Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lesbijki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lesbijki. Pokaż wszystkie posty

sobota, 22 października 2016

Lesby kłamią



Oczywiście lesby kłamią.
Ten górny profil nie jest mój: "Izabela de Red". Nie ja go założyłam. Ktoś się pode mnie podszywa. Przestrzegam, przed kontaktowaniem się z tym profilem. To zasadzka na naiwnych. Pewnie same go założyły, lub Sobolewski.

Nikt mi nie wystawił negatywa na CouchSurfingu, z wyjątkiem lesb. Wystawiły mi odwetowego negatywa, po tym, gdy ja im go wystawiłam, po ich świństwach, które mi zrobiły, a które były rażącym złamaniem etyki i zasad CouchSurfingu.

Naruszyły mir domu, którego były gośćmi. Złożyły masę donosów, by zaszkodzić uprzejmej, przyjaznej Gospodyni. One po prostu nie potrafią dać spokojnie żyć samotnej ranczerce. Powoduje nimi trywialna, przyziemna zawiść, podłość, mściwość (opisałam ich donosy na blogu i wystawiłam siarczystego negatywa na CouchSurfingu, co ograniczyło ich możliwości wyłudzania dowolnych noclegów).

Na moim pierwszym profilu miałam około 20 bardzo dobrych referencji.
Profil zawiesiłam, by nie nękały moich gości emailami i nie wyłudzały od nich poufnych informacji na temat mojego życia i Rancho. Lesby są wyjątkowo wścibskie i bezczelne. Uzurpują sobie prawo, do włażenia z ich ugównionymi butami w moje życie i moje sprawy.

CouchSurfing to portal grzecznościowy, oparty na dobrej woli obu stron: gospodarzy udostępniających miejsca do spania i CouchSurferów, korzystających z darmowych noclegów.

Każdy gospodarz lub gospodyni "kanapy" określa zasady noclegu.
Żaden gospodarz nie jest zobowiązany, by karmić za darmo obce osoby.
Z reguły sprawy wyżywienia są ustalane przed przyjazdem gościa.
Bywa, że host oferuje tylko miejsce na podłodze pokoju lub balkonie do spania.
Bywa, że oczekuje ugotowania mu przez gościa posiłku, lub zaproszenia przez gościa do knajpy na posiłek lub piwo.
Często bywa, że goście oferują gotowanie ze swoich składników i zmywanie po posiłku.

Lesby przed przyjazdem zaoferowały, że pomogą posprzątać kuchnię i dołożą się do wyżywienia lub same sobie będą gotowały za swoje pieniądze.

Na Rancho nie sprzątnęły nic. Do wyżywienia się nie dołożyły.
Nawet talerzy po sobie nie zmyły, gdy dostały gościnnie na nich jeść ode mnie.

Przed przyjazdem uzgodniony miały nocleg na mojej łące w swoim namiocie.

Na miejscu wyłudziły ode mnie noclegi w pokoju, w moim domu, a po wyjeździe złośliwie opisały ten pokój i mój prywatny dom publicznie w internecie wyszydzając go. To bezczelne świństwo kobiet bez żadnych zasad moralnych i zwykłej przyzwoitości ludzkiej.

Mało tego. Po trzech wygodnych nocach spędzonych w moim domu, poszły złożyć donosy na mnie do różnych instytucji: na policję, do wójta, do inspektoratu weterynarii, do Sanepidu, do TOZu. Po prostu świnie. 
Lewackie, zaburzone świnie. To zarozumiałe dewiantki bez czczi i honoru, nie potrafiące uszanować gościnnego domu i jego Gospodyni.

Ale im tych krzywd wyrządzonych przyjaznej, życzliwej kobiecie mało było.
Dodatkowo zorganizowały ohydną nagonkę na niewinną kobietę, gdzie ją lżą, urągają jej, obrażają każdym słowem i insynuacją, gdzie szczują na nią ludzi, zatruwają jej życie w każdy możliwy sposób. 4 lata opluwania, linczowania, hejtowania, banowania, napuszczania innych ludzi i instytucji. 

Takie są lekarka Marta Piotrowska i jej pseudo "mąż" - Izka Urbaniak z Krakowa... :(((

niedziela, 22 listopada 2015

Couchsurfing


Couchsurfing to wirtualna i realna platforma wymiany kulturalnej. Poznają się na niej ludzie, którzy ze sobą rozmawiają na różne tematy, umawiają się na wspólne imprezy lub wyprawy. To bardzo fajny, sympatyczny portal towarzysko-gościnno-grzecznościowy. Indianka poznała wiele sympatycznych osób przez ten portal. 

Couchsurfing to przede wszystkim portal stworzony z myślą o podróżnikach, którzy potrzebują darmowych noclegów.
Łączy on osoby szukające takiego noclegu z gospodarzami którzy chcą takim osobom pomóc - właścicielami kanap, które są oni skłonni grzecznościowo udostępnić. Nie zawsze jest to stricte kanapa. Bywa to często kawałek podłogi na ułożenie maty i śpiwora podróżnika, bywa miejsce na balkonie, tarasie, w ogródku, na plaży, hamak na podwórku. Trafiają się też apartamenty (rzadko) na równi z szopami czy po prostu miejsce na ustawienie namiotu.

Jakie miejsce by to nie było - ważne jest, by warunki noclegowe 
były jasno określone przed zaproszeniem gości. Przeważnie te warunki są określone z góry na couchsurfingowym profilu hosta (gospodarza obiektu).
Jest też możliwość emailowego dopytania się hosta w razie wątpliwości.

Na profilu Indianki warunki te były bardzo obszernie i  precyzyjnie określone. Przede wszystkim uczciwie i rzetelnie. 
Gdyż Indianka jest osobą konkretną, uczciwą i rzetelną. 

Couchsurferom nie oferowała pokoju z łazienką, z łóżkiem, czystą pościelą i darmowym wyżywieniem. Nie oferowała jazdy konnej - zwłaszcza darmowej. Nie oferowała spa i innych rzeczy.

To co oferowała to było miejsce do darmowego ustawienia namiotu na jej łące. Była opcja skorzystania z jej kuchni (dostęp do wody, pieca, garnków, naczyń) pod warunkiem pomocy w jej wysprzątaniu.

Uczciwie pisała na swym couchsurfingowym profilu, przez który lesbijki ją namierzyły i poznały - o zawieszonym remoncie, o niewykończonym domu. Nie podawała starych, nieaktualnych, linków do swoich dawnych, zapomnianych witryn internetowych stworzonych w czasach, gdy próbowała uruchomić agroturystykę po częściowym remoncie domu i z czasów, gdy na rancho pomieszkiwała instruktorka jazdy konnej z ujeżdżoną spokojną klaczą profesorką. Nie rejestrowała swojej farmy na nowych portalach turystycznych. Większość nowopowstających portali turystycznych sama wprowadza do swoich baz danych oferty turystyczne i agroturystyczne znalezione w sieci. W ten sposób dane rancza Indianki trafiły do
nich. Często bez wiedzy i zgody Indianki. 

Jednak użytkowników Couchsurfingu obowiązuje to, co jest na ich profilach couchsurfingowych. Reszta się nie liczy. Dokładnie wiedzą o tym oszczercze lesbijki, które już po fakcie, po swoim pobycie na rancho Indianki - dokopały się do tych starych stron i na ich podstawie pomówiły Indiankę o oszustwo. To podłość! 
Podłość i przewrotny, wyrachowany fałsz!

To nie Indianka je oszukała, lecz one Indiankę. Indianka udostępniła im miejsce na łące zgodnie z jej ofertą na Couchsurfingu.
Udostępniła też kuchnię na oferowanych w profilu warunkach.

Lesbijki zaś warunków pobytu nie dotrzymały.
Oszukały Indiankę i naciągnęły.
Nie pomogły wysprzątać kuchni. Leniwe kluchy nawet talerzy po sobie nie zmyły, gdy Indianka je na swój koszt nakarmiła!
Nie dołożyły się do jedzenia.
Mało tego - obżerały biedną Indiankę przez kolejne dnie i kombinowały tak żerować na niej przez dwa tygodnie.
W ich dziwnych, pasożytniczych móżdżkach uroiło się,
że biedna, samotna osoba będzie sponsorować wyżywienie dla dwóch dorosłych, czynnych zawodowo kobiet aż przez dwa tygodnie!

