Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy. Pokaż wszystkie posty

piątek, 25 sierpnia 2017

German Death Camps

W czasie Powstania Warszawskiego Niemcy zabili 160 000 ludzi,
 tysiące z nich były dziećmi. 😩😩😩
Niemcy to mordercy i złodzieje.😡😡😡
Zaprojektowali i zbudowali w Polsce niemieckie obozy śmierci, 
po to by wymordować cały naród polski. 😬😬😬
Zdążyli wymordować 6 milionów Polaków. 😧😧😧
Okradli nasz kraj z zabytków i dzieł sztuki oraz wszystkiego co cenne.
Zniszczyli nasz kraj. Stolicę zrównali nalotami z ziemią. 😢😢😢
Od 70 lat migają się od zapłacenia nam reparacji wojennych. 😬😬😬

poniedziałek, 29 lutego 2016

Polacy mają przepraszać za Jedwabne. Mają uznać zbrodnie SS i Gestapo za własne zbrodnie. Ale w jakim celu? By zaszczepić w nich poczucie winy wobec Żydów.

Prawda o „pogromie" w Jedwabnem. Mordowali Niemcy, a nie Polacy!
Przed lekturą poniższego tekstu zalecamy czytelnikowi zapoznanie się z najnowszym tekstem poruszającym kwestię mordu w Jedwabnem:

"Pogrom" w Jedwabnem – niech Niemcy przepraszają Żydów za swoją zbrodnię!

10 lipca minie kolejna rocznica niemieckiej zbrodni w Jedwabnem, mordu dokonanego przez gestapo i Einsatzkomando SS pod dowództwem hauptsturmführera Hermanna Schapera na Żydach. Udział Polaków w tej zbrodni był wątpliwy. W najlepszym przypadku pilnowanie Żydów było wymuszone biciem przez hitlerowców pod karą śmierci, za nie dostosowanie się do przymusu hitlerowców.

Fragmenty stenogramów z procesu łomżyńskiego (w 1949 r.) pokazują, jak biciem i torturami Żydzi zmuszali Polaków do zeznawania nieprawdy na polską niekorzyść:

(…)(Skazano) Władysława Dąbrowskiego (na rozprawie nie przyznał się do winy, 'Oskarżony zeznał, że nie chciał iść i Niemcy przez uderzenie w twarz zmusili go do pójścia.', ' z nakazu niemieckiego, popartego zastosowaniem przymusu fizycznego /uderzenie pistoletem po głowie i dłonią w twarz, od ciosu stracił ząb/ udał się na rynek, aby pilnować ludność żydowską', w śledztwie 'przyznał się do pilnowania Żydów przez dwie godziny', 'treść zeznań złożonych w czasie postępowania przygotowawczego została na nim wymuszona biciem.'(…)

Źródło: Co zapomniano Polakom powiedzieć o procesie łomżyńskim?
Jak wyglądało to bicie przez śledczych z UB, wiemy ze sprawy Zygmunta Laudańskiego, skazanego w 1949 na 12 lat więzienia za rzekome zamordowanie Żydów (polecamy również wywiad z niewinnie skazanym w tym samym procesie Jerzym Laudańskim, do dziś nie zrehabilitowanym, mimo apelów do IPN):

Wiesław Wielopolski, W Jedwabnem Laudańskiego gnali gestapowcy, Tygodnik Głos NR 27 (884) 7 lipca 2001 za Wiadomości Piskie
(…)Wkrótce do Jedwabnego zjechało UB. Nabrali ludzi na samochody i zawieźli do Łomży. Tam tak zaczęli ich tłuc, że podpisywali co tylko bijący chcieli. Sielawina i Kalinowska, które nie umiały pisać ani czytać, "podpisywały" krzyżykami wszystkie protokoły, które im podsuwano. Niebrzydowskiego, który za pierwszych Sowietów pracował w MTS, zaczęli tłuc w pięty, żeby podpisał, że widział Laudańskich przy pędzeniu i paleniu Żydów w stodole. Chłop nie wytrzymał i podpisał. Przez długi czas nie mógł chodzić.(…)

Wreszcie przyszedł czas i na Zygmunta. Przesłuchania odbywały się według schematu: zaciemniony pokój, śledczy za biurkiem i ciągle te same pytania – kogo widział przy mordowaniu Żydów?

Próbował uczciwie wyjaśniać, że przy tym nie był i nikogo nie mógł widzieć. Wtedy śledczy naciskał przycisk na biurku, gasło światło, a z sąsiedniego pomieszczenia wpadało trzech rosłych ubowców. Jedno uderzenie wystarczało, by leżał na podłodze. Leżącego kopali, gdzie popadło: po głowie, brzuchu, nerkach – nie wybierali. Gdy starał się osłaniać głowę – dostawał w genitalia, gdy chronił przyrodzenie – kopali w głowę, gdy mdlał – cucili wodą i znów bili. (…)

Zmusili go do wymienienia nazwiska Mariana Żyluka, jednak później został on przed sądem uniewinniony (okazało się, że gdy Niemcy mordowali Żydów, siedział w areszcie na posterunku żandarmerii w Jedwabnem).

Przy podpisywaniu protokołu śledczy dopisał, że w czasie przesłuchania nie stosowano przymusu fizycznego. Laudański gwałtownie zaprotestował. Śledczy nie ponaglał. Znów nacisnął przycisk na biurku, znów zgasło światło i wpadało trzech ubeckich opryszków. Cios w głowę, podłoga, kopy ubeckimi butami, ból, utrata świadomości. Nie chciał umierać w katuszach, jakie zadawali mu żydowscy oficerowie UB.(…)

Źródło: http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_511.html

To dość niespodziewany obraz wypadków, nie taką wersję przedstawiono w mediach, prawda? Z jakiej racji Polacy mają przepraszać i poczuwać się do jakiejkolwiek winy? To nie sąsiedzi napadli na sąsiadów. Tymczasem osoba pełniąca funkcję prezydenta III RP pisze w liście odczytanym w Jedwabnem w 2011 roku:

Mieszkańcy Jedwabnego, obywatele polscy narodowości żydowskiej spłonęli w tej stodole zapędzeni do niej przez swych polskich sąsiadów. Zginęli – za przyzwoleniem okupanta – bo byli Żydami.
Co wynika z tego listu? Że Polacy byli napastnikami, a wina Niemców polega wyłącznie na bierności wobec polskich działań (jeśli ktoś w to wierzy – niech lepiej zapozna się z tekstem „Jedwabne oszczerstwo i haniebne przeprosiny").
Czyżby Polacy z Jedwabnego tak nienawidzili „żydo-komunistów", że, starym polskim zwyczajem, zapędzili kobiety i dzieci do stodoły i żywcem spalili? Sprawdźmy więc, ile żydowskich kobiet i dzieci albo choćby i Żydów spalili żywcem Polacy między 1918 a 1939? Ani jednego. Nawet ma kresach, gdzie miały miejsce lokalne pacyfikacje wsi, z których bandy żydowskie i ukraińskie ostrzeliwały w 1939 r. polskie oddziały, nie doszło do incydentów palenia ludzi żywcem.
Może Niemcy mieli takie zwyczaje? Sprawdźmy. Okazuje się że już od września 1939. Popatrzmy (opisane zbrodnie to wierzchołek góry lodowej): Zbrodnia w Szczucinie, Zbrodnia w Uryczu, Synagoga w Będzinie. Po 1939 jeszcze niejednokrotnie staroniemiecką (a nie – staropolską) tradycją palono ludzi żywcem: Zbrodnia w Ciepielowie 1942, „4. VII. 1943, Bór Kunowski – 43 osoby spalono żywcem w stodole za udzielanie pomocy oddziałowi partyzanckiemu, składającego się głównie z Żydów, którzy uciekli z getta.";"VIII. 1944, Sasów – za udzielanie pomocy około 100 Żydom ukrywającym się w pobliskich lasach, Niemcy zamordowali i/lub spalili żywcem wszystkich mieszkańców wsi, pilnując, by nikt nie uciekł z płomieni.", 18 V 1943 roku w Szarajówce Niemcy spalili żywcem 58 osób, zastrzelili 9 i zniszczyli całą wieś., Zbrodnia w Podgajach – SS-mani spalili żywcem jeńców z 3. pułku piechoty 1 Dywizji WP. Gardelegen – 13 kwietnia 1945 Niemcy (jednostka SS) spalili żywcem w stodole 1016 osób, więźniów obozu koncentracyjnego.
Dlaczego Polacy dziś nie wiedzą nic o tych zbrodniach? Bo to jest ta historia, której Polaków nikt w III RP nie chce uczyć. Polacy mają przepraszać za Jedwabne. Mają uznać zbrodnie SS i Gestapo za własne zbrodnie. Ale w jakim celu? By zaszczepić w nich poczucie winy wobec Żydów. Aby zażegnać niebezpieczeństwo odrodzenia „polskiego antysemityzmu". Niestety, to, co dziś jest zwalczane w mediach jako „polski antysemityzm" to każda forma obrony polskich praw, jeśli tylko pojawia się konflikt interesów ekonomicznych bądź politycznych pomiędzy Polakami a Żydami. Każdy przejaw asertywnej postawy Polaków wobec roszczeń żydowskich jest formą antysemityzmu. Jest nim nawet wskazanie narodowości osoby działającej na szkodę narodu polskiego (bo nie ma podwójnej lojalności narodowej). Trudno być asertywnym wobec kogoś kogo się skrzywdziło. Dlatego podłe oszczerstwa o polskiej winie za mord w Jedwabnem są ciągle kolportowane.
Oszczerstwa te są tym podlejsze, że wbrew własnemu interesowi narodowemu, Polacy – zarówno indywidualnie, jak i w sposób zorganizowany, poprzez instytucje państwa podziemnego – starali się nieść pomoc eksterminowanym przez Niemców Żydom. Wielu Polaków straciło wskutek tych działań życie. Niemcy mordowali całe rodziny, palili wsie. Dokumentuje to film Krzysztofa Wojciechowskiego „Spalone wsie za Żydów".
Obowiązkiem Polaków wobec narodu polskiego było szanować polską krew, a nie szafować nią w czasie okupacji. Śmierć pomordowanych za ratowanie Żydów jest dziś tym tragiczniejsza, że nie służyła ratowaniu Polaków, tylko substancji biologicznej innej nacji, konkurującej z Polakami ekonomicznie i politycznie na ziemiach polskich. Ofiara Polaków, będąca jednocześnie szczytem heroizmu i altruizmu, podeptania własnych interesów narodowych w imię wartości humanistycznych – motywowana empatią – jest dziś oceniana przez Żydów tak:
(Fragment wywiadu z żydowską socjolog Barbarą Engelking-Boni)
– Za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci.
– (B. E-B:) Kara śmierci groziła za mnóstwo rzeczy. Dlaczego ludzie chodzili na tajne komplety, wydawali i czytali gazetki podziemne, słuchali radia, a przede wszystkim – konspirowali? Przecież za to też można było zginąć. Można było zginąć i za nic – w łapance czy publicznej egzekucji. Jak do tej pory udokumentowano śmierć ok. 800 Polaków za pomaganie Żydom. Szacuje się, że pomagało ok. 300 tysięcy. Może więc zagrożenie karą śmierci nie było tak nieuchronne, jak się powszechnie sądzi. Myślę, że inne rodzaje działalności konspiracyjnej były o wiele bardziej niebezpieczne. Tyle że jedne stanowiły akt patriotyzmu, a drugie nie. Ratowanie Żydów po prostu nie należało do repertuaru walki z okupantem.
Źródło: http://tygodnik2003-2007.onet.pl/1547,1243150,5,dzial.html , str 5
Polacy na oszczerstwa i na takie ataki jak powyżej odpowiadają (zgodnie z intencjami atakujących) wyliczaniem polskich zasług, porównaniami z zachowaniami innych narodów. Czy ma być nam przykro, że za ratowanie Żydów zamordowano „tylko 800 Polaków"? Mamy za to przepraszać tak, jak za Jedwabne? Pora zacząć akcentować, że narażanie życia przez Polaków w innych sprawach niż polskie jest niezgodne z polskim interesem narodowym. Śmierć nawet jednego Polaka w niepolskiej sprawie – to o jedna śmierć za dużo.
Skąd się wzięła u Żydów taka pogarda i niechęć wobec Polaków? Dlaczego to akurat Polacy mają walczyć z „traumą" swoich „przewin" wobec Żydów w czasie okupacji niemieckiej? Oprócz przyczyn zaprezentowanych powyżej (oraz w tekście Jedwabne oszczerstwo i haniebne przeprosiny) powód może być prozaiczny. Bohaterska postawa Polaków kontrastuje jaskrawo z postawą samych Żydów. O tej postawie niewiele można się dowiedzieć w szkole, o kolaborantach z Żydowskiej Gwardii Wolnosci (tzw. „Żagiew") pisał Albin Siwak, pewne informacje można znaleźć na wikipedii: „Żagiew", Grupa 13. Działalność „Żagwi" (i działalność Żydów dla Gestapo) jest kluczowa dla zrozumienia problemu. Nie dość, że ci Żydzi mordowali sami swoich i pomagali hitlerowcom, to jeszcze na dokładkę – utrudniali Polakom ratowanie ich współplemieńców (choćby poprzez prowokatorów z ŻGW i liczną agenturę żydowską w gestapo). Żydzi-agenci udawali uciekinierów z getta – a potem donosili – z oczywistym skutkiem – na pomagających im i ukrywających ich Polaków. Wiele polskich rodzin zostało dzięki żydowskim agentom rozstrzelanych. Polskie podziemie było świadome zagrożenia. Grasujący po lasach i miasteczkach agenci żydowscy byli neutralizowani przez polskie formacje podziemne. Podobnie byli zwalczani udający partyzantów bandyci (jedną z lepiej znanych żydowskich band rabunkowych jest oddział braci Bielskich). Z powodu takich działań dokonywanych przez oddział dowództwem B. Piaseckiego stworzono mit, że ONR mordował niewinnych Żydów w czasie wojny (co miało być powodem odwetowego mordu na synu Piaseckiego). Aby uprawdopodobnić swoją wersję, Żydzi kompletnie przemilczeli epizod kolaboracji z hitlerowcami. Polakowi ratującemu Żydów zagrażali zarówno Niemcy, jak i niezwykle liczni żydowscy donosiciele-mordercy. Znacznie liczniejsi procentowo (a kto wie czy i nie liczebnie) od donosicieli-Polaków. W tym kontekście opowieści W. Bartoszewskiego, jakoby nie należało się bać Niemców, tylko Polaków nie zawierają drobnego szczegółu. Najbardziej należało się bać Żydów.
