Pokazywanie postów oznaczonych etykietą hodowla drobiu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą hodowla drobiu. Pokaż wszystkie posty

piątek, 22 kwietnia 2016

Straszliwy wicher dmie

A wcześniej padał grad wielkości pestek czereśni.
Indianka nadal osłabiona (serce), ale zwierząt dogląda.
Indysia troskliwie wysiaduje jaja. Z takim poświęceniem, że aż sama się głodzi. Nie schodzi z gniazda by pić i jeść. Indianka zauważyła to, i nakłoniła indyczkę by zeszła z gniazda i najadła się oraz napiła.

Gdy ofiarny ptak pił i jadł, Indianka ostrożnie wyjęła jaja z gniazda, wyrzuciła brudną ściółkę (indyczka w ogóle nie wychodzi z gniazda, tylko robi pod siebie), pościeliła gniazdo czystą słomą. Delikatnie włożyła jaja do gniazda. Indyczka ponownie zajęła gniazdo i wysiaduje dalej.

W gnieździe jest 20 jaj. Ciekawe, ile się indycząt szczęśliwie wykluje.
Druga indyczka nadal znosi jaja. Indianka zbiera je i chowa, by indyczka więcej ich zniosła. Na razie zniosła 5 sztuk.

Będzie radość, gdy z tych wszystkich jaj zdrowe i mocne pisklęta się wyklują. Gdyby się to udało, Indianka by miała spore stadko indyków.
Sporo zboża trzeba będzie im kupić, aby taką gromadę wyżywić.
Indianka kilka jaj by chętnie wymieniła z jakim hodowcą, coby świeży dopływ nowych genów mieć.

sobota, 14 listopada 2015

Smak prawdziwego mięsa - bezcenny!

To uczucie, gdy zanurzasz twe zęby w PRAWDZIWYM MIĘSIE...
Smak prawdziwego mięsa... Mmmmm... Mmmmmmm...
Bezcenne :-) :-) :-) Cudo! Jaka rozkosz podniebienia! :-)

Indianka przyrządziła sobie gulasz z piersi naturalnie karmionego, na otwartych przestrzeniach jej zielonych łąk wybieganego indyka...
Fantastyczna sprawa! Cudowny smak wartościowego, czystego mięsa... Coś pięknego! Od dziś Indianka je tylko swoje mięso. I basta!

sobota, 31 sierpnia 2013

Kaczuchy

Kaczki francuskie piżmowe - stadko zarodowe i do wysiadywania jaj gęsich.
Para lęgowa gęsi i młoda gąska (chyba gąsek bo też trąbi, jak tatuś).
Gąsior z wielkim garbem na nosie.
Indyczęta - przyszłe nasiadki.
Jaśniejszy kaczor i kaczka ciemniejsza.
Kaczki francuskie piżmowe - stadko zarodowe.
Para lęgowa gęsi kubańskich garbonosych - ten większy to gąsior. Trąbi jak syrena okrętowa.

Wczoraj był wielce radosny dzień :) Upragniony transport przybył. Pierwszy z trzech ostatnio zaplanowanych interesów doszedł do szczęśliwego uwieńczenia. Przyjechały kaczuchy! Wraz z nimi para lęgowa gęsi kubańskich – gęś i gąsior oraz podrośnięta gąseczka. Gąsior trąbi jak syrena i ma garba mocniej zarysowanego. Jest też znacząco większy od gąski z którą przyjechał, ale szczerze mówiąc to nie jest większy od gęsi indiańskich, które tutaj już żyją 3 lata w zdrowiu i szczęściu. Gęsi indiańskie są dorodniejsze i wyglądają zdrowiej, ale nie rozmnożyły się. Może przekarmione? Indianka suto karmiła gęsi zimą owsem i ziemniakami oraz sianem. Może przekarmiła. Nie wiadomo dlaczego nie rozmnożyły się. A może to dwa gąsiory? Trudno zgadnąć. Indianka zaopatrzyła się w poradnik i zajrzała na forum drobiowe i już wie, jakie mogły być przyczyny. Chociażby brak gniazda. Gęsi sobie same nie zrobiły – trzeba im to gniazdo zrobić fachowo z opony.