A co najgorsze i najkarygodniejsze - zaburzyły spokój gospodarstwa i ściągnęły na nie i Gospodynię plagę nieszczęść i przykrości. Zlinczowały ją w internecie. Wznieciły i szeroko po całym necie rozlały wielką nienawiść do niewinnej, gościnnej osoby, która w dobrej wierze zezwoliła im na darmowe obozowanie na jej łące!

Indianka pisała na swoim profilu na Couchsurfingu, że chętnie zaprosi wolontariuszy z umiejętnościami budowlanymi lub wykończeniowymi. Takich umiejętności lesbijki nie posiadają.

Pisała, że chętnie pozna osoby, które pomogą ułożyć konie, więc wynikało z tego, że są nieułożone. Lesbijki koni układać nie potrafią. Spodziewały się nie wiedzieć czemu - że ktoś je dla nich ujeździ aby one mogły na nich sobie darmo pojeździć.

Indianka na swoim profilu couchsurfingowym sugerowała, że couchsurfer powinien mieć swój własny prowiant lub stołować się poza farmą. 

Dostęp do kuchni Indianki to była jedynie ewentualność obwarowana koniecznością pomocy w jej wysprzątaniu.

Taką ofertę wyczytały lesbijki spod Krakowa Izabela U. i Marta P. Napisały do Indianki prośbę, czy mogłyby przyjechać na jej rancho z namiotem by spędzić na Mazurach dwa tygodnie ich urlopu z pracy. Obiecywały w emailu, że zajmą się sobą i nie będą Gospodyni sprawiać problemów (a ściągnęły serię kataklizmów i falę nieprzytomnej nienawiści lejącą się z netu po dziś dzień czyli już 3 lata!) Indianka nie spodziewając się podstępu i pogwałcenia miru jej gospodarstwa przez te dwa niegroźnie wyglądające dziwolągi - łaskawie zgodziła się na ich przyjazd.

Była też sugestia, że w zamian za możliwość korzystania przez dwa tygodnie z kuchni Indianki, powinny były zrobić zakupy 
do wspólnych posiłków. Indianka pisała, że ma tylko mleko, jaja i mąkę, a resztę produktów trzeba uzupełnić.

Lesbijki oferowały pomoc w wysprzątaniu kuchni, ale nigdy słowa nie dotrzymały. Nie przywiozły ze sobą też żadnego prowiantu, ani kasy na zakupy. Zatem nie miały ani wkładu do wspólnych posiłków, ani nawet dla siebie samych.

Miały przyjechać wcześniej, w czerwcu lub lipcu, gdy była pogoda.
Przyjechały dużo później, w deszcz. Pisały, że przyjadą z Krakowa stopemi i będą miały pieniądze na swoje wyżywienie.

Przyjechały później niż było uzgodnione. Przyjechały pociągiem i autobusem bez kasy na jedzenie (widać nikt krokodyla i jej cioty na stopa do auta brać nie chciał i musiały zdać się na transport publiczny), gdyż wcześniej wydały kasę na wycieczkę do Berlina. Z Krakowa pojechały pociągiem na skłot do Berlina, gdzie spały na podłodze w remontowanym mieszkaniu. Niemcy mieli farta, że ich nie podpierdoliły, gdyż i u nich strzygły oczami na prawo i lewo na co by tu donieść. Niemcy remontowali skłot własnymi siłami. Kładli elektrykę. Lesby bardzo wnikały, czy elektrykę kładzie osoba z uprawnieniami. Niemcy skłamali, że tak i tym samym uniknęli najazdu inspektorów budownictwa i wysokich kar, które w Niemczech są zaiste mordercze.

Nieplanowana wycieczka do Berlina pochłonęła fundusze lesb. Na rancho Indianki przyjechały spłukane. Bez grosza na jedzenie i bez prowiantu. Głodne, umordowane długą wędrówką z ciężkimi tobołami i przemoczone do suchej nitki, gdyż Izabela U. miała swój "pomysł" a raczej fanaberię, gdzie wysiąść z autobusu - kilka kilometrów dalej, niż najbliższy do rancza przystanek sugerowany przez Indiankę się znajduje :) No bo lesba taka skrzywiona seksualnie to i umysłowo również :))) Dlatego Indianka jest zdania, że homoseksualizm to dewiacja, a nie żadna współcześnie lansowana orientacja.
Dewiacja, która się rzuca na mózg i powoduje, że homoseksualiści bredzą żyjąc kłamstwem i obłudą. Tworzą sobie swoje infantylne półświaty. Obce są im zasady zwykłe ludzkiej przyzwoitości. Uważają, że ich uczciwość nie obowiązuje.

Do domu Indianki lesby doczłapały ledwo żywe. Przemoczone. Padły w progu z wycieńczenia. Nie miały siły rozstawić swojego namiotu.
Indianka z litości wzięła je pod swój dach...

Za dobre serce płaci słono po dziś dzień zalewając się łzami czytając podłe, kłamliwe, oczerniające, uwłaczające, obraźliwe wyrzygi tych dwóch dziwolągów i ich przydupasów - wygrzebanych w sieci jebniętych półmózgów. One posługują się tymi przygłupami do obrażania Indianki. 

Indianka

piątek, 14 sierpnia 2015

Pedały będą siedzieć!

Dziś ok. 12.00 w Sokółkach 3 pedały z Kamykiem tańcowały.
Dwa pójdą siedzieć za gwałt na dziewczynie. Grozi im po 12 lat.
Trzeci uciekł.

Kamyk wbrew radom Indianki udał się do sklepu babki po cygaro.
Pod sklepem spotkał tych dwóch pedałów z piątki oprychów która go ostatnio zaatakowała nożami w Sokółkach.

Był z nimi też trzeci typ. W trójkę bili się z Kamykiem. Kamyk sobie z nimi poradził. Chyba Krycha wezwała policję, bo jakoś bardzo szybko przyjechał patrol (z okien świetlicy wiejskiej gdzie troluje Krycha widać altankę piwną i co się w niej dzieje). Nawet 10 minut nie minęło. Szczęście pedałów, bo rozjuszony Kamyk by ich zatłukł.

Policja próbowała go oderwać od bandytów. Wyciągnięto pistolety.
Kamyk dostał pałą parę razy. W końcu go rozdzielono z napastnikami.

Po sprawdzeniu danych bandytów okazało się, że dwóch z nich to gwałciciele poszukiwani listem gończym! Pójdą siedzieć na 12 lat :-)

A pomyśleć, że krążyli po okolicy odwiedzając lokalne kąpieliska nad jeziorami. Pewnie czaili się na miejscowe dzieci. Kamyk uratował cnotę lokalnych dziewczynek niefrasobliwie chodzących nad jezioro Głębokie.

Te pedały już im krzywdy nie zrobią. Cześć i chwała bohaterowi! :-)



sobota, 2 listopada 2013

Przestępczość zorganizowana


Oto konkretne przykłady łamania prawa przez lokalne instytucje:
Urząd Gminy Kowale Oleckie nie miał prawa odebrać psa bez nakazu sądu, czyniąc to, złamał prawo.

1. Schronisko w Bystrym w sposób rażący zaniedbuje mojego psa – w dniu wizyty w kwietniu 2013 pies był przetrzymywany w skandalicznych warunkach – w brudnej klatce na zapleczu schroniska. Cały czarny z brudu, osowiały, apatyczny. Wyglądał na zwierzę zastraszone i psychicznie złamane.

2. Schronisko bierze od Urzędu Gminy Kowale Oleckie 240zł miesięcznie na utrzymanie każdego powierzonego im przez Urząd psa. Miesięcznie to jest biznes rzędu 10.000zł. Za te pieniądze nie potrafi spełnić swojego podstawowego zobowiązania wobec zwierzęcia, o zapewnieniu mu odpowiedniego dobrostanu o czym świadczy wołający o pomstę do nieba stan psa. Powinno się właścicielowi tego schroniska odebrać prawo do prowadzenia schroniska dla zwierząt.

3. Policjantki wezwane przez właściciela schroniska na interwencję kilkakrotnie złamały prawo podczas tej interwencji, a także potem. Mianowicie:

 Nie wylegitymowały właściciela schroniska, jego żony i pracownika obecnych na terenie schroniska w chwili przyjazdu policjantek na interwencję – nie sprawdziły, czy są władni i upoważnieni do przetrzymywania mojego psa wbrew mojej woli w ich schronisku.

