poniedziałek, 12 marca 2012

CZYTELNIE INTERNETOWE

ibuk.pl - to pierwsza i największa w Polsce czytelnia on-line podręczników akademickich i książek naukowych w języku polskim. Znajdziesz w niej elektroniczne wersje książek czołowych wydawców. *Dostęp ze wszystkich komputerów sieci AHE w Łodzi oraz Wydziałów Zamiejscowych w Bydgoszczy, Bytomiu, Koninie i Wodzisławiu Śląskim.

Biblioteka Literatury Polskiej w Internecie - pełne teksty dzieł literatury polskiej

Skarbnica Literatury Polskiej - zbiór dzieł polskich autorów różnych epok

Skarby Literatury Polskiej - wybór najbardziej znaczących dzieł literatury polskiej - w podziale na epoki literackie - wolnych od praw autorskich w dniu 1 września 1999 roku.

Polska Biblioteka Internetowa - kolekcja kilkuset tytułów dostępnych on-line.

Akademicka Biblioteka Internetowa - serwis udostępniający publikacje naukowe i dydaktyczne w wersji elektronicznej tylko z bieżącej produkcji wydawniczej.

Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa - zawiera najstarsze zabytki piśmiennictwa polskiego, udostępnia i skrypty i podręczniki.

Biblioteka Internetowa Exlibris - zbiór literatury polskiej i obcej.

Projekt "Mickiewicz w sieci" - dzieła Adama Mickiewicza w wersji elektronicznej.

William Shakespeare - kompletny zbiór elektronicznych wersji utworów Williama Shakespeare'a.

Czytelnia serwisu Opoka - zbiór ok. 5000 tekstów w wersji elektronicznej z dziedziny teologii, filozofii, literatury i innych nauk.

Wirtualna Biblioteka Sieci Semantycznej Politechniki Gdańskiej - zawiera m. in. podręcznik i skrypty w wersji elektronicznej.

Książki i skrypty na stronie BG AGH - elektroniczne wersje książek i skryptów.

eBook - serwis poświęcony książkom elektronicznym oraz innym publikacjom wydawanym w formie elektronicznej. Ponadto znaleźć można aktualne informacje o sprzęcie, programach, rynku oraz zbiór bezpłatnych eBooków.

Bibliomania - tysiące dzieł w wersji elektronicznej.

Books on-line - indeks ok. 20 tys. książek z całego świata.

Bibliotheca Augustana - wykaz odwołań do wybranych pozycji literatury z poszczególnych państw europejskich.

FreeTechBooks - darmowy dostęp do książek i dokumentacji w wersji elektronicznej z dziedziny informatyki

Planet eBook  - serwis w języku angielskim dotyczący formatu PDF. Zapewniono również dostęp do dużego zbioru książek w tym formacie.

KRIR w sprawie wieku emerytalnego rolników

KRIR w sprawie wieku emerytalnego rolników

12.03.2012

Zarząd Krajowej Rady Izb Rolniczych 8 marca przekazał Ministrowi Pracy i Polityki Społecznej swoje stanowisko do projektu ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń oraz niektórych innych ustaw. Proponowana nowelizacja przewiduje likwidację przywilejów emerytalnych rolników, (art.3 pkt. 1 lit. a ) , po 31 grudnia 2017 roku.
Samorząd rolniczy jest przeciwny wprowadzaniu zmian do obecnego systemu emerytalnego.

  Obecnie rolnik, który nie osiągnął powszechnego wieku emerytalnego, ma prawo do emerytury po osiągnięciu 55 lat życia- kobieta i 60 lat – mężczyzna, jeżeli podlegał ubezpieczeniu emerytalno-rentowemu przez okres co najmniej 30 lat i zaprzestał prowadzenia działalności rolniczej.  
  
Do chwili obecnej rolnicy ze względu na trudne warunki pracy byli traktowani jako grupa zawodowa uprzywilejowana ( opryski, nawozy chemiczne itp.) w związku z tym mieli przywilej przechodzenia na wcześniejsze emerytury. Praca w rolnictwie wiąże się z licznymi wyrzeczeniami: brak dni wolnych od pracy, praca fizyczna ponad przyjęty 8-godzinny dzień pracy, bez względu na święta, czy niepogodę. Ze względu na sezonowy czas najpilniejszych prac nie można korzystać z urlopu w okresie letnim. Badania pokazują, że rolnicy prowadzący gospodarstwo pracują w nim średnio 60% czasu więcej niż przewiduje to kodeks pracy (wg Badań Anny Mołocznik Instytutu Medycyny Wsi Lublin 2001). Dlatego też, podwyższenie wieku emerytalnego kobiet pracujących fizycznie w gospodarstwach rolnych o 12 lat ( dotychczas po 30 latach pracy było to 55 lat), a mężczyzn o 7 lat (w stosunku do 60) byłoby bardzo niesprawiedliwe społecznie w stosunku do wykonywanej pracy. 

Zdaniem KRIR proponowane korzyści wynikające z reformy emerytur rolniczych powinny być szczegółowo obliczone i podane w uzasadnieniu do projektu ustawy. W związku z wydłużeniem wieku emerytalnego, ile rolnik zyska miesięcznie emerytury. Należy mieć na uwadze, że emerytury z KRUS są najniższymi w Polsce. 

Ponadto, w chwili obecnej niezależnie od wysokości składki emerytalnej (wyższa jest od gospodarstw dużych >50 ha) emerytura ma jednakową wysokość. Jako jedyna grupa społeczna ma emeryturę w emeryturę w wysokości nie związanej z wysokością składki. 

- Wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat byłoby dużym utrudnieniem dla wymiany pokoleniowej na wsi. Spowodowałoby to, że gospodarstwa po rodzicach przejmowałyby coraz starsze osoby.Praca na roli wymaga w obecnych czasach nie tylko sprawności i tężyzny fizycznej, ale często również specjalistycznej wiedzy w zakresie opłacalności produkcji rolnej, nowoczesnych technologii, czy nowych metod gospodarowania. W tym kontekście przewagę mają ludzie młodzi, postrzegający gospodarstwo rolne jako przedsiębiorstwo i możliwość rozwoju. W związku z tym polityka państwa w obszarze rolnictwa powinna zmierzać w kierunku ułatwiania przekazywania gospodarstw rolnych młodym rolnikom, a tym samym utrzymania dotychczasowego wieku emerytalnego – mówi Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb  Rolniczych. 

Ponadto jak podkreślają izbowi działacze , należy zwrócić uwagę, że w ramach II filaru WPR- Program Rozwoju Obszarów Rolnych 2007-2013 na nabór działanie ,,Renty strukturalne”, zostało już wyczerpane. Działanie to pomagało w wymianie pokoleniowej i przekazaniu gospodarstw rolnych, rolnicy mogli skorzystać z renty strukturalnej w wieku wcześniejszym niż wiek uprawniający do emerytury z KRUS. W pakiecie legislacyjnym, jaki opublikowała KE nie ma przewidzianego takiego działania i nie będzie go w WPR 2014-2020, co jeszcze bardziej, łącznie z zaprojektowanym wydłużeniem wieku emerytalnego przyniesie negatywny skutek nie tylko społeczny tj., dla struktury wiekowej na wsi, wymiany pokoleniowej, ale także gospodarczej dla polskiego rolnictwa. Dodatkowo informujemy, że w ramach PROW 2007-2013 działanie ,,Młody Rolnik”, skierowane do osób , które nie skończyły 40 roku życia. Działanie to jest również przewidziane w przyszłym okresie programowania WPR 2014-2020. Jeżeli rolnicy będą przekazywali gospodarstwo w wieku 67 lat dzieciom, to one będą mogły skorzystać z tego działania, bo ich wiek często przekroczy 40 lat.
  

W omawianym projekcie ustawy nie uregulowano podwyższenia wieku emerytalnego żołnierzy zawodowych i funkcjonariuszy tzw. służb mundurowych, którzy zgodnie z obecnym stanem prawnym mają prawo do emerytury bez względu na wiek, po przepracowaniu 15 lat pracy. W uzasadnieniu do projektu ustawy podano, że wprowadzenia minimalnego wieku dla służb mundurowych nastąpi w odrębnej ustawie. Powinno być to uregulowane jednym aktem prawnym.
  
Dlaczego więc nie zmienia się tego wieku w jednej ustawie – pytają izby rolnicze.

 Zdaniem samorządu rolniczego podstawą do ustalenia prawa do emerytury rolnika powinny stanowić udokumentowane lata pracy: 30 lat dla rolników, a nie tylko ich wiek. Ponadto, rolnik powinien mieć swobodę wyboru, od jakiego wieku pójdzie na emeryturę, ustalony powinien zostać tylko pewien wiek graniczy np. 60 lat i do 65, czy 67 powinien mieć wybór (czy pozwala mu stan zdrowia rodziny, czy ma następców) .
    
