niedziela, 31 maja 2015

Zasieki

Zasieki Wąsa

Niebezpieczny drut kolczasty Wąsa
Ogrodzenie Wąsa od północy włości Indianki
Tydzień temu, od strony północnej Wąs zainstalował coś takiego kolczastego.
Zmusiło to Indian do wykopania swoich słupków, gdyż nagle po wznowieniu granic gospodarstwa znalazły się one po stronie Wąsa. Indianie poświęcili kilka godzin na usuwanie swoich słupków. Godzin, które pierwotnie były zaplanowane na sadzenie ziemniaków. No, ale okay. Przynajmniej od północy stoi solidne ogrodzenie - praktycznie niezniszczalne.

O ile same betonowe słupki są solidne i niezniszczalne, to zastosowanie kolczastego drutu zdolnego pokaleczyć zwierzęta budzi duży niepokój i zastrzeżenia Indianki. Po stronie Tomka stanął podobny płot, ale od razu z wysoką siatką, która jest praktyczna i bezpieczna oraz skuteczna. Natomiast drut kolczasty nie jest ani bezpieczny, ani skuteczny. Jest za to niebezpieczny. Grozi pokaleczeniem zwierząt Indianki, jak i zwierząt dzikich takich jak sarny, jelenie, dziki. Zwłaszcza sarny i jelenie mogą sobie pokaleczyć nogi, pozrywać ścięgna o takie ostre zasieki.

Indianka

sobota, 30 maja 2015

Nadobna kurka jarzębatka

Na foto wielkiej urody skrzydlata piękność - kurka jarzębatka.
Szare piórka cudnie cieniowane. Indianka uwielbia swoje ptaszki.

Zaś dziś się coś nowego urodziło :)
Zgadniecie co? :)

Indianka

Kochane kurczęta

Kurczęta Indianki bardzo się z nią zżyły i nie odstępują jej na krok. Są kochane. Wtulają się w nią niczym w mamę kwokę.
Towarzyszą jej wiernie na podwórku. Indianka dziś je wystawiła 
poza kurnik, w którym się juz dobrze zadomowiły. Same nie miały śmiałości wyjść, mimo, że okno było otwarte i wyjście z kurnika dostępne od wielu dni codziennie od 5.oo rano do 22.oo. Potrzebowały pomocnej dłoni Indianki by wydostać się na zewnątrz. Teraz poznają zielony, słoneczny świat wokół kurnika.

Indianka

Stan zdrowia Indian Mazurskich


Kamyka w ostatnim tygodniu nie było kilka dni, gdyz pojechał załatwiac swoje sprawy formalne w Kętrzynie. Gdy wrócił, zastał wyklute indyczęta przy których tańczyła Indianka. Kamyk wrócił bardzo zmęczony. Bolała go głowa, miał zawroty, źle się czuł i zapadl w sen na cały następny dzień. Takie stany zdarzają się mu od momentu pobicia na farmie w Gębalówce gdzie pracował 3 tygodnie zanim został pobity i zamknięty do aresztu na półtora miesiąca bez diagnozy i leczenia. Indianka pomaga Kamykowi ile moze, ale juz nie ma siły. Sama potrzebuje pomocy, ze względu na stan swojego zdrowia i deficyty niedoinwestowanej farmy. Nadal nie moze wyjechac do pracy za granice. Nie ma komu zaopiekowac sie farma i zwierzętami. Nie ma też żadnej pomocy w grodzeniu ogrodu i pastwisk. Samej ciezko, do tego doszedł ciezar utrzymywania niepelnosprawnego przyjaciela. Indianka ma dosyć. To ponad jej siły...




Indianka

piątek, 29 maja 2015

Indyczęta

Indiance szczęśliwie wykluły się indyczęta. 
Na 13 jaj wykluło się 10 żywych piskląt.
Pierwsze jajo jak to zwykle jest było niezalężone.
Z dwóch jaj dwa pisklęta prawie się wykluły, ale podczas klucia padły. Szkoda :(
 Tak bywa...

Teraz walka o odchowanie tych piskląt co żyją. Dostały siekane jajko i powoli zaczynają dziobać i pić.

Rodzice ich śledzą młode przez okno gabineciku gdzie maluchy zostały tymczasowo umieszczone. Indor i indyczka nawołują pisklęta przez okno reagując na ich popiskiwania.

Na dworze słonecznie, ale za chłodno na spacer maluchów.
Muszą poczekać na cieplejsze dnie. Póki co, grzeją się w nagrzanym słońcem gabinecie i skubią paszę: drobnosiekane: jajko, krwawnik, pokrzywę, kaszę jęczmienną i śrutę owsiano-pszenną z dodatkiem mielonej kukurydzy.
Najchętniej wydziobują jajeczko i krwawnik.

Na noc wracają pod opiekuńcze skrzydła mamy indycy, która za nimi bardzo tęskni. Obok indyczki przytulony czarny kurczak - najmniejszy i najmłodszy z zakupionych na ryneczku. Widać mu jeszcze samemu za zimno, więc wtula się w indyczkę chowając się za nią. 

Indianka

środa, 27 maja 2015

Chudzina i szczeniaczki

Ta chudzina na foto to zagłodzony przez Areszt Śledczy w Suwałkach biedny Kamyk :(((
Kamyk trzyma na rękach nowy nabytek Indian - szczeniaczki: Sabusię i Czarusię zwaną Perłą. Sabusia jest Indianki, a Czarusię upodobał sobie Kamyk. Szczeniaczki rosną jak na drożdżach obficie karmione przez Indiankę, ale i tak będą malutkie po rodzicach. Za to szczekliwe i kąśliwe :)

 Przydałaby się jeszcze szczeniaczka rasy duzej, stróżującej. Poprzednie psy Indianki były idealne. Duze i bojowe.
Niestety źli ludzie porwali je z gospodarstwa. Lisy i wilki wokół. Trza się zaopatrzyć w duzego psiego obrońcę - kaukaza np.

Indianka

poniedziałek, 25 maja 2015

Chcemy nowego rzecznika praw obywatelskich!

Aktualna rzecznik praw obywatelskich - Irena Lipowicz - według mediów walczy o stołek na drugą kadencję. My jej nie chcemy! Uważamy, że zamiast walczyć o stołki powinna była walczyć o prawa obywatelskie! Po to dostała tę posadę.
Powinna była walczyć o prawa osób poszkodowanych przez policję w aktach przemocy policyjnej i nadużyć stanowisk funkcjonariuszy na służbie! Nie zrobiła tego. Naszym zdaniem nie wywiązała się ze swoich podstawowych obowiązków. Nie chcemy takiego beznadziejnego rzecznika. Won!

Indianka i Kamyk

niedziela, 17 maja 2015

Wygłaskane

W sobotę ziemia ogrodowa, przyszłe kartoflisko, herbarium i wybieg dla kur wygłaskane bronami. Kartoflisko zryte radełkami do pielenia.

Nic tylko sadzić ziemniaki. Jednak nie dziś. Niestety. Indianie chorzy. Zjadliwy wirus kętrzyński zaatakował ich wyziębione podczas bronowania organizmy.

Wczoraj Kosiarz całkowicie się zrehabilitował w oczach Indianki.
Przyjechał wieczorową porą ze swoim młodym sąsiadem Przemkiem by zabronować ogrody Indianki oraz by wyryć poręczne rowki na ziemniaki. Cześć mu i chwała za to. Niech mu Bóg wynagrodzi tę pomoc koleżeńską.

Dzisiaj Indianka podziwiała wygłaskaną glebę z trudem unosząc ciężkie powieki. Chyba jutro się za sadzenie ziemniaków weźmie, pod warunkiem, że serduszko przestanie ją boleć i sił nabierze. Leje deszcz. Zimno. Wieje. Kamyk szykuje pożywny obiadek. On trochę silniejszy niż Indianka. Wrócił z wczasów odchudzających, wybyczył się to niech pomaga :-) :-) :-)

Grypa dopadła włościan

Dziś, czyli w niedzielę włościan dopadła grypa.
Indianka ledwo dycha. Kamyk nie lepiej. Gardła, głowy, mięśnie bolą. Indiankę także serce boli.
Niefartownie, że grypsko zaatakowało, gdyż przed ziemianami piętrzy się stos prac pilnych i pilniejszych.

Kosiarz pyta, czy ziemniaki już rosną :-) Jeszcze nie, gdyż najpierw trzeba je umieścić w zgrabnych rowkach które za sprawą Kosiarza wyrył Przemek :-) Póki co ziemianie ruszają się z trudem po podwórku i siedlisku angażując się w pilniejsze prace gospodarskie.

Powrót Kamyka

W piątek Indianka przywiozła Kamyka z Kętrzyna.
Był problem z powrotem do domu, bo Areszt w Bartoszycach ani Sąd w Kętrzynie nie wypłacił Kamykowi pieniążków na bilet powrotny do domu.

Cudem udało się jakoś wrócić na gospodarstwo z pomocą szlachetnej sąsiadki i jeszcze jednej osoby. Bóg zapłać dobrym istotom!

Kamyk podczas pobytu w Areszcie Śledczym w Suwałkach schudł 9 kilo w ciągu ledwo miesiąca. Głodowe racje żywnościowe to rys charakterystyczny tego miejsca. Kamyk niestety nie miał kasy by się dożywiać w kantynie na swój koszt, więc głodował i chudł w oczach. Indianka gdy go prowadziła z Sądu przez Kętrzyn musiała go mocno trzymać za rękę by go wiatr nie porwał.

W obecnej kondycji do jakiej doprowadził go Areszt Śledczy w Suwałkach Kamyk nadaje się znakomicie do ról więźniów takich miejsc jak Obóz Zagłady w Oświęcimiu. Jest przeraźliwie chudy. Kości obciągnięte skórą. Indianka zrobi foto dla niedowiarków (głównie odmóżdżonych lemingów, które naiwnie sądzą, iż żyjemy w praworządnym, uczciwym państwie prawa i sprawiedliwości i poszanowania wartości humanitarnych).

piątek, 8 maja 2015

Gleba po kultywatorze

Jeszcze jest co robić. To nie jest gleba przygotowana do siewu.
Te łęty i korzenie trzeba wybrać ręcznie lub rozwalić cięzkimi bronami. Stawiam na brony. Za 3 dni Słońce wysuszy trawę i korzenie. Łęty łatwiej się rozpadną. Brony wyczeszą glebę z łęt i korzeni.

Prawidlowo aby przerobić łąkę na działkę warzywną nalezy uzyc takich maszyn i w takiej kolejnosci:

talerzowka do pociecia darni na wąskie paski
orka
bronowanie
kultywatorowanie

czas wykonania: jesień, po wywiezieniu obornika na pole
wtedy talerzówka i głęboka orka aby zniszczyc nory krecie i nornic, by wywalić na wierzch pasozyty warzyw na wydziobanie przez ptaki i wymarzniecie zimowe
by wystawić chwasty na wymarzniecie ich korzeni
by napowietrzyc i nawodnic glebe oraz by ja spulchnic

na wiosne powinno byc bronowanie po to by wyrównać glebę i rozbić skiby
by rozerwac i wyczesać łęty i korzenie chwastow

na koniec kultywator by spulchnic glebę i przygotowac ją pod siew

A potem mozna siac maszynowo lub ręcznie :)

Indianka

czwartek, 7 maja 2015

Warzywniak


Plany uprawne są ambitne i pracochłonne.
Samo przerobienie gleby pod warzywa pochłonie mnóstwo czasu. Dla jednej osoby to masa pracy. Dlatego mega ważna jest uprawa przygotowawcza gleby. Te wielkie, zbite skiby trzeba rozdrobnić i oczyścić z trawy i chwastów.

Indianka

Herbarium

Pod kuchennymi oknami powstanie herbarium...
Ma zawierać wonne zioła i przyprawy do kuchni indiańskiej :)

Indianka

Ogrodzenie


O my God! Jeszcze szybko ogrodzenie trzeba dokończyć budować...

Indianka

Stara wanna

Tam pod murem stara wanna do podlewania warzyw :)
Czyli ogród wyposażony w wodę podręczną :)

Indianka

Karpa


A tu proszę Państwa jedna z jebitnych karp wyrwanych z ziemi pługiem trójskibowym... :)

Indianka

Zasilanie wodne ogrodu


A tu woda do podlewania ogrodu... :)

Indianka

Kartoflisko


A tu miejsce na kartoflisko. Tylko trzeba dobrze ogrodzić aby dziki z lasu nie wlazły... :)

Indianka

Herbarium


A tu powstanie przydomowe herbarium... :)
Ale wpierw wybieg dla kur :)

Indianka

Ogród Indianki


Oto owoc wieczonej i nocnej orki. Ziemia pod ogród została zaorana. Yahoo! :))) 
Orka szła ciężko, bo to zadarniona łąka była. Ale ścisły dywan trawy podarty juz jest :) Na strzępy! :)))

Indianka

Zaorane! :-) :-) :-)

Co w lokalnych zawistnych warunkach graniczy z cudem :-) :-) :-)
Woźnej i pedałom wątroby zgniją ze złości :-) :-) :-) Nie udało im się przeszkodzić w tym uprawnym zacnym dziele! :-) :-) :-)
Woźna zaciesza, że Indiankę wygryzła ze świetlicy. Nic podobnego.
Indianka tam wróci i zrobi porządek z krętaczem i jej przekrętami.
Nie będzie babsztyl nikomu blokował dostępu do internetu. Póki co Indianka ma zajęcia i milsze towarzystwo na swojej wiosce i to ją obecnie pochłania. A z nieuczciwością woźnej rozprawi się w stosownym czasie i synalek policjant jej w tym nie przeszkodzi.

