Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Andrzej Bernard S. i jego metresa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Andrzej Bernard S. i jego metresa. Pokaż wszystkie posty

środa, 13 stycznia 2016

"Fachowiec przyjechał do remontu a ona ani materiałow ani kasy na jego wynagrodzenie..."

Kilka lat temu, fachowiec Andrzej Bernard S. (wspin70) miał powiedziane przed przyjazdem, żeby nie przyjeżdżał, bo właśnie przyszło z ARiMR odmowne pismo, że Indianka wnioskowanych dopłat nie dostanie i wszystkie wcześniejsze ustalenia dot. remontu są nieaktualne.

Ale fachowiec chciał się za wszelką cenę uwolnić od baby u której wówczas mieszkał i mimo to przyjechał do Indianki na próbę na kilka dni. Była mowa o bezgotówkowej współpracy. Miał pomóc przy remoncie w zamian za użyczenie pokoju na rancho.

Obiecał przyjechać z narzędziami hydraulicznymi, by zrobić hydraulikę w domu Indianki. Od tego mieli zacząć remont. Przyjechał z pustymi rękoma - bez niezbędnych narzędzi. Nie miał co robić i czym robić. Jego obecność była zbędna i bez sensu, tym bardziej, że nie nadawał się do pomocy na gospodarstwie. Nie chciał karmić drobiu, nie umiał zagnać koni do stajni, nie umiał pociąć drzewa piłą spalinową. Zepsuł piłę. Porażka i darmozjad.
Do tego miał mieć ze sobą swoje żarcie, którego jednak nie przywiózł i zamiast tego wyżerał skromne zapasy Indianki.

Jakoś nie śpieszył się z wyjazdem mimo bezsensu jego obecności, więć Indianka by go zniechęcić do koczowania u niej, powiedziała mu, że nie ma materiałów budowlanych i wykończeniowych, podczas gdy miała wówczas cały magazyn materiałów :-) Oczywiście, nie pokazała mu nic.

Pan starał się uwieść Indiankę, ale nie była nim zainteresowana.
Po prostu nie podobał jej się. Jego umizgi ją irytowały.
Czuła się niekomfortowo w jego krępującej, dusznej obecności.
Była ogólnie rozdrażniona, że nastaje na nią zamiast wynieść się z jej domu, skoro ze współpracy nici.

Starała się być uprzejma i gościnna wobec niechcianego i uciążliwego gościa, ale jego namolna osoba drażniła ją i gdy przez swoją nonszalancję stłukł jej drogi reflektor (rzucił go z impetem na schody, z których reflektor spadł i roztrzaskał się w drobny mak) i nie umiał zamknąć drzwi do stajni w skutek czego kobyły uciekły mu ze stajni na mróz - wybuchnęła złością i nieudacznika zrugała. Gostek się zaciął w sobie i poprzysiągł zemstę. Następnego dnia rano oświadczył, że wyjeżdża. Był wściekły, gdy Indianka potrąciła mu za zniszczony reflektor. Odgrażał się. O mały włos i by wezwała policję na niego, by go usunęła. Jednak opuścił Rancho o własnych siłach. Wyjechał.

Wrócił do baby, którą był wcześniej porzucił. Wcisnął jej bajeczkę o niezapłaconej pracy i że niby remontował coś. Ze zdumieniem i żenadą przeczytał o swoim sromotnym pobycie na Rancho Indianki na jej blogu.

Wcześniej ten wpis przeczytała jego stara baba, do której z podkulonym ogonem wrócił. Wściekle zazdrosna urządziła mu karczemną awanturę i wyjebała go z chaty. Nie miał gdzie się podziać. Musiał się bardzo płaszczyć przed nią, czego nie cierpi, by go przyjęła z powrotem. Przekonał ją, że był wynajęty do pracy, pracował i mu nie zapłacono. Wobec kochanki Moniki/Jolki zrobił z siebie poszkodowaną ofiarę, by się cudzym kosztem wybielić, paranoicznie
zazdrosne babsko zmiękczyć i udobruchać. Nie powiedział jej prawdy, że uciekł od niej by zagnieździć się u innej kobiety - u Indianki. Nie wpuściłaby go do chaty. Pognałaby w pizdu. Andrzej Berbard S. i ta baba - Monika/Jola (ponoć instruktorka jazdy konnej) żyją w kłamstwie po dziś dzień plując z Facebooka z nienawiścią na Indiankę.

Gdy lesby założyły antybloga i urządziły nagonkę na Indiankę - wspin70 wraz ze swoją zawistną, zazdrosną kochanką chętnie się przyłączyli. Utworzyli razem na Facebooku nienawistną stronę pełną jadu i mowy nienawiści za pomocą której notorycznie obrażają, pomawiają, oczerniają i nękają Indiankę. To chorzy z nienawiści psychole. Taka jest prawda o autorach Rancha de syf.

