niedziela, 5 maja 2013

Oświadczenie w sprawie dewastowania Mazur Garbatych



Oświadczam wszem i wobec, że absolutnie nie zgadzam się, aby Wójt i Urząd Gminy Kowale Oleckie rujnował moje zdrowie, moich zwierząt oraz zdrowie wszystkich mieszkańców Gminy Kowale Oleckie oraz ich zwierząt gospodarskich, a także zdrowie i życie niezwykle bogatej i bioróżnorodnej przyrody naszej Gminy.

Nie zgadzam się na dewastowanie naszej Gminy poprzez wyżynanie dwustuletnich starodrzewi oraz poprzez ustawianie w naszych wioskach i na naszych polach złomów niemieckich chorobotwórczych – przestarzałych turbin wiatrowych.

Po raz kolejny informuję panią Wójt i Urząd Gminy o wiarygodnych badaniach niezależnych ekspertów, w tym lekarki amerykańskiej zajmującej się stricte wpływem turbin wiatrowych na zdrowie i życie ludzi i zwierząt, lekarki, która w swoim raporcie naukowym opisała nowy zespół chorobowy występujący w wyniku oddziaływania na ludzi turbin wiatrowych: tzw. syndrom turbin wiatrowych.

Zostało naukowo udowodnione, że infradźwięki emitowane przez turbiny wiatrowe rozrywają płuca nietoperzy, a u ludzi i zwierząt gospodarskich powodują zwyrodnienia organów wewnętrznych, co prowadzi do poważnych schorzeń oraz do zgonów.

Natomiast wpływ przemysłowych turbin wiatrowych na zdrowie bydła jest następujący:
 duży stres u krów
 ronienia cieląt
 wzrost komórek somatycznych w mleku krów

Hodowcy bydła mlecznego w naszej gminie będą tracić wpływy z powodu obniżenia jakości produkowanego mleka, a nasza Gmina to Gmina mleczna.

Wartość ziemi oraz zdolność kredytowa lokalnych gospodarstw spadnie.
Turystyka i agroturystyka nie rozwinie się, a upadnie. Ludzie stracą możliwości zarobkowania i dochody.

Nasza Gmina to gmina rolniczo-turystyczna. Jej największym bogactwem jest czysta, nieskażona i niezwykle bogata i bioróżnorodna przyroda – której na południu Polski już nie ma. Mamy obowiązek zachowania tego dziedzictwa naturalnego dla kolejnych pokoleń. Wyżynanie starodrzewi oraz stawianie w ich miejsce szkaradnych turbin wiatrowych – to nie jest ani mądry, ani zdrowy kierunek.
Nasza Gmina szczyci się wielkim bogactwem przyrody. Tereny południowe kraju, aby uzyskać taką bioróżnorodność jaką my tutaj mamy naturalnie i za darmo – wydają miliony na projekty rekultywacyjne mające na celu odtworzenie zniszczonej przyrody.
My tę bogatą przyrodę nadal tu mamy i nie możemy być takimi skończonymi idiotami i pazernymi na forsę chciwusami, aby zrujnować to dobro, jakie otrzymaliśmy w spadku po poprzednich pokoleniach.

Turbiny wiatrowe są w stanie szkodzić w promieniu co najmniej 12km, a bywa, że i dalej. Najbardziej w promieniu 6km od ich postawienia. Nie bez powodu na Zachodzie Europy stawia się fermy wiatrowe POZA osiedlami ludzkimi, dość głęboko w morzu, nawet w odległości 30km od wybrzeża.

Podobnie w Stanach. Tam fermy wiatrowe są stawiane na terenach całkowicie bezludnych, np. na otwartych oceanach lub na pustyniach.

Oni, ci Zachodu mają 20-30 letnie doświadczenie z turbinami przemysłowymi. Oni już wiedzą, przekonali się na własnej skórze, jak bardzo to szkodliwe jest.

Cały niemiecki złom który od lat nie trzyma już żadnych parametrów bezpieczeństwa emisji ultradźwięków trafia do Polski, Czech.

Musimy się przed tym bronić!

Niszczenie krajobrazu - to rzecz fatalna, ale niszczenie zdrowia ludzi i zwierząt - to kryminał!

Cały teren naszej gminy Kowale Oleckie jest zamieszkały przez rzadkie ptaki oraz nietoperze. Nasza gmina to taki naturalny rezerwat przyrody obfitujący w niezwykle bogatą, bioróżnorodną faunę i florę. Nie można tego zmarnować! Nie można tego niszczyć!

Na południu Polski NIE MA TAKIEJ BIORÓŻNORODNOŚCI i bogatej przyrody jak my tu mamy. Tam, aby zrekultywować czyli odbudować dawną przyrodę - wydają miliony! My ten naturalny skarb przyrodniczy mamy za darmo. Piękne ukształtowanie terenu, pagórki, dolinki, rzeczki, strumyczki, stawiki, oczka wodne, jeziora, do tego wiejska, oryginalna mazurska architektura, bogactwo dzikiego ptactwa i zwierzyny, czyste powietrze, brak skażenia przemysłem, charakter rolniczo - turystyczny - to jest nasz skarb. Nie można tego zmarnować!

Wyżynanie dwustuletnich starodrzewi to zwykła profanacja przyrody i dziedzictwa naturalnego otrzymanego w spadku po poprzednich pokoleniach.

Wyrżnęli przepiękną, starą przedwojenną aleję pod Sokółkami, zostawili śmietnik: chaszczory i gałęzie. Mieszkańcy gminy nie mają z tego nic. Droga jak nie robiona od ponad pół wieku tak nadal nie zrobiona, gumowe boisko latem się smaży i śmierdzi od nagrzania promieniami Słońca, tak, że nie idzie na nim grać. Wcześniej był cień z drzew. Teraz nie ma. Drzewa dwustuletnie i 300letnie wyrżnięte na pieprzone palety, aleja zdewastowana, wieś z tego nie ma NIC!

Zamach na nasze zdrowie i naszych zwierząt!

Ponownie Urząd Gminy Kowale Oleckie przygotowuje grunty pod fermy wiatrowe w naszej gminie. Przemysłowe turbiny wiatrowe emitują infradźwięki szkodliwe dla zdrowia ludzi, bydła i wszystkich innych zwierząt znajdujących się w zasięgu ich działania. Pierwsze padają nietoperze, jako najwrażliwsze. Infradźwięki rozrywają im płuca. Ludzie potrzebują paru lat, by ulec wewnętrznym zmianom chorobowym, ale one następują w sposób nieunikniony. Najbardziej są narażeni ci, którzy już mają jakieś schorzenia. Zostają one szybko i niebezpiecznie pogłębione. Pod wpływem działania turbin wiatrowych czyli mówiąc potocznie wiatraków – zwyrodnieniu ulegają organy wewnętrzne ludzi i zwierząt.

Na Zachodzie Europy i w USA wiatraki stały się przyczyną tragedii wielu rodzin. Ludzie uciekają od wiatraków. Na Zachodzie Europy i w USA dopuszczalne jest stawianie wiatraków jedynie na terenach pustynnych, niezamieszkałych przez ludzi. Stawia się wiatraki na otwartym morzu, lub na pustyniach, z dala od siedzib ludzkich. Szkodliwy wpływ wiatraków ma duży zasięg, naukowcy udowodnili, że co najmniej w promieniu kilkunastu kilometrów od siedzib ludzkich, a być może i w większej odległości. Najbardziej są narażeni ci, którzy mieszkają w promieniu 6km od wiatraków. Urząd Gminy Kowale Oleckie przymierza się by stawiać w środku zamieszkałych wsi wielkie, 100 metrowe molochy, które będą niszczyć nasze zdrowie i zdrowie naszych zwierząt. Co najmniej od kilku lat oni wiedzą, że turbiny wiatrowe są szkodliwe, bo ich o tym informowałam obszernie na piśmie kilka lat temu, wysyłając im fragmenty przetłumaczonego opracowania amerykańskiej lekarki zajmującej się syndromem turbin wiatrowych. Zaślepieni forsą najwyraźniej mają w dupie nasze zdrowie i naszych zwierząt.

Nie możemy się na to zgodzić. Trzeba wysyłać pisma polecone do wójta gminy Kowale Oleckie z żądaniem odstąpienia od tych niebezpiecznych planów dla dobra nas wszystkich tutaj mieszkających.

Jeśli to nic nie da – trzeba będzie odwołać panią wójt i powołać nową, która nie będzie nastawała na nasze zdrowie i życie.

Znów knują by wcisnąć nam chorobotwórcze turbiny wiatrowe!



