sobota, 13 czerwca 2015

Spoceni!


Indianie znowu napalili w piecu by upiec ciasto, podgrzać obiad, ugotować jajka dla indycząt i zagrzać wodę do zmywania.
Ładna, słoneczna pogoda plus żar pieca wycisnęły z nich siódme poty. W kuchni gorąco jak w saunie. Kamyk napalił w piecu. Indianka przyniosła wiele wiader wody ze strumyka, wlała do gigantycznych garów i zmyła stertę naczyń. Kamyk pomógł zmyć kilka talerzy, aczkolwiek wolno i z oporami, gdyż bolała go głowa i źle się czuł, więc musiał położyć się na kilka godzin. W międzyczasie Indianka upiekła ciasto. Zabrakło czasu na zaplanowane na ten dzień dosadzanie ziemniaków i wkopanie brakujących słupków ogrodzeniowych. Za to w kuchni zrobiło się ciut luźniej, a przy okazji piekielnie gorąco :)

Indianka

Słodycz indiańska



Indianka na osłodę ciężkiego żywota Indian mazurskich przyrządziła ulubioną słodycz Kamyka - "Słodką Kózkę" :-) Słodycz składa się z warzonego mleka koziego i cukru. W smaku przypomina znaną i lubianą "krówkę". Tym razem "Słodka Kózka" wyszła w stanie płynnym i w takim zostanie użyta jako polewa do migdałowego ciasta drożdżowego, które właśnie rośnie w piecu.

Indianka uchlebła chleb :)

Tygrysia zakrada się do smakowitego bochna chleba :-) 
Zmuszona brakiem pieczywa Indianka wczoraj wieczorem uchlebła chleb czyli upiekła chleb, a dokładnej - rozpuściła w mleku kozim drożdże, pozwoliła im by urosły, dodała mąkę, zamięsiła ciasto na chleb i wsadziła je do mocno rozgrzanego piekarnika. Wszystko w biegu, gdyż Kamyk co rusz ją potrzebował przy budowie drzwi do stajni. Bochenek wyszedł przedni - smakowity, o chrupkiej skórce. Kamyk jest nim zachwycony... :) Zrobił Indiance i sobie kromki z serkiem i kechup'em. Smakowite! :)
Także pyszną zupę ogórkową Indianka wczoraj ugotowała.
Kamyk jadł ją z wielkim apetytem. Zapowiedział, że sam zje cały gar :)

Indianka

piątek, 12 czerwca 2015

Nowe drzwi do stajni


Oto owoc dwudniowej pracy. NOWE MASYWNE DRZWI. Jak na laików nieźle.
Indianki: materiał, narzędzia i instrukcje. Kamyka: wykonanie z pomocą Indianki. Kamyk drażliwy po tym pobiciu w marcu. Nie ma cierpliwości do detali. Ma kłopoty z koncentracją. Łatwo się irytuje i wpada w gniew. Jednak wspólnymi siłami dali radę.
Co prawda ta decha w środku powinna się klinować na wcięciach desek poprzecznych, ale Kamykowi nie chciało się wycinać klinów, bo cięcia mu krzywo wychodziły. Nie każdy ma smykałkę do takich rzeczy, jak stolarka. Kamyk woli samochody, komórki i komputery niż zajęcia z drewnem. Ale drzwi zbił i osadził solidnie. Lepiej niż niejeden wieśniak by potrafił :-)

środa, 10 czerwca 2015

Białopióra Indyka


Śliczna. Z wielkim wdziękiem strosząca i czyszcząca swe śnieżnobiałe piórka. Fajny ptaszek i jej indycza, popiskująca gromadka :)

Indianka

Mama Indyczka wodzi indyczęta



Indysia troskliwie dogląda i wodzi swoje potomstwo :)
Rozczulający widoczek :)♡♡♡

Indianka

sobota, 6 czerwca 2015

Siódma owieczka ostrzyżona

Runo srebrnej wrzosówki
Kamyk ćwiczy ręczne strzyżenie owiec

Dzisiaj Indianie ostrzygli dwie kolejne owce maszynką elektryczną, a trzecią Indianka podeszła z nożycami owczarskimi, gdy owca drzemała na podwórku. Indianka ostrzygła ją do połowy sama delikatnie ścinając kosmyk za kosmykiem, a gdy Kamyk wstał ze swojej drzemki poobiedniej - pomógł owcę ostrzyc do końca. Spróbował nożyc po raz pierwszy i stwierdził, że są niemniej skuteczne niż maszynka elektryczna. Ostrożnie dał radę dokończyć owcę.

Wcześniej była walka z Misią która strasznie obficie uwełniona była.
Indianka przewidując szarpaninę z wielką i silną merynoską zarządziła uwiązanie jej do stabilnego drzewa. Kamyk uparł się, by przywiązać ją do nogi stołu roboczego, który służy do strzyży. Indianka odradzała. Ostrzegała, że owca pociągnie stół i wywróci. Pociągnęła :)

Z merynoski zebrała wielką furę runa. Szalenie dużo długiej, gęstej, kremowej wełny. Będzie przędzenia, że hej! :)

Indianka

piątek, 5 czerwca 2015

Niebezpieczny drut kolczasty Wąsa


Indianka wezwała policję na interwencję zaniepokojona niebezpiecznym kolczastym drutem Wąsa, który jak sądzi Wąs celowo i złośliwie zamontował by kaleczyć jej zwierzęta i dziką zwierzynę obficie tu występującą w postaci saren i jeleni oraz dzików.

Miała być siatka naciągnięta, a nie sam kolczasty, ostry jak brzytwa drut. 

