wtorek, 27 stycznia 2009

Chcę być wolna

Mieszkam na odludziu i nigdzie nie bywam. Nie bywam, bo nie mogę i nie mam takiej możliwości.
Nie mam okazji poznania na żywo kogokolwiek, a zwłaszcza mężczyzny, który by mi się spodobał.

Zrobiłam co mogłam ze swojej strony - założyłam profil na Sympatii i napisałam o sobie baaardzo dużo i baaardzo szczerze. Próbowałam też poznać kilku mężczyzn, którzy mi się spodobali na tym portalu. Niewiele z tego wynikło. Na tym koniec. Nic więcej nie będę robić.

Ostatnio wyklarowały mi się nowe priorytety. Przestało mi zależeć na zakładaniu rodziny. Chcę być wolna.
Bycie wolnym daje tę przewagę nad tkwienie w jakimś nudnym związku, że masz nadzieję na MIŁOŚĆ.
Tkwiąc w banalnym, niezbyt udanym związku nawet tej nadziei jesteś pozbawionym. Wolę wolność i nadzieję, niż bylejaki, niesatysfakcjonujący związek z pierwszym lepszym facetem, który się nawinie.

Z tym że tu, gdzie mieszkam, to nikt się nawet nie nawinie. Nie ma takiej możliwości. Dzicz kosmata. Totalne odludzie. Brak dojazdu przez 8 miesięcy w roku. Tylko rycerz na dzielnym rumaku mógłby tu dotrzeć ewentualnie jakiś rajdowiec jeepem :) Pierwsi wyginęli kilkaset lat temu, a drugich jest tylu co kot napłakał i raczej tu nie trafią :)

Pozostali mi tylko bystrzy internauci na komputerach wyposażonych w rącze łącza.
Moje łącze z uwagi na archaiczną lokalną infrastrukturę teleinformatyczną jest wolniejsze od żółwia, co przemieszczanie się po internecie mi mocno utrudnia i ogranicza, dlatego znalazłam sobie to spokojne miejsce na tym blogerskim serwerze, gdzie się wyżywam literacko :D licząc na to, że mnie może jaki szlachetny kawaler tu przypadkiem odnajdzie :D i ruszy na pomoc... :) Szanse są marne, ale są :). Niewielu szlachetnych kawalerów błąka się samopas po tej planecie w wieku ok. trzydziestu kilku lat. Większość dawno zagospodarowana przez inne obrotne kobitki :).

Ponad 6 lat temu gdy mieszkałam w mieście i miałam łącze o szybkości 115kb/s – ślizgałam się po stronach jak na łyżwach. Teraz mozolnie wchodzę tylko na te strony, na które konkretnie muszę. Nie ma możliwości abym zaglądała wszędzie tam, gdzie moją uwagę coś przykuje. Może się to kiedyś zmieni.

Koza Plama dostała przedwczoraj ruję. Pokryłam ją pięknym Aramisem. Za 5 miesięcy będą dorodne koźlęta po nim. To już druga koza pokryta szlachetnym, dużym Aramisem rasy saaneńskiej. Chcę by się urodziły kózki. Będą mega mleczne.

Ogier wczoraj się podejrzanie zachowywał. Brykał jakby kogoś chciał z siebie zrzucić, grzebał kopytem. Był wyraźnie zniecierpliwiony. Roznosiła go energia. Zaniepokoiłam się, że może mu jakaś choroba się wdała.

Uspokoiłam się, gdy zobaczyłam jak oba konie radośnie galopują przez pastwisko. Hannibal rozpędził się tak jak koń wyścigowy. Pięknie to wyglądało. Cięższa Indiana dorównywała mu kroku biegnąc tuż tuż.

Te jego brykanie, to po prostu radość :) Koniki poczuły wiosnę. Dzisiaj faktycznie było ciepło jak na wiosnę.
Śniegi topnieją na potęgę. Odsłaniają zielonawe pastwisko. Widać trawa pod czapą śniegu się zainkubatorowała.
Ciekawe, czy będą jeszcze mrozy. Mam ochotę na wiosnę. Moje zwierzęta też :)

Dzisiaj niespecjalnie się czuję. Wczoraj bylam w sklepie pełnym ludzi i ich zarazków. Dzisiaj mnie gardło “drapie”. Ogólne samopoczucie nieco poniżej średniej. Nie za fajne samopoczucie potęguje comiesięczna dolegliwość kobieca. Mdli mnie. Boli mnie podbrzusze i słabo mi.