O wiele szerzej omawia tą problematykę Roman Kafel w książce Spotwarzona przeszłość, której lekturę gorąco polecamy.
Na zakończenie zapoznajmy się z próbką tego, jak wygląda biczowanie Polaków przez media – "Antysemityzm według Tomasza Lisa" (youtube usunęło te materiały, pozostawiamy linki jako ślad – jeśli ktoś dysponuje kopią programu T.Lisa – będziemy wdzięczni za wgranie na rutube.ru, skąd tak łatwo nie zniknie – i przesłanie nam linków):
_www.youtube.com/watch?v=Jn9uRxSqOdw
Kopia: Antysemityzm według Tomasza Lisa cz. 1 z 4
_www.youtube.com/watch?v=-FtrW1biW6k
_www.youtube.com/watch?v=YXeUjORILTs
_www.youtube.com/watch?v=hPgG1ERQJXE
Sprawą oszczerczej propagandy w kwestii Jedwabnego zajmuje się m. in. wyspecjalizowana żydowska organizacja propagandowo-dezinformacyjna, tzw. hasbara. Czytelnikowi może się wydawać, że hasbara to jakaś bajka. Jest w błędzie. Jeśli ktoś nie wierzy, że cytowany poniżej fragment to wypowiedź agenta hasbary, niech przyjrzy się jego wypowiedziom w innym wątku. Takich agentów w polskim internecie mogą być setki. Tu mamy inny przykład dezinformacji w sprawie Jedwabnego, szerzonej na niepoprawnych.pl przez niejaką „matkę trzech córek" (aka Klio).
Fragment tekstu Klio p.t. „Zmierzyć się z prawdą", opublikowanego na nieistniejącej już platformie gazetawirtualna.pl. (niestety nie dysponujemy zrzutem ekranowym całego tekstu – wypływa stąd nauka, że w wojnie informacyjnej z hasbarą trzeba wyrobić sobie nawyk zachowywania każdej wypowiedzi, która demaskuje tą agenturę – zacieranie śladów przez hasbarę jest nagminnie stosowaną, standardową taktyką – oni nie lubią być chwytani za słowo).
(…) Nastał czas zemsty. Jedwabne i pobliski Radziłów stały się teatrem scen, które trudno sobie wyobrazić. Watahy brutalnych , żądnych zemsty i odwetu, pijanych wyrostków i miejscowych chuliganów – bezkarnych aprobatą nazistów, zaatakowały spędzonych na rynki miasteczek, przerażonych Żydów. Poszturchiwaniom, ciosom i upokarzającemu traktowaniu nie było końca. Podniecano się wzajemnie inspirując do coraz brutalniejszych pomysłów na zwieńczenie samosądu. Orgia przemocy dokonała się w ogniu. W stodołach Jedwabnego i Radziłowa spłonęły żywcem setki kobiet, mężczyzn, starców i …dzieci.
Nie znalazł się tam nikt, kto śledząc zza firanek rozgrywające się wydarzenia, wykrzesałby w sobie odwagę by stanąć naprzeciw katom… Zgroza! Gdzie byli wtedy kapłani tych katolickich parafian? Ich bracia w posłudze, mieszkający w pobliskich miasteczkach kijami odpędzali agresywnych młodzieńców od żydowskich okien, a z ambony grzmieli jak ten w Knyszynie, co ,, … każdej niedzieli wygłaszał kazanie do wiernych, aby nie prześladowali Żydów i im pomagali, ponieważ nie wiadomo, co czas może przynieść…" (…)
Tekst, którego fragment przytaczamy powyżej agentka hasbary bezczelnie zalinkowała pod wypowiedzią p.e.1984 na niepoprawni.pl (konto p.e.1984 na niepoprawni.pl zostało zablokowane w grudniu 2012): niepoprawni.pl/blog/5990/jedwabne-niemiecka-zbrodnia-dosc-przepraszania#comment-310605
Aktualizacja 10.07.2013: Tekst został ponownie opublikowany przez „matkę trzech córek", tym razem na niepoprawni.pl (link) i na kilka godzin znalazł się wśród tekstów promowanych przez tą witrynę (grupa tekstów wyróżnionych u góry strony głównej – ciekawe, jakich walorów doszukała się w nim administracja niepoprawni.pl …). Tekst został zdjęty z promowanych natychmiast po pojawieniu się naszego komentarza (konto „pmn").
Omawianie manipulacji w sprawie Jedwabnego to materiał na odrębny artykuł, dlatego wątek nie będzie w tym tekście rozwinięty.
Inny przykład działania żydowskiej agentury propagandowej – Hasbary w sprawie Jedwabnego
(Komentarz [już usunięty, niestety nie dysponujemy zrzutem ekranowym] pod tekstem „Komorowski błaga Żydów o przebaczenie. Za Jedwabne"; uwaga: to jest najbardziej prostacka „hasbara", ale występują i bardzo subtelne formy, które są omawiane w tym tekście)
Szanowny Panie Katolik,
wzmiankowane przeprosiny (lub brak takowych) naprawde malo kogo obchodza. Sprawa i tak stracila na aktualnosci. Dzis i tak zadnych Zydow do zadnej stodoly w panskim pieknym kraju nie da się zapedzic, bo ostatnie niedobitki wypedzono w ramach lajdackiej, rasistowskiej czystki etnicznej juz ponad czterdziesci lat temu. Juz panski kraj i tak jest zupelnie judenrein, a pozydowskie domy i nieruchomosci zaludniaja panscy rodacy.
„zagadkowe spalenie Żydów „
Jakie znowu „zagadkowe", Szanowny Panie Katolik? Nic nie ma „zagadkowego" w fakcie, ze Polacy mordowali Zydow w pogromach, jak się nadarzala okazja i jak okupant zapewnial bezkarnosc. Pogrom w Jedwabnem nie byl ani jedyny ani najwiekszy. Jeszcze wieksza liczbe Zydow wymordowano w podobnie okrutny i sadystyczny sposob, poprzez spalenie zywcem, w pobliskim Radzilowie. Zadna to „zagadka", wsz IPN nawet sprawe badal, dopoki sp Lech Kaczynski (wowczas minister sprawiedliwosci) nie nakazal przerwac badan, bo spod ziemi zaczely wylazic niewygodne fakty (p.e.1984: agentowi hasbary chodzi zapewne o znalezienie łusek 7,92mm wymieszanych ze szczątkami – istotnie Lech Kaczyński zareagował na panikę wśród środowisk żydowskich wstrzymując ekshumację, a po jej wznowieniu – okazało się, że ustalił z rabinami, iż szczątki nie będą przemieszczane w trakcie prac – czyli – że ekshumacja się nie odbędzie, a jedynie jej pozorowanie).
„Nie ma pełnej jasności, co do okoliczności wydarzeń w Jedwabnem. Nie tylko co do rzeczywistej liczby ofiar,"
Jest pelna jasnosc co do faktu, ze Zydom w Izraelu (a takze tym zyjacym w diasporze) cala sprawa zwisa nizej, niz biust czterdziestolatce. Stodol ci u was dostatek, Szanowny Panie Katolik, benzyna bez kartek, zapalki w kazdym sklepie – tylko ze nie bardzo jest kogo do tej czy innej stodoly zagonic. Tak to juz bowiem jest, ze jak się kogos zbyt dokladnie wyczysci etnicznie, to potem nie ma komu do..lic.
Z tego wlasnie powodu folksdojczeria kominowo-gazownicza w dzisiejszych czasach zawodzi swoje gorzekie zale na Internecie, wymachuje transparentami „Smierc garbatym nosom", maluje „Zydzi do gazu" na scianach – ale dokopac na ogol nikomu nie moze, bo nie ma komu dokopac. I z tego przykrego powodu folksdojczeria na zadne nowe zlote zniwa jus się raczej nie zalapie.
Źródło: Komorowski błaga Żydów o przebaczenie. Za Jedwabne (komentarz hasbaryty „ZGLOS DO USUNIECIA")