Wąs kazał Indiance zdemontować jej słupki i ogrodzenie obiecując, że postawi swoje ogrodzenie składające się z betonowych słupków i siatki. Tymczasem dwa tygodnie temu zamiast siatki naciągnął niebezpieczny drut kolczasty stwarzając zagrożenie dla zdrowia i życia zwierząt Indianki. Zwierzątka kaleczą się o ten drut, a typ nie reaguje na apele Indianki, by założył obiecaną siatkę. Zdesperowana rolniczka wezwała patrol policji na interwencję.

Pokazała obu policjantom te złowrogie zasieki. Żaden z policjantów nie odważył się dotknąć ostrego kolca, ani przeciągnąć gołą ręką po kolczastym drucie.

Wydaje się jednak, że Wąs ma szerokie plecy. Będzie potrzebne wsparcie organizacji prozwierzęcej walczącej o prawa zwierząt.
Jakie Państwo polecacie? Indianka byłaby wdzięczna za podpowiedzi.

Indianka

czwartek, 4 czerwca 2015

Nadeszła pora by ostrzyc potwora

Pora ostrzyc barana Bodzio de Balejaż rasy wrzosówka. Będzie trudno i niebezpiecznie, bo zwierz wali rogami z siłą tarana wojennego. Trzeba bardzo uważać na kończyny by nie połamał.
Refleks ponadświetlny wskazany. Indianka taki ma, inaczej by miała ręce przetrącone już rok temu.

Póki co przerwa w strzyży. Agregat zastrajkował, a Indianie umordowani powrotem na piechotę z Olecka leczą zakwasy.
Stopy spuchnięte i bolesne. Rozpadające się buty.
Pora pomyśleć o własnym środku transportu. Indianka myśli o ujeżdżeniu Indiany i Dakoty. Denver by robiła za konia kulbacznego. Indianka ma furę podręczników do treningu koni.
Trzeba się zmobilizować do ułożenia swoich wierzchowców.
Wczoraj kupiła 10metrową linkę na lonżę i piłę do nacięcia słupów na maneż. 

Indianka

Klaczuś sprawdza jakość wełny :-)

Denver wsadziła nos w świeżo ostrzyżone runo i z lubością go zanurzyła głębiej :-) Werdykt: wełna mięciutka! Jedwabista i przyjemna w dotyku :-)

wtorek, 2 czerwca 2015

Strzyżenia ciąg dalszy

Kolejne dwie owce Indianie ostrzygli. Tym razem Indianka zaczęła pracę od wielkiego i cięzkiego jak kłoda barana o imieniu Misiek. Misiek wykazał morze anielskiej cierpliwości gdy Indianka walczyła z jego potężnym i grubym jak kołdra runem. Ufff... strzygła i strzygła a morze jasnokremowej wełny zalewało plandekę na której stał, a następnie leżał Misiek.
Barankowi bardzo ulżyło gdy Indianka zdjęła z niego niezwykle długie i elastyczne futro.

Następnie dla złapania oddechu Indianka postanowiła ostrzyc małą brązową wrzosóweczkę. Jednak Kamyk się uparł, że on chce się nauczyć strzyc. Zabrał Indiance maszynkę i przystąpił do strzyżenia. Trochę miał docinek runa, ale ogólnie dobrze mu poszło. Suma sumarrum dwie kolejne owce ostrzyżone i lżej im.

Indianka

Pokój z widokiem

Witam serdecznie :-)
Udostępnie za darmo na okres pobytu wakacyjnego pokój z widokiem na Rancho na Mazurach Garbatych. Warunek: odgracenie, odnowienie i urządzenie tego pokoju.
Pozdrawiam mazursko :-)
Tel. 607 507 811 Indianka
Rajdy.Konne@tlen.pl

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Kotlet aresztanta

Indianka zainspirowana opowiesciami Kamyka o ubogim menu aresztu w Suwałkach postanowiła stworzyć coś na podobieństwo kotleta więziennego stworzonego z bułki tartej. 
Swoje kotlety ulepiła z kaszy jęczmiennej wygniecionej z siekaną cebulką i kiszonym ogórkiem.

Kamyk ocenił, iż kotlety Indianki i tak miały smak mięsa dzięki gęstemu sosowi mięsnemu który wchłonęła kasza podczas gotowania. Natomiast to coś co serwowano w areszcie tylko z wyglądu przypominało kotlet, natomiast panierka z bułki tartej nie tylko spowijała kotlet od zewnątrz, ale i wypełniała go od środka.

Niech nie zmyli was ilość kotletów na talerzach indiańskich. U Kamyka w areszcie na talerzu był tylko jeden pseudo kotlet i dwa ziemniaki. Chłopak chodził ciągle głodny i dostał anemii z niedożywienia. 

Indianka

Narodziny burasków :)

W sobotę 30 maja kicia Tygrysia urodziła gromadkę kocich burasków :) Są dwa bure, jeden typowo tygrysi, jeden czarny i jeden rudy. Tym samym zastęp ochrony przyszlych zbiorów warzyw i zapasów Indian mazurskich został wzmocniony.
No, najpierw trzeba maluchy odpoić i odkarmić.