Do mieszkańców gminy Kowale Oleckie - "Mazury Cud Natury"? czyli jak Gmina kopie nam groba...

 zdjęcie ze strony nowa-stepnica.x25.pl
Tym razem to Robert a nie Ania stuka nerwowo w klawiaturę.
Sprawa jest pilna, czasu niedużo, więc będzie może trochę chaotycznie.
Ważne jest meritum. Nie przegapcie go i zabierzcie głos, żeby znów nie było, że mądry Polak po szkodzie.
Mieszkańcy gminy Kowale Oleckie mają czas do 9 maja 2013 na pisemne opinie kwestionujące projekt „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy Kowale Oleckie”.
Należy je kierować na adres gminy do Wójt Gminy Kowale Oleckie.
Informacja o wyłożeniu projektu jest tu: gmina.kowale...komunikat_o_wylozeniu_studium
Na dole załączniki (studium, prognoza oddziaływania na środowisko i mapy) i info o tym jak kierować opinie do projektu.
Wczoraj TO do mnie dotarło (wcześniej zarobiony byłem jak mało kiedy) i powiało GROZĄ.
Gminę podzielono na strefy - w trzech z nich gmina planuje i dopuszcza lokalizację przemysłowych farm wiatrowych. Mówimy o obiektach mających sto kilkadziesiąt metrów wysokości i stojących zwykle ZA BLISKO domów. Na to wskazuje wiele zrealizowanych już lokalizacji w Polsce. Poświęćcie kilka chwil na wizytę w: stopwiatrakom.eu i dowiedzcie się więcej.
O szumie, infradźwiękach, migotaniu cienia i efekcie stroboskopowym w mieszkaniach.
I o przewałach, bo brakuje prawa, działaniach 'z cicha pękł' i olewaniu mieszkańców i ich zdrowia.
Posłuchajcie ludzi żyjących obok farm wiatrowych, poczytajcie wiadomości.
Większość złych ale są i dobre:
wojt-augustowa-odmowil-wydania-decyzji-srodowiskowej-dla-wiatraka
Albo jedźcie pod Gołdap na kilkugodzinny piknik pół kilometra od turbin… a przy okazji pogadajcie z mieszkańcami.
Jeśli studium zostanie zatwierdzone, to potem zgodnie z nim będą powstawać miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, potem będą wydawane zgodne z planami warunki zabudowy, potem pozwolenia na budowę a potem to już nawet Don Kichot nie pomoże.
Przy istniejącej w naszej gminie rozrzuconej zabudowie, walorach przyrodniczych i turystycznych projekt Studium w części dotyczącej farm wiatrowych jest TOTALNĄ BZDURĄ wymagającą (ze względów humanitarnych i zgodności z gwarancjami konstytucyjnymi) wysiedlenia połowy mieszkańców gminy.
Takie jest moje zdanie.
 wiatraki ze strony naszego lokalnego radia 5
I takie jest chyba zdanie władz naszego województwa skoro w projekcie Strategii Rozwoju Społeczno-Gospodarczego Województwa Warmińsko-Mazurskiego do roku 2020 uznano, że:
„biorąc pod uwagę uwarunkowania przyrodnicze, koncentrację środków finansowych oraz warunki prawne, produkcja energii elektrycznej na terenie województwa powinna rozwijać się w oparciu o biogazownie rolnicze, fotowoltaikę oraz małe elektrownie wiatrowe w układzie rozproszonym.”
Ale wszystkie decyzje będą podejmowane w Gminie i w zgodzie z zatwierdzonym STUDIUM!!!
W strefie F1 (lub zaraz obok) są Zawady Oleckie, Sokółki, Stacze i Cicha Wólka. Zwarta zabudowa jest oczywiście wyłączona ale już kilkaset metrów obok niech się kręci, szumi i migocze. I niech miele nasze bociany, bieliki, żurawie i czajki.
W strefie F2 (lub zaraz obok) jest Mściszewo, Żydy, Sokółki, Czukty, Kiliany, Wężewo.
Jest jeszcze strefa G.
Czasu jest niewiele. Jeśli w proponowanych strefach powstaną przemysłowe turbiny wiatrowe, ceny naszych nieruchomości spadną kilka razy. A i tak nikt ich nie będzie chciał. Bo nikt przy zdrowych zmysłach tu nie przyjedzie. Przez minimum 30 lat. A wielu wyjedzie - tylko, że nie każdy ma gdzie uciec. Ja już nie mam.
Oczywiście będzie jeszcze opcja, żeby siedzieć w domu ze stoperami w uszach i zaciągniętymi roletami, walić 'dyktę', dostawać pierdolca i użalać się nad swoim obesranym życiem.
Ale niektórzy od życia oczekują ciut więcej. I inny mają plan na życie swoich dzieci.
Mam nadzieję, że Ty/Pan/Pani też.
 Wyobrażacie sobie taki krajobraz obok nas? Takie potwory na horyzoncie niczym z filmu „Wojna światów”?? To znowu wiatraki spod Gołdapii ze strony wspolczesna.pl (przy tym zdjęciu dopisek Ani)
Pomóżcie Wójt i radnym zmienić projekt Studium, oni może nie wiedzą, że jest jakiś problem - piszcie polecone przed 9 maja.
Nie muszą być długie ani super mądre. Kilka zdań o tym czego się obawiacie i dlaczego.
A opinie tych, którzy w 'wiatrakowych' strefach mają domy albo ziemię będą wyjątkowo cenne.
I Ci niech podają w opiniach numery swoich działek.
Zróbmy to, bo potem będziemy płakać.
I to nie jest jakiś kiepski, makabryczny żart - ONI naprawdę mają taki plan na nasze życie.
A potem niech sołtysi zwołują Zebrania Wiejskie i podejmujcie uchwały w sprawie turbin blisko Was.
To kolejny ważny krok.
Projekt lini 110 kV mającej odebrać energię z farm planowanych w naszej gminie już powstaje.
Trzymam kciuki.

Komentarze

Gosia Ruc2013/05/04 14:15
Czy gmina bierze pod uwagę,że podjęte przez nią działania spowodują,że ludzie nie będą chcieli się osiedlać na terenie tak niefortunnie zainwestowanym,że nie będą też przyjeżdżali na wypoczynek??.Podejście Gminy jest szalenie krótkowzroczne,nie wspominając tego,że absolutnie nie liczy się z opinią mieszkańców.Niestety doprowadzi to do zahamowania rozwoju gminy np.pod wzlędem turystycznym.TO PODCINANIE GAŁĘZI,NA KTÓREJ SIĘ SIEDZI :(..........
ania2013/05/04 22:47
Problem w tym, że niektórzy mieszkańcy również są krótkowzroczni i nie mają nic przeciwko. Niektórym obiecywana kasa mąci rozum i jest ważniejsza, niż przyszłość ich i dzieci, niż zdrowie, utracony majątek w nieruchomościach, nie mówiąc o przyrodzie, krajobrazie, walorach turystycznych, i "takich tam pierdołach".
-r.2013/05/04 23:14
Większość turbin wiatrowych w gminie Kowale Oleckie i sąsiedniej Świętajno są planowane na ziemiach właścicieli setek lub tysięcy hektarów. Oni nie mieszkają pod turbinami tylko daleko
stąd i kasa zwykle zmąciła im rozum już dawno, dawno temu.
Indianka2013/05/05 00:18
Witaj.

Ja się absolutnie nie zgadzam na stawianie turbin w mojej wsi i okolicy. Odpada. Parę lat temu moja wioska się nie zgodziła, ze względów zdrowotnych, hodowlanych i turystycznych. Pisaliśmy petycję do Gminy. Ponadto ekolodzy ustalili, że w Czuktach są siedliska rzadkich nietoperzy, którym te wiatraki zagrażają.

Ja parę lat temu do Gminy wysłałam obszerne opracowanie lekarki zajmującej się syndromem turbin wiatrowych i dokładnie poinformowałam Gminę o szkodliwości turbin wiatrowych na zdrowie mieszkańców i zwierząt pod nimi mieszkających. Gmina dokładnie wie, że to cholerstwo jest chorobotwórcze, a mimo to forsuje ten syf na siłę? Dla forsy? Urząd Gminy będzie miał z tego forsę, a my zrujnowane zdrowie i obniżoną wartość ziemi, spadek zdolności kredytowej! Chcą naszą piękną, czystą, naturalną gminę zamienić w fabrykę prądu??? Pojebało ich??? Oni bazują na tym, że ludzie tutaj ciemni, zapracowani i dają sobie wciskać byle co.

Tu moje info o turbinach m.in. na podstawie opracowań naukowców:

http://www.kreatywnaromantyczka.blogspot.com/search/label/syndrom%20turbiny%20wiatrowej

Trzeba iść do księdza i porozmawiać. Ja już rozmawiałam z naszym księdzem o turbinach parę lat temu. Zgodził się ze mną, że to jest szkodliwe. Idź do księdza, wydrukuj ulotki tak jak ja to zrobiłam parę lat temu, powieś na tablicy i poproś księdza, by z ambony ludzi uświadomił i zagrożeniu. Możesz też tych ulotek wydrukować więcej i rozdawać w niedzielę dziś przed kościołem. Masz samochód, więc jesteś bardziej mobilny.

W Czuktach możesz pogadać z malarzem Wojtkiem Łukasikiem. On też jest przeciw turbinom, także Tomek Sawicki ze względu na krowy, Kapała, Rakowski, Domaradzcy, myślę że teraz Szczodruch także. On chce sprzedać ziemię. Jak tu postawią wiatraki, to mu nikt nie da tyle ile on chce za gospodarstwo.

Działaj,

Trzymam kciuki,
Izabella vel Indianka

źródło:
http://ceramika.zawady-oleckie.com/wiki/do_mieszkancow_gminy_kowale_oleckie_-_mazury_cud_natury?&#comment_69d2963d0bb5efc0d1824caa18d97f66


sobota, 4 maja 2013

Niepostrzeżenie

Dzień minął szybko i niepostrzeżenie. W ciągu ciepłego, słonecznego dnia Indianka, wbrew zaplanowanemu wypoczynkowi – jednak zabrała się za kontynuowanie wyrobu słupów ogrodzeniowych. Wczoraj nie mogła ich szlifować i malować, bo padało, a warsztat pracy urządziła sobie przy domu pod gołym niebem.

Dzisiaj wyszlifowała i wymalowała pięknie kolejne 4 słupy. Razem to jest już ich 33 sztuki. Kolor – cudownie, głęboko łososiowy. To już końcówka farby i jest gęsta, więc lepiej kryje powierzchnie drewna. Po za tym pomalowała ławeczkę oraz podkładki pod naczynia.

Posadziła kilka topinamburów. Przerobiła wybieg dla kur. Podczas przerabiania wybiegu, jedna kurka rudopiórka odważyła się śmiało opuścić teren zagrody i poszła na spacer po podwórku. Gęsi ją ofuknęły. Kurka nadziobawszy się trawy i gąsienic do woli – weszła na ganek, do suki Saby, gdzie została złapana i zaniesiona do kurnika. Jutro Indianka skończy przerabiać ten wybieg i kurka sobie będzie mogła w nim bezpiecznie przebywać, bo strach ją puszczać luzem na podwórko i siedlisko, gdyż jastrzębie siedzą na pobliskich drzewach i polują na drobne stworzenia w tym ptactwo.

