niedziela, 9 marca 2014

Duma przydzieli ziemię każdej rosyjskiej rodzinie

"Rosyjska Duma (odpowiednik naszego sejmu) pracuje nad zaproponowanym przez anastazjowców projektem bezpłatnego przydzielania ziemi wolnej od podatków, każdej chętnej rodzinie."
 
Czy obecny PO Sejm stać na taki gest wobec bezdomnych i bezrobotnych rodzin swoich rodaków chętnych podjąć się trudu samodzielnego wyżywienia się i utrzymania z pracy własnych rąk na ziemi?
 
Nie. Nie stać. Sejm woli wyprzedać naszą polską Ojczyznę kawałek po kawałku obcym, aby mogli się tutaj zagnieździć i wyprzeć rodzimy, uciemiężony podatkami Naród. A co stanie się z tym uciemiężonym, bezrobotnym, bezdomnym narodem polskim? Sejm podda go eutanazji z braku jakichkolwiek perspektyw życia? Czy nadal będzie żerował na pracy tych, którzy ją mają i nakładał na nich coraz wyższe podatki aby poza sobą i swoimi rodzinami utrzymywali jeszcze rzesze beznadziejnych bezrobotnych i bezdomnych Polaków oraz milion zbędnych urzędników państwowych pasożytujących na ludziach prawdziwej pracy? Urzędnicy nic nie produkują. Generują tylko straty i obciążenia dla tych, którzy ciężko pracują na swoje utrzymanie. Urzędnicy nie są nam potrzebni. To zbędny balast dla Narodu.
 
Życie proste nie oznacza życie biedne i złe. Ludzie utrzymujący się z pracy własnych rąk, żyjący w prostocie są nie mniej szczęśliwi, niż ci, którzy są niewolnikami wyścigu szczurów.
 
Zwróćcie uwagę, jaki spokój bije od tego prostego ludu. Nigdzie się nie śpieszą. Spokojnie wykonują swoje prace, mające na celu zaspokojenie ich podstawowych potrzeb czyli zapewnienia i przygotowania pożywienia. Mają czas dla siebie, radowanie się towarzystwem swoich współplemieńców. Czas na muzykę i pieśni. Żyją normalnie, naturalnie.
 
Podobnie żyli nasi słowiańscy przodkowie. Podobnie żyją współcześni Hunzowie.
 
Świat elektroniki, gadżetów, Internetu i wyścigu szczurów, to nie jest jedyny styl życia.
 
Można żyć skromnie i być szczęśliwym. Ci ludzie na tym filmie poniżej nie mają pieniędzy, kont w bankach, pracy etatowej 365 dni w roku, ani samochodów, komórek, laptopów. Nie potrzebują tego.
Potrafią się bez tych atrybutów technokratycznego człowieka obejść. Nie wypełniają żadnych PITów, nie płacą podatkow ani składek na ZUS. Te wszystkie obciążenia są zbędne.
 
Za to mają domy, rodziny, jedzenie i spokoj ducha. Czy to zły styl życia?
 
Nasz kraj też może się ograniczyć do zaspokajania podstawowych potrzeb swoich obywateli.
Najlepiej, jak władza przestanie ingerować w życie swoich obywateli i kreować coraz to nowsze problemy i utrudnienia oraz pozwoli ludziom żyć tak, jak chcą żyć.
 

Dziwny jest ten świat

"Dziwny jest ten świat,
gdzie jeszcze wciąż
mieści się wiele zła.
I dziwne jest to,
że od tylu lat
człowiekiem gardzi człowiek.

Dziwny ten świat,
świat ludzkich spraw,
czasem aż wstyd przyznać się.
A jednak często jest,
że ktoś słowem złym
zabija tak, jak nożem.

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
i mocno wierzę w to,
że ten świat
nie zginie nigdy dzięki nim.
Nie! Nie! Nie!
Przyszedł już czas,
najwyższy czas,
nienawiść zniszczyć w sobie.

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
i mocno wierzę w to,
że ten świat
nie zginie nigdy dzięki nim.
Nie! Nie! Nie!
Nadszedł już czas,
najwyższy czas,
nienawiść zniszczyć w sobie."
 
 

sobota, 8 marca 2014

Tymczasem w Odessie:

Przeszedł marsz antyunijny pod hasłem:
"My nie miaso żirafa dla jewrosojuza!"
(My nie mięso żyrafy dla Unii Europejskiej).
 
Oj, nie przysłużył się UE ten słynny mord na żyrafie zoologicznej...  oj nie :D
 
Pół biedy, że w UE mordują chore dzieci i starców (zalegalizowane uśmiercanie chorych),
ale żyrafę??? :D
Nic tak nie trafia do współczesnych zielonych jak mord na bezbronnym zwierzęciu... ;)
 

Laurka i kabel

Piękną laurkę dostała Indianka z okazji Dnia Kobiet :)
Niestety - nie dało się jej wkleić na stronę aby się Narodowi pochwalić :)
 
Poza tą prześliczną laurką, dostała też nowy energetyczny kabel od przesympatycznych Panów wraz z gorącymi życzeniami wszystkiego dobrego z okazji Święta Kobiet :)
 
Pan od kabla mocno i serdecznie uścisnął Indiance rękę składając najszczersze życzenia wszystkiego dobrego z okazji Dnia Kobiet :))
 
Przy okazji długiej rozmowy wspomniał też, że w przypadku wojny da dyla do Holandii do swojej rodziny tam. Nie będzie za interesy Tuska walczył :)))
 
Zaniepokoił też Indiankę tymi pytaniami:
"Przyjdą Rosjanie, zabiją Pani kozy i co Pani zrobi?
Zanim dobiegnie Pani do nich z siekierą to zastrzelą Panią."
 
Indianka zmierzyła się w myślach z tą brutalną rzeczywistością. Zobaczyła oczyma wyobraźni zamordowane, zbryzgane krwią kozy i siebie padającą z siekierą na glebę. Indianka pomyślała, że nie po to tutaj tyle lat z poświęceniem tyra, aby tak głupio i marnie zginąć. Jeśli zginąć to z honorem - po twardej, zaciekłej walce z bronią palną w ręku.
 
Indianka duma, jak ma siebie obronić przed najeźdźcą, bo sama się ze swej ziemi nie ruszy nigdzie. Nie stać ją na zakup broni palnej, ani tym badziej na zapłatę za zezwolenie na broń. Indianka nie lubi łamać prawa, ale jeśli ustanowione przez warszawskich kacyków prawo jest bezprawiem? Wszak zakaz obrony swego życia i mienia to bezprawie. Zakaz obrony własnego życia, inwentarza i mienia to psychopatyczna z gruntu zła tyrania, a nie prawo.
 
Każdy człowiek ma pełne i boskie prawo do samoobrony.
Według dobrej, ludzkiej, bardzo humanitarnej religii chrześcijańskiej tak znienawidzonej i zwalczanej przez patologiczne PO - każdy chrześcijanin ma prawo i obowiązek dbać o swoje życie i życie swoich bliskich, a także innych bliźnich. Każdy człowiek ma prawo i obowiązek bronić swojego życia przed agresorami.
 
Żaden lokalny kacyk niech się nie waży tego przyrodzonego prawa łamać. Nasza polska Konstytucja też stoi po stronie obywateli. Niestety - nie jest respektowana przez obecne PO władze.
 
Z kolei Indianka nie respektuje obecnych PO władz. Po prostu ich się nie da respektować. To co robią Narodowi, zwykłym poczciwym ludziom to po prostu kryminał i trybunał stanu. Jak oni śmią???

Nie chcemy umierać za Tuska i Komorowskiego ani Platformę Obywatelską

My Polacy nie musimy uzależniać się od jakiegokolwiek państwa. Możemy stać
się samowystarczalni i silni bez ingerencji obcych państw. Mamy
wystarczająco dobrej ziemi rolniczej, aby wyżywić nasz cały Naród. Nie
musimy nic kupować z Zachodu. Mamy wystarczająco dużo lasów i fachowców, by
zdudować domy dla wszystkich Polaków. Byliśmy kiedyś potęgą gospodarczą i
militarną Europy. Historia pokazuje, że suwerenność i samowystarczalność
jest możliwa.

Potrzebna jest nam zwarta polityka gospodarcza kraju. Nastawiona na
samowystarczalność i suwerenność, na poszanowanie naszych obywatelskich
praw. Nie chcemy umierać za Tuska i Komorowskiego oraz ich partię i ich
interesy. Nasze życie należy do nas. Mamy pełne boskie prawo do szczęścia w
swoim własnym kraju. Nie chcemy konfliktów z innymi krajami, a zwłaszcza z
bratnimi krajami słowiańskimi.

Nie akceptujemy podżegania które jest inicjatywą tuskorządu do wojny z
Ukrainą i Rosją, ani żadnym innym państwem. Nie zgadzamy się, na wysyłanie
polskiej armii na Ukrainę. To nie nasz konflikt.

Nasza armia ma obowiązek bronić naszego kraju, a nie wplątywać się cudze
konflikty i tym samym sprowadzać na nas zagrożenie sankcjami gospodarczymi,
atakami terrorystycznymi i inwazją kraju, w którym wbrew naszej woli
działają polskie jednostki wojska z rozkazu tuskorządu.

Wystąpienie Tuska na arenie międzynarodowej nawołujące do wojny z Rosją
zostało odebrane bardzo źle przez większość państw na świecie, które nabrały
przekonania, że Polska to kraj bardzo agresywny i prze do wojny z Rosją.

My, Polacy nie zgadzamy się, aby Tusk i jego rząd naszym kosztem realizował
swoje prywatne chore ambicje względem innych krajów.

My, Polacy - absolutnie nie zgadzamy się na wciąganie naszej Polski i Narodu
do jakiejkolwiek wojny!

