Pokazywanie postów oznaczonych etykietą archeologia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą archeologia. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 marca 2017

Jezus był Słowianinem!




Światowa sensacja, o której od wieku jest cicho!

Dziękuję moim przyjaciołom, którzy prowokują mnie (w dobrym tego słowa znaczeniu) do pisania artykułów, krótkich jak wystrzał z „Aurory”. Mam nadzieję, że ten artykuł taki właśnie będzie.
W 1920 roku na terytorium współczesnej Jordanii w starożytnym mieście Dżarasz (Geraza) wykopano coś, co powinno było według logiki stać się wielką międzynarodową sensacją. Ale tak się nie stało. Nie stało się tak z powodu wielu przyczyn. Wielkim tego świata po prostu nie na rękę było reklamowanie tego! Dlaczego?! Wkrótce zrozumiemy.
Mam nadzieję wszyscy słyszeli słowa głowy Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej Cyryla Gundiajewa: „A kim byli Słowianie? To byli barbarzyńcy, barbary, ludzie drugiego gatunku, prawie zwierzęta… I to do nich poszli oświeceni mężowie, przynosząc im światło prawdy chrystusowej…”
Powołam się na dziennikarza Michaiła Moisejewa, który dwukrotnie odwiedził to jordańskie miasto i napisał o nim entuzjastyczne recenzje.
„Zazwyczaj wraz ze słowami „ziemia Święta” ludzie mają skojarzenie tylko z jednym krajem – Izraelem. Ale Biblia opisuje również wydarzenia poza granicami Izraela spoza jego obecnych granicach. Chcę opowiedzieć o innej ziemi świętej, o której niestety ludzie na razie nie wiele wiedzą.
Poszczęściło mi się: odwiedziłem ziemię świętą! Drugi raz w życiu. Kiedy kilka lat temu byłem w Ziemi Świętej, co trwało półtora dnia, żadnych konkretnych spostrzeżeń nie miałem. Tym razem podróż zajęła mi prawie dwa tygodnie, i czasu wystarczyło na wiele godzin zwiedzania starożytnej świątyni, mogłem zobaczyć biblijne pejzaże, zapoznać się i spróbować zrozumieć tych ludzi, którzy teraz tu żyją. Ale – jedno niezbędne wyjaśnienie: nie odwiedziłem Izraela. Byłem w Jordanii!
Tak, właśnie Jordania była dla mnie odkryciem Ziemi Świętej. I niech wybaczy mi izraelskie ministerstwo turystyk, ale dzięki systematycznej pracy w masowej świadomości umocnił się stereotyp „Ziemi Świętej jako Izrael”, ale wcześniej czy później „marką” będzie musiał podzielić się z sąsiadami!
Co wie o Jordanii statystyczny Rosjanin? Podejrzewam, że niezbyt wiele. A co może powiedzieć o Jordanii prawosławny Rosjanin? Nic? Można i tak. Ale jeśli inaczej sformułować pytanie, odpowiedź będzie inna.
Na przykład, odpowiadając na pytania „co wiemy o proroku Eliaszu? , „Gdzie zmarł prorok Mojżesz?  lub „W jakich okolicznościach zginął Jan Chrzciciel?”, nasz wyimaginowany rozmówca tak czy inaczej opowie o Jordanii. Dlatego, że właśnie na terytorium tego kraju znajdują się miejsca pamięci związane z życiem wielkich sprawiedliwych: niedaleko od granicy z Izraelem, w dolinie rzeki Jordan jest tak zwane wzgórze Eliasza, Tel Mar Elias, skąd  został wzięty żywy do nieba na ognistym rydwanie; miejsce spoczynku proroka Mojżesza była góra Nebo nad Morzem Martwym pięćdziesiąt kilometrów od Ammanu, a w jordańskim Mukawir zachowały się ruiny zamku króla Heroda, gdzie zgodnie z legendą „największy z żonami” męczył się w więzieniu i gdzie został usieczony mieczem…
Źródło
Gdzie znajduje się Jordania, możemy sobie przypomnieć patrząc na poniższą mapę geograficzną:
01-ssok
Jak widać, Jordania graniczy od zachodu z Palestyną, na terytorium której od 1948 roku leży Izrael, na południu graniczy z Egiptem i Arabią Saudyjską, na północ z Syrią gdzie Rosja obecnie na prośbę prezydenta tego kraju prowadzi działania bojowe z międzynarodową organizacją terrorystyczną „ISIS”.
Ale gdzie w Jordanii znajduje się miasto Geraza, oznaczyłem je na mapie czerwonym punktem.
Jest to starożytne antyczne miasto, które przez ponad 1000 lat było ukryte pod ziemią przed światową historią i ludzkością. Zostało odkryte w 1806 roku przez niemieckiego uczonego Ulricha Zeettsena.
Pierwszą Gerazę zniszczyło trzęsienie ziemi o ogromnej sile, które miało miejsce w 749 roku naszej ery, następnie zalały i zakonserwowały ją na wieki potoki błota z okolicznych wzgórz.
W historycznych dokumentach III wieku miasto Geraza nazywało się „Colonia Aurelia Antoniniana” – miasto wchodziło w skład Imperium Rzymskiego. A w wiekach IV-V było ważnym centrum rozwoju chrześcijaństwa, wchodząc już w skład Bizancjum.
Po wojnie Rosyjsko-kaukaskiej, poczynając od 1878 roku, nad pogrzebanym miastem zaczęli osiedlać się Czerkiescy uchodźcy, którzy nie wiedzieli, że ich domy leżą na części starożytnego antycznego miasta.
