Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rozmnażanie kóz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rozmnażanie kóz. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 9 stycznia 2014

Koza do krycia


Dziś dwie miłe i zarazem ciekawskie panie przywiozły do krycia kózkę Melanię – śliczną, białą, bezrożną kozę rasy saaneńskiej. Taka ładna koza zasługuje na najlepszego reproduktora. Taki w Polsce mieszka tylko jeden – bezrożny kozioł saaneński Aramis :) Kozioł mieszka na rancho Indianki.

Panie Eleonora i jej koleżanka Jagienka dziwiły się, że Indianka tak sama na swym rancho działa, bez męża czy jakiego pomocnika choćby dochodzącego.

Pani Eleonora wyraziła nawet troskę, czy Indianka aby przypadkiem nie zwariowała tak sama mieszkając 11 lat na farmie. “Nie.” – odrzekła krótko Indianka.

Po czym zabrały się do rozładowania kozy Melanii z auta. Otwarto klapę i oczom Indianki ukazała się koza odziana w dwa swetry! A może trzy??? Indianka zdębiała.

Zwróciła się do Eleonory: “I pani MNIE pyta czy JA nie zwariowałam??? :D A pani nie zwariowała??? Po co te swetry? Przecież to jest zwierzę. Tak nie można. Każde zwierzę naturalnie hodowane wytwarza zimową, gęstą i długą okrywę włosową która je chroni przez zimnem. Nakładając jej swetry osłabia pani jej naturalną zdolność ochronną. Koza tak ubierana nie wytwarza niezbędnej jej okrywy zimowej. Koza przez takie coś się wydelikaca i staje się bardziej podatna na choroby.”

Koza została z auta uwolniona. Połączyła się z zaciekawionym stadkiem kóz Indianki wypuszczonym dziś na spacer z racji ładnej pogody. Kozioł Aramis prawie natychmiast zainteresował się nowo przybyłą kozą. Wyczuł u kózki ruję i natychmiast ją bzyknął kilka razy, wywołując tym samym przestrach właścicielki kozy, która złapała Indiankę kurczowo za rękaw i nie puszczała.

“Myślę, że jest już pokryta, o ile jest w odpowiednim momencie rui. Dla pewności lepiej ją jednak zostawić przy koźle dłużej.” – rzekła Indianka.
“Jeśli koza jest w odpowiednim momencie rui to po pierwszym skoku już jest zapylona. Od dzisiaj można liczyć 5 miesięcy do wykoźlenia.” – dodała Indianka.

“Ale nie wyciągnął?” – niepokoiła się Eleonora.
“Wyciągnął”. – Odrzekła Indianka. Tylko nie było widać, bo ma chudego i długiego – jak cienka rurka. No, ale dla pewności niech zostanie jeszcze koza z miesiąc przy koźle. Jeśli teraz się nie pokryła, to podczas kolejnej rui kozioł już ją przypilnuje. Teraz nie wiem w jakiej fazie owulacji przyjechała – czy już na pewno gotowa do krycia. Sądzę, że tak, bo macha ogonkiem i daje kozłowi się ruchać, a sam kozioł natychmiast zareagował na jej ruję swoim kozłowym, typowym zachowaniem, czyli wywalił lubieżnie ozór i zaczął kozę pobudzać nim, a następnie wskoczył na nią kilkakrotnie kopulując.

Następnie panie udały się wraz z Indianką na kawę i herbatę do jej tipi.
Tipi jak to tipi – z braku funduszy nadal nie może być wyremontowane i jest jakie jest.
Panie ciekawskie zaczęły explorować sypialnię Indianki coraz bardziej się zapędzając. “Hola moje panie! No bez przesady! Zapraszam na herbatę.” – zawołała zbulwersowana Indianka.

Porozmawiały. Zaczęło się ściemniać. Panie odjechały, a Indianka pozamykała wszystkie zwierzęta w ich domkach. Jedna z kur – zaradna 5 letnia zielononóżka – ukryła się w żłobie w stajni, aby móc jutro rano swobodnie explorować podwórko i siedlisko. Ale nic z tego. Lisy grasują i jest podejrzenie, że jeden ma norę w jednym z budynków lub co najmniej często go odwiedza. Żaden drób nie może zostać na dworze na noc, bo to będzie jego ostatnia noc. Drób dawno nie wypuszczany na dwór z uwagi na groźbę lisa – cały szczęśliwy dziś był i ani myślał wracać do kurnika na noc, mimo, że już mocno zmierzchało. Indianka musiała prawie każdą kurę osobiście zagnać do kurnika lub zanieść.
Teraz pora na posiłek: placki owsiano-jęczmienne.

W międzyczasie przyjechało też kilka starych książek hodowlanych. Indianka w wolnych chwilach pogłębia i utrwala hodowlaną wiedzę.