Wczoraj Indianka pojechała dokupić zaprawy tynkarskie i klejowe, a brat obrabiał okna łazienkowe.
Drugi raz je obrabiał, bo jakiś kretyn z tych co to u Indianki remontowali wcześniej – dosypał wapna do gipsowego goldbanda czym zepsuł goldband. Wapno wypala gips. Brat raz obrobił okna tym zepsutym goldbandem i tynk wcale nie sechł, zupełnie nie tężał. Trzeba było wszystko zwalać i robić na nowo.
No, ale poradził sobie z tym zadaniem wczoraj i jeszcze zdążył piękną półeczkę w łazience pistacjowej wykonać. Indianka w tym czasie udała się po materiały budowlane. Za ostatnie pożyczone pieniądze kupiła 10 worków zaprawy i unigrunt. Zaprawa świeża, nie otwierana, więc nie powinno być numerów, że coś nie schnie lub nie wiąże. Zatem do poniedziałku łazienka pistacjowa powinna być gotowa. Ahh... cudo to będzie... :)
Super,ze prace idą do przodu, Jestem bardzo ciekawa efektów. Może masz mozliwosc zrobienia jakiegoś zdjęcia i pokazania tutaj efektu? POzdrawiam zerdecznie
OdpowiedzUsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńTylko komórką, bo aparat mam uszkodzony. Komórka przeładowana, trzeba zrzucić foty na kompa, na razie to odpada, bo komp też przeładowany :)))
Może przyjedzie do mnie ktoś z aparatem to wtedy porobię fotki...
okazuje się,że w końcu RODZINA to ktoś na kogo możesz liczyć, często o tym zapominam. Jestem bardzo ciekawa tych zamian u Ciebie i cieszę się,że idzie ku lepszemu:)
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga już od dawna. Fajnie, że znowu jesteś pełna energii i radości życia. Pozdrawiam! P.S.Pistacjowy to ładny kolor.
OdpowiedzUsuń