Indianka

Runo najukochańszej owcy

Jest kremowo-srebrzyste z brązowymi pasemkami urozmaicającymi wełnę. Ta owieczka jest bardzo oswojona i sympatyczna :-)

niedziela, 31 maja 2015

Maleńka wrzosóweczka

Brązowa owieczka historycznej rasy wrzosówka po ostrzyżeniu zrobiła się o połowę mniejsza :-) Tyyyle runa na niej było :-)
Zwierzątko zadowolone i wdzięczne z uwolnienia jej z tego gorącego ciężaru :-) Inne owce nie poznały jej :-) :-) :-) Ale jej jagnięta - tak :-)

Wełna wrzosówki

Nadaje się do przędzenia i filcowania :-)
Kołderka jaka cieplutka będzie :-)

Stalowa wełna

Runo tej ostrzyżonej zręczną rączką Indianki owcy wrzosówki od zewnątrz jest brązowe, a od wewnątrz stalowe ze srebrzystym połyskiem :-) Ta dwubarwność u wrzosóweczek jest fajna :-)
Piękny sweter będzie z tej cudownej wełny :-) Piękny i cieplutki :-)

Runo owcze

Na foto runo owcze jednej z owiec rasy wrzosówka. Piękne i ciepłe że hej :-) Runo ostrzyżone indiańskimi rękami :-)
Kamyk pochwalił Indiankę, że szybko opanowała strzyżenie maszynką. No ba! :-) :-) :-) Normalka :-) Indianka szybko chwyta nowe umiejętności :-)

Postrzyżyny

Rano Indianka z Kamykiem posadzili trzy kolejne rządki ziemniaków.
Szczeniaczki towarzyszyły.
Indianka wydoiła kozy. Kamyk je trzymał by nie wierzgały.
Wynieśli stół do strzyżenia owiec i barracudę.
Wieczorem zabrali się za strzyżenie owiec. Kamyk odpalił barracudę i trzymał owcę na stole. Indianka ostrzygła dwie owce. Po raz pierwszy strzygła maszynką elektryczną. W tym roku szybciej jej poszło, ale nie wie ile jej to czasu zajęło, gdyż nie sprawdzała godziny. Dwie owce ostrzyżone. Dwóm lżej o kilka kilo. Piękne płaty futra owczego suszą się. Masa w nich tłustej lanoliny idealnej do prania wełny lub przędzenia na tłusto.

Indyczęta Indianki rosną

... i ćwierkają zawzięcie wystawione na słoneczko poprzez szybę w pokoju :-)

Indianie słabi i senni, ale wkopali kolejną partię ziemniaków...
Pora przymierzyć się do strzyżenia owiec...

Zasieki

Zasieki Wąsa

Niebezpieczny drut kolczasty Wąsa
Ogrodzenie Wąsa od północy włości Indianki
Tydzień temu, od strony północnej Wąs zainstalował coś takiego kolczastego.
Zmusiło to Indian do wykopania swoich słupków, gdyż nagle po wznowieniu granic gospodarstwa znalazły się one po stronie Wąsa. Indianie poświęcili kilka godzin na usuwanie swoich słupków. Godzin, które pierwotnie były zaplanowane na sadzenie ziemniaków. No, ale okay. Przynajmniej od północy stoi solidne ogrodzenie - praktycznie niezniszczalne.

O ile same betonowe słupki są solidne i niezniszczalne, to zastosowanie kolczastego drutu zdolnego pokaleczyć zwierzęta budzi duży niepokój i zastrzeżenia Indianki. Po stronie Tomka stanął podobny płot, ale od razu z wysoką siatką, która jest praktyczna i bezpieczna oraz skuteczna. Natomiast drut kolczasty nie jest ani bezpieczny, ani skuteczny. Jest za to niebezpieczny. Grozi pokaleczeniem zwierząt Indianki, jak i zwierząt dzikich takich jak sarny, jelenie, dziki. Zwłaszcza sarny i jelenie mogą sobie pokaleczyć nogi, pozrywać ścięgna o takie ostre zasieki.

Indianka

sobota, 30 maja 2015

Nadobna kurka jarzębatka

Na foto wielkiej urody skrzydlata piękność - kurka jarzębatka.
Szare piórka cudnie cieniowane. Indianka uwielbia swoje ptaszki.

Zaś dziś się coś nowego urodziło :)
Zgadniecie co? :)

Indianka

Kochane kurczęta

Kurczęta Indianki bardzo się z nią zżyły i nie odstępują jej na krok. Są kochane. Wtulają się w nią niczym w mamę kwokę.
Towarzyszą jej wiernie na podwórku. Indianka dziś je wystawiła 
poza kurnik, w którym się juz dobrze zadomowiły. Same nie miały śmiałości wyjść, mimo, że okno było otwarte i wyjście z kurnika dostępne od wielu dni codziennie od 5.oo rano do 22.oo. Potrzebowały pomocnej dłoni Indianki by wydostać się na zewnątrz. Teraz poznają zielony, słoneczny świat wokół kurnika.

Indianka

Stan zdrowia Indian Mazurskich


Kamyka w ostatnim tygodniu nie było kilka dni, gdyz pojechał załatwiac swoje sprawy formalne w Kętrzynie. Gdy wrócił, zastał wyklute indyczęta przy których tańczyła Indianka. Kamyk wrócił bardzo zmęczony. Bolała go głowa, miał zawroty, źle się czuł i zapadl w sen na cały następny dzień. Takie stany zdarzają się mu od momentu pobicia na farmie w Gębalówce gdzie pracował 3 tygodnie zanim został pobity i zamknięty do aresztu na półtora miesiąca bez diagnozy i leczenia. Indianka pomaga Kamykowi ile moze, ale juz nie ma siły. Sama potrzebuje pomocy, ze względu na stan swojego zdrowia i deficyty niedoinwestowanej farmy. Nadal nie moze wyjechac do pracy za granice. Nie ma komu zaopiekowac sie farma i zwierzętami. Nie ma też żadnej pomocy w grodzeniu ogrodu i pastwisk. Samej ciezko, do tego doszedł ciezar utrzymywania niepelnosprawnego przyjaciela. Indianka ma dosyć. To ponad jej siły...




