Pokazywanie postów oznaczonych etykietą domownik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą domownik. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 23 października 2014

Boleslaw wyjezdza z hukiem motoru


Widac sobie to ukartowal, bo jego kolega w 5 minut by z Gdanska nie dal rady przyjechac na Mazury na motorze.

Boleslaw bodajze wczoraj poszedl do wsi skserowac sobie papier. Troche go nie bylo. Dzisiaj tez go cisnely tajemnicze interesy by isc na wies.
Tam go uraczono pomowieniami na temat Indianki.

Pod wplywem bredni publikowanych na stronie antybloga, które mu ktos usluznie we wsi pokazal w internecie (czyzby pani Krysia?) Boleslaw wrocil do domu tak wzburzony, ze az zgubil gdzies czerwony plecak Indianki, ktory byl od Indianki wczesniej pozyczyl. Przyjechal z kolega na motorze. Bez pytania Indianki o zgode, wprowadzil obcego czlowieka do jej domu.
Prawie natychmiast obwiescil rozdraznionym, wzburzonym glosem, ze wyjezdza, bo sie na temat Indianki nasluchal strasznych rzeczy we wsi oraz naczytal w internecie.

Spakowany to chyba byl wczesniej, bo tylko wzial torbe i wyszedl. Wsiadly dwa dziadki na motor i pojechaly.

Przykre to, ale lepiej by sie cos takiego mialo stac gdy Indianka nadal jest na rancho, a nie gdzies daleko w Europie...

Az ciarki Indianke przeszly, gdy pomyslala sobie co by bylo gdyby porzucil zwierzeta Indianki w srodku zimy... :(((

Indianka

wtorek, 9 marca 2010

Gdy Gumiś nie słucha co mu Gospodyni do ucha grucha

Co się dzieje, gdy Gumiś zapobiegliwej Gospodyni nie słucha, gdy mu ona do ucha grucha ważne informacje i zalecenia?
Po co słuchać Gospodyni, niech sobie baaaba pogaaada! :))))))
Samiec zawsze mądrzejszy od kobiety ;)))))
Indianka z rana zauważyła, że Berna bydłuje i kazała zagnać ją do obory i zamknąć. Powiedziała Gumisiowi, że krowa bydłuje, będzie uciekać i trzeba mieć na nią oko i najlepiej nie wypuszczać z obory. Gumiś przestrogi Indianki puścił mimo uszu. Indianka wie, że Gumiś ze wsi śląskiej pochodzi, więc sądziła, że zna on obyczaje krów, tym bardziej, że nie zdziwiło go wyrażenie: „krowa bydłuje”. Kilka godzin później okazało się, że Gumiś nie zna ani tego wyrażenia, ani tego co się pod nim kryje, czyli siły i objawów instynktu krów :D

Indianka była właśnie w środku wielkiego sklepu budowlanego, gdzie z zainteresowaniem wgłębiała się w tajniki hydrauliki, coby dojść do consensusu jak uporać się z brakiem bieżącej wody w chałupie. Wraz z uczynnym sprzedawcą skonstruowali całkiem ciekawe ustrojstwo mające na celu wszczepienie się w istniejącą już, ale nieczynną hydraulikę.

I wtedy Indianka uczuła mrowienie w kieszeni. Wyjęła komórkę i ku swemu przerażeniu zobaczyła, że Gumiś dzwonił do niej aż 5 razy.
Coś się musiało stać! Coś groźnego! - Gumiś miał powiedziane, że gdyby w razie coś się działo na rancho, miał dzwonić lub chociaż puścić sygnał lub wysłać smsa. Przerażona zadzwoniła do Gumisia.
Indianka: „Stało się coś?”
Gumiś „Tak stało się!”
„No, co się stało??? Ktoś był, coś groził, ktoś napadł??” – dopytywała się szybko Indianka.
„Krowa zginęła! Poszła za oborę i dalej na pola!”
„Znalazłeś?”
„Nie”
„Widzisz ślady na śniegu?”
„Nie widzę.”
„To weź poszukaj i idź po nią. Weź linkę od kóz i ją przyprowadź. Idź po śladach to znajdziesz.”