W ocenie samorządu rolniczego ustawodawca  nie przewidział również  sytuacji występującej w małżeństwie prowadzącym gospodarstwo rolne jako wspólność ustawową, gdy między małżonkami występuje różnica wieku w latach. Warunkiem przejścia na emeryturę jest oddanie gospodarstwa następcom lub sprzedaż, co w tej sytuacji, jeśli jedno z małżonków jest młodsze o 2, 3, 4 a nawet 10 lat, -  czy mają czekać z przekazaniem gospodarstwa, aż to drugie skończy lata. Jeśli nie, to czy mają dzielić gospodarstwo? Kto zapłaci za jedno z nich składkę na KRUS. Należałoby więc ustalić prawa emerytalne po osiągnięciu stażu pracy i weku emerytalnego, i stworzyć podstawę, aby otrzymanie emerytury nie było uwarunkowane trwałym przekazaniem gospodarstwa rolnego.
    
Zarząd KRIR zaprotestował przeciwko uregulowaniom prawnym, jakie zostały przedstawione do konsultacji w projekcie ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz innych ustaw. Aby wydłużenie czasu pracy przyniosło korzyści- zarówno rolnikom, jak i gospodarce – nie może mieć charakteru prostej zmiany tylko jednej, czy kilku ustaw.

 Ta ustawa musi być obudowana szeregiem mechanizmów( zmian innych przepisów lub nowych uregulowań), które sprawią, że nie skończy się jedynie na wydłużeniu czasu pracy, ale pozytywnie wpłynie na wymianę pokoleń i strukturę wiekową wsi. Wydłużenie czasu pracy do 67 lat spowoduje, że wieś będzie się starzeć w szybszym tempie niż obecnie, naprawa tych błędów będzie kosztowała Państwo dużo więcej niż korzyści wynikające z reformy emerytalnej – dodaje Wiktor Szmulewicz.

Obi oba

Tysiące turbin wiatrowych porzuconych

 

Zielone fiasko: tysiące turbin wiatrowych porzuconych w USA

12.03.2012

Stany Zjednoczone mają największe elektrownie wiatrowe na świecie. Wielkie turbiny napędzane wiatrem stały się jednym z głównych odnawialnych źródeł energii, na które rząd USA wydał miliardy dolarów z kieszeni podatników - podaje portal ekologia.pl. Jednak wysokie koszty utrzymania, duża awaryjność i zmienne warunki pogodowe, sprawiają, że wiatraki są drogie i nieefektywne. Wynik? Ponad 14 tysięcy turbin wiatrowych stoi odłogiem i szpeci krajobraz Stanów Zjednoczonych. 

„Wybudowana w 1985 roku, pod koniec „wiatrowej gorączki” farma wiatrowa Kamoa na Hawajach zaczęła cierpieć z powodu braku zainteresowania. W 1994 roku farma została wydzierżawiona kalifornijskiej firmie Redwood City, należącej do Apollo Energy.  Pracownicy Apollo zaczęli rozbierać na części 37 turbin wiatrowych, które stały się bezużyteczne. W 2006 roku Hawaii Electric Company ostatecznie zakończyła przesył energii” – napisał Andrew Walden z American Thinker. 

Niektórzy mówią, że farma Kamoa jest nawiedzona. Jednak nie chodzi tutaj o nocne zjawy czy duchy. Tajemnicze dźwięki, czyli tzw. „Na leo o Kamaoa”, wydaje 37 szkieletów turbin wiatrowych poruszanych przez wiatr. Elektrownia wiatrowa Kamaoa Wind Farm została zamknięta w 2006 roku. Od tego czasu 37 białych kikutów wystających z ziemi tworzy swego rodzaju cmentarzysko turbin wiatrowych.

„Duchy Kamaoa” to nie jest odosobniony przypadek. W Stanach Zjednoczonych jest jeszcze kilka opuszczonych farm wiatrowych. Najwięcej takich obiektów można znaleźć w Stanie Kalifornia, który ma de facto największe subwencje do zielonej energii. 

„Tysiące porzuconych turbin wiatrowych zaśmieca krajobraz rolniczych terenów Kalifornii” – pisze Andrew Walden. „W miejscach o największym potencjale wiatrowym – w Altamont Pass, Tehachapi, i San Gorgonio – stoi bezuzytecznie ponad 14 tysięcy turbin. Stały się one symbolem postindustrialnych śmieci, które generują zagrożenie dla ptaków i nic więcej.” – skonkludował Walden. 

„Gorączka wiatru” z 1980 roku. 

Farmy wiatrowe powstawały głównie w latach 70. i 80., gdy nastąpił boom na prąd pozyskiwany dzięki energii wiatru. Wpłynęło na to kilka czynników: rząd obawiał się o suwerenność państwa, kraje OPEC toczyły między sobą wojny, które czyniły ropę trudno dostępną bądź drogą (w 1973 roku arabscy członkowie OPEC zadecydowali wstrzymać handel ropą naftową z krajami popierającymi Izrael w wojnie z Egiptem – tzn. USA i krajami Europy Zachodniej). W czasach niestabilności dostaw energii w USA, Kongres uchwalił w 1978 r. tzw. Public Utility Regulatory Policy Act, który to wprowadzał nowe regulacje, mające na celu promowanie racjonalnego korzystania z energii elektrycznej, rozwój alternatywnych źródeł energii oraz redukcję konsumpcji ropy i gazu. 

„W latach 1981-1985 federalne subsydia podatkowe były tak duże, że inwestorzy mogli uzyskać aż 50 procent dofinansowania do energii wiatrowej. Pojawiła się pokusa szybkiego wzbogacenia się . Pod koniec 1986 roku wykonawcy mieli zainstalowanych prawie 15 tysięcy nowych, aczkolwiek niesprawdzonych turbin wiatrowych. Już w 1996 roku maszyny te generowały moc 1200 MW.” – napisał w lutym 1999 roku Paul Gipe w artykule opublikowanym na łamach New Energy. 

Z czasem jednak wiele firm, które zainwestowały w turbiny nie było w stanie utrzymać się na rynku. W ten sposób Stan Kalifornia stał się mieszanką aktywnych i od dawna unieruchomionych turbin. 

Kiedy przestał kręcić się ten interes? 

W 1985 roku ceny ropy naftowej i gazu zaczęły spadać. Produkcja energii ze źródeł odnawialnych przestała być opłacalna – wstrzymywano budowę nowych elektrowni. Ponieważ poprzednie umowy zaczęły wygasać, w efekcie wielu kalifornijskich deweloperów zwinęło swój interes, porzucając część turbin wiatrowych.  

Opinia publiczna i inwestorzy zdali sobie sprawę, że energia z wiatru była tylko podatkowym przekrętem. Takiego zdania jest Ben Lieberman, starszy analityk polityki energii i ochrony środowiska w Heritage Foundation, który dziwi się dlaczego energia z wiatru jest tak wysoko dotowana. „Była to bańka mydlana, która pękła wraz z końcem rządowych dotacji” – skomentował sprawę. „To nie wiatr napędza turbiny wiatrowe, ale dotacje. Turbiny staną, gdy zabraknie pieniędzy” – zauważył Don Surber felietonista  „Charleston Daily Mail”. 

„Jest wiele ukrytych prawd dotyczących energii wiatrowej – uważa bloger i specjalista od ochrony środowiska, Tory Aardvark. „Kiedy rządy na całym świecie będą cięły dotacje, wspierające odnawialne źródła energii, pojawi się coraz więcej opuszczonych farm wiatrowych, które zaczną zaśmiecać naszą planetę” – dodaje. Według Tory’ego Aardvarka opuszczone turbiny wiatrowe są symbolem „umierającej klimatycznej religii”.

Wniosek? Motywowana naciskami grup interesu ingerencja państw w energetykę odnawialną może przynieść światowej gospodarce, jak i ekologii więcej szkód niż pożytku.



źródło: Ekologia.pl

niedziela, 11 marca 2012

Pomoce leksykalne, strukturalne i stylistyczne

Udało się Indiance zgromadzić pomoce, które mają jej ułatwić kreatywne pisanie profesjonalnych opowiadań oraz materiałów mających na celu wzbogacenie jej polszczyzny. Zastanawia się też, czy wprowadzenie staropolszczyzny byłoby dobre. Właściwie dlaczego nie? Co prawda, obecnie już się tak nie mówi, ale z drugiej strony mówi się okropnie, skrótami, zapożyczeniami z obcych języków – własny rodzimy język jest u rodaków w niełasce. Łatwiej panience redaktorce wymówić w wywiadzie sformułowanie “main stream” niż “główny nurt”.

Zaniedbywanie własnego języka nie jest rzeczą chwalebną. Fajnie jest znać obcojęzyczne sformułowania, ale powinno się używać rodzimych – tych obcych co najwyżej okazyjnie – nie jako główne.

Indianka obecnie nie ma czasu się kształcić ofensywnie, ale po troszeczku, codziennie coś – i niebawem zamiast postów zacznie tworzyć krótkie opowiadania.

Wracając do staropolszczyzny... język polski taki był ongiś malowniczy, bogaty... Szkoda, żeby tak całkiem poszedł w niepamięć. Warto go kultywować i reaktywować.

śnieg, śnieg, śnieg!