Zaorane! :-) :-) :-) iiihaaaa! :-) :-) :-)
Była to zaiste orka partyzancka :-) Traktor z łapanki okazyjnej. Nocna orka :-) Wiele przeszkód. Finał tuż przed północą. :-)

Indianka wczoraj zaszła do zaprzyjaźnionej gospodyni. Wchodząc na podwórko usłyszała ożywione głosy, a w tym głos Kosiarza, który swego czasu kosił Indiance trawę na siano. Tym razem targował się z sąsiadką o upatrzony sprzęt. Przyjechał z przyczepką samochodową na której już stał zakupiony opryskiwacz. Na przyczepce było jeszcze miejsce na krajzegę i wannę. "A tu cię mam!" - Pomyślała Indianka :-)

Kosiarz z transportem i tak był na podwórku sąsiadki, miejsce na przyczepce było - więc Indianka uprosiła go, by jej krajzegę i wannę zawiózł pod dom.

Krajzega i wanna stara i zdezelowana, ale potrzebne. Krajzega do cięcia drewna na opał i tarcia drewna na deski, krokwie, łaty, słupki itp. Wanna na zapas wody do podlewania warzyw lub do pojenia koni. Krajzegę trzeba jeszcze wyposażyć w silnik spalinowy lub siłowy, jeśli Indianka odzyska prąd w domu. Przy okazji też stary drut od pastucha Indianka zabrała. Wykorzysta go do swojego pastucha. Nabyła też gigantyczną tarczę do tarcicy. Przyda się do tarcia krokwi i słupów oraz desek. Indianka potrzebuje materiał do remontu budynków gospodarczych i dechy oraz łaty na ogrodzenie.

Sprzęt został zawieziony na siedlisko Indianki i rozładowany oraz ustawiony. Krajzega póki co posłuży jako stół do strzyżenia owiec.
Wanna stanęła na ogrodzie.

Indianka dogadała się z Kosiarzem, że jej zaorze trzy kawałki ziemi.
Pod ogród warzywny, pod ziemniaki i pod herbarium :-)
Kosiarza bratanek orał. Traktor ciężko szedł po mokrej trawie i ziemi. Ślizgał się. Z trudem darł darń i odwracał skiby.

Wyrwał z ziemi trzy karpy po drzewach owocowych, które tu dawniej rosły. Drzewa były chore na zarazę ogniową, więc Indianka je usunęła przed laty. Zostały zmurszałe pieńki z korzeniami. Wczoraj zostały wyrwane. Karol orał do północy. Miał światła, ale po nocy to chuj nie robota. Po ciemku nie zauważył jeszcze jednej karpy i wjechał na nią kółkiem od pługa, zamiast pługiem. Pług by karpę wyrwał, ale karpa wyrwała kółko. Na szczęście Kosiarz umie spawać, więc nie lamentował. Kółko sam przyspawa, bo dobry z niego mechanik i spawacz.

Potem padł akumulator. Gdy zrobiło się całkiem ciemno bratanek włączył halogeny i one dobiły akumulator. Na pomoc przyjechała jeepem sąsiadka. Chłopy wykręcili akumulator z jeepa i podpięli klemami do akumulatora traktora. Podładowali akumulator traktora i traktor ruszył dalej orać.

Na sam koniec orki spadł przewód paliwowy i zassał powietrze. Traktor stanął. Trzeba było go odpowietrzać. Sąsiadka która była już w międzyczasie wybyła do siebie - przez telefon udzielała fachowych instrukcji, jak skutecznie i szybko odpowietrzyć traktor. Zaimponowała tym Indiance. Chłopom chyba też :-) No, w końcu prawie sama prowadziła gospodarkę przez lata, to wie co i jak. Sprzętu wszelkiego mieli oni to się i gospodyni na nim dobrze poznała. Bo musiała mając niepełnosprawnego męża i chciała bo ambitna jest. Ambitna, energiczna, obrotna i pracowita, do tego dusza człowiek. Mało takich ludzi stąpa po tej planecie. Wielka strata dla wsi, że taka wspaniała osoba z niej odchodzi. Szkoda, że Indianka tak późno ją poznała.

Tymczasem pola Indianki poszarpane, sponiewierane pługiem. Trza to wyrównać maszynowo, gdyż grabkami tego ona nie przerobi. Za dużo tego i za duże skiby. Trzeba pole jeszcze porządnie spulchnić kultywatorem i prawidłowo wpierw bronami wyrównać. Orka była płytka, bo ciężko orało się. Inaczej się nie dało. Ziemia mocno zbita i zadarniona. Kolejne orki będą lżejsze. Ta była ciężka. Bardzo ciężka.

Taką darń trzeba byłoby wpierw talerzówką przelecieć lub kultywatorem porwać. No, ale tego sprzętu nie było pod ręką. Był pług, więc pługiem się pracowało. Zbita gleba rozbita. Teraz będzie lżej do niej się dobrać. Kosiarz tym razem skóry z Indianki nie zdarł. To była ekonomiczna akcja. Orka partyzancka - z łapanki, z nienacka i wieczorową porą :-) :-) :-)

Indiance minął wkurw :-) Indianka kontentna jest :-)

wtorek, 5 maja 2015

Jeepem na zakupy

Miła sąsiadka dała znać, że rano wybiera się do Olecka i chętnie zabierze Indiankę ze sobą. Auto zajechało na skarpę pod sosną i zaczekało na Indiankę aż ta przejdzie przez ogromną, górzystą łąkę. 

Gdy Indianka wsiadła do auta przywitala się z 3ma sąsiadkami.
Auto ruszyło po żwirówce z kopyta i z kultową piosenką Jamala pt. "Policeman", która to piosenka jest ulubionym szlagierem Czukt stanowiącym wręcz hymn tej niewielkiej wioski. Z tą energetyczną i rozkołysaną piosenką Czukcianki wesoło przejechały drogę do pobliskiego miasteczka. Na full glośnikach ;) Raczej nie inaczej się tu słucha Jamala :)))

W Olecku Indianka miała wpierw zapłacić za rachunki, a potem kupić deski na płot. Ale tego dnia był jarmark, a na nim młode kurki i kurczaki. Indianka skusiła się na 13 kurek i trzy kogutki.
Zainwestowała w 8 negrów, 5 jarzębatek i po kogutku kazdy z innej rasy.
Nabyła kogutki ras: rhode island, jarzębatek i sussex. Oczywiscie same nioski. Najwyzsza pora na remont jej kurzego stadka. Jej obecne kwoki niosą wielkie jaja, ale coraz mniej.
Zanim stare kury przestaną się nieść - mlode odchowa i one zaczną składać jaja. 

Teraz kurnik trzeba podzielić na dwie części, aby stare kury nie dziobały młodych kurek. 

Indianka w miasteczku kupila tez pędzel do wapna, nowe grabie do ogródka, szczotę do zamiatania budynków gospodarczych i podwórka. Wapno wczoraj zalała wodą. Jutro omiecie z pajęczyn i kurzu ściany i sufit kurnika i pobieli wapnem. Także zrobi przegrodę dla drobiu, bo dziś juz nie da rady.
Bieganie po sklepach w pośpiechu ją wykończyło, ale za to kupiła sporo podstawowych artykułów codziennego użycia, choć i tak za bogato jeść w tym miesiącu nie będzie, bo jednak pieniążków za mało było.

Kupiła rzeczy na prawdę podstawowe takie jak lizawki dla koni, kóz i owiec, klamki do pastucha.

Rozliczyła się też z sąsiadką za drobne zakupy które ta przemiła osoba zrobiła Indiance wcześniej, a także się dorzuciła do paliwa i postawiła sąsiadce piwo.

Bryka zajechała na podwórko i sąsiadki pomogły się Indiance rozładować z jej zakupami. Indianka zaraz zaniosła kurczaki do kurnika by je wypakować i dać im pić i jeść.

Sama zrobiła sobie kanapki i poszła odpocząć.

Desek już nie kupi, bo nie ma kasy, ale kupiła ręczną piłkę do żerdzi. Żerdziami się ogrodzi :) Wszystko to zajmie sporo czasu, ale ten ogród powstanie. Niestety będzie musiała ręcznie kopać ziemię, bo na wynajęcie traktora też już nie ma kasy.

Sąsiadka mówi, że gdyby miała traktor to by Indiance zaorała.
Ale nie ma już niestety. Sprzedała. Zatem trzeba sobie radzić inaczej. Najciężej będzie przekopać łąkę w tym roku. Chyba całej nie da rady. No i ogrodzić się trza pilnie.

Indianka

poniedziałek, 4 maja 2015

Mega wkurw i rośnie


Dzisiaj Indianka zmaga się z sennością, zmęczeniem, zastojem, stratami i niepowodzeniami w interesach. Narasta zniecierpliwienie, frustracja, a wraz z nimi mega wkurw :-) :-) :-)
Jest to wkurw twórczy, który podnosi ciśnienie i wytwarza gwałtowny dopływ energii który niebawem eksploduje twórczo. Podczas eksplozji może zostać ranny przypadkowy oponent. Zatem lepiej nie podchodzić :-) :-) :-)
Indianka mając przyblokowane swoje ogrodowe plany rozważa atak twórczy na ganek. Ganek zostanie zdewastowany artystycznie i przemieniony w powalające cudo. Tymi rękami :-)
A co? Kto mi zabroni? Jakiś pedał z Krakowa? :-) :-) :-)


Ognisko majowe 2015

W niedzielę Indianka zaszła do sąsiadki która dała jej znać, że jest u niej bezdomny człowiek chętny do pomocy w zamian za dach nad głową i wyzywienie. Był zainteresowany wprowadzeniem się do Indianki.
Na miejscu okazało się, że to 67 letni inwalida ze śrubą w nodze bez prawa do zasiłku. Dwuzębny człowiek z trudem poruszający się, oczekujący zameldowania na cudzym adresie. Wiadomo, że jak taki zamelduje się, to potem nie można się go z chaty pozbyć :-) :-) :-)

Na miejscu u sąsiadki Indianka zorientowała się, że ów dziadek to ten sam człowiek co u Heleny kiedyś był dwa tygodnie żerując na jej gościnie i nie pomagając jej nic a nic, nie dokładając się do wyżywienia, mimo, że miał wtedy zasiłek, co więcej obarczał ją dodatkowmi zajęciami np. zażyczył sobie, by mu robaków ukopała gdy miał chęć iść na rybki. Po prostu urządził sobie darmową agroturystykę cudzym kosztem.

I takiego typa Helena chciała wcisnąć Indiance, jakby Indiance nie dość ciężko było samej :-) :-) :-) Indianka się absolutnie nie zgodziła. Już woli sama kopać te dołki niż brać sobie na barki takiego ciężara.

Z tą śrubą i tak by dołka nie wykopał, albo by kopał cały dzień jeden dołek. Bez sensu takiego brać sobie na utrzymanie i na dom.
Z dziadkiem można miło przy ognisku pogawędzić, ale brać na chatę - NIE :-)

Na ognisku był też mężczyzna z Ełku, który gęsto się tłumaczył ze swego durnego smsa do Indianki, gdzie zarzucał Indiance rzekomy "problem z prawem". Bardzo go ubodło, że Indianka po tym pomówieniu nie chciała mu ręki podać. Sam zrozumiał, że to wredne pomówienie było i dążył do zgody. Indianka najpierw mu dogadała, ale ostatecznie wybaczyła i nadal są koleżeństwem :-)

Na ognisko przybyła też zapłakana sąsiadka z centrum wsi. Wójt Locman z żoną chcą jej córkę zabrać. Najechali na dom sąsiadki w niedzielę po południu. Wleźli do domu sąsiadki i zrobili jej kontrolę.

Córka zadbana, mądra, śliczna, fajna, wygadana dziewczynka bez oznak jakiegokolwiek zahukania czy nie daj Boże niedożywienia. Ładnie i czysto ubrana. Kocha zwierzęta, a zwłaszcza konie. Rodzice kupili jej kucyka. Kochają ją i dbają o nią. Nie ma podstaw do zaboru dziecka. Oderwanie jej od rodziny byłoby wielką krzywdą dla małej i jej rodziny.

Na ognisko przyszła też 97 letnia babcia Jadwiga - mama organizatorki ogniska. Śpiewała i żartowała rozbawiając towarzystwo. Pamięta stare harcerskie piosenki lepiej niż młodsze pokolenia.

Czas przy ognisku i kiełbaskach minął miło i szybko. Szkoda, że gospodyni ogniska opuszcza swą gospodarę. Ale potem będą mogły organizować ogniska u Indianki.

