czwartek, 23 marca 2017

Zmęczona


Dziś zero siania. Indii pisma procesowe pisała.
Jest zmęczona. Serce słabe. Musi odpocząć, a tu tyle pracy przed nią... Jutro posieje kolejną partię nasion. 

Indianka


wtorek, 21 marca 2017

O, słoneczko wyszło :)


Jednak pierwsza połowa dnia była pochmurna i deszczowa. Padało aż do teraz, więc Indii zajęła się przygotowaniem palet i doniczek do siewu i sadzenia. Glebę potraktowała wapnem, bo kwaśna. Powinna odczekać do jutra z siewem, ale po drzemce ma zamiar jeszcze coś posiać. Póki co, posadziła mieczyki, iksje, lilię, jaskry...

Indianka siewna :)


poniedziałek, 20 marca 2017

Metalowy znacznik rzędów


Indianka zaopatrzyła się nawet w solidny, metalowy znacznik rzędów do siewu.

Powinien znacznie usprawnić i ułatwić siew nasion warzyw. Zdaje się, że nie tylko znaczy rzędy, ale i rzeźbi rowki pod siew nasion. Super sprawa. Przyśpieszy to siewy.

Indianka do tej pory używała do siewu szerokich grabi i miarkę. Znacznik ułatwi i przyśpieszy jej pracę. Skoro nie może wynająć traktora do uprawy ziemi (w zeszłym roku czekała na umówionego rolnika z traktorem 3 tygodnie, niestety okazał się niesłowny i nie zaorał ziemi), to zaopatrzy się we wszelkie dostępne ręczne i nożne wynalazki usprawniające ręczną i nożną uprawę pola. 

Zamiast trwonić pieniądze na orkę, nabędzie bogactwo narzędzi, które posłużą jej wiele lat i zapewnią niezależność od niesłownych rolników z traktorami. Oni mają tyle dopłat i dochodów ze sprzedaży płodów rolnych, że nie potrzebują komuś orać za pieniądze ogród. Sobie orzą ogrody traktorami co roku. Przecież nie kopią nożnie! Indiance nie zaorzą, bo lubią patrzeć, jak samotna kobieta z miasta się sama męczy.
Poza tym życzą Indiance źle i nie byliby zadowoleni, gdyby wyhodowała dużo, dorodnych warzyw. 

Rolnicy swój gnój wywożą na ogród traktorem na jesieni i rozsypują rozrzutnikami, a nie ręcznie.

Rozrzucony nawóz przeorują głęboko z ziemią, traktorem (pługiem ciągniętym za traktorem).

Na wiosnę równają bronami ciągniętymi za traktorem, które wyciągają chwasty.

Następnie spulchniają mechanicznie kultywatorem ciągniętym za traktorem.

Ich gosposie mają łatwe zadanie - tylko posiać i pielić warzywa. Żadna się tutaj nie zaharowuje przy osobistym, nożnym kopaniu darni.

Indianka ogród do obsiania ma duży. Chce, by warzyw starczyło jej na cały rok. Znaczniko-siewnik opłacało się nabyć. Posłuży ładnych kilka lat.

W niedzielę ogrodziła sobie póki co maleńką działeczkę mniej więcej 12x12 metrów. Jak da radę, to skopie więcej. Na razie ogrodziła tylko pastuchem, bo słupy jeszcze schną. Trzonki do kultywatorków też schną. 

Zaradna ogrodniczka przygotowała sobie też gnojówkę z obornika końskiego. To do łamania kwaśnego PH ziemi w mnożarkach.

Indianka


sobota, 18 marca 2017

Nowe narzędzia ogrodowe Indianki :)




Pościk sprzed kilku dni:

Ufff...
Jaka umordowana! Organizm się szybko męczy! Ale 5 okien umyte i lśni.
Kwiatuszki na parapetach poustawiane.

Kłody drzewa pomalowane. Na razie tylko 15 w całości i schną, ale kolejne 15 sztuk nasączone impregnatem częściowo, obsycha i czeka na malowanie tych części, co będą nad ziemią.

Nowiutkie narzędzia ogrodowe właśnie przybyły! Indianka podekscytowana :)
Zaraz rozpakuje swoje nowe skarby :)
Ach jak cudownie rozpakowywać kolorowe, praktyczne śliczności! :)
Sezon ogrodowy zapowiada się nader zachęcająco :)
Nóż w dłoń i hajda rozpakowywać ciężką pakę!
Haaajda! ;)))

Indianka


Tyczki polipropylenowe




Przez ostatnie 15 lat, Indianka kupiła dziesiątki polipropylenowych tyczek do jej przenośnego pastucha elektrycznego. Niestety, zwierzęta łamią je i już niewiele z tych ponad stu tyczek zostało. 

Dużo mocniejsze i trwalsze jest ogrodzenie stałe, ze słupów drewnianych lub betonowych. Słupy drewniane muszą być solidnie zakonserwowane by przetrwały wiele lat.

Pierwsze słupki Indianki, Indianka konserwowała polskim drewnochronem i dodatkowo olejem przepalonym, gęstym, czarnym. Przetrwały 15 lat. Niestety, obecnie ten drewnochron jest wycofany z produkcji. Nie można kupić.