Dzisiaj Indianka użyła oponę by im uszykować gniazdo. Napchała do niej trzcin. Teraz są cztery dorosłe gęsi i co najmniej jeden gąsior i gąska. Jeśli pozostałe dwie lub chociaż jedna jest samicą – to jest szansa że będą i od niej jaja, a dzięki gąsiorowi – będą to jaja zapłodnione i może się uda Indiance w przyszłym roku dochować z tych gęsi swojego potomstwa. Byłoby cudownie, gdyby się okazało że Indianka ma de facto 3 dorosłe samice i gąsiora. W sam raz. Od każdej gęsi niech będzie z 15 gąsiąt – to w przyszłym roku Indianka będzie jeść gęsinę i będzie miała wartościowe mięso na sprzedaż.

Kaczuchy będą wysiadywać jaja gęsiom, bo gęsi niechętnie je wysiadują. Dlatego Indianka je kupiła. Kaczuchy są fajne, dorodne, barwne.

Przyjechały też indyczęta. Indyczki też są dobre w wysiadywaniu jaj gęsich i kaczych, więc jest nadzieja, że w przyszłym roku na wiosnę dojdzie do naturalnych lęgów i Indianka dochowa się swoich gąsek, kaczek i indycząt.

Nie trzeba będzie już kupować i płacić drogo za drób i przesyłkę lub transport. Byle tylko wszystko zdrowo wyrosło i przeżyło nietknięte przez jakiegoś drapieżnika lub chorobę. Teraz trzeba zadbać należycie o to co się ma. Pozabezpieczać dokładnie kurniki i porządnie karmić drób. Rozbudować woliery. Uszczelnić. Kupić pszenicę i owies.

Idealnie byłoby posiać pszenicę i owies, ale niestety – nie ma czym zaorać ziemi. Na szczęście gęsi żywią się głównie trawą, a tego u Indianki nie brakuje. Mają co jeść przez pół roku w roku, a po pół roku od wyklucia są już gotowe do uboju.

niedziela, 25 sierpnia 2013

Pogrom kurcząt ???!!!


Indianka dzisiaj przeżyła chwile grozy. Rano wypuściła na dwór kurczaki. Poszła na łąkę wydoić kozy. Wróciła do domu zlać i przecedzić mleko i schłodzić w lodówce. Pozbierała jajka dla klientki. Po jakimś czasie wyszła na dwór i zauważyła, że coś mało kurczaków. Pusto. Ledwo garstka kilku sztuk zgromadzona pod ścianą. Wpadła w panikę. GDZIE RESZTA??? Przerażona obeszła całe podwórko. Zanurzyła się w chaszcze za domem. GDZIE MOJE KURCZACZKI??? Przypomniała sobie, że wcześniej słyszała głos jastrzębia. “Kurna chata! Dopadł moje kurczęta???” - Indianka załamała się. Wyglądało na to, że ponad połowa kurcząt wytłuczona. Zaczęła przeczesywać chaszcze w poszukiwaniu niedobitków. Wybierać je i wyłapywać. Na tym procederze zeszło jej parę godzin. Nogi podrapane ostami i poparzone pokrzywami. Rzepy powbijane w ciuchy i włosy. Gdy już wyglądało na to, że nic nie znajdzie, z ciężkim sercem poszła wkopać ostatni słup ogrodzenia...


