„Oto jak wygląda antytotalitarny marsz który lewactwo nazywa faszystowskim” – taki wpis umieścił na Facebooku, pokazując transparent z przekreśloną swastyką oraz przekreślonym sierpem i młotem. Obok umieścił anglojęzyczny filmik o rotmistrzu Witoldzie Pileckim i tekst skierowany do Amerykanów.
- Pora, żebyśmy wreszcie przestali się kajać i być poniżani. Możemy być dumni z naszej historii. To, że mógł gdzieś się trafić pojedynczy szmalcownik, jest nie do porównania z tym, jak Francuzi ładowali Żydów masowo do pociągów i wysyłali do Auschwitz – mówi Wojtek „Hryń” Mazur.
Artykuły takie jak ten Jana Tomasza Grossa w „New York Times” uważa za bzdurne. Jak zauważa, to za rządów PiS skończyły się awantury na Marszach Niepodległości, bo nie ma policyjnych prowokacji:
- W latach 80. na manifestacjach skandowaliśmy „Chodźcie z nami, dziś nie biją”. Teraz też – od dwóch lat nikt nie bije.
Mazur nie widzi sprzeczności pomiędzy swym rodowodem z Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego, a przyjazdem na Marsz Niepodległości. Jak mówi, wynika to z rodowodu ideowego podobnych mu anarchistów.
- Jesteśmy inni niż Antifa czy inne lewackie organizacje. Jesteśmy patriotami. Nam nie chodziło o sprawy „łóżkowe”, ale o to, żeby naprawiać Polskę. Byliśmy bliżej zmian społecznych, dających ludziom coś konkretnego, o samorządną Rzeczpospolitą, o anarchosyndykalizm, o Abramowskiego, o związek zawodowy Solidarność – mówi.
Jak podkreśla, dla niego i jego kolegów z RSA Magdalenka i „okrągły stół” to była zdrada.
- Nam nie odpowiadał kapitalizm Balcerowicza czy Sachsa, chcieliśmy uwłaszczenia robotników i właścicieli mieszkań. Tajni współpracownicy ze swoimi oficerami prowadzącymi dokonali transformacji ustrojowej. My mówiliśmy, że na bazie szubrawców nie można budować ani społeczeństwa, ani zdrowej państwowości. Dziś wiemy, że to była racja.
CAŁA ROZMOWA W „WYWIADZIE Z CHULIGANEM” PONIŻEJ: