Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gospodarzenie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gospodarzenie. Pokaż wszystkie posty

środa, 21 sierpnia 2013

Psychologia zwierząt i permakultura

Sąsiedzi Indianki dziwią się, jak Indianka sobie daje radę z tyloma różnymi gatunkami zwierząt. Oni przeważnie się nastawiają na bydło i tylko bydło hodują – mleczne lub mięsne. Rzadko trzymają jeszcze inne zwierzęta. Są to co najwyżej świnie na własne potrzeby spożywcze oraz drób na jaja. Natomiast Indianka ma wszystkiego po trochu co jest dużą sztuką pogodzić razem takie gatunki jak: 
konie, krowy, kozy, owce, kury, gęsi, perlice plus psy i koty (krów aktualnie nie ma, ale miała wcześniej).

Wrzosówki - owce prymitywnej, staropolskiej rasy oraz
kury nioski rasy Rhode Island i jedna kurka Zielononóżka oraz biała kurka rasy Sussex
Konie wierzchowo-pociągowe polskiej rasy małopolskiej
 oraz kurka Rhode Island i kurka Zielononóżka - polskiej staropolskiej rasy.

Indianka żyje i pracuje na swojej ziemi już 11 lat. Pracuje całymi dniami – świątek, piątek – codziennie.

Przez te lata pracy i obserwacji, doświadczeń – wypracowała sobie takie formy pracy, które ułatwiają jej pracę hodowlaną i oszczędzają czas. Tak steruje zwierzętami, aby były maksymalnie samodzielne. I są samodzielne. Potrafią sobie bardzo dobrze radzić w naturze, na gospodarstwie Indianki. Ich inteligencja jest duża – bo ćwiczona. Konie i psy potrafią sobie otwierać drzwi do swoich siedzib, kicia wie jak się włamać do domu gdy potrzebuje :)))
Indianka nauczyła konie, kozy i owce oraz gęsi pić z rzeki, dzięki temu nie musi za nimi latać z wiadrem wody. No, chyba że susza i rzeka wyschnie albo mróz trzaskający i zamrozi całkiem rzekę.

Koni nie trzeba czesać – same się wycierają w trawę i żwir, kąpią w deszczu. Podobnie kozy i owce oraz inne zwierzęta. Są czyściutkie i mają piękną, zdrową, lśniącą sierść. Gęsi zażywają kąpieli w rzece, kury zażywają kąpieli w piasku.  Trzeba sobie ułatwiać pracę, gdy się jej ma aż tyle. Pozwolić zwierzętom by zadbały o siebie same. Sprawia im to radość i zajmuje je to. Buduje ich zdolności przystosowawcze. Kicia dostaje karmę, ale bazuje na myszach i szczurach i w zasadzie potrafi się wyżywić samodzielnie. Gryzoni tutaj pod dostatkiem :). Potrafi zagryźć szczura większego od siebie.

Indianka tak się stara organizować sobie hodowlę i ewentualne uprawy by się nawzajem wspierały i uzupełniały, a nie kolidowały. Psychologia zwierząt gospodarskich się przydaje na co dzień. Nie ma o tym w żadnym podręczniku hodowli – z wyjątkiem końskich.

Każdy gatunek inaczej reaguje. Niektóre podobnie, inne diametralnie inaczej. Lata doświadczeń i obserwacji przydają się. Indianka nabrała ogromnej wprawy, nasiąknęła wiedzą. Wie jak tropić zwierzęta jeśli się zawieruszą gdzieś i wie gdzie je szukać. Wie jak o czym myślą. Są przewidywalne. Ich instynkty silne i utrwalone. Jest to pomocne w hodowli zwierząt. Wie jak łączyć gatunki, które lubią przebywać razem, a które lepiej by były osobno. Generalnie to wszystkie gatunki mogą być razem przy spełnieniu pewnych warunków. Po poznaniu się wzajemnym – tolerują się dobrze. Nie wadzą sobie. Schodzą sobie z drogi i nie ma problemu. Ostatnio wiosną jeden kozioł dostał bzika i stawiał się do koni. Szybko mu to wyperswadowały :))). Żadne zwierzę w starciu z koniem nie ma szans :)

niedziela, 19 czerwca 2011

Wykaszanie, oranie, równanie, sianie, grodzenie

Indianka wykosiła pokrzywy za stajnią, wzdłuż stajni i wzdłuż pastucha, coby chaszcze nie osłabiały mocy prądu płynącego w pastuchu.
Wykosiła też trawę i trzciny nad rzeczką, aby łatwiejszy był dostęp do wody dla koni i dla napełniania wiader czy konewki do podlewania ogródka.

Pan Mucha (Pan Mucha zyskał pseudo „Mucha”, bo nosi okulary, ruchliwy jest i wszędzie lata), który wpadł ponegocjować w sprawie ewentualnej kontynuacji remontu domu, przy okazji uruchomił Indianki glebogryzarkę i pokazał jej jak ją obsługiwać. Indianka cały dzień ćwiczyła operowanie glebogryzarką. Nabrała takiej wprawy, że jeździ nią jak samochodem. Szybko i sprawnie zmienia biegi, jedzie na przód, ryje i kopie, cofa i znowu jedzie na przód ryje i mieli glebę. W ten sposób zryła porządnie kawałek ogródka i przygotowała glebę pod siew warzyw. NARESZCIE. Nareszcie ma glebę przygotowaną pod warzywa...