Na Mazurach sypie śnieg. Cała śnieżyca wirująca, potężnymi płatkami śniegu na szybach się osadzająca. A w nocy padał rzęsisty deszcz! Co za zdradliwa pogoda!

sobota, 10 marca 2012

Wolny Uniwersytet Wirtualny

Indianka wpadła na nowy pomysł. Postanowiła założyć Wolny Uniwersytet Wirtualny (w skrócie WUW wym. z angielska łał :D)
 
Internet to znakomita platforma do samodzielnego studiowania. W Polsce istnieją pierwsze uczelnie internetowe, ale są płatne.
 
Indianka uważa, że Państwo powinno zadbać o edukację szerokich rzesz obywateli lepiej, ułatwiając naukę biednym mieszkańcom odległych od miast wiosek, wioseczek.
 
Szkoły w zasadzie już nie są potrzebne. Zamiast wydawać miliony na utrzymanie budynków szkół - można by te pieniądze zainwestować w nowoczesne systemy nauczania przez internet.
 
Wówczas kraj zyskałby w dwójnasób: zaoszczędziłby ogromne koszty utrzymania tysięcy budynków szkolnych i zyskałby miliony dobrze wykształconych specjalistów i naukowców.
 
Zaoszczędzone miliony można by wykorzystać do poprawy infrastruktury sportowej i rekreacyjnej w miastach, miasteczkach i wsiach, tak, by zadbać o formę fizyczną społeczeństwa - zwłaszcza rosnących dzieci i młodzieży.
 
Za zaoszczędzone pieniądze można by sfinansować nowoczesne opracowania rozmaitych materiałów do nauki samodzielnej - czyli podręczniki w formie online i do ściągnięcia, audiobooki, egzaminy państwowe online - tak by uczniowie i studenci mogli sprawdzać poziom swojej wiedzy i uzyskiwać na podstawie tych zaliczeń i egzaminów internetowych - dyplomy ukończenia uczelni.
 
Natomiast praktyki, ćwiczenia - mogłyby się odbywać w zakładach pracy.
 
Opustoszałe budynki szkolne można by zaadaptować na hotele, pensjonaty i hostele i czerpać zyski z ich wynajmu oraz z tych zysków finansować naukę w Państwie.
Np. fundować stypendia dla  najzdolniejszych uczniów - jako wynagrodzenie za ich ciężką pracę w rozwój swoich umiejętności, które w przyszłości przysłużą się krajowi.
 
Myślę, że taka diametralna zmiana dobrze by zrobiła krajowi i by była bardzo pożyteczna dla całego społeczeństwa. A co Wy sądzicie drodzy czytelnicy?
Jakbyście to zorganizowali?

Winnetou

Nadszedł weekend. Jakiś czas temu Indiance zepsuł się telewizor i postanowiła, że nie będzie go naprawiać. Trochę szkoda ulubionych seriali (CSI Miami, CSI NY, Bonnes, The Listener itp.), ale większość nadawanych programów jest dla Indianki nudna, a część nawet irytująca kipiącą w nich obłudą i infantylnością, więc uważa ich oglądanie za stratę czasu, tak samo jak oglądanie reklam.

Podobnie radio – słuchanie muzyki i reklam przeplatanych nieprzyjemnymi wiadomościami – to strata czasu. Na to co się dzieje w polityce i gospodarce kraju Indianka nie ma wpływu, więc nie chce o tym słuchać. Nie chce słuchać o kolejnych prawnych i ekonomicznych bzdetach produkowanych przez obecne władze. Ten rodzaj ignorancji pozwoli jej zachować dobry nastrój na co dzień.

Natomiast współczesna muzyka radiowa - owszem, jest przyjemna, ale jakoś taka mało odkrywcza i nieporywająca. Wystarczy w zupełności posłuchać kilku utworów na dzień i nie ma się ochoty na więcej.

Indianka postanowiła bardziej świadomie korzystać z mediów. Lubi oglądać i słuchać zjawiska i rzeczy, które są rozwijające i poszerzające horyzonty i wiedzę. Polska TV ani radio nie rozwija. Są po prostu nudne. Zabijają czas.

Indianka ma mało czasu, więc szkoda jej marnować go zmuszając się do oglądania nudnawych programów. No, z wyjątkiem kilku fajnych programów jak np. programy prowadzone przez Makłowicza, Cejrowskiego czy Martynę Jakubowską. Te programy Indianka akurat bardzo lubi oglądać. Ale takich programó jest mało.

A brakuje jej programów typu National Geographic – programów które pokazują i uczą o świecie, o przyrodzie, o nauce i badaniach. Te rzeczy jednak można znaleźć w internecie i tam sobie obejrzeć albo poczytać o ciekawostkach rozmaitych. Co prawda te przeglądanie utrudnia słabość łącza internetowego i niska szybkość i jakość przekazu. Ale przy odrobinie samozaparcia można obejrzeć to i owo. Jednak Indianka nie ma czasu by męczyć się z wolniutkim internetem, zatem postanowiła sięgnąć do swoich zasobów audiobookowych.

Niezmiernie miło i przyjemnie jest wyciągnąć się wieczorem w łóżku i włączyć ciekawą i zabawną powieść Karola Maja – Winnetou. Równie miło, zamiast włączać rano radio czy TV – jest zacząć dzień od kolejnego rozdziału przygodowej powieści Karola Maja. Taka powieść dobrze nastraja na cały dzień. Przy tym jej formuła w postaci nagrania dźwiękowego - jest bardzo wygodne i nie absorbujące. Indianka jednocześnie może myć zęby w łazience, szykować śniadanie w kuchni, podkładać do pieca – a powieść niestrudzenie snuje się do przodu ku uciesze i przyjemności Indianki. Przeto Indianka bardzo poleca wszystkim zapracowanym i zajętym codziennymi obowiązkami, a chcącymi się rozwijać ludziom – ten rodzaj przyswajania literatury.

Powieść czytana nie zabiera dodatkowego czasu. Można ją słuchać przy okazji, np. w drodze do pracy czy z pracy, w pociągu, tramwaju, autobusie. W trakcie sprzątania mieszkania. W trakcie wykonywania fizycznej pracy w ogrodzie czy gdziekolwiek. To świetna sprawa. Człowiek tym samym wzbogaca swoje życie a i przy okazji poszerza swoją wiedzę i staje się człowiekiem wysoce wykształconym – w dodatku bezboleśnie, bez uciążliwego zakuwania przed klasówkami, kolokwiami itd. Co więcej, jego język rozumiany i wypowiadany się ubagaca. Taka osoba osłuchana wieloma ciekawymi, ambitnymi powieściami – robi wrażenie w towarzystwie... ;) Tak więc Indianka zachęca szarych zjadaczy chleba do stania się wytrawnymi znawcami barwnej literatury światowej...

czwartek, 8 marca 2012

Metoda mimochodem

Nadszedł czas by odświeżyć jedną z zasad Kodeksu Indianki – metodę mimochodem.

Gdy człowiek osłabiony, nadmiarem obowiązków przygnieciony – aby się nie zniechęcać ogromem zadań piętrzących się każdego dnia przed człowiekiem – warto zastosować metodę mimochodem.

Chodzi w niej o to, by wykonywać różne drobne czynności mimochodem. Idąc przez mieszkanie Indianka gdy widzi coś, co wymaga poprawienia – poprawia.

Stosując się do tej metody – Indianka powoli porządkuje domek.

W łazience są do umycia dwa kaloryfery i kawał ściany, a właściwie dwa kawały.

Nija która w tej łazience 4 godziny spędziła niby ją myjąc – okazuje się, że łazienki nie domyła. Młoda, silna, zdrowa – a żadnego pożytku z niej nie ma.

Indianka ongiś w pół dnia sprzątała, zmywała po 50 łazienek dziennie, a tu dziewucha z jedną łazienką nie umiała sobie poradzić w 4 godziny. Dziewczynisko nigdy w życiu nie pracowało, do tego się do roboty nie przykładało. Pogonić darmozjadów i nie wpuszczać tu nowych! – taka się Indiance konkluzja nasuwa, gdy zmywa ściany i kaloryfery nie domyte przez Litwinkę.

Litwinka gdy naczynia myła, to po umyciu 3 talerzy ręce sobie oglądała marudząc, jak to się strasznie napracowała. A i udało jej się kilka talerzy wyszczerbić – tyle w jej rękach zręczności.

Indianka stosuje też technikę “jednocześnie”. Polega ona na jednoczesnym wykonywaniu paru lub kilku czynności. Np. Indianka zmywa naczynia i jednocześnie słucha lekcji hiszpańskiego.

Dziś Indianka wykonała serię drobnych czynności stosując metodę mimochodem:

Rano roznieciła ogień w piecu, podłożyła do niego nowe drewno, poszatkowała cebulę i usmażyła, ugotowała ziemniaki. Namoczyła bieliznę do prania, nalała wody do garów na piecu, zmyła naczynia, nalała wody dla drobiu, zmyła kaloryfer w łazience, umyła blaty biurka i stołu, włożyła flance roślin domowych do wody do ukorzenienia, włożyła papiery do kolorowych pudeł tekturowych, przygotowała doniczki pod siew ziół i pojemnik pod siew pomidorów.