Indianka

piątek, 29 maja 2015

Indyczęta

Indiance szczęśliwie wykluły się indyczęta. 
Na 13 jaj wykluło się 10 żywych piskląt.
Pierwsze jajo jak to zwykle jest było niezalężone.
Z dwóch jaj dwa pisklęta prawie się wykluły, ale podczas klucia padły. Szkoda :(
 Tak bywa...

Teraz walka o odchowanie tych piskląt co żyją. Dostały siekane jajko i powoli zaczynają dziobać i pić.

Rodzice ich śledzą młode przez okno gabineciku gdzie maluchy zostały tymczasowo umieszczone. Indor i indyczka nawołują pisklęta przez okno reagując na ich popiskiwania.

Na dworze słonecznie, ale za chłodno na spacer maluchów.
Muszą poczekać na cieplejsze dnie. Póki co, grzeją się w nagrzanym słońcem gabinecie i skubią paszę: drobnosiekane: jajko, krwawnik, pokrzywę, kaszę jęczmienną i śrutę owsiano-pszenną z dodatkiem mielonej kukurydzy.
Najchętniej wydziobują jajeczko i krwawnik.

Na noc wracają pod opiekuńcze skrzydła mamy indycy, która za nimi bardzo tęskni. Obok indyczki przytulony czarny kurczak - najmniejszy i najmłodszy z zakupionych na ryneczku. Widać mu jeszcze samemu za zimno, więc wtula się w indyczkę chowając się za nią. 

Indianka

środa, 27 maja 2015

Chudzina i szczeniaczki

Ta chudzina na foto to zagłodzony przez Areszt Śledczy w Suwałkach biedny Kamyk :(((
Kamyk trzyma na rękach nowy nabytek Indian - szczeniaczki: Sabusię i Czarusię zwaną Perłą. Sabusia jest Indianki, a Czarusię upodobał sobie Kamyk. Szczeniaczki rosną jak na drożdżach obficie karmione przez Indiankę, ale i tak będą malutkie po rodzicach. Za to szczekliwe i kąśliwe :)

 Przydałaby się jeszcze szczeniaczka rasy duzej, stróżującej. Poprzednie psy Indianki były idealne. Duze i bojowe.
Niestety źli ludzie porwali je z gospodarstwa. Lisy i wilki wokół. Trza się zaopatrzyć w duzego psiego obrońcę - kaukaza np.

Indianka

poniedziałek, 25 maja 2015

Chcemy nowego rzecznika praw obywatelskich!

Aktualna rzecznik praw obywatelskich - Irena Lipowicz - według mediów walczy o stołek na drugą kadencję. My jej nie chcemy! Uważamy, że zamiast walczyć o stołki powinna była walczyć o prawa obywatelskie! Po to dostała tę posadę.
Powinna była walczyć o prawa osób poszkodowanych przez policję w aktach przemocy policyjnej i nadużyć stanowisk funkcjonariuszy na służbie! Nie zrobiła tego. Naszym zdaniem nie wywiązała się ze swoich podstawowych obowiązków. Nie chcemy takiego beznadziejnego rzecznika. Won!

Indianka i Kamyk

niedziela, 17 maja 2015

Wygłaskane

W sobotę ziemia ogrodowa, przyszłe kartoflisko, herbarium i wybieg dla kur wygłaskane bronami. Kartoflisko zryte radełkami do pielenia.

Nic tylko sadzić ziemniaki. Jednak nie dziś. Niestety. Indianie chorzy. Zjadliwy wirus kętrzyński zaatakował ich wyziębione podczas bronowania organizmy.

Wczoraj Kosiarz całkowicie się zrehabilitował w oczach Indianki.
Przyjechał wieczorową porą ze swoim młodym sąsiadem Przemkiem by zabronować ogrody Indianki oraz by wyryć poręczne rowki na ziemniaki. Cześć mu i chwała za to. Niech mu Bóg wynagrodzi tę pomoc koleżeńską.

Dzisiaj Indianka podziwiała wygłaskaną glebę z trudem unosząc ciężkie powieki. Chyba jutro się za sadzenie ziemniaków weźmie, pod warunkiem, że serduszko przestanie ją boleć i sił nabierze. Leje deszcz. Zimno. Wieje. Kamyk szykuje pożywny obiadek. On trochę silniejszy niż Indianka. Wrócił z wczasów odchudzających, wybyczył się to niech pomaga :-) :-) :-)

Grypa dopadła włościan

Dziś, czyli w niedzielę włościan dopadła grypa.
Indianka ledwo dycha. Kamyk nie lepiej. Gardła, głowy, mięśnie bolą. Indiankę także serce boli.
Niefartownie, że grypsko zaatakowało, gdyż przed ziemianami piętrzy się stos prac pilnych i pilniejszych.

Kosiarz pyta, czy ziemniaki już rosną :-) Jeszcze nie, gdyż najpierw trzeba je umieścić w zgrabnych rowkach które za sprawą Kosiarza wyrył Przemek :-) Póki co ziemianie ruszają się z trudem po podwórku i siedlisku angażując się w pilniejsze prace gospodarskie.

Powrót Kamyka

W piątek Indianka przywiozła Kamyka z Kętrzyna.
Był problem z powrotem do domu, bo Areszt w Bartoszycach ani Sąd w Kętrzynie nie wypłacił Kamykowi pieniążków na bilet powrotny do domu.

Cudem udało się jakoś wrócić na gospodarstwo z pomocą szlachetnej sąsiadki i jeszcze jednej osoby. Bóg zapłać dobrym istotom!

