Pokazywanie postów oznaczonych etykietą swojskie jadło. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą swojskie jadło. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 28 sierpnia 2016

Wielkie pranie

Kociołek od kilku dni służy jako miednica do prania.


Miska z naczyniami do zmywania

Naczynia wyparzane i płukane w gorącej wodzie

Wypasiony naleśnikor ;)
Oczywiście zrobiony z wiejskich jajeczek od własnych, wolnych, szczęśliwych kur, oraz ze świeżego mleczka od swoich kóz :)

Naleśnikor Indianki: duży, masywny, pożywny. Bo duże jest piękne :)
Jeden placek syci. Podany na ceramicznym talerzu, odpowiednio dużym.

Spójrzcie na tę piękną barwę kompotu! :)
Dają ją owoce bzu czarnego. Indianka uwielbia ten kompot. Może go pić cały dzień :)

Indianka od rana zabrała się za wielkie pranie. Zaangażowała wszystkie wiadra, kociołek, sita, piec. Nanosiła się wody i opału, że hej!

Ale efekt całodziennej pracy jest zadowalający. Mnóstwo ciuszków wymoczone i przeprane w gorącej, mydlanej wodzie. Dwa wyprane, wypłukane i odcieknięte. Gotowe do powieszenia.
Już ciemno, więc jutro rozwiesi. Zanim się ściemniło, zdążyła zebrać wysuszoną wełnę z dworu.

W misce zmyła też kolejną partię naczyń. Opłukała w wiadrze z gorącą, parzącą wodą. Wysuszyła na Słońcu. Wszystkie naczynia porządnie umyte i wyparzone - lśnią!

Obrała też owoce na nasiona. Będzie siać żywopłot.
Zaparzyła świeżą miętę.

Nacięła kolejne kilkanaście słupków na ogrodzenie. Powoli słupów okorowanych przybywa. Jest ich już z 30 sztuk lub więcej. Straciła rachubę ile. Jutro policzy dokładnie.

Wieczorkiem umyła się na trawce w misce. Jest ciepło. Trzeba korzystać z tego pięknego końca lata. Kąpiel na otwartej przestrzeni z widokiem po horyzont to fantastyczna sprawa, niedostępna w terenie zabudowanym, np. w mieście lub miasteczku, czy też gęstej wsi o zabudowie typu ulicówka.
Taka kąpiel daje poczucie pełnej wolności i wyzwolenia. Jest boska.
Jutro urządzi sobie kąpiel w kaście.

Indianka jest pracowita i czyściutka.
Jutro może starczy czasu na sprzątanie kuchni?

Na śniadanie zjadła wypasionego naleśnikora w rozmiarze maxi, na lunch podobnego, lecz z zapiekanym w cieście jabłuszkiem, a na kolację naleśnikora z owocami z kompotu. Na nic innego dziś nie miała ochoty.
Tylko owoce i naleśniki ją interesowały.

Naleśnikor z zapiekanym w nim jabłuszkiem. Bardziej się piekł niż smażył :)

Wnuk, czy ja smażyłam i piekłam naleśnikora w kotle węgierskim? Nie! :P
Znów nie zgadłeś. Brak ci wyobraźni, w którą bogato wyposażona jestem Ja :)
Bida z nyndzą tam u ciebie na południu, jeżeli idzie o kreatywność ;)

Naturalnie kreatywna Indianka :)

czwartek, 14 lipca 2016

Odliczanka

Indianka postanowiła ogarnąć dzisiaj swoją kuchnię, ale tak totalnie.
Zadanie monumentalne, a ona niezbyt dobrze się czuje, więc będzie się dopingować mikro wpisami zadań i czynności odhaczonych.

