sobota, 10 lipca 2010

Brawo Panie Prezydencie! ;)

Jak doniosło radio RMF FM w pierwszym dniu urzędowania nowy Prezydent Polski – Bronisław Komorowski pokazał, że ma jaja i postawił się premierowi Donaldowi Tuskowi – sam wybrał sobie urzędników, bez konsultacji z PO. I ma rację – po to został prezydentem by rządzić, a nie być marionetką w rękach PO :)))
Chyba powietrze suwalskie dodało mu tej hardości, bo podobno ma tu dom i bywa w nim, a lokalna ludność harda jest  - widać się udzieliło ;))) Tak trzymać. By wprowadzać postępowe zmiany, trzeba mieć odwagę postawić się konserwatystom. Przede wszystkim jednak, Komorowski jest prezydentem wszystkich Polaków, więc musi brać pod uwagę dobro całego narodu, a nie tylko uwzględniać plany i politykę swojej partii.
Prezydent to figura autonomiczna i bardzo dobrze, że to pokazał od razu. Indiankę pozytywnie zaskoczył :)
 
Dzień zapowiada się upalny i pełen Słońca. Indianka zaplanowała sobie porządki w spiżarni i piwnicy bo tam chłodno i upał nie doskwiera, oraz chce wyciąć pozostałe chaszcze przed domem. Myślała sobie też, aby pod wieczór skoczyć na rowerze nad jezioro popływać, ale traf chciał, że dętka pękła na wertepach w wiosce i powietrze z koła zeszło. Na razie koniec z jazdą na rowerze – a tak fajnie się śmigało... :) I tak w sam raz by ten rower się przydał by skoczyć nad jeziorko... Na pewno cieplutkie jest... ohh... ;))
 
Indianka wczoraj przywiozła sobie trzy surowe cegły gliniane z lokalnej cegielni. Miła pani właścicielka oprowadziła Indiankę po cegielni i pokazała asortyment oraz dała te cegły na wypróbowanie. Indianka ma sprawdzić, czy ta glina co dostała nada się do łatania ubytków w oborach, bo glina ze ścian obory i stajni gdzieniegdzie wykruszyła się i kamienie wysypały się. Trzeba to załatać. Co prawda Indianka ma u siebie złoża gliny także i to całkiem spore, no ale te gliniane cegły są z dodatkiem odpowiedniego piasku – pani właścicielka powiedziała, że około 4% składu cegły to piasek specjalnie sprowadzany ze Śląska. Poprawia on jakoś wypalanych cegieł. A może te cegły zostawić do celów zduńskich, a do łatania dziur w oborach spróbować wykopać glinę z pola? Chyba byłoby to bardziej sensowne, tym bardziej, że dziury są duże i sporo ich.
Jak Indianka się za to zabierze i wciągnie się w to – to załata wszystko sama i zrobi to porządnie.
Już w dzieciństwie Indianka lubiła się bawić w glinie i lepić z niej zwierzątka, a potem wypalać na kuchence gazowej... :) Indianka ma zręczne ręce – chyba udałoby się ulepić kilka zgrabnych figurek zwierząt gospodarskich i może jaki dzbanek czy donice? W końcu Indianka ma zajebisty piec na którym to może potem wypalić...
 
Cement nie pasuje do tych obór i zimą pęka, poza tym trzeba za niego płacić, a glinę Indianka ma za darmo – no oczywiście będzie musiała się napracować przy kopaniu i przywieźć z odległego zakątka pola na taczce, ale da radę.
 
W zeszłym roku nakopała się okrutnie setki dołków pod drzewka – to ma wprawę, a poza tym doskonale wie gdzie jest najczystsza glina... ;)))
 
No i trzeba zacząć kosić trawę na siano... Oczywiście ręcznie, bo Indianka nie ma kosiarki. Powoli wykosi – byle się wykaszarka nie rozleciała... ;) Indianka nie umie zmieniać śmigła na żyłkę, więc kosi grube chaszcze koło domu śmigłem, bo ono najlepsze na grube chaszczory, ale gdy je wykosi trzeba będzie żyłkę znaleźć i instrukcję jak ją założyć. Pewnie także jakiś olej trzeba by dolać czy filtr przeczyścić.
 
Dzień idealny na roboty podziemne i oborowe, bo gorąc zaiste wielki. W piwnicy przyjemny chłodek, takoż w oborach kilka stopni mniej i cieniście oraz przewiewnie. Indianka wietrzy piwnicę – przy takim żarze jaki dziś na dworze piwnica ładnie doschnie. W zeszłym roku zalana długo była.
 
Indianka wygnała kozy i krowę z obory na dwór, na trawę, w cień. Nie chce by brudziły w budynkach latem.
Latem zwierzęta powinny żyć na łące, a nie bunkrować się w oborach. Jak im gorąco to niech idą w cień pod drzewa. Konie jeszcze uparcie rumunią w stajni, ale i do nich się Indianka dobierze. Niech tylko wyjdą ze stajni to ją odgrodzi i koni nie wpuści.
 
Na sierpień zapowiedzieli się zagraniczni wolontariusze, ale Indianka nie jest ich pewna czy tu dotrą. Są podobno pełni szczerych chęci... ale czas pokaże co z tych chęci wyniknie :)
Jak nie dotrą nic się nie stanie – Indianka sama sobie radzi. A jeśli dotrą – to się coś extra podziała.
Co kilka par rąk to nie jedna... :)
 
Indianka udoiła mleka tyle, że starczy na budyń i do ciasta. Zrobiła galaretkę agrestową i zastanawia się nad tym ciastem. Trzeba formę umyć... Ale najpierw marsz do piwnicy i do spiżarni...
 
Słowniczek:
Rumunić – zakotwiczyć się nieruchawo na wiele godzin w pożądanym miejscu i trwać tak uparcie cały dzień

3 komentarze:

  1. dobrze,ze dodajesz słowniczek, bo znowu bym coś opacznie zrozumiała:)A w ogóle to tkwię w niemym podziwie dla Twojej pracowitości!

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahha :))) To słówko to mój wynalazek :)) Pochodzi od słowa Rumun - tak ich zapamiętałam gdy mieszkałam w mieście - jako osoby twardo parkujące całymi dniami w tym samym miejscu w oczekiwaniu na kasę od ludzi ;))) Nic ich nie było w stanie ruszyć ani przesunąć :)

    Dzięki za podziw :)))
    Jak się robi co się lubi to to przychodzi z łatwością... :)
    Efekty pracy własnych rąk też są budujące :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!