Kilka lat temu wyprodukowała 200 słupów olchowych.
Zakonserwowała zachodnioeuropejskim impregnatem, który ładnie wyglądał, ale słabo zabezpieczał. Oleju przepalonego wtedy nie użyła, bo nie miała do niego dostępu. 
Słupy wkopała. Ciężko się kopało. Ogrodzenie powstało.
Póki było nowe, było super mocne i eleganckie. Spełniało swoje zadanie. Zwierzęta go nie przekraczały.

Niestety, wszystkie te piękne, pracochłonne słupy zmurszały, a konie je połamały.
Trzeba od nowa robić ogrodzenie. Tym razem ze sprawdzonym impregnatem i koniecznie zaoliwione olejem przepalonym.
Koniecznie!

Jeśli i to ogrodzenie przed czasem rozpadnie się, Indianka już drewnianych słupów nie użyje. Wymyśli coś nowego.

Indianka


Pazurki z redliczkami



Z nowych, praktycznych narzędzi, Indiankę najbardziej cieszy, wydajny kultywatorek do spulchniania ziemi i wybierania chwastów.

Indianka

Zakaz wjazdu obcym i znajomym oszołomom 👊👊👊

piątek, 17 marca 2017

Siew


Indianka wreszcie ruszyła z siewami w domu. W czwartek
posiała w doniczkach: kalafiory, selery, czerwoną kapustę i pory. Ziemia kwaśna, więc podlała wodą wapienną. Ciekawe czy to wystarczy, by siewki zdrowo wzeszły i rosły. Może powinna po prostu posypać ziemię świeżym wapnem? Jej ziemia była dawniej silnie wapnowana, bo kwaśna jak cholera.
A może lepiej gnojówką podlać?

Indianka

Trzonki


Niby drobna rzecz, a cieszy... Indianka zaimpregnowała w zielonym impregnacie, swoje nowe trzonki do narzędzi ogrodowych. Takie zaimpregnowane dłużej posłużą i fajnie wyglądają.

Nowe trzonki, jeszcze przed pomalowaniem.

Brunhilda wróciła z Niemiec, by nauczyć się, jak zakłada się ogród od podstaw. Od Indianki się wiele nauczy. Indianka tłumaczy wszystko co i jak. Brunhilda słucha i zapamiętuje.
Indianka pokazuje jej nowe narzędzia i tłumaczy do czego służą i jaka ich rola w uprawie ziemi.

Wczoraj wreszcie Indianka kupiła za ostatnie pieniądze olej do konserwcji słupów. 

Brunhilda samoistnie wysmarowała słupy pędzlem.
Przepracowany olej był drogi, po 2 zł za litr, więc starczyło tylko na 25 litrów. To za mało, by zanurzyć w nim wielkie, ciężkie słupy, więc są tylko malowane. Oby to wystarczyło, by je dobrze 
zabezpieczyć przed gniciem i robalami.

16 słupów już zakonserwowane kuprafungiem No i przepracowanym olejem silnikowym. Schną.

Następna partia słupów zaimpregnowanych kuprafungiem No, schnie. Gdy wyschną, także one zostaną zaprawione olejem.

Pierwsze słupy Indianki sprzed 15 lat, zaimpregnowane polskim drewnochronem i czarnym, gęstym olejem przepalonym, przetrwały po dziś dzień.

Indianka

Przemęczona


Indianka jest przemęczona.
Musi się oszczędzać. Szybko się męczy.
Serce słabe. Wydolność niewielka.
Ma za dużo spraw do ogarnięcia.

Jednak codziennie stara się coś zrobić. Chociaż kilka punktów z jej planu. Niestety, nie zawsze się to udaje. Niekiedy ledwo
jeden punkt grafika wykona. Słaba jest :(

Indianka


niedziela, 12 marca 2017

Etruskowie to Słowianie!

Etruski - Eta Ruskij

Kolebkę cywilizacji europejskiej stworzyli Słowianie,
także chrześcijaństwo.

Da się zrozumieć napisy etruskie czytając je po rosyjsku/polsku/słowiańsku:

https://m.youtube.com/watch?t=104s&v=9Itzv3HShSY

Ściągamy do Polski zesłańców z Syberii i ich potomków!

Brawo Rząd!
Nareszcie Polacy z zesłań rosyjskich będą mogli powrócić!
Jesteśmy im to winni!
Mamy wreszcie Rząd, prawdziwie polski Rząd, który troszczy się o wszystkich Polaków!

Lechija zachwycona :)

"Powołanie rzecznika rządu ds. repatriacji,uproszczenie procedur związanych z przyznawaniem wizy, utworzenie ośrodków adaptacyjnych dla nowo przybyłych – to tylko część założeń nowelizacji ustawy o repatriacji, które we wtorek przyjął rząd.

Nowe przepisy będą obowiązywały już od 1 maja – mówi „Codziennej” minister Henryk Kowalczyk, który przygotował projekt. Dodaje, że do tej pory repatriacja była realizowana przez samorządy, jednak ten model okazał się nieskuteczny – w ciągu ostatnich 20 lat do Polski wróciło zaledwie ok. 6 tys. osób. – Nowelizacja ustawy zobowiązuje państwo polskie do przejęcia odpowiedzialności za repatriację naszych rodaków – powiedział „Codziennej” minister Kowalczyk.

