poniedziałek, 6 czerwca 2016

Wstał piękny dzień...

... A wraz z nim wstała piękna Isabelle :-)
Jak cudne jest lato :-)
Indianka poi i karmi swe zwierzątki oraz zaczyna od palenia w piecu domowe porządki. Przyniosła już kilka wiader wody do wielgachnych garów na piecu. Zaraz odpali piec i nagrzeje wody do mycia i prania.
Trzeba też rośliny w domu podlać i dosiać to i owo. Zmienić pościel.
Uzupełnić terminarz. Posprzątać w kuchni.

6.6.2016 = 666 to numer Szatana

Lepiej z domu nie wychodzić.
Włączyć TV i radio i słuchać wiadomości.
Coś złego się może dziać.
Lepiej nic tego dnia nie zaczynać, bo skutki mogą być fatalne.

Panika

Pastuch elektryczny

Indianka dziś o świcie wpadła w panikę, bo nie mogła znaleźć terminarza, w którym sobie zapisała wyznaczone rozprawy.

Jest obwiniana o wypas zwierząt i wezwanie policji.
Wydawało się jej, że to dziś rozprawa! A ona kompletnie nie przygotowana! Nie pamiętała o której godzinie i jaka sprawa.

W końcu znalazła terminarz. Trzeba go uzupełnić, aby jakiej rozprawy nie przegapić.

Wąs na rozprawach twierdzi, że Indianka nie ma i nigdy nie miała ogrodzenia. Sędzia chętnie mu wierzy.

Na foto ogrodzenie Indianki od zachodu. Jest do wymiany, bo zmurszałe,
ale jest :-)

Spodenki dla Kamyka

Kamyk
Nowe spodenki Kamyka

W niedzielę Indianka ubrała Kamyka w nowe, eleganckie, letnie spodenki, uraczyła go jego ulubionymi truciznami, czyli kawą i papierosem, nakarmiła śniadaniem i... wyprawiła w świat. :-)
Spodenki troszkę luźne, bo Kamyczek chudziutki, ale z paskiem będą się lepiej trzymać :-)

niedziela, 5 czerwca 2016

Avocado

Avocado to przysmak Indianki. Pyszna bomba witaminowa. Kiedyś na statkach zajadała się tym warzywem pasjami 😄
Najbardziej smakowało jej avocado nadziewane krewetkami w sosie musztardowo-majonezowym. Pycha :)
Dobre są też z jajkiem w majonezie :)

sobota, 4 czerwca 2016

Grill sobotni

Kaszanka zapiekana w folii
Szaszłyki z kiełbasy białej, czerwonej, słoninki i cebuli :-)
Grill zbudowany ze starego parnika i rusztu z lodówki :-)
Można na nim grillować, piec, gotować. :-) 
Upieczone, gorące, pachnące dymem i mięskiem, pyszne szaszłyki :-)
Niaaammm :-) :-) :-) 

Trochę przyjemności i relaxu należy się pracowitej Indiance, jak psu buda :-)
Co prawda, grilla sobie zażyczył Kamyk, ale Indianka nie miała nic przeciwko temu. Chłopakowi się trochę przyjemności należy po tym niebezpiecznym wypadku.

Po za tym, pomógł ostrzyć Indiance 8 owiec, więc dostał w nagrodę i piwo, które tak uwielbia :-)
Cieszył się, jak małe dziecko :-)

Razem przygotowali grilla. Razem zjedli. Indianka wtopiła oczy w zieleń krajobrazu pastwisk i lasku, który się przed nim rozpościerał, gdy rozmawiali sobie przy grillu. Tak miło i sympatycznie oraz spokojnie było... Trzeba korzystać z tego lata. Nie tylko pracą człowiek żyje... :-)



Rowerowo

Zajefajny Rydwan Indianki :-) 


Wczorajszy dzień Indii spędziła rowerowo.
Dołączył też do niej Kamyk. Pomógł przytargać toboły z miasta.
W drodze powrotnej zostali zgarnięci na imprezę.
Indianka nie powie przez kogo i gdzie, bo Gospodyni imprezy nalegała, by nie pisać o niej na blogu, więc Indii nie napisze i tyle :-)

Na imprezce, Indii i Kamyk nie pili alkoholu. Tylko herbatę i kawę oraz wodę.
Bawili się na trzeźwo. Takie rzeczy trzeba na blogu od razu wyjaśniać, gdyż kilku osobom na syfiarni buzuje chora wyobraźnia, upatrująca wszędzie same wykroczenia, przestępstwa i upodlenia... :-)

Indii doda, że gdyby się kiedyś zakochała i doszło do czułości z wybrankiem jej serca, o tym też na blogu nie napisze, bo to intymne :-)
Takie rzeczy zostawi dla siebie.