Uffff... Na szczęście wieczorem kurki maruderki wyłoniły się stopniowo jedna po drugiej z chaszczy i okazało się, że prawie wszystkie są. Brakuje jednej. Też wielka szkoda. Indianka tak zestresowana dzisiaj była przez brak kurcząt przez większość dnia, że odebrała tę sytuację jako chińskie ostrzeżenie i nie ma zamiaru przez najbliższe dnie wypuszczać kurcząt na dwór. Nie chce stracić ani jednego. Jednego już brak. Być może tego jednego porwał jastrząb na oczach reszty kurcząt, a reszta widząc to schowała się w chaszczach, bo jak nigdy żaden kurczak nie chodził po podwórku i nie grzebał tu i tam, a normalnie tak właśnie robią – wszędzie ich pełno. A tym razem pochowały się w chaszcze i pod belkami pod domem. Ahhh... te stresy hodowlane :) Indianka gorąco dziękowała Bogu, że nie pozwolił, aby jastrząb wytłukł jej większość kurcząt. Tego jednego też szkoda. Chociaż jest nikła szansa, że utknął gdzieś w chaszczach. Ale jeśli tak – to i tak już po nim, bo lis nocą podchodzi pod dom i wyłapuje co znajdzie w chaszczach.
Indianka przeżyła dziś wielki stres, ale jednak Bóg ją kocha i nie pozwolił drapieżnikowi wymordować jej kurcząt. Chwała Bogu!




Kurczaczek zaginął...


piątek, 23 sierpnia 2013

Kurczaczki i gąsaczki

Indianka wyhodowała śliczne kurczaczki. Korzystają z obszernego wybiegu na zielonej trawie pod bacznym okiem Indianki. Takoż gąsaczki. Jak na razie, młody drobiu się dobrze chowa. Aby żadna lisiura czy ptaszydło nie porwały maleństw!

Kurczęta rasy Sussex, Leghorn, Zielononóżka. 
Maluchy wyhodowane przez Indiankę ;)
Dzisiaj pogoda zmienna. Pochmurno, przejaśnienia i nagłe niezwykle ulewne deszcze, które dokładnie wykąpały wszystkie zwierzęta. Konie lśnią. Kozy też czyściutkie. Także owce, tyle że ich wełna pełna dziadów. Trzeba będzie jakoś ich futra wyczesać i spróbować to runo ściąć. Indianka będzie miała wełnę na poduszki. Dorosłe gęsi przydałoby się dorwać i podskubać. Gubią mnóstwo piórek i puchu. Całe podwórko pod domem zasłane białym puchem.

Gąski rosną w oczach. Część już opierzona, reszta się pierzy. 
Zepsuł się piekarnik do chleba. Z musu Indianka upiekła bułki w innym piekarniku – w prodiżu. Nawet fajnie wyszły. Będzie częściej piec bułki, bo w zasadzie woli bułki niż chleb :) Poza tym – warto spróbować wypiekać bułeczki mleczne. Indianka uwielbia, puszyste, smakowite bułeczki mleczne. Idealne są do powideł. Przydałaby się tez gofrownica do wyrobu gofrów. Indianka lubi gofry bardziej niż naleśniki :)
  
Wypiek Indianki: bułki.


piątek, 22 maja 2009

Indianka bez jaj

Kurojady pożarły kurozniosy. Indianka bez jaj!

Indianka miała piękne stado 40 kur niosek. Odchowane. Duże, zdrowe kury. Niosły piękne, zdrowe, duże jaja. Ach... Tak szczęśliwie sobie żerowały po całym siedlisku... Chodziły nad rzeczkę... do ogrodu... na łąkę... Biały kogut Ewan tak sympatycznie towarzyszył Indiance w jej spacerach do ogrodu... Z taką fantazją odbijał się na jednej nodze by przeskoczyć rzeczkę i być blisko Indianki... Drób tutaj był przeszczęśliwy. Tyle swobody... Tyle przestrzeni... Niestety - w jeden dzień Indianka straciła WSZYSTKIE KURY.

Gdy była w polu i sadziła drzewka - w tym czasie nadleciały 3 jastrzębie i wymordowały całe stado kur. Nie zostało nic! Gromada trupów na łące. Część ciał zupełnie znikła. Część leżała częściowo nadszarpana przez jastrzębie. Straszna masakra. Straszna strata... :(((