Jednym z podstawowych założeń projektu jest zmiana definicji repatrianta i procedury związanej z przyznawaniem wizy krajowej. – Rozszerzamy definicję repatrianta również o współmałżonków osób polskiego pochodzenia. Dzięki temu łatwiejsze będzie ściągnięcie do Polski całej rodziny – wyjaśnia minister Kowalczyk. Powołany zostanie też pełnomocnik rządu ds. repatriacji. Jednym z jego waż- niejszych zadań będzie koordynowanie działań wspierających repatriantów, a także wydawanie decyzji w sprawie przyznawania im pomocy finansowej. 

Nowelizacja zakłada również tworzenie ośrodków adaptacyjnych dla nowo przybyłych do Polski. Placówki będą zapewniały repatriantom kursy języka polskiego, zajęcia z historii i tradycji polskiej, szkolenia zawodowe oraz zajęcia integracyjne. Repatriant będzie umieszczany w ośrodku na podstawie decyzji pełnomocnika na okres od 3 do 6 miesięcy."

Jezus był Słowianinem!




Światowa sensacja, o której od wieku jest cicho!

Dziękuję moim przyjaciołom, którzy prowokują mnie (w dobrym tego słowa znaczeniu) do pisania artykułów, krótkich jak wystrzał z „Aurory”. Mam nadzieję, że ten artykuł taki właśnie będzie.
W 1920 roku na terytorium współczesnej Jordanii w starożytnym mieście Dżarasz (Geraza) wykopano coś, co powinno było według logiki stać się wielką międzynarodową sensacją. Ale tak się nie stało. Nie stało się tak z powodu wielu przyczyn. Wielkim tego świata po prostu nie na rękę było reklamowanie tego! Dlaczego?! Wkrótce zrozumiemy.
Mam nadzieję wszyscy słyszeli słowa głowy Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej Cyryla Gundiajewa: „A kim byli Słowianie? To byli barbarzyńcy, barbary, ludzie drugiego gatunku, prawie zwierzęta… I to do nich poszli oświeceni mężowie, przynosząc im światło prawdy chrystusowej…”
Powołam się na dziennikarza Michaiła Moisejewa, który dwukrotnie odwiedził to jordańskie miasto i napisał o nim entuzjastyczne recenzje.
„Zazwyczaj wraz ze słowami „ziemia Święta” ludzie mają skojarzenie tylko z jednym krajem – Izraelem. Ale Biblia opisuje również wydarzenia poza granicami Izraela spoza jego obecnych granicach. Chcę opowiedzieć o innej ziemi świętej, o której niestety ludzie na razie nie wiele wiedzą.
Poszczęściło mi się: odwiedziłem ziemię świętą! Drugi raz w życiu. Kiedy kilka lat temu byłem w Ziemi Świętej, co trwało półtora dnia, żadnych konkretnych spostrzeżeń nie miałem. Tym razem podróż zajęła mi prawie dwa tygodnie, i czasu wystarczyło na wiele godzin zwiedzania starożytnej świątyni, mogłem zobaczyć biblijne pejzaże, zapoznać się i spróbować zrozumieć tych ludzi, którzy teraz tu żyją. Ale – jedno niezbędne wyjaśnienie: nie odwiedziłem Izraela. Byłem w Jordanii!
Tak, właśnie Jordania była dla mnie odkryciem Ziemi Świętej. I niech wybaczy mi izraelskie ministerstwo turystyk, ale dzięki systematycznej pracy w masowej świadomości umocnił się stereotyp „Ziemi Świętej jako Izrael”, ale wcześniej czy później „marką” będzie musiał podzielić się z sąsiadami!
Co wie o Jordanii statystyczny Rosjanin? Podejrzewam, że niezbyt wiele. A co może powiedzieć o Jordanii prawosławny Rosjanin? Nic? Można i tak. Ale jeśli inaczej sformułować pytanie, odpowiedź będzie inna.
Na przykład, odpowiadając na pytania „co wiemy o proroku Eliaszu? , „Gdzie zmarł prorok Mojżesz?  lub „W jakich okolicznościach zginął Jan Chrzciciel?”, nasz wyimaginowany rozmówca tak czy inaczej opowie o Jordanii. Dlatego, że właśnie na terytorium tego kraju znajdują się miejsca pamięci związane z życiem wielkich sprawiedliwych: niedaleko od granicy z Izraelem, w dolinie rzeki Jordan jest tak zwane wzgórze Eliasza, Tel Mar Elias, skąd  został wzięty żywy do nieba na ognistym rydwanie; miejsce spoczynku proroka Mojżesza była góra Nebo nad Morzem Martwym pięćdziesiąt kilometrów od Ammanu, a w jordańskim Mukawir zachowały się ruiny zamku króla Heroda, gdzie zgodnie z legendą „największy z żonami” męczył się w więzieniu i gdzie został usieczony mieczem…
Źródło
Gdzie znajduje się Jordania, możemy sobie przypomnieć patrząc na poniższą mapę geograficzną:
01-ssok
Jak widać, Jordania graniczy od zachodu z Palestyną, na terytorium której od 1948 roku leży Izrael, na południu graniczy z Egiptem i Arabią Saudyjską, na północ z Syrią gdzie Rosja obecnie na prośbę prezydenta tego kraju prowadzi działania bojowe z międzynarodową organizacją terrorystyczną „ISIS”.
Ale gdzie w Jordanii znajduje się miasto Geraza, oznaczyłem je na mapie czerwonym punktem.
Jest to starożytne antyczne miasto, które przez ponad 1000 lat było ukryte pod ziemią przed światową historią i ludzkością. Zostało odkryte w 1806 roku przez niemieckiego uczonego Ulricha Zeettsena.
Pierwszą Gerazę zniszczyło trzęsienie ziemi o ogromnej sile, które miało miejsce w 749 roku naszej ery, następnie zalały i zakonserwowały ją na wieki potoki błota z okolicznych wzgórz.
