Pokazywanie postów oznaczonych etykietą język angielski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą język angielski. Pokaż wszystkie posty

sobota, 22 lutego 2014

Naród kocha Indiankę :)


Indianka ma za sobą bardzo sympatyczny, słoneczny piątek. Był to dzień miłych niespodzianek. Indianka pracowała na dworze przed domem, gdy nadjechał listonosz Adam. Niestety, Pana Marka już na tym rewirze nie ma. Wielka to strata dla lokalnej społeczności. Wszyscy się bardzo z Panem Markiem zżyli. Rozwoził listy, paczki i dobre słowo od lat. Zawsze bardzo miły, pomocny, ludzki. Ile razy Indiance piłę odpalił, gdy nie mogła sobie z tym dać rady! Potrafił po godzinach pracy ofiarnie w swoim prywatnym czasie dostarczyć paczkę, zwłaszcza gdy zawierała żywe zwierzęta np. pisklęta. Robił to zupełnie sam z siebie nie czerpiąc z tego tytułu żadnych profitów. Strasznie Indiance doskwiera brak Pana Marka.
Pan Adam nie jest zły, ale to nie to samo co Pan Marek. Pan Marek to prawdziwy posłaniec niczym Merkury :) Nawet patronem jego znaku zodiaku jest właśnie Merkury czyli mitologiczny posłaniec.
Przyjechała od Ani paczuszka z anglojęzycznymi powieściami (yahoo! :D) oraz powidełka porzeczkowe własnej roboty, a także słoiczuś z podgrzybkami.
Słoiczuś zawierał tak pyszną zawartość, iż zniknął w gardziołku Indianki niemal jednym haustem. Niedoczekał smażenia jajecznicy, do której się Indiana przymierzała. Wyborna zaprawa marynaty była tak smaczna (zaprawiana miodem i nie tylko) że zdarzyło się Indiance wypić ją jednym haustem zaraz po skonsumowaniu przepysznych grzybków.
Indianka ma słabość do grzybków. Wie o tym Radek i jakiś czas temu podesłał Indiance grzybnie do zaszczepienia pieńków. Jak się uda, będą własne grzyby.
Byłoby cudownie. Grzybnia na pniaku owocuje po 3 i więcej lat w kilku rzutach rocznie.
Dżemik porzeczkowy też smaczny. Taki gęsty jak galareta. Do ciasta smarowania w sam raz.
Indianka upiekła chleb czosnkowy i przymierza się do pieczenia ciasta. Tym razem będzie porzeczkowe, z warstwą porzeczek :)
Nadszedł też tajemniczy list od tajemniczej osoby z Warszawy. A w nim kolorowa gazeta ogrodnicza zachęcająca do uprawy własnego pięknego ogrodu warzywnego oraz kilka paczuszek użytecznych nasion. Piękna zachęta do ogrodniczenia :)
Indianka pięknie dziękuje Ani, Radkowi oraz tajemniczej osobie z Warszawy :) Bóg zapłać :)
Nadeszła też nowa Burda, która Indianka zaprenumerowała na pół roku, bo na dłużej niestety nie było ją stać, ale dobre i to. Już kilka czasopism z wykrojami ma. Jest podstawa do szycia nowych fajnych ubrań. Indianka chce wrócić do swojego wyuczonego rzemiosła czyli krawiectwa i szyć kreatywne, romantyczne rzeczy jakie lubi :) W tym celu potrzebuje wykroje. Co prawda jako wykształcony krawiec konstruktor modelarz odzieży potrafi sama konstruować od zera i modelować odzież, ale ma tyle pracy na farmie, że zabrakłoby jej czasu na mozolne konstrukcje. Trzeba sobie ździebko życie ułatwiać jak jest taka możliwość. Nadto sama Burda w sobie jest tak inspirująca, że warto ją mieć dla samej inspiracji :)
Teraz pora zdobyć sprawnego, ręcznego lub nożnego Singera w dobrym stanie, aby Indianka mogła szyć bez prądu.
