Pokazywanie postów oznaczonych etykietą agresja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą agresja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 29 marca 2016

Kolejny furiacki atak w świetlicy czyli "Nie będzie mi byle kto chodził do łazienki!!!"

Ten ponury pan przez kwadrans analizował mój dowód osobisty,
by wystawić... mi mandat za wezwanie policji w związku z napaścią na mnie i
uniemożliwianiem mi skorzystania z publicznej toalety.
Niemiłosiernie długo sprawdzał także, czy nie jestem... poszukiwana listem gończym.
Natomiast napastnikowi nie sprawdzono dowodu,
 ani nie sprawdzono, czy jest poszukiwany listem gończym.
Napastnika oczywiście nie ukarano mandatem,
ani wnioskiem o ukaranie za czynną napaść fizyczną na mnie.
Nie śmiano go też zatrzymać :-) Napastnik bezkarny jak zawsze. Robi się to już nudne.
Aż się boję myśleć, co by było, gdybym ja nie miała dowodu osobistego przy sobie.
Pewnie bym została aresztowana, mimo, że obecny był także policjant Ferenc, który mnie zna osobiście z innych interwencji i z sądu, gdzie zaledwie kilka tygodni temu szczekał na mnie na rozprawie w sądzie. Bez sprawdzania mojego dowodu był w stanie potwierdzić moją tożsamość.
Rycie w danych mojego dowodu osobistego, nie było uzasadnione.
Było to kolejne nadużycie, przy kolejnym niedopełnieniu obowiązków względem napastnika.
Ich zasranym obowiązkiem było sprawdzenie danych napastnika i ukaranie go
za czynną napaść na mnie.
Sprawdzał w bazie danych osób poszukiwanych, czy jestem poszukiwana tenże widoczny tutaj Łukasz Ratuszny.

Dzisiaj tj. 29 marca 2016 roku, w godzinach rannych udałam się do lokalnej biblioteki znajdującej się w świetlicy wiejskiej w Sokółkach celem napisania uzupełnienia apelacji. Na drzwiach wejściowych jeszcze wisiała karka informacyjna, powieszona tam przed świętami. Głosiła, że świetlica nie będzie czynna w piątek i sobotę przed świętami. Okay, ale mam nadzieję, że za nieobecność w pracy pani Krystyna nie wzięła pieniędzy? W środku zastałam zmiany. Z biblioteki znikły dwa komputery z czterech dawniej oferowanych użytkownikom.

Przy dwóch siedziały dwie małe dziewczynki grające w gierki, a trzeci stał na nowym biurku pani Krystyny Maciejewskiej. Nie pozwalała z niego skorzystać, twierdząc, że to jej komputer. Dawniej w tym punkcie PIAP stały cztery komputery do użytku mieszkańców, czyli nastąpiła zmiana na gorsze.

Obok w otwartej salce stały cztery wolne komputery. Zapytałam, czy mogę z jednego z nich skorzystać. Pani Maciejewska kategorycznie zabroniła.
Kazała mi czekać, aż któraś z dziewczynek zejdzie ze stanowiska komputerowego w bibliotece. Zaoponowałam, że nie chcę by żadna dziewczynka schodziła z komputera, skoro obok w salce stoją cztery wolne komputery. Pani Krystyna zaś uparła się, że jedna z sióstr ma zejść z komputera.

Nie zgodziłam się na taki bezsens i brak szacunku do użytkowników.

Zadzwoniłam do dyrektora Gminnego Centrum Kultury w Kowalach Oleckich, pana Karola Czerwińskiego opisując sytuację i prosząc go, by wyraził zgodę na użycie przeze mnie jednego z wolnych komputerów. Nie zgodził się. Wtedy wskazałam, że budynek świetlicy nie jest w pełni wykorzystywany, skoro jego część jest wyłączona z niezrozumiałych względów z eksploatacji.