 Nie sprawdziły, czy pies został przekazany do schroniska na mocy ważnego postanowienia sądu. Tym samym nie dopełniły obowiązku służbowego i wymogu prawnego. Pies bez nakazu sądu nie może zostać odebrany właścicielowi i one powinny były o tym wiedzieć. Konstytucja w art. 46 mówi o zasadach zabierania rzeczy, a ze względu na okres od zabrania nosi to cechy złamania tego zapisu Konstytucji. Policjantki zanim zostały policjantkami składały ślubowanie i w rocie ślubowania zobowiązały się przestrzegać Konstytucji więc jakie podjęły działania w związku z uzyskanymi informacjami? – Żadne.

 Nie zareagowały na widok totalnie zaniedbanego psa i odmówiły przyjęcia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez schronisko (rażące zaniedbanie psa) i przeprowadzenia interwencji w tej sprawie oraz sporządzenia notatki. Tym samym nie dopełniły obowiązku służbowego i naruszyły prawo.
 Gdy właścicielka domagała się przyjęcia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez schronisko - policjantki bezpodstawnie aresztowały zgłaszającą przestępstwo właścicielkę psa. Ponownie złamały prawo uniemożliwiając poszkodowanej złożenie zawiadomienia poprzez ograniczenie jej wolności.

 Podczas próby nielegalnego aresztowania nie przedstawiły zarzutu na podstawie którego aresztują właścicielkę psa tym samym dopuściły się kolejnego złamania prawa. Jeżeli policjantki nie pozwalają obywatelce odejść w dowolnej chwili tzn. że ograniczają jej wolność i muszą w takiej sytuacji powiedzieć dlaczego zatrzymują. Każde odstępstwo policjanta od jakiejkolwiek procedury to przestępstwo niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza publicznego. Jest to zapisane w kodeksie karnym (art 222 por 2) art 231 par 1.)

 Nielegalne aresztowanie w przypadku braku podstaw do aresztowania, w przypadku braku przedstawienia zarzutu na podstawie, którego dokonuje się aresztowania to przestępstwo. To ich “aresztowanie” nosi znamiona zwykłego, bandyckiego porwania, a nie legalnej interwencji policyjnej.

 Porwanie to jest przestępstwo kryminalne karane karą wiezienia.

Te dwie panie po prostu porwały mnie w biały dzień z parkingu przed schroniskiem w Bystrym (a dokładniej ze żwirowej drogi przed schroniskiem) tłucząc przy tym i poniewierając, doprowadzając swoją przemocą do rozstroju mojego zdrowia i zagrożenia mojego życia (doprowadziły mnie do stanu przedudarowego, który stwierdził lekarz dyżurny w szpitalu w Giżycku, do którego mnie one zawiozły). 

 Policjantki na spółkę z nieuczciwym właścicielem schroniska, który świadomie świadczy nieprawdę – próbowali mnie wrobić w rzekomą „czynną napaść na funkcjonariuszki policji”. Na szczęcie dla mnie, poza nieuczciwymi pracownikami schroniska są uczciwi świadkowie tego zajścia, którzy zaprzeczyli rzekomej mojej „czynnej napaści na funkcjonariuszki”. 

Absolutnie nie było nawet cienia powodu czy pretekstu by się na mnie rzucić i mnie pobić oraz porwać z ulicy przed schroniskiem. Byłam załamana zagarnięciem mojego psa oraz wzburzona stanem jej zaniedbania przez schronisko, ale nie byłam agresywna i nie zrobiłam NIC, by dać powód tym dwóm agresywnym i wyraźnie czerpiącym chorą satysfakcję z zadawania bólu policjantkom z Giżycka.

Potrzebuję dobrego prawnika działającego na zasadzie pro publico bono, który pomoże mi pokonać tę szajkę przestępczą, gdyż sama nie jestem w stanie bronić się i dochodzić moich praw wobec przestępczości zorganizowanej instytucji państwowych.

Proszę o pomoc!

ps. Mikołaju, dziękuję :)

Ja znam nazwiska tych policjantek - z protokołu policyjnego w którym fałszywie oskarżyły mnie o rzekome "naruszenie nietykalności osobistej oraz znieważenie funkcjonariusza policji podczas i w czasie wykonywania obowiązków służbowych". Ten zarzut wymyśliły na komendzie, aby wytłumaczyć swój postępek względem mnie, czyli te ich brutalne "zatrzymanie".

Natomiast podczas interwencji na terenie schroniska ani poza nim nie przedstawiły mi się ani nie okazały odznak. Ich nazwiska poznałam dopiero na Komendzie w Giżycku, gdy mi przedstawiono zarzut wpierw rzekomego "pobicia" policjantek oraz rzekomego ubliżania im "słowami uznawanymi powszechnie za wulgarne".

NIE POBIŁAM ICH, NIE UBLIŻAŁAM IM, NIE NARUSZYŁAM IM NIC. To one się na mnie niespodziewane i agresywnie rzuciły i mnie sponiewierały na ulicy przed schroniskiem, po tym jak spokojnie opuściłam teren schroniska wraz z przyjaciółmi i wybierałam się na Komendę w Giżycku, aby złożyć zawiadomienie na właściciela schroniska z powodu fatalnego stanu utrzymania mego psa w tym pożal się Boże pseudo "schronisku". Zwykła, pospolita zapuszczona psiarnia - żadne schronisko. Do tego wrogo nastawiona do wszelkich prób adopcji, czego byłam świadkiem i czego także doświadczyłam na własnej skórze, bo chciałam Satję adoptować w związku z tym, iż nie chcieli mi jej normalnie wydać, tak jak to było uzgodnione w dniu zabrania psa przez schronisko - iż psa zabiorę po odkarmieniu szczeniaków.

Svenowi także odmówili prawa do adopcji. Co więcej - żonka właściciela schroniska pozwoliła sobie w stosunku do Svena na niewybredne komentarze, co z kolei rozsierdziło Everdinę przysłuchującą się temu. Właściciele schroniska to bezczelni ludzie bez czci i sumienia robiący biznes na psach, a same psy trzymający w skandalicznych warunkach.

Z samej Gminy Kowale Oleckie dostają miesięcznie wynagrodzenie za swoją pożal się Boże opiekę rzędu 10.000zł, a z Gminy Giżycko i innych gmin dostają osobne wynagrodzenie, znacznie wyższe niż to co płaci im Urząd Gminy Kowale Oleckie. Miesięcznie za psy zgarniają mnóstwo kasy, plus korzystają z różnych darowizn. Złoty interes. Właściciel schroniska nielegalnie zagrabił mojego psa i nasłał na mnie brutalne policjantki aby mnie pobiły. Nasłał policję na mnie po konsultacji telefonicznej z Urzędnikiem Gminy Kowale Oleckie, tym samym, który psa ode mnie wyłudził z mojego gospodarstwa.

Moje liczne pisma do Urzędu Gminy w związku ze sprawą zaniedbania mego psa w schronisku i próbą jego odzyskania spotkały się z bezduszną odmową wydania mi psa, mimo, iż pies jest w schronisku przetrzymywany nielegalnie, bez prawomocnego nakazu sądu i w strasznych warunkach.

Moi Przyjaciele od razu po tym zajściu, a potem Ja - złożyliśmy dwie osobne skargi na brutalność tych policjantek. Niestety, dostałam pismo z policji w Giżycku o odmowie wszczęcia postępowania przeciwko tym dwu agresywnym policjantkom. Moim zdaniem policja ewidentnie kryje swoje pracownice moim kosztem czym robi mi wielką krzywdę i łamie prawo.

Natomiast pośpiesznie pchnęli do sądu sprawę przeciwko mnie, gdzie mnie fałszywie oskarżają o naruszenie nietykalności osobistej i znieważenie tych policjantek :(((.

poniedziałek, 28 października 2013

Satja i Saba

Siostry razem. Po lewej Saba, po prawej Satja. 
Na nieodśnieżonej drodze gminnej zimą 2010 roku.
Pół metra śniegu na drodze publicznej to w tej gminie niechlubny standard.
Robiąc porządki w swoim gabineciku znalazłam zdjęcie suczek z 2010 roku, gdy były jeszcze razem na moim gospodarstwie.

Na zdjęciu Satja i Saba na drodze gminnej przed moim gospodarstwem zimą 2010r. Tak wygląda droga gminna zimą przez większość czasu. Pół metra śniegu lub lepiej.

Bardzo żałuje, że dałam się w zeszłym roku zaskoczyć i zastraszyć urzędasom i pod ich naciskiem wydać suczkę wraz ze szczeniętami do schroniska.