Rozłączyła się i wkurzona warknęła: „Kur...a mać! To nawet na jeden dzień nie mogę wyjechać z domu aby coś się nie stało!”

Sprzedawca uśmiechnął się ubawiony niesforną krową.

Indianka próbowała kontynuować rozmowę o tajnikach zaworków, złączek, mufek, przedłużek, śrubunków itp., ale zaginięcie krowy wyprowadziło ją z równowagi i niespokojnie spojrzała na komórkę, chcąc ponownie zadzwonić, by się dowiedzieć, jak tam poszukiwania krowy przebiegają.

Obok śladów sygnalizacji Gumisia Indianka ujrzała wyrazistego smsa Młodego Wąsa, który dopominał się, by zabrano od niego indiańską krowę. „Wszystko jasne!” – Domyśliła się Indianka co się stało. „Krowa pomaszerowała swoim starym zwyczajem do sąsiada!”

Indianka zadzwoniła do Gumisia.
„I co, znalazłeś krowę?”
„Nieee... Ale chyba wiem, gdzie poszła, widzę ślady!”
„No to idź po tych śladach do gospodarstwa obok tam gdzie ten czerwony dach widać. Ona tam jest, bo tu widzę smsa od sąsiada. Weź linkę i ją przyprowadź do mojej obory, uwiąż w środku w oborze i dobrze zamknij.”

Gumiś po śladach i wskazówkach Indianki dotarł do obory sąsiada, gdzie krowa uciekła. Miał pomysł, aby na nią wsiąść i jechać, ale Młody Wąs odradził ostrzegając, że krówsko bodzie.

Gumiś wziął krowę na linkę i ją prowadził do domu. Uprowadził spory kawałek, kiedy to krowa nagle mocno szarpnęła wywalając Gumisia w śnieg, na plecy i pogalopowała z powrotem do obory sąsiada.

Gumiś po raz drugi pomaszerował do obory Młodego Wąsa zabrać upartą uciekinierkę. Gdy ponownie prowadził rozbisurmanione krówsko,  nagle znowu zaczęła się szarpać i ciągnąć w kierunku obory sąsiada. Po szamotaninie z krową, zziajany uwiązał ją do drzewa i siadł na śniegu, by zapalić papierosa i przemyśleć krowi charakter. Dopiero teraz, gdy uczuł na swojej skórze, co bydłująca krowa potrafi, pojęcie „krowa bydłuje” nabrało barw i wymiernego znaczenia.... ;)))) Chyba już tego sformułowania nie zapomni... ;))))

Gumiś po raz drugi prowadząc krowę na rancho, wziął się na sposób, który i Indianka swego czasu używała sprowadzając krnąbrną krowę uciekinierkę na chatę tj. wiązał ją co kawałek do drzew, tak, aby nie mogła wyrwać się i znowu uciec.

Takim sposobem mozolnie ciągnął do obory bydłującą krowę, aż ją w końcu doprowadził i zamknął w oborze.

Indianka gdy wróciła, odpuściła Gumisiowi ochrzan, bo krowa dała mu wystarczająco popalić.... ;))) Gumiś poturbowany, w śniegu skąpany, buty pełne śniegu... ;)))))
Indianka myśli, że następnym razem, gdy powie „krowa bydłuje” – Gumiś nie zlekceważy tej informacji... ;))))))))