Bombardowanie

Po bombardowaniu, ci którzy przeżyją będą musieli się wydostać z gruzów bądź też ratować swoje rodziny i przyjaciół spod gruzów. Będą potrzebne łomy i narzędzia do cięcia stali i betonu (przecinarki, piły spalinowe (piły akurat do cięcia drewna i plastiku mogą zostać wykorzystane).
Warto pomyśleć o takim sprzęcie już teraz i mieć go pod ręką.
 
Podczas bombardowania ucierpią najbardziej wysokie budynki typu wieżowce, ale i niższe bloki runą.
Z nieba będzie spadało zabójcze szkło przecinające tętnice oraz odłamki gruzu i żelastwa zabijające na miejscu jednym uderzeniem. Dlatego podczas bombardowania należy schronić się w takim miejscu, gdzie nic na nas nie będzie mogło runąć.
 
Warto już teraz na ochotnika zgłosić się do ochotniczych straży pożarnych i przejść tam skrócone szkolenia gaszenia pożarów i udzielania pierwszej pomocy. Trzeba umieć obsługiwać sprzęt pożarniczy i umieć robić reanimację oraz udzielać pierwszej pomocy rannym. Od tego będzie zależało życie waszych bliskich i rodaków.
 
Napęd do wielu narzędzi pomocnych do wydobycia ludzi spod gruzów mogą dostatarczyć spalinowe generatory prądu.
 
W przypadku ataków lotniczych trzeba będzie bezwzględnie zakręcić dopływy gazu.
Jeśli wejdziemy w stan wojny z Rosją - to Putin sam nam ten gaz zakręci.

Instrukcja jak uzdatnić wodę do picia

Gdy wybuchnie wojna - z kranów przestanie płynąć woda.
Będzie problem ze znalezieniem wody zdatnej do picia. Woda w większości rzek i jezior w Polsce jest brudna.
Jedynie górskie strumienie i zapomniane oczka wodne w lasach mogą zaoferować czystą wodę pitną.
W większości przypadków trzeba będzie jednak zbierać deszczówkę - i tu polecam do zbierania wody:
beczki, kasty budowlane i wszelkie inne czyste, duże pojemniki na wodę,
także można do tego celu użyć odpowiednio rozłożoną folię oraz baseny kąpielowe dla dzieci (dmuchane).
W przypadku czerpania wody z jeziora lub rzeki będzie konieczne uzdatnianie tej wody (filtrowanie).
W jego braku grożą takie choroby jak: dur brzuszny, czerwonka, zakażenie bakterią coli.
Te choroby mogą doprowadzić do zgonu, zatem dopóki jest taka możliwość, warto postarać się o zapasy wody pitnej w swoim domu - choćby zadbać o to, by zawsze w domu stała duża beczka lub czysty kanister z wodą pitną, którą należy co jakiś czas wymieniać póki jest woda w kranach.
Taka ustana woda znakomicie się nadaje do podlewania roślin domowych.
Ci, którzy dysponują działką mogą się pokusić o dużo konkretniejsze zapasy wody pitnej.
Pod poniższym linkiem jest instrukcja, jak domowym sposobem uzdatnić do picia wodę z rzeki lub jeziora:
Jeśli ktoś ma czas i chęć przetłumaczyć na język polski to proszę o wklejenie tłumaczenia tekstu w komentarzach do tego posta. Obrazki zawarte pod w/w linkiem powinny pomóc zrozumieć jak wykonać samodzielnie filtr do wody.

https://www.facebook.com/IFeakingLoveScience/photos/a.456449604376056.98921.367116489976035/770031633017850/?type=1&theater


To turn dirty lakewater into drinkable H2O, peel away the bark from a nearby tree branch and slowly pour water through the wood. According to new research, this neat, low-tech trick ought to trap any bacteria, leaving you with uncontaminated water. 
Okay, time for a little tree physiology. To get water and minerals up a tree, wood is comprised of xylem, porous tissue arranged in tubes for conducing sap from the roots upwards through a system of vessels and pores. Xylem tissue is found in sapwood, the younger wood that lies in concentric circles between the central heartwood and the bark. Tiny pores called pit membranes are scattered throughout the walls of the vessels, allowing sap to flow from one vessel to another, feeding various structures along a tree’s length. 
Turns out, the same tissue that evolved to transport sap up the length of a tree also has exactly the right-sized pores to allow water through while blocking bacteria. Additionally, the pores also trap air bubbles, which could kill a tree if spread in the xylem. “Plants have had to figure out how to filter out bubbles but allow easy flow of sap,” study author Rohit Karnik from MIT says in a news release. “It’s the same problem with water filtration where we want to filter out microbes but maintain a high flow rate. So it’s a nice coincidence that the problems are similar.” 
As Karnik’s team finds, a small piece of sapwood can filter out more than 99 percent of the E. coli from water, at the rate of several liters per day.
To study sapwood’s water-filtering potential, the team collected white pine branches and stripped off their outer bark. They attached inch-long sections of sapwood to plastic tubing, then sealed it with epoxy and secured it with clamps.
- See more at: http://www.iflscience.com/environment/simple-tree-branch-filter-makes-dirty-water-drinkable#sthash.pmXgYOWh.dpuf


They tested their improvised filter using water mixed with particles ranging in size. They found that while sapwood naturally filters out particles bigger than 70 nanometers, it wasn’t able to separate out 20-nanometer particles. 
When they poured water contaminated with inactivated E. coli through the sapwood filter, they saw how bacteria had accumulated around the pores in the first few millimeters of the wood. In the false-color electron microscope image above, (green) bacteria are trapped over pit membranes (red and blue). 
Existing water-purification technologies that use chlorine treatments and membranes with nano-scale pores are expensive. Even boiling water requires fuel for heat. Here, just take some wood and make a filter of it -- it’s low-cost, efficient, and readily accessible for rural communities as well as dehydrated campers in the Northeast. “Ideally, a filter would be a thin slice of wood you could use for a few days, then throw it away and replace at almost no cost,” Karnik explains
The group is looking into the filtering potential of other types of sapwood. Flowering trees, for example, tend to have smaller pores than coniferous trees and may be able to filter out even smaller particles, like viruses. 
- See more at: http://www.iflscience.com/environment/simple-tree-branch-filter-makes-dirty-water-drinkable#sthash.pmXgYOWh.dpuf

Dzień Kobiet

Wszystkim Paniom z okazji Dnia Kobiet dedykuję tę piosenkę:

piątek, 7 marca 2014

Czym będziecie walczyć z najeźdźcami?

Czym będziecie walczyć z najeźdźcami?
Naród jest bezbronny.
Niemal pozbawiony armii.
Jedyne co możecie zrobić w aktualnej sytuacji prawnej która zabrania Polakom posiadania broni palnej - to wyposażyć się w broń sieczną, nauczyć się nią sprawnie posługiwać oraz posiąść umiejętność walki wręcz przy użyciu np. aikido, judo, taek-wondo itp. Tylko tyle możecie zrobić, ale zróbcie to abyśmy nie byli tacy bezbronni jak jesteśmy.
Zaopatrzcie się w cokolwiek może wam pomóc bronić się:
łuki, łopaty, kosy, pałki, co się nawinie pod rękę.
Idą ciężkie czasy. Opanujcie sztukę survivalu. Nie będzie prądu, gazu, ogrzewania ani jedzenia. Nauczcie się jak przetrwać w okolicznościach głodu i wojny.
Pomyślcie już teraz o:
Zapasach żywności i wody - o suchym prowiancie i konserwach, które można długo przechowywać bez lodówki.
Na czym i jak będziecie gotować, gdy nie będzie prądu i gazu? - zaopatrzcie się lub zróbcie sobie jakieś prowizoryczne kuchenki czy piecyki z puszek i wiaderek po farbie czy wiader blaszanych lub beczek blaszanych.
Pomyślcie o ciepłych, grubych śpiworach dla całej rodziny, o szczelnych namiotach.
Zaopatrzcie się w choćby grille na których będziecie mogli gotować lub piec sobie posiłki.
Czym rozpalicie ogień?
Czym oświetlicie miejsca pobytu nocą? Pomyślcie o zapałkach, zapalniczkach, zapasie gazu do zapalniczek, krzesiwach do iskania iskier do rozpalenia ogniska.
Ranni i chorzy - będziecie potrzebowali środków opatrunkowych, środków do dezynfekcji, lekarstw, noszy. Jak zrobić nosze? Zróbcie swoje z koca i choćby gałęzi.
Stwórzcie swoje domowe apteczki pierwszej pomocy - choćby zestawy ratunkowe w które się wyposaża samochody osobowe obecnie. Dużo bandaży będzie wam potrzebne. Woda utleniona do przemywania ran, spirytus do dezynfekcji.
Postarajcie się o gaśnice lub niepalne płachty do gaszenia ognia, jeśli bomba spadnie na wasz dom, lub nastąpi wybuch gazu czy ktoś podpali wasz dom.
Wydrukujcie sobie adresy swoich rodzin, przyjaciół - komórki nie będą działać. Tylko piechotą będziecie się mogli przemieszczać do swoich przyjaciół i rodziny.
Jeśli przetrwacie wojnę i zimę - będziecie potrzebowali jedzenia.
Zaopatrzcie się w pakiety nasion warzyw i szpadle, abyście mogli sobie ogródki uprawiać które was wyżywią.
Wyposażcie się w podstawowe, niezbędne do przetrwania narzędzia takie jak noże, siekiery, szpadle, rozpałka, latarki, baterie, lampki solarne.
Jak się obronicie przed czołgami i wozami pancernymi?
Jak sporządzić granat przeciwczołgowy domowym sposobem?
W braku amunicji przeciwczołgowej ludność cywilna powinna przygotować sobie do walki z czołgami niezawodne butelki samozapalające, którymi łatwo i bezpiecznie można unieruchomić nieprzyjacielski czołg. Najlepiej do tego celu wziąć półlitrową butelkę cienkościenną - od wódki lub octu - i napełnić do 2/3 dowolną mieszaniną łatwopalną (benzyna, nafta, ropa, denaturat, benzol, aceton w dowolnym stosunku). Do butelki trzeba ostrożnie dolać kwasu siarczanego. Tak napełnioną butelkę szczelnie zakorkować i zabezpieczyć lakiem, pakiem, świecą od przenikania. Następnie sporządzić należy mieszaninę kalichloricum (wziąć z apteki, składu aptecznego, mydlarni) z pudrem cukru mniej więcej dwie trzecie na jedną trzecią. Czubatą łyżkę tego proszku rozsypać na mocnym, niemoknącym papierze (natron, pergamin) wielkości 40 na 40 cm. Jeżeli takiego proszku nie można sporządzić, wystarczy użyć chloran. Zrobić z tego szczelnie zamkniętą torebkę i przykleić lub mocno przywiązać u samej szyjki butelki. Butelkę owinąć sznurkiem z pętlą, przy czym trzeba pamiętać, że pętla powiększa rzut o 10m kosztem celności. Butelki należy przechowywać o ile możności nie oddzielnie, lecz w skrzyniach najlepiej monopolowych po 25 sztuk, gdyż są bardzo czułe na wstrząsy. Przypadkowe rozlanie płynu na sam papier, a tym bardziej z proszkiem powoduje niezwłoczny wybuch. Zwykłe rzucenie butelki na czołg lub bruk wśród maszerującej piechoty daje wynik podobny do granatu "Filipinka".
Zaopatrzcie się w lornetki i lunety, także te podczerwone. Będą na nas polowali snajperzy.
Trzeba będzie ich wypatrzeć i zlikwidować zanim nas wszystkich powystrzelają jak na Majdanie.
Zróbcie łuki i kusze. Przydadzą się także do polowania na dzikie zwierzęta, gdy będziecie głodowali.
Zaopatrzcie się w wędki do łowienia ryb.
Nie będzie ropy ani benzyny. Samochody nie pojadą. Tylko rowerem lub konno będziecie mogli się przemieszczać szybciej.
Pomyślcie o zapasowych kołach, dętkach, łatkach do nich aby te wasze rowery jak najdłużej wam służyły.
Dowiedzcie się, jak sobie zbudować ziemiankę, szałas = schronienie w lesie, które pozwoli wam przetrwać wojnę i prześladowania wroga.
W razie promieniowania radioaktywnego będziecie potrzebować jod do picia i schronu podziemnego, zapasu nieskażonej żywności i wody.
Pamiętajcie - będziecie zdani wyłącznie na siebie. Musicie być maksymalnie na to przygotowani. Im lepiej się przygotujecie, tym większe szanse macie na przetrwanie.