Urzędnikom w Gminie Kowale Oleckie absolutnie nie można ufać. Wielka nauczka na przyszłość. Mogli zabrać same niechciane szczenięta - owoc zapylenia suki przez kundla sołtysowej, która oczywiście umywa ręce od jakiejkolwiek odpowiedzialności za szkody, które spowodowała i tragedię do której doprowadziła poprzez wpierw swoje zaniedbanie w utrzymaniu swojego psa, a następnie poprzez perfidne inspirowanie do składania donosów mądrych inaczej, a na pewno skrajnie niewdzięcznych i nieżyczliwych lesbijek.

Urząd Gminny ledwo dał sołtysowej ustne pouczenie aby pilnowała swego psa i nie puszczała go na moją posesję. A robi to od lat tzn. puszcza psy na moją ziemię, szczuje mnie i moje zwierzęta. Tylko tyle zrobiła Gmina. Ustne pouczenie sołtyski. Żadnego zabierania psa do schroniska, bo właścicielka niewłaściwie się nim zajmuje i pies powoduje szkody w okolicy. Kundel ten namolnie wałęsał się rok temu po moim gospodarstwie nachodząc Satję, gdy miała cieczkę. Mimo, iż zamykałam suczkę aby nie mógł się do niej dostać - przegryzł drzwi do stajni i się do niej dobrał. W wyniku tego, zapłodnił suczkę i suczka zaciążyła oraz niespodziewanie urodziła szczenięta pechowo w dniu przyjazdu nieżyczliwej kontroli przeprowadzonej za sprawą donosu dwóch lesbijek inspirowanych przez samą sołtysową. Tę samą, której pies spowodował to nieszczęście.
O wyrafinowana przewrotności!

Suka została na moment zatrzymana na łańcuchu w stajni, z której wynosiła szczenięta w krzaki, gdzie je urodziła. Dosłownie była zatrzymana łańcuchem w stajni 3 minuty, gdy przyjechała kontrola żądna sensacji i doczepiania się do czegokolwiek. Ten łańcuch i szczenięta posłużyły jako pretekst aby sukę wyrwać z gospodarstwa.

W Gminie Kowale Oleckie większość psów podwórkowych jest uwiązana na łańcuchach i nie odbiera się gospodarzom psów, ani nie straszy mandatami, mimo, że wiele z tych psów jest bardzo zaniedbanych, niedożywionych, chorych. Często nie mają bud, a są trzymane w czym popadnie - w beczkach, w dziurach w murach obór.

Tylko Ja zostałam potraktowana wyjątkowo surowo i straszona mandatem za sprawą donosu lesbijek z Krakowa, które za darmo spędziły u mnie kilka dni na gospodarstwie i w ten sposób się mi "odwdzięczyły" za tę przysługę.

Suczki moje normalnie latały luzem na wolności, co obrazuje zamieszczone tutaj zdjęcie. Wiązane lub zamykane były tylko wówczas, gdy na gospodarstwie pojawiali się goście, których suczki mogłyby pogryźć, bo to suki obronne. Aby zabezpieczyć dwie przyjezdne letniczki - I na ten czas uwiązałam Satję na łańcuchu. Zarówno przed jak i po ich wyjeździe suczka korzystała z wolności i pełnej swobody.

Okazało się, że ten zabieg zabezpieczenia przed ich pogryzieniem u zarozumiałych kobiet z miasta nie wywołał wdzięczności, a wręcz przeciwnie - kretyńskie komentarze. Ale gdyby któraś z suk je pogryzła - zapewne nie omieszkałyby wezwać policji i założyć sprawy karnej.
Takie charaktery obłudne.

Mimo wielu pism do Urzędu Gminy Kowale Oleckie - Urząd Gminy odmówił mnie wydania suczki do domu. Owszem, zgodzono się wydać psa pod złośliwym i niemożliwym do spełnienia warunkiem zapłaty Urzędowi Gminy haraczu w wysokości niemal 2500zł. Złośliwy warunek, na którego spełnienie mnie nie stać.

Pies został tam uwięziony wbrew mojej woli - przy pomocy zastraszania mandatem i wyłudzania pod pretekstem odchowania i oddania do adopcji szczeniąt po kundlu sołtysowej. Obiecano, że po odchowaniu szczeniąt suka do mnie wróci.

Starałam się o zwrot suczki zaraz po odkarmieniu szczeniąt, niestety właściciel schroniska robił trudności i odmawiał wydania psa, gdy kontaktowałam się z nim kilkakrotnie telefonicznie. Twierdził, że jego kolega z urzędu gminy nie zgadza się, aby mi oddać psa. Z tym jego kolegą jestem w konflikcie w związku z nieodśnieżaniem przez Urząd Gminy drogi publicznej przed moim gospodarstwem. On jest odpowiedzialny za zlecanie odśnieżania pługowi śnieżnemu dróg gminnych lecz niestety notorycznie pomija kolonię na której mieszkam.
W związku z tym były napięcia pomiędzy nami i jest mi nieżyczliwy, zresztą tak samo jak jego ojciec, po którym odziedziczył stanowisko w Urzędzie Gminy. Bo w mojej gminie stanowiska się dziedziczy :))) Ludzie na stanowiska nie są wybierani według wykształcenia, doświadczenia i umiejętności, lecz według koneksji i znajomości z panią wójt.

Gdy pojechałam po pieska osobiście wraz z przyjaciółmi - właściciel schroniska wezwał policjantki, które mnie boleśnie poturbowały przed schroniskiem, mimo, że spokojnie opuściłam teren schroniska po ich wezwaniu do jego opuszczenia. Na terenie schroniska także zachowywałam się nieagresywnie - dyskutowałam z właścicielem schroniska próbując go nakłonić aby wydał psa dla mnie zgodnie z obietnicą zawartą na protokole, który podpisałam wydając tymczasowo psa do schroniska ze względu na szczenięta wymagające odkarmienia.
Inaczej suka by nie opuściła mojego gospodarstwa - gdyby nie te szczeniaki. Potem dowiedziałam się, że standardowo ślepe mioty schroniska w tym to także uśmiercają. W tym przypadku podobno zrobili wyjątek i pozwolili szczeniakom żyć. Raczej nie z litości, lecz by mieć pretekst do zatrzymania suki.

Teraz jestem fałszywie oskarżona i nękana sprawą o rzekome pobicie policjantek, których oczywiście nie pobiłam. Jakbym mogła? Ja, spracowana rolniczka? Niespodziewająca się ataku? Sama jedna dwie szkolone do bicia ludzi funkcjonariuszki policji?

Natomiast moja skarga jak i skarga moich przyjaciół na brutalność policji zostały zupełnie bez echa, tak, jakby w ogóle tych skarg nie było. Prokuratura nie zajęła się dalszym procedowaniem tej sprawy. Umorzyła postępowanie mimo naszych zeznań i skarg.

Zostałam dotkliwie pobita i winne tego pobicia i rozstroju zdrowia policjantki nie poniosą żadnej odpowiedzialności ani kary za to co mi zrobiły.

Natomiast Ja sama przewrotnie będę sądzona o coś, czego nie zrobiłam. Taki jest efekt działania ludzi z gruntu złych. Do nich należą podłe donosicielki, które wykorzystały mnie dla swoich egoistycznych celów darmowego campingu - a niezadowolone z braku darmowego wyżywienia, które sobie ubzdurały, że na gospodarstwie za darmo dostaną, ze standardu domu do którego się wtryniły na własne usilne życzenie, a w którym według uzgodnień przed przyjazdem i tak nie miały mieszkać lecz w swoim namiocie i o którego niedokończonym remoncie zostały dokładnie poinformowane przez przyjazdem, więc dokładnie wiedziały w co się pakują, a wcześniej mieszkały na budowie w Niemczech i im tamtejszy remont nie przeszkadzał mimo, że nie zostały nakarmione za friko, jak to się stało ostatecznie na moim gospodarstwie. Mimo darmowego pobytu na moim gospodarstwie - naskładały ochoczo całe mnóstwo donosów tu, tam i siam szukając dziury w całym, mało tego - nawołując inne łachudry do składania donosów na mnie. Tak podziękowały za darmową gościnę.