Indianka wszystkiego co jej się przydarza nie pisze, albowiem zna granice dyskrecji, którą są objęte takie delikatne tematy, jak miłość intymna. Pisanie o tym na blogu, byłaby to profanacja.

Indiance marzy się solidny, duży rower holenderski 😄
Czemu? Temu:
http://statekkosmiczny.pl/rowery-holenderskie-wygodne-woly-robocze/

Indianka

piątek, 3 czerwca 2016

Prawda o obozach zagłady


„Obóz Auschwitz powstał w celu unicestwienia polskiego podziemia, a nie europejskich Żydów” – podkreśla niemiecki historyk

Posted by Marucha w dniu 2016-05-29 (niedziela)
Nikolaus Wachsmann, autor pierwszej całościowej historii niemieckich obozów koncentracyjnych, uważa, że nie można utożsamiać Auschwitz tylko z Holokaustem, gdyż jego pierwotnym celem była walka z polskim podziemiem, a potem zagłada jeńców radzieckich.
– Auschwitz stał się w ostatnim czasie synonimem Holokaustu – powiedział niemiecki historyk, prezentując w muzeum Topografia terroru w Berlinie swoją książkę „KL. Historia narodowosocjalistycznych obozów koncentracyjnych”, która od maja jest dostępna w języku niemieckim.
Wachsmann zastrzegł, że Holokaustu nie można zawężać do Auschwitz, gdyż większość Żydów zamordowano poza systemem obozów koncentracyjnych, w rowach i lasach, w gettach na terenie okupowanej Europy Wschodniej i w specjalnych obozach śmierci takich jak Treblinka, które miały jeden cel – zamordować jak najwięcej Żydów.
Auschwitz był równocześnie czymś więcej niż tylko Holokaustem. Obóz powstał w 1940 roku w celu unicestwienia polskiego podziemia, a nie europejskich Żydów. Następnie od 1941 roku wykorzystywany był do eksploatacji i mordowania jeńców radzieckich. Dla nich właśnie przeznaczone było rozszerzenie obozu na Birkenau, gdzie SS zbuduje potem komory gazowe do zabijania Żydów – wyjaśnił Wachsmann.
Jak dodał, nawet gdy Auschwitz stał się przede wszystkim obozem zagłady Żydów, pełnił także inne funkcje – był miejscem okrutnych eksperymentów medycznych oraz ośrodkiem produkcji zbrojeniowej.
Na niemal tysiącu stron Wachsmann przedstawia dzieje powstania i zasady funkcjonowania systemu składającego się w fazie szczytowej z 27 obozów koncentracyjnych i ponad 1100 związanych z nimi podobozów. Opisuje poszczególne etapy rozwoju tego systemu zaznaczając, że kierunek zmian nie był przesądzony i był wypadkową walki między nazistowskimi grupami wpływów.
Pierwsze obozy powstały natychmiast po przejęciu władzy przez Adolfa Hitlera 30 stycznia 1933 roku. Przeznaczone były dla niemieckich opozycjonistów, głównie komunistów i związkowców. Więźniów umieszczano w budynkach na terenie opuszczonych fabryk, w hotelach, na statkach i w zamkach, a nawet piwnicach domów mieszkalnych. Te prowizoryczne miejsca odosobnienia zostały wkrótce zlikwidowane, a większość przetrzymywanych wyszła po kilku miesiącach na wolność.
Na przełomie lat 1934/1935 w aparacie władzy doszło do dyskusji, czy obozy są potrzebne. Spór przesądził zdaniem Wachsmanna Hitler, który uznał bezprawny terror za „pożyteczny instrument władzy”. Z jego inicjatywy rozpoczęto budowę oficjalnego, zorganizowanego systemu, którego pierwszym wzorowym elementem był obóz w Dachau.
Jak zaznacza Wachsmann, przed wybuchem II wojny światowej w obozach koncentracyjnych przebywało niewiele ponad 20 tys. osób, głównie osoby uznane za element aspołeczny – bezdomni, żebracy, prostytutki i drobni przestępcy.
Cezurą w historii systemu obozów koncentracyjnych stała się II wojna światowa. Wybuch wojny oznaczał „dramatyczną zmianę” – podkreśla niemiecki historyk.
Jego zdaniem przed 1939 rokiem stalinowskie gułagi można uznać za dużo brutalniejsze od niemieckich. Po wybuchu wojny sytuacja diametralnie się zmieniła – obozy przestają być miejscem izolacji niemieckich przeciwników III Rzeszy, a stają się instrumentem terroru wobec okupowanych narodów, a potem miejscem Holokaustu.
Do końca wojny Niemcy deportowali do obozów około 2,3 mln osób, z których większość zginęła.
Sporo miejsca poświęca historyk ekonomicznym aspektom działalności obozów. SS uprawiała „nowoczesne pośrednictwo niewolników” – cytuje jednego z więźniów Wachsmann. SS czerpała korzyści z „wynajmowania” więźniów przedsiębiorcom zbrojeniowym.
Za jeden z centralnych tematów historyk uważa stosunek niemieckiego społeczeństwa do obozów.
Po zakończeniu wojny Niemcy utrzymywali, że nic nie wiedzieli o obozach. To jeden z mitów założycielskich RFN – przypomina Wachsmann. Jego zdaniem mit ten jest całkowicie nieprawdziwy, a wiedza o istnieniu obozów była od początku elementem społecznej świadomości.
Od początku Niemcy są świadkami powstawania obozów; widzą, słyszą, znają deportowanych ludzi. Propaganda SS nie ukrywa istnienia obozów, wręcz przeciwnie, wykorzystuje informacje o nich do zastraszania społeczeństwa. Od połowy lat 30. nie trzeba było mówić o „kacetach” – wszyscy o nich wiedzieli i bali się ich – tłumaczy.
Mieszkający w Wielkiej Brytanii niemiecki historyk pracował nad książką 10 lat. Znany brytyjski badacz historii III Rzeszy Ian Kershaw powiedział po ukazaniu się w zeszłym roku angielskiej wersji książki, że praca Wachsmanna jest dziełem, które „nie sposób prześcignąć”.
Na spotkaniu w Berlinie Wachsmann podkreślił, że pomimo istnienia tysięcy książek o obozach i Holokauście nadal należy o nich pisać.
– Jeżeli historycy zamilkną, do głosu dojdą szaleńcy, dyletanci i osoby kwestionujące zbrodnie. Nie możemy do tego dopuścić – powiedział.