Teraz musi wyjść i dać siana koniom i kozom. Normalnie to robiła wcześnie rano, ale tym razem się bała, że gdy zacznie od tej czynności, to potem zabraknie jej czasu i przede wszystkim siły na inne drobne czynności – tak jak się to stało wczoraj.

Dziś pogoda piękna, słoneczna. Zachęca do wyjścia na dwór. Więc pora wyruszyć na podwórko i nasypać koniom i kozom siana do oporu.

Indianka lata zawsze po domu jak Sulejukowa z filmu Ranczo. Jedyna pożyteczna rzecz jaką podpatrzyła u wwooferów to ich nieśpieszny styl pracy. Warto sobie go przyswoić, to może taka zmęczona nie będzie. Najwyżej wszystkiego co ma do zrobienia nie zrobi danego dnia.

Uff, gdy się przebywa w domu to trudno się zebrać by wyjść. Ale warto – na dworze ładnie, słonecznie. No i konie i kozy czekają na siano! Trzeba iść. Trzeba też rozpałki nazbierać i naszykować na jutro. Drewna podłożyć do pieca...

Pogoda na zewnątrz piękna. Tyle Słońca! Cała ziemia Indianki nim zalana. Na niebie ani jednej chmurki. Powietrze jeszcze mroźne, ale w Słońce grzeje i czuć to. Psy i kozy wyłożyły się wygodnie na podwórku i zażywają kąpieli słonecznej.

Konie po drugiej stronie stajni zjadają powoli siano również wystawiając swe ogromne ciała ku Słońcu.

Indianka nałożyła koniom i kozom siana. Pościeliła świeżą słomą porodówkę dla klaczy i porodówki dla kóz. Klacz wielka, pękata. Ledwo kolebie się na swych nogach. Zanosi się na dużego źrebaka. Oby tylko dała radę sama urodzić. Indianka będzie musiała jej asystować i pomagać przy porodzie, a w razie problemów wezwać weterynarza.

No, dzisiaj Indianka odczuła przypływ energii i jakoś z grubsza ogarnęła dom i stajnie, nawet kawałek podwórka wygrabiła znowu.

Pora zabrać się za papiery a i posiać zioła w doniczkach by było czym przyprawiać potrawy.

Oaza - Po trochu - liryki

Dzień Kobiet!

Z okazji Dnia Kobiet wszystkiego dobrego wszystkim kobietom, a zwłaszcza singielkom :)

środa, 7 marca 2012

Debilne terminy wypłat dotacji obszarowych dla rolników

Mędrcy z rządu POwskiego nie rozumieją, że rolnictwo to roczny cykl określony i nie można orać w lipcu pola aby mieć z niego plony.

Bolą stawy

Indianka odkryła wreszcie przyczynę swojego codziennego porannego zmęczenia. Budzi się rano i już jest zmęczona, osłabiona i czuje się połamana. Wsłuchała się w swoje ciało i dotarło do niej, że to reumatyzm. Tylko kilka godzin rano jest w stanie popracować i koło południa pada na twarz zmęczona.

Więc brakuje jej czasu na wszystkie obowiązki które ma do spełnienia. Gdy rano popracuje przy zwierzętach – po południu już nie ma siły zajrzeć do papierów.

Trzeba przeorganizować swój dzień pracy, tak, by starczyło czasu na wszystko chociaż po troszku.

Rano nakarmić zwierzęta, zaraz potem zabrać się za papiery, a potem za gotowanie obiadu i sianie nasion w doniczkach. Zwierzęta trzeba nakarmić fest, chociaż część papierów przejrzeć i napisać odpowiednie pisma, wysłać korespondencję, chociaż trochę nasion posiać.

Dzisiaj rano napaliła z rana w piecu, zjadła śniadanie, zajrzała na chwilę do internetu, nakarmiła zwierzęta, wygrabiła kawałek podwórka.

Na piecu na wielkich garach pełnych gorącej wody stoją donice, doniczki i pojemniczki z wysianymi nasionami. Każdy starannie przykryty folią, aby ziemia nie przeschła i by chronić przez przemarznięciem młode kiełkujące warzywa. Donice ciepłe, nagrzane gorącym powietrzem z pieca i podgrzane garami wypełnionymi gorącą wodą. Przydałaby się półka nad piecem do stawiania doniczek. Na razie nie ma, więc gary są okupowane doniczkami.

Część doniczek stoi też pod piecem, bo się nie mieszczą wszystkie.

Ciekawe, czy w tym roku warzywa się udadzą. Trzeba zaorać kawałek pola, bo Indianka nie ma siły ni czasu by kopać szpadlem. Poletko pod stajnią nadaje się wybornie pod warzywa. Od strony północnej osłonięte ścianą stajni. Lekki skłon ku południowi. Ziemia żyzna, nafaszerowana starym, przegryzionym obornikiem. Trochę sęków sterczy z ziemi po dawnych krzakach które tu rosły, a które Indianka wycieła. Te sęki to muszą zgnić, aby przestały przeszkadzać w uprawie tego kawałka ziemi. Są suche – można spróbować je wypalić.

Planowany ogródek trzeba ogrodzić zanim cokolwiek tu będzie posiane. Indianka nie ma siatki, ani pieniędzy by ją kupić, a pastuch jest niewystarczający jako ochrona przez zwierzętami. Nawet bardzo gęsty jest niewystarczająco gęsty aby powstrzymać kurę przed dostaniem się do środka i grzebaniem w ziemi, czy przed zającem z pobliskiego lasu i łąk.

Może by jakiś płotek gęsty, drewniany? Choćby z żerdzi? Najpierw trzeba kołki naszykować, a piła nie działa. Złe paliwo zniszczyło silnik.

Ziemia jeszcze zamrożona, twarda. I tak nie da się w niej kopać, by kołki wkopać. Ale można taczką podjechać i pozbierać cegły, potłuczoną dachówkę, kamienie i sprzątnąć to miejsce zanim nadejdzie czas siewu i grodzenia.

Indianka weszła na chwilę do domu, by odpocząć po nałożeniu i rozłożeniu siana koniom i kozom. Weszła i już nie wyjdzie. Nie ma siły. Chciała jeszcze nanieść siana do stajni na noc dla klaczy i kóz, które będą niebawem rodzić. Już nie ma siły. Ma się ochotę położyć. Ale tutaj trzeba do pieca podłożyć, bo ogień zgaśnie i zrobi się zimno – padną młode siewki.

No i trzeba ziemniaki obrać, obiad ugotować. Stawy bolą. Jeszcze jasno w kuchni, więc trzeba zabrać się za obieranie ziemniaków i zmywanie garnków. A potem do łózka - wreszcie odpocząć...

wtorek, 6 marca 2012

Podwójny rozbój w biały dzień

W latach 50tych zeszłego stulecia, komunistyczny rząd Polski okradł Kościół Polski z majątku ogromnej wartości, proponując w zamian nieadekwatny co do zagrabionego Kościołowi majątku - fundusz kościelny na poczet utrzymania Kościoła. A teraz nowy niby demokratyczny rząd kradnie Kościołowi ten ustanowiony na poczet zagrabionego majątku znikomy fundusz. Nic dodać, nic ująć. Kościół powinien wystąpić do rządu o zwrot zagrabionego w latach 50tych majątku. To ogromne pieniądze. Tereny, nieruchomości - ogromnej wartości.

List Otwarty do Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska

List Otwarty do Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska

06.03.2012

Rolnicy, zgromadzeni na akcji protestacyjnej, zorganizowanej przez Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny Rolników Województwa Zachodniopomorskiego wystosowali list otwarty do premiera Donalda Tuska. Poniżej przedstawiamy jego treść:


Panie Premierze, 

My rolnicy, zgromadzeni na akcji protestacyjnej, zorganizowanej przez Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny Rolników Województwa Zachodniopomorskiego 
w dniu 29 lutego 2012 roku, wyrażamy swoje zdecydowane oburzenie oraz głęboki sprzeciw wobec ostatnich działań Pana Rządu w obszarze rolnictwa. 
Skutki tych działań, szczególnie boleśnie odczują właściciele tworzonych z ogromnym trudem, prężnych gospodarstw towarowych naszego województwa

