłaty się przydały - widać to po wyremontowanych domach i nowych budynkach gospodarczych, ale i bez nich ludzie sobie poradzą, tak, jak radzili wcześniej. Bo dla naszych Podlasiuków są one miłym dodatkiem, ale nie sposobem na życie. Nie wiem, jak jest w innych regionach, ale u nas wies żyje, kombinuje, wykorzystuje okazje, ale liczy tylko na siebie. Po ukazaniu się programu o naszym ogrodzie ( jutro będzie II część), mieliśmy wiele dyskusji i widzę, że ludzie tu są mądrzy i swoje wiedzą. A polityka? Nigdy się nami nie interesowali, to my nimi też nie. Robimy swoje i wierz mi, to jest dobre. Jest nadzieja na samowystarczalność niewielkich gospodarstw, na współpracę, na dzielenie się.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe, czy ten wesoły stolarz będzie taki wesoły, gdy mu po tych 20 latach zabiorą las i ziemię na której on rośnie - zgodnie z programem, pod którym się podpisał i na który wyraził zgodę.

    Anonimowa - kij ma dwa końce i nie wszystko złoto co się na pierwszy rzut oka świeci. Zanim zaczniesz wypowiadać się o programach unijnych - zapoznaj się z nimi dogłębnie. Ja się zapoznałam z nimi, dlatego odpuściłam sobie zalesienie już dawno temu. Tzn. zalesienie w którym dostajesz dotacje od Unii na zalesienie. Nie dość, że wchodząc w ten program podpisujesz umowę na zrzeczenie się swojego majątku po 20 latach, to tylko przez 20 lat będziesz dostawać jakieś tam niewielkie dotacje, a przy tym jesteś zobowiązana posadzić, co ci nakażą, a nie co ty byś chciała posadzić w tym lesie. Wchodząc w ten program ograniczasz swoje prawo do własności i swobodnego gospodarowania nią, mało tego - zrzekasz się swojego majątku po 20 latach.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Powstaje masa gospodarstw ekologicznych, dobrze widzianych w dolinie Biebrzy. Dopłaty się przydały - widać to po wyremontowanych domach i nowych budynkach gospodarczych,"

    No, droga Anonimowa - zapomniałaś dodać, że nowopowstające gospodarstwa dostają na start 75.000 złotych. Więc jest za co te domy remontować i za co kupić maszyny, zwierzęta hodowlane itd. I to na pewno po nich widać.

    Wyobraź sobie, że ja nie dostałam tych 75.000zł i nie mam za co kupić maszyn ani wyremontować dom.

    Z dotacji podstawowych nie żyję - bo się z nich nie da wyżyć. One są tylko dodatkiem, z którego finansuję drobne inwestycje w gospodarstwie typu zakup ręcznych narzędzi, drobnych zwierząt hodowlanych, sadzonek, zakup paszy. Tych pieniędzy było tyle co kot napłakał - mniej niż bezrobotny dostaje, a nic przy tym nie musi robić, w nic nie musi inwestować, a spłacałam z nich jeszcze kredyty komercyjne wzięte np. na zakup siana, na zakup drzewek owocowych, więc praktycznie nic nie zostawało na nowe inwestycje czy remonty. W dodatku obcięli mi większość dopłat, a w tym roku zabrali wszystko.

    Omamiona wizją zwiększonych dotacji dzięki założeniu sadu ekologicznego - zadłużyłam się na zakup drzewek owocowych. Obiecanych dotacji nie dostaję, a kredyt spłacać muszę.

    Nie mam żadnego dochodu, a kredyt muszę spłacać, bo inaczej bank zajmie mi gospodarstwo.
    Spłacam go dzięki pożyczce od Mamy, a nie z kolejnych dotacji, których nie dostałam. Więc nie mów mi, że żyję z dotacji. Są tacy, którzy z nich żyją. Ale na pewno nie ja.
    Stoję na granicy bankructwa, mieszkam w walącym się domu, gmina nic nie pomaga tylko nasyła kontrole aby przejąć moje zwierzęta za darmochę. Postaw się w mojej sytuacji, zanim zaczniesz oceniać.