Dzisiaj było ładnie, ciepło, przyjemnie. Suczka Saba i kicia Miriam oraz wielki kozioł Aramis wylegiwały się w Słońcu na podwórku. Pozostałe kozy kręciły się po podwórku dokazując. Konie na wybiegu – szczęśliwe z nadejścia wiosny i pełnej swobody. Rano dostały owies i brykały jak szalone.

Wieczorem złocista poświata spowiła podwórko i budynki, podkreślając ich rudy kolor. Zrobiło się chlodno. Indianka weszła do domu i zajęła się gotowaniem obiadokolacji.

Na obiadokolację przyrządziła sobie:

grzybki boczniaki młodziutkie świeżutkie podsmażone z cebulą, zalane sosem dyniowym i podduszone razem z tym sosem, do tego gotowane ziemniaki, a do popicia herbata.

Na jutro rano zrobiona przepyszna sałatka warzywna z majonezem Winiary :) (innego Indianka nie uznaje, ewentualnie wyrabia swój)

A w niej siekane: ziemniaki, cebula, marchewka oraz groszek, kukurydza, marchewnik anyżkowy, pietruszka naciowa.

Do głąbów i hien internetowych

Tłumaczę jak Abel krowie: wszelkie oferty mojego gospodarstwa powielane przez rożne stare i nowe portale agroturystyczne i turystyczne są nieaktualne, przeterminowane, nieważne. Do większości tych stron nie mam dostępu i możliwości wykasowania tych przestarzałych ofert, przeto nie odpowiadam za ich treść. Nie stanowią one oferty w świetle przepisów prawa.

Jedyną aktualną treść dotyczącą mojego gospodarstwa można znaleźć na tym blogu, na bieżąco. Ewentualne oferty dane kiedyś tam są nieważne i proszę się na nie nie powoływać.

Zwłaszcza stare np. 8 letnie lub 6 letnie ogłoszenia – są dawno nieważne :)))

Zawierają one często przestarzałe dane i stare zdjęcia.

Są tam podawane linki do nieistniejących już stron firmowych gospodarstwa, są nieaktualne emaile, których już nie używam. Jest też nieaktualna nazwa gospodarstwa pt: “Izabelin”. Tą nazwą nie posługuję się od lat!

Wiele z tych ofert jest powielane i kopiowane przez nowe portale bez mojej wiedzy i zgody. Wiele z tych ofert nie ja redaguję, a robi to pracownik danego portalu za co nie odpowiadam.

Wyjaśnię, że część tych stron powstało w czasach, gdy przez moment tam zawarta oferta była dostępna, lub była w trakcie realizacji i planów.

Gdybym obecnie dała ogłoszenie, że wynajmę pokój, to w tym ogłoszeniu będzie zawarta aktualna oferta i nie należy wyszukiwać w Internecie innych, starych ogłoszeń mojego gospodarstwa, bo tamte są już nieważne i nie mają zastosowania przy ewentualnej współczesnej ofercie. Jeśli kiedyś oferowałam “banana” a teraz oferuję “jabłko” to znaczy, że teraz dostaniesz “jabłko” a nie “banana” więc nie strugaj durnia i nie domagaj się “banana”. Poniał?

Jednak, ponieważ spotkałam się z nieuczciwością paru osób, które odpowiedziały na moje współczesne ogłoszenia i mimo, że były przeze mnie jasno uświadomione w piśmie i w mowie o warunkach mieszkalnych mojego domu przed ich przyjazdem, a mimo to przyjechały i dopiero po wyjeździe wyszukały w Internecie stare, nieaktualne ogłoszenia i powołując się na nie fałszywie mnie pomawiają o rzekome oszustwo – w związku z tym nikomu nie będę udostępniać mojego domu i pokoi. Ewentualnie grzecznościowo można się rozbić namiotem lub postawić swój kamper, o ile na to wyrażę zgodę.

Mówiąc prosto: są osoby, które odpowiedziały dajmy na to na ogłoszenie:

“Dam jabłko” i faktycznie te jabłko dostały, a po wyjeździe żądają “banana” i maja pretensje, że nie było “banana”, “ananasa” i “arbuza” :))) Bo nie miało być! :)

Skoro oferowałam “jabłko”, to nie oferuję “banana”. Zrozumiałe?

piątek, 3 maja 2013

Bezsenność


Indianka obudziła się dzisiaj o 3.48 nad ranem. Wypuściła kotkę na dwór, bo kicia chciała wyjść się załatwić. Wstawiła chleb do pieczenia. Włączyła komputer. Kotka wskoczyła na parapet po zewnętrznej stronie okna i zażądała wpuszczenia jej do środka. Indianka zawołała kicię i asekurowała jej przejście przez ganek, na którym siedzi suka i nikogo nie przepuszcza :) Kicia weszła za Indianką do gabinetu, gdzie zajęła swoje ulubione miejsce na starym monitorze od komputera. Leży na monitorze i cichutko, pieszczotliwie i czule pomrukuje. Indianka przejrzała, co miała przejrzeć i idzie dospać :)

Indiankę męczą nie załatwione do końca, rozgrzebane różne sprawy. Musi się nimi zająć, a nie ma na to ochoty i czasu. No, ale nie ma wyjścia. Trzeba bronić siebie i swojego spokoju. Trzeba bronić swojego prywatnego raju i szczęścia. 

Najbardziej jest wkurzające to, że kiedy ma ona najwięcej roboty w polu i zagrodzie – musi to odkładać i zajmować się papierami. Ma pracy papierkowej na pełny etat. 

Trochę trudno jest się przestawiać z rytmu fizycznego na umysłowy. Gdy Indianka pracuje na zewnątrz i dobrze je się pracuje, szkoda jej przerywać pracę i zabierać się za gnuśne papiery. Z kolei jak wpada w ciąg papierowy, to wtedy trudno jej to jest rzucić i brać się za prace fizyczne. 

Spróbuje jakoś to pogodzić. Tak czy inaczej musi coś robić fizycznego codziennie na dworze, bo potrzebuje dużo tlenu. Indianka aby się dobrze czuć, musi spędzać dużo czasu na świeżym powietrzu. Lubi spędzać czas na świeżym powietrzu. To jest zgodne z jej naturą. Nie dla niej pomieszczenia zamknięte, duszne i ciasne. Pamięta jedno piękne, upalne lato spędzone w zimnych murach starego gmachu sądu, gdzie zajmowała się prowadzeniem dokumentacji dla pani sędziny. Praca była fajna, Indianka ją lubiła, ale tak szkoda jej było patrzeć przez okno na ludzi kąpiących się w pełnym Słońcu, podczas gdy ona musiała siedzieć w ponurym, chłodnym pomieszczeniu, gdzie nie docierały promienie słoneczne. Marzyła o tym, by choć na chwilę wyjść na dwór i się przejść. Po pracy, już takiego pięknego Słońca nie było.
To już nie było to. Szkoda jej było życia, by tak je marnować w zamknięciu. Teraz, gdy pracuje u siebie – może w każdej chwili wyjść z domu na dwór i się przejść. Popracować na dworze. To jest piękne. Zgodne z jej wolną, kochającą swobodę naturą... 

Dziś piątek. Indianka postanowiła poświęcić week end na papiery. Troszkę coś na dworze porobi, a potem siada do komputera i działa. Tyle papierów rozmaitych się nawarstwiło, że nie można odkładać już nic... 


czwartek, 2 maja 2013

Projekt "słupki, słupy, słupce".


Ufff... Minął dzień. Pracowicie jak zwykle. Zaowocował kolejnymi czterema słupami. Razem w tym roku Indianka do tej pory wytworzyła 29 słupów ogrodzeniowych. Powinno z grubsza starczyć na ogrodzenie ogrodu. Ale aby połączyć słupy żerdziami, to może być ich za mało. Trzeba jeszcze dorobić kolejne słupki. Poza tym Indianka ma też pastwiska do grodzenia. Dwa lata temu ogrodziła jedno duże pastwisko i sad, ale tego grodzenia to jest tutaj mnóstwo. No i te istniejące ogrodzenie warto zagęścić. Indianka będzie wyrabiała te słupy dopóki jej materiału starczy. Potem trzeba to będzie wkopać, zanim ziemia wyschnie na pieprz.

Pora upichcić obiadek. Dziś ziemniaki gotowane oraz jajko sadzone na cebuli plus sos dyniowy curry. Indianka tęskni za mięsem...

indiańskie słupki w pięknym, łososiowym kolorze :)

Agroturystyka?



W związku ze spiskiem zawiązanym pomiędzy lesbijkami z Krakowa, a lokalną sołtysową i wójtową mającym na celu pozbawienie mnie moich zwierząt, zrujnowanie mi życia oraz pozbawienie mnie jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz – oświadczam wszem i wobec, że nie prowadzę działalności agroturystycznej, a wszelkie oferty agroturystyczne zamieszczane przez jakiekolwiek portale agroturystyczne są zamieszczane bez mojej zgody i wiedzy lub są co najmniej grubo przeterminowane i zawarta w nich oferta jest dawno nieaktualna i nieważna. 

Nowopowstające portale przekopiowują stare, nieaktualne oferty z innych portali agroturystycznych z których nie korzystam od lat. Robią to bez pytania mnie o zgodę. Nieaktualne obecnie oferty dałam kiedyś dawno temu do Internetu jako probierz zainteresowania agroturystycznego.

Rekreacja konna była tutaj dostępna kilka lat temu przez bardzo krótko i jest to oferta przestarzała, gdyż tych koni ujeżdżonych, które tu kiedyś były dawno nie ma. Nie ma także instruktora, który by jazdy poprowadził. 

Są natomiast konie nieujeżdżone, które są do ujeżdżenia. Są to moje prywatne konie do moich prywatnych celów transportowych, gdyż wójt do dziś dnia nie umiała drogi do gospodarstwa zrobić, tak, aby była przejezdna przez cały rok. Przez 8 miesięcy w roku do mojego gospodarstwa można się dostać jedynie konno lub pieszo. Są mi więc potrzebne do celów transportowych.

