piątek, 28 maja 2010

60.000 wejść

Ooo, to już przeszło 60.000 wejść na mego pasjonującego bloga :))))
Gratuluję wytrwałości, drogim czytelnikom i czytelniczkom :)
Jakaż szkoda, że ta ilość nie ma swego odzwierciedlenia w brzęczącej walucie :)))).

26 komentarzy:

  1. Jeśli komukolwiek miałabym gratulować wytrwałości, to Tobie, dzielna Kobieto... Kto nie zaznał pracy, która jest Twoją codziennością, ten umrze przekonany, że życie które wybrałaś, to bajkowa sielanka. Chylę czoła. I pozdrawiam, życząc wszystkiego najlepszego, mnóstwa sił na polu walki z problemami, biurokracją i papierologią, oraz zdrowia. Końskiego! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jaka waluta by Ci najlepiej odpowiadała-euro-funty-dolary a może kopiejki :)))no bo jeśli chodzi o złotówki to też nieźle-a w ogóle 60 tysięcy groszy to ile to byłoby złotych???? Ktoś wie -bo nie chce mi się liczyć :)))
    P.S-No i gratulacje za te 60 tysięcy wejść-musisz widać coś nowego i fajnego napisać-wtedy setka murowana i kto wie może za te Twoje pisanie doczekasz się jakiejś brzęczącej waluty :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze Izo.Czasem ludzie są więcej warci niż wszystkie pieniądze świata.Życzę samych dobrych i życzliwych przyjaciół.

    OdpowiedzUsuń
  4. Akwarelio, dzięki Ci dobra kobieto :)
    Ty jedna mnie rozumiesz :)
    Przyznam, że kto nie obeznany z wiejskim żywotem, to uradowany, gdy słyszy, że mam ranczo, ale jak słyszy, że nie mam tu pracowników ni pomocników (tych sporadycznych pomocników to nie liczę, bo pojawiają się przypadkowo i od niedawna i na króciutko)to wtedy na tego ktosia blady strach pada i już mnie znać nie chce :)))
    Boi się panicznie do roboty być zagnanym :)))
    A muszę przyznać, że to niechybny los każdego śmiałka, którego stopa tu postanie :))) Po prostu za dużo tu jest do zrobienia, żeby tak nic nie robić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. 60.000 funtów byłoby tu mile widziane :))) Może by starczyło, by zagospodarować me skromne gospodarstewko... :)))

    A za me pracowite pisanie to się chyba tylko złotego nagrobka doczekam ;)))

    Ktoś kiedyś film nakręci oparty na mym żywocie i zarobi na nim krocie, a ja zanim do tego dojdzie skonam z głodu i nędzy - to tradycyjny los utalentowanych wielkich postaci :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz rację Gosiu. Ale jak masz dużo pieniędzy to i przyjaciół masz wielu :)))
    Fakt, paru prawdziwych, dobrych, życzliwych przyjaciół by się przydało...

    Ale wiodę taki tryb życia, że nie mam jak poznać.

    Poza tym bym się jeszcze do nich przywiązała i co wtedy jak któregoś dnia zawiodą?

    Lepiej polegać na sobie, to wiadomo czego się spodziewać można i zawodu nie będzie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no Iza chyba troszkę przesadzasz- często korzystasz choćby z internetu-i nie wiesz w jaki sposób nawiązać znajomości???? :)))) Po za tym już nie pierwszy raz piszesz że wolisz żyć tak jak żyjesz bez jakiś tam większych poufałości nawet z ludźmi z którymi żyjesz w pobliżu, taka jest po prostu Twoja natura-i nikt pewnie jej nie zmieni jak i Ty też tego nie będziesz chciała.Mam rację ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, mam wiele znajomości internetowych, ale niewiele z nich przechodzi do realu, głównie z uwagi na odległość...

    A moja natura i sytuacja tutaj jest bardziej złożona, niż myślisz... :)

    Gdy mieszkałam w mieście, miałam wiele sympatycznych znajomości...

    Tutaj jest inaczej - inna mentalność lokalnych, inne wartości, inne podejście do życia i spraw ważnych...

    Niekiedy przelotnie spotykam tu kogoś, kto nadaje na podobnych falach do moich...