niedziela, 28 lutego 2016

Zagraniczni oszuści okradają podatników polskich na kolosalne kwoty!


W Polsce nasi starsi bracia, którzy przecież w pana Jezusa nie wierzą, wierzą jednak (a nawet to czynią), że cudownie mnożą „na gojach" pieniądze — jak ryby, chleb, mannę na pustyni, za czasów Mojżesza. To niewiarygodne, że polski rząd aż tak dał się ujarzmić i robi wszystko czegokolwiek Żydzi sobie zażyczą. A życzą sobie dużo (i coraz więcej), widząc, że to oni tu decydują, a nie Polacy.
Bo jakże inaczej nazwać, jak określić, jak znaleźć właściwe słowa na to, co od wielu lat się dzieje z tzw. odszkodowaniami za utracone w czasie wojny mienie? W świetle prawa (i wiedzy, jakiej nie udało się Żydom do końca zniszczyć) żaden obywatel brytyjski (ani Brytyjskiej Wspólnoty Narodów) nie może przedstawiać jakichkolwiek roszczeń majątkowych wobec Polski. A tymczasem Izrael domaga się od Polski sześćdziesięciu pięciu miliardów dolarów odszkodowań. Wielokrotnie słyszałem od Gomułki, ja i wielu obecnych przy tym gdy to mówił, że Polska zrzekła się po drugiej wojnie światowej repasacji od Niemiec. I nieraz w okresie PRL czytałem, że są wypłacane przez Niemcy te odszkodowania. Co zresztą do dziś łączy Izrael i Niemcy to symbioza wspólnych interesów, bo przy okazji Żydzi gdzie tylko mogą to wybielają faszystowskie Niemcy, a obciążają na przykład obozami śmierci oraz mordowaniem Żydów (jeśli gdzieś była ku temu okazja) nas Polaków. Również i za czasów Gierka on sam często mówił o całkowitym uregulowaniu przez Polskę tego, co Żydzi się domagali od Polski. Tak Gomułka, jak i Gierek przytaczali niemal te same dowody i argumenty, o których obecnie pisze Ryszard Ślązak. A dodam tu, że znam człowieka, bo lecieliśmy do Libii tym samym samolotem i po czterech latach również wracaliśmy razem. Mogę tu śmiało zaświadczyć, że Ślązak miał bardzo dobrą opinie jako fachowiec od finansów międzynarodowych (gdyż właśnie w tej dziedzinie doktoryzował się i specjalizował). Wiele osób znających szefa biura radcy handlowego dziwiło się dlaczego to nie Ślązak jest szefem, a kto inny. No ale szef biura miał plecy jak to się mówiło, Ślązak ich nie miał. Zresztą za czasów ambasadora Kukuryki i Ślązaka miał miejsce taki przypadek, że Warszawa przysłała do biura radcy handlowego, na zastępcę szefa, rodowitego Żyda, z żoną i dzieckiem. Cała ta żydowska rodzina miała wygląd stuprocentowych Żydów, co spowodowało, że żadne z nich nie mogło nawet wyjść na ulicę, bo banda wściekłych arabów (zwłaszcza młodzież) zaraz by ich ukamienowała. Nie mogli sobie nic kupić do jedzenia, nie mówiąc już o tym, że wszystkie drzwi w ministerstwach, do których z urzędu musiał ten nasz Żyd chodzić, natychmiast się przed nim zamykały. Czyli że nie mógł on nic załatwić dla firm, które tu wykonywały wielkie kontraktowe roboty. I nie wiadomo jak by się ta historia skończyła, bo nikt w biurze radcy handlowego, nikt w ambasadzie i nikt w konsulacie w Trypolisie nie miał odwagi powiedzieć lub napisać do władz, że tu w Libii to ich zabiją to raz, a po drugie nic on nie załatwi, bo nosa z domu nie wysunie na ulicę. Już w tych czasach bano się panicznie urazić Żydów i powiedzieć im „zrobiliście państwu polskiemu krzywdę" i „naraziliście tych troje ludzi tu na śmierć". Dopiero jak przyjechał do nas do Libii generał Baryła to ja mu tu w detalach to wyjaśniłem i on po powrocie do Warszawy spowodował, że prosto z Libii wysłali tego Żyda do Brukseli, ale już na szefa biura radcy handlowego, a nie na zastępcę.
Sprawy ruszyły jak Ślązak został zastępcą szefa, gdyż autentycznie był osobą kompetentną w tej finansowej grze, jaką tam prowadzono z poszczególnymi ministerstwami naszej firmy. Przez całe cztery lata pobytu w Libii co do kwalifikacji Ślązaka nikt nie miał uwag. Odwrotnie — oceniano go bardzo wysoko. Natomiast za Ślązakiem do Libii przyleciała też jego opinia, do ambasad socjalistycznych. Opinia niedobra, bo ostrzegająca przed nim pracowników ambasad. Dlaczego? Do dziś nikt tego nie wyjaśnił, a wiele osób w Polsce o tym wie i mówi. Ale to były skomplikowane czasy i sam Ślązak jedynie, jeśli by chciał, to by wyjaśnił. Natomiast nie mam powodu nie wierzyć temu co napisał Ryszard Ślązak w materiale dotyczącym tzw. odszkodowań. Tym bardziej, że porównując jego materiały i te, którymi dysponowało Biuro Polityczne w tamtych latach, stwierdzam, że one prawie się pokrywają. Ryszard Ślązak pisze, że Wielka Brytania, wkrótce po ogłoszeniu przez Tymczasowy Rząd Jedności Narodowe i prezydenta Bieruta ustawy o przejęciu na własność państwa podstawowych gałęzi gospodarki narodowej z 3 stycznia 1945 roku, jako pierwszy kraj zgłosiła roszczenia odszkodowawcze za utracone mienie ocalałe z wojny dla brytyjskich instytucji i obywateli. Zastosowany termin „obywatel brytyjski" oznacz? wszystkich obywateli Wielkiej Brytanii i osoby pozostające pod ochroną brytyjską, zarówno w Zjednoczonym Królestwie ja- i w jego koloniach (Izrael), na innych terytoriach znajdujących się pod jego protektoratem, jak na przykład właśnie Palestyna. Wielka Brytania używała też terminu brytyjskie osoby zainteresowane, który oznaczał wszystkie osoby fizyczne posiadające brytyjskie obywatelstwo. Własność brytyjska oznaczała wszelkie mienie, prawa i interesy dotknięte różnymi polskimi zarządzeniami nacjonalizującymi i wywłaszczeniowym Rząd Brytyjski zawierał ten układ odszkodowawczy w imieniu własnym i obywateli brytyjskich. Rozmowy jakie prowadzono na wspólnych zespołach ekspertów, a także na specjalnych polsko- brytyjskich konferencjach, na których uzgadniano wzajemne należności. Najpierw podpisywano protokoły uzgodnień. Było ich kilka, gdyż w miarę jak napływały wnioski o odszkodowanie, Brytyjczycy rozszerzyli swoje pozycje odszkodowawcze. Rząd brytyjski przedkładał stronie polskiej wymagane dokumenty, a jeśli ich nie było, uzyskiwał od obywateli, którym miało być przyznane odszkodowanie oświadczenie o zrzeczeniu się raz na zawsze roszczenia wobec Polski. Obecnie zatem żaden obywatel brytyjski, ani Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, nie może ponownie występować o jakiekolwiek roszczenia majątkowe, na przykład o zwrot mienia lub nieruchomości w jakiejkolwiek formie. Nie może też występować o odszkodowanie pieniężne. I tu trzeba to wyjaśnić — polskie władze zataiły rozmowy na temat odszkodowań przed krajową i emigracyjną opinią publiczną oraz rządem na uchodźctwie. Jednym z powodów było to, że strona polska nie wyrażała zgody, aby na brytyjskiej liście odszkodowawczej znajdowały się osoby narodowości polskiej należące do emigracji wojennej lub powojennej. Brytyjczycy nie zgadzali się na zachowanie tajemnicy, choćby dlatego że musieli dawać w prasie ogłoszenia, aby brytyjskie instytucje i obywatele całej Brytyjskiej Wspólnoty Narodów zgłaszali rządowi swoje roszczenia ekonomiczne wobec Polski. Przy tym strona Polska nie była informowana, od kiedy dana osoba fizyczna zgłaszająca żądania odszkodowawcze jest obywatelem brytyjskim. Przyjęto zasadę, że musi być obywatelem Wielkiej Brytanii w momencie ostatecznego podpisywania umowy odszkodowawczej. Emigracja polska w Zjednoczonym Królestwie nie zgłaszała roszczeń do państwa polskiego. Większość Polaków, którzy zostali na emigracji nie wiedziała, że rząd w Warszawie odmówił im odszkodowania penalizacyjnego, uważała jednak, że to, co mogło im się należeć, powinno przejść na własność rodzin pozostałych w kraju. Ponadto oni chcieli wrócić do Polski. Zgłaszane roszczenia podlegały weryfikacji. Sprowadzano czy zgłaszający miał uprawnienia do danego roszczenia, czy nieruchomość, za którą miało być wypłacone odszkodowanie rzeczywiście znajdowała się na terenie Polski, czy nie została przed wojną lub w czasie wojny lub po wojnie zbyta innym obywatelom polski, albo przejęta za długi. Weryfikację najpierw formalnie prowadził rząd brytyjski i dopiero potem