O zmierzchu Indianka pożegnała się z towarzystwem i powędrowała na swoje rancho spać. Musi być wyspana i sprawna, gdyż duzo pracy przed nią.




sobota, 2 maja 2015

Plotkarze

Plotkarze nie mają wyobraźni, sumienia, ani marzeń.
Karmią się niezdrową, wyssaną z palca sensacją.
Przemawia przez nich trywialna nieżyczliwość i często niegodziwość.
Plotkarze nienawidzą tego bloga, gdyż zadaje on kłam ich durnym, wrednym i często podłym pomówieniom. Ten blog obnaża ich nikczemność i niewyobrażalną głupotę.

Kwitną drzewa


Niestety - plan znów niewykonany - Indianka znów osłabła. Oj musi iść do lekarza się zbadać.
Ani jednego dołka nie wykopała. Jutro sprobuje. Dziś cały dzień w łóżku leżała. Za to kury pasły się cały dzień na dworze i dały 6 jaj. Na ziemi indiańskiej zakwitły śliwy. Jak przymrozek nie zetnie kwiatów to będą owoce.

Odezwał się kolega z Holandii. Ma wpaść w odwiedziny.
Miły gest po tym, jak pewien typek z Ełku zaoferował Indiance przyjaźń po to tylko by szybko się wypiąć na Indiankę gdy jego sprośny plan wpadnięcia "na ciepłe nóżki" nie wypalił, gdyż dostał zimną odprawę. Do tego głupio tłumaczył się, że ktoś mu wmówił, "że Indianka uciekła z miasta bo miała problemy z prawem". Indiance się flaki wywracają gdy słucha takich debilnych plotek. Ale najbardziej wkurzające jest to, że plotkarz kryje plotkarza. Za plecami mają odwagę pieprzyć trzy po trzy, ale w twarz już nie, a tym bardziej na ławie sądowej im mowę odbiera. 

Indianka

Trawa rośnie

Popadało. Super. Trawa rośnie. Ziemia miękka - da się wkopać pozostałe słupy. Dziś Indianka rusza na łąkę ze szpadlami, grabiami, miarką i taczką. Każdy dołek musi mieć co najmniej pół metra głębokości.

Ziemia twarda, zbita, gliniasta. Ciężko wykopać dołek. Tylko po deszczu idzie kopać. Indianka ma kilka dołków nadkopanych. Teraz po deszczu je pogłębi i wkopie słupki.

Może w poniedziałek uda się zorganizować deski, a we wtorek nająć traktor do orania.

Indianka

Wiosna, wiosna... wiosna ach to ty! :)

1 maja 2015 roku to był piękny, długi i ciepły dzień majowy zakończony odżywczym dla trawy i drzew deszczem.

Indianka ten dzień pracy na rancho zaczęła o 5.30 rano, a skończyła o 15.oo. By tak szybko pracy nie kończyła, ale zadzwoniła sąsiadka, że wyjeżdża, a Indianka chciała jej zdążyć podrzucić jaja zanim pojedzie i porozmawiać chwilę.

Indianka zadowolona z dzisiejszego dnia pracy.

Celebrowała to święto pracy w pełnym rynsztunku bojowym: z widłami i taczką do gnoju. Wywiozła 20 kopiastych taczek obornika. Na dłoniach pojawiły się odciski i bąbel - ślady rzetelnej, uszlachetniającej pracy.

W międzyczasie Indii także wyniosła na dwór indyczkę wysiadującą z poświęceniem 12 indyczych jaj coby zmusić ptaszynę do jedzenia i picia. Ogarnęła też owce i kozy.

W kurniku zawiesiła wyszorowany i umyty karmnik dla drobiu i wsypała do niego zboże. Do poidła wlała świeżą wodę.

Klacze grzecznie stały w stajni gdy Indianka wybierała i ładowała obornik. Odwiedzały je kury, kozy i owce.

Jedna klacz szwendała się luzem po podwórku i wokół siedliska raz po raz zaglądając do stajni i stojącej tam na uwiązach końskiej rodziny.

Gdy Indianka skończyła pracę wpierw zagnała do kurnika drób. Pozamykała zwierzynę w budynkach.

Zapakowała jaja w plecak i ruszyła na wieś. Po drodze spotkała inną sąsiadkę świętującą dzień pracy w bardziej typowy dla narodu sposób ;) Sąsiadka znajdowała się w stanie dużej nieważkości. Indianka pomogła jej trafić w bramę i oddaliła się pośpiesznie w kierunku farmy gospodyni, do której się wybierała z jajami. Z jajami zdążyła. Sąsiadka zrobiła się na eleganckie, czarne, połyskliwe bóstwo i pojechała na imprezę podwożąc Indiankę do wsi.
Indiance wcisnęła smakowite ciasto swego wypieku.

Indianka wróciwszy do domu wskoczyła do łóżka z ciachem i świeżo zaparzoną herbatą i tym miłym akcentem zakończyła ten pracowity dzień. Och jak bosko wyciągnąc się w łóżku po całym dniu pracy :)
Indianka

czwartek, 30 kwietnia 2015

Sprzedam koźlęta po mlecznych matkach

Sprzedam śliczne, młode, zdrowe koźlęta po bardzo mlecznych matkach (kolczyki do wykupienia).
Cena 300 zł/koźlę lub zamienię na inne zwierzęta, ale tylko zdrowe, dorodne i nie wybrakowane.

Sprzedam też czarującą, śliczną, tłuściutką i oswojoną pieszczochę kózkę miniaturkę o żadkim umaszczeniu - czarną z białymi skarpetkami. Unikat.
Idealna do małego zoo przy agroturystyce.
Cena: 700 zł lub zamiana na alpakę lub cieliczkę lub inne ciekawe zwierzę np. na daniela lub świnki rasy Mangalica.

tel. 607 507 811
Indianka

Plan wykonany


6 dodatkowych słupów wkopane. Uzupełniony rząd drewnianych słupów zaczyna przypominać ogrodzenie. Pastuch już można instalować, ale Indianka chce jeszcze kilka słupów wkopać by było do czego stabilnie deski przymocować.

Indianka

Nauka stania na uwiązie


Indianka uczy swoje klacze podstaw. 
Już potrafią stać na lince od zeszlego roku. Indiana i Dakota nauczone chodzić na lince w ręku. Indiana była lonżowana w trzech chodach i przyjęła siodło i jeźdźca. Konie Indianki reagują na wołanie. Wołane przylatują z odległego pastwiska co koń wyskoczy :)

Potrzebny ktoś, kto poćwiczy z Indianą jazdę i nauczy Indiankę jeździć konno. Do ujeżdżenia jest też cudowna, bajecznie ubarwiona, energiczna i śmiała Dakota. Konie doskonale do wycieczek i rajdów po okolicy. Wybiegane na maxa. Dzielne i zdolne.

Nagrodą za ich przyuczenie do pracy w siodle będą cudowne konne wycieczki po przepięknych, dziewiczych Mazurach Garbatych. Kto chętny do przygotowania ślicznych, zdrowych, bystrych i pełnych wigoru klaczy do jazdy w teren? :)

Indianka
tel. 607 507 811
rajdy.konne(@)tlen.pl
(usunąć nawiasy z emaila)

środa, 29 kwietnia 2015

Plan nie został wykonany

Indianka zasłabła. Nie wkopała słupów. Zmorzył ją obezwładniający sen. Zapadła w ciężki letarg by obudzić się po kilku godzinach. Może to wiosenne osłabienie. Może niskie ciśnienie. Cokolwiek to było powaliło ją totalnie. Wiało mocno.
Indianka ma nadzieję, że gleby nie wysuszyło. Jutro wkopie zaplanowane słupy. Ona nigdy się nie poddaje. 

Indianka

Nadszedł ten dzień...

Nareszcie porządnie popadało i znacznie spadła temperatura.
Idealne warunki do kopania dołów pod słupki ogrodzeniowe.

Indianka wykopała 5 dołów w twardej, gliniastej glebie i przytargała 5 ciężkich słupów olchowych. Trochę się zmęczyła. Ciężko się kopało i targało słupy.
Zrobiła sobie przerwę na późne śniadanie i regeneracje sił.

Po śniadaniu wkopie słupy i tym samym powstanie rząd słupów ogrodzenia północnego, do którego trzeba będzie zorganizować deski lub naciąć żerdzie poprzeczne do których z kolei przytwierdzi gęstą siatkę.

Po deszczu ruszyła trawa. Kury dziobią rośliny i robaki zapamietale.
Będą jaja! :-)

Kicia Tygrysia mruczy i uparcie molestuje Indiankę nie dając napisać w spokoju posta :-)

11 taczek gnoju

Indianka ten dzień poświęciła na porządki w stajni i użyźnianie ogrodu. Wywiozła 11 kopiastych taczek gnoju. Wyrzuciła je na łące która jest zaplanowana do transformacji w niebiański ogród :-)

Te proste prace na świeżym powietrzu poprawiły jej samopoczucie.
Kury pasły się cały boży dzień na siedlisku i niosły ogromne, smakowite jaja w kurniku.

Indyczka zniosła dziesiąte jajo. Błękitny indor błyskał czerwonymi koralami i rozczapirzał pióra przed indyczką zalecając się do niej w ten sposób.
Owce i kozy leniwie wylegiwały się na podwórku. Sielanka.

Klacz Driada brykała wokół siedliska. Pozostałe klacze stały na uwiązach w stajni. Dwie spokojnie, a trzecia niecierpliwie grzebała kopytem. Indianka raz po raz podchodziła do nich i głaskała je krążąc z taczką. Robota wciągnęła ją tak, że wyrobiła ją ponad plan - wywiozła 11 taczek, a nie 10 jak sobie zaplanowała.

Indianka przygotowała ogród do zaorania. Jeszcze musi dołożyć obornika. Rozciągnęła sobie też sznurek wyznaczający rząd słupków ogrodzeniowych od strony północnej. Gdy spadnie deszcz i zwilży ziemię - wykopie kilka dodatkowych dołków pod słupki.

Wieczorem zaniosła zaprzyjaźnionej sąsiadce 10 dużych, świeżo zniesionych jaj i zaoszczędzone piwo. Indianka, jak skwitowała zdegustowana babcia sąsiadki: "marny pijak jest" - w sensie z trudem i grymasem wlewa w siebie jakikolwiek alkoholowy trunek - dzięki czemu udaje jej się zaoszczędzić piwo podarowane czasem przez kolegę. I tak stało się tym razem. Puszeczka z piwkiem została zaniesiona dla podniebienia które docenia smak piwa :-)

Indianka piła ulubioną owocową herbatkę, a sąsiadka piwko.
Gospodynie ponarzekały sobie na nieodpowiedzialnych, nieuczciwych i szkodliwych pomocników farmerskich i wymieniły swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami dotyczącymi tychże.

Indianka zauważyła, że sąsiadka ma w sobie morze spokoju i cierpliwości do lewusów i trutniów. Indianka nie ma :-)
Indianka jednego pasożyta wyprosiła z chaty już po kilku godzinach.
Sąsiadka ze swoim pasożytem męczyła się aż dwa tygodnie zanim go pożegnała :-)

Szkoda, że sąsiadka opuszcza wieś. Mają wiele wspólnych tematów i podobnych doświadczeń. Razem zawsze raźniej.





niedziela, 26 kwietnia 2015

Jak zatuszować pobicie przez policjanta?

Prosto. Wystarczy sfałszować protokoły policyjne, karetki i pogotowia oraz zamknąć pobitego na dwa miesiące do aresztu bez dostępu do pomocy prawnej i medycznej.

Po dwóch miesiącach ślady zewnętrznego pobicia zanikną.
Ślady wewnętrzne zaś nie zostaną wykryte, bo do tego trzeba specjalistycznych badań do których poszkodowany nie ma dostępu.

Na wszelki wypadek podsuwa się pobitemu do podpisu oświadczenie ze on zdrów i zadnego leczenia nie ząda. Zmusza się go do podpisu groźbą zrobienia krzywdy w areszcie jeśli nie podpisze.

Etap kolejny, to oskarżenie pobitego o naruszenie i znieważenie policjanta.

Mozna tez próbować przykleić poszkodowanemu inny artykuł np. wyssane z palca pomówienie o spowodowanie zagrozenia pozarowego np. w oborze.

Za wszelką cenę nalezy podwazyć wiarygodność poszkodowanego i zastraszyć go grozbami wytoczenia zarzutów opartych na fałszywych zeznaniach.

Zastraszony poszkodowany odstępuje od oskarżenia policjanta.
Jesli tego nie zrobi - prokurator umarza dochodzenie w sprawie o pobicie nie znajdując podstaw do jego wszczęcia. "Brak dostatecznych danych popełnienia przestępstwa" itp. slogany są w nagminnym użyciu.

Tak funkcjonuje mafia organów ścigania. Przestępczość zorganizowana. Nie do ruszenia.

Niniejszym wzywam Sejm Rzeczypospolitejpolskiej do zrobienia z tym porządku! Macie nas obywateli chronić, a nie gnoić! :(((






sobota, 25 kwietnia 2015

Widzenie

Indianka była dziś pierwszy raz w życiu w areszcie i na widzeniu aresztanta. Pojechała stopem z 5cioma kilogramami żywności.
Przywiozła smakowite ciasta i dwa kilogramy cukru oraz kawe.
Z całej tej paki żywnościowej tylko kawę areszt zaakceptował dla aresztanta. Smakowite ciasta domowej roboty które upiekła dla Kamyka z sąsiadką zostały odrzucone. Także cukier kupny oryginalnie zapakowany. Tylko kawie się udało przejść przez okienko.