Kamyk podczas pobytu w Areszcie Śledczym w Suwałkach schudł 9 kilo w ciągu ledwo miesiąca. Głodowe racje żywnościowe to rys charakterystyczny tego miejsca. Kamyk niestety nie miał kasy by się dożywiać w kantynie na swój koszt, więc głodował i chudł w oczach. Indianka gdy go prowadziła z Sądu przez Kętrzyn musiała go mocno trzymać za rękę by go wiatr nie porwał.

W obecnej kondycji do jakiej doprowadził go Areszt Śledczy w Suwałkach Kamyk nadaje się znakomicie do ról więźniów takich miejsc jak Obóz Zagłady w Oświęcimiu. Jest przeraźliwie chudy. Kości obciągnięte skórą. Indianka zrobi foto dla niedowiarków (głównie odmóżdżonych lemingów, które naiwnie sądzą, iż żyjemy w praworządnym, uczciwym państwie prawa i sprawiedliwości i poszanowania wartości humanitarnych).

piątek, 8 maja 2015

Gleba po kultywatorze

Jeszcze jest co robić. To nie jest gleba przygotowana do siewu.
Te łęty i korzenie trzeba wybrać ręcznie lub rozwalić cięzkimi bronami. Stawiam na brony. Za 3 dni Słońce wysuszy trawę i korzenie. Łęty łatwiej się rozpadną. Brony wyczeszą glebę z łęt i korzeni.

Prawidlowo aby przerobić łąkę na działkę warzywną nalezy uzyc takich maszyn i w takiej kolejnosci:

talerzowka do pociecia darni na wąskie paski
orka
bronowanie
kultywatorowanie

czas wykonania: jesień, po wywiezieniu obornika na pole
wtedy talerzówka i głęboka orka aby zniszczyc nory krecie i nornic, by wywalić na wierzch pasozyty warzyw na wydziobanie przez ptaki i wymarzniecie zimowe
by wystawić chwasty na wymarzniecie ich korzeni
by napowietrzyc i nawodnic glebe oraz by ja spulchnic

na wiosne powinno byc bronowanie po to by wyrównać glebę i rozbić skiby
by rozerwac i wyczesać łęty i korzenie chwastow

na koniec kultywator by spulchnic glebę i przygotowac ją pod siew

A potem mozna siac maszynowo lub ręcznie :)

Indianka

czwartek, 7 maja 2015

Warzywniak


Plany uprawne są ambitne i pracochłonne.
Samo przerobienie gleby pod warzywa pochłonie mnóstwo czasu. Dla jednej osoby to masa pracy. Dlatego mega ważna jest uprawa przygotowawcza gleby. Te wielkie, zbite skiby trzeba rozdrobnić i oczyścić z trawy i chwastów.

Indianka

Herbarium

Pod kuchennymi oknami powstanie herbarium...
Ma zawierać wonne zioła i przyprawy do kuchni indiańskiej :)

Indianka

Ogrodzenie


O my God! Jeszcze szybko ogrodzenie trzeba dokończyć budować...

Indianka

Stara wanna

Tam pod murem stara wanna do podlewania warzyw :)
Czyli ogród wyposażony w wodę podręczną :)

Indianka

Karpa


A tu proszę Państwa jedna z jebitnych karp wyrwanych z ziemi pługiem trójskibowym... :)

Indianka

Zasilanie wodne ogrodu


A tu woda do podlewania ogrodu... :)

Indianka

Kartoflisko


A tu miejsce na kartoflisko. Tylko trzeba dobrze ogrodzić aby dziki z lasu nie wlazły... :)

Indianka

Herbarium


A tu powstanie przydomowe herbarium... :)
Ale wpierw wybieg dla kur :)

Indianka

Ogród Indianki


Oto owoc wieczonej i nocnej orki. Ziemia pod ogród została zaorana. Yahoo! :))) 
Orka szła ciężko, bo to zadarniona łąka była. Ale ścisły dywan trawy podarty juz jest :) Na strzępy! :)))

Indianka

Zaorane! :-) :-) :-)

Co w lokalnych zawistnych warunkach graniczy z cudem :-) :-) :-)
Woźnej i pedałom wątroby zgniją ze złości :-) :-) :-) Nie udało im się przeszkodzić w tym uprawnym zacnym dziele! :-) :-) :-)
Woźna zaciesza, że Indiankę wygryzła ze świetlicy. Nic podobnego.
Indianka tam wróci i zrobi porządek z krętaczem i jej przekrętami.
Nie będzie babsztyl nikomu blokował dostępu do internetu. Póki co Indianka ma zajęcia i milsze towarzystwo na swojej wiosce i to ją obecnie pochłania. A z nieuczciwością woźnej rozprawi się w stosownym czasie i synalek policjant jej w tym nie przeszkodzi.

Zaorane! :-) :-) :-) iiihaaaa! :-) :-) :-)
Była to zaiste orka partyzancka :-) Traktor z łapanki okazyjnej. Nocna orka :-) Wiele przeszkód. Finał tuż przed północą. :-)

Indianka wczoraj zaszła do zaprzyjaźnionej gospodyni. Wchodząc na podwórko usłyszała ożywione głosy, a w tym głos Kosiarza, który swego czasu kosił Indiance trawę na siano. Tym razem targował się z sąsiadką o upatrzony sprzęt. Przyjechał z przyczepką samochodową na której już stał zakupiony opryskiwacz. Na przyczepce było jeszcze miejsce na krajzegę i wannę. "A tu cię mam!" - Pomyślała Indianka :-)

Kosiarz z transportem i tak był na podwórku sąsiadki, miejsce na przyczepce było - więc Indianka uprosiła go, by jej krajzegę i wannę zawiózł pod dom.