1. Woda wiadrami przyniesiona i dolana do gigantycznych garów na megapiecu.
2. Rośliny domowe porządnie podlane.
3. Mięso odeszłe od kości i marchew z zupy wyjęte i przełożone do rondla.
4. Rondel wstawiony na ogień. Dodany koncentrat pomidorowy.
5. Szumowiny i tłuszcz z zupy wyjęty i wlany do miski dla kotów.
6. Kości oddzielone od mięsa wyłożone do miski dla psów.
7. Karton na rozpałkę włożony do pieca.
To przygrywka :)
Teraz trzeba rozpalić w mega piecu by nagrzać wodę do mycia naczyń.
Nie ma drobnych szczapek na rozpałkę, są może na ganku, ale Indianka obawia się otwarcia drzwi na ganek. Gdy to zrobi, do domu lawinowo runą koty i psy :)))

Po otworzeniu drzwi:
RUNĘŁY!
Koty oczywiście runęły do środka, gdy tylko otwarła dom ;)

8. Kury nakarmione i wypuszczone. Jedno jajo zabrane.
9. Rozpaliła piec. 
10. Indianka dobrała się do drugiego gara z kośćmi. Oddziela mięso od kości. 
11. Mięso ładuje do rondla, a odpadki typu kości i ścięgna oraz tłuszcz daje kotom i psom. 
12. Obiera czosnek.
13. Szuka na internecie hoi. Chce sprowadzić tę roślinę do domu.
14. Znalazła przepis na domową kiełbasę:

"Składniki :
2 kg mięsa wieprzowego (łopatka , szynka surowa )
80 dkg świeżej słoniny
3 dkg soli peklowej
5 dkg cukru
5-6 ząbków czosnku
1/2 łyżki suszonego majeranku
pieprz mielony
sól 

Sposób wykonania :

Mięso i słoninę zemleć w maszynce o dużych oczkach.

Czosnek obrać, drobno posiekać.

Zmielone mięso, słoninę , pokrojony czosnek, cukier oraz sól peklową wsyp do większego garnka.

Dopraw do smaku pieprzem, majerankiem i solą , dokładnie wszystko razem wymieszaj. 

Odstaw na co najmniej na 12 godzin do lodówki (2-6 C ). 

Po tym czasie, wymieszaj jeszcze raz masę kiełbasianą i napełnij nią wyparzone słoiki (0,5 L) dość mocno ubijając ją łyżką.

Szczelnie zamknij nowymi, wyparzonymi wieczkami.

Na dnie szerokiego garnka ułóż ścierkę, na niej poustawiaj słoiki i zalej wodą do 3/4 wysokości. Przykryj garnek pokrywką i wstaw na gaz. Od chwili, gdy woda zawrze, przykręć nieco płomień i pasteryzuj odpowiednio długo (60 minut ). 

Następnie pozostaw słoiki do wystudzenia w garnku.

Zimne ponownie pasteryzuj po 24h (40 minut ). 

Tak zakonserwowane mięso możesz przechowywać w lodówce nawet przez kilka tygodni.

Po otwarciu słoika pięknie pachnie i wybornie smakuje ! Lepiej niż tradycyjna kiełbasa w jelicie.

Rada: Po kolejnych 24 godzinach można pasteryzować jeszcze raz przez 30 minut.

Po trzeciej pasteryzacji trwałość produktu wynosi aż 6 miesięcy i można go przechowywać bez lodówki. Pasteryzacja taka nazywa się tyndalizacja, pasteryzacja frakcjonowana.

Doskonale nadaje się na wycieczkę lub podróż zamiast konserw!"

http://krzyskuchnia.blogspot.com/2014/11/pyszna-domowa-kiebasa-w-soikach.html



15. Wystawiła rondel i garnek z zupą na piec. W dwóch pozostałych garnkach też gotuje się rosół do kaszy.

16. W rondlu gotuje się mięso na kiełbasę dla ludzi, a w garnku zupa dla psów. Gdy się zagotuje, wrzuci psom kaszę do tej zupy i zrobi im karmę gęstą.

