Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WWOOFing. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WWOOFing. Pokaż wszystkie posty

sobota, 18 czerwca 2011

WWOOF

Rancho na Mazurach Garbatych
WWOOF to międzynarodowa organizacja zrzeszająca ochotników z całego świata wspierających gospodarzy gospodarstw ekologicznych oraz zrzeszająca gospodarzy gospodarstw ekologicznych, którzy takiego wsparcia potrzebują.

About  WWOOF / O organizacji WWOOF
WWOOF organisations links people who want to volunteer on organic farms or smallholdings with people who are looking for volunteer help.

What is WWOOF? Co to jest WOOF?

WWOOF provides a way for volunteers (WWOOFers) to learn about organic food, farming, and ways of life. In doing so it brings together people to share common human values and thinking. WWOOF also hopes to provide helping hands to its organic WWOOF hosts and allow WWOOFers to understand what it means to live organically. WWOOF is an exchange programme- volunteer help in exchange for food, accommodation and learning.

WWOOF zapewnia ochotnikom możliwość poznania ekologicznej żywności, ekologicznych form gospodarzenia i ekologicznych stylów życia. Czyniąc to, łączy ludzi celem dzielenia się egzystencjonalnymi, podstawowymi, prostymi ludzkimi wartościami i myśleniem. WOOF także ma nadzieję dostarczać pomocne dłonie dla swoich ekologicznych gospodarzy i pozwolić ochotnikom (WWOOFerom) zrozumieć co oznacza żyć ekologicznie. WWOOF to program wymiany – ochotniczej pomocy w zamian za wyżywienie, zakwaterowanie i naukę.

The Aims of WWOOF are: / Celami WWOOF są:

·  To give first hand experience of organic or other ecologically-sound growing methods
·       Dostarczenie doświadczenia z pierwszej ręki na temat organicznych oraz innych ekologicznych metod uprawy
  • ·  To give experience of life in the countryside
·       Dostarczenie doświadczenia na temat życia na wsi
  • ·  To help the organic movement which is labour intensive and does not rely on artificial fertilisers, herbicides or pesticides
·       Wspomożenie ruchu ekologicznego, który jest pracochłonny I nie opiera się na nawozach sztucznych, herbicydach I pestycydach
  • ·  To give people a chance to meet, talk, learn and exchange views with others in the organic movement
·       Danie szansy ludziom na spotkanie, rozmowy, naukę i wymianę poglądów z innymi uczestnikami ruchu ekologicznego
  • ·  To provide an opportunity to learn about life in the host country by living, and working together
·       Stworzenie możliwości nauki o życiu w kraju gospodarza poprzez wspólne mieszkanie razem i pracowanie razem
WWOOF w Polsce
Organizacja WOOF w Polsce zrzesza około 30 gospodarstw ekologicznych, z czego najbardziej okazałym jest luksusowy kurort w Giżach, najoryginalniejszym farma Ananda, a najbardziej potrzebującym pomocy rąk wolontariuszy – wooferów jest gospodarstwo Indianki :)

Ruch WOOF daje możliwość nie tylko poznania ekologicznych farm i metod ich działania, ale daje także cenną możliwość tanich wakacji i taniego podróżowania po całym świecie, gdyż wwoofer nie płaci za pobyt na farmie. Wwoofer za dobrowolną pomoc w pracach gospodarskich dostaje darmowe wyżywienie i zakwaterowanie, ma możliwość zwiedzania okolicy i czerpania przyjemności z jej poznawania i jej walorów. W ten sposób wielu obieżyświatów podróżuje po całym świecie, płacąc tylko za przejazdy z kraju do kraju lub z farmy do farmy. Natomiast utrzymanie tacy obieżyświatowie mają za darmo dzięki ekologicznym farmom, do których trafiają. To fantastyczny sposób na tanie podróżowanie i zwiedzanie oraz poznawanie świata, poszczególnych krajów i ich kultur niejako od podszewki, gdyż taki wwoofer wchodzi w bardzo bliski kontakt z krajanami – razem z nimi mieszka na farmie, razem z gospodarzami je i pracuje, wymienia poglądy. W Polsce jest to stosunkowo nowy ruch, ale na świecie istnieje już od wielu lat.