Lesbijki czytając przed przyjazdem na me gospodarstwo mego bloga i będąc dokładnie zorientowane w relacjach moich i sołtyski - wykorzystały one także stary mój konflikt i sołtysowej, która nie może znieść, iż samotna dziewczyna z miasta zamieszkała 700 metrów od jej "drogocennego" męża i którą w związku z tym skręca zazdrość od dnia, w którym wprowadziłam się na swoje gospodarstwo szerząc popłoch wśród lokalnych kobiet - swoją niezależnością i samodzielnością oraz niebanalną osobowością – prosto z mego gościnnego gospodarstwa które je przyjęło na darmowe wakacje polazły podle knuć z sołtyską przeciwko mnie. Napuściły na mnie wtedy lokalne urzędy zdominowane przez krewniaków i kolesi mieszkających w sąsiedztwie wieśniaków: policję, weterynarię, urząd gminy.

Policjantki? Gdy wcześniej tego dnia wzywałam policję, aby pomogła mi w związku z wyłudzeniem psa i jego bezprawnym przetrzymywaniem przez schronisko w Bystrym - nie przyjechały.

Przyjechały dopiero, gdy na Komendę zadzwonił właściciel schroniska. Nawet go nie wylegitymowały. Widać się znali wcześniej. Także na policjantkach nie zrobił żadnego wrażenia zaniedbany, czarny z brudu pies przetrzymywany w brudzie w klatce, na zapleczu schroniska. Policjantki jakby oślepły!

Zamiast wlepić właścicielowi mandat za zaniedbywanie psa sponsorowanego przez Urząd Gminy Kowale Oleckie - rzuciły się na mnie, gdy Ja oświadczyłam, że jadę złożyć doniesienie o znęcaniu się i zaniedbywaniu mojego psa w schronisku w Bystrym.

To był duszny dzień końca kwietnia. Tuż przed burzą. Ja pobita, poturbowana, powykręcana, ręce ciasno skute kajdankami od tyłu, ściśniętymi tak, że kajdanki wżarły się na pół centymetra w ciało - dusiłam się i wołałam o pomoc, o adwokata, o lekarza. Dopytywałam się za co jestem uwięziona. Nikt mi nie pomógł. Policjantki zatrzasnęły drzwi klatki, w którą mnie wrzuciły na podłogę jak świnię rzeźną i porwały mnie z ulicy w Bystrym wpierw do miejskiego szpitala w Giżycku, przed którym straszyły mnie i mi wmawiały, że to dom dla umysłowo chorych i zostanę tam uwięziona na bardzo długo bez możliwości kontaktu z moją rodziną i powrotu do moich pozostawionych na gospodarstwie zwierząt, a przedtem straszona poniżejącym badaniem ginekologicznym na siłę i wbrew mojej woli, a po badaniu przez jak się okazało zwykłego lekarza, który stwierdził u mnie stan tuż przed udarem mózgu - stan w który mnie wprawiły owe dwie policjantki z Giżycka - zawiozły mnie na komendę w Giżycku, gdzie moje rzeczy osobiste wysypały na stół i grzebały w nich - w tym w komórce, którą uszkodziły. Być może założyły podsłuch, bo wynosiły tę komórkę gdzieś na piętro by w niej manipulować.

Mnie samej kazano dmuchać w alkomat, jakbym była pijana. Alkomat potwierdził 100 procent trzeźwości. Byłam oczywiście całkowicie trzeźwa i nic nie wskazywało na to, aby było inaczej. To poniżające zmuszanie skutej kajdankami, bladej i osłabionej z niedotlenienia dziewczyny do dmuchania alkomatu to nadużycie i łamanie praw obywatelskich. O tym szokującym pobiciu nie wspomnę. Mało mnie nie udusiły w tym radiowozie.

Zostałam potraktowana jak jakiś ostatni bandzior i kryminalista, a nie normalny obywatel, który spokojnie przyjechał odebrać swojego psa ze schroniska według wcześniejszych ustaleń z dnia zabrania psa z gospodarstwa. Psa, który według obietnic urzędasów miał być tam tymczasowo, do czasu odchowania szczeniąt.

A wszystko zaczęło się od dwóch... (tu się ciśnie mi na usta soczyste słowo na "k", ale oszczędzę Wam tego) niezadowolonych letniczek, które wyłudziły ode mnie darmowy pobyt na moim gospodarstwie za pośrednictwem portalu CouchSurfing.

W swoim lizusowskim liście napisanym do mnie, w którym prosiły o możliwość przyjazdu na moje rancho pod namiot na darmowy camping napisały: "nie będziemy sprawiać żadnych problemów, zajmiemy się same sobą, jak trzeba to coś w domu pomożemy". Chyba nie muszę dodawać, że z tych czczych obietnic się nie wywiązały. Nie było z ich strony żadnej dobrowolnej pomocy w czymkolwiek. Pierwszego dnia nakarmiłam obie całkowicie za darmo mając nadzieję, że następnego dnia one się zrewanżują fajnym posiłkiem - jak zwykłe bycie fair i dobre maniery nakazują. Niestety - zawiodłam się. Nie było żadnej mowy o ich dzieleniu się ze mną czymkolwiek. To co im przygotowałam, owszem, zjadły.
Niestety - nawet talerza po sobie nie zmyły. I tak było przez cały ich pobyt. Miały spać w  swoim namiocie, ale już pierwszego dnia wlisiły się do mojej sypialni i tam koczowały kilka dni. Oczekiwały ode mnie ponadto wbrew wcześniejszym ustaleniom, że to Ja będę dwie dorosłe kobiety karmić przez 2 tygodnie ich pobytu. Nie zgodziłam się. Powiedziałam, że mnie na to nie stać i że to nie tak miało wyglądać. Iż powinny się dokładać do wspólnego wyżywienia, a nie oczekiwać, że ja im będę sponsorować jedzenie.

Niestety zaskoczyły mnie niemiłą informacją, że są bez kasy. Iż pieniądze które miały mieć na swoje wyżywienie - wydały na dojazd (pierwotnie miały jechać za darmo stopem z Krakowa, ale w końcu najpierw urządziły sobie wycieczkę do Berlina i z Berlina przez Warszawę przyjechały spłukane do mnie, by na mnie żerować). Wobec powyższego postawiły mnie w niezręcznej sytuacji przed faktem dokonanym. Ostatecznie zlitowałam się nad nimi i powiedziałam, że spróbuję je wyżywić dzieląc się swoim jedzeniem, pod warunkiem, że mi na gospodarstwie pomogą w pracy.
Niechętnie zgodziły się. Zaproponowały, że będą pomagać ledwo 2 godziny dziennie. Dwie godziny dziennie pomocy od miastowych lalek, które nie potrafią nic na gospodarstwie robić, to żadna pomoc, tylko zawracanie gitary. Nie zgodziłam się. Powiedziałam, że to powinno być co najmniej 5 godzin, gdyż  nie są wydajne i nic nie potrafią robić takiego, co ja potrzebuję. Niechętnie przystały na to. Dałam im cokolwiek łatwego do roboty, aby cokolwiek robiły, a nie tylko na mnie żerowały.

Pomagały w ten sposób przez dwa dni po 5 godzin, a Ja im w zamian za to gotowałam posiłki 3 razy dziennie. Spały do 10 rano, więc późno zaczynały pomagać i w sumie kończyły także późno bo ok. 15.00, jadły posiłek i zanim nażarły się był już wieczór. Niewiele czasu na zwiedzanie okolicy. Tak więc gnieździły się cały czas w mojej sypialni. Gdy wychodziły w pole wycinać gałęzie - zadanie, jakie im powierzyłam - trwożliwie zabierały ze sobą torbę z dokumentami. Teraz wiem dlaczego - już wtedy musiały knuć przeciwko mnie i nie chciały, abym przypadkiem poznała ich dane osobowe i adresowe, które powinny były mi okazać po przyjeździe, a czego nie zrobiły. Co prawda, nie mam zwyczaju szperać moim gościom w ich torbach, ale to ich zachowanie zastanowiło mnie. Widać miały od początku nieczyste intencje i nie chciały, abym poznała ich dane adresowe w razie jakiegoś ich numeru i konieczności wytoczenia procesu. Teraz  mam z tym problem, gdyż oczerniają mnie i szykanują w Internecie, a Ja nie znając ich adresu nie mogę założyć im sprawy o ochronę dóbr osobistych.

Jak widać, wbrew zapewnieniom sprowadziły na mnie całą fatalną serię problemów i nieprzyjemności. Przez nie straciłam psa, mnóstwo nerwów, mam teraz przeciwko sobie proces na podstawie fałszywego oskarżenia. To wszystko za ich sprawą. Te kobiety są bez czci i honoru. Może dlatego, że nie są to prawdziwe kobiety, lecz odmieńce? Ale czego się spodziewać po wynaturzonych lesbijkach???