17. Znalazła źródło hoi :) Zamawia!

Indianka

czwartek, 20 lutego 2014

Slow food Indianki

Na foto slow food zacnej Gospodyni, czyli:
  • słodkie ciasto kakaowo-orzechowe
  • galareta jajeczna
  • chlebek kminkowy
  • pizza indiańska ;)

Jajecznica Indianki

Obfita. Na cebuli i z ostrą papryczką oraz z serem. Pychota :)

Galareta jajeczna

Pycha :)

wtorek, 26 listopada 2013

Fascynująca ŻYWA KRAINA SŁOWIAN!

SŁOWIAŃSKI RAJ NA ZIEMI
Cudownym zrządzeniem losu wskazano mi stronę z opisem bajecznej a współcześnie istniejącej krainy Słowian.

Oto wzór dla nas do naśladowania, a na pewno powód, to głębokiej refleksji nad naszym spiętym, nerwowym życiem i niezdrową dietą. Jakże daleko odeszliśmy od stylu życia naszych wspólnych przodków? Ci Słowianie nadal żyją tak i odżywiają się tak, jak żyli i jedli setki, może tysiące lat temu.

Mamy te same geny, ten sam wygląd, te same korzenie.
My dożywamy z trudem 67 roku życia - u nich 90letni mężczyźni zostają ojcami 

U nich stawia się na mocne, zdrowe więzi rodzinne - na szacunek wzajemny wpajany dzieciom od maleńkości - u nas panuje wszechobecna, przyprawiająca o mdłości, narzucona nam przez Brukselę homopropaganda.

Tajemnicą szczęśliwego życia Słowian jest prosta, zdrowa dieta, brak stresu, miłość i harmonia oraz zdrowe relacje międzyludzkie.

Nie ma tam żadnej przemocy. Nie ma złodziei, bandytów, policji i armii. Nie ma chemii, przemysłu, ludność w znikomym stopniu posługuje się pieniędzmi. Nie ma tam KRUSu, ZUSu, Urzędu Skarbowego i tego całego balastu, który jest na utrzymaniu Polaków. 
Społeczność słowiańska jest pogodna, szczęśliwa i spokojna. 

Nasze życie w kajdanach współczesnej cywilizacji napiętnowanej tyranią Unii Europejskiej jest piekłem w porównaniu z prostym, harmonijnym życiem naszych dalekich krewnych.

Gorąco polecam do poczytania poniższy materiał (są tam też potrawy słowiańskie).

http://bialczynski.wordpress.com/2010/03/10/hunzowie-slowiansko-skolocki-scytyjski-lud-w-krainie-lodu-ladakh-karakorum-gory-kare-karopanow-himalaje/

wtorek, 24 września 2013

Nowa kwatera

Indianka dzisiaj pracuje nad nową kwaterą. Już rozstawiła słupki, rozciągnęła sznurki i taśmy, na drewnianych słupkach rozciągnęła po dwa druty, także na plastikowych słupkach jeden drut. Trzeba jeszcze kawał drutu dosztukować i wtedy będzie można puścić mocny prąd i konie zaprosić na nową kwaterę. Tutaj jeszcze dużo gęstej i wysokiej trawy do wyskubania. Koniki się ucieszą :)


Dakota na pierwszym planie. 
Z tyłu nowo rozstawiony wybieg dla koni.
Niebawem tam zostaną wpuszczone.
Indianie i Dakocie masaż szczotą sprawił wielką przyjemność.
Pozostałe panienki jeszcze nie zaznały szczoty, bo się rozpadało i Indianka ewakuowała się z łąki.

Indiana i jej źrebię. Delikatnie przepłukane deszczykiem :)
Uodparniają się na zmienne warunki atmosferyczne i jednocześnie piorą swe futerka :)
Konie oczywiście zostają na łące, choć mają zadaszoną wiatę. Ich wybór. Trawa najbardziej im smakuje właśnie w deszczu, a same zmienne warunki atmosferyczne wspomagają ich odporność. Dzięki temu nie są nadmiernie wydelikacone, jak te konie ze szkółek jeździeckich, a zwłaszcza konie hodowane do sportu, z którymi się obchodzą jak z jajkiem, a nie jak z silnym, dynamicznym zwierzęciem, które potrzebuje kontaktu z naturą, aby się prawidłowo rozwijać i po prostu być szczęśliwą istotą, gdyż wszystkie ssaki na ziemi kochają Słońce, ruch, świeże powietrze i tylko w takich naturalnych warunkach jest im najlepiej.