Koni moich nie udostępniam obcym. Moje konie to nie maszynki do zarabiania pieniędzy, lecz członkowie mojej zwierzęcej rodziny. Nie hoduję moich koni z takim poświęceniem tyle lat, aby woziły dupy jakichś żałosnych lesbijek, które jeżdżą na wakacje bez kasy i liczą na drapane. Ja kocham moje konie i dbam o nie od lat. One mi się kiedyś odwdzięczą pomocą w przemieszczaniu się i targaniu ciężkich zakupów z miasta. Na pewno nie będę udostępniać moich koni darmozjadom i pasożytom.

Ponadto oświadczam, że zażądałam od pani wójt, aby wyrejestrowała moje gospodarstwo z rejestru gospodarstw agroturystycznych.

Kiedyś znalazłam się w tym rejestrze, ponieważ wcześniej usilnie próbowałam uruchomić działalność agroturystyczną. Niestety, zabór moich dotacji przez komornika oraz brak jakichkolwiek środków finansowych mi na to nie pozwala. 

Dom i siedlisko zwłaszcza po klęskach żywiołowych jakie dotknęły moje gospodarstwo są do kapitalnego remontu. Nie ma standardu agroturystycznego, ani normalnego miejskiego. Warunki mieszkalne mam bardzo złe. 
Wójt odmawia jakiejkolwiek pomocy finansowej lub materialnej, więc agroturystyki tutaj nie będzie. 

Także pomimo deklaracji niektórych chętnych, że im niski standard domu nie przeszkadza, że mogą spać gdziekolwiek i jakkolwiek – pokoi nie będę udostępniać ani za pieniądze, ani za darmo. Tym bardziej za darmo. 

Te lesbijki które nadużyły mojego zaufania w zeszłego lata - gościłam w moim domu grzecznościowo za darmo przez kilka dni, mimo, że uzgodnienia przed ich przyjazdem były inne – miały spać w swoim namiocie na łące. 

Niestety, bezczelnie wpierdzieliły mi się do niewyremontowanej chałupy, a następnie nakablowały gdzie się da i co się da. Takie osoby nie są tutaj mile widziane. Takim osobom należy się kop w dupę i nic więcej. Rażąco naruszyły moją gościnność. Ja ciężko pracuję od lat i to nie moja wina,  że jestem biedna i to nie powód, aby mnie pogrążać w jeszcze większą biedę. Nie kopie się leżącego. Robią to tylko najgorsze wywłoki - degeneraci bez sumienia i serca.

Jeśli ktoś chciałby mnie tutaj odwiedzić i zanocować, to musi mieć ze sobą namiot lub camper. Nie będę ryzykowała nocowania tutaj kogokolwiek w moim domu.

Ponadto, w związku z rażącym nadużyciem mojej gościnności przez te lesbijki z Krakowa – nikt bez podpisana zobowiązania o nieszkodzeniu mi pod karą grzywny pieniężnej nie będzie miał prawa wjazdu na moje gospodarstwo. 

W zamian za moją nieodpłatną gościnę, te lesbijki dołożyły wszelkich starań, aby zrujnować mi życie, aby pozbawić mnie moich ukochanych zwierząt oraz jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz. Nie godzę się na tak wrogie działania wobec mnie.

Nic złego tym kobietom nie zrobiłam, a one od zeszłego lata, kiedy to miałam nieszczęście je ugościć, rujnują mi życie i sprowadzają coraz to nowe problemy na mój dom, gospodarstwo i na mnie. Ja jestem w bardzo złej sytuacji finansowej i materialnej od lat, ciężko pracuję fizycznie od 10 lat by zagospodarować się tutaj i stanąć na nogi i nie potrzebuję tutaj wrogów ryjących pode mną i doprowadzających mnie swoimi wrogimi donosami do samobójstwa. 

Ja potrzebuję prawdziwej pomocy i prawdziwych przyjaciół. Ludzie dobrej woli, ludzie dobrzy, szczerzy o szczerych intencjach – zawsze będą tutaj mile widziani. Innych tutaj nie chcę widzieć. Moje gospodarstwo to moja strefa prywatna i nie życzę sobie tu byle łachudr działających na moją szkodę. Zatem każdy kto tutaj będzie chciał przyjechać, będzie musiał wypełnić formularz aplikacyjny i podpisać zobowiązanie, że nie będzie działał na moją szkodę. 

Rzekłam.

środa, 1 maja 2013

Pęd a zwolnienie


Indianka z jednej strony podlega pędowi do szybkiej i sprawnej realizacji swoich celi, a jednocześnie odczuwa ogromną potrzebę zwolnienia tempa i zredukowania poziomu stresu do absolutnego minimum. Co z tego, że jakaś zawistna dziumdzia z internetu będzie miała radochę, że Indianka zamiast duży ogród, założyła maleńki i to późno. Dziumdzia nie jest ważna. Indianka nie pracuje dla dziumdzi, tylko dla swojej przyjemności. Dziumdzie się zupełnie nie liczą. Ważne jest dobre samopoczucie Indianki. Nie będzie tak gnać by sprostać wygórowanym, narzuconym sobie wymaganiom. Zrobi troszeczkę, ale z przyjemnością i radością.

Jeśli z powodu pracochłonnego grodzenia nowoplanowanego ogrodu zabraknie jej czasu i siły na obsianie tego ogrodu – trudno. Obsieje w następnym roku. Świat się nie zawali. Na jej łąkach i tak rośnie nieco jadalnego ziela które Indianka potrafi wykorzystać w kuchni.

Już mocno zwolniła tempo z powodu załamania się jej planów agroturystycznych. Odsunęła od siebie zamysł realizacji planów agroturystycznych za wszelką cenę. Już nie chce jej się głodować byle było za co kupić cement. Nie chce jej się rezygnować z jej pragnień hodowlanych, byle tylko starczyło na materiały budowlane i narzędzia. Już ją ten temat znudził całkowicie. Teraz myśli o sobie, jak sobie zorganizować życie, by się utrzymać i jednocześnie czerpać maksymalną przyjemność ze swojej ziemi, budynków i obecności kochanych, przyjaznych zwierząt. Po prostu ZEN :)


Dzikie kaczki gnieżdżą się na mojej ziemi w pobliżu zbiorników wodnych :)
W zeszłym roku znalazłam gniazdo z kilkunastoma jajami :)

wtorek, 30 kwietnia 2013

Pokrzywa na obiad


No! Obiadek się pichci. Dzisiaj będzie dziwo. Młoda, zielona pokrzywa z dodatkami i przyprawami, a do tego ziemniaki gotowane. Musi być smaczne, bo w dodatkach są:
czosnek, seler, grzyby, jajka i przyprawy m.in. parmezan. Ma powstać coś a la szpinak.
Ma być smaczne :

Obiad na bazie pokrzywy :) Smaczny nawet :)

Ufff!


Ufff... Udało się wyszlifować kolejne 4 słupy. Z trudem, bo bolą ręce, ale udało się. To już razem 20 słupów będzie. Starczy na jedną stronę ogrodzenia. Teraz trzeba zrobić obiad, a właściwie drugie danie, bo pierwsze już odgrzane i zjedzone - była to zupa: rosół domowej roboty zmagazynowany w słoiku zimą. Gdy się ziemniaki będą gotowały na drugie danie - będzie czas, by pomalować wyszlifowane równiutko belki.


Wyszlifowane flexem słupy ogrodzeniowe z drewna olchowego
Drewno olchowe jest najlepsze na  ogrodzenia,
bo jest odporne na warunki  atmosferyczne i bardzo trwałe.

Kicia i jej monitor

Kicia odkryła, że stary monitor komputera jest cieplutki. To najcieplejsze miejsce w chłodnym dość domu, więc chętnie na nim wyleguje się.

Pora się przejść i posadzić kilkanaście sztobrów bzu czarnego, bo już zaczyna rosnąć.

Indianka wreszcie znalazła swój aparat fotograficzny. Spoczywał sobie niezauważony w kieszeni kurtki. Będzie można zrobić kilka fotek.

Dochodzenie do siebie

Indianka nadal się źle czuje – pobita i obolała, ale zwierzęta nakarmiła, a teraz zaczęła porządkować podwórko. Ma mnóstwo roboty na podwórku, w zagrodzie i ogrodzie. Nie wiadomo w co najpierw ręce włożyć. Jako, że się niezbyt dobrze czuje, postanowiła się niezbyt dziś forsować, ale noszenie ciężkich kamieni to jest forsowne. Pomaga sobie taczką przy przenoszeniu kamieni z miejsca na miejsce.

Od czego zacząć? Czy najpierw urządzać grządki przy domku, czy ogrodzić ogród i tam kopać i siać? A jeszcze trzeba naprawić wybieg dla kur i zbudować nowy przy domu. Jak na razie ma gotowych 16 słupów, które można już wkopać. Kilka lekko poprawić bo się okazało, że gdzieniegdzie niedomalowane. Warto też kolejne słupy uszykować. Pomalutku trzeba robić ile się da zrobić. Dzisiaj nie ma co z siebie flaków wypruwać, bo Indianka i tak nie da rady za wiele zdziałać. Po tych piątkowych zajściach jeszcze długo będzie dochodziła do siebie.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Zmaltretowana rolniczka


Policjantki naruszyły nietykalność osobistą i znieważyły rolnika na służbie. Żywiciela narodu bić??? SKANDAL!

