sobota, 5 czerwca 2010

Roztargniona sobota

Indianka w piękną, słoneczną i ciepłą sobotę taka zamyślona była, że nie pamięta co robiła... :)
Aaa... posiała nasionka rozmaite w pojemniczkach w domu (w tym dziwaczka otrzymanego od koleżanki Blanki ;) ) a potem doglądała zwierzyny i poprawiała ogrodzenie na podwórku. Szczegółem godnym odnotowania, był fakt skąpania się po pas w rowie melioracyjnym podczas nieudanego skoku przez tenże... ;)
 
W zasadzie skok się udał, ale gleba po drugiej stronie rowu była miękka i śliska i Indianka poślizgnęła się i wpadła po pas do wody...  Nie tracąc zimnej krwi, błyskawicznie złapała się za kiść bagiennej trawy i wyciągnęła się z kanału...
 
Szczęściem, była skąpo ubrana, więc ciuch nie ucierpiał nadto. Miała na sobie tylko białą koszulkę, majteczki i śliczne, soczysto zielone kaloszki, w których przyjemnie woda chlupotała myjąc stopy, gdy łąkę przemierzała ku podwórku, ciągnąc za sobą swój zdjęty drut i izolatory, które były potrzebne przy przerabianiu pastucha na podwórku, a po który udała się na miedzę za ową wyjątkowo po deszczach głęboką wodę.
 
Krowa bydłuje jakby mniej, ale na łańcuchu trzymana pod kontrolą jest. Indianka przestawiła ją w pobliże stawku coby się wody napiła i trawę przy oczku wystrzygła.
 
Indianka przemierzając łąkę znalazła kolejną skorupkę po jajku. Nabrała podejrzeń, że jakiś zwierz, np. kuna podbiera jajka z kurnika, bo zupełnie nie ma jaj w kurniku, albo co najwyżej jedno czy dwa. Na wszelki wypadek jedną z suk uwiązała w pobliżu kurnika, by miała oko na złodzieja.
 
Kicia od dnia powrotu cała szczęśliwa. Z tego szczęścia z ziemi wskoczyła na wysoki parapet, co było iście olimpijskim wyczynem, bo parapet naprawdę wysoko umiejscowiony, a kotek malutki. Wskoczyła i zamiałczała, by ją wpuścić do środka. Została wpuszczona.
 
Indianka upiekła świeży chlebek i skleciła naprędce jakiś gorący posiłek – tym razem smażony ryż z jajkami sadzonymi przyprószonymi oregano.
 
Na jutro rozmraża się mięso na obiad. Jutro zrobi pożywny, solidny posiłek.
 
Wróciła do domku i odpoczywa. Jeśli jeszcze znajdzie siłę, to wyjdzie i posprząta na drodze, bo krowa jej wczoraj przerwała tę czynność swoją ucieczką. Warto zabrać też resztę drutów i elektrycznego sznurka.
Jednak pod wieczór komary tną nad rowem melioracyjnym, więc Indiance się tam nie chce iść, a jeszcze bardziej znowu wpaść do wody...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!