Nasz sprzeciw budzi nie tylko fakt wprowadzenia niekorzystnych rozwiązań, ale również sposób ich wprowadzenia - z zaskoczenia, bez konsultacji.
Panie Premierze, tak nie postępuje dobry gospodarz, tak nie traktuje się obywateli 
w demokratycznym państwie.
W dniu 13 stycznia br. Sejm uchwalił ustawę o składkach na ubezpieczenie zdrowotne rolników za 2012 r.. Przez rok od wydania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, w którym zakwestionowano finansowanie ze środków publicznych składek zdrowotnych rolników, bez względu na ich status materialny, polski Rząd nie opracował stosownych zmian zgodnych z ustawą zasadniczą. Na dokonanie tych zmian TK dał czas 
do 4 lutego 2012r. 
Projekt nowej ustawy wpłynął do Sejmu w dniu 5 stycznia i nie został poprzedzony konsultacjami społecznymi. Ustawa miała naprawić nierówność grup społecznych wobec prawa, tymczasem jej skutkiem będzie jeszcze większe zróżnicowanie kosztów ubezpieczenia zdrowotnego. Duże, rozwojowe gospodarstwa będą płaciły składki wyższe niż przedsiębiorcy w systemie ZUS. Z drugiej strony nic nie zapłacą właściciele gospodarstw o powierzchni poniżej 6 ha przeliczeniowych oraz ich domownicy ale również osoby dobrze sytuowane, 
nie będące rolnikami, które nabyły małe gospodarstwa i swego czasu skorzystały 
z możliwości przystąpienia do KRUS. 
W dniu 25 stycznia, wpłynął do Sejmu, a 27 stycznia został przyjęty rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o płatnościach w ramach systemów wsparcia bezpośredniego. Przyjęta ustawa, wprowadza między innymi pojęcie modulacji.
W uzasadnieniu do ustawy czytamy: „Modulacja płatności polegać będzie na redukcji płatności bezpośrednich finansowanych z budżetu unijnego, które mają zostać przyznane rolnikowi, o 4%, jeśli kwota przewyższa 300 tys. euro.”
Natomiast z materiałów szkoleniowych ARiMR, które pojawiły się w tym samym czasie możemy się dowiedzieć, że modulacja będzie miała zastosowanie 
1) w odniesieniu do krajowych płatności uzupełniających, zastosowanie będzie miała modulacja:
? powyżej kwoty 5 000 euro, zmniejszenie będzie wynosiło 10%,
? powyżej kwoty 300 000 euro, zmniejszenie będzie wynosiło 4%.
Planowane zmniejszenie płatności bezpośrednich o 10% ma dotyczyć gospodarstw uprawiających więcej niż 22 ha (w woj. zachodniopomorskim gospodarują one łącznie na
ok. 80% użytków rolnych). 
Sposób postępowania administracji rządowej w tym zakresie jest skandaliczny.
Brak rzetelnej informacji, konsultacji społecznych, działanie z zaskoczenia oraz 
nieprzedstawienie stanu faktycznego i metodologii wyliczeń uzasadniających wprowadzenie modulacji. Ze względu na potencjalne znaczne skutki finansowe dla naszych gospodarstw sprawa wymaga pilnego wyjaśnienia.
Dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej dokonał kolejnej weryfikacji wód powierzchniowych i podziemnych wrażliwych na zanieczyszczenie związkami azotu 
ze źródeł rolniczych. W projekcie rozporządzenia, oprócz dotychczasowego OSN w zlewni rzeki Płoni, zaproponował utworzenie 7 nowych OSN (w zlewni Kanału Cedyńskiego, 
w zlewni rzeki Myśli, w zlewni rzeki Omulnej, w zlewni rzeki Małej Iny, w zlewni rzeki Krąpiel, w zlewni rzeki Gęsiej).
Poważne wątpliwości budzi zarówno przyjęta metodologia badań (dobór miejsc pomiarów, analiza wyników głównie w oparciu o modelowanie matematyczne, interpretacja) oraz co jest ostatnio normą - niedostateczna ilość informacji i konsultacji społecznych.
Wprowadzenie w życie rozporządzenia, a następnie stosownych programów ochronnych łączy się z poważnymi konsekwencjami ekonomicznymi dla znacznej części gospodarstw rolnych (ograniczenie intensywności produkcji, dodatkowe inwestycje, wykluczenie możliwości korzystania z niektórychprogramów rolno środowiskowych). Należy podkreślić, że problem dotyczy gospodarstw funkcjonujących na najlepszych glebach w województwie.
Skutki opisanych wyżej działań nałożą się na znaczne obciążenia kredytowe związane z modernizacją gospodarstw i koniecznością wykupu dzierżawionej ziemi, 
a przecież w niedalekiej perspektywie ANR zacznie sprzedawać ziemię uwolnioną 
w ramach ustawy z dnia 16 września 2011r. 
Ulubionym argumentem uzasadniającym kolejne restrykcje wobec naszych rolników, używanym przez administrację rządową różnych szczebli są wymogi i dyrektywy UE. 
Tymczasem w okresie, w którym miały miejsce wszystkie opisane wyżej zdarzenia Parlament Europejski podjął rezolucję w której deputowani zaproponowali wsparcie 
dla rolników. Całkowity koszt środków produkcji ponoszony przez rolników UE wzrósł 
w latach 2000- 2010 średnio o prawie 40 proc., natomiast ceny skupu wzrosły średnio o mniej niż 25 proc. Dlatego należy wspomóc rolników.
Wyższe ceny żywności nie przekładają się automatycznie na wyższe dochody rolników, przede wszystkim ze względu na szybkość wzrostu kosztów środków produkcji rolnej i zwiększającą się rozbieżność między cenami produkcyjnymi, a konsumpcyjnymi. Dodatkowo producenci pierwotni nie mogą w pełni czerpać korzyści ze wzrostu cen zbytu, ponieważ są one „ściśnięte” między niskimi cenami producenta, które wynikają z silnych pozycji przetwórców i detalistów, a wysokimi cenami środków produkcji, które wynikają 
ze wzrostu koncentracji przedsiębiorstw wytwarzających środki produkcji.
Dlatego PE wzywa Komisję i państwa członkowskie do poprawy przejrzystości cen środków produkcji rolnej oraz zapewnienie, że reguły konkurencji mają zastosowanie 
i są narzucane zarówno w górę, jak i w dół łańcucha rynku żywności.

Panie Premierze,
Można odnieść wrażenie, że Pana administracja traktuje prawodawstwo i zalecenia organów UE dość wybiórczo, tam gdzie mogą one przynieść oszczędności budżetowe lub przysporzyć dodatkowych dochodów (kosztem rolników) są wprowadzane z wielką pieczołowitością, czasami nawet nadgorliwością, w innych neutralnych dla budżetu lub niosących ze sobą wydatki lecz poprawiające konkurencyjność naszego rolnictwa, są ignorowane. 
Takiej polityce przeciwstawiamy się zdecydowanie i zapewniamy, że swoich praw i interesów bronić będziemy wszelkimi dostępnymi w demokratycznym państwie sposobami !!! 
Jednocześnie zachęcamy do wykazania zdecydowanej aktywności w obszarach wskazanych przez Parlament Europejski w styczniowej rezolucji!!!`


Rolnicy, zgromadzeni na akcji protestacyjnej, zorganizowanej przez Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny Rolników Województwa Zachodniopomorskiego 




ppr.pl

niedziela, 4 marca 2012

Katastrofa kolejowa na Śląsku

Wstrząsająca tragedia: 56 rannych, 16 zabitych. Pociągi wykolejone - jeden na drugim.  A ponoć wczoraj TV publicznej nie chciało się przerwać zaplanowanych programów i nadać wieści na żywo... hmmm... najwyraźniej kasa z reklam ważniejsza niż relacja na żywo z miejsca katastrofy, która mogła ta relacja pomóc lepiej zorganizować tam na miejscu pomoc dla poszkodowanych...

sobota, 3 marca 2012

Prawo autorskie typu ACTA


Indianka zastanawia się, czy to będzie przestępstwo, gdy ona nagra jak jej koza pierdzi i umieści to w internecie...? Czy to będzie naruszenie praw autorskich kozy czy nie? No bo to w końcu oryginalne dźwięki wyprodukowane przez kozę. Czy umieszczenie tych ponętnych dźwięków, które prawdopodobnie zostaną spopularyzowane przez miliony użytkowników - to złamanie prawa czy jeszcze nie?

Indianka mieszkając sobie spokojnie na swym Rancho z trudem próbuje pojąć góry absurdów, które są produkowane przez obrastający jej rancho świat zewnętrzny. Chyba postawi sobie mur 3 metrowej wysokości, okopie się i całkowicie odetnie od tych idiotów napędzanych forsą i złą wolą.

Wiosna!

Na Mazury Garbate zawitała wiosna! Słonecznie, wietrznie (wiatr zapewne przyniesie ciepłe powietrze), konie i kozy fikają radośnie po podwórku i wokół siedliska.
 
Indianka nałożyła im siana pod stajnią od strony, gdzie warzywnik ma być założony. Koni zadaniem będzie skopać starannie glebę pod warzywa. Konie ochoczo wcinają siano i jednocześnie depczą żyzną w tym miejscu ziemię.
 
Indianka w domu sieje w doniczkach nasiona warzyw, bo na dworze jeszcze za zimno dla nich. Rok temu, te warzywa co wcześnie na ogródku posiała - nie wzeszły. Widać za zimno i za mokro dla nich było i sparciały. Więc sieje na razie w domu to co się da posiać w domu.
 
Indianka siejąc warzywa myśli ciepło o tych co jej pomogli w potrzebie i ma zamiar się im odwdzięczyć w tym roku obfitymi koszami warzyw.

wtorek, 28 lutego 2012

Obowiązki gospodarskie


Indianka nawaliła dwie kopy siana dla koni przed stajnią coby w stajni nie brudziły, i jedną małą kopkę dla kóz – też przed stajnią, ale z drugiej strony budynku, aby sobie nawzajem kozy i konie nie przeszkadzały i siana nie podbierały. Gdy na dworze ciepło lub co najmniej znośnie – Indianka karmi zwierzynę na dworze. Dzięki temu czysto w stajni, a i zwierzęta mają dużo świeżego powietrza i przestrzeni.