Jak można się znęcać nad rolnikiem, który ma na utrzymaniu kilkadziesiąt zwierząt za które jest odpowiedzialny i o które musi dbać, więc musi być sprawny fizycznie by podołać zadaniom? Ja teraz się nie mogę ruszać. Wszystko mnie boli. Wszystkie stawy i mięśnie mnie bolą. Jak mam teraz kurwa pracować???!!! Cały tydzień albo dwa tygodnie będę kuśtykać, a roboty mam od chuja i ciut ciut! Kurwa, samo się nie zrobi!

sobota, 27 kwietnia 2013

Próba odebrania Satji


Indianka pojechała wczoraj odebrać swoją suczkę ze “schroniska” dla zwierząt w Bystrym. Nie oddali pieska mimo usilnych próśb Indianki i wielu telefonów i pism do Urzędu Gminy. Indianka i jej znajomi z którymi pojechała po suczkę widzieli przez moment suczkę. Była strasznie brudna, wręcz czarna od brudu i zabiedzona... :((( Jest tam trzymana w strasznych warunkach... :(((

Właściciel schroniska nie tylko, że nie oddał pieska, tak jak to było umawiane pierwotnie, gdy suczka była zabrana do odkarmienia szczeniąt, ale jeszcze poszczuł Indiankę policją, a dokładniej dwoma policjantkami, które Indiankę pobiły boleśnie... :((( Indianka jest cała połamana, obolała. Całe ciało ją boli od tej brutalnej przemocy. Ledwo się rusza. Będąc w takim stanie musiała sama wracać stopem 60km z Komendy w Giżycku do domu po nocy spędzonej na koszmarnie niewygodnych krzesłach w poczekalni komendy, cały dzień o suchym pysku, głodna, zmęczona, znużona, zmaltretowana i obolała :(((

piątek, 26 kwietnia 2013

Żądanie naprawy zniszczonego ogrodzenia

W związku z ponownym połamaniem i zniszczeniem podczas wczorajszego równania drogi gminnej 3 słupków ogrodzeniowych mojego gospodarstwa znajdujących się przy tejże drodze gminnej domagam się wkopania tam nowych słupków i wkręcenia nowych izolatorów oraz założenia nowego pastucha oraz zabrania rzuconych przez kierowcę na moją ziemię śmieci czyli puszek po piwie.

Ps. Czy Urząd Gminy zgadza się na to, by jego pracownicy wykonujący równanie drogi pili alkohol w pracy podczas jazdy ciągnikiem po drodze publicznej z podczepionym zestawem równającym?

Z poważaniem,

I.

Zapytanie do Rady Gminy i mieszkańców Gminy Kowale Oleckie


Proszę o informację, ile schronisko w Giżycku zarabia na moim psie rocznie?
Tzn. ile pieniędzy Urząd Gminy Kowale Oleckie przeznacza z budżetu Gminy na utrzymanie psa w schronisku? Czy Rada Gminy i mieszkańcy Gminy Kowale Oleckie zgadzają się wydawać 6000zł rocznie z budżetu Gminy na utrzymanie psa w schronisku, skoro ustalenia były inne (suka miała być zwrócona właścicielce po odkarmieniu szczeniąt) i właścicielka chce psa odebrać i utrzymywać go nadal na swój koszt na swoim gospodarstwie tak jak to robiła przez 9 lat życia suczki, która urodziła się na tym gospodarstwie, wychowala i gdzie czeka na nią jej rodzona siostra i jej dom rodzinny?

środa, 24 kwietnia 2013

Indianka dała radę!

Indianka pomalowała kolejne 6 słupów. Razem z poprzednimi to daje 16 gotowych słupów ogrodzeniowych. Na upartego, można by je już wkopać i w ten sposób zaznaczyć i wyznaczyć granice ogrodu i wybiegu dla koni. Ale to jeszcze mało. Potrzeba więcej tych słupów. Dużo więcej – tak by starczyło na odgrodzenie grządek wzniesionych od podwórka, na zrobienie wybiegu dla kur oraz co najistotniejsze i najpilniejsze – wykonanie ogrodzenia ogrodu, aby się tam żaden zwierzak mały czy duży nie dostał i szkód nie poczynił w planowanych uprawach. Prace codziennie posuwają się o kilka kolejnych gotowych słupów do przodu więc w maju będzie już co wkopywać.

Urosła już pokrzywa. Na razie jest mała, ale wystarczająco duża by ją zrywać i drób nią obdarowywać. Rośnie też ulubione ziele Indianki. Jeszcze malutkie jest, ale za kilka dni już będzie warto się przejść i narwać tego bogatego źródła witaminy C.

Pokrzywa zresztą też nadaje się do celów kulinarnych i można ją na różne ciekawe sposoby przyrządzać.

Zastęp słupów rośnie! :)



Ufff... następne 6 kloców wyszlifowane. Teraz tylko pomalować i będzie razem już 16 słupów ogrodzeniowych. Na zachodnią stronę ogrodu powinno wystarczyć. Do pastucha na pewno, a do żerdzi to niekoniecznie. Ale Indianka ma co szlifować, więc dorobi tyle słupów, ile trzeba, aby zbudować masywne, trwałe ogrodzenie.

Pogoda piękna, słoneczna, ciepła choć wietrzna. Ten wiatr przydaje się podczas szlifowania. Zabiera silnymi podmuchami pył spod szlifierki, dzięki temu Indianka nie pracuje w kłębach drewnianego kurzu. Gęsi i kozy zgodnie wygrzewają się na podwórku w pobliżu Indianki. 


wtorek, 23 kwietnia 2013

Dziesięć łososiowych słupów!

No, dzisiaj kolejne 6 słupów w kolorze łososiowym Indianka przeszlifowała i zaimpregnowała. Nakarmiła też zwierzęta, jak zawsze i zrobiła sobie posiłek. Szlifowanko i malowanko dobrze idzie, ale trzeba coś niecoś posadzić i posiać dla równowagi. To już jutro.

Płotek jest pilnie potrzebny, aby grządki wzniesione i ogród oddzielić od zwierzyny gospodarskiej. Póki płotka nie ma – nie ma sensu nic siać ani sadzić :D

Co prawda można postawić płotek przenośny, ale to prowizorka. Indianka potrzebuje solidny płot, przez który żadne zwierzę nie przejdzie. Poza tym mało jest tyczek plastikowych. I tak by ich nie starczyło na wszystkie ogrodzenia.

Eee... i tak jest zimno :) Nie ma co się śpieszyć z sianiem, bo wymarznie. Lepiej te ostatnie dni kwietnia poświęcić na wyrób słupków ogrodzeniowych. Już Indianka ma ich 10 – na jedno ogrodzenie do samego pastucha by starczyło, ale Indianka chce tym razem zrobić solidny płot składający się z masywnych słupów spiętych poprzecznymi żerdziami, więc tych słupów musi być więcej, aby zachować odległość między słupami maximum 2,5 metra. Taki masywny płot wytrzyma co najmniej 10 lat.

Tyczki plastikowe są wygodne i szybkie w montażu, ale są kruche i niszczą się łatwo.

Są dobre do tymczasowych ogrodzeń, ale na stałe lepszy jest solidny drewniany płot.

Zwłaszcza do brykających koni! W zeszłym roku Dakota pasjami rozrywała tyczkowy pastuch przy ogródku. Na masywne słupy drewniane tak bezczelnie nie będzie się pchała.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Impregnowanie drewna


Indianka drewniane słupy pomalowała na słodki, cukierkowy kolorek - impregnatem do drewna. Do jutra wyschną na tyle, że będzie mogła je wkopać przed domem. Kolejne 4 słupy wytargane i przygotowane na jutrzejsze szlifowanie i malowanie... :)

Słupy wyszlifowane


Indianka wytargała ze stajni i wyszlifowała 4 potężne słupy :D Gotowe do malowania. Pora wynagrodzić się pożywnym obiadem :)

Grządki wzniesione

Wczoraj Indianka posadziła przebiśniegi i narcyzy oraz bordowego kwiata, którego nazwy nie zna, a który już kwitnie. Na dworze dość chłodno było. Zostało jej jeszcze kilkanaście narcyzów do posadzenia, ale jakoś tak zimno się zrobiło od tego grzebania w zimnej ziemi, że się ewakuowała do domu.

Dzisiaj piękna pogoda. Indianka sprząta i porządkuje teren przed domem. Urządza grządki wzniesione. Szczypior już wyłazi. Kozy wiernie towarzyszyły Indiance podczas jej pracy nie odstępując ją nawet o krok. Trochę to Indiankę niepokoiło ze względu na wyłażący z ziemi szczypiorek. W końcu poszły sobie za dom. Indianka musi zabezpieczyć szczypiorek i w ogóle cały ten skrawek przed domem gdzie grządki sobie urządza, bo kozy zniszczą jej wszystkie kwiaty, zioła i warzywa, konie zresztą też. Trzeba ten kawałek szybko odgrodzić od reszty podwórka. Jak szybko – to tylko pastuchem przenośnym. Na solidniejszy płotek trzeba poczekać, aż Indianka słupki przeszlifuje i pomaluje oraz wkopie je.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Indianka flisakiem

Natura Indiance sprzyja :) Wiosenne roztopy na coś się przydały - rzeczkę zamieniły w rwącą rzekę :) Indianka wrzuciła ciężkie kloce do rwącej rzeki. Kloce spłynęły z nurtem rzeki do mostka, skąd je Indianka wyłowiła. Załadowała te spławione pieńki na taczkę i przywiozła do domu na ganek. Ma w nocy padać – znowu gleba rozmoknie, więc nie ma co czekać. Trzeba jeszcze jedną taczkę pieńków przywieźć.

I tak z rytmem natury Indianka sobie pracuje. Jest pogoda na spływ – robi spływ. Jest pogoda na zwożenie drewna taczką – zwozi taczką. Jest pogoda na rozrzucanie obornika – rozrzuca obornik. Jest pogoda na wkopanie kwiatów cebulowych – wkopuje kwiaty. Indianka dzisiaj posadziła 8 tulipanów by uczcić tych co zginęli w zamachu smoleńskim. W ogrodzie rozrzuciła obornik. Teraz gdy śnieg zniknął – spod niego wyłażą różne rzeczy, które trzeba sprzątnąć. A to kamienie, gruz, badyle, połamane plastikowe doniczki. Póki błoto, taczką nie da się jeździć – ciężko. Fragmenty ziemi obeschły na tyle, że da się coś taczką przewieźć – więc Indianka przewozi. Jutro pewnie znów będzie ciasto – w nocy ma padać.