Krajzega i wanna stara i zdezelowana, ale potrzebne. Krajzega do cięcia drewna na opał i tarcia drewna na deski, krokwie, łaty, słupki itp. Wanna na zapas wody do podlewania warzyw lub do pojenia koni. Krajzegę trzeba jeszcze wyposażyć w silnik spalinowy lub siłowy, jeśli Indianka odzyska prąd w domu. Przy okazji też stary drut od pastucha Indianka zabrała. Wykorzysta go do swojego pastucha. Nabyła też gigantyczną tarczę do tarcicy. Przyda się do tarcia krokwi i słupów oraz desek. Indianka potrzebuje materiał do remontu budynków gospodarczych i dechy oraz łaty na ogrodzenie.

Sprzęt został zawieziony na siedlisko Indianki i rozładowany oraz ustawiony. Krajzega póki co posłuży jako stół do strzyżenia owiec.
Wanna stanęła na ogrodzie.

Indianka dogadała się z Kosiarzem, że jej zaorze trzy kawałki ziemi.
Pod ogród warzywny, pod ziemniaki i pod herbarium :-)
Kosiarza bratanek orał. Traktor ciężko szedł po mokrej trawie i ziemi. Ślizgał się. Z trudem darł darń i odwracał skiby.

Wyrwał z ziemi trzy karpy po drzewach owocowych, które tu dawniej rosły. Drzewa były chore na zarazę ogniową, więc Indianka je usunęła przed laty. Zostały zmurszałe pieńki z korzeniami. Wczoraj zostały wyrwane. Karol orał do północy. Miał światła, ale po nocy to chuj nie robota. Po ciemku nie zauważył jeszcze jednej karpy i wjechał na nią kółkiem od pługa, zamiast pługiem. Pług by karpę wyrwał, ale karpa wyrwała kółko. Na szczęście Kosiarz umie spawać, więc nie lamentował. Kółko sam przyspawa, bo dobry z niego mechanik i spawacz.

Potem padł akumulator. Gdy zrobiło się całkiem ciemno bratanek włączył halogeny i one dobiły akumulator. Na pomoc przyjechała jeepem sąsiadka. Chłopy wykręcili akumulator z jeepa i podpięli klemami do akumulatora traktora. Podładowali akumulator traktora i traktor ruszył dalej orać.

Na sam koniec orki spadł przewód paliwowy i zassał powietrze. Traktor stanął. Trzeba było go odpowietrzać. Sąsiadka która była już w międzyczasie wybyła do siebie - przez telefon udzielała fachowych instrukcji, jak skutecznie i szybko odpowietrzyć traktor. Zaimponowała tym Indiance. Chłopom chyba też :-) No, w końcu prawie sama prowadziła gospodarkę przez lata, to wie co i jak. Sprzętu wszelkiego mieli oni to się i gospodyni na nim dobrze poznała. Bo musiała mając niepełnosprawnego męża i chciała bo ambitna jest. Ambitna, energiczna, obrotna i pracowita, do tego dusza człowiek. Mało takich ludzi stąpa po tej planecie. Wielka strata dla wsi, że taka wspaniała osoba z niej odchodzi. Szkoda, że Indianka tak późno ją poznała.

Tymczasem pola Indianki poszarpane, sponiewierane pługiem. Trza to wyrównać maszynowo, gdyż grabkami tego ona nie przerobi. Za dużo tego i za duże skiby. Trzeba pole jeszcze porządnie spulchnić kultywatorem i prawidłowo wpierw bronami wyrównać. Orka była płytka, bo ciężko orało się. Inaczej się nie dało. Ziemia mocno zbita i zadarniona. Kolejne orki będą lżejsze. Ta była ciężka. Bardzo ciężka.

Taką darń trzeba byłoby wpierw talerzówką przelecieć lub kultywatorem porwać. No, ale tego sprzętu nie było pod ręką. Był pług, więc pługiem się pracowało. Zbita gleba rozbita. Teraz będzie lżej do niej się dobrać. Kosiarz tym razem skóry z Indianki nie zdarł. To była ekonomiczna akcja. Orka partyzancka - z łapanki, z nienacka i wieczorową porą :-) :-) :-)

Indiance minął wkurw :-) Indianka kontentna jest :-)

wtorek, 5 maja 2015

Jeepem na zakupy

Miła sąsiadka dała znać, że rano wybiera się do Olecka i chętnie zabierze Indiankę ze sobą. Auto zajechało na skarpę pod sosną i zaczekało na Indiankę aż ta przejdzie przez ogromną, górzystą łąkę. 

Gdy Indianka wsiadła do auta przywitala się z 3ma sąsiadkami.
Auto ruszyło po żwirówce z kopyta i z kultową piosenką Jamala pt. "Policeman", która to piosenka jest ulubionym szlagierem Czukt stanowiącym wręcz hymn tej niewielkiej wioski. Z tą energetyczną i rozkołysaną piosenką Czukcianki wesoło przejechały drogę do pobliskiego miasteczka. Na full glośnikach ;) Raczej nie inaczej się tu słucha Jamala :)))

W Olecku Indianka miała wpierw zapłacić za rachunki, a potem kupić deski na płot. Ale tego dnia był jarmark, a na nim młode kurki i kurczaki. Indianka skusiła się na 13 kurek i trzy kogutki.
Zainwestowała w 8 negrów, 5 jarzębatek i po kogutku kazdy z innej rasy.
Nabyła kogutki ras: rhode island, jarzębatek i sussex. Oczywiscie same nioski. Najwyzsza pora na remont jej kurzego stadka. Jej obecne kwoki niosą wielkie jaja, ale coraz mniej.
Zanim stare kury przestaną się nieść - mlode odchowa i one zaczną składać jaja. 