Instrukcja legalnego zdobycia broni palnej:


Ad arma!
Polacy nareszcie zaczęli dostrzegać potrzebę zbrojenia się. Podaję w związku z tym skrótową instrukcję, jak robić to legalnie w obecnym stanie prawnym.

Aby uzyskać pozwolenie na broń do celów sportowych (i na broń sportową do celów kolekcjonerskich - podpunkty a) należy:
0) mieć ukończone 21 lat, mieć miejsce stałego pobytu na terytorium RP, nie być skazanym za
- umyślne przestępstwa
- umyślne przestępstwa skarbowe
- nieumyślne przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu
- nieumyślne przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji
popełnione w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego albo gdy sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia
1) zapisać się do klubu strzeleckiego zrzeszonego w Polskim Związku Strzelectwa Sportowego - w Poznaniu WKS Grunwald, SKS Dwór Grunwaldzki, KS Magnum, WTS Tarcza 96 i MKS Diana - koszt minimum (WKS Grunwald) to 20 zł wpisowego i 200 zł składki rocznej
1a) zapisać się do stowarzyszenia kolekcjonerskiego
2) po minimum trzech miesiącach w klubie zdać egzamin teoretyczny (prawo i przepisy sportowe) oraz praktyczny (strzelanie) na patent strzelecki - koszt 400 zł za egzamin + 50 zł za badanie przez lekarza sportowego; egzamin nie jest trudny
3) wystąpić do Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego o licencję zawodniczą - koszt to 50 zł, w pierwszym roku uzyskuje się ją automatycznie na podstawie patentu (w kolejnych latach trzeba ją przedłużać na podstawie startów w zawodach)
4) przejść badania psychologiczne i lekarskie - koszt ok. 300 zł
5) uiścić opłatę skarbową 242 zł na konto urzędu miasta za pozwolenie do celów sportowych
5a) uiścić drugą opłatę skarbową 242 zł na konto urzędu miasta za pozwolenie do celów kolekcjonerskich
6) złożyć podanie do Wydziału Postępowań Administracyjnych Komendy Wojewódzkiej Policji
7) czekać na wizytę dzielnicowego i ewentualną korespondencję z WPA KWP (proszą np. o dokumenty potwierdzające starty w zawodach)

Bardziej szczegółowe informacje można znaleźć w aktach prawnych zebranych na stronie Ruchu Obywatelskiego Miłośników Broni:
A komentarze do nich autorstwa Jerzego Cieśli ("9x19"), prawnika ROMB i znakomitego specjalisty w dziedzinie prawa dotyczącego broni, tutaj:
i tutaj:
by iulius

=======================================

Pomyślcie, jak zabezpieczyć swój majątek na wypadek ewakuacji lub konieczności ucieczki. Przygotujcie sobie kartony i folię do spakowania swoich rzeczy.
Jeśli macie działki -pomyślcie gdzie zakopiecie lub schowacie swój majątek, tak by nikt obcy nie znalazł i nie zniszczył czy ukradł. 

Pamiętajcie o papierach własnościowych.
Zróbcie kopie i laminaty aktów własności waszych mieszkań, domów. Miejcie przy sobie kopie, a oryginały zakopcie zabezpieczając dobrze przed erozją. 

Wybierzcie kasę z banku i zainwestujcie w ziemię lub złoto. Pamiętajcie, że w przypadku wojny wszystkie wasze pieniądze przepadną w bankach. Nic nie wyciągniecie z banków.
 

czwartek, 6 marca 2014

Czas biegnie szybko

It is amazing, how fast the time runs away!

To niesamowite, jak szybko czas ucieka!

Budzę się. Karmię zwierzęta. Robię sobie śniadanie.

Sprzątam i ścielę w stajniach. Noszę wodę z rzeki do domu.

Sprzątam siedlisko wokół domu. Zbieram badyle, gruz.

Rąbię drzewo. Palę w piecu. Gotuję sobie wodę do mycia i zmywania. Gotuję
obiad. Rozprawiam się z korespondencją. I już wieczór.

Pora odpocząć. Wyciągnąć się w łóżku lub coś zjeść.

W tym roku wiosna jest wczesna. Warto to wykorzystać.

Bym chętnie zaorała kawał pola pod zboża i ziemniaki. Niestety - nie mam
kasy na wynajem traktora. Ręcznie skopię tyle ziemi, ile warzyw dla siebie
potrzebuję. Więcej nie dam rady. Konie mi trochę pomogły miętosząc ziemię
swoimi kopytami. Będzie lżej kopać.

Jest sucho. Warto wywieźć obornik ze stajni i nałożyć do inspektu.

Póki nie ma błota - warto też pozbierać gruz wyłażący z ziemi i wywieźć go
nad rzeczkę, gdzie dół woda wypłukała w mostku i trzeba go zasypać.

Przede mną sporo biurokracji. Miałam dzisiaj się nią konkretnie zająć, ale
już jestem zmęczona. Chce mi się spać. Może jutro znajdę siły. Dzisiaj
załatwiłam co innego - też pilnego. Pchnęłam dwie sprawy do przodu. Mimo
zmęczenia i nadmiaru obowiązków jestem bardzo wydajna i dość skuteczna w tym
co robię i czym się zajmuję.

Codziennie nakładam na siebie duże wymagania - za duże - a potem się dziwię,
że z planowych kilkunastu zadań udało mi się wykonać ledwo parę czy kilka.
Ważne jednak, że te kilka czy parę się udało zrealizować. Owocy moje pracy
są coraz bardziej widoczne i odczuwalne, mimo, że porwałam się z motyką na
Słońce i zawzięcie to Słońce motykuję od lat, nie bacząc na to, że motyka
się prawie od żaru rozpuściła :D Nie odpuszczę i już. Dopnę swego
wymarzonego celu. Każdy dzień mnie do niego przybliża. To nic, że są tacy,
co kłody rzucają pod nogi z uporem maniaka i szkodzą zawzięcie za plecami.
Przestałam się tym już przejmować. I tak sobie dam radę, bo jestem dzielna,
pracowita, kreatywna i niezwykła. Jestem pionierką na tych dzikich ziemiach.
Przybyłą z silnym postanowieniem stworzenia na ziemi boskiego raju, który
tworzę po trosze każdego dnia przy udziale wszystkich moich talentów i sił.

Niestety - każda czynność, najdrobniejsza - zajmuje czas. Ten czas tak
szybko ucieka. Trzeba brać pod uwagę też swoje siły i zmęczenie, którego na
ogół nie biorę pod uwagę pochłonięta misją którą mam do spełnienia, a
powinnam brać. Trzeba bardziej zrównoważenie rozkładać swoje siły w ciągu
dnia i tygodnia.