Platforma Obywatelska przegrała

Lud Elbląga w demokratycznym referendum wypieprzył z ratusza prezydenta Platformy Obywatelskiej Grzegorza Nowaczka i jego radę. Lud zarzucał rządom Platformy w Elblągu butę i arogancję w rządach wobec ludu, dlatego prezydencik zaliczył kopa w dupę. Tak trzymać. Bravo! :)

środa, 17 kwietnia 2013

Wgląd do obrad mieszaczy


A tutaj mamy wgląd do knowań tych, co mieszają nam w życiu:
http://obradysejmu.pl/

Pod tą stroną na bieżąco można śledzić, co knują przeciwko nam. Warto mieć mieszaczy na oku, coby się bronić przed ich zakusami. Już nam tyle odebrali! Ale chcą zabrać więcej...
Podczas wyborów pamiętajcie, kto Wam jakie ustawy fundował na Waszą szkodę. Notujcie sobie szkodliwe ustawy, partie które je przepychały, nazwiska konkretnych polityków, którzy Narodowi najwięcej szkodzą.
To Wasz obywatelski obowiązek, by wiedzieć, co się dzieje w Waszym kraju i podczas wyborów iść i głosować mądrze. Musicie głosować, bo jeśli nie zagłosujecie to zagłosuje za Was klika skorumpowanych kolesi, która czerpie zyski z chorej sytuacji w kraju i ponownie wybierze tych samych polityków, którzy Was obecnie gnoją.

Co Platforma Obywatelska uknuła dzisiaj? Ptatforma ośmielona skandalicznym i żenującym finałem procesu, w wyniku którego zbrodniarze komunistyczni, którzy w 1970 roku zamordowali bezbronnych stoczniowców idących do pracy, a teraz po długich latach i długim procesie ci zbrodniarze komunistyczni uniknęli jedynej słusznej kary więzienia - Platforma ustanowiła nowe złowieszcze prawo, które pozwoli jej strzelać do współczesnych bezbronnych cywilów pod byle pretekstem. Funkcjonariusze, którzy będą strzelali do bezbronnych cywili, także unikną kary więzienia. No, chyba że się diametralnie obecna władza zmieni.

​Policjanci będą mogli strzelać bez rozkazu

Dodano: 17.04.2013 [11:36]
​Policjanci będą mogli strzelać bez rozkazu - niezalezna.pl
foto: Bartek Kosiński/Gazeta Polska
Czołgi na ulicach podczas Marszu Niepodległości? Już dziś jest to możliwe, a jeżeli w życie wejdzie rządowy projekt ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej, zagrożeń będzie więcej. MSW przekonuje, że nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Opozycja bije na alarm.

Rządowy projekt ustawy reguluje również inne zapisy, w tym ustawy o policji i stanie wyjątkowym. Artykuł zmieniający ustawę o policji mówi, że gdy użycie oddziałów policji okaże się niewystarczające, do pomocy mogą wkroczyć oddziały i pododdziały sił zbrojnych. Wojsko pojawiłoby się na ulicach bez konieczności wprowadzania stanu wyjątkowego. Żołnierze zyskaliby uprawnienia policji i mogliby działać samodzielnie. Jeśli ustawa wejdzie w życie, decyzję o wyprowadzeniu wojska na ulicę będzie podejmował prezydent lub „w przypadkach niecierpiących zwłoki" minister obrony na wniosek MSW„To konsekwencja istniejących zapisów ustawy o policji" – czytamy w przesłanej do „Codziennej" odpowiedzi MSW.  – Będziemy domagali się wykreślenia ich ze wszystkich ustaw – mówi „Codziennej" poseł PiS-u Tomasz Kaczmarek.

Kolejny przepis mówi o tym, że pododdział zwarty nie może używać broni palnej. Taki pododdział mogą tworzyć funkcjonariusze policji, Straży Granicznej, Służby Więziennej lub Żandarmerii Wojskowej. Mogą oni wykorzystywać środki przymusu bezpośredniego, takie jak broń gładkolufowa i pałki.

Następujący po tym zapisie niejasny punkt mówi jednak, że użycie broni palnej możliwe jest „w sytuacji zagrażającej życiu lub zdrowiu uprawnionego lub innej osoby".

„Oddziały zwarte dysponują obecnie szerokim wachlarzem środków przymusu, pozwalających na opanowanie sytuacji kryzysowych bez uciekania się do ostatecznego środka, jakim jest broń palna. Jednocześnie użycie broni palnej przez posiadającego broń osobistą funkcjonariusza wchodzącego w skład pododdziału zwartego będzie możliwe tylko w wypadkach bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia jego lub innej osoby, czyli w znacznie mniejszej liczbie sytuacji niż obecnie" – czytamy w komentarzu MSW.

Takim rozwiązaniem zaskoczona jest jednak opozycja. – Ten zapis wprowadza pole do nadużyć. Sprawia, że decyzje o otwarciu ognia przekłada się na policjantów, którzy są najbardziej narażeni na stres. Z przełożonych, dowódców kompanii i plutonu ta odpowiedzialność zostaje zdjęta – mówi „Codziennej" Kaczmarek. PiS będzie chciał wykreślenia również tych przepisów.

Nikt nie chce określić też, jaki przepis reguluje sposób pobierania broni przez funkcjonariuszy wchodzących w skład pododdziału zwartego. Policja twierdzi, że w ogóle on nie istnieje, a ministerstwo, że jest tajny. – Te kwestie regulują przepisy wewnętrzne wydane przez Komendanta Głównego Policji, w tym przepisy zawierające informacje niejawne – przyznaje MSW.

Ustawa już dziś będzie przedmiotem debaty sejmowej. Głosowanie prawdopodobnie odbędzie się w piątek. Planujemy kontynuację tematu.
Żródło:  :

Reżim zabiera mieszczuchom zdrowe warzywa


Reżim Platformy Obywatelskiej (jaka ona obywatelska???) zarządził likwidacje ogródków działkowych. Około miliona działkowców prosiło o nieodbieranie im ogródków działkowych, które są dla nich źródłem zdrowego pożywienia i ratują ich skromny budżet domowy. Niestety – na darmo. Niestety – dla reżimu nie liczy się dobro ubogiego obywatela. Machina miażdży indywidualność w Narodzie, zabiera wszystkie przywileje obywatelskie – jeden po drugim.

Podczas gdy w Narodzie właśnie powstał trend do uprawy warzyw, owoców i ziół wszędzie gdzie się da: od balkonów, po skwery i różne miejskie nieużytki, także na dachach domów – władze działając wbrew woli i dobru Narodu zarządziły likwidację ogródków działkowych...

Chodzi o to, by naród zmusić do jedzenia wyłącznie szkodliwej chemicznej i genetycznie modyfikowanej żywności pochodzenia obcego, tak, aby zachodnie koncerny mogły zarabiać miliardy. Tu zdrowie i dobro Polaka się nie liczy. Polak dla władz Platformy Obywatelskiej to śmieć z którym nie należy się liczyć.



wtorek, 16 kwietnia 2013

Badyle

Słońce przygrzewa, a wiaterek badyle przewiewa. Badyle schną, a Indianka je zbiera :)

niedziela, 14 kwietnia 2013

Słoma tu, słoma tam, ta dam! :D

Kurkom pościelone, kózkom pościelone, koniom pościelone.

Zwierzęta zadowolone – pora zrobić kąpiel sobie :)

sobota, 13 kwietnia 2013

Indianka tymczasową wegetarianką

Tfu, tfu, tfu! W domku Indianki obecnie mięska nie uświadczysz.

Indianka radzi sobie nieźle bez mięsa. Gotuje od kilku dni smaczne, choć bezmięsne potrawy. Dzisiaj warzywa duszone, doprawione sławetnym sosem dyniowym. Pycha! :)

Indianka marzy o własnym zdrowym, smakowitym mięsku z wlasnej farmy. Z Bożą pomocą i Indianki zaradnością się to w tym roku uda. Oby! Póki co – post.

Oto przepis na kolejne postne danie:

Warzywa duszone dyniowym sosem doprawione

Instrukcja

Podsmaż imbir i cebulę na oleju, wkroj drobno pokrojone ziemniaki, posiekaj i dodaj kapustę, dolej troszkę wody, przykryj przykrywką i duś. Otwórz słój z gotowym sosem dyniowym i dodaj do podduszonych warzyw. Wymieszaj składniki starannie i dopraw solą i pieprzem. Ugotowane danie jest przepyszne :)

Mostek???



Jaki mostek??? Rwąca rzeka rozlała się w obszerne rozlewisko.
Pod jej rwącymi, szumiącymi wodami znalazł się mostek. 

To nic, że ubóstwo, ale wokół życiodajnej wody mnóstwo :)

Przydałaby się łódź. Jakby Indianka miała łódź, to by załadowała na nią nacięte drewno i przetransportowała bliżej domu :)

Za to gęsi jaką mają frajdę :) Szkoda, że tylko dwie :) Tutaj jest miejsce na całe stado pluskających się gęsi :)

Indianka jest zalana. To jest wodami otoczona jak Robinson Crusoe na bezludnej wyspie :) Wody wzburzone przewalają się z intensywnym szumem wokół jej wzgórza... 
Ah, przydałaby się tutaj turbina wodna :) Ile prądu by było! :)

Nie będzie tu agroturystyki! – będzie tu raj Indianki. Będą tu nadal buszować sarny, bobry i dziki :) Indianka uwielbia dzicz swego miejsca :)


Ptaszęta świergolą

Ptaszęta świergolą namiętnie i radośnie od rana. Na dworze w cieniu plus 10, w domu plus 13 C, a na dworze w Słońcu: 21 C. Hmm... pora otworzyć okna :D

Płynie wzburzona woda płynie w mazurskiej krainie,

Jeszcze tylko troszeczkę i zaleje Indiance kładeczkę :)

piątek, 12 kwietnia 2013

Bociany przyleciały!