Wykopaliska archeologiczne i prace konserwatorskie rozpoczęły się na terenie nowej Gerazy dopiero w 1925 roku, w dodatku w tej części gdzie nie było nowych budynków.
02-ssok
Pompejusz (106 r. pne. — 48 r. pne.) — starorzymski wódz i mąż stanu (w 81 roku n. e. ogłoszony imperatorem w armii), włączył Gerazę do grona miast Dekapolu – dziesięciu najważniejszych miast Imperium Rzymskiego (Dekapolu).
03-ssok
Teksty ewangeliczne  wspominają o okolicach Dekapolu jako miejscu kazań Jezusa Chrystusa.
„…I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszystkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. 24 A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. 25 I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania.” Mt, 4, 23-25
Wyobrażacie sobie?! Sam Zbawiciel chodził w towarzystwie swoich uczniów-apostołów po ulicach starożytnej Gerazy!
04-ssok
A teraz najważniejsze. Obiecałem wirtualny wystrzał „Aurory”.
Trzymajcie się!
To już jest oczyszczona Geraza, ruiny wczesnochrześcijańskiej świątyni „Świętego Kosmasa i świętego Damiana” („Church of SS. Kosmas and Damian”).
05-ssok
Na tym miejscu w Gerazie wykopaliska archeologiczne rozpoczęły się dopiero w 1920 roku. Fotografia fragmentu mozaiki podłogowej była wykonana w trakcie wykopalisk przez amerykańskiego fotografa G. Erica. Oryginał czarno-białej fotografii można zobaczyć tu. https://www.loc.gov/resource/matpc.00212/
06-ssok
Sądząc po tym co wykopali, archeolodzy w tym momencie myśleli zapewne, że to tylko obraz człowieka i nie oczyścili dobrze z lewej strony napisu (z którego wystaje kilka liter), wyjaśniającego co obraz przedstawia, fotograf i archeolodzy nie mieli zielonego pojęcia co posiadają, że przed nimi jest wczesnochrześcijańskie mozaikowe przedstawianie samego Jezusa Chrystusa.
Dopiero kiedy cała mozaika została oczyszczona z ziemi okazało się, że jest to Chrystus!!! Wskazywał na to napis „ХРIСТЕ” wykonany po lewej stronie figury i sam fakt, że to jest świątynia wczesnochrześcijańska. Na tym kolorowym zdjęciu napis jest bardzo dobrze widoczny. Na górnym czarno-białym zdjęciu widać po lewej stronie od figury Jezusa tylko trzy ostatnie litery „СТЕ” od słowa”ХРIСТЕ”.
07-ssok
Najbardziej uderzającą rzeczą jest to, że słowo to i wszystkie pozostałe na mozaice zostały wykonane w  języku starosłowiańskim!!!
Alfabet języka starosłowiańskiego jest bardzo podobny do starogreckiego, i można było pomyśleć, że napisy na mozaice są w starogreckim, jednak w greckim alfabecie nie ma litery „S”, która jest w słowie „ХРIСТЕ”, w starosłowiańskim ona jest!
Oto litery ze starogreckiego, tak wygląda w alfabecie greckim analog słowiańskiej litery S (C) — SIGMA.
08-ssok
Wychodzi na to, że Słowianie posiadali pismo na długo przed twórcami „Słowiańskiej azbuki” Cyryla i Metodego. Kiedy oni się urodzili (Cyryl w 827 roku, Metody — w 815 roku), miasto Geraza (Dżarasz) było już prawie wiek po zniszczeniu przez trzęsienie ziemi w 749 roku! A jak widać napisy w starosłowiańskim języku już tam były!
Następną rzeczą, która rzuca się w tym odkryciu to, że Chrystus przedstawiony jest w paradnej Ruskiej haftowanej koszuli, na której tradycyjnie wyszywane były swastyki, dokładnie takie same jakie otaczają figurę Chrystusa na mozaice znalezionej w Gerazie:
09-ssok
Powiększony fragment mozaiki z Chrystusem i staroruska męska galowa koszula.
Skąd w Ruskiej tradycji swastyka, i co oznaczał ten symbol we wczesnym Chrześcijaństwie starałem się opowiedzieć wcześniej w dwóch artykułach:
Tak więc, co mamy?
Mamy jedno z najwcześniejszych przedstawienie Chrystusa znalezione w mieście, po którym kiedyś stąpał Zbawiciel ze swoimi uczniami!
Było ono skryte przed ludzkimi oczami przez ponad 1000 lat wskutek kataklizmu!
Chrystusa przedstawiono w narodowym słowiańskim ubiorze!
Napis na mozaice ХРIСТЕ wykonano używając starosłowiańskich liter, które powstały na długo przed stworzeniem przez Cyryla i Metodego „starosłowiańskiego alfabetu”!
Obraz Chrystusa otacza wiele aryjskich swastyk!
Teraz do wszystkich pytanie: czy to za mało, aby o takiej sensacji mówił cały Świat???
I jeszcze. Czy napis tam jest w języku słowiańskim czy greckim?
Patrzcie co Amerykanie piszą w rozdziale: „Ruiny Dżarasz (Geraza). Dżarasz mozaiki. Rozdział z greckim napisem”:
10-ssok
Oto starosłowiańska bukwica z literą „Jen”(„Ень”), której nie ma w języku greckim, ale ona jest (zakreślona na czerwono) na obrazie „greckiej” mozaiki.
11-ssok
Oto ta sama litera w alfabecie starosłowiańskim, którą czytało się już inaczej „jus-mały”:
12-ssok
01 grudnia 2016 Murmańsk. Anton Blagin