Mało tego, że te dwie sprowadziły na mnie całą serię nieszczęść - to jeszcze im nie wystarczy. Ich mściwość nie zna granic. Obecnie od miesięcy zajmują się szkalowaniem mojego dobrego imienia, szykanowaniem mnie w Internecie, pomawianiem mnie, rozsyłaniem oszczerczego spamu, nagabywaniem moich znajomych i namawianiem ich do składania donosów na mnie oraz nawoływaniem rozmaitych przypadkowych łachudr do składania donosów na mnie. Tyle mnie spotyka za to, że lekkomyślnie, tolerancyjnie i ufnie wpuściłam do domu dwie obłudne lesby.

Lesbijki były u mnie ponad rok temu, w sierpniu 2013r. Ten ich pobyt do tej pory odbija mi się ciężką czkawką. Teraz przez nie czeka mnie proces z oskarżenia policjantek, które mnie pobiły. Zastanawiam się, czy gdyby te dwie policjantki zabiły mnie lub pośrednio doprowadziły do śmierci przez  uduszenie lub udar mózgu, to czy też me zwłoki chory system organów ścigania i sądownictwa wlókł przed sąd za rzekome absurdalne pobicie policjantek?

Chore społeczeństwo. Chory system prawny. Umysłowo chore organy ścigania. Za konieczne przytrzymanie zwierzęcia na łańcuchu aby zwierzak nie pogryzł durnej turystki lub krzywdy szczeniakom nie zrobił straszą mandatami, a bezbronnych, niewinnych ludzi agresywnie  napadają i bezkarnie skuwają na 20 centymetrowym łańcuchu zwanym kajdankami :(((

To zabronione jest trzymanie na łańcuchu groźnego zwierzaka, który gryzie, a nie jest zabronione trzymanie na łańcuchu spokojnego człowieka? To kim jest człowiek dla tych oszołomów? Śmieciem???!!! Śmieciem gorszym od zwierzęcia??? Nie zasługującym na żadne prawa? Żadne poszanowanie nietykalności osobistej, szacunek i zachowanie godności osobistej?

Wlec kobietę po ziemi jak wór kartofli? Przewracać, szarpać, wykręcać ręce, bolesne barki (barki i kręgosłup mam kontuzjowane po wypadkach) i zastraszać? Tak wolno w tym kraju? Co za skurwysyn wymyślił takie bezprawie???!!! Dorwać chuja i pod ścianę go! :((( Niech wszyscy ci, którzy tworzą teraz kolejne pierdolnięte przepisy – niech się łaskawie pod nimi podpisują. Gdy nastanie pełna wolność, trzeba będzie ich znaleźć i odpłacić pięknym za nadobne!

Tak jak Żydzi znajdowali przez lata powojenne swoich oprawców i stawiali ich pod sąd i skazywali na dożywocie lub karę śmierci za zbrodnie i krzywdy im wyrządzone podczas II Wojny Światowej.

W Polsce za zbrodnie czasów PRLu nikt nie został osądzony ani skazany.
Mimo ewidentnych dowodów i licznych świadków, procesy toczą się latami i nie dochodzi do żadnych skazań. Ci, co mordowali lub kazali mordować – żyją sobie bezkarnie na wysokich emeryturach, a osoby, które dawniej nękali – zamordowani w więzieniach ubeckich lub na ulicach, a jeśli przeżyli to są teraz na głodowych rentach lub emeryturkach i z trudem wiążą koniec z końcem.

Nie ma sprawiedliwości ani uczciwej władzy w tym kraju. Polska zasługuje
na lepszych ludzi u sterów. Na porządnych, uczciwych, sprawiedliwych patriotów, dobrych i mądrych   gospodarzy. Wybierzcie takich następnym razem. Przestańcie głosować na komuchów i POpaprańców. Proszę.
Chcę żyć w bezpiecznym kraju, gdzie policja się na mnie nie rzuca, nie tłucze mnie, a jeśli to zrobi - nie uchodzi to jej bezkarnie.

środa, 8 maja 2013

Schronisko wykąpało psa


W związku z trwającą w Internecie nagonką na mnie zorganizowaną przez dwie lesbijki z Krakowa: Izę U. (jak się przedstawiła mnie) oraz jej kochankę Martę P., poniżej prezentuję moją odpowiedź na ich szkalowanie mnie i mojego dobrego imienia.

Jak wynika z nowych, świeżo zrobionych zdjęć schronisko wykąpało psa, by, jak mniemam, zrobić foty na pokaz. Jednak w dniu naszej wizyty w schronisku – pies był cały czarny z brudu, co świadczy o tym, że nie jest tam pod właściwą opieką. 

Natomiast lesbijki z Krakowa wyłażą ze skóry, aby jak najbardziej skrzywdzić mnie i mojego psa – stają na głowie by mój pies pozostał do końca życia za kratami. Sunia Satja u mnie miała bardzo dobrze - mnóstwo wolności i swobody. Teraz jest unieruchomiona w ciasnej klatce i nie ma szans się wybiegać, a to dalmatyńczyk, który musi się dużo ruszać. Schronisko nie jest w stanie zapewnić mojemu psu codziennego wybiegu. Pies jest trzymany w klatce jak świnia i jak świnia był brudny, gdy tam pojechaliśmy w pamiętny piątek kwietnia po odbiór suczki.

Saba siostra Satji i kicia Miriam - przyjaciółki na zielonym wzgórzu.

To niesamowite jak te dwie dziewczyny zaprzyjaźniły się ze sobą blisko :)
Kicia z lubością ociera się i wtula w Sabę,
a Sabunia z zadowoleniem merda ogonem i czule obwąchuje i liże kicię.


Co do łańcucha - łańcuch to żadne znęcanie się. Wszystkie psy podwórkowe w Gminie Kowale Oleckie są na łańcuchach i nikomu to nie przeszkadza – ani Urzędnikom z Gminy, ani weterynarzom powiatowym, ani żadnym Towarzystwom Opieki nad Zwierzętami. Tak się tutaj trzyma psy na wsiach i tyle.


Tak trzyma się duże, groźne psy w gminie Kowale Oleckie - na łańcuchach. 
Śpią w dziurze wydłubanej w ścianie obór. 
Na zdjęciu pies jednego z miejscowych chłopów. 
Większość chłopów tutaj tak właśnie trzyma psy i 
nikt na nich nie nasyła weterynarii ani urzędników z Gminy, ani TOZu.

Gdy lesbijki Iza i jej kochanka Marta były u mnie na gospodarstwie - suczkę uwiązałam, aby ich nie pogryzła, bo to pies stróżujący, który nie toleruje obcych. Lesbijki były u mnie raptem 3-4 dni, a narobiły szkód i problemów i przykrości na cały rok. Idąc tutaj na moje gospodarstwo i potem z niego wyjeżdżając na pewno widziały po drodze mnóstwo psów na łańcuchów lub bezpańsko biegających po wsi. Nie interweniowały. Przyczepiły się tylko do MOJEGO PSA i moich zwierząt, zwłaszcza moje konie im przeszkadzały.

To z ich winy jestem w ciężkiej sytuacji finansowej i materialnej, bo swoimi złośliwymi donosami postarały się, aby odebrać mi jakąkolwiek pomoc finansową czy fizyczną. W moim odczuciu to złe kobiety i nie życzę nikomu, aby ich gościł u siebie. Z tego co widzę, mają tendencję do wyszukiwania dziury w całym i zupełnie ich sumieniom nie przeszkadza, że są u kogoś w gościach i to zupełnie za darmo. Może po prostu nie mają sumienia? Po osobach tego typu – czyli po lesbijkach – nie spodziewam się wielkiej moralności z racji moim zdaniem wypaczonej orientacji seksualnej. Sądzę, że one żyją w przekonaniu, że ich żadne kanony zwykłej, ludzkiej przyzwoitości nie obowiązują. Skoro mogą się bezkarnie gzić - to mogą też i bezkarnie podkładać świnię, Gospodyni u której nocowały za darmochę.

Także gdy były w gościach u Niemców, którzy remontowali swój dom, bardzo wnikały, czy oni remont przeprowadzają zgodnie z przepisami budowlanymi. Bardzo to je interesowało. Pozostawiam to do rozwagi czytelników – czemu aż tak je to zajmowało. Być może na nich też chciały coś wymusić?