Indianka próbowała dowiedzieć się, dlaczego nie wolno cukru dać aresztantowi.
"Bo sypki" - usłyszała.
"Ale kawa też sypka a można dać"
"Taka procedura. Nie mozna i juz, ale w kantynie mozna kupić"
(ale w kantynie jest 3 razy drozej wszystko)
"A czemu ciasta nie mozna dać? Przecież to tylko ciasto. Nie narkotyki, nie wóda, ani żadna inna zakazana kontrabanda?"
"Bo musi być pakowane próżniowo"
"Ale jak, w kosmosie ma być pakowane próżniowo czy wystarczy na księżycu aby było łatwiej? :-) " - zapytała Indianka.
Odpowiedzi nie było. :-)

Musiała w szafce bagazowej zostawić wszystko co miała przy sobie.
Z kieszeni wyjąć wszystko.

Wprowadzono ją na teren aresztu. Budynki odnowione, wypiaskowane. Teren aresztu zadbany.

Zaprowadzono ją do kantyny i kazano zająć miejsce przy stole i czekać na Kamyka.
Po chwili nadszedł strażnik i powiedział, ze Kamyk to tymczasowo aresztowany i dlatego widzenie bedzie przez szybę.

Indianka weszla do wąskiego akwarium i zajęła miejsce. Obok siedział chlopak na stanowisku bez szyby i rozmawiał ze swoim ojcem.

Kamyk zaś traktowany jak groźny Talib został doprowadzony do szczelnego akwarium ze słuchawką. Indianka wzięla słuchawkę i zaczęli rozmawiać. Jakość techniczna słuchawki jest marna i ledwo było Kamyka słychać. Kamyk wyglądał tak samo mizernie jak ostatnio na rozprawie 22 kwietnia 2015. Blady jak ściana. Osowiały. Skarżył się na bóle i zawroty głowy nie leczonej po pobiciu w dniu 25 i 26 marca 2015, na kłopoty z koncentracją, oraz na ból ręki w obojczyku, jak także na ból w boku tułowia i w tyle pleców.

Zdaniem Indianki ma powikłania po nieleczonym wstrząsie mózgu.
25 marca 2015 roku jeden ze współpracowników Kamyka (nawiasem mówiąc stary kryminalista) pięścią z całej siły uderzył go w głowę i rozciął mu łuk brwiowy który krwawił i zalał mu krwią oczy i twarz.

Przyczepił się do Kamyka, gdy Kamyk tego dnia wrócił ze spotkania z Indianką. Typek wulgarnie ubliżał Indiance i wszczął bójkę z Kamykiem.

Po pobiciu Kamyka i uderzeniu go w głowę Kamyk stracił przytomność, a gdy ocknął się - błąkał się w ciemnościach nocy po podwórku farmy krowiej na której pracował, ledwo kontaktując co się z nim dzieje. Zadzwonił wtedy do Indianki, a ona go skierowała do obory, by się położył na słomie. Zrobił to i gdy rozmawiał przez telefon z Indianką zemdlal. Wtedy Indianka wezwała pogotowie.

Pogotowie przyjechało, ale nie udzieliło dostatecznej pomocy. Kamyk powiedział co go boli, pokazał obrażenia, ale ku jego zdziwieniu ludzie z karetki tylko obmyli mu z krwi twarz i zostawili na wpół przytomnego na farmie zamiast zabrać do szpitala na tomografię mózgu i zapewnić adekwatne leczenie. Kazali mu zaplacic 350 zl za przyjazd. Gospodarz wziął wypłatę Kamyka i zapłacił. Kamyk został bez grosza i bez opieki medycznej na cały miesiąc.

Następnie przyjechał patrol policji prawdopodobnie wezwany przez karetkę lub dyspozytora pogotowia. Podczas przewożenia na komendę jeden z policjantów bił ledwo żywego Kamyka w głowę i oparzył go dwukrotnie paralizatorem w chore nerki.

W areszcie w Suwałkach podczas miesiąca pernamentnego bólu pobitych i kontuzjowanych oraz nie prześwietlanych i nie badanych i nie leczonych obrażeń części ciała Kamyk dostał jedną tabletkę od bólu - pyralgin. Ot, cała opieka medyczna w areszcie. Zero prześwietleń. Zero badań. Zero leczenia. Będzie kaleką. :(((












Oto czego nie udało sie doreczyć aresztowanemu. Gdzie jest rzecznik praw człowieka? To aresztowanemu nawet sie bronić nie wolno?
Ciast domowych też nie pozwolili dać człowiekowi niedożywionemu... :(((

środa, 22 kwietnia 2015

Biedny Kamyk :(((

Indianka widziała Kamyka dziś w Olecku na jej rozprawie.

Był trupio blady. Osłabiony. Z trudem się poruszał i wysławiał. Mówił cicho i niewyraźnie. Cień człowieka. Miał widoczne obrażenia głowy. :(((

Indianka chciała mu wręczyć jego pisma procesowe, które Sąd w Kętrzynie każe mu podpisać by nabrały mocy prawnej i doczekały się rozpatrzenia. Sędzia olecka nie zgodziła się.

Także nie pozwolili dać mu papeterii i długopisów ani kodeksów karnych. Traktują aresztowanych jak śmieci bez żadnych praw. Pamiętajcie, że nie został on skazany, a siedzi. Aż dwa miesiące aresztu tymczasowego.
Bez opieki lekarskiej i pomocy prawnej. Bez kontaktu z bliskimi.

Wam też się to może przydarzyć. Przepisy w Polsce są bardzo restrykcyjne, nadmiernie restrykcyjne i wysoce dehumanitarne.

Nienawidzę tych, którzy takie wymyślili. Nienawidzę tego prawnego wynaturzenia prawa polskiego. Nienawidzę tego systemu programowego, okrutnego, bezwzględnego zła :(((

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Sen Indianki

Indianka po całym dniu pracy oraz po zeszłotygodniowej wyprawie do Giżycka i Kętrzyna wyczerpana jest nieziemsko. Wczoraj bardzo osłabiona była. Rano obrządek zrobiła i położyła się zmęczona do łóżka by zapaść w długi, ciężki acz czujny sen.

Wieczorem zaszła do sąsiadki, która piecze boskie ciasta i torty.
Indianka poprosiła ją, by upiekła pyszne ciasto dla Kamyka. Zaniosła sąsiadce mąkę i cukier, a wcześniej swojskie jaja. Poprosiła też, by kupiła w Olecku worek chleba. Indianka będzie robić paczkę dla Kamyka, bo głodny.

U sąsiadki tego dnia był typek który z Kamykiem w Gębalówce pracował. Ten sam, co Kamyka z drugim typkiem skatowali 25 marca 2015. Był proszony, by przywiózł rzeczy Kamyka z tamtej farmy. Nie przywiózł. Zamiast tego doczepił się do Indianki i jej wygrażał, że ją zabije, a na Kamyka w więzieniu napuści mordercę by go tam zabił.

niedziela, 19 kwietnia 2015

Zażalenie na nielegalne zatrzymanie

Indianka była wcześniej złożyła zażalenie na nielegalne zatrzymanie jej przez policjantki w dniu 26 kwietnia 2013 roku.

W czwartek 16 kwietnia 2015 roku sędzia w Giżycku po raz drugi odmówiła zajęcia się sprawą nielegalnego zatrzymania przez policję.
Nadto groziła Indiance ukaraniem za rzekomą obrazę Sądu, gdy Indianka poproszona do pokoju posiedzeń na odczytanie postanowienia o odmowie wszczęcia postępowania przeciwko policjantkom zostawiła swoje rzeczy na biurku w sekretariacie.

Torba i kurtka Indianki obraziła biurko w sekretariacie :-) :-) :-)
Biurko zostało zbrukane rzeczami obywatelki która śmiała dochodzić swych praw przed sądem wobec policjantek... :-) Chore to. Szczyt hipokryzji.
W sądzie już było pusto - były tylko sprzątaczki, strażnik, sędzia i protokolant oraz Indianka czekająca na wydanie postanowienia.
Zabrała swoje rzeczy z korytarza do sekretariatu, gdyz nie wiedziała, jak długo to zajmie owe odczytanie postanowienia.

Od tego postanowienia nie należy się według prawa odwołanie, więc policjantki nie staną przed sądem i sprawiedliwości nie stanie się zadość.
Policjantki po zatrzymaniu w dniu 26 kwietnia 2013 sporządziły protokół zatrzymania, w którym mataczyły zawierając w rubrykach nieprawdę. Indianka poprawiła treść protokołu i uzupelniła braki. Wówczas one wydarły jej ten protokół z rąk i podarły.

Dały nowy do podpisu tak samo kłamliwy jak ten pierwszy, który Indianka uzupełniła była wcześniej. Tego nowego nie dały jej uzupelnić, tylko kazały w ciemno podpisać. Nie podpisała fałszywych treści. Wówczas zabrały jej ten protokół. Nie czytała ani nie dostała pouczeń. Nie wiedziała, jakie prawa jej przysługują w przypadku zatrzymania. Nie wiedziała, że należy złożyć zażalenie na zatrzymanie. Dlatego złożyła je po terminie.

Ten fakt wykorzystał prokurator który wnioskowal o nie uwzględnianie zażalenia Indianki z uwagi na wniesienie jego po terminie. Prokurator występował wbrew interesowi prawnemu Indianki.

Prokurator, który jako oskarżyciel publiczny powinien stanąć po stronie osoby pokrzywdzonej, a w tym przypadku po stronie Indianki - wnioskował na szkodę Indianki, a na korzyść policjantek czyli sprawczyń nielegalnego zatrzymania. Sędzia uwzględniła niekorzystny dla Indianki wniosek prokuratora i tym samym uniemozliwiła Indiance dochodzenie jej praw od policjantek przed Sądem.
***
Zatem wnioskuję do Sejmu by nie ograniczał czasu na składanie zażaleń na nielegalne zatrzymanie przez policję.

Jest to w interesie obywateli którzy podczas zatrzymywań są traktowani przez policję źle i często nieuczciwie. Osoba zatrzymana, a zwłaszcza aresztowana - nie ma możliwości złożenia zażalenia, gdyz nie jest świadoma swoich praw i nie wie jak dane pismo powinno wyglądać, ani nie ma czym i na czym napisać zażalenia i nie wie do kogo.

Nie wie - zwłaszcza jeśli nie dostanie pouczenia do ręki - o przysługujących jej prawach.

Tego typu postanowienia sądowe, gdzie blokuje się obywatelom drogę prawną do dochodzenia swoich praw powinny być podważalne.
Obywatel powinien mieć zabezpieczone prawo do rozpatrywania jego zażaleń bez względu na termin składania takiego zażalenia albowiem czynnikiem istotnym w danej sprawie winna być zasadność zażalenia, a nie termin jego wniesienia. Skoro policjantki złamały prawo nielegalnie zatrzymując osobę powinny ponieść karę.

Policjantki nie miały prawa mnie zatrzymać czy aresztować w sytuacji braku popelnienia przestępstwa. Zrobiły to jednak i to w sposób bardzo brutalny z narażeniem mojego zdrowia i życia, za co nie zostały ukarane - ba, nawet policja, prokurator i sędzia - nie dopuścili do wszczęcia postępowania przeciwko policjantkom łamiącym prawo, albowiem zatrzymanie jest wówczas zatrzymaniem, a nie bandyckim napadem, gdy jest podstawa prawna do zatrzymania - a tu nie było żadnej. Mało tego - nie odczytaly mi moich praw, nie przedstawiły zarzutu, nie umożliwiły kontaktu z adwokatem. Po prostu znienacka na mnie napadły, poturbowały i uprowadziły z ulicy.
Te policjantki powinny ponieść karę. Jeśli nie ponoszą one kary to oznacza, że zyjemy w panstwie policyjnego bezprawia, a organy ścigania to wróg numer jeden porządnego obywatela. To nasz wróg.

Organy ścigania w Polsce to wrogie siły wymierzone w Polaków. :(((
To są organy terroru i zastraszania obywateli polskich.
Takie jest ich prawdziwe oblicze. :(((

Nie chronią, nie bronią a wręcz przeciwnie - napadają i zastraszają. :(((














Paczka marihuany

Nie chce mi się dla was pisać postów bo w większości (takie odnoszę wrażenie czytając złośliwe komentarze lesb i ich przydupasów ustawicznie spuszczających się pod moimi postami, a które to wypociny kretynek moderuję) jesteście beznadziejnymi kreaturami o wyssanych przez nienawiść mózgach niegodnymi by dzielić się z wami moim życiem za pośrednictwem tego bloga. Nie dla was piszę tego bloga. Nie wy jesteście jego adresatami.

Nie życzę sobie, by na mój blog wchodziły takie osoby.
Miejsce kanalii jest w kanale. Stworzyłyście odrażający kanał w postaci dwóch antyblogów - więc w nim siedźcie i taplajcie się w waszym chorym błocie nienawiści i zwyrodniałej podłości.

Ja was na swojego bloga nie zapraszam, ani do mojego życia.
Blog piszę dla siebie i dla mojego bezpieczenstwa.
Na moim blogu dzielę się moim życiem z ludźmi normalnymi, poczciwymi. Chore z nienawiści szantrapy niech stąd spadają.