Nadmierna biurokracja wysysa ze mnie siły. Załatwiam, lub próbuję załatwić
sprawę po sprawie. Wymagają one czasu i koncentracji. W ciągu dnia pracuję
na dworze, a wieczorem już jestem zmęczona lub znużona i nie chce mi się
zaglądać do papierów. Z kolei gdy poświęcam na papiery dzień - to traci na
tym moja praca fizyczna. Nadal mam sporo drzewa do pocięcia. Nie mam na to
czasu. Mogłabym już zacząć przekopywać ogródek, albo wkopywać słupy
ogrodzeniowe. Nie starcza mi na to czasu. Obrządek, zmywanie, gotowanie i
papiery zajmują mi cały czas i siły.

Wieczorem szybko się ściemnia, a ja ulegam znużeniu dniem pracy i chcę
odpocząć. Nie mam już tyle sił co kiedyś. Potrzebuję solidnych wakacji i
totalnego odpoczynku. Za długo i za ciężko bez odpoczynku pracuję. Już tyle
lat - rok w rok ciągle masa pracy. Czas na relax.

Czas na zminimalizowanie ilości zadań do wykonania. Maleńki ogródek zamiast
wielkiego planowanego. Tak, by ten ogródek sprawiał przyjemność i wyżywił
mnie cały rok, ale nie doprowadził mnie do skrajnego wyczerpania do jakiego
doprowadziło mnie kiedyś zakładanie i rekultywacja sadu owocowego.

wtorek, 4 marca 2014

Rosyjskie wojsko nadciąga :)

Piekę chleb, ciasto brzoskwiniowe i pizzę :)
A jutro zrobię galaretę jajeczno-marchewkową. :)
Mam nadzieję, że Rosjanom będzie smakowało :D
Są zaledwie jakieś 30km ode mnie - 3500 rosyjskich żołnierzy :D
Na rancho jak zawsze mnóstwo roboty ;)
Każde ręce się przydadzą do pomocy ;)))
Pora odświeżyć sobie rosyjski :)
 
 
 

NIE SPRZEDAM CI ZIEMI

NIE SPRZEDAM CI ZIEMI

Przyszli cudzoziemcy, ludzie innej wiary:
„Sprzedaj chłopię ziemię, będziesz miał talary,
Zapłacimy chatę, zapłacimy pole,
Będziesz miał talarów na calutkim stole”.

- O mój panie miły! Idźże gdzie chcesz sobie,
A ja swojej roli za nic nie dam tobie!
Schowaj swe dukaty i białe talary;
Kto sprzedaje ziemię, tan nie naszej wiary.

Chcesz kupić ode mnie i role i płoty?
A kto mi zapłaci za ten miesiąc złoty?
A kto mi zapłaci za tę jasność Bożą,
Co w moje okienka świeci z każda zorzą.

Za ten dach słomiany, co mi głowy strzeże?
Za ten dzwon, co dzwoni rankiem na pacierze?
A kto mi zapłaci za tę modrą wodę,
Za ciepło słoneczne, za cichą pogodę?

Za wiosenny klekot naszego bociana?
Za piosnkę pastuszków, „dana moja! dana!”?
Za ten piasek biały, gdzie się bawią dzieci,
Za tego skowronka, co nad głową leci?

A kto mi zapłaci za tę słodycz miodu,
Co ja pszczoły znoszą do ula z ogrodu?
Za palmę, co pęka w kwietniową niedzielę?
Za tę grusze polną, co długi cień ściele?

A kto mi zapłaci za kościółek Boski,
W którym co niedzieli Bogu składam troski?
Za cmentarz przy farze, zielony jak sady,
Gdzie leża w swych grobach me ojce i dziady?

A toć to i mnie tam wnet miejsca potrzeba,
Gdy Pan Bóg zawoła; „chodź człeku do nieba”.
A toć by mi dzieci po nocach tęskniły,
Nie wiedząc, gdzie szukać ojcowej mogiły.
Nie sprzedam ci roli. Weź kupcze talary!
Kto ziemie sprzedaje, nie naszej jest wiary.

Maria Konopnicka.

poniedziałek, 3 marca 2014

WE, Polish Nation - WE DO NOT WANT ANY WAR!

We, Polish Nation – we do not want war with Ukraine and specially with Russia!

Polish Nation is NOT interested in war with Ukraine! We do not want to interfere into Ukrainian inner affairs. Ukraine is not our country and we respect Ukrainian sovereignty. We have tons of our own country problems and do not need more!

Let Donald Tusk who administers our country right now stop deciding for us whether we want to enter the war with Ukraine. He has no right to do it to us and to Ukrainians. He is even not a real Polish person. His grandfather was German soldier in Wermaht during II World War fighting with Polish, killing Polish people. Donald Tusk has German mentality. He has no heart for Polish people. He has no heart for Slavs people. He is loyal to Angela Merkel and Germany – not to Polish Nation. He is not loyal to Polish Nation at all. Each month his government implements more and more harmful to Polish Nation rules. He acts against us and against our will. We do not want to fight with Ukrainians. We do not want to be aggressors. Let PO and EU politicians stop drawing us into any war! We even don’t have an army anymore! The present PO government have made our country vulnerable and defenceless. The government has destroyed our army. We have no chance to win! We do not want to be cannon fodder in a foreign war! We do not want foreign war move into our country! We want peace and prosperity!

Let PO politicians who administer our country presently – let them stop to implement other countries’ economic and strategic plans at our Nation and country cost!

Let PO government take care of the poverty which they have created in our country under their rules!

Polacy nie chcą wojny z Ukrainą!!!

Polacy nie chcą angażować się w wojnę z Ukrainą, ani tym bardziej z Rosją!
Naród polski nie jest zainteresowany wojną z Ukrainą, ani mieszaniem się do wewnętrznych spraw tego państwa. Ukraina to nie nasze państwo. Mamy swoich problemów pod dostatkiem!
Niech politycy za nas nie decydują czy Polska wstąpi w stan wojny z Ukraińcami, bo my nie chcemy z nimi walczyć. Nie chcemy być agresorami. Niech politycy nie wciągają nas w żadną wojnę! Nawet nie mamy już armii. Obecny rząd doprowadził do rozbrojenia Polski. Nie mamy szans wygranej w żadnej wojnie. Nie chcemy być mięsem armatnim. My chcemy pokoju i dobrobytu. Niech politycy którzy administrują naszym krajem przestaną wreszcie realizować plany ekonomiczne i strategiczne obcych państw naszym kosztem i niech zajmą się nędzą którą nam Polakom zgotowali w naszym własnym kraju!

niedziela, 2 marca 2014

Malkontent

Jak nazwać tego, co w pachnącym sadzie pełnym stu tysięcy soczystych, czerwoniutkich, aromatycznych i pysznych jabłuszek - wyszukuje pod drzewami starych, zeszłorocznych, zgniłych jabłek i znalazłszy jedno podnosi triumfalnie w górę pokazując całemu światu i krzycząć dobitnie:
 
"O! taki jest wasz Kościół! Sama zgnilizna!" Po czym odchodzi do swej wypasionej limuzyny posła PO, gdzie w bagażniku spoczywa zestaw pornograficzny do krępowania i gwałcenia dzieci. Po czym wrzuca do tego bagażnika szpadel, którym przed godziną zakopał w kościelnym sadzie zgwałcone i zamordowane dziecko?
 
malkontent - osoba stale niezadowolona, we wszystkim doszukująca się ujemnych stron
 
morderca - przestępca dokonujący morderstwa, zabójstwa
 
pedofil - osobnik przejawiający dewiacje seksualne w skłonności do praktych seksualnych z dziećmi
 
hipokryta - obłudnik, dwulicowiec, fałszywiec
 

Hipokryzja (od gr. ὑπόκρισις hypokrisis, udawanie) – fałszywość, dwulicowość, obłuda. Zachowanie lub sposób myślenia i działania charakteryzujący się niespójnością stosowanych zasad moralnych. Udawanie serdeczności, szlachetności, religijności, zazwyczaj po to, by wprowadzić kogoś w błąd co do swych rzeczywistych intencji i czerpać z tego własne korzyści.

Hipokryzja może się przejawiać na kilka sposobów:

  • oficjalne głoszenie przestrzegania określonych zasad moralnych i jednoczesne ich "ciche" łamanie, gdy nikt ważny tego nie widzi (np. głoszenie przez polityka, że walczy z korupcją i jednoczesne branie przez tego polityka po cichu łapówek),
  • stosowanie różnych, sprzecznych wzajemnie zasad moralnych przy różnych sytuacjach (np. wymaganie od żony, żeby nie zdradzała, i jednoczesne zdradzanie żony),
  • wymyślanie rozmaitych teorii, które w pokrętny sposób tłumaczą stosowanie różnych norm moralnych przy różnych sytuacjach (np. głoszenie, że zabijanie dzieci wroga w czasie wojny jest dobre dlatego, że wróg ten popełnił wcześniej zbrodnię mordując nasze dzieci), lub twierdzenie, że donosicielstwo na biedną rolniczkę i jej szkodzenie jest właściwe, bo rzekomo jest to dla dobra zwierząt (to nic, że zwierzęta i rolniczka ucierpią na tym donosie - donosiciel twierdzi, że postąpił właściwie, podczas gdy sam w sobie wie, że postąpił jak podła świnia).
  • tworzenie obszarów tabu, czyli spraw, o których się nigdy nie rozmawia publicznie; zazwyczaj są to sprawy, które w świadomości wielu ludzi są niemoralne, ale są lub były jednocześnie masowo praktykowane (zob. też tajemnica poliszynela). np. udawanie, że homoseksualizm to rzecz normalna i właściwa etycznie, moralnie i gatunkowo dla ludzi.

Hipokryzja jest stałą cechą ludzkich społeczeństw. Wynika ona z jednej strony z konfliktu między indywidualnym interesem poszczególnych osób i normami moralnymi panującymi w danym społeczeństwie, a z drugiej strony z konfliktu między normami obyczajowymi i moralnymi.