Bociany przyleciały na Rancho na Mazurach Garbatych! Wiosna idzie! Na dworze plus 7, w domu plus 15 C. Słoneczko świeci... Śnieg topnieje... :)

Boćki siedzą na gnieździe i się rozglądają po śnieżnych polach... Na szczęście śnieg topnieje, ale i tak nie ma jeszcze żab... Co one będą jeść?

czwartek, 11 kwietnia 2013

Wiosenne porządki

Indianka sprzątnęła kuchnię. Niby nic. Niby żadne wielkie wydarzenie. Tyle, że te doniczki i pojemniczki to tutaj zalegają już od tygodni, a warstwa ziemi i piachu urosła znacznie, bo się trochę rozsypało z doniczek podczas ich przygotowywania pod siew, oraz z musu Indianka chodzi w butach po kuchni (pracuje na dworze i nie opłaca się jej butów zmieniać jak na chwilę wpada do domu). Tak więc dzisiaj zrobiła przestrzeń w kuchni i zamiotła podłogę. Teraz można dostać się do gablotek z naczyniami bez wybijania sobie zębów :D
A Wy? Jak tam Wasze wiosenne porządki??? :)

W związku ze zmianami klimatycznymi i spodziewanym zlodowaceniem Europy (oby nie) Indianka postanowiła notować na swoim blogu temperatury dzienne i nocne (o ile w nocy nie będzie spała).

Na polach śniegi, a na podwórku mięsiste błoto :) Temperatura na zewnątrz: plus 5, w domku: plus 10 C. :)

środa, 10 kwietnia 2013

Zamach Stanu, Smoleńsk 2010 - zbrodnia potwierdzona w 2013r. przez badaczy niezależnych od rządu PO


Wywiad z Panem Antonim Macierewiczem na temat twardych dowodów potwierdzających wybuch samolotu w powietrzu grubo przed dotarciem do "pancernej brzozy".
http://vod.gazetapolska.pl/3856-mamy-dowody-antoni-macierewicz

Obchody trzeciej rocznicy mordu smoleńskiego
http://vod.gazetapolska.pl/3873-zabili-moje-marzenia


TRANSMISJA NA ŻYWO przez niezależne stacje TV
Transmisja na żywo z Krakowskiego Przedmieścia...
http://vod.gazetapolska.pl/live/index.html



WARSZAWA

10 kwietnia
godz. 8 – msza św. w intencji ofiar katastrofy
kościół seminaryjny Wniebowzięcia NMP i św. Józefa (Krakowskie Przedmieście 52/54)
godz. 8:41 – syreny, Apel Poległych przed Pałacem Prezydenckim (Krakowskie Przedmieście 46/48)
godz. 10–11 – blok filmowy
godz. 12 – Anioł Pański
godz. 12:15 – występ Katarzyny Łaniewskiej i zaproszonych gości
godz. 12:45 – projekcja filmu „Anatomia upadku”
godz. 14 – rozpoczęcie transmisji z posiedzenia zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej
godz. 15 – koncert „Tryptyk smoleński”
godz. 16:30 – wystąpienie prezesa PiS u Jarosława Kaczyńskiego
godz. 16:50 – premiera filmu „Prezydent”
godz. 18 – Jan Pietrzak i zaproszeni goście
godz. 18:30 – Koncert Pamięci – muzyka Michał Lorenc
bazylika archikatedralna Męczeństwa św. Jana Chrzciciela (ul. Kanonia 6)
godz. 19 – msza św. w intencji ofiar katastrofy
Ok. godz. 20, po mszy św. Marsz Pamięci z bazyliki archikatedralnej przed Pałac Prezydencki
Ok. godz. 22 marsz protestacyjny z bębnami sprzed Pałacu Prezydenckiego przed Kancelarię Prezesa Rady Ministrów (Al. Ujazdowskie 1/3)

13 kwietnia
godz. 12 – układanie tulipanów dla Marii Kaczyńskiej
przed Pałacem Prezydenckim

KRAKÓW

10 kwietnia
godz. 8 – zbiórka przed pomnikiem Adama Mickiewicza. Odśpiewanie „Pieśni Konfederatów Barskich”
godz. 8:20–8:35 – przemarsz ul. Grodzką pod Krzyż Katyński
godz. 8:41 – minuta ciszy
godz. 8:45 – Apel Poległych, modlitwa, złożenie kwiatów, zapalenie zniczy, przemówienia
godz. 10 – msza św. za śp. prezesa IPN Janusza Kurtykę
godz. 17:30 – msza św. w intencji śp. Marii i Lecha Kaczyńskich oraz wszystkich ofiar tragedii smoleńskiej w archikatedrze wawelskiej. Po mszy św. przejście przed Krzyż Narodowej Pamięci (Krzyż Katyński), złożenie kwiatów oraz modlitwa i rozważania poświęcone pamięci ofiar i Polsce

14 kwietnia
godz. 13 – msza św. w kościele św. Józefa, os. Kalinowe 5, po mszy św. odsłonięcie tablicy pamiątkowej
Tablica, zaprojektowana przez prof. Piotra Suchodolskiego, jest darem mieszkańców Krakowa, pragnących oddać hołd ofiarom katastrofy smoleńskiej. Poza Parą Prezydencką oraz ostatnim prezydentem na uchodźstwie Ryszardem Kaczorowskim na tablicy uwieczniono dr. hab. Janusza Kurtykę, prezesa IPN, dla którego kościół św. Józefa był świątynią parafialną.
godz. 14:30 – koncert muzyki poważnej „Modlitwa i pamięć”

http://vod.gazetapolska.pl/3891-oficer-cia-dr-eugene-poteat-o-katastrofie-smolenskiej-nie-byl-wypadek

http://vod.gazetapolska.pl/3881-wiec-pod-ambasada-rosji

wtorek, 9 kwietnia 2013

Cele na rok 2013


Indianka nakreśliła sobie na ten rok zwięzłe cele

1. Spłacić pierdolony lichwiarsko oprocentowany kredyt
2. Uzyskać maksymalnie możliwą samowystarczalność żywieniowa, czyli własne warzywa, owoce, mleko, jaja, mięso, przyprawy, herbaty, zioła, leki ziołowe. Do końca roku chce osiągnąć taki stan, aby nie musieć kupować żywności w marketach spożywczych, lecz opierać się wyłącznie na swojej żywności, wyprodukowanej w swoim gospodarstwie. No, zboża nie posieje, bo nie ma sprzętu do obróbki pola, więc mąkę będzie musiała kupować nadal. No, sól może kupić w sklepie :)

Nie będzie tu agroturystyki, nie będzie stadniny koni, nie będzie hotelu. Tak samo jak nie ma infrastruktury:
ani drogi dojazdowej do gospodarstwa, ani internetu szybkiego.

Indianka 10 lat haruje, odmawia sobie wszystkiego, by zrealizować swoje długoterminowe plany.
Niestety, skurwysyny zrobiły wszystko, by rozpieprzyć jej plany i nie dopuścić do urentownienie gospodarstwa i jego rozwoju. 

Nic to - nadal ma ziemię, dom, zwierzęta - da sobie radę. Będzie nadal prowadzić drobne gospodarstwo rolne bez angażowania się w wielkie biznesy. Wielki biznes, to wielkie ryzyko. A samo to, co doświadczyła próbując uruchomić wielkie biznesy, uświadomiło jej, że nie warto się angażować w takie sprawy.

Bo nawet jakby się jej udało uruchomić hotel i stadninę koni - to zawsze znajdzie się masa chujów, które będą ryć pod nią i działać na jej szkodę, a pierdolone przepisy wypierdziane przez władze sprzyjają chujom, a nie chronią obywatela, właściciela, a zwłaszcza drobnego biznesmena. Nie będzie biznesu - nie będzie rycia. Nie będzie stresów. Nie będzie też miejsc pracy dla miejscowych w agroturystyce, hotelu i stajni, ani zarobku dla nich. Nie będzie zysku dla miejscowych firm budowlanych i majstrów. Nie będzie zysku dla sklepów budowlanych. 
Nie będzie zysku dla sklepów rolniczych i producentów maszyn rolniczych. 

Niech jadą w pizdu za granicę zarabiać na życie. Tutaj wszystko jest tak robione, by zgnoić tego, kto próbuje wypracować sobie dobrobyt uczciwą, ciężką pracą. 

Sława Ukrainie!

Indianka zakochała się w charyzmatycznym głosie, który namiętnie przemawiał po ukraińsku na jakimś zgromadzeniu na Ukrainie. Chodziło o jakąś rezolucję. Głos krzyczał o uwolnieniu Julii Tymoszenko i innych więźniów politycznych. Grzmiał o antynarodowych ustawach, łamaniu konstytucji i się im sprzeciwiał. Indiance tak spodobała się ta przemowa, że postanowiła nauczyć się ukraińskiego :)

Szkoda, że u nas nie ma takiego charyzmatycznego przywódcy, który by zajął się tuskownią :D

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Indianka kominiarką

Indianka wyczyściła wyczystkę piecową i wlot rury przy wyczystce. Niby nic tam już nie ma. Wywaliła 3 wiadra smoły i popiołu. Rozpaliła ogień przy rurze wlotowej, aby rozgrzać komin. Ogień się pali w piecu dobrze, ale cały dym idzie na chałupę. Wyjrzała przed dom. Spojrzała na wstrętny komin – z niego sporadyczne kłąbki dymu się od czasu do czasu wydobywają, ale niewielkie. Dalej pali w wyczystce, aby rozgrzać rurę i komin. Rura letnia. Komin syczy jak stado żmij. Może się go uda rozgrzać i osuszyć? W kuchni tyle dymu, że nie da się już oddychać. Indianka wietrzy dom na oścież, ale kłęby dymu są zbyt gęste, by szybko je wywiało. Ewakuowała się do gabinetu :) Jest umorusana czarną sadzą. Ręce, ciuchy, wszystko. Czyszczenie komina to prawdziwie brudna robota :). Być może okaże się, że to co wybrała z pieca i rury to za mało. Być może w kolanku u góry rury zalega smoła. Z trudem poruszyła regulatorem ciągu. Dobrze, że się w ogóle rusza. Coś tam chrzęści. Znaczy sadza jest i smoła i zalega. Teraz Indianka nie może otworzyć drugiej wyczystki, bo piec gorący, więc nie ma na czym stanąć by się do rury dobrać, a w kuchni pod sufitem wisi gęsta trująca chmura dymu. Trzeba odczekać, aż się przynajmniej przewietrzy z grubsza. Poszukać jakąś dechę, którą będzie można położyć na piecu i wleźć na niego z kombinerkami i kluczami by odkręcić wyczystkę.

