Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Franklin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Franklin. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 2 listopada 2009

Przestrzeń życiowa odzyskana...

Wstał poranek – Indianka otworzyła oczka rozespane i wspomniała wczorajsze pożegnanie...
uhahaha... cała chata dla mnie :)))))))) Gramolny Franklin pojechał do Poznania... CAŁY MIESIĄC z nim wytrzymałam :)))). Dzielna byłam... TAK mnie irytował... ufff... no, ale było co było i się skończyło.
Odzyskałam moją przestrzeń życiową w domku i na rancho!



Indiankę ramiona i ręce bolą po wczorajszej ciężkiej pracy w sadzie, ale uporała się z zabezpieczeniem korzeni przed mrozem i przesychaniem, dobrze sobie tam rozplanowała zadania, podzieliła na etapy i dalej będzie działała sama systematycznie. Jeśli pogoda będzie plusowa do końca listopada – to sama da radę uporać się z sadzeniem drzewek. Taką ma nadzieję. Z Franklinem niewiele posadzili, ale zawsze coś. Większość roboty spada na nią samą.


Indianka wczoraj wcześnie poszła spać, bo ledwie o 20.00. Bardzo zmęczona była i senna. Spała jak suseł do 8.00 rano, czyli 12 godzin. Organizm przemęczony potrzebował długiej regeneracji.

piątek, 30 października 2009

Prace biurowe i fizyczne

Ostanie dni bardzo pracowite – nie ma czasu na bloga. Zresztą pracowite jak zawsze, tyle że tylko dziś prace fizyczne, a wczoraj i przedwczoraj biurowe – w związku z czym nie mogłam już patrzeć na komputer. Starczy, że dwa dni spędziłam przed nim, ale uporałam się w końcu z papierami. Czeka mnie jeszcze konfigurowanie komputera z drukarko-skanero-kopiarko-faxem, cobym nie musiała drałować do miasteczka po wydruki lub xero. 


Mam serdecznie dość drukowania w miasteczku. Szkoda mi cennego czasu i mojej energii na takie jeżdżenie po to by wydrukować stronę lub dwie. To bez sensu. Multum roboty czeka na miejscu. Chcę jak najwięcej zrobić na dworze zanim Franklin wyjedzie, bo potem samej będzie mi za ciężko. Jest tyle do zrobienia! Franklin się zużył i niebawem wyjedzie ;) Dokucza mu kolano i ręka. Kolano pęknięte miał kiedyś w wypadku rowerowym i przy fizycznej pracy zaczęło go boleć znowu. Natomiast ręka go niepokoi szczególnie tym bardziej, że bez wyraźnego powodu mu drętwieje. Gdy spał w stajni na szerokim łożu nie drętwiała mu. Zaczęła boleć, gdy przeniósł się do domu na inne, węższe łóżko. Mnie się wydaje, że po prostu śpi na tej ręce w nocy lub zwisa mu ona z łóżka bezładnie podczas snu i krew odpływa z niej – stąd to drętwienie. No, ale skoro nie czuje się na siłach to lepiej by wracał do siebie, poszedł do lekarza i odpoczął.


Tak więc cały ciężar prowadzenia gospodarstwa znów spadnie na mnie samą. W tym roku jest szczególnie dużo pracy i wydatków, ale muszę temu sprostać.