Drób też nakarmiony i napojony, takoż psy. Teraz Indianka ścieli świeżą podściółkę dla zwierząt....


Pościeliła. Teraz napełnia żłoby dla koni, aby miały co jeść w nocy.

W kuchni przygotowane liczne doniczki z ziemią. Podlane, porządnie nasączone wodą. Teraz czekają, aż Indianka będzie miała wolną chwilę by posiać nasionka. Te co posiała wcześniej – już wzeszły. Nie wszystkie, ale część już tak. Siewki są maleńkie, delikatne. Wymagają umiejętnego się z nimi obchodzenia czyli przede wszystkim ciepła i wilgoci. Siejąc w domku warzywa i zioła - Indianka w ten sposób szykuje rozsadę na wiosnę. Miejsce po maleńkim zeszłorocznym warzywniku wygląda na czyste tzn. pozbawione chwastów. Konie je dodatkowo skopały, więc będzie łatwiej to miejsce przygotować pod sadzonki. Do wiosny jeszcze daleko – Indianka wyłoży tam koniom siana, to skopią lepiej ten kawałek i będzie mniej roboty przy przygotowywaniu tego kawałka pod warzywa.

Indianka dostaje zapytania od potencjalnych wolontariuszy, coby chcieli na wikt i zakwaterowanie u Indianki się wkręcić w zamian za rzekome pomaganie na gospodarce. Indianka nie ma chęci się z obibokami i mimozami męczyć. Mało z nich pożytku, a dużo przy nich zachodu. Skórka niewarta wyprawki. Indianka ma dość. Woli zdobyć pieniądze i wynająć kogoś, kto zrobi to co ona tutaj potrzebuje porządnie i dokładnie tak, jak ma być zrobione.

środa, 1 lutego 2012

Uhuha uhuha ostra zima trzyma!

Ostra jak brzytew zima na Mazurach się trzyma! Czy to dziś w nocy będziem mieli minus 30C? Cudooownie!
Indianka z gośćmi pali w megapiecu na maxa. Śniegu nawaliło. Wokół biało. Śnieg odbija promienie słoneczne i daje po oczach. Samotna farma odcięta od świata. Ale to nic - ważne by w domku ciepło było. Zwierzęta dobrze nakarmione, stajnie docieplone. Przetrwamy!
Automat do wypieku chleba wysiadł. Programator nie działa. Pora smażyć naleśniki. Mega piec się do tego świetnie nadaje gdy dobrze rozbujany, a rozbujany jest. Goście uwielbiają naleśniki, więc nie ma problemu, ale szkoda, że chleba upiec nie można.
Kłęby dymu z komina rzucają gwałtowny cień na błyszczący śnieg. Widać przez okno, jak dym zaiwania z komina.
No, ale panna Nija goły łeb na mróz kilka razy wystawiła i teraz ją czaszka napierdziela. Totalna głupota. Aż brak słów. Jaka ta młodzież bywa bezmyślna! Normalnie szok. Może się wdać groźne zapalenie opon mózgowych!


brzytew - brzytwa w staropolszczyźnie podlaskiej (tak Babcia ma mawiała, że coś jest "ostre jak brzytew").

wtorek, 31 stycznia 2012

Put kapiszon on your head

Indianka ma miastowych gości na chacie, którzy zapragneli sielskiego życia popróbować. Goście niezwyczajni do życia na farmie zupełnie. Indianka musi ich stale nadzorować i wszystko wyjaśniać, uczyć, tłumaczyć, objaśniać. Nawet musi dbać o takie elementarne sprawy jak ubiór, bo niektórzy goście nie rozumieją, że gdy na dworze mróz trzaskający, to trzeba włożyć na głowę czapkę lub ciepły kaptur. Panienka wieczorami wysiaduje z laptopem na kolanach pod gorącym piecem w kuchni. Pod gorącym piecem siedzi z kapturem na głowie choć od pieca taki gorąc, że się mało plastikowe krzesełko nie roztopi na którym owa panna wysiaduje, ale gdy panienka idzie na dwór zapalić peta, to z gołą czachą. Indianka nie chce by jej goście pochorowali się i upomina panienkę w jej znajomych językach: "Put kapiszon on your head." :) Indianka generalnie porozumiewa się z gośćmi w języku angielskim, ale gdy trzeba dosadnie coś powiedzieć by lepiej dotarło, używa języka rosyjskiego ;) Stąd "kapiszon" w zdaniu angielskim... ;)

wtorek, 24 stycznia 2012

Po wichurze

Wichura przełamała drzewo i powaliła je na miedzę. Trzeba było poświęcić dodatkowe godziny pracy by uprzątnać drzewo z ogrodzenia i naprawić pozrywane druty i taśmy elektryczne. Drzewo pomogła uprzątnąć Indiance fajna parka z Litwy i Łotwy odpoczywająca od miasta na indiańskich włościach (ZA DARMO - do wiadomości pani z GOPSu - goście nie płacą za pobyt).

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Stan wojny w internecie

W związku z niecnymi knowaniami rządu aby ograniczyć w Polsce wolność słowa za pomocą cwanych regulacji prawnych i tym samym wprowadzić znienawidzoną przez Polaków cenzurę, która przez 40 lat rządów komunistów  w Polsce blokowała wolność słowa w naszym kraju - grupa bystrych polskich hackerów spowodowała zablokowanie stron rządowych i zagroziła ujawnieniem niewygodnych informacji na temat wielu czołowych polityków.
 
Brrrawo!!! :)))

czwartek, 12 stycznia 2012

Badanie rynku

Nooo... pora na badanie rynku zbytu :))) czyli inaczej mówiąc - popytu :)
"popyt" swoją nazwę chyba wziął od "popytam tu, popytam tam" ;))
A "podaż"? Ile dasz, tyle podasz :))) Ile podasz, tyle jest do kupienia, czyli podaż :)
Ja podaję Wam na talerzu agroturystykę na Mazurach Garbatych, a Wy popytujecie co i za ile :)))
Zatem śmiało - do ankiety przystąp.
Drodzy czytelnicy!
Ilu z Was byłoby skłonnych dać 20zł za nocleg na Rancho na Mazurach Garbatych?
Ilu wysupłałoby dodatkowe 5zł czyli razem dałoby za nockę 25zł?
Ilu machnęłoby się i rzuciło 30zł za nocleg na Rancho?
A ilu wyrwałoby sobie z kieszeni 40zł?
Ilu zaszalałoby i dałoby 50zł?
I co za tę kwotę oczekujecie? Jaki komfort? Jakie bajery?
Co was kręci w agroturystyce rodzimej???

Widząc w komentarzach, że jest temat wyżywienia, to właśnie - jak to widzicie?
Wolicie sami gotować czy zapłacić gospodyni za całodzienne wyżywienie czy poszczególne posiłki?

Ile bylibyście skłonni zapłacić za całodzienne wyżywienie.
Jakiego się wyżywienia spodziewacie? Czy to ma być 100 procent własny wyrób, czy dopuszczacie udział niedrogich a smacznych artykułów spożywczych rodem z Biedronki???


Bo tak się składa, że własnoręczny wyrób  np. serów jest bardzo pracochłonny a nawet ryzykowny, bo przy najlepszych chęciach może się czasem ser nie udać. W związku z tym z natury rzeczy takie 100 procent domowe jadło gdzie się wszystko robi od podstaw, np. piecze własny chleb na zakwasie, wyrabia świeży ser, jogurt, kefir i gotuje wszystkie potrawy po zupy w sposób naturalny a nie z proszku - takie jadło musi kosztować drożej niż to masowo produkowane dla dyskontów.


Na wsi dochodzi jeszcze sprawa dojazdu do miasta na zakupy, bo tak się składa paradoksalnie, że wiejskie sklepy są drogie - dużo droższe niż te markety w miastach i mają ograniczony wybór produktów, a także nie zawsze są one świeże. Bywa i jakość tych produktów wybitnie chemiczna np. pomidory są wodniste, bez smaku i gniją po jednym dniu co moim zdaniem wskazuje na sztuczne pędzenie przy udziale spalin - czyli podejrzewam, że te pomidorki są nasączone ołowiem, a ołów to bardzo szkodliwy związek chemiczny - zgoła nieekologiczny...


Zatem ja na ten przykład - wolę robić zakupy w mieście. Większy wybór, świeże i taniej. Ale to wiąże się z kolei z koniecznością dojazdu do miasta czyli 40km razem w obie strony. Ja samochodu nie mam, a taryfa z Olecka na Rancho kosztuje 50zł - więc jeśli mam jechać do Olecka po zakupy - no to ma to wpływ na cenę wyżywienia. No i staram się nie jeździć za często. Targać zakupy PKSem? Autobus nie dojeżdża do mojej wsi. Muszę iść 4km z przystanku do domu


Natomiast warzywka z własnego ogrodu - świeże są i pod ręką, ale same nie urosną. Trzeba się narobić, aby coś urosło. Ja nie mam traktora by zaorać sobie kawał pola i przygotować je pod warzywa. Więc mam malutki ogródek w zasadzie na własne potrzeby, ale biorę z niego warzywa dla moich gości, coby mieli trochę zdrowej zieloności okazję popróbować.