niedziela, 7 marca 2010

Pobudka o świcie

Dziś Indianka obudziła się o 3.oo rano. Zainteresował ją chłód w domu. Gumiś nie podłożył do pieca na noc i piec wygasł. Trochę żaru tliło się wśród popiołu. Indianka podłożyła opału do pieca i wyjrzała na ganek. O zgrozo, Gumiś nie zamknął ani ganku ani drzwi do domu. Indianka wkurzyła się „Pewnie w nocy wychodził na papierosa i nie chciało mu się zamknąć. Już ja mu dam popalić”. Wcześniej Gumiś nieopatrznie wygadał się, że u innego gospodarza mieszkając wstawał o 4.oo rano. Indianka poczekała cierpliwie do 4.oo włączyła CD player na full, wstała i obudziła Gumisia. Pech chciał, że Gumiś do wpół do trzeciej w nocy oglądał jakiś mecz. O tym akurat Indianka nie wiedziała, ale skoro go obudziła, to zagnała do roboty.
Gumiś dodatkowo podpadł jej wcześniej, bo obiecał, że przywiezie ze sobą kilka sztang papierosów, a nie przywiózł nic, co gorsza dał się naciągnąć taryfiarzowi i dał wszystkie pieniądze jakie miał naciągaczowi, łącznie z tymi za które miał sobie kupić papierosy na miejscu.
Wyszło na to, że ekologiczna Indianka, która nie cierpi papierosów będzie musiała dopłacać do nałogu Gumisia, czego nie było w umowie.
Z lipca zostały jej dwie paczki papierosów i paczuszka machorki, które miała dla nałogowca Jacka, który pomagał jej kopać dołki pod drzewka. Gumiś już pierwszego dnia pracy spalił całą paczkę. Drugiego zaczął się upominać o następną. Na Indianki zdziwienie zareagował stwierdzeniem:
„Jaka dniówka tyle papierosów (ile godzin pracy tyle papierosów)”
Gumiś pierwszego dnia spalił całą paczkę tj. 20 papierosów, a pracował ledwo 8 godzin i to z przerwami.
No to Indianka go dziś mściwie zgoniła z wyra o 4.oo nad ranem aby zdążył zapracować na te pety ;>
Najpierw poranny obrządek Gumiś zrobił, ale traf chciał, że Indianka interweniowała, gdy nie mógł sobie dać rady z końmi i wyczuła w koziarni dym papierosowy. Grrrr... „Nie paliłem w koziarni!” kłamał jak z nut nowy pomocnik. „Tak? To dlaczego ja czuję dym w koziarni?” – nie dała sobie wcisnąć kitu Indianka. „Absolutnie nie wolno palić w budynkach gospodarczych. Tu jest łatwopalne siano, są zwierzęta, które nie lubią dymu papierosów. Siano prześmiardnie petami i nie będą jadły.” - Złościła się Indianka. „Ale ja nie paliłem! Przysięgam!” zaklinał się Gumiś. „Paliłeś, paliłeś. Długo siedziałeś w koziarni, a teraz czuję wyraźnie dym papierosowy. Nie wciskaj mi kitów.” – Nie dała się przekonać Indianka.
Potem Gumiś został oddelegowany do zbierania chrustu z pola.
„Tam możesz sobie palić ile chcesz, ale w oborach mi nie pal, bo łeb urwę.”
Gumiś pomaszerował nad staw i zaczął ciągać żerdki pod dom. Towarzyszył mu duży beżowy pies przybłęda, który wczuł się w rolę pana i psa na spacerze i ani na krok nie odstępował Gumisia. Linka używana przez Gumisia do targania chrustu, przypominała psu smycz i wyjścia z jego własnym panem na spacer, bo reagował bardzo radośnie na widok tej linki. Ciekawe skąd się tutaj wziął. Czy to pies lokalny czy go ktoś tutaj niedaleko wywiózł i porzucił na pastwę głodu. Pies wygląda na zadbanego, ale zagląda indiańskim sukom do garnków.
Gumiś kursował regularnie po stawie i bagnie, a Indianka zagrzała na piecu mnóstwo gorącej wody i urządziła sobie upragnioną, długą, gorącą kąpiel.
Po kąpieli wpuściła Gumisia do domu aby się zagrzał i napił gorącej kawy. Sama zabrała się za pranie, zmywanie i gotowanie.
Po obiedzie Gumiś wrócił na pole by zbierać chrust dopóki jest do niego dojście, bo śnieg topnieje i niebawem nie da rady chodzić po ten chrust, by sobie nóg nie przemoczyć w rozmakającym bagnie i topniejącym stawie.
Pogoda ładna, słonecznie. Śnieg topnieje. Idzie wiosna.