wtorek, 13 grudnia 2016

Dowody zaawansowanej cywilizacji starożytnej

Tajemnicze artefakty.
Wśród eksponatów muzealnych są takie, które wprawiają archeologów i historyków w niemałe zakłopotanie. Przeznaczenia części z nich możemy się jedynie domyślać. Inne zawierają kod, którego nikomu nie udało się dotąd złamać.

Dysk Sabu
Przypomina kołpak albo śmigło wiatraka i choć wygląda na rzecz zupełnie współczesną, ma ok. 5 tys. lat. Ten dziwny przedmiot znaleziono w 1936 r. podczas wykopalisk w okolicach Sakkary, w grobowcu Sabu – syna faraona Anedżiba, przedstawiciela I dynastii panującego na początku III tysiąclecia przed Chrystusem. Zgodnie z relacją, dysk znajdował się w zasypanej piaskiem komorze grobowej razem z innymi bogatymi darami dla zmarłego. Eksponowany dziś w Muzeum Egipskim w Kairze artefakt wymagał od twórców ogromnej precyzji i cierpliwości. Nie wykonano go bowiem z metalu, ale z aleurytu (skały drobnoziarnistej). Wyglądem przypomina talerz z trzema "zagiętymi" do wewnątrz śmigłami i dziurą pośrodku, przez którą najwyraźniej przechodził drążek. Problem w tym, że, zgodnie z opinią archeologów, Egipcjanie zaczęli używać okrągłych przedmiotów dopiero ok. XVI w. p.n.e. Uczeni nie mają pojęcia, do czego służył dysk. Być może był częścią jakiegoś większego, tajemniczego mechanizmu. Inna hipoteza mówi, że był to… nawilżacz powietrza. Naczynie miało być napełniane wodą i stawiane na ogniu. Według jeszcze innej koncepcji była to podstawka pod lampę albo przenośne palenisko, w którym trzy "śmigła" stanowiły oparcie dla garnka.