Teraz kurnik trzeba podzielić na dwie części, aby stare kury nie dziobały młodych kurek. 

Indianka w miasteczku kupila tez pędzel do wapna, nowe grabie do ogródka, szczotę do zamiatania budynków gospodarczych i podwórka. Wapno wczoraj zalała wodą. Jutro omiecie z pajęczyn i kurzu ściany i sufit kurnika i pobieli wapnem. Także zrobi przegrodę dla drobiu, bo dziś juz nie da rady.
Bieganie po sklepach w pośpiechu ją wykończyło, ale za to kupiła sporo podstawowych artykułów codziennego użycia, choć i tak za bogato jeść w tym miesiącu nie będzie, bo jednak pieniążków za mało było.

Kupiła rzeczy na prawdę podstawowe takie jak lizawki dla koni, kóz i owiec, klamki do pastucha.

Rozliczyła się też z sąsiadką za drobne zakupy które ta przemiła osoba zrobiła Indiance wcześniej, a także się dorzuciła do paliwa i postawiła sąsiadce piwo.

Bryka zajechała na podwórko i sąsiadki pomogły się Indiance rozładować z jej zakupami. Indianka zaraz zaniosła kurczaki do kurnika by je wypakować i dać im pić i jeść.

Sama zrobiła sobie kanapki i poszła odpocząć.

Desek już nie kupi, bo nie ma kasy, ale kupiła ręczną piłkę do żerdzi. Żerdziami się ogrodzi :) Wszystko to zajmie sporo czasu, ale ten ogród powstanie. Niestety będzie musiała ręcznie kopać ziemię, bo na wynajęcie traktora też już nie ma kasy.

Sąsiadka mówi, że gdyby miała traktor to by Indiance zaorała.
Ale nie ma już niestety. Sprzedała. Zatem trzeba sobie radzić inaczej. Najciężej będzie przekopać łąkę w tym roku. Chyba całej nie da rady. No i ogrodzić się trza pilnie.

Indianka

poniedziałek, 4 maja 2015

Mega wkurw i rośnie


Dzisiaj Indianka zmaga się z sennością, zmęczeniem, zastojem, stratami i niepowodzeniami w interesach. Narasta zniecierpliwienie, frustracja, a wraz z nimi mega wkurw :-) :-) :-)
Jest to wkurw twórczy, który podnosi ciśnienie i wytwarza gwałtowny dopływ energii który niebawem eksploduje twórczo. Podczas eksplozji może zostać ranny przypadkowy oponent. Zatem lepiej nie podchodzić :-) :-) :-)
Indianka mając przyblokowane swoje ogrodowe plany rozważa atak twórczy na ganek. Ganek zostanie zdewastowany artystycznie i przemieniony w powalające cudo. Tymi rękami :-)
A co? Kto mi zabroni? Jakiś pedał z Krakowa? :-) :-) :-)


Ognisko majowe 2015

W niedzielę Indianka zaszła do sąsiadki która dała jej znać, że jest u niej bezdomny człowiek chętny do pomocy w zamian za dach nad głową i wyzywienie. Był zainteresowany wprowadzeniem się do Indianki.
Na miejscu okazało się, że to 67 letni inwalida ze śrubą w nodze bez prawa do zasiłku. Dwuzębny człowiek z trudem poruszający się, oczekujący zameldowania na cudzym adresie. Wiadomo, że jak taki zamelduje się, to potem nie można się go z chaty pozbyć :-) :-) :-)

Na miejscu u sąsiadki Indianka zorientowała się, że ów dziadek to ten sam człowiek co u Heleny kiedyś był dwa tygodnie żerując na jej gościnie i nie pomagając jej nic a nic, nie dokładając się do wyżywienia, mimo, że miał wtedy zasiłek, co więcej obarczał ją dodatkowmi zajęciami np. zażyczył sobie, by mu robaków ukopała gdy miał chęć iść na rybki. Po prostu urządził sobie darmową agroturystykę cudzym kosztem.

I takiego typa Helena chciała wcisnąć Indiance, jakby Indiance nie dość ciężko było samej :-) :-) :-) Indianka się absolutnie nie zgodziła. Już woli sama kopać te dołki niż brać sobie na barki takiego ciężara.

Z tą śrubą i tak by dołka nie wykopał, albo by kopał cały dzień jeden dołek. Bez sensu takiego brać sobie na utrzymanie i na dom.
Z dziadkiem można miło przy ognisku pogawędzić, ale brać na chatę - NIE :-)

Na ognisku był też mężczyzna z Ełku, który gęsto się tłumaczył ze swego durnego smsa do Indianki, gdzie zarzucał Indiance rzekomy "problem z prawem". Bardzo go ubodło, że Indianka po tym pomówieniu nie chciała mu ręki podać. Sam zrozumiał, że to wredne pomówienie było i dążył do zgody. Indianka najpierw mu dogadała, ale ostatecznie wybaczyła i nadal są koleżeństwem :-)

Na ognisko przybyła też zapłakana sąsiadka z centrum wsi. Wójt Locman z żoną chcą jej córkę zabrać. Najechali na dom sąsiadki w niedzielę po południu. Wleźli do domu sąsiadki i zrobili jej kontrolę.

Córka zadbana, mądra, śliczna, fajna, wygadana dziewczynka bez oznak jakiegokolwiek zahukania czy nie daj Boże niedożywienia. Ładnie i czysto ubrana. Kocha zwierzęta, a zwłaszcza konie. Rodzice kupili jej kucyka. Kochają ją i dbają o nią. Nie ma podstaw do zaboru dziecka. Oderwanie jej od rodziny byłoby wielką krzywdą dla małej i jej rodziny.