    Jednak w powietrzu zawsze wisi syndrom zahukanej Suwalszczyzny, który rzuca cień na te znajomości i który sprawia, że się one nie rozwijają dalej... :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ci co w bezpośrednim pobliżu, to tak mi zaleźli za skórę, że jakiekolwiek poufałości odpadają.
    Spoufalać, to się można z przyjaciółmi, a nie z jakimiś nieprzyjaznymi dziwolągami, którzy kopią dołki pode mną odkąd tu nastałam.

    OdpowiedzUsuń
  10. A to na czym polega ta TWA tak złożona i skomplikowana natura he he- ???? :))))Może i prawda co napisałaś ale czy na pewno wszyscy pod Tobą kopią te dołki-może to jest tylko taki Twój punkt widzenia-a może warto dać jakąś szansę dla miejscowych co Ci dobrze życzą- bo nie chce mi się wierzyć że wszyscy są przeciw Tobie-to by już było bardzo dziwne-gdyby tak oczywiście było-ale może się mylę.Na pewno wszyscy nie są przeciw Tobie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tez się przeprowadziłam z miasta na wieś i muszę przyznać,że takich prawdziwych przyjaciół w mieście jest trudno znaleźć.Każdy biegnie szybko w sobie tylko znanym kierunku.Na wsi wartościowość się zmienia, choć czas tu wcale nie płynie sielsko i leniwie.Ja jestem po każdym dniu pracy w mieście zarobiona po uszy i doba za krótka.Mamy tu wspaniałych sąsiadów, choć mieszkamy bardzo krótko.Dali się przyznać w wielu wyjątkowych sytuacjach i muszę powiedzieć,że wystarczy czasem zmienić nastawienie do obcych.Wszak ty dla nich też jesteś tak samo obca jak oni dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Lokalni wioskowi nie są ani przyjaźni, ani życzliwi i wcale nie chcą się zaprzyjaźniać. Przynajmniej ci, co mieszkają w pobliżu mnie. Mieszkam tu sama tyle lat, a nikt nie pomyślał o tym, żeby zaprosić mnie na ognisko, na ryby, na zabawę, Sylwestra czy Święta Bożego Narodzenia, że nie wspomnę, o np. zabraniu samochodem na zakupy do miasta, czy na jaką wycieczkę, czy zaproponowaniu choćby pomocy w czasie choroby czy proste zapytanie, czy mi czego nie trzeba. Są w najlepszym razie obojętni, a często nieżyczliwi i krzywi. Opanowani przez znieczulicę. Zajmują się sobą i nikt obcy ich nie obchodzi. Nie obchodzi ich samotna, przyjezdna kobieta z miasta. Większość z nich jest wobec mnie złośliwa, wredna, grubiańska, a bywa, że wulgarna. Potrafią tylko dogryzać i głupawo się zaśmiewać, że kobieta zdecydowała się na własną rękę zakupić ziemię i samotnie ją zagospodarowywać. Po prostu są prymitywni. 7 lat temu zakładali się między sobą, że nie wytrzymam tu pierwszej zimy i ucieknę z powrotem do miasta. Nie uciekłam i wytrzymałam. Bardzo ich wnerwiło, że ich czarne przepowiednie okazały się chybione i nie docenili mnie.

    Gdy tu przyjechałam byłam otwarta na nowe znajomości i przyjaźnie nastawiona. Myślałam, że będzie tu fajnie wśród tych ludzi. To ja wychodziłam naprzeciw. Zachodziłam do ich domów by ich poznać i zaprzyjaźnić się. Czasem zaniosłam jakie wino na poznanie się. Rozmawiałam z nimi, żartowałam, nie wywyższałam się ani nie trzymałam zarozumiałego dystansu. Przyjaźniłam się z nimi, ale to była przyjaźń jednostronna, przyjaźń tylko z mojej strony, więc właściwie nie było jej. Mimo, że byliśmy w dobrych stosunkach, nie przeszkadzało to wielu z nich kopać pode mną dołki już wtedy. Dosłownie. Po prostu niektórzy rozkopywali mi drogi dojazdowe do gospodarstwa.