***

W ostatnim tygodniu, bodajże 14 kwietnia 2015 roku Indianka dostała dziwną przesyłkę. Kontrowersyjną przesyłkę. Niejaki Julian Wawszczyk zamówił na jej adres domowy paczkę z marihuaną. Oszust co prawda sprowadził na jej adres rzekomo tylko nasiona, ale to może być próba wkrętu Indianki w większe przestępstwo, więc zgłosiła ten fakt na policji i u dzielnicowego.

Dzielnicowy poprosił, aby Indianka nic nie mówiła na wsi o tej trefnej paczce. Chciał poczekać, aż gościu posieje i uprawi marihuanę, by mieć wówczas podstawy by go zgarnąć za handel narkotykami.

Jednak Indianka nie posłucha, gdyż u typka policja znajdzie opakowania po paczkach nasion marihuany z jej adresem i wykorzysta to przeciwko niej wrabiając ją w handel narkotykami.

Według kuriera typek przedstawiający się jako Julian Wawszczyk,
kilkakrotnie zamawiał na adres Indianki podobne przesyłki.
Odbierał je w Sokółkach, gdzie się telefonicznie umawiał na odbiór z kurierem firmy UPS. Po paczki podjeżdżał samochodem. Kurier nie musiał dowozić przesyłek pod adres. Tym razem odbiorca telefonu od kuriera nie odebrał, w wyniku czego kurier paczkę przywiózł do Indianki na podwórko.

Indianka nie wie, czy to prawdziwe nazwisko dwudziestoparoletniego mężczyzny mieszkającego w okolicy jak go opisał kurier. Wie natomiast, że oszust posługuje się jej adresem bez jej wiedzy i zgody, z narażeniem jej samej na zarzuty o handel narkotykami.

Indianka nie życzy sobie, by ktokolwiek posługiwał się jej danymi w jakimkolwiek celu.

Paczka zawierająca pół kilograma nasion marihuany wyjechała z rancza Indianki wraz z kurierem UPS. Była to paczka za pobraniem, zamówiona przez internet. Sprawa przekazana na policję w Olecku. Czy ruszyli dupy, by znaleźć oszusta - nie wie. Pewnie nie.

Łatwiej zedrzeć mandat z bezbronnego kierowcy niż zająć się oszustem.



Indianka o zawartości paczki dowiedziała się od nadawcy. Zadzwoniła do niego.
Poprosiła sprzedającego, by wykreślił jej adres ze swojej bazy odbiorców.
Poprosiła, by na jej adres nie przysyłano marihuany. Poinformowała nadawcę, że odbiorca jest oszustem podszywającym się pod adres Indianki.





sobota, 18 kwietnia 2015

Moi mili... :-)

... Dlaczego wśród was jest tak wielu nikczemników i debili?... :-)

środa, 15 kwietnia 2015

Uczciwość i humanitaryzm organów ścigania


Ja nie rozumiem. Czlowiek został skatowany, zmasakrowany, ma połamany obojczyk, rozbitą, pociętą głowę, obrażenia wewnętrzne tułowia - a sąd go bezzasadnie, bez udowodnienia winy, bez wyroku zamyka do aresztu na aż dwa miesiące bo chlopak sie na dozór nie stawial, a nie stawial, bo siedzial - izoluje od opieki lekarskiej,
izoluje od pomocy prawnej zamiast go normalnie przesluchac na sprawie i puscić do domu lub wyslac do szpitala?
Przeciez oni go doprowadzą do śmierci albo z niego kalekę zrobią... :(((
Połamany obojczyk - powinien miec podany zastrzyk przeciwzakrzepowy, zrobione przeswietlenie, nastawione kosci, usztywniony ten obojczyk, podane leki przeciwbolowe - a tu nic.
Zero opieki lekarskiej. Do tego głodowe racje żywnościowe...
Normalnie masakra. Czy jest w Polsce jakas organizacja obrony praw czlowieka? Przeciez on jest traktowany gorzej jak zwierze.
Odcieli od osób bliskich jak jakiego groźnego terroryste.
Zero widzeń. To nie jest normalne. To jest samo zlo ukierunkowane na zniszczenie niewinnego, bezbronnego czlowieka... :(((

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Paskudna pogoda

Wściekły wicher. Deszcz zacinający pod wszystkimi kątami. Masakra :-) Indianka zamierzała tego dnia wywalić obornik ze stajni, ale w tych drastycznych warunkach zajęła się porządkami w domu. Zebrała 9 worków ciuchów do prania :-) Posegregowała je kolorami. Będzie wielkie pranie i suszenie :-)

Trzeba też przesypać owies z worków do kasty, aby był pod ręką i miał dostęp powietrza.

Na piecu gotuje się obiadek i grzeje woda do zmywania.

Indianka wczoraj przed imprezą wykąpała się u sąsiadki. Jest czysciutka i pachnąca, a włosy puszyste i falujące :-)

Impreza była super. Zaczęło się od babskiego wieczoru z sąsiadkami, a skończyło na baletach z przyjezdnymi panami - kolegami gospodyni imprezy :-)

Imprezę trzeba powtórzyć :-)

sobota, 11 kwietnia 2015

Bezpłatne wakacje na rancho! :)

Bezpłatne 1-2 tygodniowe pobyty na rancho w zamian za pomoc przy rozbudowie ogrodzeń ogrodu i pastwisk, robieniu opału na zimę, porządkowaniu i konserwacji stajni, budowie boxów, pomoc w domu, pomoc przy strzyzeniu owiec, pomoc przy udoju kóz, pomoc przy treningu koni, pomoc w zakładaniu bajecznego ogrodu marzeń :)

Mile widziane osoby z umiejetnoscia obslugi pily spalinowej.
Mile widziane osoby potrafiace szkolic konie.
Mile widziane osoby z umiejetnosciami budowlanymi i wykończeniowymi.

Zapraszam osoby sympatyczne, entuzjastyczne i pracowite kochajace nature i zwierzeta oraz ludzi.

Oferty na rajdy.konne@tlen.pl
tel. 511 945 226
Przyjazd na rancho tylko po wcześniejszym kontakcie emailowym i telefonicznym na indywidualne emailowe zaproszenie.
Rancho to moja prywatna posesja i nie życzę sobie nieproszonych gości. 

Indianka

Rancho na Mazurach Garbatych do wydzierżawienia

Rozwaze wydzierzawienie rancha wraz z inwentarzem lub bez.
Do dzierzawy cale rancho tj. 11 ha i 3 budynki w tym dom mieszkalny lub czesc rancha np. 5ha i budynek lub dwa.
Mozliwosc dzierzawy klaczy malopolskich oraz drobnego inwentarza typu kozy, owce, drób.
Ewentualnie przyjmę zlecenia na odchów koni sportowych.
Oferty kierować na email rajdy.konne@tlen.pl
Indianka

piątek, 10 kwietnia 2015

Wiosenne porządki siedliska


Indianeczka zabrala sie za wiosenne sprzatanie siedliska.
Wygrabila slome spod ganku. Wyzbierała zrębki spod ganku.
Wyzbierała gruz spod domu. Poprawiła inspekty.
Poscielila na bogato: koniom, owcom i kozom.
Klacze ładnie i spokojnie stały na uwiązach podczas obrządku.
Az serce rosnie jakie mądre klacze wyhodowała Indianka :)

Indianka tego dnia przeprowadzila kilka obiecujacych biznesowych rozmów. Coś twórczego się wydarzy niebawem... :)

Indianka

czwartek, 9 kwietnia 2015

Tygrysia wróciła :-)

Tygrysia to tygryskowato umaszczona kicia. Bardzo sympatyczna i łowna. Kicia przytulanka. Łóżka indiańskiego stała mieszkanka. Indianka i Kamyk przygarnęli ją razem kilka tygodni temu, gdy wyruszyli na wieś w poszukiwaniu swoich zaginionych kotów. Swoich kotów nie znaleźli, ale za to znalazła ich kicia Tygrysia.

Kicia po krótkiej aklimatyzacji zżyła się z gospodarzami i wsiąkła w nowy dom jak w swój. Kamyk uwielbia Tygrysię. To jego ulubienica.
Noc przed uprowadzeniem i pobiciem go przez pachołków Matrixa czule się z nią przywitał i pożegnał. Jakby czuł, że już jej nie zobaczy.

Kicia Tygrysia całkowicie oswojona z nowym domem została wypuszczona na spacer. Była już kilka razy na takich spacerach.
Dwa dni temu jednak znikła. Wcześniej miała starcie z nową kicią Trikolorką. Wystawiona była na dwór do spaceru. Może źle to odebrała? Może się obraziła na obecność i fory dla nowego kota?
Znikła na dwa dni, a Indianka się zamartwiała, że poszła na wieś, a tam psy ją rozszarpały. Wczoraj w nocy gdy Indianka wracała do domu obok siedliska sołtyski - na drogę wyskoczył agresywny, czarny, podpalany pies i rzucił się na Indiankę. Ten sam co ją pogryzł kilka miesięcy temu. Z całym impetem wbił się w nogi i biodro Indianki nabijając jej dużego siniaka. Jakby taki pies spotkał Tygrysię - pewnie by ją rozszarpał na miejscu. Indianka przestraszona i zaniepokojona o kicię wróciła do domu. Tygrysi nadal nie było. Gospodyni poszła spać. Trikolorka zajęła miejsce Tygrysi w łóżku Indianki.

O świcie Indianka została obudzona głośnym i intensywnym miałczeniem. To Tygrysia wróciła i dobijała się do drzwi :-)
Indianka otworzyła drzwi. Do domu wpadła z impetem stęskniona kicia. Pośpiesznie zajęła miejsce w nogach łóżka Indianki. Teraz śpi razem z Indianką :-) Tu jej miejsce :-)

wtorek, 7 kwietnia 2015

Pracowity wtorek

To był niezwykle pracowity wtorek.
Indianka zarówno ogarnęła obrządek jak i pisma procesowe.
Wdała się w emocjonalną polemikę z sędzią, który nie chce rozpatrywać wniosków Kamyka, a także nie chce przydzielić mu pełnomocnika z urzędu, który by Kamyka w Sądzie reprezentował i chronił jego interesy prawne. Indianka uważa, że dzieje się wielka krzywda i niesprawiedliwość Kamykowi. Ona nie może przejść obok krzywdy obojętnie. Musi walczyć o jego prawa, o jego dobro. Ktoś powinien się za nim wstawić i go bronić. Kamyk ma tylko ją. Ona go nie zawiedzie.

środa, 1 kwietnia 2015

Tożsamość Indianki

Już rano, przed interwencją policji 26 kwietnia 2013 roku policja w Giżycku znała tożsamość Indianki.

Zanim przyjechały policjantki, Indianka stojąc przed bramką ogrodzenia schroniska w Bystrym dzwoniła kilkakrotnie na komendę w Giżycku prosząc o interwencję w związku z tym, że schronisko przetrzymywało jej psa wbrew jej woli i nie pozwalało wejść jej na teren schroniska by mogła psa zobaczyć.

Za każdym razem gdy Indianka dzwoniła na komendę w Giżycku przedstawiała się z imienia i nazwiska oraz mówiła skąd jest i w jakiej sprawie przyjechała do Bystrego.
26 kwietnia 2013 roku policja w Giżycku znała tożsamość Indianki.
Nie było zatem pretekstu do pobicia i aresztowania Indianki. Nie było żadnych podstaw do aresztowania Indianki.
Policjantki nieprawnie aresztowały Indiankę.
Aby aresztowanie było legalne musi być wykroczenie, muszą policjantki podać osobie aresztowanej powód aresztowania, odczytać Indiance jej prawa, umożliwić kontakt z adwokatem. Tego nie było. Nie dopełniły formalności. Nadużyły swoich stanowisk ze szkodą dla Indianki. Indianka domagała się kontaktu z adwokatem. One jej tego kontaktu nie umożliwiły. Na komendzie zaś podsunęły jej protokół w którym brak było istotnych informacji tj. wzmianki o złym stanie zdrowia i domaganiu się adwokata. Indianka te braki uzupełniła. Wówczas policjantki podarły protokół z tymi danymi i podpisem Indianki i podsunęły jej nowy, bez wzmianek o złym stanie zdrowia wywołanym brutalnym aresztowaniem i bez wzmianki o tym, że Indianka domagała się lekarza i adwokata. Tego nowego protokołu fałszującego rzeczywisty obraz zatrzymania Indianka nie podpisała. Próbowały ją do tego nakłonić, ale Indianka nie dała z siebie robić głupka.

Po wejściu do radiowozu usłyszała znienacka obcesowe: "idziesz siedzieć".
Na pytanie Indianki: "Na jakiej podstawie?"
Usłyszała z ust policjantki "Na komendzie się dowiesz".
Indianka bródzia z tymi policjantkami nie piła. Zdziwiła ją ta poufałość i brak szacunku z jaką obce kobiety się do niej zwracały, tym bardziej, że ona Indianka zwracała się grzecznie do policjantek per "pani". Pewnie policjantki sądzą, że wolno im poniewierać cywilami jak się im żywnie podoba. :(

Policjantki mają obowiązek podczas aresztowania poinformować osobę aresztowaną pod jakim zarzutem ją aresztują. Poinformować ją o jej prawach, w tym prawie do adwokata oraz umożliwić kontakt z adwokatem na żądanie osoby zatrzymanej. Nie zrobiły tego. Tym samym nadużyły swoich stanowisk. Złamały prawo. To one powinny być sądzone, a nie Indianka.