Do mnie przyjechały na darmowy wypoczynek. Wspaniałomyślnie udostępniłam im moją łąkę, gdzie mogły się rozbić ze swoim namiotem. Miały mieć ze sobą swoje wyżywienie i nie sprawiać mi żadnych kłopotów. Tak jak obiecywały. W słoneczną pogodę byłam skłonna nieodpłatnie pożyczyć im mój ponton, aby mogły sobie popływać na pobliskim jeziorze. 

Tymczasem, gdy przyjechały na moje rancho, zaczęło się od wymuszeń z ich strony. Zażądały pokoju w moim niewyremontowanym z braku funduszy domu. Korzystały z mojego domu za darmo. Nakarmiłam też je za darmo, bo nie miały nic do jedzenia ze sobą i wyczekiwały, że ja je nakarmię.

Wieczorem okazało się, że wybrały się do mnie na dwutygodniowe wakacje bez grosza, licząc na drapane. Postawiły mnie przed faktem dokonanym, co bardzo było mi nie na rękę, bo absolutnie nie stać mnie na darmowy sponsoring bogatych mieszczek. Stawiając mnie w niezręcznej sytuacji postąpiły bardzo nieładnie. Dziwi taka postawa roszczeniowa takich kobiet niby kulturalnych, a na pewno bardzo elokwentnych. Mnie nie stać na utrzymywanie obcych, dorosłych kobiet pracujących zawodowo, które powinny mieć pieniądze ze sobą na swoje potrzeby, skoro wybrały się na wakacje. 

Nie spodziewałam się tego po nich, bo twierdziły, że mają dobre prace gdzie zarabiają pensje. 
Niechętnie zgodziłam się je sponsorować, pod warunkiem, że mi pomogą na gospodarstwie w moich pracach. Pomagały w sumie 10 godzin - po 5 godzin dziennie w ciągu dwóch dni, a były u mnie 3 pełne dni, a czwartego z rana oświadczyły, że wyjeżdżają.

W moim odczuciu najwyraźniej nie chciało im się pomagać. Najwyraźniej liczyły na lekkie, przyjemne i przede wszystkim sponsorowane przeze mnie wakacje. 

Dziwi mnie co wypisują o moim domu - bo miały ze sobą swój namiot i mogły w nim spać. Mogły i miały w nim spać wg uzgodnień przed ich przyjazdem. Nikt ich nie zapraszał do mego domu, aby tu nocowały. Wprosiły się na chama, a teraz jeżdżą po mnie w Internecie za mój dom. W moim przekonaniu, to jest wielkie, prymitywne chamstwo świadczące o egoistycznej postawie roszczeniowej zblazowanych mieszczek przyzwyczajonych do tego, że im się wszystko należy za darmo. 

Co do łąki i miejsca pod namiot - zaniosłam ich namiot na ogrodzoną łąkę, gdzie nie miały dostępu moje konie, tak, aby nie uszkodziły im przypadkiem namiotu. Postawiłam namiot na wzgórzu, gdzie trawa była niska i blisko było do ścieżki polnej prowadzącej do mego domu. Ponadto z tego miejsca miały ładny, panoramiczny widok na okolicę w tym stawy rybne sąsiada. Jakież moje zdziwienie było, gdy poprosiwszy Martę o pomoc w rozłożeniu tego namiotu - zamiast niej przyszła najwyraźniej o Martę zazdrosna Iza i przeniosła namiot pod las, w największe możliwe chaszcze. Tam ten namiot rozłożyła, ale mimo to, że namiot stał gotowy do przyjęcia letniczek - nie zechciały nocować w nim, lecz uparcie nocowały w moim pełnym gruzu domu. 

Dla mnie to była dziwna sytuacja. Także chodzenie Izy po moim gospodarstwie i robienie zdjęć bez mojej zgody. Nigdzie nie poszły na spacer na wieś by pozwiedzać czy się przejść, tylko uparcie siedziały na moim gospodarstwie i węszyły po to, by w kilka minut po opuszczeniu moich włości napuścić na mnie kogo się da. 

Dziwi to tym bardziej, że rozstałyśmy się spokojnie i w zgodzie, co więcej, gdy się żegnałyśmy, jeszcze próbowałam załatwić im podwózkę do PKSu, bo szły na piechotę na przystanek w Kowalach Oleckich, a tam mało kto się zatrzymuje na tej trasie, bo to autostopowo martwa strefa.

W moim odczuciu, te osoby w sposób perfidny nadużyły mojej gościnności i przyczyniły się do przykrych kontroli w moim gospodarstwie w wyniku których przez zaskoczenie straciłam mojego ukochanego psa Satję. Ale to mało. Te, moim zdaniem z gruntu fałszywe i złe, egoistyczne kobiety - wyłażą nadal ze skóry, aby mój pies pozostał dożywotnio w więzieniu, a mnie odciąć od jakiejkolwiek pomocy i wsparcia. Zrobiły wiele, aby mnie pozbawić jakiejkolwiek pomocy. Napisały oszczercze listy, które wysłały do miejsc, z których miałam wcześniej nieco pomocy fizycznej na gospodarstwie. Odcięły mnie od tej pomocy. Widać im sprawia chorą satysfakcję gnębienie mnie i zatruwanie mi życia. Po prostu brak mi słów :( Taka niewdzięczność za moją dobrą wolę i gościnność :( Po prostu ohyda. 
Odradzam komukolwiek goszczenie tych lesbijek pod swoim dachem.

Zdecydowanie odradzam komukolwiek goszczenie za darmo czy nawet odpłatnie tych dwóch kobiet pod swoim dachem. W moim odczuciu, nie są godne, by być goszczone przez kogokolwiek, a zwłaszcza na gospodarstwach rolnych. Moim zdaniem, stanowią potencjalne zagrożenie dla każdego gospodarstwa rolnego, gdyż znajdują przykre upodobanie w doszukiwaniu się dziury w całym i donoszeniu o wszelkich ich zdaniem niedociągnięciach gospodarstwa do różnych instytucji. 

To tyle na temat doctorprinter jak się opisały na Couchsurfingu. 

Jeszcze co do mojego psa - to poznałam fajnych, uczciwych i porządnych ludzi - o dziwo także z Krakowa - którzy zaoferowali na piśmie wspomagać mnie w zakupach karmy dla Satji, w czasach, gdy nie będzie mnie na nią stać. To są bardzo dobrzy, prawdziwie życzliwi mi ludzie, którzy sami zaproponowali mi, że pomogą odzyskać mi mojego pieska. Stosowne pisma zostały wysłane. Czekamy na odpowiedź Urzędu Gminy Kowale Oleckie. 

Co do niechcianej ciąży Satji w wyniku której ją straciłam - pies, który ją zapłodnił to pies sołtyski - tej samej, która tak chętnie doradziła lesbijkom, aby mnie podkablowały do TOZ, weterynarza powiatowego i Urzędu Gminy. Ta sama, która to tak chętnie mnie obgaduje i tak chętnie nadstawia ucha na wszelkie ploty ze mną związane oraz która tak chętnie dodaje od siebie różne podłe pomówienia nie mające nic wspólnego z prawdą.
Co skandaliczne - ten sam pies, czyli pies sołtyski nadal szwenda się bez nadzoru po moim gospodarstwie, tym razem obgryzając drzwi ganku na którym trzymam drugą sukę z cieczką – Sabę. Podejrzewam, że celowo go puszcza na moje gospodarstwo, aby mi uprzykrzyć życie i spowodować kolejne problemy z kolejną niechcianą ciążą kolejnej mojej suki.


Saba - rodzona siostra bliźniaczka Satji. Saba mieszka ze mną na gospodarstwie,
gdzie do niedawna mieszkała też Satja.
Saba uwielbia gdy się ją smyra pod uszami i masuje po szyi... :)
Saba jest na zielonej trawce, na swobodzie, korzysta z pięknej, ciepłej i pachnącej kwiatami wiosny
 - a jej siostra rodzona Satja siedzi w więzieniu, za kratami, w smrodzie, wśród stada niechcianych, skowyczących kundli :(((.
Czytelnicy sobie sami odpowiedzą na pytanie, co to za kobiety gościły u mnie za darmo na gospodarstwie ledwo 3-4 dni i do tej pory mszczą się na mnie i na moich zwierzętach robiąc nam krzywdę i przysparzając coraz to nowych przykrości i bratając się z od lat nieżyczliwą mi sołtyską. 