przedstawiał roszczenia władzom polskim. Dokumenty przedkładane przez Brytyjczyków konfrontowano z ocalałą z wojny dokumentacją z Polski. Było z tym dużo problemów, gdyż Niemcy, nierzadko z kryminalną nadgorliwością, niszczyli dokumenty, które zdobyli w okupowanym kraju. Brytyjczycy w tej sprawie często kompromitowali się, gdyż przedstawiali także niezweryfikowane rzetelnie wnioski zgłaszane przez oszustów. Było też bardzo dużo przypadków roszczeń majątkowych za nieruchomości położone na wschodnich terenach przedwojennej Polski, które po wojnie zostały utracone na rzecz ZSRR, jak na przykład w Łucku, Tarnopolu, Stanisławowie czy we Lwowie. Obie szrony powołały swoich ekspertów, którzy wspólnie mieli zweryfikować uprawnienia odszkodowawcze do poszczególnych pozycji z listy. Rząd brytyjski przysłał do Warszawy ekspertów i ci razem z Polakami sprawdzali zarówno dokumentacje, jak i stan faktyczny ocalałych nieruchomości w terenie. Szacowali wartość nieruchomości, przyjmując przedwojenny poziom polskich cen lub powojenny cen brytyjskich, o co wnosili Brytyjczycy. Wychodzili oni z założenia, że odszkodowania powinny w jakimś stopniu zabezpieczać egzystencję materialną otrzymujących je osób. A to prowadziło do zawyżania wartości nieruchomości. We wnioskach od osób prywatnych niemal zawsze podawano, że nieruchomość jest zabudowana, tak jakby te tereny nie zostały zniszczone w czasie wojny. Już pierwsze wizytacje wskazanych nieruchomości warszawskich, łódzkich i z innych miast unaoczniały ekspertom że budynki zostały niemal zupełnie zniszczone i są kupą gruzu, który trzeba gdzieś wywieźć. Dla strony Brytyjskiej było to bardzo krępujące i od tego momentu zaczęli dokładnie sprawdzać stan nieruchomości zgłaszany we wnioskach. W Warszawie po wojnie działało Biuro Odszkodowań Wojennych, które inwentaryzowało zniszczenia i rabunek dokonany przez Niemców. I to biuro prowadziło i gromadziło informacje o rozmiarach strat na teren a przedwojennej Polski. Po dwóch latach rozmów, 30 października 1947 roku, podpisano pierwszy protokół w sprawie odszkodowań za brytyjskie interesy ekonomiczne dotknięte polską ustawą nacjonalizacyjną. Strona polska wyraziła zgodę na całkowite i wszechstronne wzajemne uregulowanie spraw ekonomicznych żądając jednocześnie zwrotu złota Banku Polskiego, wywiezionego przez rząd Polski we wrześniu 1939 roku. Bano się, że złoto wpadnie w ręce Niemców lub Rosjan. Już gdy złoto było w Anglii to tak Anglicy, jak i Amerykanie stwarzali problemy i nie dopuszczali polskich przedstawicieli do tego złota. Ale jest i druga sprawa, sprawa innego złota. Niemcy zrabowali z Polsce czterdzieści trzy tony złota. Były to kosztowności zagrabione w czasie wojny i przetopione. Rabowano ludność, muzea i instytucje. Po kapitulacji III Rzeszy znalazły się te czterdzieści trzy tony złota w rękach Komisji Trójstronnej, w dyspozycji Stanów Zjednoczonych. Złoto to pochodziło z całego obszaru Polski, z rabunków kościołów i grabieży stolicy Polski — Warszawy. Polskie roszczenia miały być zaspokojone, o ile w pełni zostaną zaspokojone roszczenia brytyjskie. Na co rząd polski wyraził zgodę. Zimna wojna zahamowała jednak to rozwiązanie. Istnieją dokumenty z których wynika, że Komisja Trójstronna zwlekała ze zwrotem tego złota i kosztowności (pod pozorem ryzyka, że po zwróceniu mogą to złoto zabrać nam Rosjanie). A tak naprawdę to Światowa Rada Żydów zablokowała tę decyzję twierdząc, że Izraelowi ciągle należą się odszkodowania od Polski. Również w PRL zażydzony rząd, partia, MSW i wojsko nie protestowały, a siły narodowe nie miały głosu i to złoto zostało nadal w dyspozycji Komisji Trójstronnej Stanów Zjednoczonych. Pamiętam, że w latach siedemdziesiątych przedstawiciele państw zachodnich obiecywali Polsce zwrot tego złota. Ale jak wielokrotnie o tym mówił Gierek, a później Jaruzelski, nigdy to nie nastąpiło, gdyż lobby żydowskie dobrze pilnowało tego złota. A po zmianie ustroju kolejne formacje, które były i są przy władzy, milczały i milczą na ten temat. Końcowy układ odszkodowawczy z Wielką Brytanią, zwany dalej umową indemnizacyjną, podpisano 11 listopada 1948 roku. I tekst tego układu przekazano do Organizacji Narodów Zjednoczonych, a znajduje się też na stronie internetowej ONZ. Lista miast jest długa. Są na tej liście prawie że wszystkie miasta w Polsce i informacja że odszkodowania wypłacono całkowicie. W samym załączniku do umowy brytyjskiej odszkodowawczej było 240 nieruchomości objętych odszkodowaniami. Najwięcej ich było w Warszawie. Niestety, ale z polskiej strony nikt wtedy jak wypłacano te odszkodowania nie pomyślał, żeby skrupulatnie wprowadzać do ewidencji fakt, że daną nieruchomość spłacono w ramach odszkodowań i stała się ona wyłączną własnością Skarbu Państwa. Przyczyn tego stanu było kilka. Przede wszystkim wielki bałagan w administracji spowodowany wojną. Ale tak naprawdę czuwali nad tą sprawą ludzie Jakuba Bermana — żeby nie było dokumentów, bo już wtedy myśleli, że upomną się kolejny raz o odszkodowania. W tym czasie obrót ziemią w Polsce (rolną) był zakazany. Ale odbywało się to na umowy pisane ręcznie lub nawet ustne gdzie takich umów nie rejestrowano. Od 1950 roku księgi wieczyste zostały zawieszone, po cichu zniesione. Ale nie usprawiedliwia to obecnej administracji państwowej. Mając szeroki dostęp do informacji, za które nieruchomości przy każdej z dwunastu międzypaństwowych umów indemnizacyjnych zapłacono odszkodowanie, powinna natychmiast uzupełnić odpowiednią ewidencją. Ale zrobiono to specjalnie by dać możliwość oszustom by „odzyskali" zbyte już raz lub objęte umowami nieruchomości. Liczą, że obecna władza i cały aparat administracji nie wie o takich umowach i wypłaconych odszkodowaniach. Tym samym świadomie zrobiono pole dla oszustów. Ostateczna kwota odszkodowania przyjętego przez Polskę do zapłaty, po wzajemnym skompensowaniu innych należności i zobowiązań został ustalona na sumę 5,465 milionów funtów szterlingów co na ówczesne czasy było sumą horrendalną szczególnie dla wyniszczonej Polski. Wartość tego odszkodowania odpowiada obecnie 6 miliardów dolarów. I Polska zapłaciła je w ratach w ciągu paru lat. Zatajonym przed narodem faktem jest to, że zniszczony wojną kraj zapłacił odszkodowanie także spadkobiercom osób, które nigdy nie były obywatelami naszego państwa. I o tym fakcie doskonale polski rząd wiedział. Roszczenia Żydów dominowały w ostatniej umowie i tą umową zakończono kwestie odszkodowań. Czyli że Polska w pełni spłaciła swoje zobowiązania. Sprawa roszczeń majątkowych głównie pożydowskich została raz i na zawsze załatwiona i ponowne roszczenia nie mogą już być zgłaszane. Więc dlaczego są? Bo nawet gdyby Polska raz jeszcze wypłaciła odszkodowania Żydom to i tak za parę lat ich potomkowie wymyślą nową formułę odszkodowań i tak będzie bez końca, bo ten pasożyt sam od ofiary nie odczepi się nigdy. Po spłaceniu przez Polskę roszczeń nikt nie przypuszczał, że za kilkadziesiąt lat powstaną grupy przestępców które zechcą ponownie wrócić do tych spraw. Wówczas obie strony uważały i podpisały porozumienie uważając tą sprawę za ostatecznie zamkniętą. Tymczasem znów są zgłaszane zbiorowo i indywidualnie różnorodne roszczenia oparte na fałszywych przesłankach. Nagle pojawiają się rzekomi spadkobiercy, którzy dziwnym trafem odnajdują się po niemal 70 latach od zakończenia wojny. Wszelkie mienie z mocy prawa objęte tą umową odszkodowawczą, podobnie jak pozostałymi tego rodzaju umowami międzypaństwowymi, z mocy prawa przeszło na własność Skarbu Państwa i tak powinno być wykazywane we wszystkich urzędowych ewidencjach. Należałoby zwrócić uwagę czy obecnie nieuprawnione osoby, niebędące prawnymi spadkobiercami lecz często ludźmi podstawionymi, nie występują fałszywymi roszczeniami o zwrot nieruchomości ujętych na liście brytyjskiej. Bo po uzyskaniu prawnej decyzji o zwrocie nieruchomości osoby