Na komendzie się dowiedziała, że policjantki oskarżyły ją o pobicie!

Gdy Indianka poza schroniskiem weszła do radiowozu poproszona o to przez policjantki, sądziła że jest poproszona po to, by złożyć zawiadomienie w sprawie znęcania się przez schronisko nad jej psem. Miała też podać do wglądu swój dowód osobisty, który znalazła w plecaku. Chwilę wcześniej domagała się od policjantek, aby zainterweniowały na widok zaniedbanej przez schronisko jej suczki Satji, którą jeden z pracowników schroniska wyprowadził na moment z jakiegoś strasznego miejsca - jakby z piwnicy z węglem. Psina - naturalnie biała w czarne centki - tego dnia była cała czarna z brudu. Przedstawiała swoim wyglądem obraz nędzy i rozpaczy, mimo ze schronisko ma płacone za utrzymanie psa ok. 240 złotych miesięcznie. Wstrząśnięta strasznym stanem swojego psa Indianka głośno domagała się interwencji policjantek. Te jednak stały jak wryte wybałuszając oczy na zaniedbanego psa i nie reagowały. Odmówiły interwencji. Mimo to Indianka i towarzyszacy jej Sven i Everdina oświadczyli że osobiście jadą na Komendę w Giżycku by tam złożyć zawiadomienie o znęcaniu się nad psem Indianki.

No i w tym momencie policjantki zażądały, aby Indianka weszła do radiowozu.

Chciały przeszkodzić Indiance złożyć zawiadomienie na komendzie na właściciela schroniska o zaniedbywaniu i znecaniu się nad jej psem? Dlatego, że znały właściciela schroniska, który jak sam przyznał na rozprawie jest osobą znaną w Giżycku? Nietykalna krowa? Policjantki podczas tej interwencji nie wylegitymowały obu stron sporu. Nie wylegitymowały właścicieli schroniska ani ich dwóch pracowników obecnych w schronisku podczas interwencji.
Wylegitymowały tylko Svena i Indiankę.

Nie sprawdziły dokumentów psa. Nie sprawdziły dokumentów schroniska. Nie sprawdziły na jakiej podstawie schronisko weszło w posiadanie psa Indianki. Nie sprawdziły czy zrobiono to legalnie. Nie dopełniły formalności.
Natomiast z uporem maniaka drążyły temat dowodu osobistego Indianki. Indianka na terenie schroniska podała im ustnie i w formie pisemnej swoje dane, a dowód powiedziała, że pokaże im na osobności w radiowozie. Dlatego, że policjantki w sposób nonszalancki obchodziły się na jej oczach z dowodem Svena, a także dlatego, że głośno powtarzały dane osobowe Indianki w obecności osób trzecich.

 Tego dnia w Bystrym był dzień otwarty dla zwiedzających. Na terenie schroniska i przed nim znajdował się tłumek gapiów. Obowiązuje ustawa o ochronie danych osobowych. Policjantki ją złamały głośno i publicznie podając dane osobowe Indianki. Nie miały prawa zdradzać danych osobowych Indianki obcym. :(

Po aresztowaniu i wywiezieniu Indianki na komendę w Giżycku, po złożeniu zeznań w sprawie pobicia przez policjantki - w sumie dwóch zeznań do dwóch spraw tj. do sprawy gdzie policjantki ją pomówiły o "czynną napaść" oraz do sprawy gdzie Indianka skarżyła się na pobicie przez policjantki - Indianka też złożyła zawiadomienie o znęcaniu się i zaniedbywaniu jej psa w schronisku w Bystrym. W wyniku tego zawiadomienia właściciel schroniska jako prezes TOZ sam siebie skontrolował i wydał sobie sam dobrą opinię na podstawie której policja umorzyła dochodzenie w tej sprawie. Komedia a nie prawo. :-) :-) :-)
Zwykłe bezczelne bezprawie w wykonaniu lokalnych szyszek. Tyle w temacie.




Bez wyroku dwa miesiące więzienia!

12 lutego 2015 roku Kamyk wnioskował o wyznaczenie adwokata z urzędu. Do dziś dnia sędzia nie rozpatrzył jego wniosku!
Nie wyznaczył mu adwokata z urzędu!

Zamiast rozprawy wyznaczonej na 31 marca 2015 roku na którą się wybierał Kamyk by się stawić osobiście o czym sąd został poinformowany przez niego 12 lutego 2015 roku - odbyło się posiedzenie sądu tylko w sprawie wydłużenia aresztu! Zamiast go dowieźć na rozprawę skoro go zamknęli w więzieniu - wydłużyli o dwa miesiące areszt! Sprawa się nie odbyła.

Wkurzeni świadkowie odeszli z kwitkiem. Przyszli zeznawac na darmo bo sąd ich nie przesluchał. Jeden ze świadków pieklił się, że stracił pieniądze nie obsługując klientów tego dnia, bo musiał stawić się na wezwanie okraszone pogróżkami, że jak się nie stawi, to zapłaci karę grzywny lub zostanie siłą policyjną przywleczony na rozprawę.

To gorliwy prokurator Duczmalewski wnioskował o wydłużenie aresztu o kolejne dwa miesiące! :((( Sędzia Walentynowicz się przychylił do jego wniosku. :(((
Prokurator też polazł straż na Indiankę napuścić, aby ją usunieto z Sądu! Na szczęście straż nie przyszła. Do sędziego też wnioskował o usunięcie Indianki z sali rozpraw.

Indianka salę opuściła sama na wezwanie sędziego podpuszczonego przez prokuratora. Sędzia i tak nie chciał jej słuchać ani czytać wniosków Kamyka o uchylenie aresztu, przyznanie adwokata, itd.

Kamyk w rękach organów ścigania z winy organów ścigania nie został dowieziony na rozprawę. Przez organy ścigania nie odbyła się zaplanowana na dziś rozprawa.
Proszę o pomoc prawną dla Kamyka, bo czuję że dzieje się tu coś bardzo złego :(((
Chlopak bezzasadnie przetrzymywany w więzieniu. Bez wyroku dostał dwa miesiące więzienia!

Bez możliwości uzyskania pomocy prawnej :(((

Stan jego zdrowia wymaga niezwłocznej hospitalizacji! Nikt nie chce mu pomóc. :(((
Indianka po posiedzeniu Sądu poszła na skargę do prezesa sądu w Kętrzynie i do przewodniczącej sędzi II wydziału karnego. Prosiła o interwencję.
Pokazała dokumenty. Prezes sądu nie miała czasu. Przewodnicząca też nic nie pomogła. Chłopak zamiast do szpitala trafił do aresztu w Suwałkach. Na dwa miesiące bez należytej opieki lekarskiej. Bez prześwietleń i profesjonalnej analizy stanu zdrowia. Bez adekwatnego leczenia. Stalinizm! Bezduszny, zimny, nieludzki stalinizm! Skona tam albo zostanie kaleką na całe życie! :(((

On potrzebuje zaangażowanego adwokata pro publico bono. Sam się nie uratuje... Indiance nie pozwalają mu pomóc :(((






niedziela, 29 marca 2015

Zielona herbata

3.33. Indianka senna, ale jeszcze nie śpi. Popija zieloną herbatę. Aktywny umysł nie daje zasnąć. Próbuje ogarnąć kilka tematów na raz. Dylematy:
Jak szybko i skutecznie uwolnić Kamyka?
Jak obalić oskarżenia?
Jak odzyskać swoją kasę od instytucjonalnych złodziei państwowych?

Nadto planuje założenie duuużego ogrodu warzywnego.
Miała go zakładać z Kamykiem. On leniwy, ale w dwójkę zawsze raźniej. Ale gdyby był na wolności to by i tak Indiance nie pomógł przy tym ogrodzeniu. Dalej by siedział u krowiarza. Tam mu wygodniej i profity duże. On nie ma takiej pasji jak ma Indianka, by coś od podstaw tworzyć samemu. Kasa dla niego ważniejsza niż natchniona samodzielna praca kreatywna. Nie jest jednak człowiekiem takiego formatu jak Indianka. Nie ma takiego zamiłowania do pracy kreatywnej na łonie natury. Nie ma co chłopaka zmuszać. Niech idzie w swoją stronę. Pozostaną dobrymi, bliskimi przyjaciółmi i tyle.

Trzeba pomyśleć o sobie. Nawet jak uda jej się znowu wyciągnąć go z więzienia to on Indiance i tak nie pomoże. Poszuka sobie roboty u bogatego rolasa i tam będzie robił. Indianka mu w tym nawet pomoże. Pomoże znaleźć pracę. Gdyby robili ogrodzenie razem to by użyli żerdzi. Jeśli ona sama ma ogrodzenie tworzyć, to deski nabić na słupki będzie jej łatwiej i szybciej niż gimnastykować się z rzeźbieniem i dopasowywaniem żerdzi. Ale warto choć spróbować z tymi żerdziami. Są za darmo, a za deski i ich transport trzeba płacić. Trza długie, twarde gwoździe zdobyć do żerdzi.

Coś chrupie w łóżku Indianki

Indianka pragnąc wyluzować się od przytłaczających zjawisk Matrixa i niektórych odpychających ludzi postanowiła obejrzeć lekkie móvie. Trafiła na komedię romantyczną pt. "Miłość po angielsku" z uroczą Kanadyjką Amy w roli głównej. Miejsce akcji - Londyn czyli ulubione miasto Indianki. Takie imprezowo-wyluzowane :-) Indianka też wyluzowała się ogladając film. Zrelaksowala się zapominajac o zmartwieniach. Powinna częściej oglądać lekkie i przyjemne filmy :-)
Zafascynowana zabawnym filmem nie zauważyła kiedy na łóżko wskoczyła kicia i... koźlątko :-)
Koźlątko uwaliło się na Indiance i chrupie zapamiętale to co zeżarło wcześniej w kuchni :-) Kicia spoczywa wyciągnięta w nogach. Tygrysia bardzo się zadomowiła u Indianki. Kamyk uwielbia Tygrysię.
W środę się z nią pożegnał czule. Pożegnał się też z Indianką namietnie. Bał się ją stracić. Chyba czuł co się stanie. Niepotrzebnie kupował alkohol dla tych idiotów z farmy krowiej w Gębalówce. Niepotrzebnie się upili i pobili. Oni tam dalej siedzą, a zapalczywe, nadgorliwe organa ścigania pozbawiły Kamyka wolności. Bez wyroku. Bez popełnienia zbrodni.
Ot tak, bo mogły. Najwyzsza pora zmienić to pedalskie bezprawie!
Najwyższa pora przywrócić Polakom ich prawa i wolnosci obywatelskie oraz godność. Uwolnić od zdegenerowanego pseudo prawa i jego wasali.
Wcześniej tego dnia Indianka zapamietale działała w stajni u koni przemeblowując to i owo. Pościeliła koniom. Wywaliła deski i cegły z okien, aby konie mogły ze stajni cieszyć się widokiem łąk i pól.
Już raczej mrozów ni śniegów nie będzie, więc konikom zimniej przez te swobodne otwory też nie będzie. Za to będą mogły obserwować cały teren wokół stajni :-)
Z łóżka nadal dochodzi intensywne chrupanie. Koźlątko żuje dalej :-)
Jaki piękny okaz. Jaka cudna śnieżnobiała okrywa zimowa malucha.
Fajny dzieciak :-) Oby tylko nie narobił na łóżko Indianki :-) :-) :-)

sobota, 28 marca 2015

Wnioskował o adwokata zamiast tego dostał... areszt.

Kamyk już miesiące temu wnioskował o adwokata w sprawie włamania.
Złożył też wyjaśnienia w sprawie w formie emailowej i listownej wraz z podpisem niebieskim długopisem. List był wysłany ze sklepu Jasińskich w Sokółkach gdzie jest punkt pocztowy. Tego dnia Indianka wysłała dwa wazne listy. Oba przepadły. Indianka sądzi ze sklepikary złośliwie listy ukradły aby narobić problemów Indiance i Kamykowi.

Tak czy inaczej Sąd nie wzywał o nadesłanie podpisanych pism procesowych. Nie informował też, ze nie będzie nie podpisanych długopisem pism rozpatrywał. Wcześniej takie pisma rozpatrywał.

Sprawę z wokandy zdjął. Nastepnie wyznaczył nowy termin sprawy na koniec marca.
Kamyk oswiadczyl, ze przyjedzie na ten nowy termin sprawy osobiscie.

Mimo to został wydany list gończy i Kamyk znów siedzi w Areszcie Sledczym w Suwalkach. Nie ma wyroku - jest więzienie. Standard w sprawach Kamyka. Nie dają mu normalnie żyć. Ciągle go ciągają na podstawie nie potwierdzonych oskarzen. Do dawnego mieszkania Kamyka włamał się kto inny, ale to niewinny Kamyk siedzi w więzieniu.
Jak jest więzienie nie ma mozliwosci pomóc Kamykowi.
Jest pozbawiony wolnosci i srodkow obrony. Nie ma tez nalezytej opieki szpitalnej. :(((

Gdy Indianka wezwała karetkę do nieprzytomnego Kamyka, zaraz po karetce przyjechala policja i porwała Kamyka na Komendę w Suwałkach. Indianka nie rozumie, dlaczego karetka nie zawiozła ciężko chorego człowieka do szpitala, lecz wydała go w brutalne ręce policji.