Zrobiłam sobie dzisiaj dzień off, choć nie do końca. Kilka godzin zostałam dłużej w łóżku, ale ostatecznie i tak wstałam i zajęłam się obrządkiem zwierząt. Potem udałam się do sadu obejrzeć mój inwentarz.
Odgarnęłam spod drzewek warstwę obornika pozostawiając kopczyki ziemne jeszcze.

Przyjrzałam się kilku drzewkom i krzaczkom które jeszcze nie są zabezpieczone siatką. Nic im nie jest, ale trzeba siatkę chroniącą przed zającami założyć.

Obejrzałam końskie pastwisko. Tam trzeba obornik rozrzucić. Dzisiaj koło domu dwie taczki obornika rozrzuciłam na kawałku łączki. Może tam zrobię sobie podręczny warzywnik. Zastanowię się nad tym czy go tutaj robić. Przy domu byłoby poręcznie, ale tutaj dużo zwierzyny się przewala więc nie wiem czy upilnuję warzywa przed zębami i kopytami moich pociech.

Ogólnie to dzisiaj lustrowanie mych włości w sumie zajęło mi ponad 3 godziny. Jednak zanim się przejdzie z jednego krańca do drugiego, to trochę czasu schodzi. No i samo odgarnianie obornika trochę czasu zajęło. Także noszenie kostek siana i ścielenie krowom i koniom w stajni i oborze.

Na dworze dziś ciepło. Śnieg topnieje na potęgę. Jest wiosennie, ale głębsza warstwa ziemi jeszcze zamarznięta. Tylko z wierzchu zrobiło się mokro i grząsko. Rzeczka wezbrała, ale nieznacznie. Na razie przerabia tę wodę co ma do przerobienia. Takie masy wody przydałoby się zatrzymać w jakimś zbiorniku retencyjnym na czas suszy.
Po tak ostrej zimie może być upalne lato.

Słabo mi dzisiaj. Jestem senna. Zrobiłam sobie kakao i upiekłam świeży chleb pszenny, tym razem ze zwykłej mąki pszennej. Dodałam szczyptę cukru, duży kubek mleka koziego i 1/8 kostki świeżych drożdży.
Wyszedł fajny chlebuś, ciut mniejszy niż ten co wczoraj piekłam. Wczorajszy wyszedł badzo ładny.
Zmieszałam mieszankę chlebową z mąką pszenną, dałam mleko kozie, a potem dodałam kminku dość bogato.
Chlebek wyszedł puszysty, sprężysty, smaczny. Idealnie pasował mi do mięsiwa podgrzanego w ostrym sosie.

Chyba się zaraz zdrzemną choć pół godziny czy godzinę, bom senna niemożebnie...

W radio mówią o podwyżkach prądu. Rachunki mogą wzrosnąć o 30 procent, a w piekarniach i cukierniach nawet o 90 procent. To sporo. Wzrosną ceny pieczywa. Jakże się cieszę, że mam już niejaką wprawę w pieczeniu własnego pieczywka. Mąka zwykła jest nadal tania, a zboże staniało w tym roku. Może by pomyśleć o kupowaniu czyszczonej pszenicy i wyrobie własnej mąki? Tylko w czym ją zmielić? Czy młynek bijakowy się do tego nadaje? Mieli zboże na śrutę. Może da się nim też zmielić zboże na mąkę? Młynek bijakowy i tak będę musiała kupić dla moich zwierząt by mielić im zboże na śrutę. Krowom, kozom i drobiowi powinnam dawać śrutę. Konie mogą jeść cały owies, ale pozostałe zwierzęta nie w pełni wykorzystują całe ziarna owsa. Przydałoby się mielić. Tylko to dość poważny wydatek jak na moje mikre gospodarstewko.

Zastanawiam się, czy ustawa dotycząca wytwarzania energii w Polsce została już zmodyfikowana by umożliwić ludziom pozyskiwanie energii na własną rękę poprzez mini turbiny wodne, wiatraki, kolektory sloneczne itd. Bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju jest zależne od gazu z Rosji, a ustawa zabraniała legalnej produkcji prądu na własne potrzeby na własną rękę. Ciekawe jakiemu krajowi ta ustawa służyła, bo na pewno nie Polsce i na pewno nie Polakom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!