czwartek, 2 czerwca 2016

Letnia strzyża


Pacjent widząc indiańskie przymiarki do strzyżenia owiec, zaoferował swoją pomoc. W ten sposób pragnie odwdzięczyć się Indiance, za uratowanie mu życia. Z każdym dniem mocniejszy i zdrowszy. Opuchlizna z twarzy powoli schodzi. Spod schodzącej opuchlizny, wyłaniają się cosik jakby znajome rysy... ;-)

Sprzedam piękne runo

Runo wrzosówkowe

Lub zamienię na sprawne urządzenia typu:
Maszyna do szycia nożna, mechaniczna typu Singer lub Łucznik
Kołowrotek
Wrzeciono
Krosna
Gręple

Sprzedam runo wrzosówkowe



Sprzedam srebrne i brązowe runo z owiec rasy wrzosówka.
Bardzo ciepłe i miłe w dotyku.
Świetnie nadaje się na:
zdrowotne kołdry lecznicze,
do filcowania,
na kapelusze,
do wypychania przeszywek,
na włosy lalek,
także do przędzenia.
Orange: 511945226

Miejsce wysokiego ryzyka



To tutaj, w tym kanale, ranny, na w pół przytomny poszkodowany z wypadku, padł w nocy twarzą w wodę i o mało się nie utopił. Ledwo wyczołgał się z wody na brzeg - stracił przytomność. Tutaj, w szuwarach przeleżał całą noc.
Dopiero nad ranem ocknął się i dotarł na rancho Indianki, pod jej dom. Zapukał w okno i poprosił o pomoc.

Gdyby tak w tym kanale stracił przytomność, to rano już by pływał w nim trup. Całe szczęście, że wyczołgał się na brzeg, zanim stracił przytomność.

środa, 1 czerwca 2016

Wnikliwi detektywi dokonali cudu :-)

Skrupulatni detektywi, w których zamienili się Indianka i pacjent, przeczesali dokładnie ogromny obszar ziemi, szukając dokumentów pacjenta.

Pacjent próbował sobie przypomnieć, którędy błąkał się po polach, gdzie upadał i tracił przytomność. Mówił o bagnie przez które szedł, o kanale wodnym, w który wpadł i z którego z trudem się wydobył na brzeg, zanim stracił przytomność na całą noc, z nogami zanurzonymi w wodzie.

Lustrując teren i poszukując adekwatnych do pamięci poszkodowanego, cech topograficznych krajobrazu, dotarli do mokradeł, bagna i kanału wodnego.