piątek, 20 listopada 2009

Romeo i Julia

Do Indianki o pomoc zwróciła się młoda, zakochana para z bieszczadzkiej wioski. Indianka łaskawie użyczy gościny młodej parze, a para w zamian za gościnę pomoże Indiance na Rancho.

sobota, 18 lipca 2009

Domownik

Domownik - bezdomna osoba mieszkająca i stołująca się u gospodarza w zamian za pomoc na gospodarstwie. Często osoba spokrewniona z gospodarzem, kum, lub znajomy ze wsi, lub znajomy znajomego ze wsi. Częstokroć zdarza się, że jest to osoba bez pełnego wykształcenia, z nałogami, niekiedy nie w pełni zdrowa na umyśle lub po prostu niezaradna życiowo lub osoba lubiąca życie i pracę na wsi. Gospodarz i domownik wymieniają się nieodpłatnie wzajemną pomocą. Domownik zyskuje kąt i michę u gospodarza, a gospodarz pomocnika na gospodarstwie. Zwyczajowa forma współpracy występująca w najbiedniejszych rejonach Mazur stopniowo zanikająca wraz z bogaceniem się regionu.

Powyższą definicję utworzyłam na podstawie siedmioletnich obserwacji najbliższego otoczenia.

U najbliższych sąsiadów w ciągu ostatnich 7 lat przewinęło się po kilku domowników. Niektórzy domownicy pozostawali w gospodarstwie po kilka lat, inni po kilka miesięcy.

Były to osoby, które dzieliły wieloosobowe izby w wiejskich domach pozbawionych łazienek. Niekiedy izbę dzieliły wraz z gospodarzem, w innych przypadkach miały wydzielone osobne pomieszczenia w domu gospodarza lub w przyległym chlewiku. W jednej izbie mieszkali zarówno mężczyźni jak i kobiety.

Domownicy stołowali się wraz z gospodarzami. Pomagali na gospodarstwach od świtu do nocy bez dni wolnych.

Gospodarze pijący alkohol i palący papierosy niekiedy dzielili się tymi używkami ze swoimi domownikami. Z reguły były to najtańsze alkohole typu winiawki, piwo, ruska wódka, oraz tanie ruskie papierosy z przemytu.

piątek, 17 lipca 2009

Houston, we've got situation here!

Houston, mamy problem! Wyszło na jaw, że mój pomocnik to nałogowy palacz skrajnie uzależniony od papierosów. Wczoraj spalił półtorej paczki. Dziś znów pojechałam po papierosy dla niego. Nie chce mi się jeździć po takie bzdety. Mam mnóstwo pracy i szkoda mi na to czasu i energii.

czwartek, 29 stycznia 2009

Wpadł Mietek

Pogadaliśmy chwilę o tym co u każdego z nas słychać. On pracuje w lesie u Sobola, ale nie codziennie. Dostał też propozycję pracy z urzędu. Namawiałam go, by przyjął tę propozycję.
Porozmawialiśmy trochę o tym, o tamtym.

Dał mi jabłka od Grabowskiego. Bardzo ładne - takie czerwoniaste. Ja Mietkowi dałam wcześniej mu obiecany rower, a jaja na sprzedaż dla jakiejś kobiety ze wsi i kilka jajek dla Grabowskiego. Zjedliśmy obiad. Mietek przyniósł mi full wody do kotłów. Zabrał rower i jaja i swoje ręczniki i poszedł na wieś. Ma w sobotę wpaść, ale nie wiem czy towarzysko czy coś pomóc tutaj.