Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ubój z konieczności. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ubój z konieczności. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 4 lutego 2010

Krowa ubita

Krowa legalnie ubita. „Ubój z konieczności.” Inaczej nie da rady w naszych czasach rojących się od przepisów, nakazów, zakazów, które mają regulować i zabezpieczać pewne sprawy, ale bywają też uciążliwe i nie bardzo dostosowane do rzeczywistości, a niekiedy wręcz od niej totalnie oderwane. Zatem krowę musiał ubić uprawniony masarz w obecności weterynarza, który wydał zalecenie o uboju z konieczności po oględzinach krowy i który dopilnował, aby krowa została ubita w sposób możliwie humanitarny. Rzeźnik przyłożył do łba krowy specjalistyczny przyrząd z którego wystrzelił specjalny nabój do uśmiercania zwierząt. Ubił w obecności samego weterynarza powiatowego i inspektora powiatowej weterynarii, którzy pilnowali, aby cały proces odbywał się prawidłowo. Krowa została ubita, co by się zwierzę dłużej nie męczyło. Krowa po porodzie chora, osłabiona, z mocną infekcją macicy i wewnętrznymi uszkodzeniami. Mięso poubojowe tylko dla psów, bo infekcja rozeszła się na cały organizm, więc mięso dla ludzi się nie nadaje. Powiatowy vet wyjątkowo wyraził zgodę na zagospodarowanie mięsa i skarmianie nim zwierząt domowych (psów, kotów) z uwagi na brak dojazdu do gospodarstwa i niemożność zabrania tego mięsa przez rzeźnika lub Bakutil.
Nie ma Hiacynty... Indianka spokojnie patrzyła na jej śmierć, ale nutka żalu ścisnęła jej serce, gdy krówka osunęła się na śnieg. Nie walczyła. Nie miała siły. Spokojnie osunęła się w ramiona śmierci. To była sympatyczna krówka. Indianka ją lubiła, ale jest twarda. Indianka bardzo stwardniała na Mazurach.
Taka jest kolej rzeczy, taki na wsi los zwierząt gospodarskich. Wcześniej czy później spotyka je śmierć. Indianka dotknęła grzbietu krowy, żegnając się z nią. Jej pożegnanie zakłócali otaczający ludzie, którzy ciągle coś chcieli – a to gorącej wody, papierowych ręczników itp. Indianka ma niedosyt. Nie pożegnała się z krówką jak chciała. Nie opłakała. Nie przytuliła przed śmiercią. Nie uspokoiła zwierzęcia. Żałoba została zakłócona. Indianka jednak wierzy w reinkarnację, więc wie, że krówka po śmierci ma dobrze, a jej dusza ponownie wcieli się w istotę żywą. Może w noworodzącego się cielaczka?
Tymczasem Indianka będzie miała zamrażarkę pełną mięsa dla psów. Krowa mała, a choroba ją wychudziła, ale mięsa dla psów starczy na rok. Szkoda, że niejadalne dla ludzi, bo Indianka by chętnie zjadła kawałek swojej ulubionej krówki, przejmując tym samym jej żywotność i siłę... Tak jak Indianie Północnoamerykańscy zjadając upolowane zwierzęta, wierzyli że jedząc je nie tylko zaspokajają głód fizyczny, ale i nabywają pozytywnych cech ubitego zwierza: a to odwagę, siłę, szybkość itd. zależnie od zjadanego gatunku. W tym przypadku, zakażenie mięsa bakteriami z chorej macicy może być zbyt duże i szkodliwe, więc lepiej tego mięsa nie ruszać.
Natomiast psy mogą jeść. Koty też. Chociaż tyle. Karmy są takie drogie i ten popiół w nich zawarty na pewno nie jest dobrym pożywieniem. Lepsze surowe lub ugotowane mięso pochodzące nawet z chorującej krowy, niż te granulki popiołu i innego śmiecia. Pieski będą miały pełne brzuszki przez cały rok, a Indianka nie będzie musiała jeździć do miasta po karmę i kaszę dla nich.
Hiacynty nie ma. Jedno zwierzę mniej. Pozostałe zwierzęta będzie łatwiej wykarmić. Drugą krowę Indianka chce oddać do rzeźni, gdy tylko będzie dojazd do gospodarstwa i gdy tylko znajdzie kupca, który zaoferuje zadowalającą cenę. Bo kupców jest, ale płacą nędznie. Nieadekwatnie do poniesionych kosztów odchowu, utrzymania zwierzęcia i cen mięsa w sklepach garmażeryjnych. No, ale nie ma sensu trzymać żarłocznej krowy, skoro jałowa i prawdopodobnie już nie uda się jej zacielić. Inseminator Indiance powiedział, że krowa, która zbyt długo jałowa jest przepala się i nie może zostać zacielona. Krowa jest ładna: simentalka, ładna tkanka i ładne, oryginalne futerko: plamy białe, gładkie i plamy brązowych kręconych kędziorów. Charakterek krowa ma wredny, ale jest to bardzo emocjonalna, uczuciowa i wrażliwa krowa, chociaż krnąbrna wielce. Mięsko z niej pyszne będzie, ale niestety przepisy każą oddać do rzeźni, a to tak podraża koszty, że nie opłaca się jej potem z powrotem zabierać, bo dochodzi transport w te i nazad plus koszt uboju i badań oraz kto ma pewność, że masarz w rzeźni nie wytnie co lepszych ćwierci i nie odłoży sobie na boku i odda niekompletną krowę wciskając kity typu „a dużo odpadów było”? Indianka nieufna jest w tym temacie. Intuicja jej mówi, że krówka byłaby ogołocona z co cenniejszych kawałków, a to jej się nie uśmiecha. Poza tym tzw. odpady poubojowe byłyby zabrane do Bakutilu, a szkoda, bo flaki, kopyta, wymiona itp. chętnie psy by zjadły.