W historycznych dokumentach III wieku miasto Geraza nazywało się „Colonia Aurelia Antoniniana” – miasto wchodziło w skład Imperium Rzymskiego. A w wiekach IV-V było ważnym centrum rozwoju chrześcijaństwa, wchodząc już w skład Bizancjum.
Po wojnie Rosyjsko-kaukaskiej, poczynając od 1878 roku, nad pogrzebanym miastem zaczęli osiedlać się Czerkiescy uchodźcy, którzy nie wiedzieli, że ich domy leżą na części starożytnego antycznego miasta.
Wykopaliska archeologiczne i prace konserwatorskie rozpoczęły się na terenie nowej Gerazy dopiero w 1925 roku, w dodatku w tej części gdzie nie było nowych budynków.
02-ssok
Pompejusz (106 r. pne. — 48 r. pne.) — starorzymski wódz i mąż stanu (w 81 roku n. e. ogłoszony imperatorem w armii), włączył Gerazę do grona miast Dekapolu – dziesięciu najważniejszych miast Imperium Rzymskiego (Dekapolu).
03-ssok
Teksty ewangeliczne  wspominają o okolicach Dekapolu jako miejscu kazań Jezusa Chrystusa.
„…I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszystkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. 24 A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. 25 I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania.” Mt, 4, 23-25
Wyobrażacie sobie?! Sam Zbawiciel chodził w towarzystwie swoich uczniów-apostołów po ulicach starożytnej Gerazy!
04-ssok
A teraz najważniejsze. Obiecałem wirtualny wystrzał „Aurory”.
Trzymajcie się!
To już jest oczyszczona Geraza, ruiny wczesnochrześcijańskiej świątyni „Świętego Kosmasa i świętego Damiana” („Church of SS. Kosmas and Damian”).
05-ssok
Na tym miejscu w Gerazie wykopaliska archeologiczne rozpoczęły się dopiero w 1920 roku. Fotografia fragmentu mozaiki podłogowej była wykonana w trakcie wykopalisk przez amerykańskiego fotografa G. Erica. Oryginał czarno-białej fotografii można zobaczyć tu. https://www.loc.gov/resource/matpc.00212/
06-ssok
Sądząc po tym co wykopali, archeolodzy w tym momencie myśleli zapewne, że to tylko obraz człowieka i nie oczyścili dobrze z lewej strony napisu (z którego wystaje kilka liter), wyjaśniającego co obraz przedstawia, fotograf i archeolodzy nie mieli zielonego pojęcia co posiadają, że przed nimi jest wczesnochrześcijańskie mozaikowe przedstawianie samego Jezusa Chrystusa.
Dopiero kiedy cała mozaika została oczyszczona z ziemi okazało się, że jest to Chrystus!!! Wskazywał na to napis „ХРIСТЕ” wykonany po lewej stronie figury i sam fakt, że to jest świątynia wczesnochrześcijańska. Na tym kolorowym zdjęciu napis jest bardzo dobrze widoczny. Na górnym czarno-białym zdjęciu widać po lewej stronie od figury Jezusa tylko trzy ostatnie litery „СТЕ” od słowa”ХРIСТЕ”.
07-ssok
Najbardziej uderzającą rzeczą jest to, że słowo to i wszystkie pozostałe na mozaice zostały wykonane w  języku starosłowiańskim!!!
Alfabet języka starosłowiańskiego jest bardzo podobny do starogreckiego, i można było pomyśleć, że napisy na mozaice są w starogreckim, jednak w greckim alfabecie nie ma litery „S”, która jest w słowie „ХРIСТЕ”, w starosłowiańskim ona jest!
Oto litery ze starogreckiego, tak wygląda w alfabecie greckim analog słowiańskiej litery S (C) — SIGMA.
08-ssok
Wychodzi na to, że Słowianie posiadali pismo na długo przed twórcami „Słowiańskiej azbuki” Cyryla i Metodego. Kiedy oni się urodzili (Cyryl w 827 roku, Metody — w 815 roku), miasto Geraza (Dżarasz) było już prawie wiek po zniszczeniu przez trzęsienie ziemi w 749 roku! A jak widać napisy w starosłowiańskim języku już tam były!
Następną rzeczą, która rzuca się w tym odkryciu to, że Chrystus przedstawiony jest w paradnej Ruskiej haftowanej koszuli, na której tradycyjnie wyszywane były swastyki, dokładnie takie same jakie otaczają figurę Chrystusa na mozaice znalezionej w Gerazie:
09-ssok
Powiększony fragment mozaiki z Chrystusem i staroruska męska galowa koszula.
Skąd w Ruskiej tradycji swastyka, i co oznaczał ten symbol we wczesnym Chrześcijaństwie starałem się opowiedzieć wcześniej w dwóch artykułach:
Tak więc, co mamy?
Mamy jedno z najwcześniejszych przedstawienie Chrystusa znalezione w mieście, po którym kiedyś stąpał Zbawiciel ze swoimi uczniami!
Było ono skryte przed ludzkimi oczami przez ponad 1000 lat wskutek kataklizmu!
Chrystusa przedstawiono w narodowym słowiańskim ubiorze!
Napis na mozaice ХРIСТЕ wykonano używając starosłowiańskich liter, które powstały na długo przed stworzeniem przez Cyryla i Metodego „starosłowiańskiego alfabetu”!
Obraz Chrystusa otacza wiele aryjskich swastyk!
Teraz do wszystkich pytanie: czy to za mało, aby o takiej sensacji mówił cały Świat???
I jeszcze. Czy napis tam jest w języku słowiańskim czy greckim?
Patrzcie co Amerykanie piszą w rozdziale: „Ruiny Dżarasz (Geraza). Dżarasz mozaiki. Rozdział z greckim napisem”:
10-ssok
Oto starosłowiańska bukwica z literą „Jen”(„Ень”), której nie ma w języku greckim, ale ona jest (zakreślona na czerwono) na obrazie „greckiej” mozaiki.
11-ssok
Oto ta sama litera w alfabecie starosłowiańskim, którą czytało się już inaczej „jus-mały”:
12-ssok
01 grudnia 2016 Murmańsk. Anton Blagin