Gruby, chrupki naleśnik na kozim mleku.
Naleśnik posmarowany dżemem śliwkowym z dodatkiem czarnego bzu. Pycha! :)

Rano na śniadanie Indianka przyrządziła sobie naleśniki z dżemem.
Tym razem dżem na gorąco. Zainspirował ją jeden z Anglików, który był tutaj rok temu. On lubił naleśniki z dżemem na gorąco :) Dobry pomysł.

Aby sobie zaoszczędzić mycia dwóch patelń po przygotowaniu śniadania, Indianka nałożyła warstwę dżemu na smażący się naleśnik i dzięki temu sam dżem również się podgrzał. Naleśnik z tak przygotowanym dżemem był wyjątkowo smaczny.

Indianka narwała trawy dla królików i pokrzyw dla drobiu, ale rozpadało się rzęsiście, więc schroniła się do domu. Do ukończenia nowej kwatery dla koni niewiele brakuje. Dosyć długi kawałek drutu co prawda, ale Indianka zdejmie go z innego odcinka, gdzie nie będzie potrzebny. Może starczy na ten nowy odcinek tego wielkiego wybiegu, który jest już prawie gotowy do użytku.

Gdy przestanie tak rzęsiście lać, Indianka pójdzie po swoje grzybki shitake, które wyhodowała. Będzie królewski obiad na grzybach, jajach, z młodymi ziemniaczkami i z natką pietruszki oraz gęstą kozią śmietaną.


Grzyby shitake. Nie tylko smakują, ale i leczą.
Kury o dziwo dzisiaj dały 5 jaj. Trzeba je intensywniej karmić, powinny się rozjajić. Tymczasem zboże się skończyło i trzeba kupić nowe kurom.

Kociaki rozwijają się prawidłowo. Bawią się i szaleją na całego, a ich ulubionym miejscem zabaw jest gabinet Indianki :)

Kicia monitorowa oczywiście spoczywa na monitorze :D

wtorek, 23 lipca 2013

Pierwsze jaja


Noooo, nareszcie kury zaczynają się nieść! :) Dziś pierwsze 5 jaj :)
Jakby gaz był, to by Indianka jajecznicę usmażyła, ale póki co ugotuje je na twardo w czajniku elektrycznym :)
Indianka zrobiła małe przemeblowanie w kurniku. Zbudowała dodatkowe gniazda dla kur, a istniejące udoskonaliła.


Karmi dobrze kury pszenicą, zielskiem, kredą pastewną – to się w końcu zaczęły odwdzięczać :)
Trzeba będzie im kurnik wybielić wapnem i okna umyć porządnie, aby było jaśniej i sterylniej.


Pierwsze swojskie jaja od własnych młodych kurek... :)
Yahoo! :) Jak cudownie! :D
Ufff... Indianka zwiozła dwie kopiate taczki siana z dalekiego pola. Wieje. Zwiewa siano z taczki, ale za to dosusza siano na polu w postawionych na sztorc wałkach. Poszła przewracać widłami wałki, aby dosuszyć siano od spodu, co by tak nie pleśniało i nie gniło mocno. Jeszcze śniadania nie jadła a to już pora obiadowa... głodna! W piekarniku piecze się kurczak i ziemniaki.


Au... boli brzuszek... chyba się położy...

Na zdjęciu białe kury rasy Sussex, rude kury Rhode Island, jedna zielononóżka (bardzo cwana kurka), stalowa perlica gigant (wrzeszczy jak opętana) oraz dorodny mieszaniec kogut Hipolit - zeszłoroczny dar od Hipki z Podlasia. Trafił tu jako młodziutki kogutek, a teraz wyrosło z niego wielkie, dostojne kogutto :D Chwała Hipce! ;)