W Polsce nie ma tradycji wwooferowania [łuferowania]. Co prawda dawniej praktykowano pomoc miastowych na wsi, ale odbywało się to głównie w gronie rodzinnym. Były to letnie wyjazdy ludzi z miasta do ich rodzin na wieś, gdzie w zamian za pomoc w sianokosach czy żniwach gospodarze raczyli miejskich krewniaków  wiejskim jadłem i napitkiem i często wyposażali na powrót w wielką, wiejską wałówę.

Jednak wwooferowanie to kontakty obcych sobie ludzi, których łączy wspólna idea, a mianowicie ekologiczny styl życia. W Polsce istnieje naturalna mentalna opozycja do pomagania za darmo, gdyż za czasów komuny polskie władze socjalistyczne regularnie urządzały masowe i przymusowe spędy ludności celem świadczenia przez tych ludzi darmowej pracy na rzecz Państwa. Nazywało się to „prace społeczne”, choć powinno było być określane mianem "prace przymusowe" albo "odrabianie pańszczyzny" (w średniowieczu, pańszczyzna to była darmowa przymusowa praca chłopów na rzecz ich pana, chłopi ci często byli niewolnikami swojego pana, lub mieli ograniczone prawa do wolności, tzn. nie mogli na własną rękę przemieszczać się, musieli pytać o zgodę pana swego gdy chcieli zawrzeć związek małżeński itp. Za sprzeniewierzenie się swojemu panu, groziły chłopu drastyczne konsekwencje włącznie z karą chłosty, a nawet nierzadko śmierć z rąk pana lub jego przybocznych)

Za komuny za odmowę w „pracach społecznych” groziły represje i różne nieprzyjemności. Np. ktoś kto odmówił brania udziału w takim czynie społecznym – mógł zostać zwolniony z pracy lub zdegradowany, albo obcinano mu premię lub utrudniano np. dostęp na uczelnię jego dziecku itp.

Prace społeczne za czasów komuny, to były prace przymusowe, wbrew woli ludzi zmuszanych do nich. Obecne demokratyczne władze polskie nie stosują przymusu prac społecznych. Komuna i prace społeczne się skończyły wraz ze starym ustrojem, ale niechęć Polaków do pomagania za darmo pozostała w ich świadomości i podświadomości.

Ruch wolontaryjny zaczął się na Zachodzie wolnym od takich obciążeń typu „prace społeczne”. Powstał on we wczesnych latach 70tych ubiegłego stulecia i poprzez ostatnie 40 lat bardzo się rozwinął i rozprzestrzenił na całym świecie. WWOOF to specyficzna odmiana wolontariatu, polegająca na ochotniczej pracy na gospodarstwach ekologicznych. W rzeczy samej, czysty wolontariat nie wymaga nic w zamian – ani jedzenia, ani zakwaterowania. Opiera się na całkowicie darmowej pracy wolontariusza. W przypadku WWOOF powinno się raczej mówić o korzystnej wymianie ochotników i gospodarzy, gdyż obie strony na tej wymianie zyskują. Gospodarz zyskuje dodatkowe ręce do pracy, a wolontariusz wyżywienie, zakwaterowanie, naukę oraz możliwość taniego zwiedzania i poznawania kultur krajów, które odwiedza.

Indianka nie wiedząc o takim ruchu, tj. nie zdając sobie sprawy z istnienia programu WWOOF – zainicjowała tzw. „Wakacje w zamian za pomoc na gospodarstwie” już w roku 2007. Na forum, na którym o tym po raz pierwszy napisała, jej pomysł spotkał się z krytyką ciemnych, uwstecznionych, zacofanych, kołtuńskich bab hipokrytek, które nie umiały dostrzec korzyści z takiej wymiany. Baby posunęły się też do tego, że wycięły Indiankę z forum i zablokowały jej możliwość publikacji postów i propagowania jej rewelacyjnych pomysłów.