    Większość z nich jest zarozumiała, zadufana w sobie, nie szanująca cudzych praw w tym własności, ani prawa do sprawnego dojazdu do gospodarstwa. Do mego gospodarstwa prowadziły 4 drogi gruntowe. Każda z tych dróg była rozkopana przez otaczających mnie rolników. Robili to z różnych powodów: z głupoty, z pazerności, ze złej woli, by mi dopiec i by nikt nie jeździł tymi drogami. Tak czy inaczej nie liczyli się z moim zdaniem i potrzebami oraz działali na moją szkodę. W niczym mi tutaj nie pomogli, za to byli pierwsi, by niszczyć dojazd do gospodarstwa i utrudniać mi życie. Moim zdaniem to prymitywne szkodniki. To nie jest materiał na przyjaciół.

    OdpowiedzUsuń
  13. A ci z którymi się najdłużej przyjaźniłam, odwrócili się ode mnie, by nie podpaść negatywnej reszcie.
    Kobieta, którą uwielbiałam i z którą się przyjaźniłam i którą miałam za wielką przyjaciółkę, wstydziła się do mnie zajść, bo bała się co powiedzą sąsiedzi. Z tego samego powodu kazała swojemu synowi ukradkiem przemykać się polami by sąsiedzi nie widzieli, że czasem chodził naciąć mi piłą drewna, bo według niej to był wstyd i hańba, że mi pomagał, bo wg nich pomaganie komuś przyjezdnemu to coś złego.

    Jej sąsiadka, która graniczy z nią od lat, nie interesowała się nią przez dziesięciolecia, aż do chwili, gdy ja się zaprzyjaźniłam z tą kobietą. Wtedy ta sąsiadka nagle zaczęła często zachodzić do mojej przyjaciółki i zapraszać ją do siebie, na wycieczkę na jagody itp. oczywiście pomijając mnie. Robiła to tylko po to, by po prostu odciągnąć moją przyjaciółkę ode mnie i zerwać naszą przyjaźń. To nie są życzliwe i fajne zachowania. Bruździła naszej przyjaźni i doprowadziła do jej zerwania.

    Chętnie bym się zaprzyjaźniła z kimś tutaj, ale po prostu nie ma tu przyjaznych osób, przynajmniej takich nie spotkałam. Tutaj ludzie przyjaźnią się głównie ze względów materialnych. Na przyjaciół wybierają sobie sąsiadów z maszynami rolniczymi, a ja nie mam maszyn rolniczych, więc nie potrzebują takiej przyjaciółki.
    Takie są tutaj realia. Jak nie masz kasy i maszyn rolniczych to wioskowi cię nie szanują i nie chcą cię znać.
    Ja z kolei gardzę materialistami, bo dla mnie sam człowiek jest ważny – to co sobą reprezentuje, jaką ma wiedzę, umiejętności, jakim jest człowiekiem, czy jest dobry, szlachetny, porządny, a nie to ile ma na koncie czy ile ma krów czy jakie ma ciągniki i ile.

    OdpowiedzUsuń
  14. No i nie próbuję już wychodzić naprzeciw, bo sparzyłam się kilka lat temu na tej mojej naiwnej otwartości i wierze w dobro drugiego człowieka. Poza tym to i tak bez sensu, bo nadal nie mam maszyn rolniczych, więc nadal nie są zainteresowani przyjaźnią.




    Żeby być sprawiedliwą, dodam, że spotykam życzliwych ludzi, gdy jeżdżę stopem. Lokalni, w tym wioskowi często podwożą mnie bezinteresownie. Może, gdybym trafiła do innej wioski byłoby sympatyczniej.
    No, ale trafiłam tu gdzie trafiłam i mówi się trudno. Nic na to nie poradzę, że mam takich sąsiadów jakich mam.
    Moje przyjazne nastawienie nie zmieniło się, stałam się tylko bardziej ostrożna. Dużo bardziej ostrożna.
    Spotykam też życzliwych ludzi w miasteczku, podczas załatwiania różnych spraw.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wszystko to brzmi strasznie, ale piszesz to na podstawie własnych przeżyć, trudno z tym polemizować.
    Warto jednak wierzyć, że będzie jeszcze lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak sobie myślę o tym co napisałaś i dochodzę do wniosku że chyba to normalne że spotykasz ludzi i to tych życzliwych gdy jeździsz stopem-jeżeli już Cię ktoś chce podwieźć to nie będzie Cię obrażał podczas jazdy-no nie? W miasteczku też-jeden sprzedawca Cię opieprzy drugi akurat się uśmiechnie-może tak jest i u Ciebie na tej wiosce-może jedni są przeciw Tobie ale niektórzy może wręcz przeciwnie.Jak już nie najbliższa wioska to może jakaś sąsiednia lub dalsza wioska-na pewno są tam jakieś życzliwsze dusze-Co o tym myślisz-czy też mieszkają tam sami zadufani w sobie wieśniacy tak jak Ci w Twej wiosce-a może już znasz jakieś wyjątki?

