Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bezdomny pies. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bezdomny pies. Pokaż wszystkie posty

piątek, 31 stycznia 2014

Indianka znowu uratowała bezdomnego pieska

Wieczorem przyjechało dwóch pracowników schroniska w Bystrym
 zabrać porzuconego przez właściciela pod lasem przemarzniętego pieska.
W mrozie z trudem wypełnili protokół odbioru psa. 


Mroźna zima. Na zewnątrz przenikliwe zimno. Dmie porywisty, mroźny wicher. Przeszywający na wylot. Przez ten wiatr odczuwalny ziąb sięga minus 34 stopni. Indianka uodporniona mroźnymi zimami tego ziąbu jednak znieść nie może i chowa się szybko pod dach po napojeniu i nakarmieniu zwierzyny w koziarni, owczarni i stajni. Koty na czas mrozów wprowadziły się do domu. Kozy, konie, owce wyposażone w zimową, długą i gęstą sierść tulą się do siebie nocami, ale generalnie znoszą mróz bardzo dobrze. Pod dachem jest dużo cieplej. Nie ma tego ohydnego, mroźnego wichru. Jest zacisznie, sucho i czysto. Dużo miejsca, pasza i nadzór oraz troska ich ukochanej opiekunki czyli Indianki. Zwierzaki są spokojne. Dzielnie znoszą zimę w oczekiwaniu na radosną wiosnę. Z wielkim apetytem pałaszują siano Indianki i łakomie piją wodę z wiader które im nosi z domu Indianka. Koniecznie trzeba założyć im automatyczne poidła w ich boxach. Jest nadzieja, że ta inwestycja i modernizacja dojdzie do skutku wiosną lub latem. Ktoś zaproponował, że Indiance pomoże w tym. Osoby prywatne. Na instytucje w tej gminie jak pokazały Indiance przykre doświadczenia nie można liczyć. Zresztą nigdy nie można było liczyć na jakiekolwiek wsparcie odkąd tutaj mieszka. Wszechobecna znieczulica jest typowa dla tej gminy. Brak wrażliwości na drugiego człowieka i zwierzęta to norma tutaj. Polityczne deklaracje wójtowej, że pracownik który wyłudził od Indianki jej psinę jest "wrażliwy na los zwierząt" to puste słowa bez pokrycia. Banialuki na pokaz i pod publiczkę wyłącznie. Indianka pamięta aż nadto dobrze te półtoratygodnia wydzwaniania do tego pracownika aby kazał odśnieżyć drogę, bo Indiance był pilnie potrzebny dojazd dla siana. Pracownik zwlekał, zwodził, strugał durnia, że on przecież posłał odśnieżarkę, a nie posłał... a tymczasem skończyło się siano i zwierzęta stały głodne. Wtedy nie wykazał nawet grama "wrażliwości na los zwierząt".
Jak ktoś całe lata, całe życie był czuły jak beton na potrzeby i cierpienia zwierząt, to nadal takim betonem jest.
Może co najwyżej się kamuflować celem wygrania wyborów na radnego lub wójta i dorwania się do dużego, urzędniczego koryta.
No, ale dobrze, że choć tym razem reakcja na bezpańskiego przybłędę była tak szybka. Pierwszy porzucony pies który przybłąkał się na gospodarstwo Indianki musiał czekać aż kilka dni nim Gmina się nim zajęła. Policja ani Gmina nie chciała psem się zająć ani interweniować coby go zabrać do schroniska czy chociażby dać dla psiaka na karmę. Indianka przez kilka dni karmiła psa na swój koszt choć uboga jest i jej się nie przelewa, podczas gdy te dwie instytucje przerzucały piłeczkę odpowiedzialności między sobą przez kilka mroźnych dni, aż w końcu Urząd Gminy przysłał niechętnie schronisko po psa.