 
ZAGADKI
Zagadka dla wnikliwych:
Do kogo należą polskojęzyczne media w Polsce?
 
Zagadka dla myślących:
  • Komu zależy na szkalowaniu polskich i chrześcijańskich wartości?
  • Jaki jest cel szykanowania wszystkiego co polskie, chrześcijańskie, narodowe, tradycyjne?
  • Jak te szykany wpływają na widzów?
  • Co większość lemingów myśli obecnie o Kościele i polskości, tradycji, historii, naszych korzeniach?
  • Jaki jest cel ostateczny szykanowania polskości i wrośniętego w nie chrześcijaństwa?
 
 

sobota, 1 marca 2014

Misja Kościoła Katolickiego

"Kościół katolicki proponuje ludziom najlepszy system etyczny na świecie, najbardziej humanistyczny, broni życia ludzi od poczęcia do naturalnej śmierci, jest przeciw karze śmierci. Daje ludziom najlepsze drogowskazy, dające najwięcej szans na godne przejście przez życie bez krzywdzenia innych ludzi, a szczególnie słabszych: dzieci i kobiet." 

Odpowiedzi na komentarze

"Jestem w stanie wyobrazić sobie Twój strach i obawy przed przyjmowaniem gości."
No, niestety - po tej fali przemocy która mnie dotknęła po donosach tych dwóch kobiet - mam koszmarny stres i obawy, aby kogokolwiek gościć. Każdego potencjalnego gościa postrzegam jako potencjalnego wroga, który przyjedzie do mnie li tylko po to, by znaleźć jakiegoś domniemanego "haka" na mnie po to by złożyć donos. Boję się też tych, którzy nieznajdując "haka" też na mnie złożą donos.


Podobno Weterynaria ma obowiązek interweniować przy każdym donosie, nawet gdyby się zdarzały one codziennie. Nie wyobrażam sobie, abym była codziennie nachodzona przez inspektorów weterynarii czy innych instytucji. Takie działanie zakrawa na nękanie rolnika. Przecież ci urzędnicy w niczym rolnikom nie pomagają. Nic.

Jedyne co mogą zrobić poza upierdliwym i irytującym kontrolowaniem to ukarać mandatem lub zagarnąć własność rolnika jakim jest jego inwentarz. Inwentarz ma swoją wartość. Wyhodowałam piękne konie. Łakomy kąsek dla rozmaitych cwaniaków.
Na szczęście inspektorzy muszą się trzymać litery prawa i nie mogą bezpodstawnie zabierać zwierząt. Niemniej jednak, każda taka kontrola to stres dla mnie. Tym większy, że kojarzy się z tym nieszczęsnym wyłudzeniem ode mnie psiny w 2012 roku.

Przez zaskoczenie udało się im wyludzić ode mnie psa na czas odchowu szczeniąt w schronisku. Szczenięta te (po kundlu sołysowej która nie została ukarana za puszczanie swego psa na moje gospodarstwo i podwórko) miały zostać w schronisku do adopcji, a sucka miała wrócić do domu. Do tej pory mi jej nie zwrócili mimo moich licznych pism oraz fizycznej próby odebrania psa ze schroniska.

Mój pies przebywa tam nielegalnie. Nielegalnie został zagarnięty.
Ani gmina, ani schronisko nie ma prawa zaboru psa właścicielowi bez ważnego, prawomocnego wyroku sądu. Psina została ode mnie podstępnie wyłudzona, a gdy próbowałam wielokrotnie ją odebrać na drodze formalnej - po serii odmownych odpowiedzi, dostałam w końcu odpowiedź, że psa odzyskam jak zapłacę haracz w wysokości ok. 2600zł. Jakim prawem ktoś zarabia na moim psie i to moim kosztem??? Ja nigdy nie wyraziłam zgody, aby moja psina tam została na dłużej niż odchowanie szczeniąt.


" Ba! Strach nawet przed pojawieniem się kogoś obcego, czy też znanego z racji sprawowanego urzędu przed bramą. I strasznie Ci współczuję, bo wiem, jak to jest być człowiekiem zaszczutym. I jak szybko siły i chęci odchodzą od człeka, który zmaga się z codziennym stresem (a nuż ktoś znowu naśle jakichś mądrych na stołkach, żeby sprawdzili na ile paragrafów da się pozwać do sądu delikwenta), a jeszcze ma do wykonania wiele ciężkich, fizycznych prac w gospodarstwie. Może w zimie jest ich mniej, ale targanie siana, czy słomy do obór i stajni wcale lekkim zajęciem nie jest, prawda? Sama miałam okazję (co prawda bardzo sporadycznie już teraz) popracować w polu i zagrodzie, żeby wiedzieć, że to nie takie "hop-siup". I nie załatwi się wszystkiego w pięć minut."
Dokładnie tak jest. Boję się obcych. Na każdego teraz patrzę poprzez pryzmaty tych jadowitych żmij, które zadały mi cios w plecy. Ukąsiły jadowicie i nadal kąsają.
Kilka osób chcących przyjechać do mnie na rancho się ze mną od tamtej pory kontaktowało. Walczyłam z sobą - zaprosić czy nie ryzykować? Z lęku odmówiłam.

Teraz jestem tu sama zresztą jak większość lat na Mazurach (w mieście miałam przyjaciół i fajne towarzystwo oraz rewelacyjne układy z moimi uczniami na kursach języka angielskiego które prowadziłam), ale jest mi tak dobrze. Mam spokój i zero dodatkowych obciążeń i stresów związanych z goszczeniem obcych i ich wymagań.
Żyję bardzo skromnie, wręcz survivalowo. Mało kto jest w stanie zdzierżyć takie warunki życia jakie ja tutaj mam. Mieszkając w mieście żyłam w komforcie (stworzyłam sobie bardzo wygodne mieszkanko) - teraz wszystko wymaga ogromnego wysiłku i wielu tych wysiłków podczas dnia.
Cenię sobie swoją swobodę, samodzielną pracę i spokój oraz harmonię mojego rancza. Ciężka praca mnie nie odpycha, bo jestem pracowita z natury. Jednak w tym roku sobie odpuszczę, bo jestem przemęczona. Sponsorować niczyich wakacji też nie będę. Nie chcę tego układu. Każdy wakacjusz którego zdecyduję się tutaj kiedyś wpuścić musi mieć swoje pieniądze na swoje utrzymanie.
Wcześniej owszem - sponsorowałam jak mogłam i umiałam pobyty różnych zagranicznych i czasem polskich wolontariuszy. Było to dość ciekawe doświadczenie, ale strat poniosłam więcej niż korzyści, więc nie opłaca się mi ten układ. Oczywiście byli tacy, co byli realną pomocą dla mnie - zrobili coś pożytecznego dla gospodarstwa, byli też tacy co faktycznie byli realnymi wolontariuszami bo mieli swoje wyżywienie.
Może się kiedyś zdecyduję ugościć tutaj kogoś na zasadzie grzecznościowej lub wolontariatu, ale sponsorować jedzenia nie będę, bo jest to dla mnie zbyt duże obciążenie. Poza tym nie chce mi się nikogo sponsorować :D Nie stać mnie na to. Wolę sama pracować i się nie stresować, że muszę z posiłkiem zdążyć na czas i z czego ja ten obiad ugotuję czy z czego przyrządzę śniadanie i kolację aby było smaczne i niemonotonne.
W tym roku postanowiłam sobie zająć się zakładaniem ogrodu, budową ogrodzenia ogrodu, pastwisk, budową woliery dla drobiu, treningiem koni, koszeniem siana, podremontowaniem budynków.
Ile zrobię - tyle będzie. Bez ciśnienia i stresu.
Nie chcę narażać mojego domu i gospodarstwa na zimne, wyrachowane oczy bezdusznych, małostkowych bazyliszków niezdolnych do empatii i przyjaznych gestów. Żadna obca wroga małpa, typu lesbijka-podpierdalaczka tutaj nie wjedzie.
Na moim gospodarstwie gościć będę tylko osoby zaufane, prawdziwie przyjazne i życzliwe mnie.
Tylko z takimi osobami coś tutaj podziałamy razem. Jestem z kilkoma osobami umówiona na różne wspólne przedsięwzięcia i coś będziemy działać latem.
Dzisiaj jestem zmęczona. W piątek sprawy urzędowe wyciągnęły mnie z rancza do Olecka, do którego przybyłam, a następnie wybyłam pieszo, okazjami. Dość sprawnie mi to poszło, ale wracają w nocy przez wieś, zabłądziłam na polu :D Było totalnie ciemno i zniosło mnie hektary z obranej trasy. Także miałam piękny spacer przez całą wieś o północy :D
Ogólnie trochę kilometrów zrobiłam na nogach i dzisiaj jestem zmęczona. Muszę odpocząć.
Właśnie to robię :D
Zwierzaki wypuściłam, aby się same najadły z bel siana i napiły wody z rzeki.
Trochę rozgrzebią i zmarnują tego siana, ale jutro ogarnę ten bałagan. Dziś nie dam rady.
Do kurnika tylko zajrzę i napalę w piecu, by upiec chleb i ciasto. Ale to później - wieczorem późnym.
Teraz nie mam siły. Cieszę się, że jestem sama i nie muszę kombinować, co tu ugotować dla wolontariuszów :D Spokojnie sobie wypocznę, a jak odzyskam siły zajmę się kurami i gotowaniem oraz pieczeniem... No stress. Bezstresowo. :)

Saba i Satja szczęśliwe razem na pachnącej łące.
 Rancho na Mazurach Garbatych, rok 2008.

czwartek, 27 lutego 2014

Przetarg na dostawy siana i usługi polowe rozstrzygnięty!