Jaja? Jeśli kury moje znoszą jaja - to są to prawdziwe jaja od prawdziwych kur wypasionych na zielonych łąkach i pszenicy. Żadnych tam udziwniaczy im nie podaję. Gdy kozy mają dużo mleka - czasem kurom daję tego mleka lub serwatki.


Kozy jeśli mają mleko to jest to pełnotłuste pełne mleko. Latem najsmaczniejsze, bo wtedy kózki zjadają zieloną soczystą trawkę i to mleko słodsze jest.


Reasumując, ile bylibyście skłonni dać za wyżywienie i jakiego się spodziewacie?
Proszę śmiało. Wezmę pod uwagę.
Pozdro,
Indianka

środa, 11 stycznia 2012

Kosztorys, biznes plan i ekonomiczny plan inwestycji

Potrzebna pomoc w opracowaniu powyższych czyli kosztorysu budowlanego, ekonomicznego planu inwestycji oraz biznes planu oraz porada jak uzyskać dotacje oraz kredyt na sfinansowanie inwestycji.
 
Kontakt:
607507811

wtorek, 10 stycznia 2012

Teren rekreacyjny w Czuktach

 
Zeszłoroczny Fundusz Sołecki wsi Czukty został wydany na "urządzenie terenu rekreacyjnego w Czuktach".
Ale czy ktoś wie, gdzie ten teren jest? Pod jakim adresem? Na czyjej prywatnej posesji???
Na wzbogacenie czyjej prywatnej posesji poszły te tysiące???
 
Fundusz Sołecki to fundusz mieszkańców całej wsi. Może on zostać wykorzystany wyłącznie na cele publiczne. Dla wspólnego dobra całej wsi.
A na co został wydany??? Czy nie przypadkiem na poszerzenie i pogłębienie prywatnych stawów męża sołtyski???
 
A publiczna droga na kolonię jak nie remontowana od 9 lat tak i nie zrobiona dalej??? Brak rowów odwadniających drogę, brak poszerzenia i utwardzenia nawierzchni, brak wytyczenia drogi reperami!!! i jeszcze złośliwie głaz uwalony na wprost wjazdu do Indianki gospodarstwa, aby było trudniej się poruszać???!!!
 
Ooo... tak to nie będzie! Takich przekrętów w tej wsi nie będzie. Już Indianka o to zadba.
 
 
Dojazd do gospodarstwa Indianki. Od wieków nie może się ona doprosić, by ten końcowy odcinek drogi prowadzący do jej gospodarstwa został porządnie zrobiony.
W całej wsi drogi porobione, tylko do niej specjalnie nic nie jest robione od lat. A ona dała Gminie za darmo 16 ciężarówek żwiru i piachu swojego! I mimo to nie robią tej drogi! Gdy lato, sucho - okay, można dojechać. Ale niech tylko deszcz popada tydzień - to dojazdu już nie ma! Woda gromadzi się na drodze, robi się błoto, woda nie ma dokąd spływać bo nie ma rowów odwadniających zrobionych. Wszędzie są rowy odwadniające w całej wsi zrobione tylko tutaj specjalnie nie zrobione. Aby turyści nie mogli do Indianki dojechać i Indianka nie miała dochodu z agroturystyki.  Oto widać chodzi! Widać chodzi o to, by jej zaszkodzić i ją zniszczyć i przejąć jej piękną ziemią za friko. I przyjeżdżają takie małpy i mówią - "sprzedaj gospodarstwo i wyprowadź się skoro nie masz z czego żyć"!!!
 
 
Latem - wąsko, wyboiście, ale chociaż sucho. Ale ten wąwóz jest z gliny. I niech tylko deszcz spadnie - robi się nieprzejezdne ciasto!
Indianka kilka lat temu dała kilknanaście ciężarówek swojego żwiru na poprawienie jakości tej drogi, ale po krótkim czasie deszcze wypłukały cały żwir z wąwozu bo brak w nim rowów melioracyjnych, którymi by spływała woda, więc woda podczas ulewy płynie całą szerokością wąwozu wymywając z niego wszystko i odsłaniając lepką glinę, w której grzezną samochody. A jak jeszcze tubylec pozwoli sobie przejechać przez to miękkie ciasto traktorem - to żłobi półmetrowej głębokości koleiny przez które żaden samochód osobowy nie przejedzie!
 
 
Karetka nie przejechała przez wąwóz. Stanęła u jego wierzchołka i czekała, aż osłabiona Indianka dowlecze się z bolącym sercem z domu oddalonego o 1 km.
Dobrze, że to nie był zawał, bo już po Indiance by było. Ale by tubylcy mieli radochę! Takie rzeczy najbardziej ich bawią - jak osadnik z miasta cierpi i ginie, to im chyba najbardziej pasuje. Taki narodek. Ale co tydzień do kościoła latają dla niepoznaki, że niby tacy dobrzy z nich chrześcijanie... ;)))
 
 
A tak wygląda droga zimą. Jakby ktoś był ciekaw, jaka głębokość w tych koleinach: 50-70cm
Mowy nie ma, aby samochód czy ciężarówka przejechała. Tym bardziej karetka niosąca pomoc chorej.
 
 
Ewidentnie widać gołym okiem, że woda stoi na drodze, bo nie ma gdzie spłynąć - brak rowów melioracyjnych.
Tylko skończony debil i porąbaniec by powiedział, że tutaj rowy melioracyjne są niepotrzebne.
Cała woda gromadząca sie na górnej części odcinka tej drogi spływa właśnie tu.
 
Podstawowe sprawy wioskowe nie są robione, za to prywata kwitnie. Za wspólne pieniądze wioskowe urządza się "teren rekreacyjny" bogatemu bambrowi.
Normalnie szok! Przecież ta prywata to woła o pomstę do nieba!
 
 

niedziela, 8 stycznia 2012

Dobre Anioły

Indiankę odwiedziły dwa Dobre Anioły. Dwoje dobrych, bezinteresownych ludzi kochających przyrodę tak jak Indianka ją kocha. Wsparli Indiankę duchowo, prowiantowo i materialnie. Podbudowali Indiankę bardzo. Pani Kasia i jej mąż Andrzej to cudowne istoty. I to polska ziemia ich urodziła! Szok, szok! Indianka już jakiś czas temu zaczęła myśleć, że polska ziemia to tylko wredne, zawistne małpy rodzi, które całe życie szkolą się w wyrządzaniu ludziom podłości. A tu tymczasem wcześniej świąteczne oznaki ludzkiego miłosierdzia od dobrych ludzi w postaci prezentów pod choinkę, a tym razem para wspaniałych Aniołów. Indianka miło spędziła czas z dwójką serdecznych ludzi. Pani Kasia tryskała altruizmem takiej wysokiej próby, że Indianka siedziała przy stole jak zamroczona z niedowierzania. Od miejscowych nigdy nie zaznała takiej empatii i zrozumienia. No, może z paroma wyjątkami. Ale generalnie to znieczulica i arogancja spotykała ją od miejscowych.
 
A tu taka odmienna postawa. Niebo a ziemia. Trudno przyswoić. Także mąż Pani Kasi - Andrzej - spokojny człowiek - emanował pozytywnym spokojem. Goście wpadli na dwie godzinki tylko, ale przez te dwie godzinki podbili serce Indianki. Indianka bardzo wybiórcza jest co do doboru przyjaciół, ale ci wspaniali ludzie podbili ją bez reszty. Postanowiła - będzie się z nimi przyjaźnić. To nie to co miejscowi pseudo "przyjaciele", którzy się od niej odwrócili, gdy była w potrzebie i szydzili z niej bezdusznie i cynicznie. Ta para, to są ludzie szlachetni, którzy przychodzą z pomocą, gdy ona jest potrzebna. To są ludzie godni indiańskiej przyjaźni. Więc zawsze będę tu mile widziani - o każdej porze roku i na jak długo chcą :) Indianka ma nadzieję, że następnym razem uda się Kasi i Andrzejowi pobyć u niej nieco dłużej.
Indianka odzyskała wiarę w ludzi i w ich przyjaźń bezinteresowną...

sobota, 7 stycznia 2012

Willa jasna i przestronna

Indianka naoglądawszy się pięknych, przestronnych izb starego, odnowionego domu na stronce: http://www.pokrzywnik.pl/ - zapałała gwałtowną chęcią upiększenia za wszelką cenę swojej biednej, niedofinansowanej chatki... Jak swój domek wyremontować nie mając dochodu ani zdolności kredytowej???
Może będzie musiała nauczyć się nowych zawodów? Może będzie musiała zostać hydrauliko-betoniarzo-elektryko-tynkarzo-kafelkarzem???
 
Indianka zmęczona, niewyspana, sfrustrowana - jednak musi coś zrobić by zmienić istniejącą sytuację. Wójt nie pomaga, Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej nie pomaga, ARiMR dotacji za dwa lata nie wypłaciła, poprzednie dotacje zabrał KRUS i hurtownia budowlana - Indianka jest bez środków do życia, a co dopiero mówić o środkach na remont???
 