W kwietniu jak w garncu :)


Na dworze około zera. W domu plus 5 C. Na dworze z dachów kapie woda, a z nieba prószy śnieg. Indianka wygląda z niecierpliwością nadejścia wiosny :) 

Komina teraz nie da się używać – prawdopodobnie wielka bryła lodu siedzi w kominie. Trzeba wytrzymać do wiosny, aż ta bryła się sama wytopi. Trochę to potrwa, bo nawet jak świeci Słońce i rozpuszcza śnieg na dachach – to w kominie lodu ono nie rozpuści, bo tam promienie Słońca nie docierają.

W międzyczasie Indianka wpadła na nowy, rewolucyjny sposób ogrzewania chałupy :D Właściwie, to nie jest jej nowy sposób. To jest jej stary trzyletni już pomysł.
Pora go zastosować w praktyce :D Indianka bardzo by się chciała podzielić z narodem swoim pomysłem, ale... zbyt wiele pojebanych przepisów wypierdziało z siebie to Państwo i Indianka nie ma ochoty dzielić się swoimi rewelacyjnymi pomysłami na tanie grzanie domu :D Trzeba podnieść swój próg prywatności, bo w zbyt wielu ludziach jest masa jadu i złości ;))) Zaraz by się ktoś zaczął doszukiwać dziury w całym :) „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. A raczej: „Jak oczy nie widzą, to wątroba nikczemnikom z zawiści nie gnije”. :) Oczywiście, nie chodzi o prąd. Indianki pomysł to genialny pomysł. Tani, prosty i skuteczny :) Pomysł nie koliduje z żadnym pojebanym przepisem, ale... zawsze się może znaleźć menda, która go odpowiednio parszywie zinterpretuje i spowoduje nowe, zbędne kontrole :)
Więc lepiej go zachować dla siebie :) A szkoda, bo wiele marznących osób mogłoby z niego skorzystać :) Pomysł powinien zadziałać. Nie ogrzeje całego domu, ale nieco podniesie temperaturę w środku, tak, że nie powinna spaść poniżej zera :)

Tymczasem na dworze lecą płatki śniegu wielkości wacików. :D
Trzeba iść zamknąć konie w stajni, aby patyczaki nie zmokły. 

Indianka zamknęła patyczaki. Nakarmiła i napoiła kozy. Klacze jedzą siano w stajni ze żłobu. Przydałyby się paśniki nad żłobami. Pewnie kiedyś tam były, zanim miejscowi wyrwali sobie, nim Indianka kupiła to gospodarstwo. Trzeba będzie zrobić nowe paśniki stalowe. Dla koni i kóz. Proste i narożne. 



sobota, 6 kwietnia 2013

Piękna pogoda

Na dworzu piękna pogoda – ciepło, słonecznie. Zapowiada ona przybycie wiosny.

Śnieg leży, ale topnieje powoli. Z dachów kapią ciurkiem krople wody z roztopionego śniegu. Konie pasą się na podwórku przed paszarnią. Jedzą siano w usypanym przez Indiankę stogu. Kozy nakarmione i napojone. Konie też napojone. Pora zanieść im owsa i zgarnąć nieco słomy do kurnika. W domu zimno – piec nie działa, bo komin niedrożny. Zupełnie nie ma ciągu i nie da rady napalić. Podrośnięte siewki warzyw padają. Szkoda. Ale co robić? Jest za zimno, a pieca nie da się rozpalić. Może smoła lub lód jest w kominie. Ale nie ma tam łatwego dostępu. Indianka na dach nie wejdzie na pewno. Potrzebne drabina albo wylot ze strychu na dach, aby można było bezpiecznie i samej czyścić i przepychać komin w razie potrzeby. Kominiarze nigdy tego nie zrobili porządnie. Zawsze trzeba po nich poprawiać, więc nie ma sensu ich wzywać. Trzeba będzie coś zrobić z tym kominem, albo postawić nowy, jeśli ten okaże się zbyt kosztowny w naprawie. Między kanałami są przebicia i to one osłabiają ciąg. W tej chwili w kanale, do którego jest podpięty piec kuchenny zupełnie nie ma ciągu. Martwota. Dobrze, że już się cieplej robi. Ale sadzonki i tak się zmarnują, co najmniej część :(

piątek, 5 kwietnia 2013

Kurnik

Konie i kozy nakarmione, sianem, słomą i owsem dogodzone, wodą napojone.

Pora na porządki w kurniku. O dziwo Indianka jeszcze ma na to siłę. To nic, że jest siedemnaście po dwudziestej trzeciej... ;) Indianka ogarnęła kurnik. Urządziła go na nowo. Jutro za dnia jeszcze pościeli świeżą słomą i urządzi kurom nowe, czyste gniazda. Kury nakarmione, gąski też. Królikom trzeba będzie box wysprzątać i je w nim umieścić, aby się tak nie panoszyły po całym domu. Wystarczy tego plądrowania ziemniaków i nie tylko... ;)

Piątego w piątek

Indianka własnym oczom nie wierzy,

Kwiecień, wiosna - a za oknem śnieg leży!

Leży, leży, a nowy opad raz po raz śnieży!

czwartek, 4 kwietnia 2013

Śnieg i zamieć

Na dworzu śnieg, a w duszy zamieć. Indianka rozmyśla nad różnymi sprawami i osobami, a właściwie to myśli i uczucia szaleją w jej duszy nieokiełznane.

Na dworzu śniegu napadało. Są zaspy. Konie już napojone - odkopały sobie spod śniegu wczoraj wyłożone im na podwórku siano i spożywają zgodnie. Trzeba nakarmić kozy, posadzić te sztobry wreszcie, napalić w piecu, zrobić obiad i pomyśleć. Inaczej – w trakcie prac gospodarskich Indianka będzie myśleć. Zawsze myśli o różnych sprawach, często bardzo oderwanych od tego, co akurat robi. Ruch na świeżym powietrzu sprzyja owocnemu móżdżeniu. No i trzeba w końcu do tych papierów zajrzeć. Nikt tego za Indiankę nie zrobi. Musi sama uporać się z pismami urzędowymi.

środa, 3 kwietnia 2013

Prywatyzacja LOTu

LOT powinien trafić w ręce Romana Kluski jako rekompensata za rozpierdolenie przez fiskusa jego wielkiej firmy komputerowej. Państwo polskie jest to jemu winne. Musi być jakaś sprawiedliwość w tym kraju. Kluska to solidny gospodarz i firma. Jemu bym się nie bała oddać LOT w ręce: sam do wszystkiego doszedł, bez oślizgłych układzików. Ciężką pracą i mądrym pomyślunkiem. Zbudował potężną, znakomicie funkcjonującą firmę, która by nadal istniała, gdyby nie fiskus. Ma doświadczenie w budowie dużego biznesu od podstaw, ma doświadczenie w zarządzaniu wielką firmą. Będzie umiał idealnie dobrać oprogramowanie i sprzęt komputerowy do obsługi LOT. Jemu należy się LOT!

Przedwiośnie


Na podwórku fikają radośnie konie. Jeszcze śnieg leży, ale jest ciepło, nie ma wiatru. Czuć ocieplenie i zbliżającą się wiosnę. Córcia Indiany bryka, fika i kopie. Rozpiera ją energia. Matka jej bardzo mleczna. Mała rośnie w oczach. Galopuje razem z matką po podwórku i wokół siedliska. 

wtorek, 2 kwietnia 2013

Piosenka o priorytetach


On i ona rozmawiali na różne tematy.
Odbyli polityczne i społeczne debaty.
Ona zauważyła, że mają podobne, wręcz identyczne odczucia.
Pomyślała, że da się na tej podstawie stworzyć wierne uczucia.

Polubiła go. Polubiła go. Polubiła go.
Zaprosiła go. Zaprosiła go. Zaprosiła go.

Powiedziała: zbudujmy radosną, szczęśliwą rodzinę!
Powiedział: “Ja nie mogę, Ty masz tam chorą gminę!
“Ja muszę mieć profesjonalne studio nagrań,
Nie nadaję się do Twoich wiejskich zadań.”
Ja nie mogę żyć bez głośnej muzyki.
A dla Ciebie punk to same ryki. :))))
Chciałabyś mężczyznę, który Cię wspiera.
A Ja boję się, gdy koń na mnie napiera.
Ty nie lubisz pić tanich wódek,
A mnie nudzi wiejski ogródek.
Ty potrzebujesz kogoś kto umie trzymać kielnię,
A ja chcę się muzycznie rozwijać i iść na uczelnię!

Bezradnie opadły jej smukłe ręce...
I napisała tę piosenkę naprędce :)))

Tam gdzie nie ma miłości – tam nie ma radości...
Tam gdzie nie ma miłości – tam nie ma przyszłości... ;)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Indianka wychodzi za mąż! :)

Indianka odnalazła swoją bratnią duszę i postanowiła, że z nim będzie budować przestrzeń miłości :) Królewicz jest wspaniały: młody, przystojny, utalentowany i oryginalny :) Ma w sobie to coś, co Indianka lubi. W najważniejszych sprawach życia zgadza się z Indianką, mają podobne, a niekiedy identyczne poglądy polityczne i społeczne. Królewicz ma swoje zainteresowania, a Indianka swoje i to jest piękne – dzięki temu w ich związek zostanie wniesione dużo urozmaicenia :) Indianka będzie królewicza swego wspierać w jego hobby, a On będzie Indiankę wspierać w jej poczynaniach i planach. Razem zbudują swój osobisty, cudowny raj na Ziemi :)

Ujeżdżą konie i będą kłusować po okolicy i kąpać się radośnie w jeziorach :)

Rano śniadanie na trawie, w dzień uprawa ekologicznych warzyw i trening koni, wieczorem zakrapiane dobrym alkoholem ogniska i śpiewy przy gitarze :) Będzie bosko :) Najciekawsza część będzie w nocy, ale tę część doby Indianka spowije gęstym woalem tajemniczości :)))