  Na gorący apel Indianki odpowiedziało wielu rolników z okolicy bliższej i dalszej.
W okolicy jest mnóstwo siana dobrej jakości w przystępnej cenie. Tylko brać i przebierać :D
Ponieważ Indianka obecnie nie potrzebuje już siana uzupełnionego ostatnimi zakupami - obecnie negocjuje z rolnikami wieloletnią współpracę w dziedzinie zaopatrywania w dobrej jakości siano prosto z pola oraz w dziedzinie koszenie łąk Indianki.
 
Cudownie znalazł się rolnik ekologiczny, który posiada sporo hektarów które kosi sobie, bo musi, a siana nie wykorzystuje, gdyż już nie ma bydła. Rolnik posiada certyfikat ekologiczny, także super pasuje Indiance jego oferta.
 
Ten sam rolnik nie jest pazerną świnią. Jego oczekiwania finansowe za paszę doskonałej jakości są przyjazne dla kieszeni Indianki, a stawki za koszenie i inne usługi polowe - akceptowalne, na poziomie pomocy sąsiedzkiej, a nie oparte na chciwej lichwie, od której ucierpiało gospodartwo Indianki w zeszłym roku.
 
Niniejszym konkurs na wieloletnie dostawy siana dobrej jakości oraz usług polowych został szczęśliwie rozstrzygnięty! :D
 
Inni rolnicy w okolicy podlegający chronicznej niechlubnej znieczulicy mogą spać spokojnie. Ich dupy uratowane ;) Uratował je ten w/w rolnik małorolny ekologiczny.
 
Niniejszym Indianka odwołuje szczegółowe kontrole weterynaryjne w pobliskich gospodarstwach rolnych :D
 
 
Niniejszym konkurs na dostawy siana ekologicznego i usługi polowe został rozstrzygnięty :)

wtorek, 25 lutego 2014

Pogadanka na komendzie


Indianka udała się wczoraj z buta na komendę w sprawie prześladowcy,
który ją nęka złośliwymi, chamskimi smsami, komentarzami pod jej blogiem oraz nasyłaniem kontroli weterynaryjnych na nią.
Gnidą, łachudrą i bydlakiem, który na nią doniósł na weterynarię nie jest Witold Z. Jest to inna osoba.

Aby dostać się na Komendę Olecko,
trzeba przejść przez tę urokliwą rzeczkę.

poniedziałek, 24 lutego 2014

CouchSurfing 2012

Dzwoni do mnie wieśniak z wioski obok i mówi, że ma sianokiszonkę do
sprzedania w cenie 80zł/bela.
Drogo, ale sianokiszonka jest z reguły droższa od siana z uwagi na owijanie
folią, chociaż z drugiej strony trawa nie wymaga tyle przewracania i
dosuszania co siano, oraz można ją robić w niezbyt dobrą pogodę, tzn. deszcz
jej aż tak bardzo nie szkodzi jak sianu,
Więc w sumie powinna kosztować nie więcej niż siano, bo wymaga mniej zabiegów
agrotechnicznych, ale z drugiej strony dochodzi dodatkowy zabieg owijania
beli w folię i koszt samej folii.
Jest też towarem bardziej pożądanym w rolnictwie, paszą bardziej wartościową,
soczystszą od siana,ma więcej minerałów,więc dla krów jest bardzo dobrą
paszą, choć nie idealną. Zapewnia wysoką mleczność u krów, lecz co prawda
smak mleka na tym traci.Same krowy też nie mogą jeść wyłącznie sianokiszonki,
bo mogłyby zachorować na nadkwasotę. Muszą zjadać też dodatkowo siano lub
słomę plus zboża.
Od słowa do słowa rolnik wygadał się, że mu sporo sianokiszonki zostało po
zimie, bo mu się zimą dużo bydła "zmarnowało".
Jak to się panu bydło zmarnowało?? co się stało?
No, rozerwało. Pięć krów mi rozerwało podczas porodu. Miały za duże cielaki
i nie dały rady się wycielić, trzeba było krowy ciąć i cielaki wyciągać,
a jak były za duże mimo to, to wyciągać po kawałku cielęta aby krowę
uratować, albo krowę mocniej rozciąć aby cielaka w całości wyciągnąć żywego.


Większość moich krów miała ciężkie porody, ciężko się cieliły, a 5 krów
trzeba było dobić oraz 6 cieląt padło na biegunkę i jakąś bakterię.
Weterynarze próbowali ratować bydło, ale niewiele wskórali.
To co się miało zmarnować to i tak się zmarnowało.

Oho, tak sobie myślę, że ja u niego na pewno paszy nie kupię. Może być
skażona tą samą bakterią, nie mówiąc o tym, że cholernie droga.
Za siano prosto z pola policzył sobie aż 100zł (zapytałam go ile by wziął za
siano świeże prosto z pola, gdybym chciała u niego w tym roku kupić). Facet
albo szuka durniejszego od siebie, albo jest ciężko chory na chciwość.

Na pewno u niego kupować paszy ani cieląt nie będę.
Przy okazji nasunęła mi się gorzka refleksja - taka masakra, tyle trupów,
krwi i bólu, a nikt na niego nie nasyła kontroli weterynaryjnych, nikt mu nie
zabiera bydła, bo nie umie się nim właściwie opiekować...
Jakby ktoś chciał, to mógłby się przyczepić, że nie potrafi hodować bydła,
skoro pokrył krowy znacznie większym bykiem co skończyło się mega ciężkimi
porodami i masakrą. Krowy ma mleczne, hodowane na mleko, a krył bykiem
mięsnym znacznie większej rasy i po prostu krówki nie dały rady urodzić
ogromnych cielaków. To było do przewidzenia. Doświadczony rolnik o tym wie
czym się może skończyć tego rodzaju inseminacja.

Ale nikt na nikogo nie donosi. Każdy ma tutaj jakiś swój interes.
Weterynarze zarobili na inseminacji, a teraz na próbie ratowania krów i
cieląt...
Przechodząc przez wsie widzę psy na łańcuchach przymocowanych do ścian obór,
gdzie mają wydłubane dziury w ścianach obór zamiast bud.
Tak tutaj trzymają psy od wielu, wielu lat. Nikt z tego nie robi afery.
Sąsiadka co na mnie lubi donosić sama trzyma psa w metalowej beczce na polu,
daleko od domu. Psa krótkowłosego - wyżła. Pies ten skamle całymi dniami i
ujada jak wściekły, gdy się nad ich stawami pojawi jakiś intruz.
Nikogo to nie razi - ani weterynarzy, ani lokalną społeczność, ani żaden
nawiedzony TOZ nie interweniuje.
Ta sama sąsiadka poi w stawie w którym zanurzone są słupy wysokiego napięcia
swoje bydło. Weterynaria to widziała i w szał nie wpadła.
Jak widać przepisy w tym kraju są dla wszystkich jednakie, ale nie jednakowo
stosowane do wszystkich.
Dziś znów znalazłam na moim polu szczątki świeżego cielaka. Ja cieląt nie
hoduję.
Psy i lisy przywlekły te kości z innego gospodarstwa.
Od lat rolnicy padlinę wywożą na pole by okoliczne psy i lisy się nią zajęły.
Psy i lisy na tym korzystają. Mają co jeść. Nierzadko ratuje im to mięso
życie. To taki zamknięty odwieczny cykl pokarmowy, który naruszyła Unia
Europejska wymuszająca na rolnikach zdawanie padliny do Bakutilu, aby Bakutil
zarobił podwójnie: raz na odbiorze padliny (500zł) i na sprzedaży mięsa do
zakładów mięsnych produkujących karmę dla zwierząt. To mięso niekiedy,
oczywiście nielegalnie trafia też do rzeźni dla ludzi. Oczywiście, pod
warunkiem, że jest nie zgniłe i nie ze sztuki zmarłej na jakąś wirusową czy
bakteryjną chorobę. Raczej padlinę padłą z uwagi na jakiś wypadek czy po
prostu podczas porodu.

Życie na wsi jest brutalne. Wymaga hartu ducha. Śmierć jak i wypadki oraz
choroby wśród zwierząt i ludzi się zdarzają na porządku dziennym i nikt z
tego powodu nie dostaje nadmiernych spazmów typowych dla miejskich panienek
wychowanych na pluszowych misiach.
Żaden przeciętny rolnik się nad swoimi zwierzętami nie znęca. To nie jest w
jego interesie. Zwierzęta hoduje się po to, by dobrze sprzedać ich mleko czy
jaja, lub mięso. Każdy dba jak potrafi i jak może, a nie jest to łatwe
zadanie.Jeśli któryś trzyma zwierzę na łańcuchu, to dlatego, że jest to
konieczne lub bardzo ułatwiające obsługę zwierząt, a nie jest to oznaka
znęcania się.
Te spazmatyczne paniusie miejskie nie dałyby rady wykonać nawet ćwierci tej
pracy którą przeciętny prosty rolnik wkłada w hodowlę zwierząt.
To prawda, że większość rolników jest grubiańska, a nawet chamska (zauważyłam
to już dawno temu), ale robią co mogą, by ich zwierzęta były duże, zdrowe i
dorodne, syte i napojone. To jest w ich interesie. Ludzie na wsi są bardzo
interesowni. Ci w mieście też w większości, ale kamuflują się.
Natomiast przeciętny wieśniak jest rozbrajająco chciwy i interesowny.
W sumie nie ma się co dziwić. Ciężko pracują przez cały rok, świątek i
piątek, więc chcą zarobić przyzwoicie. Plusem tej interesowności jest to, że
dzięki niej dbają o swe bydło najlepiej jak potrafią.
Na prawdę nie są potrzebne w Polsce specjalne zakazy i nakazy oraz restrykcje
wobec rolników czy hodowców. Każdy kto zainwestuje w swoje zwierzęta
pieniądze, czas i mnóstwo pracy chce by jego zwierzęta były zdrowe, piękne i
wartościowe. To jest samoistnie regulujący się system zależności między
zarobkiem, a zdrowiem bydła.
Niektórzy rolnicy nawet przywiązują się do swego bydła i traktują je ze
szczególną czułością. Nie datego, że jest taka moda w mieście na czułości
wobec naszych braci mniejszych i większych, ale dlatego że tak czują z głębi
serca.
W każdym bądź razie przeważająca większość rolników traktuje swoje bydło co
najmniej neutralnie, dba o nie.