Potem Indianka w Urzędzie Gminy nasłuchała się wrogich wyrzutów jakoby to "ona naraziła Gminę na straty finansowe, bo przez nią Gmina musi psa opłacać w schronisku". Ona??? Nie właściciel który psa porzucił??? Oni w tym urzędzie zawsze mają problemy z widzeniem spraw i ludzi jakimi są. Dorabianie teorii, snucie nieżyczliwych domysłów oraz insynuacji usprawiedliwiających ich indolencję to standard. Łatwiej przylepić komuś łatkę by pomóc w czymkolwiek. To wygodniejsze i tańsze. Pieniądz w tej gminie zawsze najważniejszy, dlatego Indianka śmieje się do rozpuku gdy czyta deklaracje wójtowej zapewniającej, iż pracownik który wyłudził od Indianki jej psa zrobił to z troski o dobro zwierzęcia :D Śmiechu warta hipokryzja podszyta szyderstwem.
Indianka miała nadzieję, że przy okazji odzyska swojego psa bezprawnie uwięzionego w Bystrym wbrew jej i psiny woli rok temu. Niestety. Psa Indianki nie odwieziono :(((. Taki prosty ruch, wyraz dobrej woli - to nie u tych władz.
Za długo są przy korycie by szanować uczucia mieszkańców i samych mieszkańców którzy ich utrzymują i z których żyją.
Jak miło być w takim straszliwym klimacie nocą w ciepłym łóżku, pod dachem... Indianka stara się palić, ale nie zawsze ma siłę po pracy i wymarznięciu na dworze.
Jest osłabiona, ale dzielnie wypełnia wszystkie swe hodowlane obowiązki. Ostatnie dnie wymęczyły i wyziębiły Indiankę. Kilka spraw załatwiła. Codziennie oporządza zwierzynę. Przekazała wyziębionego, zagłodzonego, osłabionego bezdomnego pieska do schroniska. Niestety, do tego w Bystrym, bo znowu wójt akurat to schronisko finansuje z pieniędzy podatników.
Indianka ma nadzieję, że porzucony przez właściciela piesek znajdzie tam chociaż w miarę ciepłą budę, pełną miskę karmy i dobrą opiekę weterynaryjną, bo wyglądał na chorego. Z tego względu Indianka obawiała się o zdrowie i życie swoich kóz i koni, do których piesek kolejno się wprowadził szukając schronienia przed mrozem i porywistym wiatrem.
Licho nie śpi i psiak może być nosicielem groźnych dla inwentarza Indianki chorób, więc trzeba go było odizolować od jej zwierząt. Jednak jedną noc pozwoliła mu przenocować w koziarni, by następnego dnia wezwać odpowiednie służby aby zajęły się psiną. Bez interwencji Indianki psiak zamarzłby lub padł z głodu pod tym lasem pod który przyszedł przeganiany z gospodarstwa na gospodarstwo. Uciekając przed ludźmi zawędrował aż tu, pod las. Niestety, piesek blokowy - nie przystosowany do życia w naturze, nie umiejący polować - nie dał sobie rady. Był bardzo wychudzony, osłabiony i wyglądał na zwierzę złamane i pogodzone ze swoim marnym losem.
Indianka dała mu dwa kawałki chleba - końcówkę która została jej na śniadanie. Nawet nie ruszył. Widać albo chory, albo zbyt wycieńczony by jeść.
W schronisku powinni dać mu kroplówkę. Ciekawe, czy tam mają weterynarza wśród personelu? Tak czy inaczej, miejmy nadzieję, że się nim chociaż jako tako zajmą - w końcu dostają tam na każdego psa konkretną kasę więc mają za co wezwać weterynarza i porządnie nakarmić psa.
Tymczasem Indianka sprowadziła mleko zastępcze na czarną godzinę w oczekiwaniu na wykoty koźląt i owiec. Matki powinny same wykarmić, ale może się zdarzyć, że któraś będzie miała za mało mleka, lub się za dużo maluchów na raz urodzi w ciąży mnogiej, albo matka odrzuci malca lub urodzi się on słabowity niezdolny ssać o własnych siłach. Na tę okoliczność Indianka doposażyła swoją hodowlę w wiadro ze smoczkami do pojenia jagniąt i koźląt, specjalną butelkę do pojenia jagniąt i koźląt oraz specjalne, drogie mleko w proszku. Musi jeszcze dokupić lizawki dla koni, owiec i kóz. Zwłaszcza karmiące matki muszą uzupełniać siano w minerały zawarte w soli. Na tę okoliczność Indianka zamówiła odpowiednie lizawki kurierem.