te natychmiast ją zbywają, a następnie znikają z polski. Można odnieść wrażenie, że nikt w Polsce nie nadzoruje wykonania umów odszkodowawczych, oraz dopełnienia obowiązku wpisu w ewidencjach geodezyjnych i majątkowych w starostwach, gminach i w sądach powszechnych, a przede wszystkim w ewidencji majątku Skarbu Państwa. Państwo Polskie nie tylko że się nie broni przed przejmowaniem nieruchomości, za które już społeczeństwo zapłaciło i to w bardzo trudnych powojennych czasach, ale przyzwala, bo akceptuje takich hochsztaplerów jak minister finansów czy spraw zagranicznych. A to od nich dużo, bo najwięcej, zależy czy jako urzędnicy najwyższej rangi pomagają rozkraść Polskę, czy też zauważą co się dzieje i zablokują. Obecnie po raz kolejny trwa proceder wyłudzania państwowych i samorządowych nieruchomości. Pod pretekstem reprywatyzacji różnego rodzaju cwaniacy z kraju i zagranicy, a najwięcej z Izraela, fałszują akty prawne i testamenty, przejmują niemalże imiennie. Nikt nie panuje nad tym, co w tej materii się dzieje. Władze samorządowe przekazują kamienice, place i zakłady, za które po wojnie państwo polskie już zapłaciło byłym właścicielom. Kto jest temu winien? Głównie to premier Tusk, gdyż to za jego kadencji najwięcej było tych przekrętów. Nie chciał, mimo że liczne organizacje do niego o tym pisały, nie polecił wyegzekwować od podwładnych jakichkolwiek konkretnych działań. Świadomie przymykał oczy na rabunek majątku narodowego i prywatnego. Po prostu chciał, by za te dobra kolejny raz złodzieje wydarli od nas podatników olbrzymie sumy. Odpowiedzialni są też ministrowie finansów, tacy jak Jan Vincent Rostowski, Żyd polski wychowany w ZSRR w Rostoku i przybierający nazwisko od miasta Rostów. On po cichu ale bardzo skutecznie akceptował tą rabunkową aferę. Odpowiedzialny jest też Mateusz Szczurek, który wspiera ten złodziejski proceder. Często bywa tak, że Polak rodowity jest stokroć groźniejszy od Żyda na stanowisku jakie zajmuje. Sześć lat Rostowski robił dla swych braci Żydów wszystko, nie patrząc na fakty, że już te sprawy dawno zostały uregulowane. Nie informowano opinii publicznej, nie informowano sejmu lub senatu. Bo i po co. Taki bufon jak marszałek senatu zaakceptuje wszystko, byleby zadowolić Żydów. A że naród polski na to musi pracować? Ale nie on. On czerpie z kasy ile chce i jeździ po całym świecie, bo go Żydy za tą pomoc zapraszają. Od lat ludzie pełniący różne funkcje kontrolne, mający z mocy urzędu obowiązek przygotować i podjąć decyzje o przejęciu spłaconej nieruchomości przez skarb państwa (bez takiej decyzji gmina nie może, nie chce pomóc w odnalezieniu niezbędnych dokumentów zagranicą) — minister sprawiedliwości M. Biernacki i jego poprzednik Krzysztof Kwiatkowski robili tak mało lub inaczej, robili wszystko, by odwrócić uwagę sędziów od nieuczciwego działania wielu adwokatów i urzędów, które to w sposób rażący łamią prawo i świadomie działają na szkodę Polski. A mają służbowy obowiązek stać na straży interesów polskiego państwa. Okradanie państwa polskiego szło i idzie pełną parą przy cichej akceptacji kolejnych ministrów i kolejnych premierów. Okrada się nas wszystkich byleby zadowolić te kręgi żydowskie, które mają wpływ na to, że kolejny raz poprą tych, co dają im Polskę okradać i to bezczelnie i wielokrotnie. Za urząd, że umocnią Żydzi Polaka, on sprawi że wolno im będzie bezkarnie dokonywać grabieży na narodzie polskim. Taką mamy władzę, którą to sami wybieramy. Rząd ten niby-polski do dziś nie polecił podwładnym swym zrobić i udostępnić centralny rejestr nieruchomości, za które państwo polskie w latach 1948-1970 zapłaciło odszkodowania przedwojennym właścicielom, obywatelom dwunastu państw, na mocy podpisanych układów indemnizacyjnych. Załączniki do tych umów z wykazem kamienic, za które byli właściciele lub spadkobiercy pobrali duże pieniądze, ukazują się one w Internecie oraz pisała o tym „Myśl Polska". Często bywa, że urzędnicy gminni lub inni znajdując taką interesującą nieruchomość wpadają w euforię. Bo dla takich mieszkańców kamienic oznacza to, że nie zostaną wyrzuceni na bruk przez nowego właściciela lub że czynsze nie wzrosną ponad miarę. Dla gminy to oznacza powiększenie majątku. Taka nieruchomość jest przez państwo spłacona. Tyle że nie można jej wpisać do ksiąg wieczystych. W całej Polsce czeka kilka tysięcy kamienic, których adresy znajdują się w załącznikach do umów odszkodowawczych zawartych przez Polskę z kilkoma krajami. W samym tylko Krakowie jest kilkaset nieruchomości, które oczekują na zmiłowanie ministra finansów. A bez takiej decyzji ministra finansów potwierdzającej przejście na skarb państwa gmina nie może wpisać nieruchomości do ksiąg wieczystych. Tak więc widzicie państwo ile zależy od ministra, który celowo torpeduje uregulowanie tych spraw, bo on wie że już są lub zaraz się znajdą bracia gotowi do tzw. udowodnienia że to im się jak psu kości należy. W samym Krakowie działa zespół fachowców, którzy zbadali stan prawny ponad 700 kamienic, w tym również tych znajdujących się na listach indemnizacyjnych. Co mają robić gdy według nich nie ma żadnych przeszkód, aby wpisać kamienice do ksiąg wieczystych jako własność Skarbu Państwa, a ministerstwo w tej sprawie przez dziesięć lat lub więcej nie podejmuje w tej sprawie decyzji? Robi to celowo, by umożliwić oszustom z Izraela nabycie tych kamienic. A dlaczego polskie państwo nie jest przychylne polskiemu obywatelowi. Bo polski obywatel nie zagwarantuje, że dany minister będzie ministrem dalej. A żydowski oszust tak. On wpłynie tam, gdzie zapadają decyzje o najwyższych stanowiskach, że dany minister jest dobry i powinien nadal być ministrem. Oto konkretny przykład. W załączniku do listy brytyjskiej kamienica przy ulicy Grodzkiej nr 13 w Krakowie znajduje się pod pozycjami 101 i 102. I jest informacja, że odszkodowanie za nią otrzymali obywatele brytyjscy Ella Barker i Frederick Bandet, oboje Żydzi, 26 maja 1960 roku. Otrzymali pieniądze za tą właśnie kamienicę w Krakowie i w obecności    notariuszki pani    Brown    podpisali    oboje oświadczenia w języku angielskim takiej oto treści: „W związku z otrzymaniem płatności od komisji ds. Odszkodowań Zagranicznych ze środków funduszu Polski zrzekamy się wszelkich roszczeń wynikających z nacjonalizacji, wywłaszczeń i innych działań podjętych w Polsce." Urząd gminy krakowskiej skopiował te oryginały, będące w Ministerstwie Finansów w Warszawie, uwierzytelnił je i wystąpił do ministerstwa finansów o stwierdzenie przejęcia nieruchomości na własność Skarbu Państwa. Minister finansów trzydziestego pierwszego sierpnia 2007 roku przesłał do gminy Kraków zaświadczenie o wszczęciu postępowania administracyjnego dotyczącego dokonania w księdze wieczystej wpisu tej nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa, gdyż „na mocy postanowień układu indemnizacyjnego zawartego w dniu jedenastego listopada 1954 roku przez rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej z rządem Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii, za przedmiotową nieruchomość pp. Elli Barker i Frederickowi przyznano odszkodowanie. Wszyscy byli pewni, że najwyżej za kilka miesięcy będzie decyzja. Nie ma jej do dzisiaj. Pracownicy gminy mówią, że niektóre kamienice, za które państwo polskie zapłaciło zagranicznym właścicielom lub ich spadkobiercom, czekają na decyzje jeszcze dłużej. Na wszelkie monity ministerstwo odpowiada, że „przepisy procedury administracyjnej wymagają od prowadzącego postępowanie organu administracji publicznej, aby przed wydaniem decyzji prawidłowo ustalił krąg stron postępowania i zapewnił im czynny udział we wszystkich czynnościach". Warto tu zacytować opinię dyrektora Departamentu Finansów Jacka Jerka. Napisał dwudziestego ósmego maja 2013 roku, że umieszczenie kamienicy w spisie nieruchomości, za które wypłacano odszkodowanie, i sam fakt zrzeczenia się praw przez spadkobierców to za mało, aby państwo stało się jej właścicielem. Ale za to ten sam departament szybko i skutecznie załatwia odzyskiwanie przez Żydów i to nie właścicieli ani też ich dzieci, ale podstawianych oszustów, uznając, że są to mimo dalekiego pokrewieństwa spadkobiercy. I oni nie mają żadnych trudności w przeprowadzaniu spraw na swoją korzyść. Najbardziej ludzi bulwersuje, i słusznie, fakt, że państwo polskie w niezwykle trudnym okresie powojennym znalazło miliony dolarów, aby zapłacić odszkodowania byłym właścicielom, a obecne władze nie potrafią wpisać tych nieruchomości do ksiąg wieczystych jako swojej własności. Jest rzeczą bezsporną, że te tysiące nieruchomości, za które państwo zapłaciło, powinno się wpisać do ksiąg wieczystych jako własność Skarbu Państwa i to zaraz po uprawomocnieniu się umów odszkodowawczych, a nie teraz, po ponad pół wieku. Trzeba tu bardzo mocno podkreślić, że Polska co do grosza zapłaciła wszystkie wynegocjowane kwoty.