Nadto Indianka woli maszyny z ręcznym lub nożnym napędem, gdyż są bardziej dokładne w szyciu (wygodniejsze zwłaszcza przy szyciu skomplikowanych elementów), a poza tym taka maszyna nożna potrafi wspaniale rozładować nadmierną energię motoryczną Indianki, która by inaczej mogłaby długo przy maszynie nie usiedzieć.
Urządzenia wymagające aktywnej współpracy rąk i nóg to coś dla Indianki.
Indianka zabrała skarby przywiezione przez listonosza do domu by się nimi nacieszyć wieczorową porą.
Wiosną czyli już niebawem będzie siać i zakładać z ogromną frajdą swój nowy ogród warzywny, latem będzie czytać książki angielskie wyciągnięta na łące w otoczeniu jej ukochanych zwierzątek, a zimą będzie szyć nowe kreacje :)
Ach, życie jest cudowne :)
W dodatku kilka fajnych osób zadzwoniło do Indianki i coś się będzie ciekawego na rancho Indianki latem działo :)
Póki co z wodą jest masakra - zamarzła dwa miesiące temu i nie ma bieżącej. Coś tam cieknie z trudem z rury w piwnicy, ale woda nie dochodzi do kuchni i Indianka ma problem z myciem i gotowaniem oraz kąpielą. Z trudem nabiera wody do gotowania z rury w piwnicy, do mycia nosi wodę wiadrami z rzeczki, bo szybciej i łatwiej, choć ciężej, bo kawał trzeba wiadra nieść, a następnie tę rzeczną wodę trzeba przegotować na piecu. Uciążliwe jest to jak cholera, no ale co robić. Woda wygląda na czystą, ale lepiej przegotować.
Jest jeszcze ciek wodny w którym woda jest idealnie czysta, ale trudno z niego coś nabrać, bo bardzo płytki, a dojście do niego bardzo niewygodne, bo błotniste. Tam poją się zwierzęta.
Indianka ma na podwórku starą zawaloną studnię, którą by warto oczyścić i udrożnić aby mieć własną wodę pod ręką. Trzeba to będzie zrobić.
Rachunek za wodę wodociągową za kolejny okres przyszedł o 500 procent wyższy. To jakaś paranoja :(. Jak można zrobić podwyżkę opłaty za wodę o 500 procent? Ani to woda gorąca jak w bloku. Ani dużego zużycia nie ma. A tu nagle 500 procent więcej. Normalnie szok.
Indianka musi znaleźć czas by zbadać ten absurdalny rachunek. Skąd taaaka podwyżka???
Indianka postanowila, że będzie zbierać deszczówkę do mycia. Miękka woda i czysta prosto z nieba. Idealna do podlewania roślin oraz do mycia włosów.
Rośliny Indianki bardzo lubią deszczówkę oraz wodę z oczek wodnych. Tego akurat nie brakuje na ziemi indiańskiej.
Co prawda deszczu teraz brak, ale na pewno będzie i to taki obfity, że aż będzie chlustało na boki.
Dzisiaj silna, gęsta jak mleko mgła zapowiadająca duże opady deszczu niebawem.
Wracając do tego co przyjemniejsze - Indianka chce znaleźć czas na chociażby przejrzenie swoich nowych skarbów.
Zacznie od czasopisma ogrodniczego :) Już niebawem siewy :) Ziemię jeszcze trzeba przygotować, ale z grubsza jest gotowa.
Jesienią i zimą konie skarmiała kostkami siana na terenie swojego planowanego warzywnika i konie spisały się na medal skopując tam ziemię porządnie kopytami. Permakultura w najczystszej formie :D Darń przekopana i zniszczona, obornik z ziemią wymieszany. Bosko :)
Będzie dużo mniej pracy wiosną przy kopaniu grządek pod warzywa :)
A i ogrodzenie Indianki bardzo pomocne będzie w ochronie warzyw przez indiańską zwierzyną. Gospodarowanie Indianki zgrabnie układa sie w ładną, sensowną i gospodarną całość :) Indianka rada z efektów swojej pracy :)