Tu trawa nie skoszona. Miejscami wygnieciona. Ślady. Ta dam! :-) :-) :-)
Oto są dokumenty! :-) Leżą sobie przemoczone w szuwarach, na brzegu kanału, w którym topił się ranny człowiek, zaraz po wypadku, gdy do niego wpadł.

Poszukiwania uwieńczone sukcesem! :-)

Poszukiwania dokumentów

W dniu wypadku na tym polu była bujna trawa. Teraz jest krótko skoszona i dokładnie zebrana, ale Indianka z pacjentem postanowiła zbadać teren pod kątem znalezienia jego dokumentów.

Jednakowoż skoszona i dokładnie zebrana trawa, nie rokowała na szczęśliwe znalezienie dokumentów czy czegokolwiek zgubionego na polu.

Zapewne dowód pacjenta kiśnie gdzieś w grubej stercie sianokiszonki... :-)

Szczątki auta

Szczątki auta
Drzewo uszkodzone przez koziołkujące auto

Tyle co na foto, zostało z auta. Była straż pożarna i policja. Zapewne laweta odholowała pojazd na parking policyjny.
A tu widać wyraźnie na pniu, jak pędzące auto go przycięło.

Drzewo w starciu z autem

To drzewo bez wątpienia ucierpiało w starciu z autem.
Na pniu resztki szkła z rozbitej szyby auta.

Wizja lokalna

Indianka wraz z poszkodowanym z wypadku udała się na wizję lokalną, oraz celem odszukania zagubionych gdzieś na polu, dokumentów rannego. Był on na tyle mocny, by powolutku i ostrożnie przemierzyć rozległe hektary.

Na foto miejsce dachowania auta.

Indianka

Lato nadeszło 😁

http://www.youtube.com/watch?v=wvUQcnfwUUM&sns=em

Nie da się ukryć, że lato nadeszło 😄

Indianka dziś o 6.oo rano wspięła się na poddasze domu, by zbadać stan zdrowia poszkodowanego. Uniosła rąbek kołdry, by złapać stopę.
A tam niespodzianka! Stopa uzbrojona w skarpetkę i spływający z nogi jeans.
Hmm... Znalazła kawałek nagiej kostki i sprawdziła ciepłotę ciała. Ciepłe! ☺
Znaczy pacjent żyje. Pacjent poruszył się, a nawet mruknął.
Chyba będzie żył? 😈

Pogoda ładna. Indianka ma jak zwykle wiele spraw i pracy na głowie.
Nie wiadomo, w co ręce włożyć najpierw. Postanowiła dziś uskutecznić ogrodzenie ogrodu. Siatka już jest przygotowana do założenia. Teraz tylko ją zamocować.

Zatem do dzieła! 🙌

wtorek, 31 maja 2016

Pacjent żyje

Indianka wstała o szóstej rano i poszła sprawdzić, czy ranny żyje.
Uniosła lekko rąbek kołdry pacjenta i złapała za stopę. Ciepła!
Znaczy wypadkowicz żyje. Nawet się poruszył.

Zeszła na dół i zajęła się zwierzętami. Gdy pacjent wstał i skuśtykał ze strychu, zrobili śniadanie.

Potem pacjent umył twarz i wytarł do sucha czystym ręcznikiem.
Położył się na łóżku celem poddania się zabiegom pielęgnacyjnym.
Indianka spryskała ranki i zadrapania wodą utlenioną. Następnie nakleiła zgrabny plaster.

Opuchlizna powoli schodzi z twarzy człowieka.


poniedziałek, 30 maja 2016

Wiatrołom




Gdy Indianka wędrowała dziś wieczór na Barany, napotkała na drodze, po dzisiejszej, nagłej a ulewnej burzy, wiatrołom. Ona przez zwaloną na drogę gałąź przeszła, unosząc wysoko swą długą po kostki spódnicę, ale powoli zmierzchało i pomyślała, że ktoś w nocy będzie jechał na Czukty lub Barany autem i z rozpędu wbije się w tę gałąź. Byłby kolejny wypadek. Nie mogła do tego dopuścić, by ktoś ucierpiał, a ją sumienie by gryzło, że mogła zapobiec, a nie zrobiła nic, więc zadzwoniła na straż pożarną i poprosiła o usunięcie wiatrołomu.

Minęło ledwo 15 minut, gdy wracała z Baran, a dzielni strażacy już ostro cięli połamane gałęzie piłami spalinowymi. W użyciu była też długa drabina, bo trzeba było odciąć niebezpiecznie zwisający nad drogą, na wpół złamany konar. Do tej pory już pewnie droga wolna i bezpieczna. Strażacy zadziałali na prawdę błyskawicznie. Są o niebo sprawniejsi, niż te paniska z komendy.