sobota, 11 marca 2017

Dwa okienka



Plan wykonany tylko w 50%, gdyż wykonanie wymknęło się spod kontroli :)
Indiankę ogarnęła chęć umycia zapyziałego okna w kuchni. Umyła i ustawiła doniczki z hiacyntami. Ładnie.

Z rozpędu umyła drugie okienko w łazience i wyszorowała część glazury, wypróbowując swoją nową myjkę do dużych powierzchni.

Zrobiła też przegląd akcesoriów do siewu.
Przygotowała sobie doniczki i skrzynki na jutro.

Jutro już posieje wreszcie te kalafiory... :)
Indii lubi gotowane kalafiorki polane masełkiem ;)

Kociarnia rozłożona na garach, nad piecem - śpi. Pora na indiańską drzemkę :)
Okna lśnią. Kwiaty pachną. Sprzęt czeka na jutro. Można odpocząć :)

Dziś dzień siewny


Pora obsiać palety wysiewne i przejrzeć posiadany sprzęt do produkcji rozsady...

Jak Rzesza niemiecka zagłosowała na swojego kandydata


Unia? Nie ma Unii. Jest zbiór landów podporządkowany Berlinowi.
Lokaje Makreli zagłosowali na jej kandydata.

piątek, 10 marca 2017

Witamy naszą dzielną Panią Premier Beatę Szydło w kraju!

Jestem dumna, że mamy takich wspaniałych dyplomatów jak Pani Premier, która znalazła w sobie siłę i odwagę, by śmiało zaprezentować naszą polską rację stanu i polski interes w tak nieprzyjaznym gronie europejskich sprzedajnych i zastraszonych przez IV Rzeszę niemiecką, ćwoków!

Brawo! :)

Lechija dumna :)

czwartek, 9 marca 2017

Służalczy wobec Niemiec, szkodliwy dla własnego Narodu, Donald Tusk wybrany na szefa Rady Europy :(


Bardzo dobrze, że Unia jasno pokazała wszystkim Polakom, że jest Rzeszą niemiecką, a nie Unią niezależnych państw o równych prawach i szacunku.

W tym kontekście nie dziwi rzecz tak kuriozalna, jak wybór na szefa Rady Europy, Donalda Tuska, który nawet nie ma poparcia kraju z którego pochodzi!

Jak dla mnie, to nie Polak, lecz zdradziecki folksdojcz.

Lechija zdegustowana

Ps. Po co jesteśmy w tej zgniłej, zakłamanej, nastawionej na wyzysk Słowian, Unii?

Jezus urodził się w słowiańskim Betlahem!



W prawdziwym Betlejem
Nie, nie wiesz, gdzie urodził się Chrystus. Nie w Betlejem obok Jerozolimy, tylko w małej miejscowości na północy Izraela. Ale czy da się obalić biblijną tradycję?

Im bliżej świąt Bożego Narodzenia, tym lepiej powinien się kręcić interes Josepha Yaegera. Jego kamienna gospoda w Betlejem oferuje gościom odwiedzającym Ziemię Świętą schludne pokoje, w których mogą się przespać. Ale w okresie świątecznym rezerwacji jest tyle, ile zwykle, a wśród gości raczej nie ma chrześcijan. Narodzenia Pańskiego nie będzie także świętować całe Betlejem. Powód jest prosty. Yaeger i jego sąsiedzi są Żydami, a ich wspólnota w Betlejem mieszka daleko od tego Betlejem, które od prawie dwóch tysięcy lat czczone jest jako miejsce narodzin Chrystusa, Betlejem leżącego koło Jerozolimy.