Dysk z Fajstos
Foto: Pecold / Shutterstock.com / Shutterstock
Prowadząc w 1908 r. wykopaliska w ruinach pałacu w Fajstos na Krecie, włoski archeolog Luigi Pernier natknął się na gliniany dysk o średnicy 15 cm, pokryty z obu stron spiralnym ciągiem symboli. Według relacji, spoczywał on w piwnicy przy wejściu do pałacu, gdzie został "uwięziony" przez trzęsienie ziemi. Powstał w II tysiącleciu przed Chrystusem (najprawdopodobniej ok. 1600 r. p.n.e.), choć jego wiek i treść inskrypcji od ponad stu lat stanowią przedmiot sporu wśród archeologów. Znaki na Dysku z Fajstos, odciśnięte za pomocą stempelków, przypominają nieco antyczny komiks i wyglądają na dzieło kogoś, kto miał do przekazania potomnym bardzo ważną historię. Na dysku zidentyfikowano 45 różnych znaków przedstawiających zwierzęta, przedmioty oraz ludzi (w tym charakterystyczną postać z irokezem). Powtarzając się, tworzą one ciąg 241 hieroglifów należących do tzw. minojskiego pisma linearnego A, choć według innych uczonyc,h mogą to być znaki anatolijskie albo egipskie. Z kolei prof. Axel Haussman nazywał dysk "dokumentem z Atlantydy", który na Kretę miał trafić razem z uciekinierami z zatopionego kontynentu. Wszelkie dotychczasowe próby odczytania znaków na Dysku z Fajstos spełzły na niczym, a ich rezultaty były mało przekonywujące. Akademickie hipotezy zakładają, że na spirali mogła zostać zapisana modlitwa, kalendarz albo… plansza do gry.

Komentarz "licensa":
Najstarszym pismem Słowian-Ariów były wici czyli pismo węzełkowe.
Dalej przodkowie nasi posługiwali się runicą i głagolicą. Od tworzywa na którym pisano czyli na deseczkach bukowych powstała nazwa bukwica. Pisano także na korze brzozowej oraz na wyrobach z gliny i metali. Od tysiącleci posługiwaliśmy się pismem, aż przyszedł kataklizm czyli kościół rzymski który spalił cały pisemny dorobek Lechitów. 

To interesujące, że dotąd do naukowców zachodnich nie dociera iż dysk z Fajstos czyta się za pomocą run słowiańskich o czym cały wschód od dawna wie. Tak się manipuluje historią i faktami.

Artefakt z Aiud
W 1974 r. robotnicy kopiący dół niedaleko rzeki Marusza koło miasta Aiud w Siedmiogrodzie (Rumunia), natknęli się na głębokości 10 m na kości mamuta. Po wezwaniu paleontologów stwierdzono, ku wielkiemu zdumieniu zebranych, że obok szczątków spoczywa masywny metalowy przedmiot, na pierwszy rzut oka wyglądający na obuch toporka. Po bliższych oględzinach okazało się, że to zbyt precyzyjna robota jak na ręce prehistorycznych rzemieślników. Przedmiot był ponadto zadziwiająco lekki ,i jak wykazały analizy, składał się w 90 procentach z aluminium. Tzw. artefakt z Aiud ma wymiary 12,5 na 20 cm, ma wydrążonych kilka otworów i wygląda na część większego mechanizmu. Specjaliści od metalurgii orzekli, że oprócz aluminium składa się on jeszcze z 11 innych pierwiastków (m.in. cynku i miedzi), jest pokryty naturalną warstwą tlenku i liczy ok. 300-400 lat. Problem w tym, że technika wytopu aluminium została opracowana dopiero w latach 20. XIX w., a masową produkcję metalu rozpoczęto dopiero pod koniec stulecia. Zarówno to, jak i trudność w wyjaśnieniu, dlaczego przedmiot spoczywał przy kościach prehistorycznego ssaka, który padł kilkanaście tysięcy lat temu, sprawiły, że znalezisko z Aiud ponad 20 lat spędziło w magazynie muzeum w Kluż-Napoce. Odpowiedź na wszelkie pytania z nim związane wysunęli w latach 90. rumuńscy ufolodzy, a przynajmniej tak im się wydawało. Ich zdaniem artefakt znad rzeki to "łapa" lądownika pozaziemskiego statku, który przed tysiącami lat osiadł nad brzegiem Maruszy, gdzie zgubił fragment wspornika. Są też inne wytłumaczenia. Sceptycy sugerują, że to po prostu "ząb" oderwany od łyżki koparki albo część bombowca z czasów II wojny.