Sołtyska też bredzi, że rzekomo mi w czymś kiedyś pomogła i chciała pomóc. To absurd. Nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Od początku było dokładnie odwrotnie. Bruździła mi od początku mojego zamieszkania we wsi, świadomie działała na moją szkodę i nadal to robi - dlatego jej nie lubię. Jej postępowanie i podłe zagrywki wobec mnie, a niekiedy także moich gości - to jeden z powodów, dlaczego myślę o niej jako o zimnej babie bez serca i sumienia.. 

Natomiast lesbijki - osoby z zewnątrz - sprytnie wykorzystały zastane chore relacje, aby je wykorzystać dla swoich mściwych celów. Osobom tym, niby tak rzekomo „żywotnie zatroskanym” poziomem warunków mieszkalnych w moim domu i niby tak "zatroskanym" bezpieczeństwem i dobrostanem moich zwierząt – zupełnie nie przeszkadza, że sołtyska wraz z którą przeciwko mnie uknuły spisek i napuściły na mnie wszelkie możliwe instytucje, a która obecnie na swoim terenie prowadzi agroturystykę, gdzie udostępnia odpłatnie domki letniskowe na wysepce nad jej stawem rybnym – łamie wszelkie możliwe przepisy sanitarne i bezpieczeństwa w sposób wołający o pomstę do nieba.


Agroturystyka u sołtysowej, która napuściła na mnie policję, weterynarzy powiatowych,  Urząd Gminy i  TOZ w zeszłym roku, po tym jak się spiknęła z lesbijkami z Krakowa, które wyłudziły ode mnie darmowy pobyt na moim gospodarstwie, po to by krótko po opuszczeniu mojego gospodarstwa, nakablować na mnie, gdzie się da i u kogo się da.
W tle staw rybny i domki letniskowe dla turystów. W stawie stoją słupy energetyczne przewodzące prąd. Stawy te zostały utworzone przez nielegalne zalanie łąk bez jakichkolwiek pozwoleń. Domki letniskowe dla turystów stoją nad wodą z której kiedyś popłynie prąd który zabije letników. Z tego samego zbiornika wodnego są pojone cielęta.
One też się kiedyś usmażą żywcem.  Wystarczy jedno przebicie. A słupy energetyczne ulegają korozji stojąc latami w wodzie. Kiedyś prąd przez nie płynący spłynie do stawu i zabije kupę wędkarzy i zwierząt gospodarskich.
Wszelkie zasady bezpieczeństwa złamane. Karygodne zaniedbanie wołające o pomstę do nieba. 

Lesbijek zupełnie nie oburza fakt, że staw sołtyski został utworzony poprzez nielegalne zalanie łąk wraz ze stojącymi na nich słupami energetycznymi!

W wyniku tego procederu - słupy energetyczne stoją w wodzie stawu. Wokół stawu pasie się 7 cieląt, które piją wodę właśnie z tego stawu i które wchodzą do tego stawu. Poza tym, oprócz zwierząt – do stawu mają dostęp liczni wędkarze, którzy łowią z niego odpłatnie ryby.

Słupy energetyczne stoją w środku stawu. Druty energetyczne wiszą nisko nad wodą.
Wystarczy silniejszy wiatr, który zerwie te druty lub podpity wędkarz, który zapragnie pobujać się na tych drutach, a dojdzie do wielkiej tragedii.
Te słupy ulegają od dziesięcioleci korozji i kiedyś prąd płynący po drutach spłynie do stawu, w którym pływają ludzie i są pojone zwierzęta itd.

No, ale tych słupów panie lesbijki nie zdążyły sfotografować i opisać do Sanepidu i zakładów energetycznych oraz na policji i do Inspektoratu Weterynarii w Olecku, bo były zbyt zajęte szkalowaniem mojego dobrego imienia. Ocenę sytuacji i postępowania tych dwóch pań i pani sołtyski Czukt pozostawiam czytelnikom do oceny.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Podstępne lesbijki

Po Brytyjkach przyjechały 2 lesbijki. Jedna 38 lat, druga 25 lat i brzydka jak krokodyl. Chciałam pokazać, że nie mam uprzedzeń i jestem tolerancyjna, więc zgodziłam się na ich przyjazd. Teraz, po ich pobycie - już mam uprzedzenia. Nie sądziłam, że to takie podłe, podstępne, fałszywe babska. Narobiły mi szkód, dodały dodatkowej papierkowej pracy i zafundowały nieprzyjemności. Nigdy więcej lesbijek w moim domu nie ugoszczę. Ani na gospodarstwie. Na samą myśl o tym, że udostępniłam im swoją sypialnię - robi mi się niedobrze. Pierwotnie miały spać w swoim namiocie, ale nahalnie wprosiły mi się na chatę, bo padało, a łóżko w sypialni akurat było wolne, gdyż Amerykanie nie dojechali.

Nocowały w moim domu 3 dni. Żarły za darmo i nocowały za darmo. Chyba liczyły na to, że będą tak żerować na mnie całe 10 dni ich planowanego pobytu, bo okazało się, że przyjechały bez grosza na własne wyżywienie i ani myślały by czymkolwiek dokładać się do wspólnego stołu.
Wymusiły na mnie układ typu "pomoc na gospodarstwie w zamian za wyżywienie" do którego wówczas nie byłam przygotowana. Było mi to nie na rękę, bo nie umiały nic, co by się przydało na gospodarstwie. Na siłę wyszukałam im jakieś zadanie, aby nie żerowały na mnie tak całkiem. Robota znudziła im się po dwóch czy trzech dniach. Nie chciało im się nic robić, ale żreć moje skromne zapasy - jak najbardziej.

Nie zgodziłam się. Powiedziałam, aby sobie same kupowały jedzenie w sklepie, skoro nie chcą pomagać mi, bo ja nie jeleń by je sponsorować. Czwartego dnia z rana opuściły moje gospodarstwo bez wcześniejszego uprzedzenia. Jakby nigdy nic. Wstawiły kit, że ktoś im tam zachorował i muszą wracać. Ale ledwo wyszły z mojego gospodarstwa - pognały do nieżyczliwej mi sołtyski co zwykła szczuć mnie psami, gdy przechodzę obok jej siedliska, i spiknowszy się z sołtyską, która tylko czeka na takie okazje by mi dokopać - z zemsty zdradziecko wraz z sołtyską napuściły na mnie Urząd Gminy, policję i inspektora weterynarii, sanepid!

Aż mnie zatkało, gdy się dowiedziałam, że skarżyły się w Urzędzie Gminy na warunki mieszkalne w moim domu. Przed przyjazdem wiedziały, że jest rozgrzebany remont, bo wynikało to z mojego profilu na Couchsurfing. Po co się pchały do środka? Miały ze sobą swój namiot i miały spać w swoim namiocie, a nie bezczelnie wpraszać mi się do chałupy. Tak było ustalone przed ich przyjazdem. Miały spać w swoim namiocie i nie naprzykrzać mi się. Miały się zająć same sobą. Ewentualnie posiłki miałyśmy robić wspólnie ze składkowych produktów. Raczej one powinny były fundować wspólne jedzonko i zająć się gotowaniem w zamian za użyczenie im mojej kuchni, garnków, naczyń. Tyle, że one przyjechały bez kasy i bez prowiantu!
Z pustymi rękami i brzuchami. Pierwszego dnia nakarmiłam je gościnnie za free. Następnego dnia powinny one były złożyć się na posiłki. Tak jest przyjęte w Couchsurfingu - że ludzie się dzielą posiłkami ze sobą na uczciwych zasadach, wcześniej z góry określonych. A tu lipa. Nie dość, że przyjechały do mnie dwa bezużyteczne dziwolągi, do tego bezczelne, leniwe darmozjady o bardzo wysokim mniemaniu o sobie i postawie roszczeniowej. One sobie ubzdurały, że ja będę dwie dorosłe baby karmić dwa tygodnie na mój koszt za free!

Normalnie szok. Pchać się komuś do chałupy, obżerać go, a potem go wszem i wobec oczerniać i inspektorów napuszczać!

Pięknie odpłaciły mi za gościnę. Była już policja, teraz jest kontrola weterynaryjna. Tak wygląda wdzięczność lesbijek z Krakowa. Darmowy pobyt na Mazurach i ich podłe donosicielstwo za moimi plecami. Brzydzę się takimi kreaturami :((

Nie dość że mam tutaj tony pracy na farmie, w obejściu i w domu - wszystko razem ponad moje siły, to te... kxxxx...jxxxxx dodały mi tu jeszcze dodatkowych zmartwień, stresów, nerwów i dodatkowej papierkowej pracy... Normalnie szlag mnie trafia!