Po drodze do mniej znanego Betlejem napotykamy drogowskazy w języku hebrajskim: Betlejem HaGelilit. Miasteczko wyrasta nieoczekiwanie na horyzoncie na końcu wysadzanej dębami szosy odchodzącej od głównej drogi między Nazaretem a Hajfą. Betlejem Yaegera to rolnicza osada położiona 100 kilometrów dalej na północ, w sercu Galilei, o rzut kamieniem od Nazaretu. W ustawionych w równe rzędy kamiennych posiadłościach, z których każda otoczona jest obszernym trawnikiem, mieszka kilkadziesiąt zamożnych żydowskich rodzin, w większości potomków imigrantów z Europy Wschodniej, którzy uciekli przed Holocaustem. Rozpostarte na zielonej równinie wśród łagodnie pofałdowanych wzgórz Galilei Betlejem HaGelilit reklamuje się jako doskonała wiejska alternatywa dla zapracowanych par z dużych izraelskich miast.

Oprócz zajazdu Yaegera jest tu ponad 10 restauracji serwujących niekoszerne jedzenie - od włoskiego po tajskie - sklep z ziołami i przyprawami oferujący "energetyzujące" orientalne herbaty oraz holistyczny ośrodek wypoczynkowy ze spa i masażem. Dziś jedynym punktem wspólnym, jaki to "inne" Betlejem zachowało z chrześcijaństwem, jest niewielka plantacja choinek hodowanych na potrzeby tysięcy arabskich chrześcijan mieszkających w Galilei, w szczególności w pobliżu Nazaretu.


Tajemnica templariuszy

Oprócz teologów niewielu chrześcijan zdaje sobie sprawę, że Pismo wspomina o dwóch Betlejem. Pierwsze to słynne Betlejem w Judei, położone blisko Jerozolimy, a dziś pozostające pod kontrolą Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu, drugie to Betlejem w Galilei - znane pierwotnie jako Betlejem Zabulońskie, a potem Betlejem Nazaretańskie - zlokalizowane w dzisiejszym Izraelu. Północne Betlejem ma niewiele wspólnego ze swym słynniejszym imiennikiem. Betlejem w pobliżu Jerozolimy, zamieszkane przez około 50 tysięcy Palestyńczyków, pięć lat temu popadło w ruinę z powodu wybuchu intifady, która wystraszyła i przegnała wielu turystów. Choć od pewnego czasu panuje tu spokój, chaotycznie rozrzucone tanie domy z pustaków wciąż straszą dziurami po kulach i pociskach. Obok wyrasta koszmarny mur bezpieczeństwa między Betlejem a Jerozolimą.

Miasto zachowało jednak swój największy atut. Na centralnym placu wyrasta przed nami imponujący kościół Narodzenia Pańskiego będący od setek lat celem pielgrzymek. Najodważniejsi turyści wsiadają do autobusu w Jerozolimie i przechodzą przez punkty kontrolne izraelskiej armii, by rzucić okiem na przepastne wnętrze kościoła symbolizującego miejsce, w którym miał się urodzić Jezus. Palestyńscy sprzedawcy poobstawiali straganami rogi placu i próbują sprzedawać przykurzone dewocjonalia oraz figurki z drzewa oliwnego.


Jednak palestyńskie Betlejem nie ma monopolu na chrześcijańską historię. Wszystko wskazuje na to, że to żydowskie Betlejem na północy Izraela skrywa zabytki chrześcijańskie z czasów Chrystusa. Seria wykopalisk archeologicznych, które przeprowadzono w ciągu ostatnich 10 lat, skłoniła kilku prominentnych biblistów do postawienia odważnej tezy: świat przez wieki czcił niewłaściwe Betlejem!

O prawdziwości tych historycznych rewelacji jest święcie przekonany żywiołowy Kobi Fleischman, syn węgierskich Żydów, którzy ocaleli z Holocaustu. Właściciel imponującej kamiennej willi w Betlejem HaGelilit przekonuje mnie, że wystarczy cofnąć się o kilka dekad - do lat 40. XX wieku - by odkryć, że północne Betlejem miało bliskie związki z chrześcijaństwem. Przed powstaniem państwa żydowskiego w 1948 roku w kamiennych budynkach należących dziś do Fleischmana i jego ziomków mieszkała ewangelicka sekta niemieckich misjonarzy zwanych Templariuszami. Od końca XIX wieku osiedlali się w Jaffie, Hajfie i innych ważnych miejscach Ziemi Świętej.

Przeszłość Betlejem została dyskretnie zapomniana do początku lat 90., kiedy to Izraelski Urząd do spraw Starożytności zaczął wykopaliska na tym obszarze przed planowaną rozbudową miejscowości. Już pierwsze odkrycia pokazały, że Templariuszy do tego spokojnego miejsca w Galilei ściągnęło coś więcej niż tylko zbieżność nazw.