Gospodarz u którego Kamyk ostatnio się wysługiwał całymi dniami rujnując sobie zdrowie, odzież, buty i komórkę oraz zaniedbując Indiankę i jej zwierzęta - wypiął się na niego i mu nie pomoże. Kamyk nie zostawił Indiance zadnych pieniedzy na adwokata. Indianka nie ma swoich by opłacić adwokata. Natomiast sama nie moze go reprezentowac w Sądzie bo prawo zabrania.

Nie wiadomo, czy Kamyk ma wyznaczonego adwokata z urzedu czy nie. Jesli nawet ma, to ten nie robi nic. Nawet sie z Kamykiem nie skontaktował. Jesli jest, to przyjdzie na rozprawe, poradzi Kamykowi aby sie przyznał do czegos czego nie zrobił, wezmie 180 zł za obecnosc na rozprawie i pojdzie. Tak to działa. Taki stworzyliscie system krzywdzenia ludzi. : (((

Natomiast świetliczanka ktora zlosliwie zepsuła Indiance laptopa nie zostala aresztowana i ukarana. Nietykalna krowa. Syn policjant i wszystko jasne.
Świetliczanka bezkarnie napuszcza raz po raz bandziorów na Indiankę i Kamyka. Wczoraj w nocy auto zajechało drogę Indiance, a wcześniej próbowano ją rozjechać na drodze. Policja nie robi z tym porzadku. Nie ma sprawiedliwosci.

Indianka poświęciła wczoraj cały dzień na wydobywanie Kamyka z aresztu. Niestety, przepisy prawne sa tak skonstruowane ze formalnie uniemozliwiają pomoc. Mimo to Indianka próbuje. Powołała do życia i uruchomiła swoje Alternatywne Internetowe Nieformalne Solarne Biuro Prawne ds Ochrony Praw Człowieka i Swobód Obywatelskich. Ot tak. Wymyślila i jest. Słowo stało się ciałem. Biuro jest i działa.

Jednak dzisiaj musi zająć się swoimi zwierzętami. Poscielic koniom w boxach. Nakarmic porzadnie wszystkie zwierzęta. Odpocząc po wczorajszym dniu pracy dla Kamyka i długiej oraz męczącej wędrówce z Olecka.

czwartek, 26 marca 2015

Kamyk powinien być w szpitalu!


Indianka martwi się, gdyż Kamyk powinien być w szpitalu, a nie w areszcie. Kamyk jest w cięzkim stanie zdrowia.
Był ostatnio trzykrotnie pobity:
14 marca przez 3 oprychów ze Sokółek skopany po całym ciele,
wczoraj w nocy tj. 25 marca pobity przez 2 współpracowników w Gębalówce,
i dziś w nocy w drodze z Gębalówki na Komendę w Suwałkach przez wysłanników Matrixa (nie powie ze przez policje, bo zaraz sprawe jej wytoczą, a ślady pozacierają kosztem Kamyka. Nie zdziwilaby sie jakby go nawet zatlukli znajac ich metody.
Mogliby to zrobic przy uzyciu wiezniow np. Oby nie trafil na takich umundurowanych degeneratów...).
Kamyk ma obrazenia wewnetrzne i zewnętrzne. Ledwo sie rusza.
Wczoraj z osłabienia przewrócil się na oczach Indianki.
Potem zapadl w ciężki letarg. Gorączkuje.
Ma połamane żebra, uszkodzony kręgosłup, odbite nerki.
Był pobity w głowę zeszłej nocy.
Byc moze ma uszkodzona śledzionę i stluczone płuca.
Bardzo źle się czuje. Boli go zwłaszcza bok i kręgosłup.
Dół pleców. On pilnie potrzebuje lekarza, przeswietlenia kregoslupa, pluc, nerek, tomografii, badania kompleksowego organow wewnetrznych, a policja zamknęła go w areszcie sledczym w Suwalkach. On tam żadną pomoc lekarską dostanie. :(((

Kamyka zamknęli do więzienia bez wyroku i bez udowodnienia mu wykroczenia... :((( Mimo, ze skladal pisma procesowe, wnioski, kontaktowal się z Sądem, wnioskował o adwokata, składał wnioski dowodowe, oswiadczył, iż na wyznaczonej rozprawie będzie. Mimo to znowu potraktowali go jak śmiecia bez praw obywatelskich, a nie jak człowieka co ma duszę i marzenia. Horror :(((

Pewnie Sąd mu tez adwokata nie przydzielil, bo nie ma zadnych wiesci od niego...

Indianka

One letter a day makes a day


Indianka idąc za przykładem Svena stara się pisać jedno pismo dziennie. Nie zawsze się to udaje, gdyz nie zawsze ma na to czas i siły. Za to niekiedy efektem jej aktywnej inteligencji jest kilka pisemek dziennie. Efektywność prawno-biurowa Indianki rośnie, gdyz jest inteligentna, pracowita, sumienna i staranna.
Jest także zdeterminowana i nie odpuszcza. 
Jest wojowniczką o prawo i sprawiedliwość, o poszanowanie przyrodzonych praw boskich i ludzkich.
Nigdy nie zgodzi się by człowieka bito i poniżano, narażano jego zdrowie i życie, bo jakis małostkowy, bezduszny sąd wydał bezzasadny nakaz aresztowania.

Indianka

Dzielna Indianka coraz bieglej włada prawnym orężem

Matrix jest zwarty, zmasowany, a jego pachołki bywają pełne złej woli, intryg i przewrotnosci. Indianka nie może dojść sprawiedliwości w sprawie nękania, ale w innych sprawach gdzie korupcja mniejsza lub nie występuje - udaje jej się odnosić sukcesy prawne. 
Cieszą ją wygrane dwie sprawy finansowe.

Indianka wygrała sprawę z koncernem energetycznym co ją podwójnie raduje. Uchroniła się od zapłaty circa about 8500 zł.
To krzepi. Podnosi na duchu.

Dziś inny koncern uwzględnił jej reklamację i dostała zwrot poniesionych kosztów w kwocie 30 zł. 

Niestety zabrakło jej siły i czasu na walkę z korporacją unijno rolną i tu poniosła ogromne straty i jeszcze poniesie. :(((

Takze haraczysta KRUS wbił jej nóż w plecy... :(((

Gdyby miała pomoc na gospodarstwie, więcej czasu i siły - wygrałaby i z korporacją unijno rolną, i z komornikiem Kamyka, uchroniłaby go także od kolejnego zbędnego aresztowania.
Niestety, Kamyk wolał pomagać komu innemu i Indiance zabrakło czasu i sił na wszystkie sprawy prawne.
Nie zadbał tez o to, by Indianka miała zasilanie w domu umożliwiające jej opracowywanie dokumentów na miejscu.
No cóż... Wolał pić piwo i palić papierosy niż Indiankę wyposażyć w niezbędne narzędzia pracy i pomóc jej na farmie by miała czas na papiery. Ludziom się od zbytku w głowach przewraca. Szybko zapominają o pomocy im udzielonej. Tylko gdy trwoga to do Indianki płomienna przemowa i prośba o pomoc... Life... :)

Indianka

Solarne Biuro Prawne


Z dniem dzisiejszym Indianka uruchamia Solarne Biuro Prawne działające pro publico bono na pełnych obrotach. Broni siebie od roku i Kamyka od pół roku.

Zasilania nie ma bo i kasy nie ma, ale może uda się niewielki panel fotovoltaiczny zorganizować.

Potrzebne warunki w sensie warsztatu pracy do obrony przed zmasowanym atakiem Matrixa i jego pachołków.
Potrzebne zasilanie domowe. Szkoda, ze Kamyk nie zadbał o to gdy mógł.

Indianka

dejawu wymawiaj deżawi


Kamyk znów w Areszcie w Suwałkach.
Zanim mu cokolwiek udowodnią - notorycznie wydają nakazy zatrzymania i listy gończe oraz zamykają w klatce jak psa.
Polska "praworządność"! :(((

Indianka

poniedziałek, 23 marca 2015

Hycel to nie wulgaryzm lecz podły zawód

Kradzież cudzych psów jest nazywana przez współczesnych hycli "odławianiem". Suka Indianki jednak nie została "odłowiona" a wyłudzona z jej gospodarstwa pod pretekstem odpojenia szczeniąt po kundlu sołtyski.
Psina wbrew umowie nie wróciła do Indianki po dziś dzień.
Wniosek? Nie ufać urzędasom.

Indianka dziś była na wielogodzinnej rozprawie w sprawie rzekomego pobicia policjantek (pomówiona przez dwie policjantki, że niby słabowita Indianka pobiła dwie wyszkolone do bicia sprawne fizycznie i wysportowane policjantki). Indianka nie pobiła ani nikt nie widział aby Indianka pobila lub wyzwała policjantki - nikt pomówień policjantek nie potwierdził, ale sprawa jest.

Dziś pierwsza rozprawa wreszcie się odbyła. Świadkowie policjantek przesłuchani. Świadkowie Indianki jeszcze nie przesłuchani. Boją się przyjechać na Mazury, by nie zostać wrobieni tak jak jest wrabiana Indianka.

Policjantki kłamią, że pretekstem do aresztowania Indianki dwa lata temu 26 kwietnia 2013 roku był brak podania przez
Indiankę danych osobowych. To nieprawda. Policja w Giżycku znała tożsamość Indianki jeszcze przed przyjazdem policjantek do schroniska. Rano tego dnia Indianka kilkakrotnie dzwoniła na Komendę w Giżycku domagając się interwencji w związku z nielegalnym przetrzymywaniem przez schronisko w BYSTRYM jej suczki Satji. Po raz pierwszy zadzwoniła stojąc przed zamkniętą bramką schroniska, którą zamknięto na wiadomośc o tym, że Indianka zamierza odzyskać swojego psa. Schronisko wiedziało o tym wcześniej, gdyż Indianka tego dnia rano, przed wyjazdem z Czukt wyslała emailem wnioski żądające zwrotu jej psiny. Wysłała do Schroniska w Bystrym, do Urzędu Gminy w Kowalach Oleckich oraz do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Olecku.
Wszyscy zainteresowani wiedzieli kto i po co jedzie do Bystrego. Uprzedzony właściciel schroniska kazał zamknąć bramkę ogrodzenia na klucz.
Indianka stojąc przed bramką i dzwoniąc na Komendę w Giżycku za każdym razem przedstawiała się podając swoje imię i nazwisko. Zatem tożsamość Indianki była znana policji i nie było pretekstu do aresztowania.
Także będąc na terenie schroniska podała swoje dane ustnie policjantkom, a Sven stojący obok jej tożsamość potwierdził. Mało tego. Jedna z
policjantek wzięła od Indianki wydrukowane i podpisane przez Indiankę pismo żądające zwrotu jej psa adresowane do schroniska. Spisała sobie z niego dane Indianki do notesu.
Było tam imię, nazwisko, adres domowy i emailowy Indianki, numer telefonu.
Wszystko. Policjantki mając te dane dzwoniły z terenu schroniska na Komendę by potwierdzić te dane. Sprawdzały, czy Indianka nie jest poszukiwana. Sprawdziły. SPRAWDZILY i POTWIERDZILY TOŻSAMOŚĆ INDIANKI.
Nie było pretekstu do aresztowania z powodu nie ustalenia tozsamosci Indianki, tym bardziej, ze dokumentow właścicieli schroniska ani ich pracowników nie sprawdziły. Sprawdziły tylko dokumenty Svena.


Robol ze schroniska na rozprawie kłamał, jakoby to Sven groził mu że mu "przyjebie". Indianka zaprzeczyła tym bredniom, tak samo temu jakoby właścicieli psiarni wyzywała wulgarnie. Natomiast "hycel" to nie wulgaryzm, lecz podły zawód jakim się para właściciel psiarni nastawionej na zysk z dotacji gminnych. Indianka sądzi, że słowo "hycel" trafnie oddaje prawdę o jego zawodzie. Psa jej zawlaszczono
dla zysku, a nie dla dobra psiny i jej pani. Z czystej złośliwości i chciwości pieska nie zwrócono po dziś dzień.


niedziela, 22 marca 2015

Domowe pielesze

Indianka w niedzielę wczesnie rano, bo już o 6.oo rano wstała i zabrała się za obrządek swych miłych i wiernych zwierzątek. :)
Jeszcze szron był na polach i cienka warstwa śniegu. To efekt tego nocnego srogiego wichru z wczoraj.

 Nakarmiła suto całą swą liczną zwierzynę. Po obrządku napaliła w piecu i przyrządziła sobie śniadanie. Potem wykąpała się. Wyprała w kaście i wiadrze swoje ubrania i bieliznę. Rozwiesiła pranie nad piecem na długim sznurku.

Wieczorem zaniosła wiadra wody zwierzętom, dała owsa, siana.
Podłożyła drewno do pieca i poszła spać.

