RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
poniedziałek, 6 czerwca 2016
Wstał piękny dzień...
Jak cudne jest lato :-)
Indianka poi i karmi swe zwierzątki oraz zaczyna od palenia w piecu domowe porządki. Przyniosła już kilka wiader wody do wielgachnych garów na piecu. Zaraz odpali piec i nagrzeje wody do mycia i prania.
Trzeba też rośliny w domu podlać i dosiać to i owo. Zmienić pościel.
Uzupełnić terminarz. Posprzątać w kuchni.
6.6.2016 = 666 to numer Szatana
Włączyć TV i radio i słuchać wiadomości.
Coś złego się może dziać.
Lepiej nic tego dnia nie zaczynać, bo skutki mogą być fatalne.
Panika
Indianka dziś o świcie wpadła w panikę, bo nie mogła znaleźć terminarza, w którym sobie zapisała wyznaczone rozprawy.
Jest obwiniana o wypas zwierząt i wezwanie policji.
Wydawało się jej, że to dziś rozprawa! A ona kompletnie nie przygotowana! Nie pamiętała o której godzinie i jaka sprawa.
W końcu znalazła terminarz. Trzeba go uzupełnić, aby jakiej rozprawy nie przegapić.
Wąs na rozprawach twierdzi, że Indianka nie ma i nigdy nie miała ogrodzenia. Sędzia chętnie mu wierzy.
Na foto ogrodzenie Indianki od zachodu. Jest do wymiany, bo zmurszałe,
ale jest :-)
Spodenki dla Kamyka
Kamyk |
Nowe spodenki Kamyka |
W niedzielę Indianka ubrała Kamyka w nowe, eleganckie, letnie spodenki, uraczyła go jego ulubionymi truciznami, czyli kawą i papierosem, nakarmiła śniadaniem i... wyprawiła w świat. :-)
Spodenki troszkę luźne, bo Kamyczek chudziutki, ale z paskiem będą się lepiej trzymać :-)
niedziela, 5 czerwca 2016
Avocado
Avocado to przysmak Indianki. Pyszna bomba witaminowa. Kiedyś na statkach zajadała się tym warzywem pasjami 😄
Najbardziej smakowało jej avocado nadziewane krewetkami w sosie musztardowo-majonezowym. Pycha :)
Dobre są też z jajkiem w majonezie :)
sobota, 4 czerwca 2016
Grill sobotni
Kaszanka zapiekana w folii |
Szaszłyki z kiełbasy białej, czerwonej, słoninki i cebuli :-) Grill zbudowany ze starego parnika i rusztu z lodówki :-) Można na nim grillować, piec, gotować. :-) |
Trochę przyjemności i relaxu należy się pracowitej Indiance, jak psu buda :-)
Co prawda, grilla sobie zażyczył Kamyk, ale Indianka nie miała nic przeciwko temu. Chłopakowi się trochę przyjemności należy po tym niebezpiecznym wypadku.
Po za tym, pomógł ostrzyć Indiance 8 owiec, więc dostał w nagrodę i piwo, które tak uwielbia :-)
Cieszył się, jak małe dziecko :-)
Razem przygotowali grilla. Razem zjedli. Indianka wtopiła oczy w zieleń krajobrazu pastwisk i lasku, który się przed nim rozpościerał, gdy rozmawiali sobie przy grillu. Tak miło i sympatycznie oraz spokojnie było... Trzeba korzystać z tego lata. Nie tylko pracą człowiek żyje... :-)
Rowerowo
Wczorajszy dzień Indii spędziła rowerowo.
Dołączył też do niej Kamyk. Pomógł przytargać toboły z miasta.
W drodze powrotnej zostali zgarnięci na imprezę.
Indianka nie powie przez kogo i gdzie, bo Gospodyni imprezy nalegała, by nie pisać o niej na blogu, więc Indii nie napisze i tyle :-)
Na imprezce, Indii i Kamyk nie pili alkoholu. Tylko herbatę i kawę oraz wodę.
Bawili się na trzeźwo. Takie rzeczy trzeba na blogu od razu wyjaśniać, gdyż kilku osobom na syfiarni buzuje chora wyobraźnia, upatrująca wszędzie same wykroczenia, przestępstwa i upodlenia... :-)
Indii doda, że gdyby się kiedyś zakochała i doszło do czułości z wybrankiem jej serca, o tym też na blogu nie napisze, bo to intymne :-)
Takie rzeczy zostawi dla siebie.
Indianka wszystkiego co jej się przydarza nie pisze, albowiem zna granice dyskrecji, którą są objęte takie delikatne tematy, jak miłość intymna. Pisanie o tym na blogu, byłaby to profanacja.
Indiance marzy się solidny, duży rower holenderski 😄
Czemu? Temu:
http://statekkosmiczny.pl/rowery-holenderskie-wygodne-woly-robocze/
Indianka
piątek, 3 czerwca 2016
Prawda o obozach zagłady
„Obóz Auschwitz powstał w celu unicestwienia polskiego podziemia, a nie europejskich Żydów” – podkreśla niemiecki historyk
czwartek, 2 czerwca 2016
Letnia strzyża
Pacjent widząc indiańskie przymiarki do strzyżenia owiec, zaoferował swoją pomoc. W ten sposób pragnie odwdzięczyć się Indiance, za uratowanie mu życia. Z każdym dniem mocniejszy i zdrowszy. Opuchlizna z twarzy powoli schodzi. Spod schodzącej opuchlizny, wyłaniają się cosik jakby znajome rysy... ;-)
Sprzedam piękne runo
Sprzedam runo wrzosówkowe
Sprzedam srebrne i brązowe runo z owiec rasy wrzosówka.