    OdpowiedzUsuń
  17. Chyba są gdzieś tutaj życzliwe dusze. Tylko pytanie jak długo będą życzliwe, zanim moi najbliżsi sąsiedzi zatrują je swoim jadem.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jednak myślę, że te dusze, które są wobec mnie życzliwe to już pozostaną życzliwe, bo skoro do tej pory nie dały się nakręcić przeciwko mnie moim sąsiadom, to znaczy że mają swój rozum, a skoro go mają, to byle złośliwe plotki czy pomówienia moich sąsiadów nie wpłyną na ich zdrowy osąd i postawę.

    Tutaj na wioskach jest tak, że praktycznie w każdej wiosce mieszka jakiś krewniak czy kumpel moich sąsiadów. Ci krewniacy i kumple nie znają mnie osobiście, tylko ze złośliwych plotek i pomówień szerzonych przez moich wrednych sąsiadów. Ich nieżyczliwe nastawienie wynika z tych plotek, a nie z tego, że mieli ze mną do czynienia i coś im zrobiłam.
    Po prostu nie znając mnie, nie lubią mnie na zapas, bo tak ich nakręcili moi sąsiedzi.
    Na szczęście w tych wioskach mieszkają też ludzie, którzy nie wierzą w banialuki szerzone przez moich sąsiadów i ci są neutralni a nawet zdolni do życzliwości. Także w tych wioskach mieszkają ludzie, którzy osobiście znają moich sąsiadów i nie lubią ich za to, co im zrobili, więc rozumieją mnie i są mnie przychylni.

    OdpowiedzUsuń
  19. Miasto jest anonimowe. Wioska to plotki. Tutaj generalnie ludzie opierają się na plotkach, złośliwych pomówieniach. Zdarza się, że spotykam pierwszy raz w życiu jakąś osobę z którejś wioski i ona twierdzi z wielkim przekonaniem, jakby co najmniej 20 lat mnie osobiście znała i wiele czasu ze mną spędzał, że mnie świetnie zna. Guzik mnie zna. Zna tylko nieprawdziwe plotki, poprzekręcane i tendencyjne plotki i pomówienia. żeby mnie znać, to trzeba mnie poznać, spędzić ze mną czas, porozmawiać. Takie za plecami obmawianie to nie jest żadne poznanie, tym bardziej że wiele z tych plotek jest całkowicie wyssane z palca.

    OdpowiedzUsuń
  20. Tutaj mieszka wiele osób o dziecinnych rozumkach - nie mają swojego zdania, tylko podchwytują miejscowe plotki i wierzą w nie jak w biblię. Nie znając człowieka osobiście, są wobec niego wrodzy, bo jego krewniak nie lubi tego człowieka, więc i oni go nie lubią.
    To jest strasznie płytkie i głupie, ale tak tu jest. Dlatego wolę trzymać się na uboczu, bo gdy ja życzliwie się do nowo poznanej osoby odnoszę, a ona wobec mnie jest nieprzyjemna bo tak kazał jej mój sąsiad to to nie jest dla mnie miłe. Wolę takich sytuacji unikać.