Poszukiwacze drugiego Betlejem

Kobi Fleischman przedstawia mnie Aviramowi Oshriemu, archeologowi, który między 1992 a 2003 rokiem prowadził w Betlejem Galilejskim pięć wykopalisk. Oshri rozpoczął swoją pracę przekonany, że to rutynowa inspekcja, ale już pierwsze odkrycia wprawiły go w zdumienie. Jego badania pokazały, że miejsce to było stale zamieszkane od przynajmniej VI wieku przed naszą erą, a w czasach Chrystusa żyła tam kwitnąca wspólnota żydowska. Szczególnie cennym znaleziskiem okazało się mauzoleum w kształcie synagogi oraz fabryczka produkująca naczynia kuchenne. Wytwarzano je z kamienia - surowca, o którym Żydzi sądzili, że ma właściwości oczyszczające.


Odkrycia Oshriego kontrastują z serią bezowocnych poszukiwań w słynniejszym Betlejem w pobliżu Jerozolimy, które sugerują, że miejsce to przez setki lat przed narodzeniem Chrystusa nie było w ogóle zamieszkane! Brak dowodów z tego okresu spowodował, że już znany brytyjski archeolog R.W. Hamilton, który prowadził tam badania w latach 30. XX wieku, zatytułował ostatni rozdział swojej pracy o kościele betlejemskim "Problem z tradycyjnym miejscem Narodzenia Pańskiego".

Ostatnie wykopaliska archeologów izraelskich przyniosły równie rozczarowujące rezultaty. Według Oshriego, gdyby Józef i Maria podróżowali do Betlejem w Judei, by tam urodziło się dziecko, nie tylko nie znaleźliby pokoju, ale również trudno byłoby im znaleźć zdatny do tego budynek.

Późniejsze badania Oshriego pokazały, że w epoce bizantyjskiej północne Betlejem stało się ważnym centrum chrześcijaństwa. Dwa odkopane budynki zidentyfikowano na podstawie brązowych krzyży, lampek oliwnych ozdobionych znakiem krzyża i dużej liczby świńskich kości (chrześcijanie jedzą wieprzowinę, a Żydzi nie) jako starożytny monaster i kościół. Rozmiary kościoła (45 na 25 metrów) stawiają go w rzędzie największych budowli sakralnych pochodzących z tego okresu. "Dlaczego tak duże miejsce chrześcijańskiego kultu zbudowano w sercu obszaru zamieszkanego przez Żydów?" - pyta retorycznie Oshri. Wielka mozaika z podłogi kościoła, udekorowana winoroślą i figurami zwierząt, zdobi teraz wejście do nowego portu lotniczego w Tel Awiwie. W innym budynku z VI wieku - zapewne oberży lub zajeździe - znaleziono mozaikę, która sugeruje, że Betlejem było zamożną miejscowością często odwiedzaną przez gości - prawdopodobnie pielgrzymów do wspomnianego kościoła.

Chrystus i król Dawid

Z jakiego powodu Józef i Maria mieliby podróżować ze swego domu w Nazarecie około stu kilometrów na południe, po to by ich syn urodził się w słynniejszym dziś Betlejem? - drąży Oshri. Jego zdaniem biorąc pod uwagę, że Maria była w zaawansowanej ciąży, para mogła pojechać parę kilometrów od domu, do północnego Betlejem, gdzie mieszkali rodzice Józefa.


W latach 90. Oshri odkrył w Betlejem naturalną grotę koło kościoła. Wtedy nic z tym nie zrobił. Teraz męczy go myśl, że przegapił ważny trop. Świątynię Narodzenia Pańskiego w Betlejem koło Jerozolimy postawiono nad grotą, w której miał się urodzić Chrystus. Czy konkurencyjny kościół w Betlejem HaGelilit zbudowano na tej samej zasadzie? Oshri szuka teraz prywatnych sponsorów, by wznowić wykopaliska.

Dlaczego jednak, skoro zarówno dowody archeologiczne, jak i zdroworozsądkowe wskazują, że miejscem Narodzenia Pańskiego było raczej Betlejem Galilejskie, niemal od początku chrześcijaństwa wydarzenie to umieszczano w drugim Betlejem, w pobliżu Jerozolimy? Według rosnącej liczby biblistów odpowiedzi trzeba szukać w determinacji wczesnych chrześcijan, by promować Betlejem w Judei jako prawdziwe miejsca Narodzenia, a nie bardziej prozaiczne Betlejem Galilejskie. Był to fragment wczesnej propagandy chrześcijańskiej obliczonej na pozyskanie zwolenników wśród sceptycznej i wrogiej wobec chrześcijaństwa ludności żydowskiej.

Według starotestamentowego proroka Micheasza żydowski Mesjasz nadejdzie z Betlejem w Judei, miejsca urodzenia króla Dawida. Sposobem przekonania Żydów do przyjęcia nowej wiary byłoby udowodnienie, że Jezus pochodzi z rodu Dawida. Pisząc ponad pół wieku po śmierci Jezusa, autorzy dwóch Ewangelii przedstawiający Narodzenie Pańskie bardzo wyraźnie podkreślają ten wątek. U Łukasza czytamy: "Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i z rodu Dawida".