Pytania? :-)

Ps. Gdy po dłuższym czasie Indianka uzbierała kaskę, hydraulikę zrobił inny fachowiec, kto miał zapłacone zgodnie z umową.
Jest umowa i są pokwitowania rozliczeń za usługę.

Niestety, podczas kolejnej mroźnej zimy dwoje palących papierosy wolontariuszy wietrzyło pokój z nieocieplonymi rurami i rury popękały. Hydraulika do wymiany...

Wnioski:
Dość obcych cwaniaków w prywatnym domu Indianki. Dość!
Woli mieszkać sama, bez strat i nerwów. Ma teraz spokój.
Nie warto wchodzić w układy z obcymi. Generują straty i bywają strasznie bezczelni. Indianka zbyt lekkomyślna była, że wpuściła do domu takie odrażające psychicznie indywiduum jak Andrzej Bernard S. i lesby. Po parce początkujących wolontariuszy zaś ma rozwaloną hydraulikę.

Ten wpis to reakcja na wpis "Hajduczka" na Re-volta:
« #21095 : Styczeń 12, 2016, 21:07:19 »

"Nilka a takie wprowadzanie ludzi w błąd to jest w porządku uważasz? Fachowiec przyjechał do remontu a ona ani materiałow ani kasy na jego wynagrodzenie..."

A ty, Hajduczek, uważasz, że takie wprowadzanie ludzi w błąd co do mnie i sytuacji o której nie masz pojęcia i której nie byłaś świadkiem jest w porządku?
Powielasz pomówienia na temat osoby, której nie znasz. Uważasz, że jesteś w porządku rzucając oszczerstwa po publicznych forach? Hajduczek, ty po prostu szargasz moje dobre imię. :((

By the way - wzruszyło mnie istnienie jednej porządnej duszy jaką jest Nilka na forum re-volta. Dzięki Nilka, za ujęcie się za mną. To bardzo miło z Twojej strony. Mnie moderatorki re-volty nie pozwolily się bronić. Zablokowały mnie i usunęły moje konto przy akompaniamencie wyzwisk i urągań niektórych innych użytkowniczek re-volty, a potem nawet usunęły moje ogłoszenia, tak, jakby chciały mnie zetrzeć z powierzchni ziemi. Właściwie nie wiadomo za co. Chyba z głupoty, stronniczości i podłości.

Pozwoliły zaś, by mnie masowo obrażano i lżono na tym forum. Im do bycia w porządku brakuje całych lat świetlnych. Takie nieuczciwe osoby nie powinny być moderatorkami.

Nie jestem żadną oszustką i nie zostałam za żadne oszustwo skazana. Oszustem jest Andrzej Bernard S., który przyjechał bez narzędzi, czyli nie przygotowany do pracy. Oszustem jest Andrzej Bernard S., który nie wyremontował hydrauliki, a pisze po publicznych forach, że mu nie zapłacono. Za co mu miałam płacić? Za to, że się do mnie mizdrzył przez kilka dni? Ja żigolaków nie wynajmuję i nigdy czegoś takiego nie zrobię. To poniżej mojej godności i zasad.
Zresztą, nie mam takich potrzeb i pomysłów. A gdybym miała, to wolałabym utrzymywać młodego, przystojnego, miłego kawalera, a nie starego, 45 letniego rozwodnika z dwójką dzieci i psychopatycznym charakterem, jakim jest Andrzej Bernard S.

On twierdzi, że mu nie zapłaciłam za remont? Niech pokaże, co on u mnie wyremontował. Nic. Palcem nie ruszył. Jego przyjazd miał charakter towarzysko-poznawczy, a nie zawodowy. Dlatego nie wziął narzędzi i nic nie naprawił, tylko głupa palił.

Ja nawet nie byłam za żadne oszustwo sądzona czy chociażby pozwana. Gdyby tak było, gdyby ten gostek co mnie publicznie fałszywie oskarża został przeze mnie w jakikolwiek sposób oszukany - pozwałby mnie do sądu i wygrałby sprawę.Nadal mam smsy, które mu wysłałam, w których pisałam mu, żeby nie przyjeżdżał, bo sytuacja się u mnie zmieniła na niekorzystną.

Wcześniej wnioskowałam o 400.000 zł na remont kapitalny siedliska. Urząd Gminy i KRUS zablokowały mi dostęp do tych pieniędzy. ARiMR odmówił przyznania dotacji. Musiałam zrezygnować z moich planów. Nikogo nie oszukałam. Gdybym dostała wnioskowane dotacje, remont kapitalny doszedł by do skutku. Byłaby praca dla całej brygady budowlanej. Pewnie nie jednej, bo jest tu co robić.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Syfiarze atakują!