Wtedy on rzekł, że taki jest grafik użytkowania świetlicy i musi być przestrzegany. Tzn. we wtorki, środy, czwartki ma być czynna tylko biblioteka, a w piątki i soboty - tylko świetlica z osobną kawiarenką internetową.

Dziwi takie twarde i nieekonomiczne stanowisko, tym bardziej, że 12 lutego 2015 roku pani Maciejewska samowolnie zmieniła sobie grafik i zamiast biblioteki była otwarta tylko świetlica.

Zadzwoniłam do wójta Locmana z Kowal Oleckich, ale niestety nie zastałam go. Rozmawiałam z sekretarką o sytuacji w świetlicy. Prosiłam, aby przekazała moje ustne wnioski wójtowi.

Tymczasem po jakimś czasie pani Krystyna zamiast udostępnić mi jeden z wolnych komputerów, bezwzględnie usunęła dziecko ze stanowiska w bibliotece. W ten sposób wyrabia poczucie krzywdy u dzieci, chcących bawić się gierkami  komputerowymi.

Nie mając innego wyjścia, usiadłam przy tym komputerze i zabrałam się dziarsko do pracy, gdyż pani Krystyna ograniczyła mi czas korzystania z komputera do pół godziny. Było to całkowicie bezzasadne. Przecież obok w salce stały wolne komputery. Po co tworzyć sztuczne kolejki? By wywoływać niepotrzebne niezadowolenie i kwasy? By skłócić? Przecież świetlica jest dla mieszkańców, a nie widzimisię pani Krystyny i jej wygody oraz komfortowej posadki. Pomyślałam, że przy tak ostrym reżimie czasowym, nie zdołam napisać nawet ćwierć apelacji, ale nie dyskutowałam z konfliktową kobietą, gdyż zwyczajnie nie chciało mi się.

Miałam szczęście tego dnia, bo nie było tłumów i kolejki do komputerów.
Dziewczynki po jakimś czasie poszły do domu, a zanim poszły, korzystały wspólnie z jednego komputera obok mnie.

W pewnym momencie pojawił się na dyskretnej inspekcji oficjalny przełożony pani Krystyny, dyrektor, pan Karol Czerwiński. Rzucił okiem na komputery w bibliotece i zajrzał do świetlicy, na tę dużą salę. Pochwalił dekoracje i ulotnił się wraz z osobą, która mu towarzyszyła. Miałam wrażenie, że pojawił się w bibliotece tylko po to, by w razie czego zaświadczyć w Sądzie, że zastał mnie przy komputerze, gdzie akurat w tym momencie, bez problemu korzystałam z komputera. Czyli sielanka i nic budzącego wątpliwości co do funkcjonowania tego przybytku.

Gdy dziewczynki poszły do domu, w spokoju i samotności dalej korzystałam z przydzielonego mi komputera. Pani Krystyna nie zaczepiała mnie, o dziwo.
Chyba zbierała siły na potem. 😁

O 16.30 wróciły dziewczynki i Krystyna Maciejewska kazała mi zejść z komputera. Zeszłam i skierowałam swe kroki do łazienki.

No i zaczęło się 😈

Nie doszłam daleko, bo zaledwie do drzwi do dużej sali. Za mną wpadła z impetem... "xxx" rzucając mnie na ścianę, a potem na kaloryfer! 

Cdn. w sądzie.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Wybite okno

Tak wygląda okno kuchni w domu Indianki po nocnym ataku szału Kamyka. Zdemolowana kuchnia wygląda gorzej.
Potłuczone ulubione naczynia Indianki...
Podłoga zalana piwem i wodą... zasypana potłuczonym szkłem i ceramiką. To nie koniec zniszczeń. Zapowiedział kolejne ataki.
Tym razem na Indiankę. Grozi jej pocięciem nożem. 
Ponoć w nocy w Sokółkach został napadnięty przez miejscowych wieśniaków z nożami. Za ten napad chce się mścić na Indiance. Jest obłąkany szaleństwem. Niebezpieczny.