Sytuacja wydaje się być beznadziejna. Do kogo zwrócić się o pomoc??? Może chociaż Burmistrz Olecka ma sumienie? Indianka rozsławiła Mazury Garbate na całą Polskę, ba, nawet poza jej granice, a Gmina Kowale Oleckie bierze dotacje na promocję gminy i regionu, z Indianką ani myśli się dzielić czy w jakikolwiek ją wspomóc. To może chociaż Pan Burmistrz miasta Olecka Indiankę doceni???
 
Indianka będzie próbowała wszelkich możliwych sposobów by wydobyć się z biedy i stworzyć sobie godziwe warunki do życia. Spróbuje się nauczyć tych budowlanych zawodów. Może znajdą się jacyś poczciwi ochotnicy, którzy zechcą Indiance pomóc w remoncie choć trochę, albo wczasowicze, którzy zapłacą z dużym wyprzedzeniem za przyszłe wakacje na Rancho...

piątek, 6 stycznia 2012

Ciekawe linki

Kocham Wieś

Pokoik do wynajęcia

Osobodoba w pokoiku z łazienką na Rancho  to 20 zł dziennie.
Na gospodarstwie możliwość bezpłatnego skorzystania z internetu, roweru, wypożyczenia książki, płyty, zestawu do nauki języka angielskiego.
Niekiedy możliwość konwersacji w języku angielskim.
  
Rezerwacje: RanchoRomantica@vp.pl
Skype: CreativeIndianka
Komórka: 607507811
Rzeczka na Rancho


Oferta będzie aktualna po skończeniu remontu.

czwartek, 5 stycznia 2012

Cwaniaki i pasożyty

Indianka jest znudzona cwaniakami i pasożytami z którymi ma często do czynienia.
Ona sama na wszystko co posiada musiała ciężko pracować całe swoje życie. Za studia musiała słono płacić, za wynajem stancji musiała słono płacić. Nikt jej nie pomagał. Pracę na Zachodzie znalazła samodzielnie bez protekcji. 

Na swoje pierwsze mieszkanie w mieście zarobiła harując po 16 godzin dziennie w upiornych warunkach bujania na morzu, gdzie wymiotowała z powodu choroby morskiej i nie spała po nocach z powodu tego kołysania statku.

Ciężką harówę na statku odchorowała na lądzie. Gospodarstwo kupiła za gotówkę uzyskaną ze sprzedaży jej pierwszego mieszkania. Bank nie udzielił pożyczki na zagospodarowanie się na farmie i ruszenie z działalnością rolną i ona szarpie się tak od 9 lat by jakoś tę ziemię zagospodarować sensownie. Ma wiedzę, doświadczenie - ciągle brakuje pieprzonej kasy.

Za te niewielkie dopłaty jakie przysługują na jej gospodarstwo wynajęła traktor, kombajn - uprawiała ziemię, potem kupiła zwierzęta i narzędzia. 9 lat inwestuje każdy grosz w gospodarstwo, zwierzęta i dom i haruje za darmo 9 lat.

I gdy ona proponuje komuś wynajem całego 300m2 domu na pięknym gospodarstwie - za darmo - spotyka się z reakcjami cwaniaków, którzy żądają od niej jeszcze zapłaty za to, że za darmochę posadzą dupę jej pięknym rancho.

Więc Indianka wkurwiwszy się na ludzką bezczelność i podłość - postanowiła, że domek wynajmie za kasę. Indianka dopóki nie będzie miała 100 procent pewności, że pozostawia dom w dobrych rękach - nie wyjedzie stąd nigdzie.


Indianka pamięta, jak marzyła by mieć  kawałek własnej podłogi, własnej przestrzeni. Ma to teraz, ale za wszystko musiała drogo zapłacić. Zapracować na to. Indianka nie rozumie tych typów, co za otrzymaną możliwość bezpłatnego pobytu na pięknym rancho jeszcze domagają się zapłaty. Dla Indianki takie typy to zwykłe pasożyty.

Wynajmę dom na Mazurach

Wynajmę dom na Mazurach na pięknym Rancho na dłuższy okres czasu, 1000 zł miesięcznie lub 100zł dziennie. RanchoRomantica@vp.pl 0048607507811

Wynajmę dom na Mazurach na pięknym Rancho 1000 zł miesięcznie
(wpłata 100% ceny z wyprzedzeniem w styczniu 2012)

lub 100zł dziennie przy wpłacie z wyprzedzeniem w lutym
lub 50zł od osoby/dobę przy wpłacie w marcu i kolejnych miesiącach.

rezerwacje: RanchoRomantica(@)vp.pl
mobile: 0048607507811

300 zdjęć z rancza i okolicy na: www.garnek.pl/indianka

Opis: Dwa pokoje z własnymi łazienkami, kuchnia.
Jeden pokój dwuosobowy - widok na wschód na bocianie gniazdo
Drugi pokój 3osobowy - widok na zachód, na staw i pastwiska

Stan domu: do remontu. Wynajem po remoncie.

Nieaktualne.
Mój dom moją twierdzą!
15.07.2018



wtorek, 3 stycznia 2012

Kości z włości

Nadeszła pora by ruszyć swe zacne, pracowite kości,
ze swych ukochanych, pięknych, mazurskich włości :)

Wielkie zimowe sprzątanie

Indianka postanowiła, że wysprząta swój dom, zrobi zdjęcia, da ogłoszenia i wynajmie dom lub nawet całe rancho na rok czasu lub dłużej i wyjedzie za granicę do pracy zarobić na realizację swoich projektów i planów.
 
Dziś słonecznie - świetliste promienie napawają nadzieją. Indianka napaliła w piecu i zabrała się energicznie za zamiatanie kuchni i korytarza, sprzątanie bambotli itp.
Wiele pracy przed nią, zanim doprowadzi dom do porządku kwalifikującego go na wynajem.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Zimno i paskudno

Indianka bez entuzjazmu spogląda przez okno. Za oknem zimno i paskudno. Postanowione - ten dzień spędzi w domu. Nawet nie ma ochoty na obchód włości. W piecu wygasło, pora napalić, a tu rozpałki suchej nie ma, więc nie będzie łatwo. Wczoraj w domu fest napaliła, pozmywała naczynia, ugotowała obiad dla siebie i karmę dla psów, wykąpała się i wyprała ręcznie jedne portki robocze.
 
Dzisiaj nawet przyjaciół i znajomych w internecie niewielu widać. Pewnie odsypiają jeszcze Sylwestra. Ale to dobrze - przynajmniej Indianka spokojnie może się zająć pisaniem swojego CV i wyszukiwaniem pracy za granicą. Pora też ogarnąć nieco chałupę i posortować korespondencję urzędową. Z opieki społecznej znów odmowa pomocy. Te państwowe instytucje takie bezużyteczne są - jak człowiek potrzebuje pomocy, to się wykręcają byle czym od jej udzielenia. Po co takie instytucje utrzymywać? Skasować i tyle. I tak żadnego z nich pożytku nie ma. Jedna wielka ściema.
 
Po co to państwo wyłudza od ludzi tyle podatków? Ani porządnej opieki zdrowia - z bolącym zębem tygodniami trzeba latać za dentystą, ani realnej pomocy z opieki społecznej - Indianka nie ma środków do życia, a oni bez końca ją spławiają byle czym, ani poczucia bezpieczeństwa - mendy chodzą i kradną co popadnie z gospodarstwa, a policja nic nie zapobiega, nie ściga złodziei.. To państwo jest beznadziejne i jego rząd też. Jaki rząd, taka administracja państwowa, takie instytucje państwowe. Dno i wodorosty.
 
Ciekawe, czy jest w Europie jakiś sympatyczny kraj w którym warto by się osiedlić i wieść spokojne, bezstresowe życie bez poczucia bycia oszukiwanym i okradanym przez państwo.

niedziela, 1 stycznia 2012

Szczęśliwego Nowego 2012 roku, ludkowie :)

Indianka wstała z rana skoro świt, za 20 minut 6 rano była gdy się księżniczka pracowita obudziła. Zakrzątnęła się po domku. Zjadła śniadanie, upiekła chleb, nakarmiła drób, napaliła w piecu. Gdy się rozjaśniło - za oknem ukazały się oszronione łąki. "Aha - mróz." - Pomyślało dziewczę. Akuratny moment, aby przywieźć opał z pola.
Gleba twarda, zamarznięta, więc łatwiej taczkę toczyć. Zabrała taczkę i pojechała do swojego lasku pozbierać suche gałęzie. Zanim do niego dojechała, już się zmęczyła tą wędrówką z taczką. Jakaś taka słaba jest. Grypa Indiankę osłabia.
 
W międzyczasie dostała dwie ciekawe propozycje pracy za granicą - jedną w Londynie, a drugą w Norwegii i w związku z tym rozgląda się za kimś odpowiednim, kto by się zaopiekował jej farmą, gdy ona wyjedzie. Ma kilka ciekawych propozycji które wymagają omówienia szczegółów. Indianka nie wyjedzie za granicę, dopóki nie będzie pewna na sto procent, że swoje zwierzęta, dom i farmę powierza w dobre ręce.