    "ludzie sobie poradzą, tak, jak radzili wcześniej. Bo dla naszych Podlasiuków są one miłym dodatkiem, ale nie sposobem na życie. Nie wiem, jak jest w innych regionach, ale u nas wies żyje, kombinuje, wykorzystuje okazje, ale liczy tylko na siebie."

    Ci co radzili sobie wcześniej - dużo wcześniej założyli gospodarstwa na podstawie nadania ziemi na własność za symboliczne kwoty. Mieli też dostęp do traktorów i innych maszyn które nadal mają, mają też rodziny duże które im pomagają od lat, więc nie porównuj kogoś kto ledwie zaczął gospodarzyć od zera, z rodzinami które od lat okrzepły w rolnictwie i już dawniej dochrapały się dobrobytu w bardziej sprzyjających warunkach.

    Mnie nikt ziemi za darmo nie dał, kupiłam moje gospodarstwo za cenę rynkową, za gotówkę, a w czasie gdy je kupiłam - dotacji nie było. Nie było też żadnego finansowania rozpoczęcia produkcji rolnej ze strony banków, więc było mi na prawdę cholernie ciężko przetrwać te pierwsze trzy lata bez grosza. Po prostu głodowałam, a sąsiedzi odwrócili się ode mnie widząc moją biedę i nie chcieli mnie znać.
    Wtedy zadłużyłam aby przetrwać co się czkawką odbija do dzisiaj.

    Potem weszły marnej wielkości dotacje, ale aby je dostać - trzeba było najpierw zainwestować w ziemię czyli zaorać ją, obsiać, wykosić czyli znowu się zadłużyć.

    Zrobiłam to zadłużając się znowu, podczas gdy moi cwani, bogatsi ode mnie sąsiedzi wypalali łąki i pastwiska bez ponoszenia kosztów uprawy (i bez sankcji unijnych).

    Odkąd tu mieszkam jest mi bardzo ciężko, do tego dochodzi rzucanie kłód przez zgniłych, nienawistnych degeneratów, którym wątroba z zazdrości gnije, że sobie kupiłam ładne gospodarstwo, które dzięki moim staraniom pięknieje z roku na rok i jakoś sobie na nim sama radzę, mimo wielu trudności.

    Trzeba nie mieć sumienia, aby kopać leżącego, ale tutejsze degeneraty nie mają sumienia, więc z zimną krwią zatruwają mi życie.

    OdpowiedzUsuń
  8. "A polityka? Nigdy się nami nie interesowali, to my nimi też nie. Robimy swoje i wierz mi, to jest dobre. Jest nadzieja na samowystarczalność niewielkich gospodarstw, na współpracę, na dzielenie się."

    Ja się polityką też nie interesowałam - dopóki miałam jakiekolwiek pole manewru i mogłam moją ziemię zagospodarowywać tak jak sobie zaplanowałam.
    Odkąd polityka zaczęła utrudniać mi życie - poprzez wprowadzanie co roku kolejnych bzdetnych i szkodliwych ustaw wymierzonych przeciwko rolnikom i ich hodowlom oraz uprawom - zaczęłam się wściekać.

    Wkurwia mnie też to, że głupsi ode mnie rządzą w tym kraju i robią co im się żywnie podoba. Forsują bezwstydne ustawy oparte na korupcji zaspokajające żądze wąskich grup lobbystycznych jednocześnie gardząc całkowicie większością narodu i działając na jego szkodę.

    Dodam jeszcze, że nie urodziłam się niewolnikiem ani chłopem pańszczyźnianym, więc nie życzę sobie by mnie tak traktowano.

    Anonimowa - nie każdy urodził się po to by trzymać głowę w piasku i udawać że wszystko jest cacy wokół.