Ale były też i głosy entuzjastyczne osób otwartych na nowe doświadczenia.
Dzięki nim, Indianka zaczęła propagować swój pomysł „Wakacji w zamian za pomoc na gospodarstwie” już na swoim blogu, którego żadna tępa, zakłamana baba z tamtego forum nie jest w stanie zablokować.



Ekologiczne gospodarstwo Indianki zaczęło brać udział w programie WWOOF w zeszłym roku. Pierwszym gościem z tego programu był młody Australijczyk z Sydney. Pomagał na rancho przez tydzień. Obieżyświat Ashley w ten sposób podróżuje od roku czasu – wykupił sobie przeloty do kluczowych krajów świata i gdy się znajdzie w danym kraju, szuka zakwaterowania na ekofarmie by zaoszczędzić na kosztach podróży i utrzymania. W zeszłym roku Indianka stała nieco lepiej finansowo i materialnie, było więcej mleka koziego, więcej jaj kurzych. Ashley pomagał przez 5 godzin dziennie, a potem miał czas wolny dla siebie – chodził na spacery, robił zdjęcia, pływał w jeziorze.

Podczas swojego pobytu pracował przy wyrzucaniu obornika i bieleniu ścian, także nauczył się doić kozy. Gdy kopytka jednego z koźląt zostały zaatakowane przez pasożyty – sam z własnej inicjatywy troskliwie się koźlęciem zajmował, oczyszczał rany z pasożytów, dezynfekował i leczył je razem z Indianką. Spisał się na medal. Totalny mieszczuch, z potężnego miasta Sydney, pierwszy raz w życiu na farmie, a spisał się znakomicie, ku zaskoczeniu Indianki. W zeszłym roku Indianka nie miała bieżącej wody w domu. Ashley się tym nie przejął. Nie narzekał. Kąpał się w rzeczce. Tacy są prawdziwi wwooferzy. Dzielni i szlachetni oraz odporni na trudy życia wiejskiego.

Jesienią zeszłego roku Indianka rozprowadziła na nowo bieżącą wodę w domu. Obecnie w domu jest bieżąca zimna i ciepła woda w łazienkach, bieżąca zimna woda w kuchni i możliwość uruchomienia bieżącej ciepłej wody w kuchni (ale Indianka woli nagrzewać wodę do prania ciuchów i mycia naczyń w garach na jej megapiecu, bo jest bardziej wydajny niż ten piecyk w piwnicy co grzeje bojler z ciepłą wodą).

W tym roku dopiero kilka dni temu zaczęło się mleko kozie i jaja kurze. Obecnie Indianka bazuje na mleku od jednej kozy i jaj od dwóch kur, jest to niewiele i ledwo starcza na jej osobiste potrzeby, no ale pulchne i smakowite naleśniki na mleku kozim i na jajach kurzych już smaży i może się nimi podzielić, chleb na mleku kozim wypieka czyli podstawa wyżywienia jest, natomiast nad warzywami pracuje w ogródku – nawozi i kopie ziemię, sieje nasiona, grodzi ogródek, podlewa sadzonki itd.

Każdy chętny, kto chciałby wziąć udział w wymianie typu WWOOF i pomóc Indiance w jej pracach gospodarskich, nauczyć się z pierwszej ręki ekologicznego stylu uprawy ziemi i poznać życie na wsi – może się zgłosić do Indianki poprzez organizację WWOOF lub bezpośrednio do Indianki i dzięki temu zyskać ciekawe, darmowe ekowakacje.

Szczególnie miło będzie Indiance widzieć osoby znające się na treningu koni. Indianka ma dwa piękne konie do ujeżdżenia i do przyuczenia do pracy w zaprzęgu. Jakby udało się je w końcu przyuczyć do pracy w polu - była by znaczna wyręka w pracach gospodarskich. Byłoby Indiance dużo lżej pracować...

Pracy jest tu huk, a Indianka sama jedna pracuje od świtu do nocy, więc każde pomocne ręce będą mile widziane. Gościnność Indianki ograniczają jedynie skromne zasoby spożywcze, ale ma i na to sposób. Od tych osób, dla których już nie da rady zapewnić pożywienia, nie będzie oczekiwała 5 godzin pracy, a jedynie 2 godziny – w zamian za nie, osoby te otrzymają możliwość darmowego pobytu na gospodarstwie, tj. darmowe rozstawienie namiotu i dostęp do łazienki oraz wrzątku do parzenia napoi oraz w czasie pracy – herbaty ziołowe.