Bardzo ciepłe i miłe w dotyku.
Świetnie nadaje się na:
zdrowotne kołdry lecznicze,
do filcowania,
na kapelusze,
do wypychania przeszywek,
na włosy lalek,
także do przędzenia.
Orange: 511945226
Miejsce wysokiego ryzyka
To tutaj, w tym kanale, ranny, na w pół przytomny poszkodowany z wypadku, padł w nocy twarzą w wodę i o mało się nie utopił. Ledwo wyczołgał się z wody na brzeg - stracił przytomność. Tutaj, w szuwarach przeleżał całą noc.
Dopiero nad ranem ocknął się i dotarł na rancho Indianki, pod jej dom. Zapukał w okno i poprosił o pomoc.
Gdyby tak w tym kanale stracił przytomność, to rano już by pływał w nim trup. Całe szczęście, że wyczołgał się na brzeg, zanim stracił przytomność.
środa, 1 czerwca 2016
Wnikliwi detektywi dokonali cudu :-)
Pacjent próbował sobie przypomnieć, którędy błąkał się po polach, gdzie upadał i tracił przytomność. Mówił o bagnie przez które szedł, o kanale wodnym, w który wpadł i z którego z trudem się wydobył na brzeg, zanim stracił przytomność na całą noc, z nogami zanurzonymi w wodzie.
Lustrując teren i poszukując adekwatnych do pamięci poszkodowanego, cech topograficznych krajobrazu, dotarli do mokradeł, bagna i kanału wodnego.
Tu trawa nie skoszona. Miejscami wygnieciona. Ślady. Ta dam! :-) :-) :-)
Oto są dokumenty! :-) Leżą sobie przemoczone w szuwarach, na brzegu kanału, w którym topił się ranny człowiek, zaraz po wypadku, gdy do niego wpadł.
Poszukiwania uwieńczone sukcesem! :-)
Poszukiwania dokumentów
Jednakowoż skoszona i dokładnie zebrana trawa, nie rokowała na szczęśliwe znalezienie dokumentów czy czegokolwiek zgubionego na polu.
Zapewne dowód pacjenta kiśnie gdzieś w grubej stercie sianokiszonki... :-)
Szczątki auta
Wizja lokalna
Na foto miejsce dachowania auta.
Indianka
Lato nadeszło 😁
http://www.youtube.com/watch?v=wvUQcnfwUUM&sns=em
Nie da się ukryć, że lato nadeszło 😄
Indianka dziś o 6.oo rano wspięła się na poddasze domu, by zbadać stan zdrowia poszkodowanego. Uniosła rąbek kołdry, by złapać stopę.
A tam niespodzianka! Stopa uzbrojona w skarpetkę i spływający z nogi jeans.
Hmm... Znalazła kawałek nagiej kostki i sprawdziła ciepłotę ciała. Ciepłe! ☺
Znaczy pacjent żyje. Pacjent poruszył się, a nawet mruknął.
Chyba będzie żył? 😈
Pogoda ładna. Indianka ma jak zwykle wiele spraw i pracy na głowie.
Nie wiadomo, w co ręce włożyć najpierw. Postanowiła dziś uskutecznić ogrodzenie ogrodu. Siatka już jest przygotowana do założenia. Teraz tylko ją zamocować.
Zatem do dzieła! 🙌
wtorek, 31 maja 2016
Pacjent żyje
Uniosła lekko rąbek kołdry pacjenta i złapała za stopę. Ciepła!
Znaczy wypadkowicz żyje. Nawet się poruszył.
Zeszła na dół i zajęła się zwierzętami. Gdy pacjent wstał i skuśtykał ze strychu, zrobili śniadanie.
Potem pacjent umył twarz i wytarł do sucha czystym ręcznikiem.
Położył się na łóżku celem poddania się zabiegom pielęgnacyjnym.
Indianka spryskała ranki i zadrapania wodą utlenioną. Następnie nakleiła zgrabny plaster.
Opuchlizna powoli schodzi z twarzy człowieka.
poniedziałek, 30 maja 2016
Wiatrołom
Gdy Indianka wędrowała dziś wieczór na Barany, napotkała na drodze, po dzisiejszej, nagłej a ulewnej burzy, wiatrołom. Ona przez zwaloną na drogę gałąź przeszła, unosząc wysoko swą długą po kostki spódnicę, ale powoli zmierzchało i pomyślała, że ktoś w nocy będzie jechał na Czukty lub Barany autem i z rozpędu wbije się w tę gałąź. Byłby kolejny wypadek. Nie mogła do tego dopuścić, by ktoś ucierpiał, a ją sumienie by gryzło, że mogła zapobiec, a nie zrobiła nic, więc zadzwoniła na straż pożarną i poprosiła o usunięcie wiatrołomu.
Minęło ledwo 15 minut, gdy wracała z Baran, a dzielni strażacy już ostro cięli połamane gałęzie piłami spalinowymi. W użyciu była też długa drabina, bo trzeba było odciąć niebezpiecznie zwisający nad drogą, na wpół złamany konar. Do tej pory już pewnie droga wolna i bezpieczna. Strażacy zadziałali na prawdę błyskawicznie. Są o niebo sprawniejsi, niż te paniska z komendy.