Wstał poranek – Indianka otworzyła oczka rozespane i wspomniała wczorajsze pożegnanie...
uhahaha... cała chata dla mnie :)))))))) Gramolny Franklin pojechał do Poznania... CAŁY MIESIĄC z nim wytrzymałam :)))). Dzielna byłam... TAK mnie irytował... ufff... no, ale było co było i się skończyło.
Odzyskałam moją przestrzeń życiową w domku i na rancho!
uhahaha... cała chata dla mnie :)))))))) Gramolny Franklin pojechał do Poznania... CAŁY MIESIĄC z nim wytrzymałam :)))). Dzielna byłam... TAK mnie irytował... ufff... no, ale było co było i się skończyło.
Odzyskałam moją przestrzeń życiową w domku i na rancho!
Indiankę ramiona i ręce bolą po wczorajszej ciężkiej pracy w sadzie, ale uporała się z zabezpieczeniem korzeni przed mrozem i przesychaniem, dobrze sobie tam rozplanowała zadania, podzieliła na etapy i dalej będzie działała sama systematycznie. Jeśli pogoda będzie plusowa do końca listopada – to sama da radę uporać się z sadzeniem drzewek. Taką ma nadzieję. Z Franklinem niewiele posadzili, ale zawsze coś. Większość roboty spada na nią samą.
Indianka wczoraj wcześnie poszła spać, bo ledwie o 20.00. Bardzo zmęczona była i senna. Spała jak suseł do 8.00 rano, czyli 12 godzin. Organizm przemęczony potrzebował długiej regeneracji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊
Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!
🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎
Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈
Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.
Please no spam! I will not publish your spam!