Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wakacjusze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wakacjusze. Pokaż wszystkie posty

sobota, 10 września 2016

Robota na Rancho wre


Dziś od rana robota na Rancho wre. Co trzy osoby, to nie jedna.
Nawet Kamyk zawstydzony obecnością i pracowitością Józefiny, wziął się do roboty. Dziś też zaspał, ale gdy wstał i rozkręcił się, to coś tam porobił konkretnego.


Indianka rano wyniosła runo na Słońce do suszenia, zrobiła ludziom śniadanie na bazie świeżo upieczonego, indiańskiego chlebiszcza z marmoladą oraz z surówką drobno posiekaną na chleb, a po śniadaniu szorowała garnki i zmywała naczynia oraz smażyła powidła. Z doskoku sprzątała w piwnicy i instruowała Józefinę. Wyniosła doniczki z części spiżarnianej. Spiżarnia ma być czysta i lśnić. Ją też się wybieli. Może i by kuchnię wybielić? Indianka musi nową porcję wapna rozrobić.


Kamyk z Józefiną byli też dziś na wsi po tytoń. Oboje palą, niestety.
Już wieczór. Wszyscy padnięci. Pół kurnika wybielone. Hałdeczka opału na zimę z wolna rośnie. Sterta naczyń i kilka rondli umyte. Są zauważalne postępy prac. Pomocnicy spisali się dzisiaj na medal.

Indianka

poniedziałek, 25 lipca 2016

Piwni wakacjusze opuścili Rancho





Wstali wcześniej niż zwykle, tak, że zdołali opuścić Rancho o 11.00.
Indianka poczęstowała ich kawą na odchodne. Jaskółkowi dała 4 gorące jaja na twardo na podróż i kubek o który prosił. Dzisiaj było na spokojnie i kulturalnie. Wczoraj na nich wybuchnęła i opierdoliła od stóp do głów.
Dzisiaj już nie było potrzeby. Spokojnie wywędrowali.

Podziękowała Jaskółkowi za pomoc, a on życzył jej "wszystkiego dobrego".
Rozstali się w zgodzie. Ten drugi, leniwszy wakacjusz - jeszcze planuje wrócić...

Jemu nic do jedzenia nie dała, bo go flaki bolą od nadmiaru picia i źle się czuje. 

Indianka postanowiła wprowadzić rygor dwóch godzin pracy, zanim da delikwentowi śniadanie. Musi wpierw zapracować na swoje śniadanie.

Indianka jak zwykle wstała dziś o 5.00 rano. Zrobiła obrządek i zabrała się za zmywanie pozostałych naczyń i butelek, których nie zdążyła umyć wczoraj na dworze.

Pocięła, opisała i spakowała zioła. Wydoiła kozę. Zrobiła budyń czekoladowy.

I już 8 godzin ma przepracowane. Pora odpocząć, bo senna.

niedziela, 24 lipca 2016

Ten widok rokuje marnie

Wakacjusze wydoili w sumie z tymi tutaj butelkami ok. 20 piw!
Ja wiem, że taki widok to widok miły oku przeciętnego faceta, ale dla dobra Ranch'a rokuje marnie. Wakacjusze wstali późno, dzień zaczęli od śniadania i... piwa. Potem było wysiadywanie przy stole przed domem. Około 12.00 jeden wziął się za robotę, a drugi poszedł spać.

Indianka jest abstynentką, przeciwniczką picia, ledwo toleruje czyjeś picie alkoholu, zwłaszcza w dużych ilościach. Drażni ją niepomiernie takie pijaństwo do bólu, zwłaszcza w biały dzień. Tym bardziej, że wakacjusze mieli od rana pomagać na farmie, a nie zalewać pałę.

Co innego wieczorem, jakby sobie wypili po pracy, jedno czy dwa piwka.
Ale dwadzieścia???!!! Następnego dnia to dętki skacowane, nie nadające się do pracy, stękające, że boli brzucho i łeb. Po chuj tyle pić???!

Indianka nie czuje się dobrze, bolą ją jajniki, kręci się w głowie, jest senna, w dodatku plątanie się obcych po jej domu wnerwia ją. Przeszkadzają jej i wybijają z jej grafika zajęć. Chyba sobie odpuści tę wymianę!

Indianka

Fajna kapela w wiejskim klimacie:
http://lyrics.wikia.com/wiki/Steve'n'Seagulls:Thunderstruck

Wakacjusze

20letni wakacjusz rąbał, zbierał i zwoził taczką drewno do budynku gospodarczego.


Wakacjusz Jaskółek zwiezione drewno starannie poukładał oszczędzając tym samym miejsce.


Stosik suchego drewna opałowego rośnie.


Znakomita, sucha rozpałka.


Dorodne owoce róży


Nowy, pojemny bagażnik zamontowany


Nowy bagażnik mieści kosz na grzyby


Wczoraj 20letni wakacjusz Jaskółek zaspał. Zamiast wziąść się do dzieła o 8.oo, kimał prawie do 13.oo. Indianka próbowała go obudzić o 8.oo, ale prosił, by mu dać pospać do 10.oo. O 10.oo Indianka już nie chodziła go budzić. W końcu on ma komórkę i może nastawić sobie budzik.

Gdy królewicz wstał, umył ząbki - zażyczył sobie jajecznicy z 7 jaj. Dostał.
Potem sumiennie wziął się za robotę. Rąbał drwa na polu, zbierał, ładował na nową taczkę i zwoził do jednego z budynków gospodarczych.

Indianka zaś zabrała się za palenie w piecu, zmywanie naczyń i gotowanie obiadu.