Mateusz także uzmysławia swoim czytelnikom wagę tego faktu, zauważając, że w Starym Testamencie zapisano, iż to z Betlejem "wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela". Krótko mówiąc, Józef miałby wrócić na południe, do swojego rodzinnego Betlejem Judejskiego, by uzyskać rzymski cenzus, że jest to jego rodzinne miasto i że w związku z tym pochodzi z rodu Dawida. To zaś stwarzało niezbędny związek - nawet jeśli dość luźny - między królem Dawidem i Jezusem. Biblijne proroctwo, mogli twierdzić chrześcijanie, zostało zatem wypełnione.

Archeologia polityczna


Naukowcy od ponad stu lat kwestionują wiarygodność przekazów biblijnych. Wielu, wśród nich żydowski badacz Joseph Klausner, autor pochodzącej z 1922 roku książki "Jezus z Nazaretu", właśnie to miasto wskazują jako potencjalne miejsce narodzin Jezusa. Już w 1907 roku Encyklopedia Katolicka odnotowywała, że dysydenccy teologowie wskazywali raczej na Betlejem Galilejskie niż Judejskie. Ostatnio Lesley Hazelton w biografii matki Jezusa "Maria: Prawdziwa biografia Matki Dziewicy" pisze: "Jedyny scenariusz, który do mnie przemawia, to taki, że [Józef i Maria] udali się po zaświadczenie nie do Betlejem Judejskiego, które jest tuż koło Jerozolimy, ale do Betlejem w Galilei".

Jednak teoria, zgodnie z którą to Betlejem Galilejskiemu powinien przypaść honor miejsca urodzenia Chrystusa, najmocniejsze wsparcie uzyskała od Bruce'a Chiltona, księdza i profesora religii w nowojorskim Bard College. W swojej książce "Rabbi Jezus" pisze on, że podejrzenia co do prawdziwego miejsca urodzenia Jezusa, których nabrał w połowie lat 70., zyskały potwierdzenie dzięki pracom Oshriego. "Istnieją wszelkie powody, by sądzić, że Betlejem, do którego nawiązuje Mateusz, znajdowało się w Galilei" - twierdzi Chilton. Pomimo wagi odkrytych przez Oshriego śladów wczesnego chrześcijaństwa w Betlejem Galilejskim nie wywołały one niemal żadnej debaty. W 2003 roku wstrzymano mu fundusze na badania i zmuszono, by zasypał wykopaliska. Jak mówi, jego szefowie bali się, że prace zaczną przyciągać uwagę opinii publicznej. "Bez ogródek powiedziano mi, że mity i tradycje dotyczące Narodzenia Pańskiego są ważniejsze niż dowody archeologiczne".

W grudniu tezy Oshriego zyskały większy rozgłos. Najważniejszy branżowy periodyk "Archaeology" opublikował jego artykuł zatytułowany "Gdzie urodził się Jezus". Redaktor naczelny Peter Young z szacunkiem wyraża się o wkładzie w zrozumienie okresu biblijnego archeologów takich jak Oshri.



Lekceważące potraktowanie znaczących odkryć w północnym Betlejem rażąco kontrastuje z zamieszaniem, jakie wywołało odkopanie w ubiegłym miesiącu rzekomo najstarszego znanego kościoła na świecie w położonym nieopodal Nazaretu i Betlejem HaGelilit Megiddo, gdzie według biblijnej przepowiedni miał się znajdować Armagedon. Informacja o tym odkryciu obiegła wszystkie światowe media. Niewielki kościół w Megiddo odkryty przy okazji prac nad rozbudową izraelskiego więzienia dla Palestyńczyków zbudowano prawdopodobnie około roku 250, kiedy chrześcijaństwo było wciąż zakazane. Już teraz sugeruje się, że będzie on główną atrakcją prawdopodobnej wizyty papieża w Ziemi Świętej zaplanowanej na przyszły rok.

Dlaczego więc odkrycia w sąsiednim Betlejem nie wywołały takiego samego zainteresowania? Oshri sądzi, że Kościoły, a w szczególności Watykan, nie są zainteresowane naruszaniem tradycyjnego wyobrażenia o Narodzeniu Pańskim, zaś branża pielgrzymkowa niechętnie przyznałaby się do wielkiej pomyłki. "Interesy komercyjne są zbyt ważne. Kościoły nie widzą powodu, dla którego historia o narodzeniu miałaby zostać zmieniona".

Prywatnie Joseph Yaeger przyznaje, że wierzy, iż miejscem narodzenia Jezusa było Betlejem HaGelilit. Jak jednak mówi, nie ma sensu podnosić o to krzyku. "Czy naprawdę potrzebna nam jest wojna z Watykanem? Niech inne Betlejem pławi się w chwale".

Jonathan Cook Betlejem HaGelilit

http://wiadomosci.wp.pl/kat,9811,title,W-prawdziwym-Betlejem,wid,8120868,wiadomosc.html?ticaid=118c19


środa, 8 marca 2017

Podpisałam!

Gorąco zachęcam do obrony praw Polaków w Europie:

http://www.citizengo.org/pl/41698-zadamy-respektowania-praw-i-godnosci-polakow-udajacych-sie-do-wielkiej-brytanii-sz-panie

Lechija narodowa i wierna realnej demokracji oraz przyrodzonym prawom człowieka do wolności słowa, wyznania, wiary oraz godności