Natomiast idealistka taka jak Ja, która trzyma zwierzęta głównie dlatego. że
je lubi i lubi się nimi otaczać nie czerpiąc praktycznie żadnego dochodu z
tytułu ich hodowli i utrzymania, traktująca swoje zwierzęta jak swoją rodzinę
= to jest wcielony Anioł, który zrobi wszystko co możliwe dla dobra swoich
zwierząt, w tym narazi się wójtowej lub całej znieczulonej wsi :D
W tym kontekście, fałszywe pomawianie Anioła kochającego zwierzęta w ogóle, a
swoje w szczególności - o znęcanie się nad zwierzętami, bo piesek został
chwilowo uwiązany na łańcuchu, a koziołek przetarł sobie grzbiet szarpiąc się
na lince - jest to zachowanie typowe dla ludzkich hien cmentarnych żądnych
krwi i mięsa swej ofiary, które kręci zapach krwi ofiary i jej cierpienie,
I nie zwiodą mnie tutaj eleganckie woale elokwetnej wypowiedzi.
Intencje tych hien są dla mnie jasne od samego początku.
Teraz próbują tylko dosztukować do swojej podłości odpowiednią ideologię, by
ubrać swoje świństwo, swoje małostkowe, nieeleganckie i nie licujące ze
statutem gościa zachowanie w szatę szlachetnej misji ratunkowej uciśnionych zwierzątek. Ich intencje podpierdolenia mnie gdzie się da nie byly oparte na żadnych światłych, szlachetnych przesłankach. Te dwie kobiety po prostu chcialy mi dokopać i zrobiły to. Sądziły, że nie dowiem się, że to one. Od razu wiedziałam, że to one doniosły. Ledwo wyszły z gospodarstwa gdzie się grzecznie pożegnały by pognać do mojego wroga numer jeden ze wsi i z tym wrogiem przeciwko mnie spiskować.
Czytały mego bloga (oba blogi - zarówno angielski jak i polski) i podniecała je wizja przybycia do kontrowersyjnej Gospodynii i namieszania jej w życiu.
Obłudne, fałszywe lesbijki. W sumie nie powinnam się dziwić, że osoby mające problem ze swoją własną tożsamością seksualną, pozbawione zasad moralnych i etycznych - nie będą umiały rozróżnić co dobre, a co złe, co wypada, a co nie wypada zrobić i że nie będą umiały się zachować na poziomie po tym jak skorzystały z kilku dni darmowego pobytu na Mazurach na prywatnej posesji i w prywatnym domu Gospodyni, nie mając nawet złotówki w kieszeni na rzecz tak elementarną jak swoje własne wyzywienie. Sądziły, że sklep wiejski je za darmo nakarmi? Miotłą by dostały, gdyby z takim żądaniem weszły do sklepu. Dlatego nawet do niego nie poszły ani razu.
Zamiast tego zaatakowały Gospodynię, o której doskonale wiedziały, że skromnie, bardzo skromnie żyje, co potwierdzał też obraz jej gospodarstwa i domu.
Mimo to cisnęły, by dostać to co chciały dostać. wyłudziły darmowe wakacje na rancho pełnym pięknych, sympatycznych zwierząt - chciały jeszcze wyłudzić sponsoring żywieniowy na cały okres ich planowanego, dwutygodniowego pobytu.
Nie miały żadnych obiekcji, że tak z gołymi rękami przyjechały na krzywy ryj o niczym Godpodynii nie uprzedzając wcześniej, a wręcz przeciwnie - stawiając przed nieprzyjemnym faktem dokonanym - one głodne i one by coś zjadły.
Zjadły i nawet talerzy po sobie nie zmyły.
Od dwóch lat mściwie, bardzo misternie i starannie tkają swoje intrygi
szeroko rozsiewając je po internecie, wkręcając i wmanipulowując w nie mniej
lub bardziej rozgarniętych ludzi, żerują na ludzkich uczuciach próbując się
wybielić ze świństwa, które zrobiły Gospodyni, która ich wspaniałomyślnie
ugościła pod swoim dachem i na swoim gospodarstwie, mimo iż ich nie znała i
na dobrą sprawę nie miała żadnego powodu by iść tym kobietom (lesbijkom
dokładniej) na rękę i umożliwiać darmowe wakacje na swoim rancho.
Przyjechały, skorzystały, wyjechały i nakablowały robiąc z igły widły na całą
Polskę i Europę, szkalując dobre imię Gospodyni, która w dobrej wierze je u
siebie ugościła, chociaż nie bardzo czas i możliwości ku temu miała.
Dostały więcej, niż miały obiecane. Miały spać na łące w swoim namiocie.
Dostały co prawda nie przygotowany dla gości pokój (bo nie miał go nikt
zajmować) ale same sobie go wybrały dobrowolnie. Pokój z łazienką.
Wiedziały o niekończącym się z braku funduszy remoncie, o tym że Gospodyni
nie ma pokoi do wynajęcia. Widziały ten pokój gdy przyjechały i zamieszkały w
nim nic w nim nie poprawiając nawet troszeczkę, za to później złośliwie
komentując stan tego pokoju na cały świat i w paru językach.
Miały swój namiot? Miały. Miały w nim nocować? Miały.
Zamiast tego wpakowały się do mojej sypialni zmuszając mnie do emigracji do
drugiego pokoju, w którym mam gabinet. Podzieliłam się z nimi przestrzenią
mojego niedoskonałego, ale DOMU. Moją PRYWATNĄ PRZESTRZENIĄ. A one teraz od
ponad roku czasu PUBLICZNIE wyszydzają mój PRYWATNY POKÓJ i DOM.
Wszczególają się z niezwykłą pieczołowitością w każdy najdrobniejszy
mankament pozując na urażone turystyki które słono zapłaciły za kurort, a
dostłały w zamian obskurną chatę. Ale te paniusie - nie zapłaciły NIC. Nie
zapłaciły ani złotówki. Skorzystały z gościnności Gospodyni na podstawie
grzeczności wyświadczonej im przez Gospodynię.
Poznały się wstępnie dzięki towarzysko-gościnnemu portalowi Couchsurfing, który oferuje na prawdę szeroką
gamę doznań podróżniczych, na których tle moje gospodarstwo ani dom z
pewnością nie są ani najgorszem slumsem ani piekłem. To po prostu taka
miejscówka :) Ludzie sypiają za pośrednictwem CS w takich miejscach jak
szopy, balkony, trawniki, korytarze, zakurzone na 5cm fabryki, plaże, tereny budów, niewykończone mieszkania. Nie płacą za nic, lub prawie nie płacą (niektórzy Gospodarze domagają się np. dołożenia do kosztów prądu lub oczekują wsadu spożywczego do lodówki ze strony gości i np. ugotowania potrawy przez gościa dla Gospodarza)
Podróżujący też niekiedy padają ofiarą molestowań ze strony gospodarzy.
Tutaj, tzn. na moim prywatnym rancho tym paniom się nie stała żadna krzywda.
Nie zostały ani pobite, ani zgwałcone, ani okradzione, ani zwymyślane.
Przyjęła je uprzejma, choć uboga i na dorobku Gospodyni. Podzieliła się tym
czym miała. Zmoczone głodomory przybyłe z Warszawy nakarmiła za darmo. Litując się nad ich godnym pożałowania stanem, gdyż ociekały wodą od stóp do głów wysiadłszy gdzieś hen daleko od wioski Indiank - pozwoliła im się wykąpać, wysuszyć w jej domu i zająć jej sypialnię.
Oddałam swój pokój z łazienką im za darmo. Całe gospodarstwo miały do swojej dyspozycji.
Gdy się okazało, że przyjechały na całe dwa tygodnie bez grosza licząc na to,
że będę je sponsorować żywnościowo przez ten cały okres = odmówiłam. Wyjaśniłam
grzecznie, że mnie na to nie stać.
że nie byłam wówczas na tę okoliczość przygotowana, gdyż nie planowały
przyjazdu do mnie jako pomoc czy wolontariuszki, nie uprzedziły o tym, lecz przybyły jako grzecznościowe letniczki które miały być samowystarczalne i same sobą się
zająć.
Mimo ich usilnych zapewnień przed ich przyjazdem, że one nie będą dla mnie
żadnym ciężarem - stały się niewyobrażalnym ciężarem :(
Siedzą na mnie jak ten upiorny dżin juz od dwóch ponad lat. Ciągle im mało.
Nasyłają na mnie różnych patałachów aby mi podkładali świnie, składali
donosy. Po prostu ich celem życia stało się zatruwanie mojego życia.
Ja to nękanie zgłosiłam na policji już rok temu. Niestety, policja się tym
nie chce zająć. Zostałam poinstruowana, że mam sprawę im zakładać na swój
koszt, a niestety nie stać mnie na to, więc nadal się nade mną pastwią.
Kiedyś mnie doprowadzą do takiego szału, że się krew poleje a ich lesbijskie
ścierwa wdepczę w ziemię. 
Jest szczytem podłości i przewrotności co te dwa fałszywe dziwolągi potrafią
zrobić niewinnej, dobrej, zapracowanej dziewczynie, która sama, na własnych
barkach dźwiga ogromny ciężar prowadzenia niedofinansowanego,
niezmechanizowanego gospodarstwa.
Dziewczyna robi co może i robi więcej niż którakolwiek inna kobieta byłaby w
stanie na jej miejscu z siebie dać.
Mieszkam sama, a przez te dwa odmieńce panicznie się boję kogokolwiek