Oczywiście wcześniej nakarmiła kury i psy. Kotom zaś potem ugotowała rondel jaj, gdy zwolniło się miejsce na piecu.

W międzyczasie obierała dorodne owoce róży i wyskubywała z nich nasiona. Jeszcze sporo skubania jest.

Wieczorem przybył drugi wakacjusz. Indianka i Jaskółek wyjechali mu na przeciw na rowerach.

Wcześniej tego dnia Jaskółek na prośbę Indianki doposażył "swój" rowerek w koszyk transportowy.

Koszyk jest na tyle pojemny, że wchodzi w niego kosz grzybowy.
Zatem rower został przystosowany do zbierania grzybów. Można grzybobrać :)

Składak daje radę. Szkoda, że nie ma tamtej ukradzionej kolarzówki. Ona bardzo dobra była. Szybka. Szła jak brzytwa. Kamyk był w stanie na niej prześcignąć samochody. No fajnie, że jest choć ten składaczek. Wakacjusz może do wsi sobie podjechać po zakupy lub wybrać się na grzyby czy towarzyszyć Indiance podczas zbierania ziół i sadzonek.

Jaskółek pognał ze wsi Cichy na niebieskim rowerze z zakupami na Rancho, a Indianka z nowoprzybyłym wakacjuszem rozmawiała idąc drogą i prowadząc obładowany rower z zakupami w tym z piwem wakacjuszy. Indianka jest abstynentka, przeciwniczka picia, ledwo toleruje czyjeś picie alkoholu, zwłaszcza w dużych ilościach.

Gdy doszli do stawów rybnych, napotkali turystów z rozdziawionym autem barabaniącym na całą wieś fajną muzą. Stary rock. Siedli na uboczu, słuchali i rozmawiali. Ich obecność po jakimś czasie została wykryta.
Gdy auto zmieniło muzę na dyskotekową, zaświeciło im w oczy reflektorami jak UB - wstali i poszli na Rancho, gdzie czekał na nich stęskniony towarzystwa Jaskółek.

Na dworzu przy stole terenowym chłopaki zjedli kolację i wydoili kilka piw. Dziś na pewno będą kimać do 13.oo. Jak nic ;))) No, ale przynajmniej się trochę dokładają do wyżywienia.

piątek, 22 lipca 2016

Jaskółek wdraża się do zadań permakulturalnych

Jaskółek mówi, że mu woda ze źródełka smakuje.
Po pogłębieniu i oczyszczeniu źródełka z mułu,
woda nabrała klarowności.

Na foto nowy przybysz pogłębia źródełko wody pitnej, bo zdeczko zarosło.
Rąbał dziś też drwa i wywoził obornik.

Potem wynieśli drugi materac na strych do stajni, stół i dwa krzesła.
To na wypadek, gdyby lało. Jaskółek na razie lubi spać w swoim namiocie na łące, ale gdy lunie mocno, może mu jego namiot przeciekać i wtedy będzie mógł się ewakuować do stajni na materac.

Jaskółek przybył na Rancho prosto z Woodstocka. Tam to ponoć mega impreza była. Na Rancho zaś multum zwierzątek i spokój absolutny.
Po południu pojechali z Indianką po zakupy na rowerach. Po drodze znaleźli kosz grzybów :)

Dziś na obiad pieczony kurczaczek, duszone koźlarze, oraz młoda kapusta ze śmietaną na surówkę. Do popicia mięta i kompot jabłkowy :) Niam! :)

Koźlarze czerwone i brązowe, świeżutkie, jędrne.
Podczas jazdy w rowerowym koszyku Indianki zdeczko się poobijały,
 ale nie umniejszyło to ich wartości kulinarnych :)

czwartek, 21 lipca 2016

Jaskółek

Na Rancho przybył pierwszy w tym roku (nie licząc Kamyka) wakacjusz.
Przybył w południe stopem. Minęli się po drodze nieświadomie, bo on jechał okazją na farmę przez wieś, a ona z farmy do Olecka rowerem do sądu złożyć papiery.

Gdy się zorientowała, że już jest w jej wsi, pokierowała go telefonicznie jak ma trafić na Rancho i gdzie rozstawić namiot.

Wróciła dopiero po 21.00 obładowana narwanymi po drodze ziołami i ciekawymi szczepkami.

Zdobyła też upragnioną hoję! :))) Oczywiście nie na polu :))) Dostała od pewnej Pani w Olecku :) Druga Pani dała namiar na trzecią Panią. Jest nadzieja na więcej ciekawych szczepek! :) Indianka się cieszy :)

Przywiozła piękne kępy tymianku i worek owoców róży cukrowej. Zebrała po drodze.

Z owoców zrobi herbatę, a nasiona wysieje wzdłuż ogrodzenia. Niech rosną piękne krzewy :) Tymianek zaś oskubie z aromatycznych, przyprawowych listków, a ogołocone kępki posadzi na swoim ogródku :) Niech rosną :)

Indianka wróciła do domu skonana. Nawet nie chciało jej się gadać z młodziutkim Ślązakiem siedzącym w namiocie na wzgórzu. Chyba też Indii trochę odludek jest ;))) Raczej na pewno ;) Zupełnie nie była ciekawa przybysza ;). Ale jednak to zmęczenie przeważyło.

Mało tego, nie miała siły, by zrobić sobie herbatę czy coś do jedzenia.
Cichcem ukryła się w domu przed przybyszem. Jutro rano z nim pogada.
Prawdę powiedziawszy, miał być na farmie prawie miesiąc temu. Spóźnił się ledwo 20 dni :D

Indianka czekała na niego extra 20 dni, to mu nic nie będzie, jak on poczeka 20 godzin na widzenie z Indianką ;)))