Indianka

sobota, 21 marca 2015

Gorąca woda

Indianka po obrządku zajmowała się domem. Napaliła fest. Nagrzała wrzątku do wyparzenia naczyń i garnków. Zalała wrzątkiem naczynia i garnki. Odstawiła do powolnego ostygnięcia, aby skutecznie zabić wszelkie zarazki i drobnoustroje. Ugotowała obiad. Zjadła. Po obiedzie zmyła wyparzone naczynia. Zamiotła podłogę w kuchni. Przyniosła zapas drewna pod piec. Wpuściła kotkę tygrysię ze strychu na parter. Zajrzała do zwierząt. Dała wody i siana na noc. Cmoknęła wełniastą owcę Misię w nos. 
Wieczór. Ciemno. Zmęczona. Śpiąca. Pije ziółka na poprawę samopoczucia. Rozmyśla i planuje. Permaculture designer ona jest :) Jeszcze mieszkajac w miescie 12 lat temu sadziła drzewa na swoich stronach internetowych w webmasterze onetu :). Kilka lat temu posadziła prawdziwe drzewa na swojej ziemi. Teraz myśli jak skutecznie i estetycznie pogrodzić swoje pastwiska i planowane ogrody i sady. Ogrody i sady według jej planu. Nie według planu rolnośrodowiskowego. Chuj z cudzymi planami i opartymi na nich mrzonkami. Unijny plan się nie sprawdził. Indianka poniosła ogromne straty materialne i finansowe. Pora na osobiste, indywidualne gospodarzenie po swojemu. Koniec z pieprzoną unijna biurokracją i unijnymi bzdetami. Unijny diabeł co podstepem podsunal zle umowy pójdzie won! Od dzis tylko polska tradycja i tradycyjne gospodarzenie w zgodzie z naturą. Po dziadkowemu bedzie.

Także rozmyśla jakie alternatywne zasilanie domu zastosować coby się od Matrixa odseparować. Ma pewne dane, spostrzezenia i przemyslenia. W wyobraźni analizuje i planuje. Najlepsze są rozwiązania najprostrze. Prostota i natura to jest to.
A rano widziała swoje bociany nad strumykiem. Wiosna! :)

Indianka

środa, 18 marca 2015

Wiosenne porządki

Zanim Indianka zabierze się za grządki - naleźy poczynić wiosenne porządki. Stada, ogromne stada dzikich gęsi nadleciały. Przeleciały nad farmą Indianki tworząc powietrzny głośno gęgający ptasi dywan momentami jazgotliwy. W kurniku indycze gody. Indor dosiadł indyczkę, deptał ją i wydawał dziwny dzwięk. Indianka wymieniła słomę w gniazdach. Pogoda piękna, sucha, ciepła i słoneczna. Indianka wypuscila na spacer kozy i zabrała się za porządkowanie pola pod ziemniaki. Wyzbierała mnóstwo gałęzi i patyków opadłych z drzew.
Po zagnaniu kóz do koziarni porządkowała siedlisko po zimie.
Zbierała kamienie, cegły, gruz, patyki, szkło, sznurki, śmieci i segregowała to odpowiednio. Naprawiła inspekt. Naniosła duźo wiader wody do domu i koziarni. Napaliła w piecu. Wygrabiła słomę i drzazgi oraz zrębki przed domem. Jeszcze zostało na jutro sporo sprzątania. Całe podwórko do wygrabienia ze słomy . Indianka pracowała od 6.oo do 19.oo. Na dziś wystarczy. Jest pracowita, ale słaba i nie moźe tak długo ani tak cięźko pracować jak dawniej.
Serce słabe. Szybko się męczy. Pora na sen.

Indianka

wtorek, 17 marca 2015

Nad Niemnem


Cudowna powieść. Indianka słucha z lubością bogatych i źywych opisów przyrody i wiejskiej, barwnej, tradycyjnej ludności. Pod wpływem obrazów malowanych utalentowanym piórem pisarki puszcza wodze fantazji i rozmarza się. Piękna, porywająca literatura. Indianka uwielbia takie klimaty... Bosko :)

Indianka

Home sweet home :-)

Indianka po paru dniach sympatycznej gościny u sympatycznej sąsiadki doceniła walory swobody i swojskości własnego domu.
Miło i wygodnie u sąsiadki było, ale jednak nie ma jak własna skorupa :-) :-) :-)

Indianka ochoczo zabrała się za codzienny obrządek wcześnie rano, potem napaliła w piecu, pokroiła słoninę i usmażyła ją wytapiając smalec. Dodała siekaną cebulę, przyprawy. Tak powstał domowej roboty smalec ze skwarkami i cebulką. Aż 5kg słoniny tak przerobiła.

Dzień dłuższy i widno dłużej. Można więcej podziałać.
Niestety Kamyk wczoraj wyruszył w świat w swoich sprawach i nie ma komu pomóc Indiance budować ogrodzenie.

Na pociechę odnalazła i uruchomiła stary discman. Włożyła powieść czytaną przez lektora pt. : "Nad Niemnem". W nocy sobie posłucha.
W końcu odrobinę relaxu się Indiance należy.

Wybory sołtysa 2015

Wczoraj odbyły się we wsi Czukty wybory sołtysa. Kandydatów zgłoszono dwoje: Staśka Domańskiego i Henrykę Naruszewiczową.
W wyniku pierwszego głosowania ogłoszono remis. Każdy z kandydatów otrzymał po 12 głosów. Staśkowi zabrakło głosów sąsiadek co to gorąco deklarowały poparcie dla niego, ale zamiast przyjść głosować wolały tego dnia chlać. Niestety dla Staśka podczas powtórnego głosowania stracił on jeden głos na korzyść Naruszewiczowej. Tym samym będzie ona sołtysować kolejne 4 lata.
Oznacza to, że przez kolejne 4 lata nie będzie energicznego sołtysa zdolnego cokolwiek dla wsi korzystnego wywalczyć. Stasiek sprawiał wrażenie zdeterminowanego w sprawie dróg w Czuktach. Może by zawalczył z Urzędem Gminy o budowę dróg we wsi? Indianka oddała swój głos dla niego.

Zebrania nie zaszczycil swoją obecnością nowy wójt gminy czyli "czcigodny" Krzysztof Locman. Już po wyborach na wójta i czas antenowy nie w cenie.
Teraz niewygodny czas realizacji obietnic wyborczych. Lepiej się wkurzonym rolnikom nie pokazywać na oczy :-) :-) :-)

Po wyborach sołtysa wybrano Radę Sołecką. W poprzedniej kadencji przewodniczącą Rady była sołtys Naruszewiczowa. Tym razem się jej nie udało wbić w to stanowisko. Zgłosiła ona do Rady swego syna Karola, ale i on przepadł w głosowaniu i nie załapał się do Rady.

Do Rady zgłoszono dwóch młodych Domańskich - Krzysztofa i Tomasza oraz starego Wojtka Łukasika - emigranta z miasta, organizatora ciekawych imprez w Czuktach. Przewodniczącym Rady Sołeckiej został właśnie on.

Po ogłoszeniu wyników wyborów prowadząca zebranie przyjmowała wolne wnioski. Ku zaskoczeniu Indianki Stasiek Domański i nowy mieszkaniec Czukt mieszkający pod lasem, a właściwie już w lesie solidarnie domagali się remontu drogi dojazdowej do owego mieszkańca. Domagali się także doprowadzenia wodociągu z wodą pitną do jego siedliska, a nawet autobusu szkolnego do odbioru jego dziecka do przedszkola w Sokółkach.

Tyle troski o nowego mieszkańca? Indianka była w szoku mając w pamięci ignorowanie przez wieś jej apeli do wójt o remont i udrożnienie dróg w Czuktach w tym drogi dojazdowej do jej gospodarstwa. 12 lat temu podczas zebrań wiejskich lekceważono Indianki wnioski o remont dróg w Czuktach i wręcz zakrzykiwano ją. Nie dawano dojść do głosu. Dlatego przestała przychodzić na zebrania zrażona znieczulicą i głupotą tych ludzi.

A tu proszę jaka zmiana postawy. Widać dojrzeli. Szkoda, że tak póżno. Gdyby solidarnie z Indianką walczyli o poprawę infrastruktury wsi Czukty 12 lat temu to do tej pory drogi by były porobione!

Padł też stary wniosek Indianki sprzed lat o oświetlenie uliczne wioski. Tym razem z innych ust niż indiańskie.

Natomiast Indianka zabrała głos w sprawie świetlicy wiejskiej w Sokółkach. Wnioskowała o przesunięcie godzin otwarcia świetlicy tak, by była otwarta 8 godzin dziennie, gdyż za tyle ma płacone pracownica świetlicy Maciejewska, oraz by świetlica była otwarta od 12.00 do 20.00 czyli w godzinach dogodnych dla użytkowników. Rano zazwyczaj nikogo nie ma, a wieczorami są chętni gdy świetlica zamknięta.

Indianka rano robi obrządek, a dzieci okoliczne są w szkole. Świetlica świeci pustkami. Świetliczanka siedzi tam na darmo, a na to Gminy nie stać. Natomiast po południu jest wielu chętnych użytkowników. Brakuje komputerów. W związku z tym Indianka wnioskowała o udostępnianie przez Maciejewską wszystkich 7 komputerów, a nie zamykanie połowy komputerów na klucz, by dzieci musiały walczyć o dostęp do komputerów. Scysje z tym związane są zbędne i nie pożądane. Świetliczanka powinna tak gospodarować zasobami świetlicy by nie generować konfliktów. Jeśli ona tego nie potrafi trzeba będzie oddać świetlicę pod zarząd sołtysów by oni tam zrobili wreszcie porządek. Wszak świetlica jest dla mieszkańców, a nie dla Maciejewskiej.

Stasiek Domański i inni mieszkańcy Czukt skarżyli się, że Świetlica w Sokółkach jest niedostępna dla użytku mieszkańców z uwagi na wprowadzone przez obecnego zarządcę czyli dyrektora Karola Czerwińskiego wysokie opłaty najmu sali i brak sprzątania przez świetliczankę po imprezach.

Indiankę to w ogóle dziwi, że mieszkańcy muszą płacić świetliczance za to że chcą się wspólnie spotkać w świetlicy i pobawić. Wszak świetlica wiejska w Sokółkach to budynek użyteczności publicznej i wszyscy mieszkańcy okolicznych wiosek powinni mieć możliwość swobodnego korzystania z tego miejsca bez ograniczeń i zapór finansowych. Zdaniem Indianki zarząd nad świetlicą powinien znależć się w rękach sołtysów. Oni zadbają o to, że ludzie będą się mogli integrować w świetlicy jak dawniej bezpłatnie.

Wszak świetlica to nie prywatna knajpa Maciejewskiej i dyrektora Czerwińskiego, lecz budynek finansowany z naszych podatków.
Nie chcemy płacić za coś dwa razy. Wystarczy raz.



sobota, 14 marca 2015

Trzech na jednego to banda oprycha wsiowego

Oprych z Sokolek (ten sam co wczesniej kilkakrotnie atakowal Indianke w Sokolkach i jej wygrazal oraz ublizal) i dwa jego przydupasy zasadzily sie na Kamyka na drodze do Czukt. Podjechali za Kamykiem samochodem za drugi zakret na trasie z Sokolek do Czukt na wysokosci gospodarstwa Sawickiego. Wyprzedzili Kamyka i zajechali mu droge. Wysiedli z auta i otoczyli Kamyka ublizajac wulgarnie Indiance i grozac Kamykowi jesli bedzie ja bronil. Jeden z napastnikow podcial noga Kamyka tak, ze ten upadl na ziemie. Wsiowi bandyci zaczeli kopac lezacego butami po calym ciele. Indianka widziala zajscie z pola przez ktore szla do Kamyka. Na widok napadu przyspieszyla kroku. Akcja rozegrala sie szybko nim Indianka dotarla na miejsce napasci.

Kamyk bandziorom wytknal, ze tylko potrafia kopac lezacego.
Na to oprychy na moment przerwaly kopanie i Kamyk wstal.
Jak juz wstal to gnojom rade dal :-) :-) :-)
Spierdalali tak, ze az sie za nimi kurzylo. Narabani wsiedli do auta i wjebali sie do rowu... Hahaha :-) :-) :-) Co za patalachy :-) :-) :-)

Indianka doszla do pobitego, obolalego Kamyka, obejrzala jego obrazenia i razem poszli do domu zrobic opatrunek dochodzac do wniosku ze nie ma co wzywac policji, bo i tak jak zwykle nic nie pomoze. Wszak zyja z przymusowych podatkow obywateli, wiec skoro pensje gwarantowana maja bez wzgledu na to czy obywateli chronia czy nie, to po co im sie wysilac? Aby statystyki zadowalajace byly nalapia kierowcow, nawlepiaja mandatow i zyja sobie jak paczki w masle. Czy sie stoi czy sie lezy - dwa tysiace sie nalezy :-) Wobec tego faktu oczywistego trzeba bronic sie na wlasna reke. Tu prawo nie dziala. Tu dziala wsiowe bezprawie. Kamyk poradzil sobie ze wsiowymi bandytami. Na dlugo go popamietaja. Spieprzali jak zajace w podskokach :-) :-) :-) Moze wreszcie przestana skakac Indiance do oczu? :-)

piątek, 13 marca 2015