Dysk z Nebry
Z odkryciem Dysku z Nebry związana była głośna afera. Datowany mniej więcej na ten sam okres, co Dysk z Fajstos, został znaleziony w 1999 r. przez poszukiwaczy-amatorów przy pomocy wykrywacza metali w kurhanie w rezerwacie archeologicznym niedaleko niemieckiego miasteczka Nebra (Saksonia-Anhalt). Wkrótce potem znalazcy sprzedali go za 31 tys. marek. Paserzy oferowali dysk kolekcjonerom za cenę wielokrotnie wyższą, ale w 2001 r. został on skonfiskowany przez szwajcarską policję i trafił w ręce głównego archeologa landu, w którym został znaleziony. Od tamtego czasu łamią sobie nad nim głowy naukowcy. 32-centymetrowej średnicy Dysk z Nebry wykonano z brązu, umieszczając na jego powierzchni złote płytki reprezentujące gwiazdy (m.in. Plejady) i planety, Księżyc oraz Słońce (po bokach znajdowały się dodatkowo dwa złote łuki, z których jeden się zachował). Sugerowało to, że dysk służył do celów astronomicznych albo astrologicznych. Problem w tym, że nie przypominał żadnego ze znalezionych dotąd artefaktów. Kontrowersje z nim związane dotyczyły nie tylko pytań o autentyczność i wiek przedmiotu, ale i tego, w jaki sposób przywędrował do Nebry. Zdaniem niektórych archeologów może on być dużo starszy i pochodzić nawet z III tysiąclecia p.n.e., a do kurhanu w Saksonii-Anhalcie mógł trafić jako zdobycz wojenna. Analizy wykazały, że metale, z których powstał dysk pochodzą z Europy. Archeolodzy wysunęli kilka koncepcji odnośnie jego przeznaczenia. Dysk z Nebry mógł służyć do korelacji kalendarza słonecznego z księżycowym, do wyznaczania dat zasiewów albo był rekwizytem w ceremoniach religijnych.

Dodecahedrony
Foto: Shutterstock
W przeciwieństwie do dotychczas przedstawionych znalezisk będących unikatami, na dodecahedrony archeolodzy natrafiali dość często. Do tej pory znaleziono ich ponad 100, głównie na terenie Niemiec i Francji, ale także Włoch, Hiszpanii, a nawet Węgier. Są to przedmioty wykonane z metalu albo kamienia, liczące od kilku do kilkunastu cm średnicy. Archeolodzy nadali im nazwę od rzymskiego słowa oznaczającego dwunastościan, gdyż właśnie taki kształt tajemnicze artefakty mają. Każdy z boków dodecahedronu zawiera otwór innej średnicy, a na styku ścian posiadają one kulki. W środku przedmioty są puste. Datowane na III-II w. p.n.e., stanowią zagadkę dla naukowców, gdyż w źródłach nie zachowały się żadne odniesienia na temat ich przeznaczenia. Ponieważ znajdowano je w skarbczykach wysunięto wniosek, że musiały być dawniej uznawane za przedmioty wartościowe. Jedna z hipotez, zwracając uwagę na resztki wosku znalezione na niektórych egzemplarzach sugeruje, że były to świeczniki, co jest mało prawdopodobne ze względu na ich nieporęczność. Dodecahedrony uznawano także za kostki albo przedmioty do gry przypominającej zasadami bule, która mogła być rozpowszechniona wśród legionistów. Jeszcze inna koncepcja uznaje je za rekwizyty do praktyk wróżbiarskich albo zwyczajne ozdobne bibeloty. Kto wie, czy ich zagadki nie odkrył przypadkowo pewien youtuber, który zademonstrował, jak przy pomocy dodecahedronu można w prosty i szybki sposób wydziergać z wełny rękawiczki, stosując tajemniczy przedmiot jako "stelaż".