Na ognisko przyszła też 97 letnia babcia Jadwiga - mama organizatorki ogniska. Śpiewała i żartowała rozbawiając towarzystwo. Pamięta stare harcerskie piosenki lepiej niż młodsze pokolenia.

Czas przy ognisku i kiełbaskach minął miło i szybko. Szkoda, że gospodyni ogniska opuszcza swą gospodarę. Ale potem będą mogły organizować ogniska u Indianki.

O zmierzchu Indianka pożegnała się z towarzystwem i powędrowała na swoje rancho spać. Musi być wyspana i sprawna, gdyż duzo pracy przed nią.




sobota, 2 maja 2015

Plotkarze

Plotkarze nie mają wyobraźni, sumienia, ani marzeń.
Karmią się niezdrową, wyssaną z palca sensacją.
Przemawia przez nich trywialna nieżyczliwość i często niegodziwość.
Plotkarze nienawidzą tego bloga, gdyż zadaje on kłam ich durnym, wrednym i często podłym pomówieniom. Ten blog obnaża ich nikczemność i niewyobrażalną głupotę.

Kwitną drzewa


Niestety - plan znów niewykonany - Indianka znów osłabła. Oj musi iść do lekarza się zbadać.
Ani jednego dołka nie wykopała. Jutro sprobuje. Dziś cały dzień w łóżku leżała. Za to kury pasły się cały dzień na dworze i dały 6 jaj. Na ziemi indiańskiej zakwitły śliwy. Jak przymrozek nie zetnie kwiatów to będą owoce.

Odezwał się kolega z Holandii. Ma wpaść w odwiedziny.
Miły gest po tym, jak pewien typek z Ełku zaoferował Indiance przyjaźń po to tylko by szybko się wypiąć na Indiankę gdy jego sprośny plan wpadnięcia "na ciepłe nóżki" nie wypalił, gdyż dostał zimną odprawę. Do tego głupio tłumaczył się, że ktoś mu wmówił, "że Indianka uciekła z miasta bo miała problemy z prawem". Indiance się flaki wywracają gdy słucha takich debilnych plotek. Ale najbardziej wkurzające jest to, że plotkarz kryje plotkarza. Za plecami mają odwagę pieprzyć trzy po trzy, ale w twarz już nie, a tym bardziej na ławie sądowej im mowę odbiera. 

Indianka

Trawa rośnie

Popadało. Super. Trawa rośnie. Ziemia miękka - da się wkopać pozostałe słupy. Dziś Indianka rusza na łąkę ze szpadlami, grabiami, miarką i taczką. Każdy dołek musi mieć co najmniej pół metra głębokości.

Ziemia twarda, zbita, gliniasta. Ciężko wykopać dołek. Tylko po deszczu idzie kopać. Indianka ma kilka dołków nadkopanych. Teraz po deszczu je pogłębi i wkopie słupki.

Może w poniedziałek uda się zorganizować deski, a we wtorek nająć traktor do orania.

Indianka

Wiosna, wiosna... wiosna ach to ty! :)

1 maja 2015 roku to był piękny, długi i ciepły dzień majowy zakończony odżywczym dla trawy i drzew deszczem.

Indianka ten dzień pracy na rancho zaczęła o 5.30 rano, a skończyła o 15.oo. By tak szybko pracy nie kończyła, ale zadzwoniła sąsiadka, że wyjeżdża, a Indianka chciała jej zdążyć podrzucić jaja zanim pojedzie i porozmawiać chwilę.

Indianka zadowolona z dzisiejszego dnia pracy.

Celebrowała to święto pracy w pełnym rynsztunku bojowym: z widłami i taczką do gnoju. Wywiozła 20 kopiastych taczek obornika. Na dłoniach pojawiły się odciski i bąbel - ślady rzetelnej, uszlachetniającej pracy.

W międzyczasie Indii także wyniosła na dwór indyczkę wysiadującą z poświęceniem 12 indyczych jaj coby zmusić ptaszynę do jedzenia i picia. Ogarnęła też owce i kozy.

W kurniku zawiesiła wyszorowany i umyty karmnik dla drobiu i wsypała do niego zboże. Do poidła wlała świeżą wodę.

Klacze grzecznie stały w stajni gdy Indianka wybierała i ładowała obornik. Odwiedzały je kury, kozy i owce.

Jedna klacz szwendała się luzem po podwórku i wokół siedliska raz po raz zaglądając do stajni i stojącej tam na uwiązach końskiej rodziny.

Gdy Indianka skończyła pracę wpierw zagnała do kurnika drób. Pozamykała zwierzynę w budynkach.

Zapakowała jaja w plecak i ruszyła na wieś. Po drodze spotkała inną sąsiadkę świętującą dzień pracy w bardziej typowy dla narodu sposób ;) Sąsiadka znajdowała się w stanie dużej nieważkości. Indianka pomogła jej trafić w bramę i oddaliła się pośpiesznie w kierunku farmy gospodyni, do której się wybierała z jajami. Z jajami zdążyła. Sąsiadka zrobiła się na eleganckie, czarne, połyskliwe bóstwo i pojechała na imprezę podwożąc Indiankę do wsi.
Indiance wcisnęła smakowite ciasto swego wypieku.

Indianka wróciwszy do domu wskoczyła do łóżka z ciachem i świeżo zaparzoną herbatą i tym miłym akcentem zakończyła ten pracowity dzień. Och jak bosko wyciągnąc się w łóżku po całym dniu pracy :)
Indianka