Pani syfiara z facebookowego profila zajmującego się z chorobliwą nienawiścią zwalczaniem Indianki, znów zaatakowała Rancho Indianki. Dla tej kobiety pozbawionej sumienia, nie ma nic świętego.

Z zimnym wyrachowaniem posługuje się urzędnikami i policją aby zaspokoić swoją wrodzoną ciągotę do szkodzenia innym i czynienia zła za wszelką cenę. Jej motywy są bardzo prymitywne i przyziemne - to zwykła, prostacka zawiść i chęć podbudowania jej skrajnie egoistycznego ego. Wskazuje na to treść donosu, którą Indiance uprzejmie udostępniła pani inspektor.

Rano skoro świt te chore psychicznie i umysłowo, syficzne babsko wysłało donos do lokalnego inspektoratu weterynarii.

Wpierw przybył chłop ze zbożem, które to zboże zamówiono, ponieważ była okazja darmowego transportu (jeszcze dostateczny zapas zboża na Rancho był i nie było potrzeby kupowania na hurra kolejnych worków) jako że Elf Kosiarz miał jechać do Indianki samochodem, by naprawiać okno i w związku z tym miał przy okazji przywieźć kilka worków zboża od chłopa. Na razie okno musi poczekać na piankę montażową, więc przyjazd Kosiarza odwołano. W tej sytuacji właściciel zboża się zmobilizował i zboże przywiózł osobiście, póki nie ma chlapy, na którą się zanosi w związku z nadchodzącym gwałtownym ociepleniem.
Zaraz po chłopie ze zbożem na Rancho przybyli inspektorzy Ewa i Kornel oraz dzielnicowy Warsiewicz plus jeszcze jeden policjant.

Według nowego unijnego prawa dającego uprawnienia obcym w ingerowanie w cudzą własność jaką jest czyjeś gospodarstwo i zwierzęta, inspektor może:
- przy przeprowadzaniu kontroli korzystać z pomocy Policji (jeśli jest to niezbędne).
W tym przypadku, asysta policji była całkowicie zbędna, tak jak latem po donosie na suszę panującą na rancho (susza panowała w całym kraju, ale tylko Indianki gospodarstwo zostało w związku z tym skontrolowane). Takie nadużywanie uprawnień przez lokalną policję nosi znamiona nękania. Ten sam dzielnicowy poinformowany o nękaniu Indianki poprzez osoby prowadzące wiadomy profil na Facebooku - nie wyraził nawet szczątkowego zaintetesowania przestępstwem, jakim jest stalking. To mówi samo za siebie o uczciwości lokalnej policji.

Podczas tej interwencji miało miejsce także inne wykroczenie, tj. bezzasadne wezwanie policji.
Nie było żadnej konieczności asysty policji podczas tej zwykłej kontroli weterynaryjnej. Właścicielka gospodarstwa i zwierząt umożliwiła inspektorom wgląd w jej gospodarstwo i zwierzęta bez problemu.

Zaś gdy niemal rok temu, Indianka wezwała policję do świetlicy w Sokółkach, w której jej zakłócano spokój i dokuczano - przybyły niechętnie patrol nie tylko nie upomniał świetliczanki Krychy, nie wlepił jej mandatu za zakłócanie spokoju i dręczenie użytkowniczki, ale wręcz przeciwnie - zaatakował Indiankę groźbą wlepienia jej mandatu, za rzekomo bezzasadne wezwanie policji. Mało tego, komenda w expresowym tempie złożyła wniosek do Sądu o ukaranie Indianki. W tej sprawie toczy się postępowanie przed Sądem w Olecku. Przeciwko Indiance. :((( W związku z tą sprawą, która nosi znamiona policyjnego odwetu, Indianka jest ciągana po sądach i psychiatrach. Te celowe i świadome działania funkcjonariuszy policji nadużywających swych uprawnień wobec Indianki z jednej strony i niedopełniających swych obowiązków służbowych w obliczu wykroczeń i przestępstw czynionych na szkodę Indianki z drugiej strony - noszą znamiona stalkingu. Ucierpiał też Kamyk, który został 30 grudnia 2015 roku ukarany dwoma bardzo wysokimi mandatami za zakłócanie spokoju i nieobyczajne zachowanie. O ile Kamyk grzeczny tego dnia nie był, o tyle Krycha nie raz i nie dwa awanturowała się w świetlicy w Sokółkach i nigdy nie została za to ukarana, a nawet nie upomniana. Razi nierówne traktowanie i niesprawiedliwość :(. Uprzywilejowane i pobłażliwe traktowane popełniającej wykroczenia Krychy, i namolne ciąganie po sądach Indianki oraz nazbyt ochocze wlepianie wysokich mandatów Kamykowi.