Wielokrotnie o tym mówił Gomułka jak również Gierek, co ja osobiście słyszałem. Wszelkie roszczenia odszkodowawcze muszą teraz kierować do rządów swoich państw. Jaki więc jest sens poszukiwania przez urzędników Ministerstwa Finansów spadkobierców skoro i tak nie należy się im żadne odszkodowanie? Minister Finansów, mając dowody, że odszkodowanie zostało wypłacone i nastąpiło zrzeczenie się prawa własności, powinien od razu wydać decyzję o przejęciu nieruchomości przez skarb państwa, a gmina wpisać ten fakt do księgi wieczystej. Bronienie się to sytuacja patologiczna. Krakowscy urzędnicy mówią wręcz o bardzo chorym państwie i wielokrotnie już występowali o uproszczenie procedur przejmowania przez skarb państwa nieruchomości wymienionych w załącznikach umów indemnizacyjnych. Ryszard Ślązak powtarzał ten fakt wiele razy, że uczestniczył w powstawaniu umów, zarówno z Wielką Brytanią, jak i ze Stanami Zjednoczonymi. Każda pozycja umieszczona w załączniku do tych umów była weryfikowana w terenie przez fachowców z Polski i z zagranicy. Jeżeli jakaś nieruchomość znalazła się w załączniku do umowy, to znaczy, że za nią zapłacono, a były właściciel lub spadkobierca zrzekł się swojej własności. Tym samym sprawa jest zakończona raz i na zawsze, i nie ma co kombinować jak to robią pseudopolskie władze. Umieszczanie na liście jest niepodważalnym dowodem, że nieruchomość stała się własnością państwa i dysponując takimi dowodami minister taką decyzje powinien wydać natychmiast. O zmianę przepisów dotyczących przejmowania przez państwo nieruchomości, za które wypłacono odszkodowania apelują prezydenci miast, organizacje lokatorskie, czasami nieśmiało posłowie, ale bez skutku. Państwo ma nadal problemy, i to wielkie, z przejęciem swojej własności. A oszuści, którzy w tym czasie przejmują bardzo dużo kamienic, nie mają żadnych problemów z udowodnieniem tak zwanej swojej władności. Byli pracownicy Ministerstwa Finansów opowiadają, że w czasie przemian ustrojowych całymi tonami ważne dokumenty dotyczących czasów PRL, a szczególnie tych, gdzie udokumentowano, że zapłacono na odszkodowania, wywożono na przemiał do Konstancina-Jeziornej. W tych zakładach przemiału papieru pracownicy wynosili całymi workami wyłącznie druki weksli bankowych, które to miały dobrą cenę wśród kolekcjonerów tych weksli. Prawie codziennie przyjeżdżali pracownicy Ministerstwa Finansów, by pilnować żeby szybko zniszczyć te tony papierów. Wyraźnie zależało nowej władzy w 1990 roku, by szybko i skutecznie te dokumenty były zniszczone. Obecnie Ministerstwo Finansów odpowiada zainteresowanym że podjęło kroki by uzyskać kopie tych zniszczonych dokumentów w wielu krajach. Skoro ta sama władza niszczyła, mówią zainteresowani tym problemem, to ta sama władza będzie robić wszystko, by nie uzyskać tych dokumentów i stworzy problemy takie, żeby nie dojść do prawdy i nie odzyskać tych kopii. A Kraków na przykład nie chce czekać i nie wierzy tej władzy. Prezydent Jacek Majchrowski zwrócił się w 2012 roku do ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego z prośbą o pomoc w kontakcie z państwami zachodnimi w celu odszukania dokumentów dotyczących krakowskich kamienic, za które to po wojnie Polska wypłaciła odszkodowania. W czerwcu 2013 roku wysłał list ponaglający do ministra spraw zagranicznych. Odpowiedzi do dziś nie otrzymał. W październiku poseł Andrzej Duda złożył w sejmie trzy interpelacje na ten temat, skierowane do premiera Tuska, ministra spraw zagranicznych i ministra finansów. Stwierdził w nich, że nieuregulowany stan prawny krakowskich kamienic objętych układamy indemnizacyjnymi to jeden z najpoważniejszych problemów miasta. Bez odpowiednich dokumentów może ono stracić bardzo dużo budynków. Zarówno gmina Kraków, jak i skarb państwa ponoszą milionowe straty z tego powodu. Kamienice niszczeją, bo nikt nie chce inwestować w cudzy majątek. Na wszystkie interpelacje udzielono posłowi odpowiedzi. Wszystkie były optymistyczne, że poszukiwania trwają, dużo się robi, będzie lepiej, w wielu sprawach nastąpiła nawet „szczególna intensyfikacja". Tak więc uśpiono taką odpowiedzią czasowo władze Krakowa. A minister Sikorski nawet palcem nie kiwnął w tej sprawie. Bo i po co. Przecież on to trzyma dla swoich żydków. A oni nie będą mieli trudności by to odzyskać. Tak więc władze Krakowa nie wiedzą, za ile kamienic państwo polskie po wojnie zapłaciło byłym właścicielom i ile z powodu braku dokumentów przejęli i ciągle przejmują oszuści, którym to niby-polska władza idzie wyjątkowo na rękę i umożliwia przejęcie tych dóbr. Nawet jeśli uda się gminie zgromadzić wszystkie niezbędne materiały w tej sprawie, to władza w Warszawie potrzebuje wielu lat, by się namyślać i wrazić zgodę. Tak więc mamy niby-polski rząd, ale rodakom on nie służy. Robi się tysiące utrudnień, by nie załatwić sprawy. To tak, jakby rodzice mający dzieci i majątek, po cichu ten majątek oddali w obce ręce, a własne dzieci puścili z gołymi rękoma. Tak. Mamy rząd, który świadomie okrada własny naród i ciągle mówi, że jest dobrze, uczciwie i sprawiedliwie. Słowem nie wspomną, że są dokumenty, że Polska spłaciła swe długi całkowicie. Słowem też nie wspomną, że nie zwrócono Polsce depozytu złota, które rząd polski oddał pod opiekę w Anglii. Tak samo z 42 tonami złota przetopionego w Polsce z rabunku Polski przez Niemców, a następnie przejęciem tegoż złota przez Amerykanów, po upadku hitlerowskich Niemiec. Pazerność Żydów nie zna granic, a że to oni rządzą w Ameryce, a nie Amerykanie, to polska boi się słowem urazić sojuszników i zażądać zwrotu tego złota i uznania faktu, że Polska po wojnie uregulowała wszystkie swoje długi! Tak, proszę państwa. Ten wyśmiewany i obrzydzany przez Żydów Gomułka oddał wam co do grosza, a nawet dużo więcej. Bo to przecież nie Polska wypowiedziała Niemcom wojnę a Niemcy Polsce. I to nie Polacy zrabowali mienie żydowskie, tylko Niemcy, którzy rabowali tak Żydów, jak i Polaków, jak również mordowali tak samo Żydów, jak i Polaków. Po was Żydach została w Polsce historia, którą to skundleni polscy ministrowie naciągają na waszą korzyść. A prawda była przez całe wieki taka, że zdradzaliście tą Polskę, która was przygarnęła pod swój dach jak was wiele innych krajów wyrzucało ze swego terytorium. Jako goście w naszej ziemi chcieliście zrobić nieraz z gospodarza parobka. Świadczą o tym do dziś istniejące na świecie dokumenty, że żądaliście, by Polska nazywała się Judeo-Polonia. A obecnie wasze plany to opanowanie Słowian w Polsce i na Ukrainie i zrobienie państwa pod wasze potrzeby, gdyż z Arabami już długo nie da się żyć. i tu kłania się teza Kissingera, że za dziesięć lat nie będzie Izraela tam gdzie obecnie jest. Bo chcecie zrobić tu, u nas, swoją ojczyznę, na terytorium Polski i Ukrainy.
Albin Siwak
Był to fragment fenomenalnej książki p. Albina Siwaka pt: „Syndrom Gotowanej Żaby".