Indianka

niedziela, 9 sierpnia 2015

Chamstwo i agresja wieśniaków nie zna granic

W piątek w nocy Kamyk postanowił pójść na przystanek w Sokółkach by przenocować, gdyż twierdzi, że w szałasie go komary żrą, a na przystanku nie (przystanek brudny i zaszczany przez miejscowych to dlatego go komary omijają). Pewnie chciał wymusić na Indiance aby go z powrotem do domu wpuściła, bo wie, że ona nie lubi gdy on tam chodzi.

 Na przystanku doczepiło się do niego kolejnych dwóch miejscowych.
Wulgarnie wypowiadali się o Indiance i Kamyku. Mieli też pretensje do Kamyka o borsuka.

Poradził sobie z nimi i wrócił spać na farmę. To kolejny napad na niego. Który z rzędu? Piąty? Szósty? Te wsiowe agresywne oszołomy ciągle się na niego rzucają. To jest niebywale popierdolona hołota. Ich język i zachowania są tak prymitywnie wulgarne, że szlag człowieka trafia. Samo dno i 10 metrów mułu. Bydlaki są bez honoru. Napadają go po dwóch, trzech, czterech czy siedmiu. Parszywe kreatury :( Bandziory!

czwartek, 30 lipca 2015

Brak bezpieczeństwa w gminie Kowale Oleckie

Do: Wójt Gminy Kowale Oleckie
       Krzysztof Locman

W marcu dwa pobicia.
W lipcu dwa pobicia. 15 i 29 lipca 2015 roku.
Razem dotknęły go 4 pobicia w krótkim okresie czasu plus kradzież roweru.
Uraz głowy, wstrząs mózgu, pęknięta kość u nogi, złamany nos.
Ten człowiek ledwo chodzi. Jest na moim utrzymaniu. Mnie na to nie stać. Nie ma pieniędzy na bandaże, opatrunki, środki przeciwbólowe, lekarza. Nie ma pieniędzy na wyżywienie. On nie ma gdzie mieszkać.
Był wniosek o odrabianie godzinek w pobliżu tymczasowego miejsca zamieszkania z uwagi na ból nogi i problemy z chodzeniem.
Nie zgodził się pan. Wykazał pan zadziwiający brak wrażliwości na ból i kalectwo drugiego człowieka. To proszę o tego człowieka zadbać we własnym zakresie, tj. zapewnić mu dach nad głową i wyżywienie w Kowalach Oleckich skoro jest pan tak odporny na jego ból i cierpienie i nie dał zgody na odrabianie godzinek w pobliżu domu ani nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa w gminie w drodze do pracy ledwo chodzącemu człowiekowi który pracuje dla pana za darmo.

On z wielkim osobistym poświęceniem pokonując ból pracuje dla pana za darmo. Stara się. Jest dobry w tym koszeniu. Akurat to lubi robić i mu to świetnie wychodzi. Jest wydajny. Sam pan widzi ile wykosił panu w tak krótkim czasie.
Tak, on ma dużo za uszami, ale ci którzy go napadają mają dużo więcej i atakują gromadnie. Nie panuje pan nad tym co się dzieje w pana gminie? 

Przecież on może kosić pobocza we wsi zamieszkania zamiast kuśtykać z trudem do Kowal.
Proszę, by od następnego tygodnia skierował go pan na koszenie poboczy w Czuktach.

czwartek 6.17
korekta: od dziś proszę wyznaczyć mu pracę w Czuktach albo wysłać po niego samochód.
On dziś nie jest w stanie wstać i iść.
Noga go rwie. Bandyci w Sokółkach skopali mu pękniętą nogę. Mimo to z tą chorą nogą pracował u pana za darmo wczoraj. Jak wda mu się jakieś zapalenie lub gangrena i straci nogę, to wypłaci mu pan odszkodowanie i rentę dożywotnią?

Indianka