Przedwczoraj jeden kurier siedział w śniegu, wczoraj drugi, a dzisiaj będzie siedział trzeci. Listonosz Adam też narzeka na jakość odśnieżania drogi gminnej. Niepotrzebnie prosił o ten kolonijny rewir skoro wie doskonale jakie tutaj beznadziejne, zapuszczone drogi od wieku nie remontowane ani nie udoskonalane, a co najwyżej wytrzebione z pięknych, wiekowych drzew co poszły na palety zamiast dawać cień latem ludziom idącym drogą wiejską a zimą osłaniać od urywającej głowę wichury. Indianka przedwczoraj musiała rękami głowę na szyi przytrzymywać, aby nie odfrunęła. Gdy przy drodze rosły wiekowe drzewa - było zacisznie i pięknie. Teraz pustynia i wściekły wiatr.
Przewiało Indiankę strasznie. Narzekający mocno listonosz Adam jednak dostarczył przesyłkę, ale się odgraża, że nie będzie woził poczty Indiance. No jak to??? Indiankę zatkało. Indianka tęskni do Pana listonosza Marka. To złoty człowiek i cierpliwy. Cierpliwie znosi niedogodności dojazdowe na kolonie. Indianka chciałaby by wrócił na jej rewir, nie tylko dlatego, że skutecznie i regularnie dostarczał Indiance wszelką pocztę, ale także dlatego, że go lubi bardzo. Zresztą tak jak cała okolica uwielbia Pana Marka, który się dał poznać jako człowiek niezwykle życzliwy, uczciwy, pracowity, obowiązkowy i przede wszystkim ludzki. Panie Marku - wróć do nas!
Droga gminna jest tak słabo odśnieżona, że większe auta nie mają jak zawrócić by wyjechać z kolonii. Jeszcze osobowy jako tako da radę się wycofać, ale większe dostawczaki grzęzną.
Celem udrożnienia dojazdu i wyjazdu z kolonii, którego zupełnie nie ułatwiają głazy złośliwie nawiezione przed wjazd na gospodarstwo Indianki przez męża sołtyski - Indianka grzecznie poprosiła Urząd Gminy o interwencję w sprawie poprawy jakości odśnieżania drogi. Jak odśnieżać - to z głową. Tak trzeba odśnieżać, aby dostawczak mógł zawrócić i wyjechać z kolonii bez turbowania rolnika z traktorem ze wsi. Syn rolnika wyciągający kurierów ze śniegu już piany dostaje na pysku od tych codziennych interwencji. Jutro pewnie już nie przyjedzie ewakuować kolejnego wkurwionego kuriera. Kto go wyciągnie??? Urzędnik gminy który jest odpowiedzialny za takie niechlujne odśnieżanie?? Szkoda pieniędzy podatników na działania, które nie umożliwiają sprawnej komunikacji. Jak coś robić, to porządnie - a nie na odpierdol. Jak odnieżać, to tak - aby można było bez problemu dojechać, zawrócić i wyjechać.
Indianka ma zwierzęta. Zwierzęta mają potrzeby i trzeba to umieć nareszcie zrozumieć po 11 latach, że odśnieżone ma być w taki sposób, by dostawcy czy weterynarze nie bluzgali tonąc kołami w śniegu, bądź co gorsza odmawiali dostarczenia ratującego życie maleństw mleka zastępczego czy opieki weterynaryjnej w razie potrzeby, jak to miało miejsce 11 lat temu, gdy padł piesek Indianki z powodu odmowy udzielenia mu pomocy przez weterynarzy zniechęconych fatalną jakością drogi gminnej na kolonię. Urzędnicy gminni powinni wreszcie zrozumieć, że są tutaj by służyć lokalnej społeczności, a nie robić jej łaskę, że wypelniają wobec niej swoje obowiązki. Urzędnicy żyją z tych mieszkańców. Mają bardzo wysokie pensje dzięki ciężkiej harówie mieszkańców tej gminy. Przeto powinni swoich mieszkańców uszanować i wreszcie stać się wrażliwymi na los drugiego człowieka, a także jego zwierzęta. Niech nieadekwatna deklaracja wójtowej określająca jej prawą rękę czyli urzędnika od konserwacji dróg i porywania cudzych zwierząt jako "osobę niezwykle wrażliwą na los zwierząt" nie będzie żałosnym, śmiesznym pustosłowiem bez pokrycia w rzeczywistości. Amen.

Piesek przybłęda,
 który o mało nie zamarzł lub padł z głodu pod lasem.
Indianka przekazała go do schroniska.
Niestety w Bystrym, bo z nim UG znowu podpisał umowę.