Narzędzie jest super, Indianka powinna dawno takie urządzenie mieć to by sobie co roku mogła na wiosnę szybko ziemię pod warzywa uszykować i szybciej siać nasiona wczesnych warzyw. W miejscu przeznaczonym na ogródek warzywny część ziemi była wcześniej skopana łopatą przez Indiankę, a część zarosła pokrzywami.
Pokrzywy muszą być najpierw skoszone i wygrabione zanim się wjedzie na ten kawałek ziemi z glebogryzarką, bo inaczej pokrzywy wkręcają się w kółka i noże tnące ziemię i trzeba co chwilę przerywać orkę i wyciągać zielsko z kółek i mieszaczy ziemi.

Indianka jednego dnia wykosiła pokrzywy wykaszarką i zryła ziemię glebogryzarką, drugiego wyrównała i posiała nasiona warzyw, przebudowała pastuch w ten sposób, aby wydzielić ogródek od reszty łąki, następnego dnia wzmocniła pastuch i puściła prąd.

Jednak to za mało. Kury dostały się na świeżo wyrobioną ziemię i zaczęły grzebać. Indianka złapała kury i zamknęła. Wygrzebałyby wszystkie nasiona. Ogrodzenie ogródka musi być naprawdę bardzo gęste, aby tam żaden koźlak, kura, pies czy kot się nie dostał i szkód nie poczynił. Najlepsza byłaby siatka, ale Indianka nie ma siatki, ni kasy by ją kupić, a ma jeszcze drutu trochę, to wije ogrodzenie z drutu. Ogródek już jest ogrodzony na 2-3 druty. Lepiej by to było co najmniej 3 druty, a idealnie aby przeszkodę stanowiły 4 druty, aby mieć pewność, że ni koźlak ni kura nie dostanie się do ogrodu.

Szczęśliwym trafem popadało i ogródka nie trzeba podlewać, ale niektóre nasiona dość głęboko wysiane, więc jeśli deszczówka do nich nie dotrze, trzeba będzie osobno podlewać.

Część ogrodzenia ogródka nadal jest zarośnięta. Indianka się tam wybiera z wykaszarką. W sytuacji, gdy trawa dotyka drutu z prądem, są straty energii i pastuch słabiej działa, a co jak co, ale ogrodzenie ogródka musi być pod napięciem przy takiej ilości zwierząt wałęsających się wokół siedliska i ogródka.

Wykoszoną trawę Indianka zbiera i nosi kurom do dziobania. Kur na podwórko już nie wypuści, co najwyżej na wybieg, ale trzeba go uszczelnić wpierw, bo konie oderwały kawałek siatki od muru i kury mogą wyjść z wybiegu na podwórko i dalej dostać się do ogródka. Kury to zmyślne ptaki. Wszędzie wejdzie tak jak i koza.

Gdy Indianka szczelnie grodziła ogródek, kozioł przyglądał się bacznie indiańskim zabiegom. Widać było po nim, że coś knuje. Podszedł do ogrodzenia i stanął tuż przy pastuchu zaglądając do ogródka. Na pewno będzie próbował się dostać do środka, więc trzeba się na tę ewentualność przygotować i porządnie zagęścić pastuch.

Indianka pastuch rozciągnęła pomiędzy drzewami dla jego stabilizacji, a na odcinkach pomiędzy drzewami wbiła polipropylenowe paliki, na których umocowała drut z prądem. Ogrodzenie trzeba dokładnie uszczelnić, bo wystarczy jedna większa dziura i Indianka straci wszystkie warzywa zanim jeszcze urosną.

Dziś niedziela, ale Indianka z wykaszarką się do ogródka wybiera podkosić trawę pod pastuchem i powycinać pozostałe chaszcze z podjazdu i siedliska. Chciałaby także dziś kolejną partię skopanej gleby wyrównać i kolejne nasiona wsiać, więc jeśli coś jej innego nie wypadnie ze strony zwierząt typu przerwanie pastucha i konieczność nagłej interwencji itp. to może się uda ten zamysł zrealizować. Aura sprzyja – jest wilgotno i dość ciepło, więc nasiona mają optymalne warunki do kiełkowania.

Indianka lubi wykaszać trawę, ale wiele godzin wykaszania dziennie jest męczące, więc musi robić przerwy sobie na coś innego, zwłaszcza, że jej kręgosłup doskwiera od noszenia ciężkiej maszyny na barkach. Przydałaby się kosiarka samojezdna. Tyle, że przy wysokiej trawie i nierównym terenie taka kosiarka i tak by sobie rady nie dała.

Trzeba dziś też znaleźć czas na ugotowanie karmy dla psów i obiadu dla siebie. Indianka ma dość naleśników po których czuje się senna. Pora na pożywne mięsko. Tylko mięso daje jej siłę by mogła tak dużo pracować całymi dniami. Naleśniki są smaczne, ale nie zaspakajają potrzeb organizmu Indianki. Indianka idzie spać senna i budzi się senna. Coś jest nie tak. Osłabienie organizmu z przepracowania? Za dużo tlenu? A może jakaś choroba się w niej rozwija i organizm z nią walczy i stąd to osłabienie? A może mleko tak ją usypia? Mleko ma to do siebie, że działa nasennie. Indianka ostatnio zajada się naleśnikami, budyniami, popija kawą zbożową z mlekiem... pogryza chleb upieczony na mleku kozim... Może za dużo tego mleka? Albo brak witamin... Warzywa jeszcze nie urosły, tylko bazylia w domu w doniczce. Indianka dodaje ją do jajecznicy. Jajecznica jest boska – z dwóch lub trzech jaj o pomarańczowych żółtkach i z dodatkiem mleka koziego. Dodatek mleka koziego nie odbiera barwy jajecznicy. Nawet po dodaniu mleka jest nadal pomarańczowa. Takie piękne jajka są od kurek zielononóżek.