Osoby otwarte na formę współpracy w stylu WWOOF zapraszam do współpracy :)

Kontakt:  CreativeIndianka  (at)  vp.pl 

Dawniej tj. za komuny naród polski nie cierpiał „prac społecznych”. Jednak tamte prace społeczne nie mają nic wspólnego ze współczesnym wwooferowaniem czyli ochotniczym pomaganiem na farmach ekologicznych, które opiera się na dobrej woli wwoofera, który z własnej, nieprzymuszonej woli jedzie na farmę pomagać gospodarzom i robi to świadomie.  Wytycznymi wwooferowania są chęć poznania ekologicznych metod gospodarzenia i pomoc gospodarzom, którzy tej pomocy potrzebują. Niejako przy okazji wwoofer ma możliwość poznania okolicy i jej kultury, gdyż, w odróżnieniu od chłopa pańszczyźnianego z czasów średniowiecza, jest człowiekiem wolnym, w pełni korzystającym ze swoich praw wolności, w tym prawa do swobodnego przemieszczania się. Wwooferowanie jest formą pomocy dla gospodarza całkowicie dobrowolną, co nie oznacza, że samowola wwoofera będzie mile widziana. Tzn. odmowa wykonana prac potrzebnych i niezbędnych dla gospodarza, a zwłaszcza istotnych dla gospodarstwa będzie niemile widziana, bo kłóci się z ideą wwoofowania, które ma na celu pomoc gospodarzom. Jeśli ktoś przyjeżdża na gospodarstwo w celu pomocy, dostaje jedzenie, zakwaterowanie i odmawia pomocy - to nie jest prawdziwym wwooferem tylko naciągaczem. Dla zobrazowania problemu podam przykład: idzie burza, na polu leży siano, które należy błyskawicznie zwieźć lub przykryć, a wwoofer ma to gdzieś i idzie sobie na truskawki. W takiej sytuacji wwoofer może błyskawicznie wylecieć z gospodarstwa i to z wielkim hukiem :))) Owszem, wwoofer jest wolnym człowiekiem i pracuje dobrowolnie, ale musi się trzymać głównych zasad WWOOF. Jeśli je łamie - jego pobyt i obecność na gospodarstwie traci sens, a on sam tak na prawdę przestaje być tym wwooferem i staje się osobą non grata - czyli osobą nieporządaną - innymi słowy - gnuśnym nierobem i zawalidrogą, którego widok drażni ciężko pracującego gospodarza.

Wwooferzy przyjeżdżają na kilka dni lub tygodni, niekiedy i na miesiące, a nawet i na lata. Naturalnie, każdy gospodarz wolałby takiego wwoofera, który przyjedzie na dłużej, a wiąże się to z wkładaną w takiego wwoofera pracą w jego szkolenie i naukę pracy na gospodarstwie. Ponadto każde gospodarstwo ma swoją własną specyfikę, którą poznaje się stopniowo przez dłuższy okres czasu. 
Znajomość tej specyfiki ułatwia pracę na gospodarstwie i umożliwia unikanie błędów, często kosztownych błędów. Natomiast wwoofer niedoświadczony jest niewydajny i jego pomoc na gospodarstwie jest znikoma, gdyż często popełnia błędy, trzeba go poprawiać i nadzorować, pracuje bardzo powoli.