    To jest jakiś sposób na życie. Na pewno Tobie będzie łatwiej gospodarzyć, gdy nie będziesz otwarcie krytykowała tego co zasługuje na krytykę.

    Ja nie mam nic do stracenia - zabrali mi wszystko -
    zabrali mi jedyne osiągalne w mojej sytuacji instrumenty finansowania mojego gospodarzenia, więc pozostaje mi tylko polityka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Indianka, nie złość się. Ten mój wpis nie dotyczył Ciebie, tylko Archaniołów I Ludzi, która na swoim blogu zamieściła opis, jak to na wsi przestali chłopi uprawiać ziemię i hodować zwierzęta, a żyją tylko z dotacji. Co moim zdaniem nie jest prawdą, bo jak jest z dotacjami, sama wiesz. Nie mogłam wpisać się na jej blogu, to napisałam u Ciebie, bo temat podobny. Co do lasów - też przestudiowałam temat i wydaje mi się, że po 20 latach przestają dawać dopłaty, ale nic nie zabierają.

    OdpowiedzUsuń
  10. Chłopi nie przestali uprawiać ziemi i zwierząt - nadal to robią, ale musieli skorygować swoje hodowle zgodnie z nowymi normami. Dawniej każdy mógł trzymać krowę i zdawać mleko do mleczarni i z tego żyć - w tej chwili jest to praktycznie niemożliwe, Więc hodują bydło opasowe lub świnie. Ponieważ ceny skupu są niskie - więc wielu uprawia tylko zboża i trawy i sprzedaje te płody rolne.

    Nie można winić chłopów za te zmiany, które zostały na nich wymuszone przez nowe przepisy unijne i nowe realia rynkowe.

    Zgadzam się z tym, że jest garstka spekulantów, co nakupili ziemi wyłącznie po to, by czerpać dotacje.
    ale aby je czerpać - ta ziemia musi być uprawiana.
    Więc albo wynajmują takich, co im tę ziemię obrabiają i gotowe płody pod oborą stawiają, albo oddają płody za zebranie tym co mają maszyny.

    OdpowiedzUsuń
  11. O utrzymywaniu się z dotacji można mówić wtedy, gdy taki właściciel ziemi ma kilkadziesiąt lub setki hektarów - i całość oddaje w bezpłatne użytkowanie innym chłopom, którzy potrzebują więcej zboża i trawy niż są w stanie u siebie wyprodukować.

    Ja mam maleńkie gospodarstwo, ziemie słabej klasy, teren pagórkowaty oraz miejscami podmokły - trudno uprawiać to co mam. Nikt nie jest zainteresowany dzierżawą mojej ziemi z uwagi na trudny teren.

    Ponieważ nie mam maszyn i szans na ich zakup - posadziłam 5 lat temu sad. Narobiłam się ostro.
    Harowałam całymi miesiącami, aby posadzić te drzewka. Wymieniałam glebę pod drzewkami, aby miały szanse rosnąć na tych jałowiznach, nawoziłam taczką obornika. Zadłużyłam się w banku na zakup sadzonek. Raty nadal muszę spłacać. Nie dostałam obiecanych dotacji - nie mam z czego spłacać tego kredytu. W tej chwili sad jest do rekultywacji, a ja nie dostaję żadnych dotacji na tę rekultywację. Nie posadziłam po 75 orzechów włoskich na hektar jak robili to cwani co weszli w orzechy dla dopłat, ale nakupiłam po 400 drzewek owocowych na hektar, różnych odmian, bo chciałam mieć tu piękny, różnorodny, ekologiczny sad. Sad wymarzł, a ja nie mam ani grosza by kupić nowe sadzonki i odnowić to co zniszczone. A raty co miesiąc muszę płacić po 500 zł.

    Jest mi cholernie ciężko, a czerwone betony jeszcze nasyłają na mnie kontrolę i straszą zaborem zwierząt, zamiast cokolwiek pomóc.

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!