zaprosić do mego domu, by znów nie okazał sie podstawioną szują wyszukującą
haki na mnie w moim domu i gospodarstwie.
One piszą i kontaktują się z różnymi moimi znajomymi i nieznajomymi lub ledwo
znajomymi i podpuszczają ich, by wypisywali na mnie bzdury, składali donosy, albo by
szpiegowali mnie dla nich.
W zeszłym roku był chłopak który się ze mną skontaktował dwa lata wcześniej i miał
przyjechać na mą farmę by przez 3 miesiące trenować konie.
Skontaktowały się z nim wyszperawszy go na liście moich znajomych na znanym portalu społecznościowym. Zatruły go - jego umysł i serce. Podpuściły. Sprytnie zmanipulowały. Łepek przyjechał z odpowiednim nastawieniem. Szpiegował mnie dla nich i przez
Internet donosił na mnie do nich. Był tak bezczelny, że próbował donosić na
mnie z mojego własnego komputera z mojego własnego domu.
Uniemożliwiłam mu to. Wtedy wpadł we wściekłość. Doszło do słownego starcia.
Nie ugięłam się. On pomaszerował do Internet cafe we wsi i stamtąd nadawał na
mnie do nich, co one potem skwapliwie zamieściły na publicznej stronie.
Naprawdę, nie po to tego trenera zaprosiłam na swoje rancho, aby rył pode mną
i nie wywiązał się z danego słowa. Koni nie ujeździł. Ledwo jedną klacz
wstępnie. Pozostałe konie porzucił łamiąc słowo i wyjechał na Zachód tam
pracować za pieniądze, bo mu się akurat płatna fucha trafiła.
Zanim wyjechał zdążył zepsuć mi wszystkie kantary, zniszczyć piękny ogon i
grzywę mojej ukochanej klaczy Indianie (oberżnął nożem jak jakiś psychol)...
Mam dość takich ludzi. Mam dość kretynów, psychopatów, hien itp.
Nie chcę takich tutaj widzieć. Po co mi oni? Nie są mi do niczego potrzebni.
Zakłócają tylko mój spokój ducha i moje szczęście prywatne.
Generalnie postanowiłam, że nie będę już ponosić ryzyka i zapraszać do domu
nikogo nieznajomego z niejasnymi do końca intencjami.
Jestem normalną osobą i lubię ludzi, bardziej niż ci co na codzień klepią o
tym jak oni bardzo "lubią ludzi" robiąc im jednocześnie świństwa z tej lubości typu zamieszczanie nieautoryzowanych zdjęć w internecie lub w publicznej galerii lub sugerowanie, że osoba jest niepoczytalna. Nie przeceniam towarzystwa ludzi, zwłaszcza tych nudnych, przeciętnych, przyziemnych i zawistnych.Tacy źle na mnie wpływają. Wolę ich omijać. Potrafię się doskonale obejść bez towarzystwa, potrafię się też doskonale znaleźć w każdym towarzystwie. Oba stany nie są mi obce. Mieszkałam kiedyś w dużym mieście i bywałam tzw. duszą towarzystwa, rozkręcałam dyskoteki i inne imprezy...
Jestem skłonna spędzić trochę czasu w towarzystwie osób inteligentnych,
ciekawych, z charakterem, posiadających własne zdanie na każdy temat, nie
cierpiących na syndrom owcy typu "jak oni atakują ją, to ja też się przyłączę
i będę wredny jak tylko potrafię".
Osoby chcące odwiedzić na mym rancho mnie, po to by spotkać mnie, zawsze będą
tu mile widziane.
Natomiast łowcy okazji typu "darmowy pobyt??? zajebiście. Jedziemy" -
niekoniecznie.
Standardu agroturystycznego tutaj nie mam i nie będę go mieć, bo nie mam za
co wyremontować domu, nie mam też na to czasu. Osoby żądne komfortu nie są tu
mile widziane, bo będą rozczarowane i będzie przyczynek do niesnasek.
Owszem, gospodarstwo posiadam piękne, natomiast dom jest rozgrzebany,
niewykończony i nie nadaje się na agroturystykę w stanie obecnym.
Obecnie też nie mam wody bieżącej...
Nie mam czasu się też nim lepiej zająć, bo pracuję większość dnia na dworze,
a po całym dniu pracy jestem tak padnięta, że marzę tylko o gorącej kąpieli 
i łóżku.
Także osoby nietolerancyjne, niewyrozumiałe też nie są tutaj mile widziane.
Unia i Polska w tej chwili się roi od miliona zjadliwych, w większości zbędnych i utrudniających życie przepisach, nakazach, zakazach, restrykcjach.
Wszystkie one oczywiście mają sensownie lub w miarę sensownie brzmiące
przesłanki i uzasadnienia, ale w większości przypadków to tylko zasłona dymna
mająca na celu chronić i wspierać interesy lobbystów. Stąd np. zakaz uboju
zwierzyny gospodarskiej na gospodarstwie.Przemysł rzeźniczy dzięki temu
zyskał miliardowe dochody. Teraz każdy rolnik zamiast tak jak dawniej ubić
zwierza wprost na gospodarstwie i zaoszczędzić tym samym kosztów transportu i
uboju w rzeźni - musi ze stratą dla siebie oddać zwierzę t
do rzeźni i traci na tym kilkakrotnie, bo rzeźnie skupując tzw. źywiec zaniżają jego cenę z wielką stratą dla rolnika. W efekcie rolnik jest w tym łańcuchu narzuconych mu
zależności Murzynem, który odwala czarną robotę, ponosi ryzyko hodowli,
ponosi koszty, czeka dłuuugo aż się mu poczyniona inwestycja zwróci i na sam
koniec najmniej na tej sztuce bydła zarabia, bo przymuszony odgórnymi
przepisami oddaje ją za pół darmo do rzeźni, która za swoją usługę słono
liczy, dolicza wysoką marżę do ceny zakupionego od rolnika żywca. Na mięsie
rolnika zarabia najlepiej: rzeźnia, weterynarz co robi temu mięsu przymusowe
badania w tym na BSE które w Polsce nie występuje i praktycznie nigdy nie
było tej epidemii w naszym kraju, a badanie kosztuje 300zł od sztuki bydła,
czyli czysty zysk weterynarza i laboratorium badającego czy udającego że bada
to mięso. Laboratoria i weterynarze doskonale wiedzą, że BSE w Polsce nie
występje lecz występowało kiedyś w UK, ale badanie jest obowiązkowe i rolnik za darmo musi oddać cenny kawał mięsa jakim jest łeb krowy, w którym jadalne jest wszystko: jęzor, mózg itd., i co dawniej stanowiło popularne w barach PRLu przekąski, także na stołówkach szkolnych i uczelnianych można było zostać uraczonym krowim jęzorem w musztardzie - teraz tego nie ma. Zakazane. Na mięsie rolnika dobrze zarabia hurtownia, zarabia masarnia przemysłowa, zarabia sieć marketów, tylko rolnik nie zarabia. Jemu się ledwie zwraca poniesiony koszt robocizny i nakładów poniesiony celem odchowania takiego byczka plus minimalny zysk, którego wy byście nie chcieli mieć gdybyście mieli tak ciężko pracować w każdy dzień roku i ponosić tyle kosztów
i ryzyka hodowli co rolnik.
Jeśli chce ktoś się bawić w inspektora, szpiega, donosiciela - to bardzo
proszę nie u mnie. Jest mi wystarczająco ciężko, aby mnie jeszcze jakaś
łachudra miała dodatkowo dołować.
Piszę to, by uniknąć potencjalnych nieporozumień.
Co prawda nie planuję nielegalnego uboju na moim gospodarstwie, ale jeślibym
go kiedyś przeprowadziła, to jest to rzecz całkowicie normalna i zgodna z
naturą, a niekoniecznie zgodna z dyrektywami unijnymi które są dalekie od
normalnych i naturalnych. Ludzie od setek tysięcy lat ubijali zwierzynę
osobiście i była to rzecz normalna. To Unia robi z tego co normalne cyrk, a
podwaliną tego cyrku jest zabezpieczenie lobbystów czerpiących krociowe zyski
dzięki takim rozmaitym przepisom unijnym. Tak jak w przypadku wędlin polskich
i ich zakazu chodzi o to, by wyciąć z rynku dobry produkt i jego wytwórców. Produkt bez porównania lepszy niż te pseudo wędliny maczane w chemikaliach przez wielkie koncerny spożywcze, które działają legalnie i legalnie sprzedają zatrutą żywność która
was truje pomalutku przez lata wywołując rózne schorzenia do raka i bezpłodności włącznie.
Chcesz mnie odwiedzić by mnie poznać osobiście, osobiście porozmawiać? Mogę
się na to spotkanie zgodzić. Chcesz skorzystać z mojego gospodarstwa przy okazji? Może się na to zgodzę.
Ale pamiętaj, że NIE MASZ PRAWA TUTAJ NICZEGO KRYTYKOWAĆ, KWESTIONOWAĆ A TYM BARDZIEJ KABLOWAĆ.
Na moim gospodarstwie chcę widzieć życzliwych przyjaciół. Mogą oni mnieć
odmienne od mojego zdanie, ale muszą się zachowywać jak przyjaciele i pod
żadnym pozorem nie szkodzić mnie i mojemu gospodarstwu oraz zwierzętom.
Uszanujcie moją prywatność i moją prywatną przestrzeń, a zawsze będziecie mile widziani na moich włościach, a może i w domu :)
Pozdrawiam,
Indianka