piątek, 7 maja 2010

Wysoka poprzeczka

Indianka zawsze wyznacza sobie więcej zadań do wykonania niż jest w stanie zrobić.
Tym razem też tak wyszło. No, ale jedna para rąk, a zadań mnogo, więc trzeba czasu na każdą czynność. Bywają też nieoczekiwane sytuacje np. czasem jakieś zwierzę ucieknie lub zachoruje i trzeba interweniować. Trzeba też czasem gorący obiad ugotować, a nie tylko na kanapkach jechać.
 
Znalazła krzew jagód lub borówek dawniej posadzony i zapomniany, bo zmarniał zniszczony przez kozy. Krzew się odrodził i ma się dobrze. Dziś ciepło i wilgotno, więc Indianka pocięła krzew na sztobry i wsadziła je w miękką, mokrą ziemię. Sztobry powinny się ukorzenić dając w przyszłości cenne sadzonki krzewów owocowych. Także zdziczałe maliny są do uporządkowania. Trzeba je wyciąć i posadzić sensownie.
 
Przestawiła też ogrodzenie sadu jabłoniowego, by koniom udostępnić trawę w sadzie, która bujnie tu zaczyna rosnąć. Konie nie powinny zniszczyć sadzonek drzewek, za to wygryzą trawę pomiędzy szpalerami.
 
Indianka odgrodziła od koni klomby z kwiatami. Posadziła też ze trzydzieści bylin tu i tam.
 
Pozbierała kilkanaście kamieni z pastwiska i sadu.
 
Gęstą, plastikową siatką uszczelniła wybieg dla kur i dołożyła kilka sznurków do sieci nad wybiegiem, bo drapieżne ptaki latają coraz częściej i bliżej wybiegu.
 
Drzewko owocowe na wybiegu u kur obłożyła kamieniami, a pod pozostałymi grabiami rozgrzebała ziemię, by kury wygrzebały chwasty i robale spod drzewek.
 
Zrobiła osłonki na tulipany, coby kury nie rozdziobały kwiatów.
 
No, teraz pora na odpoczynek i obiadokolację...
 
Indianka ma jeszcze ochotę podziałać na klombach, ale burza idzie. W sumie świetnie – to co dziś posadziła będzie dobrze podlane i nie uschnie, a wręcz przeciwnie – przyjmie się i będzie rosło.
 
Ależ to rancho wciąga! :)))

8 komentarzy:

  1. Ty pracusiu niemożliwy! a kręgosłup, a ręce?pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm.. z ciekawosci zapytam:
    pisalas wczesniej, ze nie wyrabiasz obecnie zywnosci wlasnej a do sklepu daleko i nie masz samochodu - w jaki wiec sposob na codzien radzisz sobie z zapewnieniem papu?

    OdpowiedzUsuń
  3. kochana indianko, serce roście, patrząc na twe wpisy, pozdrawiam cię serdecznie z przerażającego mazowsza, siedząc w kolejnym wynajętym domku z dziurawym dachem, zatkanym kominem, zarośniętym ogrodem i drewnianą podłogą.

    wokół biega trójka niesfornych dzieciaków nieustannie szukając guza, podczas gdy ja nieudolnie i namolnie marzę o życiu na wsi

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie...

    Olu, raz czuję się lepiej raz gorzej - muszę uważać, aby nie przeciążać kręgosłupa i nie wyziębiać rąk np. w lodowatej wodzie lub ziemi... :)
    Teraz pogoda ładna, mam nieodpartą chęć podziałać ogrodowo na maxa, niestety papiery różnorakie odrywają mnie od moich ulubionych zajęć...

    OdpowiedzUsuń
  5. futrzaku, po prostu raz na jakiś czas robię duże, ciężkie zakupy suchego prowiantu typu mąka, ryż, cukier, sól, oraz olej roślinny i na tym bazuję. Niekiedy kupuję też różne konserwy przy okazji takich większych, ciężkich zakupów.
    Te ciężkie zakupy staram się robić przy okazji by zaoszczędzić na kosztach transportu. Tzn. np. gdy jedzie do mnie ktoś samochodem proszę by kupił mi większe ilości prowiantu za który tej osobie zwracam pieniądze wg paragonu, lub gdy jadę ja np. wioząc coś ciężkiego, gdy transport już wcześniej opłacony lub darmowy z racji większej ilości towaru np. mebli czy wełny mineralnej to wtedy przy okazji kupuję ciężki prowiant. Niekiedy po prostu muszę wziąć taryfę i przywieźć taksówką to co kupiłam, ale staram się to robić jak najrzadziej, bo nie stać mnie na takie kosztowne kursy. Bywa, że gdy jestem mocno spłukana przywożę ile dam radę unieść w plecaku i torbach na rowerze (20km w jedną stronę).

    Gdy przypadkiem jestem w mieście załatwiając jakieś sprawy, zawsze kupuję trochę świeżej i różnorodnej żywności, kupuję lżejsze i bardziej urozmaicone produkty w Biedronce np. sery, twarożki, wędliny.

    Mam kury, które niebawem powinny zacząć się znowu nieść, to wtedy choć własne jaja będą. No i kozy gdy odchowają swoje młode - to liczę na kapkę mleka. Mam tylko dwie mleczne kozy, ale zawsze tam troszkę mleka na budyń czy do zabielenia zupy lub do wypieku ciasta będzie... W tym roku skromniutko - już nie mam tego potężnego stada kóz, krowa jedna skasowana, druga nie ma mleka - w tym roku posucha mleczna i jajeczna, a warzywa by były trzeba skopać ogródek i posiać.
    Póki co mam jeszcze sadzonki różne do posadzenia i to mi zajmie czas, więc z warzyw prawie nici. Tylko dymkę posadziłam i czosnek i widzę że siedmiolatka wzeszła...
    Chciałabym posiać warzywa w tym roku, ale chyba nie dam rady. Za dużo zajęć różnorakich. Sadzenie żywopłotu, bylin, krzewów, dosadzanie drzewek - to bardzo pracochłonne, więc czasu na warzywa nie starczy. No, chyba żeby ktoś mi pomógł...
    Ale ogrodzenie trzeba postawić coby sad ogrodzić... Nie, na warzywa nie starczy czasu niestety...

    OdpowiedzUsuń
  6. sipapuni, a czemu siedzisz w tym dziurawym domku? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Indianko, odbierz maila ode mnie: myziek (itd)

    OdpowiedzUsuń
  8. Artemisiu - odebrałam i odpisałam :)
    Dzięki za ofertę :)

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!