piątek, 29 listopada 2013

Girlanda


Indiance zwisa, dynda i powiewa pedalska tęcza – symbol nachalnej homopropagandy rodem z Niemiec mającej na celu degradację polskiego społeczeństwa.
Indianka przejmuje się i owszem, ale tym co istotne – losem 10.000 dzieci polskiej Zamojszczyzny. Polskich dzieci, które Niemcy doprowadzili do zamarznięcia wyrzucając je z ich domów w środku mroźnej zimy. 

Niemcy są winne Polsce milion dolarów za każde zamordowane polskie dziecko.
Niemcy w czasie II Wojny Światowej mordem, represjami i prześladowaniami doprowadzili miliony obywateli polskich do śmierci. Ich celem było wyniszczenie i zagłada polskiego narodu. Zostawić przy życiu mieli tylko nielicznych niewolników, aby na nich robili. Niemcy mordowali, grabili, niszczyli nasz kraj i naród przez 6 krwawych lat wojny i okupacji, którą nam urządzili w naszym kraju.


Teraz do wyniszczenia narodu stosują zawoalowane metody – degradację polskiego społeczeństwa poprzez lansowanie pedalskiego stylu życia – przeciwieństwa zdrowej, polskiej rodziny. 


Tuskorząd pod naciskiem Niemiec podpisał bardzo szkodliwy traktat finansowy, który ma na celu doprowadzić do bankructwa ekonomicznego Polski. Niszczą nas z każdej strony – kawałek po kawałku. Społecznie, ekonomicznie, ideologicznie.


Kto ma choć trochę oleju w głowie – nie ulegnie tej deprawacji i będzie bronić polskiej rodziny, polskich dzieci i polskości na ziemiach polskich. Jesteśmy u siebie i mamy do tego pełne prawo – Polska to NASZ KRAJ. 


Mamy także patriotyczny obowiązek dbać o naszą Ojczyznę i naszą narodową tożsamość, o nasze dzieci i naszą polskość.
Nie dajcie sobie wmówić, że to co polskie to złe.


Rocznica wypędzeń z Zamojszczyzny, w wyniku których zginęło 10 tys. dzieci

Data publikacji: 2013-11-28 08:00
Data aktualizacji: 2013-11-28 09:48:00
Rocznica wypędzeń z Zamojszczyzny, w wyniku których zginęło 10 tys. dzieci
Dzieci Zamojszczyzny oddzielone od rodziców
W nocy z 27 na 28 listopada 1942 r. Niemcy rozpoczęli masowe wysiedlenia Polaków na Zamojszczyźnie. W ciągu kilku miesięcy wypędzono z tamtych terenów ok. 110 tys. osób, w tym 30 tys. dzieci. Wiele z nich zmarło w koszmarnych warunkach.

Wysiedlenia na Zamojszczyźnie były częścią Generalnego Planu Wschodniego -  koncepcji mającej być realizowaną przez 20-30 lat. Niemcy chcieli wysiedlić miliony Słowian z Europy Wschodniej i Środkowej w celu zdobycia „przestrzeni życiowej”.

Pilotażowych wysiedleń Niemcy dokonali w kilku wsiach zamojskich już w dniach 6-25 listopada 1941 r. Przy współpracy kolonistów niemieckich z miejscowości Brody Duże wysiedlono 2000 Polaków z 6 wsi, a na ich miejsce osiedlono volksdeutschów z Besarabii. Ale do masowych wywózek zaczęło dochodzić od 28 listopada, kiedy to plan objął powiaty Zamojszczyzny: biłgorajski, hrubieszowski, tomaszowski i zamojski. Wysiedlonym zezwolono tylko na zabranie bagażu osobistego oraz pieniędzy w kwocie nie większej niż 20 złotych.

Niemcy przeprowadzali akcję w typowy dla siebie sposób - brutalnie rozdzielali rodziny, wysyłali gdzie indziej kobiety i dzieci, mężczyzn oraz starców. Wiele osób, które nie chciały poddać się wysiedleniom, zastrzelono w trakcie ucieczki.

W czasie transportu i w obozach zmarło około 10 tys. wysiedlonych z Zamojszczyzny dzieci.

Źródło: wp.pl
kra
http://www.pch24.pl/rocznica-wypedzen-z-zamojszczyzny--w-wyniku-ktorych-zginelo-10-tys--dzieci,19463,i.html#.UpcwhBthoHI.facebook

Read more: http://www.pch24.pl/rocznica-wypedzen-z-zamojszczyzny--w-wyniku-ktorych-zginelo-10-tys--dzieci,19463,i.html#.UpcwhBthoHI.facebook#ixzz2m06oWVE1


Przesłanie do lemingów:
Wy zanurzeni po czubki głów w ściekach rządowych mediów głównego nurtu - wiem, że do was to nie trafia. Jesteście zbetoniałą beznadzieją i wstydem tego Narodu.

Ale spróbuję do was dotrzeć waszym językiem przez wzgląd na krew polską płynącą w waszych żyłach:

To uczucie, kiedy w środku mroźnej nocy wyrzucają cię jako małe dziecko z domu i gnają przez śniegi w ciemną noc, czaisz? To uczucie, gdy odrywają cię od twojej rodziny i wywożą w nieznanym kierunku, czujesz to? Ten płacz i rozpacz wszechogarniająca, czujesz to? Zimno, głodno, ciemno, samotnie, bezradnie. Rozpacz. Płacz.
Czujesz to lemingu???