Zdaniem Indianki, policja olecka osacza ją i nęka wywołując poczucie zagrożenia, zamiast wykonywać swoje ustawowe zadania w obliczu przestępstw i wykroczeń dokonywanych na szkodę Indianki. Świadczy o tym między innymi sposób, w jaki została zatrzymana 16 października 2015 i doprowadzona na komendę. Osobę niewinną, bezbronną, spokojną - wpierw zaatakowano poprzez gwałtowne włamanie się do jej domu wcześnie rano, utrudniano ubranie się, uniemożliwiono wezwanie kogoś do opieki nad jej zwierzętami na czas jej nieobecności, skuto kajdankami jak groźnego zbira, wsadzono do dusznej, ciasnej klatki podrygującej na wertepach tak, że żołądek podszedł jej do gardła i zemdlała. Indianka ma nadzieję, że w końcu ktoś władny zainteresuje się tym, co wyprawia policja olecka i zrobi z tym porządek. Być może jedynym wyjściem będzie całkowicie nowy skład funkcjonariuszy tej komendy włączając w to komendanta?

Co najmniej jeden z banków działających w Polsce, realizuje skuteczną politykę zapobiegania korupcji i przekrętom wśród swojego personelu. Polega ona na tym, że co jakiś czas pracownicy są przenoszeni z jednego oddziału do drugiego. Są tworzone nowe składy załóg takich oddziałów. Osoby sobie obce zaczynają współpracę. Pozwala to uniknąć niekorzystnych zjawisk jak malwersacje, wyłudzenia, kradzieże z kont klientów. Myślę, że warto by podobną politykę wdrożyć w organach policji.

Zaś w wojsku polskim poborowym jeszcze za komuny przyjęto zasadę, by żołnierze odbywali służbę z dala od swoich rodzinnych stron. Cel nie był szlachetny, ale efekt chyba skuteczny. Miał na celu uniknięcie oporu poborowych żołnierzy do strzelania do znajomych ludzi podczas demonstracji i zamieszek.
Władze komuistyczne Polski, liczyły na to, że dzięki oderwaniu od rodzinnych stron, łatwiej będzie zmusić żołnierzy do wykonywania poleceń tego typu.

Chodzi o analogię. Policjanci pochodzący z odległych stron kraju będą w stanie skuteczniej oprzeć się korupcji przez lokalnych kacyków i lokalne układy. Da to bezstronność w działaniu i zapewni wyższą jakość oraz przede wszystkim uczciwość i sprawiedliwość w karaniu miejscowych i zaprowadzaniu porządku.
Skończy się krycie nadużyć i wykroczeń innych policjantów i ich członków rodzin, oraz nadmierne nękanie mandatami i sprawami tych, którzy policyjnych pleców nie mają, a są przez policjantów i ich członków rodzin poszkodowani.

Przybyli obejrzeli ZDROWE, PUCHATE, OFUTRZONE i UWEŁNIONE, NIEzagłodzone, NIEspragnione, NIEzamarznięte zwierzaki, ich paszę i wodopój ze świeżą wodą. Pokręcili się kilkanaście minut po gospodarstwie i odjechali nie znajdując wstrząsających scen zagłady i cierpienia bezbronnych zwierząt opisywanych przez syfiarę na jej profilu facebookowym z odległości 200 km. Pani syfiara w pijackim widzie o świcie ujrzała z tej odległości sodomę i gomorę.

A tu tymczasem zdrowe, puchate i nażarte, dokazujące zwierzaki :-)
Babsku wątroba zgnije i woreczek żółciowy pęknie ze złości :-)

No, ale za to będzie mogła napisać na fejsie, że na rancho Indianki jest przeprowadzanych wiele kontroli i sprawa jest znana lokalnym organom :-)
Ścierwo dba o to, by kontrole napuszczać raz po raz na to Rancho.
Jak nie susza - to mróz. Setki insynuacji na temat Indianki i jej gospodarstwa i zwierzyny. Ta kobieta powinna się leczyć. Ta jej nienawiść do Indianki przeradza się w psychopatię. Psychopatka nęka samotną, ciężko pracującą i niezbyt zdrową fizycznie kobietę.

Takie wywłoki powinno się unicestwiać. To ohydna larwa wgryzająca się w zdrowe ciało, by je zeżreć i zniszczyć. Odrażająca pluskwa.
Pluskwa ma imię. To pani Monika :-) Pluskwa Monika.