Trafiają się także i wwooferzy leserzy, typowo nastawieni na darmowe wakacje, a trzeba tu pamiętać o tym, że wwoofowanie, to wymiana polegająca na obopólnych korzyściach. Jeśli na gospodarstwo przyjeżdża wwoofer, nastawiony na darmowe żarcie i zakwaterowanie w zamian za udawanie, że niby pracuje, lub taki wwoofer, który wiele narzeka, ma wiele wymagań i oczekiwań, a niewiele z siebie daje - wówczas taki wwoofer musi się liczyć z tym, że go gospodarz poprosi aby już wracał do swojego domu lub jechał sobie dalej ;)))

Żaden gospodarz - czy bogaty czy biedny - nie będzie za darmo utrzymywał darmozjadów. Jeśli ktoś decyduje się na bycie wwooferem, musi być tego świadom co to oznacza. Indianka, mając skromne ilości pożywienia nie będzie odejmowała sobie od ust aby utrzymać cwanego darmozjada, który ściemnia, że niby pracuje, albo co gorsza odstawia dywersje typu wypacykowanie goldbandem ścian obory zamiast wymalowanie ich powierzonym odkażającym wapnem. Indianka takiego grzecznie wyprosi z gospodarstwa, albo zacznie kasować go za pobyt.

Gdy gość zacznie płacić, wówczas nic nie będzie musiał robić, nie będzie musiał pomagać, a będzie mógł się byczyć na rajskim rancho Indianki do woli.

Indianka ma trudną sytuację materialno-finansową, i dajcie wiarę, nie może utrzymywać darmozjadów i nie będzie tego robić. I tyle.

Natomiast osobnik, który będzie samowolnie wykonywał prace, których Indianka nie chce lub nie potrzebuje, albo są mniej istotne dla niej lub dla gospodarstwa w danym momencie, podczas gdy prace istotne dla gospodarstwa będą przez wwoofera zaniedbane - w tej sytuacji Indianka może poprosić wwoofera, aby zajął się tym, co dla niej ważne, a te mniej istotne prace darował sobie lub zostawił na później, gdy te istotne będą wykonane. Jeśli wwoofer uparcie będzie robił co do niego nie należy, a prace istotne będą leżały odłogiem, wówczas może się liczyć z zaprzestaniem karmienia go. Indianka niesfornego wwoofera raczej z gospodarstwa nie wyrzuci, jeśli bardzo nie będzie jej przeszkadzał, ale karmić go nie będzie. Taki stolerowany wwoofer będzie mógł pobyć sobie na gospodarce, ale bez wyżywienia.
Będzie mógł bawić się w gospodarzenie, ale na swój koszt.

piątek, 30 lipca 2010

Praca wre

Obory jaśnieją aż miło. Tę wymalowała Indianka. Drugą maluje Ashley...
Co prawda jeszcze trzeba poprawić to i owo, ale z grubsza jest okay...
Wapnowanie to ważny element dezynfekcji i konserwacji budynków inwentarskich.
Indianka lubi wapno za to, że znakomicie odkaża i odświeża obory i stajnie.... :)
YES!

czwartek, 29 lipca 2010

Romantyczna kolacja

Kolacja smaczna, własnoręcznie upichcona: mięsiwo, ziemniaczki, sosik, do popicia herbata miętowa ze świeżej mięty z brzegów własnego strumyka, stolik na dworze pod gruszami i gwiazdami, zapachowe lampki i świece na stole, w tle pulsujące dźwięki natury: kumkanie żab, śpiew ptaków, miła pogawędka z niezwykłym podróżnikiem - zabójczo przystojnym, młodym, wysokim Australijczykiem - po prostu  bosko...  :)
Indianka tak może wieczerzać codziennie... ;)

niedziela, 25 lipca 2010

Australijczyk przybył na Rancho

Takiego gościa Indianka jeszcze nie miała. Z innego kontynentu! Pochodzi z Sydney, podróżuje od miesięcy po świecie. Zaliczył już Amerykę Południową, Izrael, Chorwację...W dodatku śliczny jest, młodziutki i spod Wagi... :)
Szkoda, że żadna fajna studentka nie przybyła na wolontariat na Rancho. Leniwe te polskie panny... A szkoda, bo mieliby tu wesoło... :) Może by jaka romantyczna miłość zakwitła?
Parę dni temu nocowali rowerzyści (ładne, młode małżeństwo z Warszawy - absolwentka iberystyki i zawodowy żołnierz)jadący długi rajd po Mazurach i Suwalszczyźnie, potem zespół rockowy chciał się u Indianki zamelinować na weekend, dziś dzwonił czarny Filip z Afryki... Zawsze to jakieś urozmaicenie dla Indianki :)