    OdpowiedzUsuń
  21. Bywa i tak, że poznaję kogoś i jest miło, dopóki ta osoba nie nasiąknie plotkami - wtedy zmieniała się wobec mnie całkowicie i nagle robi się bez powodu wredna.Takie sytuacje są najprzykrzejsze, bo kogoś zaczynam lubić i on mnie lubi i nagle bez mojej winy cała sympatia pryska i zostaje niesmak. To jest wynik działania złośliwych plotek, które szerzą ludzie złej woli, lub po prostu głupi ludzie. Plotka wychodzi od moich sąsiadów z zamiarem zaszkodzenia mi, idzie dalej w wieś, rośnie, dziwaczeje coraz bardziej i dalej rośnie i powstaje jakieś chore pomówienie, które psuje moje relacje z lokalnymi ludźmi.

    OdpowiedzUsuń
  22. Tak się składa, że do moich najbliższych sąsiadów bardzo dużo osób z okolicy przyjeżdża na ryby. Stoją i łowią ryby godzinami. Z ciekawości lub z nudów pytają, kto tam mieszka wskazując moje gospodarstwo. No i wtedy są nasączani jadem moich wrogich sąsiadów, którzy obmawiają mnie i pomawiają we wredny i celowy sposób.
    Głupio się prześmiewają, szydzą, dogryzają. Stąd te plotki i pomówienia jadą dalej w okolicę i są roznoszone i potęgowane.
    Tak to działa.

    OdpowiedzUsuń
  23. Z tych wędkarzy przyjeżdżających na łowisko do mojego sąsiada to nikt nie przyjdzie do mnie nie zagada normalnie, nie zaprosi na ognisko czy na rybkę. Zaczepiają mnie tylko najgorsze łajzy, które wulgarnie proponują sex.

    OdpowiedzUsuń
  24. Niektórzy z tych wędkarzy, widać nie słyszeli jeszcze durnych pomówień, a może są na nie odporni - w każdym bądź razie potrafią się kulturalnie zachować i gdy mijają mnie na drodze lub przechodząc obok mojego gospodarstwa na którym coś tam w tym miejscu akurat sadzę - potrafią się grzecznie ukłonić. Ale jest też wielu takich, co patrzą na mnie spod łba złym wzrokiem, jakbym co najmniej im matkę siekierą zarąbała :)))

    OdpowiedzUsuń
  25. rozumiem cie bardzo dobrze,wierze ci we wszystko,w kazde slowo i choc dla wielu wyglada to na subiektywny punkt widzenia i wydaje sie niemozliwe.M tesc tak zryl opinie,ze wrogow mialam nawet wsrod osob,ktorych nie znalam a byli jego znajomymi.Nie wspomne o sasiadach,zyc przy nich,patrzec na ich niechec,wrogosc,znosic plotki,ironie w spojrzeniach i jeszcze sie klaniac to bylo nie do zniesienia.Przestalam wychodzic z domu,wpadlam w depresje a po kilku latach zycia w leku i tak glebokim stresie zapadlam na raka.Rozumiem cie bardzo dobrze i wierze w nieuzasadniona ludzka niechec i nienawis,niczym nie poparta,niczym do logicznego wytlumaczenia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  26. No widzisz, biedna anonimowa (podpisujcie się imionami lub nickami) - Ty jedna mnie rozumiesz!
    Współczuję Ci, bo doskonale wiem, jak to jest mieszkać wśród negatywnych, wrogich ludzi, którzy zatruwają ci życie na każdym kroku.

    No, ja mam to szczęście, że mieszkam na kolonii, z dala od wsi, więc na co dzień nie muszę tych nienawistnych mord oglądać - więc mam ich w nosie.

    Poza tym jestem na moje szczęście ekstrawertyczką i jak coś mnie dręczy to wyrzucam to z siebie na blogu :))) Tak zdrowiej :)

    Zdrowsze to, niż duszenie w sobie złych emocji i dostanie raka.

    Poza tym ma to swoje dobre skutki.
    Ludziska jakby mniej dokuczają (przynajmniej ci obcy).
    Zyskałam też grono osób życzliwych (strasznie to wkurza moich negatywnych sąsiadów, bo ich pomówienie o mnie, że ja jestem zła przestaje działać i wychodzą na tych kim są w rzeczywistości - podłymi oszczercami).

    Tobie też radzę - pisz bloga.
    Niech ci wrodzy ludzie wokół Ciebie poznają drugą stronę medalu.
    Pewnie nie będą chcieli słuchać, ale może któremuś z nich obudzi się zdrowy rozsądek.

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!